1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Samsung Level Over

Samsung Level Over

Kiedy dawni królowie High-Endu rozmieniają się na drobne, firmy do tej pory niekoniecznie z audio najwyższych lotów kojarzone zaczynają oferować produkty warte uwagi i zainteresowania osób ceniących sobie zarówno jakość wykonania, jak i przede wszystkim brzmienie. W dodatku sprzyjający podróżom i wszelakiej maści „outdoorowym” (koszmarne, acz coraz popularniejsze słowo) aktywnościom fizycznym okres letni rządzi się swoimi własnymi prawami. Dla tego też postanowiliśmy wyjątkowo nieco spuścić z tonu i pochylić się nad produktem spełniającym chyba wszystkie wakacyjno-urlopowe wymagania przyzwyczajonego do luksusu audiofila bez narażania go na niepotrzebne nerwy wynikające z odcięcia od jego ukochanej muzyki, bądź stresu związanego z obawą przed uszkodzeniem drogocennych, wykorzystywanych w domowych pieleszach nauszników. Tym oto sposobem do naszej redakcji trafiły topowe, wyposażone zarówno w system redukcji hałasu, jak i transmisję bezprzewodową słuchawki Level-Over marki … Samsung.

Konstrukcja i generalnie sam design tych całkiem sporych zamkniętych, wokółusznych słuchawek wyraźnie wskazują na to, że Samsung coraz większą wagę przykłada do estetyki swoich wyrobów i ponad tanią krzykliwością stawia ponadczasowy umiar a nawet pewne wyrafinowanie. Mlecznobiałe (dostępna jest również wersja czarna) plastiki muszli i pałąka o stonowanym, satynowym połysku wraz z beżowymi, wykonanymi z miękkiego, przyjemnego w dotyku skóropodobnego tworzywa nausznikami, oraz pikowanym wyściełaniem pałąka tworzą nader harmonijną i wręcz elegancką formę, a jedynie „chromowane” obręcze nauszników i takie same żyłki intarsji na mocowaniu muszli wskazują na próbę przemycenia starych przyzwyczajeń.  Miłym, a jednocześnie świetnym pod względem ergonomii rozwiązaniem jest umieszczenie dublujących piktogramy na pałąku, dużych, czytelnych oznaczeń kanałów wewnątrz muszli – na maskownicach osłaniających przetworniki. Spasowanie i precyzja wykonania są na naprawdę wysokim poziomie i wbrew moim wcześniejszym obawom nie odstają od większości zdecydowanie wyżej wycenionej audiofilskiej konkurencji.
Na dole obu muszli zlokalizowano terminale użytkowo-technologiczne. Prawej przypadło gniazdo sygnałowe mini jack a lewej mikro USB. Co istotne słuchawki spokojnie można używać w wersji „unplugged”, gdyż korzystają one z wystarczających na około 15 godzin ciągłej pracy (deklaracje producenta) wbudowanych ogniw jedynie w przypadku trybu bezprzewodowego, bądź uaktywnienia ANC (Active Noise Cancellation) – aktywnej redukcji szumów. Na krawędzi prawej muszli znalazło się jeszcze miejsce na suwakowy włącznik i przycisk uaktywniający ANC a o stanie pracy słuchawek informuje dyskretna trójkolorowa (czerwono-zielono-niebieska) dioda.
Zaufanie budzi również solidność i jakość wykonania dołączonego do słuchawek przewodu sygnałowego z zamontowanym mini pilotem umożliwiającym zarówno regulację głośności jak i odbieranie/kończenie połączeń telefonicznych. Nie zapomniano również o takich detalach jak pozłacane wtyki mini jack, w tym jeden w standardzie TRRS ze względu na zamontowany na kablu mikrofon i sztywne, zapinane na suwak dedykowane etui, w którym znalazło się jeszcze miejsce na przejściówkę „samolotową” i przewód mikro USB umożliwiający ładownie słuchawek.
Całość dostarczana jest w poręcznym, zamykanym na magnetyczny zatrzask estetycznym kartonowym pudełku, lecz dopiero wewnętrzne użytkowo-podróżne etui jasno daje nabywcy do zrozumienia, że jego wybór okazał się trafny. Elegancja i minimalizm to jedno, ale sztywny, zamykany na suwak, a więc skutecznie chroniący znajdujące się wewnątrz słuchawki case zdecydowanie podnosi poziom zadowolenia z dokonanego zakupu.

