1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Stealth Audio Dream V18T

Stealth Audio Dream V18T

Link do zapowiedzi: Stealth Audio Dream V18T

Opinia 1

Powiem szczerze, że właśnie dla takich sytuacji jak dzisiejsza param się takim a nie innym hobby. Niby w kręgu moich zainteresowań jest jeszcze parę sposobów na trwonienie ciężko zarobionych środków, ale to właśnie High-End potrafi sprawić, że pomimo niemalże pięciu krzyżyków na karku czuję się jak przedszkolak, który właśnie dostał pierwsze rolk…, a nie, wróć – w latach 70-ch o rolkach jeszcze mało kto u nas słyszał, więc wypadało się zadowolić przyczepianymi do butów wrotkami, i pognał na największą górkę na dzielni, by podjąć jedną z wielu nieświadomych prób samounicestwienia. Jak się jednak z pewnością Państwo domyślacie wcale nie chodzi o wrotki, bądź o jakikolwiek inny artefakt czasów słusznie minionych a o skok na głęboką i w dodatku zupełnie nieznaną wodę. No bo jak inaczej określić sytuację, gdy do recenzji otrzymujemy „coś”, czego zdjęć i nawet lakonicznej deskrypcji nie raczył był w miejscu temu dedykowanym zamieścić na swojej stronie sam producent, rodzimy dystrybutor buduje napięcie enigmatycznym „Opis wkrótce…” a dostępne zdjęcia znacząco różnią się od owego czegoś, co trafiło w nasze ręce. Czeski film? Raczej podróż w nieznane i brak jakichkolwiek obciążeń związanych z podświadomymi próbami połączenia kropek – dopasowania brzmienia do wsadu materiałowego ukrytego pod fikuśnym peszelkiem. No dobrze, dość przynudzania, skoro bowiem wspomniałem o wierzchnim wdzianku naszego dzisiejszego gościa, to nie pozostaje mi nic innego, jak tylko przedstawić Państwu sprawcę tego całego zamieszania, czyli przewody głośnikowe Stealth Audio Dream V18T, na recenzję których serdecznie zapraszamy.

Jak już zdążyłem nadmienić we wstępniaku o „pełnowymiarowym” marzeniu, czyli będącym oczywistym rozwinięciem recenzowanego w lutym „małego marzenia” – Dream Petite V16-T wiadomo tyle co … nic. Ot to, że jest, bo de facto go otrzymaliśmy i że wygląda jeśli nie jak przysłowiowe milion dolców, to przynajmniej w pełni adekwatnie do oczekiwanych za niego przy kasie ponad 80 kPLN. Mamy bowiem do czynienia z potężnym niczym lina cumownicza kabliszczem, którego widoczne spod zewnętrznej siatki przebiegi ukryto wewnątrz czarnych, złotych i burgundowych koszulek, całość uzbrojono w karbonowe splittery, zakonfekcjonowano zaskakująco mikrymi widełkami (do wyboru jest kilka rozmiarów oraz wtyki bananowe) i oczywiście wyposażono w obowiązkowe, ruchome pierścienie strojące. A co siedzi w środku i z czego wykonano poszczególne żyły licho wie. Znaczy się wie producent i … wszyscy ci, którzy postanowili pogrzebać nieco głębiej aniżeli tylko po powierzchni – bazując na głównych podstronach oferowanego przez amerykańską manufakturę asortymentu. Wystarczy bowiem zajrzeć pod kołderkę śnieżnobiałych Dream Royale’i, by odkryć iż właśnie tam umieszczono informacje jasno dające do zrozumienia, iż aktualna inkarnacja Dreamów o oznaczeniu V18 zawiera szereg udoskonaleń w stosunku do swoich poprzedników (V14 i V10). Zagłębiając się w technikalia warto również wspomnieć, iż tytułowy Dream może pochwalić się zastosowaniem firmowej technologii STEALTH VariCross, gdzie średnica rdzenia przewodzącego zmienia się na całej długości, podczas gdy zewnętrzna średnica płaszcza kabla pozostaje taka sama. Z czego w jakich ilościach i w jakiej geometrii całość wykonano nie wiadomo,więc niepotrzebnie nie przedłużając spokojnie możemy przejść do dania głównego, czyli brzmienia.

