1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Horns by Auto-Tech Universum 3-way

Horns by Auto-Tech Universum 3-way

Gdyby ktoś znienacka zadał mi pytanie typu: „Jakiego rodzaju kolumn ze względu na specyfikę generowania dźwięku się obawiasz?”, bez najmniejszego zawahania odpowiedziałbym, że kolumn tubowych. I powiem szczerze, tak było jeszcze do niedawna. Jednak zwracając honor podobnym produktom przyznaję, iż po kilku pozytywnych spotkaniach na szczycie, obecne obawy generowane są nie samym występowaniem megafonów dających specyficzny dźwięk, tylko złym doborem lub aplikacją użytych przetworników. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że takie przyznanie się do sposobu postrzegania danej konstrukcji stawia mnie w nieco trudnej, mogącej sugerować stronniczość sytuacji, ale oświadczam, w obecnej chwili moje obawy są i tak bardzo mocno zweryfikowane, gdyż jeszcze kilka lat temu tuby całkowicie wykluczałem z obszaru moich zainteresowań. Na szczęście wszyscy wiemy, iż tylko krowa nie zmienia zdania i po kilku owocnych w zaskakująco dobre odczucia próbach diabeł okazał się nie taki straszny, jak go malują. Oczywiście moje fobie nie zostały całkowicie wyeliminowane, gdyż nadal mam lekkie lęki, ale w poszukiwaniu dźwięku mogącego spełnić moje oczekiwania bardzo chętnie próbuję wszelkich ciekawych propozycji, co udowadnia dzisiejszy test. I tą optymistyczną wiadomością mam nadzieję udobruchać wszelkich miłośników takich zestawów głośnikowych, gdyż powyższe wyznanie mimo podnoszenia ciśnienia w krwi, w rozliczającej cały test konsekwencji może być bardzo przydatnym bodźcem do osobistego zapoznania się z dzisiaj prezentowaną konstrukcją. A o czym będziemy rozprawiać?  Według mnie o bardzo ciekawych konstrukcjach, czyli kolumnach tubowych rodzimej marki Auto-tech z Lublina, która zadbała o proces logistyczny zaproponowanych do recenzji, jak można przekonać się po fotografiach sporych gabarytowo i wagowo konstrukcji o nazwie Universum 3-Way.

Tak się złożyło, że w moje progi zawitała chyba najbardziej „wypasiona” wersja kolumn, gdyż tuba współpracująca z głośnikiem niskotonowym została ubrana w skórę. Co więcej, owa konstrukcja przed kilkoma tygodniami dumnie prezentowała się na monachijskiej wystawie, co dodatkowo podnosi doniosłości dwutygodniowego spotkania u mnie. A jak to wszystko wygląda? Powiem szczerze, że po doświadczeniach z topowym wyrobem niemieckiego Avantgarde’a (TRIO) wyrób Auto-Techa jest bardzo kompaktowy – może nie w wartościach szerokości, ale z pewnością głębokości. Kolumny w wektorze głębi są niewiele większe niż średnica schowanego w swoistym rogu obfitości basowca. Całość konstrukcji stoi na uzbrojonym w wysokie kolce trójnogu. Na jego zewnętrznych rubieżach osadzono wspomniane wygaszające ciśnienie akustyczne niskotonowców zwężające się ku górze będące wycinkiem łuku lejki. Ale to dopiero połowa konstrukcji, gdyż od strony wewnętrznej stelaża na pałąkach będących lustrzanym odbiciem wspomnianych ustrojów niskotonowych zlokalizowano resztę przetworników, czyli wspomagany sporej wielkości tubą średniotonowiec i zaaplikowany w małym lejku tweeter.  Co ważne, mocowanie głośnika wysokotonowego pozwala na regulację kąta pochylenia w pionie, umożliwiając dostrajanie osi emitowania dźwięku w zależności od odległości miejsca odsłuchowego od kolumn. Wszyscy mający do czynienia z takimi produktami wiedzą, że promieniują one bardzo kierunkowo i brak podobnych regulacji uniemożliwia idealne dopasowanie konstrukcji do zastanego pomieszczenia odsłuchowego. W tym przypadku zadbano o każdy najdrobniejszy szczegół. Gdy spojrzymy na terminale przyłączeniowe kolumn, widzimy podłączone do nich zamknięte w starannie wykończonych puszkach zwrotnice pasywne. Jednak jeśli klient jest otwarty na propozycje, konstruktor przewiduje – i sam tego używa – specjalnie zaprojektowane do tego celu (osobno dla basu i środka z górą) wzmocnienie aktywne. Niestety ja z racji chęci przyjrzenia się samym kolumnom byłem zdany na pasywkę. Na koniec opisu wizualizacyjnego chciałbym przywołać jeszcze bardzo ważny w aspekcie dźwięku fakt wykończenia tub średniotonowych specjalną masą tłumiącą, co w prosty sposób przełożyło się na brak podbarwień brzmienia przez materiał z jakiego wykonano lejki. Efekt braku takiego wykończenia odbierałem dotychczas w domenie podkolorowania dźwięku zastosowanym budulcem, czyli plastikiem, blachą i drewnem. Tutaj było tworzywo sztuczne, ale z racji aplikacji masy tłumiącej całkowicie bezdźwięczne. Puentując ten akapit przyznam, iż to bardzo dobry pomysł, tym bardziej, że może być wykonany nawet w połysku.