Zanim przejdę do właściwego opisu wrażeń nausznych pozwolę sobie na drobną dygresję, a raczej krótką refleksję dotyczącą skuteczności i ewentualnego wpływu funkcji ANC i transmisji bezprzewodowej zaobserwowanego podczas codziennego użytkowania azjatyckich nauszników. O ile w środkach komunikacji miejskiej (autobus, tramwaj, metro) Samsungi sprawiały się naprawdę bez zarzutu, nader skutecznie eliminując lwią część hałasu docierającego do mnie poprzez słuchaną muzykę, to przez zupełny przypadek i to w warunkach domowych postawiłem je w sytuacji, w której po prostu nie sprostały wyzwaniu. Owym wyzwaniem okazał się prowadzony przez sąsiadkę, a raczej wynajętą przez nią ekipę „drobny remont” przylegających do mojego miejsca pracy kuchni i łazienki. Co prawda natężenie decybeli generowanych przez kango skuwające starą glazurę i terakotę zostało znacznie obniżone, jednak i tak niemożliwym był jakikolwiek odsłuch. Muszę jednak uczciwie przyznać, że warunki okazały się prawdziwie ekstremalne i zamiast aktywnych słuchawek zmuszony byłem przez kilka godzin urzędować w wykorzystywanych podczas koncertowych fotoreportaży zatyczkach Alpine Hearing Protection. Dlatego też powyższa adnotacja nie świadczy o jakiejkolwiek ułomności, bądź niedoskonałości testowanych słuchawek a jedynie o ich oczywistych a przede wszystkim wynikających z dedykowanych zastosowań możliwościach. To są w końcu słuchawki do słuchania muzyki a nie ochronne nauszniki wykorzystywane przez obsługę naziemną lotnisk, czy ww. ekipy remontowo-budowlane.
Jednak w zdecydowanie normalniejszych warunkach ANC sprawdzał się po prostu świetnie – redukując hałas nie tylko nie powodował uczucia alienacji objawiającego się efektem trzymania głowy w szklanym słoju, ale również w sposób naprawdę znikomy wpływał na brzmienie. Nie obcinał pasma, nie podbijał, bądź nie osłabiał poszczególnych podzakresów a jedynie sprawiał, że poziom pochodzących z zewnątrz zakłóceń nie miał już tak degradującego wpływu na odtwarzany przez nas materiał a przez to i użytkowy poziom głośności mógł być zdecydowanie niższy niż w konwencjonalnych konstrukcjach. Skoro już jesteśmy przy głośności i generalnie uwagach natury użytkowej, to z pewnością warto wspomnieć o różnicach pomiędzy konwencjonalnym połączeniem kablem a bezprzewodowym – wykorzystującym technologię Bluetooth. Bardzo szybko okazało się, że o ile przy urządzeniach spoza oferty tytułowego producenta a przy tym pracujących pod kontrolą Androida ze względu na dość niski maksymalny poziom głośności lepiej zapobiegliwie zabierać ze sobą przewód sygnałowy, to już z topowym Galaxy S5 transmisja Bluetooth sprawdzała się wprost wybornie a dedykowana aplikacja Samsung Level pozwalała w pełni kontrolować parametry odtwarzania poprzez intuicyjne gładzenie, czy jak kto woli kizianie muszli słuchawek. Dzięki temu zarówno regulacja głośności, jak i nawigacja po utworach była czystą przyjemnością i mogła odbywać się nie tylko bez wyciągania telefonu z kieszeni, lecz nawet wielokrotnie udawało mi się zapominać o leżącym w pobliżu telefonie i wędrować po mieszkaniu ze słuchawkami na głowie.

