1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Muzyka
  4. >
  5. Toujours

Toujours

Wykonawca:  Sabina
Tytuł:  Toujours
Gatunek:  Rock
Dystrybucja:  Naimlabel.pl

Opinia 1

Rozpoczynając współpracę z naimlebel.pl, czyli polskim dystrybutorem muzycznego ramienia Naim Audio od razu określiliśmy, co możemy wziąć na warsztat, a od czego będziemy trzymali się z daleka. Do pierwszej puli zakwalifikowaliśmy praktycznie wszystko poczynając od surowych średniowiecznych form wokalnych a na hardrockowych i electro jazzowych improwizacjach skończywszy. Do drugiej grupy zakwalifikowaliśmy wszelakiej maści samplery, czyli wydawnictwa z natury wyczynowo podkręcone pod względem realizatorskim, lecz z reguły muzycznie równie miałkie, co oratoria naszych pożal się boże wyrobów politykopodobnych. Mając już jasno określone warunki z niecierpliwością czekaliśmy na pierwszą dostawę srebrnych (przynajmniej na razie) krążków i się doczekaliśmy. Jakież było nasze zdziwienie, gdy listonosz zamiast spodziewanego niewielkiego pudełka przyniósł zwykłą kopertę bąbelkową kryjącą cztery albumy umieszczone w cienkich „ekologicznych” tekturowych opakowaniach. Po krótkiej naradzie dotyczącej otrzymanego materiału postanowiliśmy z Jackiem na początek pochylić się nad czymś łatwiejszym i uznaliśmy, że zgodnie z zasadą „ladies first” na pierwszy ogień pójdzie najnowsze wydawnictwo nowojorskiej wokalistki Sabiny Sciubby, występującej tym razem jako Sabina, zatytułowany „Toujours”.

Myliłby się ten, kto uznałby Sabinę za nowe zjawisko na światowej scenie muzycznej, gdyż ta urocza kobieta ma na swoim koncie oprócz dwóch albumów o charakterze stricte jazzowym („You Don’t Know What Love Is” z Chrisem Anderson’em oraz „Meet Me in London” z Antonio Forcione) również intensywną współpracę z dość awangardową formacją Brazilian Girls eksplorującą takie gatunki jak downtempo, downbeat, electro-punk czy lounge, która zaowocowała kolejnymi trzema pełnowymiarowymi krążkami i trzema EP-kami/singlami. Najwidoczniej jednak przyszła pora na zapracowanie na własne konto.
„Toujours” jest albumem dziwnym. Poczynając od okładki nawiązującej m.in. do legendy o Lady Godivie, choć zastąpienie rasowego wierzchowca pospolitym osiołkiem i krzew gorejący w tle delikatnie wkraczja w strefę wpływów długowłosego jegomościa chadzającego po wodzie. Abstrahując od kontrowersji natury wzorniczej zawartość muzyczna już takich emocji nie budzi. Ciężar gatunkowy został wypośrodkowany pomiędzy dokonaniami Laurie Anderson, Jane Birkin i Carli Bruni z delikatnymi wpływami Jefferson Airplane. Leniwe tempa, niski głos wokalistki i generalnie mówiąc chillout’owe popowo – softrockowe klimaty sprzyjają odprężeniu po całodziennej gonitwie. Jedyne, do czego mógłbym mieć małe „ale” to dziwna maniera epatowania posiadanymi umiejętnościami lingwistycznymi. Co prawda Sciubba na „Toujours” ogranicza się „tylko” do mieszanki francusko – niemiecko – angielskiej, lecz już to wystarczy, by wybić słuchacza z rytmu charakterystycznego dla każdego z ww, języków, a i tak wypada się cieszyć, że artystka nie uznała za stosowne użyć włoskiego, hiszpańskiego i portugalskiego, które to podobno również opanowała w stopniu biegłym. Całe szczęście w ujęciu całościowym album brzmi całkiem spójnie, choć nawet po kilku odsłuchach z trudnością byłem w stanie odróżniać poszczególne utwory. Ot bardzo przyjemny sposób spędzania wolnego czasu, lecz niezbyt angażujący pod względem emocjonalnym

Za to od strony realizatorskiej złego słowa o „Toujours” powiedzieć nie można. Ba, z czystym sumieniem pochwalę i zaliczę do wydawnictw, pod tym względem wzorcowych. Kremowa, jedwabista barwa idzie w parze z selektywnością i czytelnością poszczególnych, nawet tych najdalszych planów. Nie słychać przy tym sztucznego wyciągania na pierwszy plan drugorzędnych detali, samplerowej hiperdetaliczności i irytującego nadmuchania dźwięku. Instrumenty mają zgodne z rzeczywistością rozmiary a ilość otaczającego je powietrza pozwala na swobodną artykulację każdego z zaproszonych muzyków.

