1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Reportaże
  6. >
  7. Kronos Sparta w RCMie

Kronos Sparta w RCMie

Opinia 1

Ledwo zdążyliśmy złapać oddech po High Endzie i hifideluxe, uporać się z większą, bo większą, ale jednak dopiero częścią relacji i znów trzeba było ruszyć w drogę. No dobrze nie będę zgrywał cierpiętnika, bo po pierwsze nikt nam nie kazał i do niczego nie zmuszał, lecz skoro nadarzyła się okazja, to jednogłośnie uznaliśmy, iż należy ją maksymalnie wykorzystać. Owa okazja miała ponadto dwojaką naturę, gdyż  była zarówno okazją czysto sprzętową, jak i niezaprzeczalnie interpersonalnie towarzyską. Zagmatwałem? No to wytłumaczę. Nie wiem czy Państwo wiedzą, a jak nie wiedzą, to za chwilkę uzyskają stosowne informacje, ale mniej więcej podczas właśnie zakończonego monachijskiego High Endu zaszła drobna, znaczy się dobra …, wróć … nader istotna zmiana w dystrybucji kanadyjskiego Kronosa w Polsce. Spokojnie możemy uznać, że dość charakterystyczne i unikalne pod względem rozwiązań technicznych gramofony od maja b.r. na terenie Polski dystrybuuje katowicki RCM. Logicznym zatem wydawało się, że Roger Adamek powinien czym prędzej, jak to się ładnie mówi w handlowym żargonie „się zatowarować”, co oczywiście uczynił.
Jednak,  choć o fakcie pojawienia się pierwszych egzemplarzy Kronosów wiedzieliśmy już wcześniej uznaliśmy, że damy czas im pograć i jak tylko wyjdziemy na prostą z zaległościami publikacyjnymi to nienerwowo wypuścimy się na południe naszej pięknej ojczyzny. Traf jednak chciał, że tuż po ww. wystawie siedzibę RCMu odwiedził konstruktor i właściciel marki w jednej osobie – Louis Desjardins. Nie chcąc zatem stracić szansy porozmawiania i po prostu bliższego poznania człowieka stojącego za tym niezwykle intrygującym projektem uzyskaliśmy od naszych Niezwykle Wyrozumiałych Ładniejszych Połówek zezwolenie na kolejną audiofilską eskapadę.

Nie będę ukrywał, że idee i pomysły Louisa zaimplementowane w Kronosie nie były nam całkowicie obce, gdyż dwa lata temu, w ramach High Endu 2014, mieliśmy okazję przez blisko godzinę, co prawda w wystawowych warunkach, ale jeszcze przed oficjalnymi godzinami otwarcia, porozmawiać z Nim i posłuchać jego dzieła. Tym razem czasu mieliśmy zdecydowanie więcej a i warunki odsłuchowe były nieporównywalnie lepsze. Nie bez znaczenia był też fakt, iż po prostu znamy brzmienie zarówno katowickiego systemu (z drobną niewiadomą w postaci prototypowego phonostage’a), jak i charakterystykę brzmieniową samego pomieszczenia.
Skupmy się jednak na Luisie i jego marce. W kanadyjskim portfolio na chwilę obecną znajdują się dwa ramiona – Helena i Black Beauty, oraz trzy gramofony – Sparta 0.5, Sparta i Kronos Pro, przy czym najtańszy model można upgrade’ować do pełnej, dwutalerzowej wersji dokupując stosowny zestaw elementów. W Katowicach przygotowany został set oparty na Sparcie z Heleną i wkładką Shelter Accord, wspomnianej prototypowej wersji topowego phonostage’a RCMu, integrze Vitus Audio SIA-025, kolumnach Gauder Akustik Berlina RC 7 mk II i okablowaniu Furutecha z serii NanoFlux. Pół żartem pół serio można byłoby powyższy system, znając i widząc co aktualnie znajduje się w Katowicach na stanie, skwitować parafrazą opinii rosyjskiego nuworysza opuszczającego Luwr – „skromnie, ale ze smakiem”. W końcu zawsze można było postawić topowego Vitusa i Berliny 11-ki. Tym razem chodziło jednak o coś zupełnie innego. O całkowicie bezstresowe i prowadzone na wszechobecnym luzie spotkanie z niezwykle intrygującym produktem i przede wszystkim człowiekiem za nim stojącym.

Wielokrotnie w swoich tekstach podkreślaliśmy, i nadal to czynimy, że dopiero kontakt, poznanie ludzi stojących za daną marką, danym produktem daje pełny obraz sytuacji. Bez ludzi, pobudek nimi kierujących, idei w które wierzą większość rzeczy jest tylko rzeczami. Czymś zimnym, bezdusznym, całkowicie anonimowym a próba ich oceny przypomina nierówną i skazaną w większości przypadków walkę np. z interpretacją wiersza całkowicie anonimowego autora zgodnie z wytycznymi nadesłanymi przez Ministerstwo Oświaty. Tym razem było zdecydowanie tak, jak być powinno. Louisa i jego gramofony już niby znaliśmy, lecz niezaprzeczalnie w minioną sobotę poznaliśmy o niebo lepiej a i nieformalna atmosfera sprawiała, że nie było tematów tabu i jeśli tylko coś nas zaintrygowało, to po prostu pytaliśmy i już.

