Opinia 1
Jeszcze na początku właśnie chylącego się ku końcowi tygodnia liczyliśmy po cichu z Jackiem, że będziemy mogli wreszcie spokojnie posiedzieć w domach, poudzielać się rodzinnie i po prostu ponadrabiać wszelakiej maści zaległości, jakie nagromadziły się w ciągu ostatnich dwóch tygodni, kiedy to najpierw przemierzaliśmy wzdłuż i wszerz Audio Video Show, by potem, w kilku odsłonach ową wystawę zrelacjonować. Jak to jednak bywa przewrotny los miał najwidoczniej w stosunku do nas zdecydowanie odmienne plany i ni stąd ni zowąd w sobotnie, dość mgliste wczesne popołudnie wylądowaliśmy w samym centrum … Katowic. Okazało się bowiem, że właśnie na minioną sobotę, kojarzony do tej pory z Warszawą – stołeczny SoundClub postanowił w ramach towarzysko – audiofilskiego „beforka”, czyli poprzedzającego oficjalne, planowane na 15 grudnia otwarcie, spotkania zaprezentować swoje nowe, jak się miało okazać nad wyraz imponujące śląskie atelier.
Czemu w powyższym akapicie nie użyłem sformułowania „salon” tylko „atelier”? Jeśli tylko spojrzycie Państwo na zamieszczone w niniejszej relacji zdjęcia powód takiego stanu rzeczy wydaje się oczywisty. Salon kojarzy się bowiem z mniej bądź bardziej sklepowym entouragem i takąż lokalizacją. Tymczasem SoundClub na swoją katowicką siedzibę wybrał przepięknie odrestaurowaną, zlokalizowaną dosłownie 100 m od głównego dworca kolejkowego – przy ul. Krzywej 12 (lok 7/9), elegancką kamienicę i rozgościł się wewnątrz dwóch ekskluzywnych, przestronnych apartamentów. Dziwne? Patrząc na nasze – polskie realia może i niezbyt często praktykowane, choć już na zdrową logikę wielce pożądane. Mamy bowiem świetnie skomunikowany nie tylko z lokalnymi, lecz i zamieszkującymi tereny naszych zachodnich sąsiadów miłośnikami wysokiej klasy brzmienia, którzy na pierwszy rekonesans i niezobowiązujące odsłuchy mogą wybrać się nie tylko własnym samochodem, co nawet koleją, by po wstępnej – nausznej weryfikacji na kolejne sesje umawiać się już we własnych czterech kątach.
Przechodząc już do szczegółów i uchylając rąbka tajemnicy przed oficjalnym otwarciem soundclubowych podwoi pozwolimy sobie przedstawić Państwu małe co nieco, co udało się już rozstawić, podłączyć cały czas pracującej na najwyższych obrotach ekipie. O skali całego przedsięwzięcia niech zaświadczy fakt, iż tym razem oprócz spodziewanych czysto stereofonicznych setów mieliśmy okazję zakosztować uroków profesjonalnie przygotowanej i dosłownie wbijającej dźwiękiem w fotel sali kinowej. Zanim jednak skreślę słów kilka o magii srebrnego ekranu, zgodnie z chronologią zaprezentuję kilka zdjęć systemu, z którego możliwościami zapoznaliśmy się w pierwszej kolejności.
Jak sami Państwo widzicie, w eleganckim i ze smakiem zaadaptowanym akustycznie a jednocześnie nic a nic nie tracącym z domowego charakteru pokoju tło muzyczne tworzył system złożony z odtwarzacza sieciowego Nativ Vita, elektroniki ModWright (Elyse DAC, LS100, KWA150SE), kolumn DeVore Fidelity Orangutan O/93 i okablowania Jorma. Nie zabrakło też rodzimego stolika Franc Audio Accessories a skromnie z boku przycupnęły jeszcze niepodłączone kolumny DeVore Fidelity Gibbon 88 i na części zdjęć jeszcze bez lamp (parka urodziwych Takatsuki 300 B pojawiła się dosłownie kwadrans po naszym przybyciu) Air Tight ATM-300 Anniversary. Nie zagłębiając się zbytnio w szczegóły, spokój, wyrafinowanie i ponadprzeciętna muzykalność to słowa klucze opisujące powyższą konfigurację. Nic tylko rozsiąść się wygodnie w fotelu, oddać kontemplacji i zapomnieć na dłuższą chwilę o otaczającej nas gonitwie.