Marcin Olszewski

Opinia 2

Swobodnie posługująca się wieloma językami Sabina Sciubba, to urodzona w Rzymie, a wychowana we Francji i Niemczech córka włosko (ojciec) – niemieckiego (matka) małżeństwa artystka. Dzięki znanemu, bywającemu w naszym kraju gitarzyście – Antonio Forcione (mam jego prawie wszystkie wydane na winylu płyty), jej umiejętności w 1997 roku odkryła znana oficyna Naim Label. Krążek „Spotkajmy się w Londynie” był spektakularnym otwarciem wrót na wielki świat, jakiego życzyłby sobie niejeden młody adept sztuki wokalnej. Sabina wspaniale wykorzystała to zdarzenie, którego owocem jest najnowszy, solowy projekt zatytułowany „TOUJOURS”.

Kilkukrotnie przesłuchawszy ten materiał, szukałem kierunku w jakim Sabina podążyła po przygodzie z gitarzystą jazzowym (A. Forcione) i jedyne co przychodzi mi do głowy, to lekkie sfokusowanie w stronę muzyki popularniej. Może nie papki zwanej „popem”, gdyż na płycie znajdziemy kilka ballad, które dobrze dobranym instrumentarium akompaniującym bronią wsad muzyczny, ale widzę wiele elementów aranżacyjnych dla szerszego grona słuchaczy. Proszę nie traktować mojej opinii jako negacji jej poczynań, gdyż całkowicie to rozumiejąc wiem, iż „zaszufladkowanie” tylko do jednego – niestety dość niszowego stylu muzycznego jakim jest jazz, jest ryzykowną w obecnych czasach decyzją, która mogłaby ograniczać rozwój artystyczny mającej wiele do przekazania słuchaczom artystki. Swój kunszt we wspomnianym jazzie już pokazała, a solową płytę wykorzystała, by naświetlić, co ma do powiedzenia jako dojrzała samo-decydująca o swoich poczynaniach wokalistka i aranżerka. Muszę szczerze przyznać, że pierwszy kontakt z tym materiałem specjalnie nie porwał mnie za serce, ale kolejne odsłony potwierdzając umiejętności śpiewania – w kilku językach, dawały odczucie, że Sabina broni się zawartością muzyczną, pozwalając przyjemnie spędzić z nią czas nawet takiemu dość monotonnemu melomanowi (słuchającemu w większości jazzu we wszelkich odmianach łącznie z free) jak ja. Spory udział w postrzeganiu tytułowej płyty ma wytwórnia, w której dokonano nagrania i masteringu – Naim Label, od początku istnienia przykładająca dużą uwagę do jakości zapisu i odczytu.

Na koniec skreślę kilka słów o wspomnianej realizacji. Gdy w moje ręce trafił pakiet płyt z tej oficyny, zdziwiłem się okładkami w formie kartonowych kopert, bez jakichkolwiek książeczek informacyjnych. Niestety bogate wydania już od jakiegoś czasu zaczynają wymierać, ale że tą drogą podążają producenci postrzegani jako „audiofilscy” trochę szkoda. Na szczęście praca realizatorów dźwięku nadal jest na wysokim poziomie, co pozwala nacieszyć uszy, a mając dość wysublimowany system odsłuchowy (pokazujący wszelkie potknięcia), jest ważnym elementem procesu percepcji muzyki karmiącej zmysł słuchu. W tym aspekcie większych zmian nie widzę, no może w samej gładkości dźwięku – obecnie sprawia wrażenie trochę „podrasowanego” w porównaniu z pierwszą płytą Sabiny z Forcione, ale jest to w granicach rozsądku. Dlatego ze spokojnym sumieniem mogę polecić ten krążek wszystkim, którzy znają wspomnianą wokalistkę z wcześniejszych odsłon, a także tym, którzy chcieliby ją dopiero poznać. Niekwestionowane umiejętności wokalne wespół z wyśmienicie zaaranżowanymi naturalnymi instrumentami w przyjaznym dla sporej grupy słuchaczy materiale muzycznym, pozwolą znaleźć ukojenie po całodziennym trudzie życia codziennego.

Jacek Pazio

Pobierz jako PDF