Biorąc pod uwagę, że akurat tej zimy mamy za oknami całkiem znośną wiosnę nie zdziwiłbym się, gdyby za tydzień, góra dwa w sieci nie zaczęły pojawiać się anonse o wszelakiej maści piknikach a w przydomowych ogródkach rozstawiono pierwsze grille. Dodając do tego wszechobecne na drogach dwuślady i to poczynając od plastikowych turladełek a kończąc na wielko litrażowych, ociekających chromem smokach estetyka, w jakiej utrzymana jest EP-ka „Southern Soul” Rebeliantów wydaje się całkiem na czasie.
Ten powstały w 2012 r. i grający southern rocka zespół swoje inspiracje czerpie z dorobku takich legend, jak Lynyrd Skynyrd, The Allman Brothers Band, Blackfoot czy Outlaws. Prosty, grany od serca rock z domieszką country idealnie nadaje się nie tylko na długie trasy do samochodu, ale i mniej lub bardziej familijne imprezy plenerowe. Jak przyznaje ekipa Rebeliantów, ich „muzyka najlepiej wypada na dużych plenerowych koncertach, gdzie w pełni można docenić rasowe brzmienie przesterowanych gitar, potężnego basu i mocno grającego serca perkusji.” Dla tego też może lepiej uzbroić się w cierpliwość, załapać się na jakiś okraszony ich muzyką piknik i dopiero wtedy oceniać? Mi jednak przypadł obowiązek wyrażenia opinii jedynie na podstawie srebrnego krążka, co też niniejszym czynię.
Na pełnowymiarowy album przyjdzie nam pewnie jeszcze trochę poczekać, więc przynajmniej na razie warto rzucić uchem, jak wygląda przeprowadzona w 5 utworach autopromocja zespołu. Trudno od tego typu muzyki oczekiwać odkrywczości i nowatorskiego podejścia do tematu, w związku z czym bez problemu można odnaleźć np. w „Płomieniu” podobieństwo kilku elementów artystycznego wyrazu do „Gdybyś kochał hej” Brekautu z Mirą Kubasińską. Pozostałe utwory aż tak jednoznacznych skojarzeń nie nasuwają a całość z łatwością przyswaja się od przysłowiowego pierwszego odsłuchu. Niezaprzeczalnym atutem mini albumu są polskie teksty, motoryka i pulsujący rytm niepozwalający spokojnie usiedzieć w miejscu.
Od strony czysto wykonawczej, jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to do wokalu. Niestety Michał Borowiec, tak wychwalany na stronie zespołu, preferuje dość oszczędny, asekuracyjny styl, co moim zdaniem trochę hamuje potencjał drzemiący w warstwie instrumentalnej. Aż się prosi, żeby wokalista wydarł się na full a nie tylko na pół gwizdka i po prostu pociągnął dłużej, mocniej, wyżej. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że taki np. Johnny Gioeli pojawia się raz na X lat, ale może warto spróbować i dodać trochę szaleństwa do technicznej poprawności?
To jednak marudzenie zblazowanego audiofila, bo prawdę powiedziawszy siedząc w upalne popołudnie przy soczystym steku i litrowym kuflu bursztynowej ambrozji, mając taką muzykę w tle byłbym po prostu zachwycony.
Marcin Olszewski
Utwory:
1. Paranoja.
2. Ostatni Świat
3. Droga 88
4. Płomień
5. Imaginacje
Skład zespołu:
Michał „Mały” Borowiec – wokal
Darek ” Goryś” Gorczyński – gitara
Jarek „Chudy” Hermanowicz – gitara
Grzegorz „Pauza” Woźniak – perkusja
Bodzio „Boczek” Chojnowski – bas
Bogdan „Bobesz” Mróz – harmonika, wokal