A te, choć raczej wypadałoby nadmienić, iż nie o samo brzmienie tytułowego okablowania chodzi a o jego wpływ na połączony nimi wzmacniacz i kolumny, czyli de facto mój dyżurny system z jednej strony jest oczywistym nawiązaniem do niżej urodzonego rodzeństwa a z drugiej idzie w firmowej szkole grania o krok, bądź nawet dwa dalej. Stealthy oferują bowiem oprócz znanej z SDP (Stealth Dream Petite) iście holograficznej przestrzenności również zjawiskową mięsistość i soczystość okraszone zaraźliwą motoryką oraz sięgającym piekielnych otchłani basiszczem, przez co wolumen i energia przekazu są zdecydowanie bardziej imponujące. Od razu jednak uprzedzę, iż nie jest to stereotypowo przesadzone „amerykańskie granie” objawiające się może w pierwszej chwili oszałamiającą, lecz na dłuższą metę męczącą gigantomanią. Zachowana jest również wzorowa spójność w domenie czasu, więc nie ma co się obawiać nienadążania najniższych składowych za resztą pasma, co potrafi dawać się we znaki przy niektórych „obfitych na dole” przewodach. Tutaj wszystko jest podane w punkt, a że przy okazji czaruje rozmachem i swobodą niezależnie od liczebności aparatu wykonawczego i złożoności reprodukowanego materiału, to przecież tylko lepiej, gdyż pokazuje, że jak się chce i potrafi, to jednak da się połączyć ogień z wodą. Powyższe walory docenią nie tylko miłośnicy klimatycznych i nostalgicznych klimatów w stylu „Uthuling Hyl” pochodzącego z … Ohio duetu Osi And The Jupiter, gdzie intrygujące partie liry smyczkowej oparte są na pulsującym, schowanym nieco w tle mięsistym basie, lecz również wyrafinowanej klasyki (gorąco polecam niezwykle melodyjny „Orchestral Works” Gabríela Ólafsa z Reykjavík Orkestra pod batutą Viktor Orri Árnason), czy rozbudowanych składów jazzowych („Nonett” formacji ØyvindLAND pod przewodnictwem Øyvinda Frøberga Mathisena. Tak po prawdzie w przypadku Stealth Audio Dream V18T niezwykle trudno mówić o jakichkolwiek upodobaniach, bądź też „reakcjach alergicznych” na reprodukowany materiał, gdyż ich sygnatura dotyczy wyłącznie domeny energetyczno – przestrzennej i to nie w aspekcie sztucznego podkręcania i rozdmuchiwania, lecz swoistego wyswabadzania. Nie ma też mowy o majstrowaniu przy barwie, bądź motoryce. Jeśli bowiem oprócz powyższych przykładów serwowałem im zarówno blues – southern rockowy „Pollen” Blacktop Mojo z charakterystycznym, chropawym wokalem Matta Jamesa, jak i bestialsko brutalny „From Hell I Rise”  Kerry’ego Kinga i za każdym razem otrzymywałem dokładnie to co trafiło na „taśmę matkę”, to jasnym było, że jeśli coś nie zagrało, to winę ponosiła sama realizacja. Na w pełni zasłużone komplementy zasługiwała tak sprężystość, jak i wspomniana mięsistość basu i to zarówno przy wyrafinowanych partiach kontrabasu, jak i opętańczym tłuczeniu podwójną stopą, co wcale nie jest takie oczywiste. Przecież fokusując się na fakturze i strukturze owego podzakresu zazwyczaj gdzieś po drodze gubimy kontur i ostrość krawędzi, tak samo jak przy akcentowaniu rozdzielczości i różnicowania na dalszy plan schodzi konsystencja tkanki owe kontury wypełniające. A tymczasem Dreamy zachowywały idealną wręcz równowagę pomiędzy owymi jakże różnymi punktami widzenia dając pełen obraz tak jeśli chodzi o definicję, jak i precyzję. Co jednak ciekawe zamiast epatować własnymi osiągami czyniły to niemalże przy okazji i mimochodem, bez najmniejszego wysiłku i prężenia muskułów, udowadniając tym samym własną genialność.

