1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Muzyka
  4. >
  5. „Space In Between” – Katarzyna Borek

„Space In Between” – Katarzyna Borek

Wykonawca:  Katarzyna Borek
Tytuł:  "Space In Between"
Gatunek:  Classical; Electronic
Dystrybucja:  Outside Music

Opinia 1

Tak się jakoś złożyło, że ostatnimi czasy mocno zaniedbaliśmy dział muzyczny. Przyczyn jest kilka, ale najważniejszą wydaje się być bardzo czasochłonne bywanie na wszelkiego rodzaju interesujących czytelników czy to eventach, czy też mających sporo wspólnego z naszym hobby wydarzeniach. Tymczasem nawet się nie obejrzeliśmy, gdy po około dwóch latach po raz kolejny odezwał się do nas menager znanej już z naszych łamów pianistki Katarzyny Borek. Co więcej, okazało się, że ów sygnał nie był li tylko pytaniem o skreślenie kilku strof na temat najnowszego dzieła artystki, tylko propozycją – uwaga, teraz będzie najważniejsze – otoczenia opieką medialną tego projektu. Oczywiście trochę zaskoczeni ofertą z wrodzoną skromnością przyjęliśmy na barki ten zaszczyt. Tak więc, kończąc akapit wprowadzający Was w tak ciekawy dla nas osobiście temat miło mi oznajmić, iż portal Soundrebels został ni mniej ni więcej, tylko mecenasem sztuki, firmując swym logo krążek, w którego powstanie zaangażował się sam Leszek Możdżer, a którego mówiący prawie wszystko o zawartości płyty tytuł brzmi „Space In Between”. Miło mi również oznajmić, iż wydaniem będącej bohaterem dzisiejszego spotkania kompilacji zajęła się oficyna BITTT Records, a procesem dystrybucyjnym zaopiekował się Outside Music.

Co takiego zaproponowała tym razem Pani Katarzyna? Nie wiem, czy słuchaliście jej poprzedniego projektu – tak, tak oprawioną w bardzo ważne dla wydźwięku przekazu elektroniczne pasaże fortepianową projekcję, z całą odpowiedzialnością można nazwać projektem, czy choćby przeczytaliście moją opinię o nim. Jednak bez względu na pozytywną lub negatywną odpowiedź, po przesłuchaniu tego pakietu utworów stwierdzam, iż co prawda obie pozycje płytowe dzielą dwa lata, lecz w sferze umiejętnego przyciągnięcia uwagi słuchacza i co ważniejsze wplątywania jego świadomości w wir niosących ze sobą nutkę melancholii opowieści artystka przeskoczyła co najmniej dekadę. To jest całkowicie inne spojrzenie na preparowanie brzmienia instrumentu przez wielu uważanego na królewski. Nadal główny temat kreuje fortepian, jednak sama muzyka jest zdecydowanie bardziej melancholijna, co swoim wyrafinowanym akompaniamentem fantastycznie podkreślają elektroniczne przerywniki. Gdy sięgnę pamięcią do debiutanckiej płyty KB, okazuje się, że gdy tamta zaskakiwała samym połączeniem tych dwóch pochodzących z całkowicie innych światów generatorów dźwięku, to w tym podejściu prowadzona przez znanego z modulowania brzmienia fortepianu Leszka Możdżera Pani Katarzyna wspięła się na wyżyny podobnych wytworów artystycznych. Nie zaznamy mówiąc brutalnie trochę rażących, bo zbyt ofensywnych (pierwsza płyta) w stosunku do głównego nurtu muzyki elektronicznych wsadów, tylko płynne, raczej podkreślające ciężar gatunkowy każdego z łączonych utworów “kosmiczne” puenty. To wydaje się być niewiarygodne, ale gdy podczas słuchania bezwiednie poddamy się zadumie nad kojącymi nasze uszy frazami, z tego swoistego letargu prawdopodobnie ockniemy się dopiero w momencie, gdy laser odtwarzacza CD mimowolnie powróci do stanu początkowego. Niemożliwe? Prozę spróbować, a przekonacie się, że gdy tylko pozwolicie osaczyć się dobiegającej z kolumn muzyce – w dobrym tego słowa znaczeniu, migrację w inny stan świadomości macie zapewnioną. Gdy pierwszy raz kładłem płytę na czytniku lasera, nie sądziłem, że zapisana na tym srebrnym krążku muzyka sprawi mi tyle przyjemności. Co więcej, emocje jakie wywołuje, jestem w stanie porównać do kontemplacji przy twórczości Claudio Monteverdiego, a szczególnie do wycyzelowanych realizatorsko i wykonawczo kompilacji Johna Pottera, czy Jordi Savalla. Dlaczego? Podczas słuchania materiału opracowanego przez wspomnianych artystów, każda nuta wydana czy to przez instrument z epoki, czy płuca wokalistów jest dla mnie prawdziwą ucztą dla ducha i powiem Wam, że podobny stan emocjonalny wzbudza we mnie produkcja Katarzyny Borek. Szczerze? Nie wieżę, że to napisałem, ale tak naprawdę jest. Jeśli macie podobne do moich typy muzyczne, dajcie zaczarować się recenzowanej dzisiaj płycie, a może okazać się, że odbieramy ją w podobny sposób. Naprawdę nic nie stracicie.
Gdy udało mi się powstrzymać ten słowotok superlatyw na temat wsadu merytorycznego płyty, przyszedł czas na kilka zdań o jakości realizacji. Po pierwsze, jak wspomniałem w poprzednim akapicie, wszystkie łączące lub nadające wydźwięk projektu nagrywanej muzyce sample nie wychodzą przed szereg, wplatając się w dystyngowany ton całej kompozycji. Idąc dalej tropem odbioru naturalności nagrania, muszę powiedzieć, że wszelkie pogłosy, echa i preparacje instrumentu klawiszowego przeróżnymi przedmiotami są bardzo spójne dźwiękowo, przez cały czas wynikając z odgłosu samych strun i unikając tym sposobem wrażenia życia obok głównego przekazu. Kolejny ważny temat, to oddech i dźwięczność generowanych czasem bardzo wyrazistym przyłożeniem palca, a czasem tylko delikatnym muskaniem opuszkiem klawiszy dźwięków. Dlaczego o tym wspominam? Jestem bardzo uczulony na takie postawienie sprawy i wszelkie objawy tak zwanej „woalki” natychmiast mnie irytują, a czego w tym przypadku wyśmienicie uniknięto. Z punktu widzenia audiofila powiedziałbym, że realizator stanął na wysokości zadania.