Patrząc na zajmując środkową pozycję w firmowym katalogu Spartę już na pierwszy rzut oka widać elementy, a raczej element wyróżniający ją na tle konkurencji. To dodatkowy, umieszczony pod plintą talerza roboczego talerz obracający się w kierunku przeciwnym do kierunku obrotu talerza głównego. Dodatkowo górna plinta a raczej cały układ roboczy z talerzem i ramieniem, dzięki elastycznemu zawieszeniu na grubych gumowych linach są świetnie odseparowane od dolnego modułu a poprzez napęd paskowy również od silnika. W efekcie brzmienie jest praktycznie całkowicie pozbawione pasożytniczych artefaktów wynikających z pracy urządzenia. Czym to się objawia? Niesamowitą ciszą i transparentnością Sparty. W telegraficznym skrócie można powiedzieć, że po prostu jest to gramofon, którego …  nie słychać. Czy zatem nie gra? Ależ gra i robi to w sposób unikalny i niesamowicie organiczny, jednak gra muzykę a nie ją, jak niestety przeważająca większość konkurencji interpretuje. Różnica pozornie niewielka dla laika, lecz dla akolitów High Endu co najmniej fundamentalna. Doskonale było to słychać po zatrzymaniu dolnego talerza, gdy fenomenalna do tej pory rozdzielczość natychmiast przetransformowała się do ogólnie przyjętego za standard poziomu kreśląc kontury źródeł pozornych zdecydowanie grubszą aniżeli wcześniej kreską i dość nonszalancko podchodząc do definicji motoryki dźwięku jako takiej. Po prostu usłyszeć znaczy uwierzyć.

Kilka chwil uwagi należy się również autorskiemu ramieniu Kronosa. Ta z pozoru konwencjonalna – karbonowa konstrukcja również znacząco odbiega od ogólnie przyjętych i rozpowszechnionych standardów. Już wzięcie jej do ręki sprawia, że zaczynamy patrzeć na nie z zupełnie innej perspektywy. Po pierwsze nie jest to ramię lekkie, wręcz przeciwnie – jest zaskakująco ciężkie, masywne. Główną tego przyczyną jest to, że jest ono … pełne. Tak, tak. To nie jest aluminiowa, bądź karbonowa rurka, lecz autorskiego pomysłu sandwich z karbonem stanowiącym jedynie ostatnią – wierzchnią warstwę. Do skuteczności takiego rozwiązania Louis przekonywał nas nakłaniając do podjęcia próby złamania go znaczy się ramienia, nie Louisa) w rękach. Początkowo się wahając, w końcu to nie jest najtańsze ramie, z jakim mieliśmy do czynienia, podjęliśmy stosowne działania i … jednogłośnie uznaliśmy, że jest to klasyczna „mission impossible”. Jest przy tym całkowicie „głuche” – pozbawione rezonansów, a więc zupełnie obojętne, lub jak kto woli transparentne przy odtwarzaniu zapisanych w rowkach płyt sygnałów.  
Dodatkowo samo mocowanie ramienia też dalekie jest od utartych standardów. To nader ciekawa wariacja na temat uni-pivota z kulką zatopioną w ramieniu i sferycznym łożem na jakim spoczywa. Dzięki takiemu rozwiązaniu demontaż / zmiana ramienia na drugie – uzbrojone w inną wkładkę ogranicza się praktycznie do odpięcia wychodzących z niego przewodów i dokonania podmiany. Po prostu prościej i szybciej się nie da.

O samym brzmieniu Sparty tym razem niespecjalnie będę się rozwodzić, gdyż akurat bardziej obszerne epistoły przewiduję popełnić podczas właściwej jej recenzji. Nie chcąc jednak trzymać Państwa w niepewności pragnę donieść, że jest to w pewnym sensie zupełnie nowa jakość i podejście do tematu. W większości przypadków spotykamy się bowiem z widoczną a raczej słyszalną natywną sygnaturą poszczególnych rozwiązań technicznych, jak i oczywistych preferencji konkretnych konstruktorów. W przypadku Kronosa możemy praktycznie całkowicie o tym zapomnieć i zredefiniować pojęcie transparentności. Tego gramofonu praktycznie nie słychać w torze a jeśli już to jego obecność jest tak znikoma, że oceniając finalne brzmienie łapiemy się na tym, że oceniamy mix, master, tłoczenie a przede wszystkim samą muzykę a nie gramofon. Powodem takiego stanu rzeczy jest ponadprzeciętna rozdzielczość idąca w parze z neutralną charakterystyką tonalną i pozbawioną jakichkolwiek oznak kompresji, czy limitowania dynamiką. Wbrew pozorom taki sposób prezentacji sprawiał, że nawet dalekie od wyrafinowania stare rockowe nagrania dostały przysłowiowe drugie życie. Brzmi intrygująco? Dla nas, mających szczęście tego doświadczyć zdecydowanie tak, a jak taki dźwięk sprawdza się na dłuższą metę pozwolimy sobie opisać innym razem.