Gdy podczas próby rozruchowej popłynęły pierwsze dźwięki, natychmiast wiedziałem, że dostarczony do testu zestaw nieco różni się od recenzowanych na naszych łamach Avantgarde Trio. Chodzi mianowicie o zastosowanie znajdującej się na głównym stelażu pasywnej sekcji niskotonowej, która w u Niemców była oddzielnym, zaopatrzonym w baterię ustawień  modułem. Teoretycznie możliwość dopasowania dźwięku do pomieszczenia i upodobań jest plusem każdej konstrukcji, jednak taka oferta dla wiecznie poszukującego audiofila często jest najprawdziwszą zmorą. Ale zostawmy tamto spotkanie, gdyż dzisiejsze jawi się jako bardzo fajna kontrpropozycja. Czy obroni się w Waszych konfiguracjach? Nie wiem, ale dla zobrazowania co potrafi postaram się skreślić kilka przydatnych wskazówek. Jak zdążyłem napomknąć, zastosowanie pasywnej sekcji niskotonowej sprawia, że całość przekazu nabiera spójności. Bas bez najmniejszych problemów nadąża za resztą pasma, a to sprawia, że chłoniemy cały przekaz, a nie sztucznie posklejane widma akustyczne. Owszem, sam bas z 15 calowego głośnika mógłby być nieco solidniejszy, ale zrzucam to na karb sporej wysokości, a przez to oddalających przetworniki od podłogi wspierających konstrukcje kolców lub nie do końca preferowaną przez producenta zwrotnicę pasywną. O co chodzi? Konstruktor w swojej wizji napędzania modelu Universum stawia na Bi-amping. Niestety, albo stety układ elektryczny kolumn w secie zasilającym najniższe rejestry wymaga dodatkowej regulacji głośności, co ze znakomitym rezultatem łatwo osiągnąć – przynajmniej według zapewnień konstruktora. Jednak cały pomysł najczęściej rozbija się o brak akceptacji potencjalnego nabywcy do takiego podejścia do tematu. Efekt? Właśnie owa nieco ograniczająca możliwości soniczne kolumn pasywna zwrotka. No dobrze, ale jak w takiej konfiguracji wypada reszta pasma? Przecież to rasowa tuba, a ta z racji swojego przywiązania do podbarwiania dźwięku zastosowanymi megafonami czasem może zrobić w uszy „kuku”. Spokojnie, nic z tych rzeczy. Owszem, zakres średnich tonów zdradza swoje pochodzenie, ale dzięki powleczeniu lejka mocno chropowatą powłoką anty-rezonansową robi to tak kulturalnie, że nawet mnie bardzo uczulonego na obce dźwięki słuchacza ani razu nie zaatakował. Powiem więcej, mimo delikatnego przesunięcia środka ciężkości ku górze były nad wyraz gładkie. Dla zwieńczenia skrótowego opisu możliwości dźwiękowych naszych „tubek” wspomnę jeszcze o górnych rejestrach, które idąc tropem unikania nadinterpretacji świetnie współgrały z resztą pasma. Były dźwięczne – takie jak lubię, ale bez grama natarczywości. Kończąc tę część opisu dodam, że gdy mnie taki sposób kreowania spektaklu muzycznego bardzo odpowiadał, to sam konstruktor nieco zdziwiony gładkością i według niego nad wyraz stonowanym graniem systemu Reimyo delikatnie utyskiwał na zbyt oszczędny środek. Co to oznacza? Ano to, że na szczęście każdy ma inny punkt „G” w odbiorze dźwięku i dzięki temu te przecież z założenia stawiające na otwartość grania kolumny za sprawą współpracującej elektroniki mogą spodobać się nawet wielbicielowi delikatnego podkolorowania.

