Opinia 1
Choć jubileuszowy remaster „Abbey Road” 50th anniversary The Beatles światło dzienne ujrzał 27 września, to oficjalne trójkowe spotkanie celebrujące to niezwykle elektryzujące dla wszystkich miłośników Czwórki z Liverpoolu spotkanie odbyło się dopiero wczoraj.
Dzięki zaangażowaniu i czynnego udziału pana Piotra Metza zebrani w Muzycznym Studiu Polskiego Radia im. Agnieszki Osieckiej słuchacze mieli okazję wysłuchać 17 utworów zmiksowanych przez Gilesa Martina oraz inżyniera dźwięku Sama Okella z jedynego słusznego nośnika, czyli klasycznej – czarnej płyty winylowej. Oczywiście prezentowany materiał był stereofoniczny a wspominam o tym nie bez powodu, gdyż „Abbey Road” był pierwszym wydawnictwem The Beatles wydanym wyłącznie w stereo, a sam reedycja dostępna jest również w high res stereo, 5.1 surround oraz Dolby Atmos.
Zanim przejdę do detali natury muzycznej pozwolę sobie, w ramach niewinnej dygresji, na kilka słów o samej okładce z najsłynniejszym przejściem dla pieszych, czyli popularną zebrą. Otóż zarówno finalny – zdobiący oficjalną okładkę mającego swoja premierę 26 września 1969 kadr, jak i pozostałe ujęcia powstały dokładnie 8 sierpnia (czyli pod koniec trwającej od 22 lutego do 18 sierpnia sesji nagraniowej), podczas „spaceru” The Beatles z EMI Recording Studios w Londynie. Chwilowe zamknięcie ruchu przez obecnego tamże policjanta, ustawienie drabiny i już mamy swoisty backstage, na którym jak w ukropie uwijał się zaangażowany w wiadomym celu fotograf Iain Macmillan. A właśnie, nawet widoczny na drugim planie zaparkowany „garbus” doczekał się swoistej „złotej jesieni” życia, gdyż trafił do Automuseum Volkswagen w Wolfsburgu.
Kolejną ciekawostką o której warto wspomnieć jest zamykający drugą stronę utwór „Her Majesty”, który początkowo stanowił element szesnastominutowej wiązanki (utwory 3 do 7 określane zbiorczo jako „The Abbey Road Medley”) rozpoczynającej się „You Never Give Me Your Money” i kończącej „The End”, jednak McCartney polecił ją inżynierowi studia – Geoffowi Emerickowi usunąć, jednakże mając na uwadze zakaz wyrzucania czegokolwiek, co The Beatles popełnili, Geoff umieścił ów „odpad” na samym końcu albumu po 20 sekundowej ciszy.
Jak to zwykle w przypadku wznowień tak ikonicznych wydawnictw bywa wszyscy fani zespołu, kolekcjonerzy i melomani oprócz standardowej, zawierającej 17 utworów wersji, otrzymali nad wyraz szeroki wachlarz opcji rozszerzonych o w większości przypadków niepublikowane do tej pory 23 nagrania z sesji i demówki.:
1) „Abbey Road” Super Deluxe Edition (4 płyty):
CD1: „Abbey Road” – stereo album mix
CD2: wersje demo i nagrania z sesji
CD3: wersje demo i nagrania z sesji
Płyta 4 (Blu-ray): mix albumu Dolby Atmos / cały album w wersji 5.1 surround / hi-res stereo mix całego albumu
2) „Abbey Road” Anniversary Deluxe Edition 2CD z nowym miksem stereo, rozszerzona o wersjami demo i nagrania ze studia „Abbey Road”
3) „Abbey Road” Anniversary Edition 1 CD w digipaku z nowym miksem stereo
4) „Abbey Road” Anniversary Super Deluxe Edition (3LP box):
LP1: nowy mix stereo
LP2: wersje demo i nagrania z sesji
LP3: wersje demo i nagrania z sesji
5) „Abbey Road” Anniversary Edition 180g LP w opakowaniu wzorowanym na oryginalnym wydaniu
6) „Abbey Road” Anniversary Edition 180g LP Picture Disc) w opakowaniu wzorowanym na oryginalnym wydaniu
7) „Abbey Road” digital / streaming dostępne w największych serwisach cyfrowych (np. Tidal)
Nie mniej istotną składową wtorkowego spotkania był również skonfigurowany przez ekipę krakowsko-stołecznego Nautilusa system w skład którego weszły gramofon Transrotor Crescendo Nero z ramieniem uzbrojonym we wkładkę Merlo Reference, phonostage Octave Phono Module, wzmacniacz mocy Accuphase P-7300 i kolumny Avantgarde Acoustic Duo XD.