W bezpośrednim sąsiedztwie, za podwójnymi, dźwiękoszczelnymi drzwiami ulokowano zaprojektowaną przez włoskich specjalistów z HTE referencyjną salę kinową. Choć ani na pierwszy, ani na kolejny rzut oka próżno szukać w niej spodziewanego nagłośnienia, to proszę mi wierzyć na słowo, iż ono tam jak najbardziej było i dawało o sobie nad wyraz dobitnie znać oferując potęgę, kontrolę i rozdzielczość dosłownie na każdym nagraniu, filmie, czy repertuarze i to niezależnie od tego czy właśnie spustoszenie siały „Transformersy”, odgrzewający „The Wall” Roger Waters, cy cała w bieli, wyposażona w gogle spawacza Lady Gaga. Przed wzrokiem ciekawskich (w odrębnym pomieszczeniu) ukryto bowiem sześć trzykanałowych końcówek mocy Wisdom Audio SA-3 napędzających, już obecne w pokoju kinowym trzy frontowe kolumny Wisdom Audio Sage Line 2, sześć surroundów Wisdom Audio Insight L8i i cztery sufitowe Wisdom Audio Sage Point 2. O iście infradźwiękowe doznania dbała para subwooferów STS (dwa kolejne są już w drodze), całością zarządzał procesor Trinnov Audio Altitude32, źródłem sygnału były serwery wideo Kaleidescape a obraz wyświetlano na ekranie Screen Excellence Reference AT. O ile do tej pory do tematyki tzw. kina domowego stosunek najogólniej miałem ambiwalentny, to muszę Państwu się przyznać, ze po wizycie w Katowicach również do multipleksów będę miał równie krytyczny. Nie dość, że jeszcze nie dane mi było doświadczyć w żadnej sali kinowej tak czystego, rozdzielczego i zrównoważonego tonalnie dźwięku, to jeszcze w porównaniu z dwu i trzysilnikowymi, ustawionymi w przez SoundClub w dwóch rzędach fotelami Moovia (regulowane zagłówki i wysuwane podnóżki) kinowe siedziska przypominają komfortem i ergonomią drewniane taborety.
Wróćmy jednak na ziemię i przenieśmy się piętro wyżej, gdzie oczy i uszy cieszył kolejny stereofoniczny system, w którym zamiast plikograja źródłem sygnału był dzielony zestaw Accustic Arts DRIVE II i TUBE DAC II współpracujący z również dzieloną (Przypadek? Nie sądzę) amplifikacją Air Tight ATM-2 + ATC-2 spiętą okablowaniem Jorma z kolumnami DeVore Fildelity Gibbon X. System ustawiono na stoliku Franc Audio Accessories i choć w jego towarzystwie spędziliśmy chyba najwięcej czasu, to biorąc pod uwagę, iż przez większą jego część prowadziliśmy bądź to ożywioną konwersację, bądź równie przyjemną konsumpcję jego walory soniczne w mą pamięć zapadły zdecydowanie słabiej aniżeli dwóch poprzednich konfiguracji. Dodając do tego prowadzone w trakcie sobotniego spotkania zmiany okablowania i drobne poprawki ustawienia samych kolumn można jedynie stwierdzić, że na bardziej krytyczny odsłuch jeszcze przyjdzie czas.
Na koniec pozwolę sobie na małe resume i bez zbytniej przesady twierdzę, iż tak jak, już nie pamiętam ile lat temu, SoundClub otwierając podwoje swojego warszawskiego salonu po prostu znokautował rodzimą konkurencje pod względem profesjonalnie zaadaptowanych dwóch pomieszczeń odsłuchowych i stricte high-endowego asortymentu, to zbliżające się wielkimi krokami otwarcie katowickiego atelier również w takich kategoriach rozpatrywane być powinno. Jeśli zatem rozglądają się Państwo za miejscem, gdzie w prawdziwie domowych warunkach chcielibyście zaznać audiofilskich uniesień i rozpocząć budowę, bądź jedynie nieco zupgrade’ować już posiadany system marzeń to wizyta w katowickiej kamienicy przy ul. Krzywej 12 (lok 7/9) wydaje się oczywistą koniecznością.
