Czy muzyka kontemplacyjna i relaksacyjna musi kojarzyć się z tym, co dobiega z głośników w poczekalniach u dentysty, czy też w hotelowych windach? Okazuje się, że nie. Jako przykład niech posłuży „We were so wrong” – najnowsze wydawnictwo formacji Besides. Potwierdza to sam zespół twierdząc, że jest to album, na którym utwory „układają się w jedną wielką podróż nostalgiczno – emocjonalną, pozwalają uwolnić wyobraźnie i odpłynąć „gdzieś poza codzienność”.” Jest w tym sporo prawdy, gdyż słuchanie wyrwanych z kontekstu, pozbawionych pozostałych kompozycji utworów daje jedynie namiastkę, ledwo przedsmak całości. Jeden warunek – Besides warto słuchać głośno, żadne tam plumkanie w tle przy codziennej krzątaninie, czy porannej prasówce. Oczywiście tak też da się słuchać, ale w ten sposób tracimy, niejako na własne życzenie, większą część warstwy emocjonalnej. Dźwięk staje się płaski, mało angażujący i generalnie rzecz ujmując bardzo nijaki. Za to po przekręceniu pokrętła głośności przed słuchaczem roztaczają się nostalgiczne i melancholijne muzyczne pejzaże podkreślone nie tylko iście progresywno-post rockową warstwą gitarowych riffów, ale i przepięknymi ilustracjami znajdującymi się na rozkładanej wkładce.
Zacznijmy jednak od początku. „We were so wrong” to pierwsze pełnowymiarowe wydawnictwo Besides i to w dodatku niemalże w całości nagrane na tzw. „setkę”. Takie oldschoolowe podejście do tematu bardzo mnie cieszy, gdyż pomimo na wskroś nowoczesnego repertuaru muzycy zdecydowali się czerpać z przeszłości, to co najlepsze – czyli autentyzm oparty na posiadanych umiejętnościach. Nie ma w ich muzyce żadnej sztuczności, wszechobecnego w kulturze masowej plastiku i składanych z gotowych sampli „tłustych bitów” dedykowanych bezmyślnej tłuszczy. Jest za to w każdym utworze skupienie, spokój i stopniowo narastające emocje wybuchające kakofoniczną eksplozją. Większość bardziej obeznanych z polskim post-rockiem słuchaczy z pewnością będzie poszukiwać analogii do posiadającego już ugruntowaną pozycję Tides From Nebula, jednak fani Riverside, czy nawet Dream Theater tez nie powinni przejść obok twórczości Besides obojętnie. Osobiście do powyższej listy, po kilkunastu odsłuchach dorzuciłbym jeszcze Moby’ego – a to z powodu jakiegoś podskórnego smutku, który całe szczęście jest przyczynkiem działań na wskroś kreatywnych. Brzmienie gitar praktycznie w każdej kompozycji przechodzi od eteryczno – rozmytych dźwiękowych plam do ostro zarysowanych, surowych progresywnych i szorstkich brył. W dodatku brak partii wokalnych (album jest wyłącznie instrumentalny) pozwala dokładnie śledzić zachodzące zmiany nastroju, ewolucję poszczególnych fraz.
Pomimo sporego podobieństwa poszczególnych utworów nie sposób zarzucić „We were so wrong” monotonii, czy jednostajności. Chodzi raczej o spójność, narzuconą przez samą ideę ilustracyjnego koncept-albumu homogeniczność.
Od strony realizatorskiej jest dobrze, jeśli nie bardzo dobrze. Tam gdzie trzeba jest eteryczno – impresjonistycznie, by za chwilę głębia ostrości i ogniskowanie źródeł pozornych na scenie wróciło do bardziej stabilnej postaci. Obecna szorstkość i chropowatość partii gitarowych nie wynika z błędów poczynionych w procesie realizacji, lecz jest świadomym i zamierzonym środkiem artystycznego wyrazu, co podkreśla łączącą Besides z rockowymi korzeniami więź. Ponadto, tak jak już zdążyłem wspomnieć we wstępie – przy cichym odsłuchu traci się naprawdę sporo rozdzielczości i obecnych w materiale niuansów, więc jeśli tylko jest taka możliwość „We were so wrong” warto posłuchać przynajmniej na średniej głośności.
Reasumując – bardzo udany debiut.
Marcin Olszewski
Skład:
Paweł Kazimierczak – gitara
Piotr Świąder Kruszyński – gitara
Artur Łebecki – gitara basowa
Bartek Urbańczyk – Perkusja
Justyna Gurbisz – wizualizacje
Współpraca koncertowa:
Jakub Forycki – merch
Antek Dadak – światło i dźwięk