Może dziwnie to zabrzmi, lecz podczas ostatnich kilkunastu dni z tytułowymi Stealthami w systemie praktycznie zaprzestałem kombinowania i analizowania czy coś warto/można w tej materii, znaczy się okablowania kolumnowego, zmienić/poprawić. Ot, po czysto warsztatowo – recenzenckiej części pozostawiłem je wpięte w swoją dyżurną układankę i oddałem się błogim odsłuchom li tylko dla własnej przyjemności. Było po prostu tak, jak być powinno i prawdę powiedziawszy mając Dreamy na stanie bez większych wyrzutów sumienia mógłbym zakończyć na nich temat gonienia króliczka. Jeśli zatem szukacie Państwo sposobu na domknięcie mozolnie kompletowanej układanki w formie docelowego okablowania kolumnowego, to gorąco polecam odsłuch Stealth Audio Dream V18T i przekonanie się na własne uszy, co potrafią te amerykańskie druty i czy jest to ów cel do którego przez ostatnie lata dążyliście.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II
– DAC: Aries Cerat Heléne
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Gdy jakieś dwa lata temu pierwszy raz mieliśmy okazję spotkać się z konstrukcją spod tego znaku towarowego, ten zaoceaniczny producent zdawał się dopiero przecierać u nas szlaki. Czas mijał, my konsekwentnie zgłębialiśmy jego portfolio, aż nadszedł moment, w którym bez jakiegokolwiek naciągania faktów jestem w stanie wygłosić tezę, iż obecnie to bardzo mocny gracz pośród polskiej społeczności. Naturalnie powodem jest bogata oferta i ciekawe brzmieniowo konstrukcje, co wprost przekłada się na znakomitą rozpoznawalność marki przez szeroką rzeszę melomanów. O kim mowa? Naturalnie amerykańskim Stealth Audio, który w dzisiejszym spotkaniu za sprawą łódzkiego Audiofastu wystawił do zaopiniowania kabel głośnikowy z drugiej od góry linii Dream V18T.

Jak wiadomo, czasy są jakie są i każdy chroni swój wkład włożony w wyprodukowanie ciekawej konstrukcji. Dlatego nawet po przeczesaniu bezkresu internetu na temat budowy naszego bohatera wiem niewiele. Z tego co udało mi się wynotować, wynika, że to rozwinięcie modelu Dream Petite V16T. A jeśli tak, w kwestii przewodnika mamy do czynienia z połączeniem osobnych przebiegów typu solid core o różnej grubości z czystego srebra i miedzi w konfiguracji LITZ. Co ciekawe, w tym modelu mimo równiej średnicy przyjemnej dla oka od strony wzorniczej zewnętrznej otuliny kabla na całej długości, w jego trzewiach zastosowano zmienną średnicę drutów przewodzących. To oczywiście wyklucza produkcję maszynową i znacznie wydłuża czas powstawania każdego produktu, jednak z drugiej jest gwarancją tak zwanej solidnej ręcznej roboty. Dodatkowym efektem takiego działania jest poprawa charakterystyki rezonansowej przewodnika. Celem sonicznym tego zabiegu zaś według producenta jest poprawa wydajności średniego i niskiego basu, bez skutków ubocznych w czytelności środka pasma i górnych rejestrów. Ostatnią istotną informacją na temat tytułowej głośnikówki jest podobnie do reszty braci zastosowanie na rzeczonym kablu zewnętrznego pierścienia strojącego jego finalne brzmienie. To co prawda proces jedynie doszlifowujący i do tego pracochłonny, gdyż musimy znaleźć odpowiedni punkt na całym dostępnym przebiegu kabla, ale moim zdaniem jeśli są wyniki, gra zawsze warta świeczki. Tak prezentujący się przedstawiciel sygnału kolumnowego w drodze do klienta ląduje w okrągłych, estetycznych i opatrzonych certyfikatem legalności etui.