Część poświęconą opisowi poszczególnych występów przy muzyce rozpocznę od  bardzo wyrafinowanego wsadu płytowego, jakim był krążek Jordi Savalla zatytułowany „El Cant De La Sibil-la”. Było bardzo świeżo i z pełnym rozmachem, ale owa oszczędność basu i sam sznyt tuby powodował, iż brakowało mi nieco osadzenia niskich głosów w męskich chórach i ciężaru wokalnych popisów Monserrat Figueras. Nie było źle, ale słyszałem ten repertuar w lepszym odtworzeniu. Zostawiając jednak na boku przywołany aspekt pozostałej części prezentacji trzeba przyznać bardzo dobrą notę. A bardo dobrą dlatego, że mimo rysowania wirtualnej sceny przez sporej wielkości lejek średniotonowy przekaz osiągał fantastyczne proporcje w wektorach szerokości i głębi, co konkurencji nie zawsze udaje się osiągnąć. Kolejnym tytułem, jaki wylądował w napędzie cedeka, była twórczość Claudio Monteverdiego w aranżacji Johna Pottera. Tutaj trochę się zdziwiłem, gdyż wspomniana szeroka i co ważne głęboka scena muzyczna nagle zrobiła krok do przodu. Tylne plany nadal miały wystarczającą ilość miejsca, ale artysta wyraźnie stał bliżej mnie. To oczywiście dawało większy wgląd w mimikę jego twarzy, ale co ważne, nie atakował mnie przenikliwymi chociaż występującymi w materiale muzycznym sybilantami. Ale to nie koniec dobrych wieści, gdyż po dosłownie dwóch utworach akomodacja do takiego sznytu dobiegła końca, bez najmniejszych problemów mogłem usłyszeć, jak wyśmienicie produkt Auto-Techa oddaje realizm kubatury goszczącego muzyków kościoła. I gdy teoretycznie tę płytę można by w tym momencie odhaczyć, po raz kolejny muszę przywołać trochę skromny bas, który mimo swej wstrzemięźliwości tutaj miał dodatkowo tendencję do rysowania swojego bytu nieco grubszą niż mam na co dzień kreską. Nie za bardzo wiem, jak to interpretować. Chyba jednak pomysł z Bi-ampingiem jest lepszą opcją, a po tym co usłyszałem, zalecam co najmniej tego spróbować. Po plumkającej muzyce dawnej przyszedł czas na mocniejsze uderzenie. Ale nie od razu z grubej rury, tylko mainstreamowa elektronika Massive Attack. Mimo moich obaw, ten repertuar wydawał się być idealnym dla pokazania wartości sonicznej opisywanych kolumn, gdyż dawka basu w takiej muzyce całkowicie spełniała zapotrzebowanie przetworników, wokal bez najmniejszych problemów przebijał się przez wszelkiego rodzaju przestery, a same sztuczne zniekształcenia nadawały ton całej prezentacji. Werdykt? Trafione w punkt. I gdy nieubłaganie zbliżamy się do końca dzisiejszego spotkania, przywołam jeszcze grupę Percival Schuttenbach i jej krążek „Svantevit”. To był szok, gdyż po, jak się w konsekwencji okazało niepotrzebnych obawach przed muzyką elektroniczną, tego co zaznałem z folk-metalem nie przewidywałem nawet w najbardziej przyjaznych snach. Pierwsza rzecz o której muszę wspomnieć, to wokal. Czytelny, z pełną artykulacją tekstu, jak na wykrzyczany – niestety ten nurt muzyczny tak ma – po prostu perfekcja. Idąc dalej tropem efektów sonicznych całość przekazu określę jako bardzo pożądaną w tym gatunku muzycznym ścianę dźwięku. Owszem przydałoby się trochę dociążenia, ale stan w który wprowadzała mnie tak podana muzyka całkowicie oddalał jakiekolwiek analizowanie poszczególnych jego składowych. To był typowy przykład umiejętnego wprowadzenia słuchacza w trans. Puentując całość spotkania muszę powiedzieć, że pomimo lekkich potknięć w wycyzelowanej muzyce barokowej tymi dwoma przytoczonym mocniejszymi pozycjami płytowymi kolumny Universum 3-Way dostały swoje pięć minut chwały.

