W ramach obchodów jubileuszu 80-ych urodzin Jerzego Maksymiuka na rynek lada moment (09.12.2016) trafi płyta winylowa „MAKSYMIUK | Sinfonia Varsovia”. Z tejże okazji w Studiu U22 odbył się kameralny, przedpremierowy odsłuch ww. wydawnictwa, który swoją obecnością uświetnił zarówno sam Maestro z Małżonką Ewą Piasecką – Maksymiuk, jak i Janusz Marynowski – Dyrektor Orkiestry Sinfonia Varsovia, oraz przedstawiciel Warner Music Poland a nad całością panowała pani Beata Stylińska z Radiowej Dwójki. Choć wybrane przez Mistrza i Orkiestrę dzieła Sergiusza Prokofiewa, Claude’a Debussyego i Igora Strawińskiego same w sobie stanowią świadectwo geniuszu ich twórców, to sam Maestro raczył był nam w nad wyraz spontaniczny i ekspresyjny sposób wyjaśnić, oraz na konkretnych przykładach udokumentować, iż bardzo często ów geniusz nie zawsze brał pod uwagę zarówno fizyczne ograniczenia tzw. czynnika ludzkiego mającego dany repertuar wykonywać, co i wykorzystywanego przez ów czynnik, czyli muzyków instrumentów. Dlatego też zarówno sztuką, jak i niezwykle mozolną pracą, jest taka interpretacja zapisu nutowego, by zarówno orkiestra była w stanie temu podołać a i odbiorcy potrafili myśl przewodnią utworu wychwycić.
Zanim jednak przejdziemy do przebiegu samej rozmowy pozwolę sobie na krótką wzmiankę o „aparaturze”, jak co poniektórzy Goście określili skonfigurowany przez ekipę krakowsko-warszawskiego Nautilusa set. Nie muszę chyba nadmieniać, że od inauguracji wieczorów przy muzyce przez U22 przewinęły się najprzeróżniejsze systemy, lecz jeszcze tak spontanicznej a zarazem pełnej zachwytu reakcji (szczególnie przedstawicielek płci pięknej) jeszcze świadkami nie byliśmy. Cóż zatem tak urzekło przybyłych gości? Przede wszystkim przyozdobione burgundowymi tubowymi „kapeluszami” kolumny Avantgarde Acoustic Duo XD, choć i roztaczający bursztynową poświatę, zajmujący honorowe, z reguły zarezerwowane dla gramofonu, miejsce „diabelski” Ayon Spark Delta cieszył się sporym zainteresowaniem. W roli źródła użyto, swojego czasu przez nas recenzowanego, uzbrojonego w ramię SME M2 9” i japońską wkładkę MC Phasemation P-3G gramofonu Transrotor Dark Star Silver Shadow wspomaganego przedwzmacniaczem Phasemation EA-300.
Tuż pod nim, naczy się Transrotorem, bo phono okupowało najniższą kondygnację, skromnie przycupnął odtwarzacz CD/SACD Accuphase DP-720, którego do głosu dopuszczono już po oficjalnej części spotkania. Ponadto, wbrew stosowanym ostatnimi czasy nagminnie i jak można domniemywać bezrefleksyjnie praktykom wieczornych spotkań tym razem nie pozostawiono przypadkowi, bądź znajdującym się w firmowych kartonach „sznurówkom” okablowania dopracowując również i ten, nader istotny z audiofilskiego punktu widzenia szczegół. Zadbano bowiem nie tylko o przewody sygnałowe (królewskie Siltechy), lecz również i zasilające (topowe Acrolinki) z listwą zasilającą Power Base HighEnd włacznie. Efekt takiego podejścia do tematu był niby do przewidzenia a i tak większość zgromadzonych była ewidentnie zauroczona nie tylko wyglądem, lecz przede wszystkim brzmieniem ww. systemu. I rzeczywiście było co chwalić, bo właśnie z winyla, lampy i wspomaganych aktywnymi modułami basowymi tub Sinfonia Varsovia mogła zabrzmieć z pełną dynamiką, potęgą a przy tym barwnie i nad wyraz rozdzielczo.
I właśnie od postrzegania jakości docierających do naszych uszu dźwięków rozpocznę akapit o rozmowie z Maestro Maksymiukiem, który początkowo do tematu podchodził dość sceptycznie i z zastanawiającą rezerwą. Okazało się bowiem, że po pierwsze Maestro nie lubi słuchać własnych nagrań a jeśli już słucha muzyki to niezbyt przywiązuje wagę do samej jakości reprodukcji gdyż … i tak woli chłonąć ją z perspektywy partytury, gdyż właśnie tam ukryte jest jej prawdziwe piękno i złożoność. W dodatku „oberwało się” samej realizacji, gdyż wg. zainteresowanego całość wypadła o zgrozo … zbyt dobrze. Zbyt dobrze, bo nie brzmiała jak Sinfonia Varsovia pod batutą Maksymiuka a dream team złożony z Chicago Symphony Orchestra, Berliner Philharmoniker itp., dyrygowany przez samego … Pana Boga. Jednak im dłużej muzyka płynęła, tym bardziej Maestro coraz bardziej skłaniał się ku temu, że zmieniając nieco punkt widzenia i przesiadając się z roli kreatora spektaklu na miejsce odbiorcy to właśnie taka referencyjna jakość odbioru umożliwia, choć nie gwarantuje, bo to już zależy od słuchacza docenienie kunsztu nie tylko danego utworu, lecz również aparatu wykonawczego. Tym sposobem docieramy do aspektu realizacji, która na tytułowym krążku nie tylko nie przeszkadzała, lecz wyciągnęła wszystkie te smaczki, które podczas „normalnego” odsłuchu na żywo po postu umykają. Z resztą sam Maestro podawał konkretne przykłady, problemy i „sztuczki” jak im zaradzić. Przepięknie zobrazowane zostały przez Mistrza zmagania fagotu próbującego przebić się przez waltornie, czy wręcz syzyfową pracę jaką trzeba wykonać aby poszczególne sekcje orkiestry grające własne partie trafiały w punkt. Może czytając te słowa nie czują Państwo żadnych emocji, lecz widok gestykulującego z iście włoską ekspresyjnością Maetro Maksymiuka nadawał całości niezwykłego dramatyzmu i dynamiki. To nie była zimna, matematyczna kalkulacja, lecz zmaganie się z żywiołem, muzyczną materią i … oporem aparatu wykonawczego, bo żeby założony efekt osiągnąć, do konkretnych uczuć zapisanych w partyturze dotrzeć trzeba najpierw przekonać do własnej wizji samą orkiestrę.
Jak zwykle przy tej randze spotkania również i tym razem organizatorzy zapewnili nie tylko wysublimowane przystawki, lecz również ekskluzywne antydepresanty -„polepszacze percepcji”, czyli przekrój oferty Martella reprezentowanego w Polsce przez Wyborową Pernod Ricard.
Marcin Olszewski