Uczciwie przyznam, że patrząc na tematykę tytułowej wystawy na pierwszy rzut oka dość trudno znaleźć jakiekolwiek powiązanie z profilem naszego forum. To jednak tylko pozory, gdyż jeśli zupełnie na chłodno podejdziemy do tego zagadnienia bardzo szybko dojdziemy do wniosku, że co prawda narty z Hi-Fi i High-Endem mają tyle wspólnego co szyba z szybowcem, ale już analizując populację czerpiącą przyjemność z ww. hobby bez trudu wyodrębnimy znaczący obszar wspólny. Krótko mówiąc wspólnym mianownikiem jest nie temat a czynnik ludzki. Skoro zatem brać audiofilska szusuje po stokach całego świata to cóż szkodzi, żebyśmy i my rozejrzeli się cóż tez ciekawego w branży narciarskiej się dzieje. W końcu jak byk na plakatach stoi, że „nie tylko dla narciarzy”, więc jakby nie było się kwalifikujemy.
Opis przygotowanych przez wystawców atrakcji rozpocznę dość nietypowo, bo od kulinariów. Babcia zawsze mi powtarzała i jeśli tylko ma taką sposobność nadal to czyni, że śniadanie jest najważniejszym posiłkiem i na głodnego zabierać się do pracy się nie powinno. Skoro zatem na Stadion Narodowy dotarłem tuż przed południem, to pora na co prawda drugie, ale jednak śniadanie była idealna. Ze zdziwieniem jednak można było zaobserwować dość ciekawą prawidłowość. Otóż tam gdzie pojawiały się wszelakiej maści przekąski tam były i najróżniejsze „popepszacze percepcji” z mniejsza, bądź większą ilością procentów. Całe szczęście jeśli ktoś zbytnio poszalał na nogi postawić go mogły energy-drinki i …
… wypocenie pustych kalorii na dwóch baloniastych kółkach monstrualnych fatbików. Co prawda jednostki o nieco słabszej kondycji mogły poznać uroki najnowocześniejszych technologii na przykładzie wspomaganego silnikiem elektrycznym e-fata, ale choćby symbolicznie popedałować trzeba było. Skromnie w kącie stały również odpowiednio ogumione hulajnogi.
Miłośnicy dwuśladów również mogli znaleźć coś dla siebie. Trudno się z resztą temu dziwić, gdyż wystawiające się Audi było jednym z patronów a i GOPR miał się czym pochwalić – uzbrojonym w gąsienice CAN-AMem.
Skoro jesteśmy przy urządzeniach generujących hałas i spaliny to trudno byłoby pominąć stoisko Husqvarny, gdzie oprócz dmuchaw, pługów i pił wyeksponowano prawdziwą perełkę – różową (!!!) piłę łańcuchową. Jeśli więc Wasza druga (ładniejsza) połówka, bądź potomstwo płci pięknej, wykazuje zamiłowanie do wycinki drzew, bądź horrorów klasy B, to prezent na zbliżającą się Gwiazdkę już macie.
Najwyższy czas zająć się clue targów, czyli ofertą turystyczno – sprzętową. Oprócz najpopularniejszych europejskich kurortów tłumnie przybyli, pomimo iście depresyjno-grypowej, nad wyraz obfitej w opady atmosferyczne aury, odwiedzający mogli przebierać również w krajowej ofercie, która patrząc na wyposażenie i oferowane przez hotele atrakcje wcale nie miały się czego wstydzić.
Podobnie sprawy się miały z nartami. O ile stoiska światowych potentatów jak zwykle łapały za oczy krzykliwymi kolorami i oszałamiającą rozpiętością oferty to ja dziwnym trafem swoje kroki skierowałem ku … ekspozycji naszej rodzimej marki Monck Custom. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że wykonuje je na indywidualne zamówienie niespełna 35-letni magister stosunków międzynarodowych Szymon Girtler. Zamiast kosmicznych technologii i materiałów opracowywanych wespół z NASA nasz rodak robi je nie dość, że samodzielnie, to w dodatku zgodnie ze starymi prawidłami sztuki – przede wszystkim z drewna (krajowego) i możliwie najwyższej klasy elementów czyli krawędzi i ślizgów czy żywicy. Jeśli jeszcze Państwo tego nie zrobili proszę jeszcze raz przyjrzeć się powyższej galerii i z pewnością wśród pstrokatych „modnych” wzorów wyłowicie coś, co w pełni zasługuje na określenie slangowym mianem „boazerii”. Po prostu Polak potrafi.
Niejako na deser zostawiłem coś pośrednio związanego z naszym profilem – przygotowaną przez Salony Denon polską premierę filmu „Streif – One Hell of a Ride” odtwarzaną na systemie kina domowego Denon uzbrojonego w technologię Dolby Atmos.
O ile walory wizualne były nad wyraz intrygujące a sam dokument nie tylko przez cały seans przykuwał uwagę, lecz również trzymał w napięciu, to o dźwięku a raczej jego jakości – z punktu widzenia ortodoksyjnego, stetryczałego stereofila, wypowiadać się nie będę. To po prostu nie moja bajka i dla mnie kino to coś zgoła innego i tyle. Jednak nie mam problemów z akceptacją faktu, że zjawisko szumnie określane mianem „kina domowego” ma grono swoich wiernych fanów. W końcu, jak w słowach dziecięcej piosenki z zamierzchłych czasów „każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma” ;-) Dlatego też najlepiej tego typu instalacje oceniać osobiście i do tego Państwa gorąco namawiam. A jest ku temu okazja, bo Snow Expo na Stadionie Narodowym trwa do jutrzejszego popołudnia.
Marcin Olszewski