No to najwyższy czas napisać co nieco o brzmieniu. Początkowo do flagowych Samsungów podchodziłem z daleko idącą ostrożnością wynikającą może nie tyle z uprzedzeń do tej konkretnie marki, lecz związaną głównie z panującymi obecnie na rynku urządzeń lifestylowych trendami brzmieniowymi. Nie mając w tym momencie ochoty  deprecjonować, czy choćby krytykować zaskakująco popularnych konkurentów tak uwielbianych przez młodszych i starszych słuchaczy szeroko rozumianej muzyki rozrywkowej, lecz czasem po prostu nie da się czytać zachwytów i nachalnego pseudo marketingu mamiącego nieświadomych, że ordynarnie podbite skraje i ewidentnie „zrobiony” dźwięk to aktualna „norma” a nie daj Bóg „referencja”. Nawet, jeśli tego typu soniczne patologie próbują być legalizowane i cywilizowane przez bardziej zasłużone, choć równie kontrowersyjne koncerny np. z nadgryzionymi owocami w logo. Całe szczęście Level Over już od pierwszych dźwięków dają do zrozumienia, że oprócz natywnego przeznaczenia nie mają absolutnie, ale to absolutnie nic wspólnego z dudniąco – jazgoczącą, odpowiednio wypromowaną modą. W zamian za to oferują wrodzony spokój i wysublimowanie połączone z dynamiką i rozmachem. Oczywiście z pomocą dedykowanej aplikacji dosłownie w kilka chwil można z dźwięku zrobić pokraczną karykaturę nie tylko dewastując początkową liniowość, ale i bezczeszcząc i plugawiąc ją tak wymyślnymi wynalazkami jak efekty 3D, czy dedykowane konkretnym gatunkom muzycznym „presety”.  Osobiście proponuję zapomnieć o istnieniu tych equalizacji i skupić się na „surowym” brzmieniu Samsungów, bo jest naprawdę na czym.
Nie chcąc po raz kolejny eksploatować dyżurnego „Gladiatora” z przykrością stwierdziłem, że na WiMPie HiFi jeszcze nie ma „Space Battleship Yamato” autorstwa Naoki Sato & Yasushi Miyagawa, co stało się całkiem niezłym pretekstem do zintensyfikowania poszukiwań kolejnych azjatyckich wydawnictw, z których do celów testowych świetnie nadał się m.in. album Yucca „Queen Of The Night”, na którym takie szlagiery jak „Nessun Dorma”, czy „O Mio Babbino Caro” prezentowane były w nad wyraz lekkostrawnej a przez to atrakcyjnej dla niewprawionego słuchacza postaci. Partie orkiestry uzupełniały elektroniczne wstawki przeplatające się z rockowymi, gitarowymi akcentami a jakość nagrań nie odstawała od górnych stanów średnich rozrywkowego mainstreamu. Oczywiście i „highlight” ze „Space Battleship Yamato” się tam znalazł i bardzo dobrze, bo Samsungi z dużą dawką sugestywności oddawały rozmach i patetyczność „Yamato” zgrabnie łącząc je z eterycznym i zwiewnym damskim wokalem.
Z czystej ciekawości spróbowałem też nakarmić testowane nauszniki zdecydowanie bardziej obciążającą wątrobę strawą i pełen obaw kliknąłem na „World Painted Blood” Slayera i … jakże diabelsko piękna kakofonia destrukcji rozpętała się w mojej głowie. Potęga i brutalność szły w parze z kontrolą i rozmachem a posądzane do tej pory o nienaganne maniery i niezachwiany spokój słuchawki z pełną mocą pokazały swoje drugie, cudownie szatańskie oblicze. Zero dotychczasowej eteryczności i wymuskanej metroseksualości, za to otchłań ognia, siarki i wszelakiego plugastwa, jakie tylko chore umysły muzyków zdołały stworzyć i przenieść na ociekającą jadem partyturę.
Wracając do normalności a jednocześnie pozostając w dość mrocznych klimatach włączyłem ścieżkę dźwiękową z „The Avengers” autorstwa Alana Silvestri. Pełen gwałtownych skoków dynamiki, podnoszących ciśnienie transjentów i dość poszarpanych linii melodycznych materiał nie tylko nie męczył, a wręcz skupiał uwagę słuchacza na tyle, że jakiekolwiek dodatkowe czynności można było sobie zdecydowanie darować. W dodatku obecność słuchawek na uszach stawała nie niemalże niezauważalna, co z jednej strony było następstwem ich bezprzewodowości a z drugiej potwierdzało zdecydowanie pozytywne pierwsze wrażenia dotyczące ich jakości wykonania i jakości użytych materiałów. W końcu lato w tym roku nie skąpiło nam słońca a nawet w upalne dni mając założone Level Over nie odczuwałem nawet najmniejszego dyskomfortu.
Praktycznie na każdym materiale Samsungi zasługiwały na wysokie noty w rubrykach dotyczących liniowości, czy też szeroko rozumianej muzykalności prezentowanego dźwięku. Nie siliły się na oryginalność, zaskoczenie, bądź oczarowanie słuchacza od pierwszych minut porażająca dynamiką, czy też potężnym a z biegiem czasu przytłaczjącym i monotonnym basem. Stawiały raczej na neutralność i transparentność usuwając się z pierwszego planu, by dać słuchaczowi jak najbardziej bezpośredni, namacalny kontakt z muzyką. Całe szczęście w całej tej poprawności konstruktorzy nie zapomnieli też o jednej z najważniejszych cech odróżniających produkty dobre od poprawnych – chodzi o umiejętność przekazywania emocji, barw i nastrojów ukrytych pomiędzy reprodukowanymi nutami. Tutaj wszystko było na swoim miejscu i jedynie od jakości dostarczanego materiału zależała finezja akomodowanych przez nasz narząd słuchu dźwięków.
Przy dynamicznych i gęstych orkiestracjach uwagę zwracała bardzo poprawna stabilność kreowanej przed słuchaczem sceny z przyjemną, wręcz naturalną selektywnością pozwalającą z dużą dozą swobody śledzić nie tylko linie melodyczne, ale i partie poszczególnych instrumentów. Co prawda dla osób przyzwyczajonych do bardziej masywnego, nieraz podbitego na dole brzmienia charakterystyka Samsungów może początkowo wydawać się zbyt zwiewna, ale patrząc na to zagadnienie czysto obiektywnie trzeba przyznać, że tym razem Samsung wyraźnie postawił na jakość a nie ilość, kierując swój topowy produkt do osób szukających wytchnienia i kultury a nie ogłuszającego i przez to jednostajnego dyskotekowego dudnienia.