I tym optymistycznym akcentem zakończę ten trochę, jak na mnie zaskakująco pochwalny tekst. Jednak jeśli choć trochę mnie znacie lub raz na jakiś czas czytacie moje teksty, zapewne wiecie, że jeśli coś mmi doskwiera, nie silę się na naciągane peany. Przypadek płyty Katarzyny Borek w moim mniemaniu wyrwał się z zalewu przeciętności, dlatego pod wszystkim co wyartykułowałem, z pełną świadomością jestem w stanie się podpisać. Puentując dzisiejsze spotkanie i delikatnie podgrzewając atmosferę dodam, iż gdy po pierwszym projekcie Pani Kasi byłem ciekawy, jak wypadnie kolejny, to po „Space In Between” na trzeci czekam z niecierpliwością.

Jacek Pazio

Opinia 2

9 maja w limitowanej edycji 450 sztuk nakładem oficyny Leszka Możdżera ­ BITTT Records ukazała się najnowsza płyta pianistki Katarzyny Borek „Space In Between”, wśród której patronów medialnych, dziwnym zrządzeniem losu, znalazła się również nasza redakcja. W związku zaistniałymi okolicznościami zachodziły, z pewnością nie do końca bezpodstawne, obawy popadania w samozachwyt, jakbyśmy to co najmniej my grali i oczywisty brak obiektywizmu. Dlatego też uznaliśmy z Jackiem, że zamiast od razu po otrzymaniu srebrnych krążków rzucać się do pisania i spontanicznego przelewania gorących mysi na papier damy tytułowemu albumowi w naszych uszach i głowach „się uleżeć”. Dodatkowym czynnikiem opóźniającym publikację naszych przemyśleń okazał się również obfitujący w mniej, bądź bardziej planowane wojaże okres i suma summarum dopiero teraz, już ze spokojnymi głowami i poukładanymi myślami zabraliśmy się do kilku refleksji dotyczących najnowszej twórczości naszej młodej pianistki.

Wbrew pozorom obecna recenzja wydawnictwa Katarzyny Borek nie jest naszym pierwszym spotkaniem z jej dorobkiem, gdyż prawie dwa lata temu Jacek miał przyjemność podzielić się z Państwem swoimi uwagami dotyczącymi jej poprzedniego projektu – Katarzyna Borek & Vojto Monteur Classica & Electronica „Tempus Fantasy”. Wtedy było jednak zdecydowanie więcej elektroniki i zdecydowanie mniej fortepianu w fortepianie, jednak Pan Redaktor był wysoce usatysfakcjonowany.


