Bladym środowym świtem, czyli dziś o godz. 09:30 w jednym z ekskluzywnych apartamentów warszawskiego wieżowca Cosmopolitan odbyło się śniadanie prasowe. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyż ludzie są tak skonstruowani, że jeść muszą i dotyczy to również przedstawicieli mediów, lecz niezbyt często zdarza się by okazja ku temu była tak intrygująca. Tym razem bowiem pretekstem spotkania był nie tylko przedpremierowy odsłuch najnowszej płyty „Minione” Anny Marii Jopek, lecz i poprowadzony przez Marka Niedźwieckiego wywiad z artystką.
W przygotowanym przez organizatora bufecie można było oczywiście posilić się lekkimi i jak mniemam zdrowymi przysmakami a przed rozpoczęciem oficjalnej części spotkania powymieniać jeszcze gorącymi newsami i ploteczkami. Jak widać kworum dopisało na tyle, że ci co przybyli na styk, bądź się spóźni musieli zadowolić miejscami stojącymi w dalszych rzędach.
Potem jednak zapadła teatralna cisza, którą przerwał ciepły i nierozerwalnie kojarzący się z radiem głos Marka Niedźwieckiego zapraszającego do rozmowy Annę Marię Jopek. Całe szczęście dzisiejszy wywiad daleki był od usztywnionej formy „gadających głów” a skupił się nie tylko na rozmowie o najnowszej płycie AMJ „Minione”, lecz i o planach na przyszłość, oraz o równolegle prowadzonych, bądź dopiero co zakończonych projektach.
Nie znając wtedy jeszcze zarejestrowanego na „Minione” materiału trudno było się odnieść do jego zawartości, lecz AMJ na tyle sugestywnie przybliżała proces powstawania albumu, że przed wciśnięciem przycisku play większość z obecnych wiedziała już doskonale czego można się spodziewać. Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa sprawy natury technicznej poszły w odstawkę a pierwsze skrzypce grać zaczęły emocje i bardzo osobiste obserwacje Artystki. Wspomnienia płaczącego ze wzruszenia stroiciela, któremu przypadł zaszczyt ustawiania do sesji nagraniowej specjalnie sprowadzonego z Wiednia na tę okazję fortepianu Bösendorfer, „włochatego palucha” (przecudowna metafora) Gonzalo Rubalcaby akompaniującego AMJ tak, jakby tańczyli tango a zarazem podążającego zaskakującymi ścieżkami własnych interpretacji, czy wytyczne AMJ dotyczące ustawienia mikrofonu Neumann U 87, tak aby zabrzmiał, jakby siedział u wokalistki w gardle. To wszystko są niuanse, smaczki, które budując dramaturgię dają zdecydowanie lepszy wgląd w nagranie. Niby skład nie jest zbyt rozbudowany, gdyż wspomnianemu, zasiadającemu za fortepianem Gonzalo Rubalcabie towarzyszy jedynie sekcja rytmiczna w osobie perkusisty Ernesto Simpsona i basisty Armando Goli a całości nagrania, niemalże na setkę dokonano w legendarnym studio nagraniowym The Hit Factory w Miami, to nawet niespieszne, zdekonstruowane i polskie tanga z lat 30-ych wymagają chociażby chwili uwagi. To nie są utwory lekkie, łatwe i przyjemne, które można sobie niezobowiązująco zanucić, jednak niezaprzeczalnie obecne w naszej świadomości. Na „Minione” znajdziemy bowiem tak kultowe nagrania jak „To ostatnia niedziela”, czy … „Besame mucho”. Co ciekawe AMJ przesłała Rubalcabie pulę bodajże kilkudziesięciu , czy wręcz kilkuset propozycji, z których to on miał wybrać dziesięć najbardziej wpadających mu w ucho a Ania pojawiła się niejako jedynie zaśpiewać. Lecąc jednak na Florydę nie wiedziała jakie utwory na nią czekają.
Po wywiadzie AMJ niestety musiała uciekać na lotnisko – rozpoczynała trasę koncertowa po Skandynawii a nam została możliwość zapoznania się z tytułowa płytą. O odpowiednie zaplecze sprzętowe zadbał warszawski Horn dostarczając iście high-endową elektronikę Audio Research (integra VSi75 i odtwarzacz CD6), oraz kolumny Sonus faber … a o tym napisać będziemy mogli dopiero jutro po południu. O krystalicznie czysty prąd dbał kondycjoner acoustic dream.
Marcin Olszewski