Marcin Olszewski
Opinia 2
Rozpoczynając obecną relację, mam dla Was kilka naprowadzających na clou programu pytań. Znacie będącego obiektem dzisiejszego spotkania dystrybutora? Wiem, znacie. A wiecie, że zajmuje się ekstremalnym High Endem? Spokojnie, przewiduję Waszą odpowiedź. Kojarzycie adres salonu? I tutaj Was mam, gdyż jeśli zeznacie, że tak, czyli na ul. Skrzetuskiego 42 w Warszawie, to od wczorajszej soboty (02.12.2017r.) będziecie w lekkim błędzie, gdyż nasz bohater rozszerzając swoją ofertę lokalizacyjną jako pierwszy azymut swojej ekspansji obrał stolicę węglowego zagłębia, czyli ni mniej nie więcej tylko leżące na południu polski Katowice. Ale to nie koniec dobrych informacji, gdyż nie pozostawiając adresu nowego salonu przypadkowości losu, swoje audio-wierzeje usytuował nieopodal (dosłownie trzy minuty pieszo) dworca głównego, na ul. Krzywej 12 lok 7/9 . Zaskoczeni? Ja nie, gdyż jeśli ktoś chce odnieść sukces, powinien zadbać o najdrobniejszy szczegół, jakim łatwość odwiedzenia salonu dla niezmotoryzowanych melomanów wydaje się być jednym z nadrzędnych, co w 100% zostało zrealizowane.
Analizując będącą dogłębną, może jeszcze nie do końca skończonych pod względem ostatniego szlifu wizualno-sprzętowego prezentowanych pomieszczeń relację fotograficzną przekonacie się, że na czym jak na czym, ale na ilości mogących pochwalić się różną kubaturą lokali odsłuchowych, co często jest piętą achillesową sporej ilości innych dystrybutorów, panowie z SoundClubu nie oszczędzali. Mamy do dyspozycji trzy studia dla systemów stereo i jedną, za to w pełni profesjonalnie zaadaptowaną salę kinową ze spełniającymi najbardziej wyszukane potrzeby kinomanów od strony ergonomii samego siedzenia fotelami. Ale to nie koniec atrakcji, gdyż ów przybytek świata filmu obsługuje znany z naszych innych opisów, osiemnasto-kanałowy, zgodny z Dolby Atmos system marki Trinnov. Efekt? Gdy przykładowo decydujemy się na obejrzenie filmu sience fiction z serii “Tranformers”, chyba nie będę zbytnio rozmijał się z prawdą, gdy napiszę, iż z tytułowymi robotami ręka w rękę idziemy na wojnę z czyhający na naszą planetę złem obcych galaktyk. Obcowanie z tego rodzaju produkcjami czujemy każdym członkiem naszego ciała, a chyba o to w tej zabawie chyba chodzi.
A jak wygląda świat muzyki? Cóż. W zależności od potrzeb samego zestawu audio dysponujemy małym pokojem dla kolumn wielkością zbliżonych do znanych wszystkim audio-maniakom Audio Note’om, lub przystosowanym dla smoków pokroju moich ISIS-ów wielkim salonem. Do koloru, do wyboru, czego dusza zapragnie. Coś o samym zastanym dźwięku? Niestety, czasu było zbyt mało, dlatego nic kategorycznego nie skreślę, ale w obfotografowanym pokoju z elektroniką ModWright’a i kolumnami Orangutan marki Devore Fidelity muzyka bez najmniejszych problemów ocierała się próbę zawładnięcia moją romantyczną duszą melomana-audiofila.
Kończąc tę niestety z racji jeszcze konfiguracyjnego etapu katowickiego salonu, bardzo emocjonalnie odebraną relację, mimo ogromu niezbędnej do wykonania pracy chciałbym pogratulować dystrybutorowi ważnego kroku w swojej działalności, jakim jest powołanie do życia kolejnej lokalizacji. Choć nie tylko jemu, gdyż takie postawienie sprawy oznacza, że dotychczas skazani na dalekie wyprawy katowiccy audiofile pełen pakiet oferty SoundClubu będą mieli pod przysłowiową ręką. A analizując mój flagowy zestaw można się zorientować, że wybierając się do tytułowego sprzedawcy komponentów audio jest w czym wybierać nie tylko pod względem mnogości oferty, ale również pod kątem jej wyrafinowania sonicznego. Wieńcząc naszą pogawędkę nie mogę napisać nic innego jak: “Katowiczanie, SoundClub wykonał pierwszy krok, teraz czas na ruch z Waszej strony”.
Jacek Pazio