Jak wypadł tytułowy Amerykanin? Czy zabiegi mające na celu poprawę wyjątkowości ogólnie pojętego basu bez szkód dla reszty pasma zdały egzamin? Powiem szczerze, że esencjonalność i przy okazji zebranie się w sobie dolnego zakresu naprawdę robią wrażenie. A robią dlatego, że mimo zapisanego przez to w kodzie DNA solidnego pakietu energii przekazu, dzięki utrzymaniu nad nią kontroli nadal oferuje transparentny środek pasma i otwartą górę. To bardzo istotne, gdyż zazwyczaj zwiększanie aspektu wagi dźwięku kończy się większą lub mniejszą zadyszką w oddaniu swobody kreowania odpowiednio rozbudowanej wirtualnej sceny. Na szczęście tutaj wraz z ilością body idzie jego dyscyplina i rozdzielczość, dzięki czemu opisywana V18 brzmiąc w estetyce fajnego nasycenia unika szkodliwego spowolnienia muzyki i ograniczenia rozmachu wydarzeń muzycznych. Jest gęsto, ale przy tym z radością, co w sobie tylko znany sposób sprawdza się z praktycznie każdą twórczością. Na swój akcentujący nasycenie sposób, ale z niezbędną dla uzyskania bardzo dobrego dźwięku gracją. Nie lubię gdy w imię szybkości grania ociera się on o anoreksję, wolę gęściej, ale za to prawdziwiej w odniesieniu do kolorystyki zawieszonego w eterze instrumentu, co na szczęście u naszego bohatera było chlebem powszednim.
Aby to sprawdzić bez wahania wziąłem na tapet specjalistę od gitary, czyli znanego wszystkim Pata Metheny’ego w kompilacji „The Way Up”. Powodem oczywiście było sprawdzenie, czy wspominana przez cały czas dawka rozdzielczej energii nie wpłynie zbyt uspokajająco na jednak dźwięczną w swym żywocie i co ważne w tym przypadku, bardzo wirtuozersko obsługiwaną gitarę. Zbyt dosadne pokazanie jej esencji mogłoby uśrednić informację palca na strunie lub zbytnio zdusić wydobywające się z pudła rezonansowego rozwibrowanie dźwięku. O resztę muzyków i ich byt na swobodnie wykreowanej we wszystkich kierunkach scenie z racji kontroli wprowadzanej masy do przekazu ani przez moment się nie martwiłem, ale już gitara to delikatny instrument i jej zbytnia krągłość spowodowałaby granie tłustymi brzdąknięciami, a nie wysublimowanymi, wytrenowanymi przez całe życie przez Pat-a wirtuozerskimi improwizacjami. Efekt? Owszem, „wiosło” idąc za informacjami konstruktorów kabla nabrało esencjonalności i dzięki temu fajnej krągłości, jednak za sprawą utrzymania dobrej rozdzielczości reszty pasma nadal przekaz cechowała nieobliczalność procesu zabawy gitarzysty z instrumentem. Fajnym dodatkiem działania okablowania było minimalne przybliżenie sceny w kierunku słuchacza, co sprawiało wrażenie większej namacalności muzyków w pokoju. Jednym słowem ta od dawna niesłuchana płyta wypadła znakomicie.
Kolejny krążek również będzie gitarowy, jednak z całkowicie innego nurtu muzycznego. Tym razem padło na naszego rockmena Mariusza Dudę z formacją Riverside „Love, Fear And The Time Machine”. Cel podobny, tylko z większym naciskiem na próbę położenia testowo skonfigurowanego zestawu znacznie gęstszą muzyką. Nie jest to szaleńczy rock spod znaku Slayer-a, jednak na tyle mocny w uderzeniu i zbijający w jeden impuls wiele dźwięków, że bez problemu potrafi pokazać urządzeniom, jak daleko są w lesie ze sprostaniem mocnemu uderzeniu. Jak było w tym podejściu? Jankes z powodzeniem wyszedł z tarczą. Pan Duda nie smagał mnie muzyką, tylko pokazał, ile w rocku jest piękna. Naturalnie uruchamiającego nieco inne emocje aniżeli twórczość sakralna, jednak jeśli ktoś potrafi dotrzeć do sedna danej muzyki i ta i ta ma na celu zaspokoić nasze potrzeby tak duchowe, jak i jakościowe – ten ostatni przypadek dotyczy naszego podwórka. I z takim przesłaniem zagrała wspomniana kapela. Całość co prawda była podkręcona esencjonalnością jako pochodna wpięcia amerykańskiej myśli technicznej, ale nawet przez moment nie złapałem zestawu na problemie artykułowania najważniejszych w danym momencie akcentów sonicznych typu: wyrazistość instrumentu, czy szybkość zmian tempa gry. Czyli suma summarum podobnie do Pata Metheny’ego, również w tym przypadku odpowiednio dozowana muzykalność kabla finalnie przełożyła się na przyjemne spędzenie czasu z polskimi artystami.

Komu zaproponowałbym tytułowy set kabli głośnikowych? Otóż łatwiej będzie mi wskazać grupę potencjalnego ryzyka. Należą do niej wszyscy posiadacze zbyt mocno otyłych zestawów. Niestety w takich przypadkach może nie pomóc dobra rozdzielczość naszego bohatera. Jest na bardzo wysokim poziomie, co okablowaniu Stealth Audio Dream V18T pozwoli sprawdzić się w znakomitej większości systemów – choćby w moim, już gęstym w standardzie zagrał z sukcesem, ale z nazbyt mocno osadzoną w masie, a przez to mającą problemy z timingiem może sobie nie poradzić. Ale zaznaczam, fraza „nie poradzić” w tym przypadku oznacza brak szans na korektę wcześniej popełnionych błędów konfiguracyjnych. Jeśli zatem nie utożsamiacie się z wyżej wspomnianą grupą, nie ma najmniejszych przeciwwskazań do potencjalnej próby ożenku V18-ki ze swoim środowiskiem sprzętowym. Spodoba się lub nie, to sprawa czysto indywidualna. Jedno jednak jest pewne, to naprawdę fajny kabel.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: Audiofast
Producent: Stealth Audio
Cena: 83 210 PLN / 2 x 2m; 17 650 PLN / dodatkowe 0,5m

Pobierz jako PDF