Tuż obok Sparty skromne przycupnął TechDAS Air Force Three z industrialnym ramieniem Dynavectora uzbrojonym we wkładkę Miyajima Zero. Ze zrozumiałych względów tym razem jego odsłuch musiał poczekać. ;-)

Serdecznie dziękując Louisowi Desjardinsowi za spotkanie a ekipie RCMu za gościnę liczymy na to, że jeszcze przed wakacjami będziemy mogli we własnych systemach zakosztować kanadyjskich specjałów. A na koniec dwa pamiątkowe zdjęcia udostępnione przez dystrybutora.

Marcin Olszewski

Opinia 2

Jak wszyscy zapewne zdajemy sobie sprawę, coroczna monachijska wystawa audio oprócz zaprezentowania szerokiej rzeszy klienteli detalicznej oferty handlowej biorących w niej udział podmiotów ma jeszcze jedno zasadnicze zadanie, którym jest nawiązanie współpracy dystrybucyjnej pomiędzy nadającymi na jednej fali konstruktorami i salonami sprzedaży. I dużą dawką zadowolenia oświadczam, iż taki wspomniany w ostatniej sentencji poprzedniego zdania splot wydarzeń zaliczył katowicki RCM.

Idąc tropem przywołanego rodzimego dystrybutora i znając jego potencjał w dziedzinie analogu należałoby zadać sobie pytanie: „Co może być na tyle ważnego, by po upływie niespełna tygodnia od zakończenia MOC-a wystosować w naszym kierunku zaproszenie do swojego salonu?” Gramofonów, ramion i wkładek ma pełne półki. Kolumnami i współpracującą z nimi elektroniką również zastawiona jest większość z rozmachem wybudowanego lokalu. To co? Nie uwierzycie. Na szczęście dla analogowej braci do oferty dołącza kolejny drapak, tym razem z dalekiej Kanady. Nowy brand jest dzieckiem przybyłego do Polski na wieńczące współpracę rozmowy Louisa Desjardinsa. Skrywająca się pod nazwą Kronos oferta, proponuje trzy wersje napędów o różnym zaawansowaniu technicznym i dwa ciekawie łożyskowane na kuli ramiona. Ale punkt podparcia ramienia nie jest jedyną wzbudzającą spore zainteresowanie rzeczą, gdyż chyba najważniejszym tematem z punktu widzenia wygaszania rezonansów konstrukcji gramofonów jest zastosowanie w dwóch szczytowych na trzy widniejące w ofercie werkach obracającego się w przeciwnym do roboczego talerza kontr-talerza. Napęd zapewniają co prawda dwa silniki, ale jak twierdzi konstruktor i co po kilku dniach prób potwierdza właściciel RCM-u precyzja ich kontroli jest na tyle dokładna, że nie ma możliwości rozjechania się prędkości obrotu obydwu wirujących mas. Jaki jest efekt takiego rozwiązania? Szczerze? Jak dla mnie szaleństwo w domenie rysowania krawędzi dźwięków i prędkości ich narastania bez utraty gładkości zarezerwowanej dla analogu. Niemożliwe? Odwiedźcie Katowice i posłuchajcie sami, a przekonacie się, że mówię prawdę. Niestety z racji dość przypadkowego zestawienia – mimo poznania sygnatury każdego z występujących w generującym dźwięk secie urządzenia – nie będę rozpisywał się nadmiernie na temat jego ogólnej prezentacji. Niemniej jednak, gdy do preferowanej przez Rogera Adamka bezpośredniości grania zestawu audio dorzucicie czystość kreski i wspomnianą szybkość narastania dźwięku, nagle każe się, że dostajemy krystalicznie czysty, z prawie niezauważalną dawką zniekształceń, przekaz muzyczny, który mimo operowania w nie do końca mojej estetyce grania bardzo pozytywnie mnie zadziwił. To było na tyle spektakularne, że gdzieś w duchu zadałem sobie pytanie: „A może by tak …?” Resztę pozostawiam do Waszych przemyśleń, lub nausznych weryfikacji.

Puentując dzisiejsze wydarzenie chciałbym podziękować gościowi z zagranicy i gospodarzowi nie tyle za zaproszenie, co raczej pokazanie zdecydowanie czystszego dźwięku z poczciwego gramofonu, ale bez utraty jego magii. To do niedawna wydawało się niemożliwe, ale nie od dzisiaj wiadomo, że nigdy nie można mówić nigdy. Tak więc, naładowany bardzo optymistycznym doświadczeniem oświadczam oficjalnie, iż z niecierpliwością czekam na bliskie spotkanie z Kronosem w moim systemie. A jeśli taki sparing dojdzie do skutku, z przyjemnością zdam z niego relację.

Jacek Pazio

Pobierz jako PDF