Z perspektywy czasu musze przyznać, że kontakt z flagowymi słuchawkami Samsung Level Over okazał się bardzo pozytywnym przeżyciem. Nadspodziewanie wysoka jakość wykonania i wzornicza spójność wykorzystanych elementów w połączeniu z rasowym, iście hi-fi’owym brzmieniem sprawiły, że na mojej prywatnej audiofilskiej mapie świata Korea kojarzyć się będzie nie tylko z np. Bakoonem, ale również z Samsungiem, który jak widać na załączonym przykładzie potrafi zaskakiwać. I to zaskakiwać pozytywnie! Oby więcej tego typu niespodzianek, bo nic tak nie pobudza koniunktury i niejako przy okazji wpływa na poprawę relacji jakość/cena jak odczuwalny na karku oddech konkurencji. Coś czuję w kościach, że Level Over nie są ostatnim słowem Samsunga i że już niedługo powinniśmy być świadkami coraz odważniejszych prób wykrojenia sobie całkiem sporego kawałka z audiofilskiego tortu przez tego elektronicznego giganta.

Marcin Olszewski

Dystrybucja: Samsung
Cena: 1399 PLN (999 PLN w ramach promocji obowiązującej w dniach 19 – 31 sierpnia 2014 r)

Dane techniczne:
Przetworniki: 50 mm membrana biocelulozowa z magnesem neodymowym
Funkcje:
– Aktywne tłumienie hałasu (ACN)
– Bluetooth: BT 3.0 / apt-X, SBC
Wygląd: Gąbka nauszników o dużej elastyczności, pałąk wyściełany gładkim materiałem skóropodobnym
Interfejs: Smart Touch Control / wejście słuchawkowe 3,5 mm
Funkcje ogólne:
– S Voice
– Parowanie Bluetooth
– Układ redukcji hałasu z 2 mikrofonami / tłumienie echa
– Czas rozmowy/odsłuchu / czas czuwania przy włączonym ANC: 15 godz./30 godz.
– Czas rozmowy/odsłuchu / czas czuwania przy wyłączonym ANC: 30 godz./200 godz.
Skład zestawu:
– Wysokiej klasy etui / kabel micro USB
– Odłączany przewód audio z mikrofonem i zdalnym sterowaniem
– Adapter wtyczki (do samolotu)
Wymiary: 175 x 190 x 78 mm
Waga: 350 g

System wykorzystany w teście:
DAC/Wzmacniacz słuchawkowy: iFi iDAC
Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
Odtwarzacz plików: laptop Dell Inspiron 1764 + JRiver Media Center; Galaxy S5 z zainstalowanym odtwarzaczem Meridian Media Player i WiMP HiFi; iPod Touch
Słuchawki: Brainwavz HM5; Steelseries Flux In-ear Pro

Pobierz jako PDF