Bardzo się cieszę, że po wstępnych rozmowach na wystawie w Monachium  sprawa testu kolumn marki Auto-Tech nie umarła w zalążku. Miałem u siebie ich bezpośredniego konkurenta i interesowało mnie, jak na jego tle wypadnie rodzimy produkt. I wiecie co? Myślę, że bardzo dobrze. A czy jest dla wszystkich? Chyba jednak nie. I nie twierdzę tak z racji mojej wewnętrznej niczym nie uzasadnionej alergii na kolumny tubowe, tylko ze względu na swoisty sznyt grania. Jak okazało się podczas tego testu, są gatunki muzyczne, którym to nawet pomaga, ale są również takie, w których kolor dźwięku jest priorytetem. Niemniej jednak, bez względu na docelowe wybory zachęcam do posłuchania testowanej dzisiaj konstrukcji u siebie. Zawsze może się zdarzyć, że nieoczekiwanie w nich się zakochacie, a wtedy stwierdzicie, iż zmanierowany muzyką dawną nie do końca potrafiłem być obiektywny lub Wasze gusta najnormalniej w świcie się zmieniły i właśnie takiej prezentacji od lat oczekiwaliście. Kto wie?

Jacek Pazio

Producent: Horns by Auto-Tech
Cena: 25 000 €

Dane techniczne:
Konstrukcja: 3-drożna
Woofer/midwoofer: 1×15”
Przetwornik średniotonowy: 1×2” Beryllium
Przetwornik wysokotonowy: 1×1” Beryllium
Zwrotnica: 6dB & 12dB / oktawę
Pojemnośc czynna obudowy: 140 l
Skuteczność: 100 dB
Pasmo przenoszenia: 30-30000 Hz
Impedancja: 8 Ω
Wymiary: 1130x1630x725 [mm]
Waga: 100 kg

System wykorzystywany w teście:
– CD: Reimyo CDT – 777 + Reimyo DAP – 999 EX Limited
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy Reimyo: KAP – 777
Kolumny:  TRENNER & FRIEDL “ISIS”
Kable głośnikowe: Harmonix HS 101-EXQ (sekcja średnio-wysokotonowa), Harmonix HS 101-SLC (sekcja niskotonowa)
IC RCA: Hiriji „Milion”
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, X-DC SM Milion Maestro, Furutech NanoFlux – NCF
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix Beauty Tone Milion Maestro, Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints „ULTRA SS”, .Stillpoints ”ULTRA MINI”
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
wkładka: MIYAJIMA MADAKE
przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA

Pobierz jako PDF