Na pierwszy rzut ucha, przynajmniej od strony muzycznej można mówić o oczywistych skojarzeniach z dorobkiem wydawcy – Leszka Możdżera, jednak im lepiej poznajemy „Space In Between”, tym wyraźniej wyłapujemy ewidentne różnice, które wcale nie mają charakteru czysto kosmetycznego. Fortepian, jako instrument prowadzący jest tutaj podany zdecydowanie ciemniej, bardziej karmelowo. Mniej jest też „kombinowania” z samym preparowaniem dźwięku instrumentu. W zamian za to dla podkreślenia pewnej alienacji „podmiotu lirycznego” i nieco ambientowego charakteru albumu pomiędzy partie instrumentalne wplecione zostały, udostępnione publicznie przez NASA, nagrania z sond kosmicznych Voyager. Jak mówi sama Artystka „Przez muzykę odkrywam kosmos a kosmos odkrywa przede mną muzykę” i coś w tym jest , gdyż pomimo nieśpiesznych temp i chwil kosmicznego wyciszenia trudno mówić o nawet śladowej monotonii, czy jednostajności. Trudno się temu dziwić, gdyż tak naprawdę mamy do czynienia ze swoistym „The best of”, bowiem na warsztat trafiły dzieła ulubionych kompozytorów pianistki. Wśród nich znaleźli się Arvo Pärt, John Cage, Ludovico Einaudi, Craig Armstrong, John Adams, Takashi Yoshimatsu, Joaquín Rodrigo i Manuel de Falla, a więc sama śmietanka. Borek nie chodziło jednak li tylko o mechaniczne i wierne oryginałom odegranie ulubionych „kawałków”, lecz o coś zdecydowanie bardziej ambitnego. W końcu, jakby na to nie patrzeć studia w Akademii Muzycznej im. F. Nowowiejskiego w Bydgoszczy, Hochschule fur Musik, Theater und Medien w Hannoverze oraz Royal Conservatory of Music w Brukseli do czegoś zobowiązują. Dlatego też każdy z utworów został poddany swoistej wiwisekcji, rozłożony na czynniki pierwsze, pozbawiony czasem nieraz iście bizantyjskich ozdobników i na nowo złożony. Pozostawiony został jedynie ich szkielet, skondensowana niczym w kuchni molekularnej esencja podana w nowej minimalistyczno – ambientowej formie. To właśnie na tym albumie można na własne uszy przekonać się, co oznacza przewijająca się w naszych audio opowieściach „gra ciszą”, ciszą w której nasza podświadomość ma okazję dograć i dośpiewać płynące z głębi naszego serca frazy.
Od razu jednak zaznaczę, że nie jest to pozycja ani specjalnie łatwa ani tym bardziej nadająca się do słuchania „przy okazji”. Do „Space In Between” trzeba usiąść ze spokojną głową i nastawieniem na to, że gotowi jesteśmy poświęcić jej godzinę. Godzinę pełnego relaksu, ale takiego pozytywnego, czynnego, pobudzającego nasze szare komórki.

Od strony realizacyjnej śmiało mogę stwierdzić, że jest dobrze, bądź wręcz bardzo dobrze. Fortepian jest precyzyjnie „zdjęty” i posiada właściwą sobie potęgę i wolumen. W jego brzmieniu nie brakuje ani dołu, ani góry, choć wyraźnie słychać zabiegi realizatorskie mające na celu nadanie mu ciemniejszej, bardziej mrocznej tonacji.

Osobiście, a więc wybitnie subiektywnie najwięcej pozytywów i trącających głęboko ukryte struny mej muzycznej wrażliwości odkryłem w dwóch kompozycjach – w urzekających rearanżacjach na rhodes i fortepian “Ascota” (Ludovico Einaudi) i “En Aranjuez con tu amor” (Joaquin Rodrigo). Nie wiem, czy to klasyczny syndrom inżyniera Mamonia, czy też inna przypadłość, ale właśnie to mi po prostu w duszy gra. Jak będzie u Państwa nie mam bladego pojęcia, ale gorąco zachęcam do odsłuchu.

Marcin Olszewski

Tracklista:
01 – Uranus For Craig Armstrong (The Weather Storm) 5:37
02 – Earth For Manuel De Falla (Asturiana) 3:53
03 – Saturn For Craig Armstrong (Fugue) 4:22
04 – Jupiter For Arvo Part (Fur Alina) 5:27
05 – The Moon For John Adams (China Gates) 6:04
06 – Rings Of Uranus For Ludovico Einaudi (Ascolta) 7:35
07 – Piano Folio To A Disappeared Pleiade (Takashi Yoshimatsu) 3:33
08 – Rings Of Saturn For Joaquin Rodrigo (en Aranjuez con tu amor) 6:05
09 – Globular Romance From Pleiades Dances 1:53
10 – Neptune For John Cage (In a Landscape) 12:47
11 – Katarzyna Borek & Vojto Monteur: Planet X 4:30

Pobierz jako PDF