Marcin Olszewski
Opinia 2
Nie wiadomo kiedy minęło okrągłe 50 lat od ukazania się najbardziej rozpoznawalnego m.in. za sprawą okładki, albumu wszech czasów grupy The Beatles „Abbey Road” . Chyba nie ma miłośnika muzyki – nawet stroniącego od nurtów rockowych, który nie kojarzyłby czterech idoli lat 70-tych przechodzących przez ulicę po kultowych już pasach przejścia dla pieszych. A jeśli mowa o jubileuszu i w dodatku nagłaśnianym przez znaną z krzewienia kultury muzycznej w narodzie radiową Trójkę, to ów fakt nie może się to odbyć nigdzie indziej, jak w warszawskim Muzycznym Studiu Trójki im. Agnieszki Osieckiej przy ul. Myśliwieckiej 3/5/7.
Jak było? Zanim odpowiem na to pytanie, muszę wspomnieć, iż owo wydarzenie w moim odczuciu miało trzy główne punkty. Pierwszym, naturalną siłą rzeczy był wspomniany już 50-letni, teraz po raz kolejny poprawiony, według oświadczeń producenta znakomicie wyczyszczony ze szkodliwych artefaktów tamtych lat, typu szum aparatury realizacyjnej, album „Abbey Road”. Drugim jak zwykle znakomity, bo oprócz przybliżania znanych wszystkim prasowych informacji, również dzielący się swoimi, zaczerpniętymi z życia anegdotami na Beatlesowy temat pan Piotr Metz. Zaś trzecim, bez którego nie byłoby szans na wyśmienite odtworzenie wspominanego albumu punktem, okazał się być dostarczony przez krakowsko-warszawskiego dystrybutora sprzętu audio Nautilus wyśmienity zestaw generujący dźwięk. Jaki? Idąc za fotografiami główną rolę odgrywały nie tylko znakomicie prezentujące się wizualnie, ale również sonicznie w tak trudnych warunkach – wielka sala koncertowa pełna słuchaczy Trójki – kolumny tubowe Avangarde Acoustic. Oczywistym jest, że zespoły głośnikowe same nie zagrają, dlatego też swoje zadanie miały szansę realizować przy pomocy równie fantastycznej elektroniki – gramofonu marki Transrotor, phonostage Octave, na japońskiej stereofonicznej końcówce mocy Accuphase skończywszy. I gdy wspomniane trzy składowe zbierzemy w jedną całość, jedyną oceną przybliżanego spotkania może być oświadczenie, iż tego wieczora mieliśmy okazję uczestniczyć w wydarzeniu zjawiskowym nie tylko z racji wspólnego słuchania twórczości kultowego zespołu, ale również dzięki oprawie całości przez znakomitego prowadzącego i naturalnie możliwości obcowania na żywo ze zjawiskowym zestawem okraszającym muzyczną przygodę sprzed pięćdziesięciu lat. Czegóż chcieć więcej? W pierwszej myśli przychodzi do głowy odpowiedź typu: „Chyba nie da się tego przebić”. Jednak po krótkim namyśle bez najmniejszych oporów jestem zdania, że miłą niespodzianką byłaby zdecydowanie większa ilość takich fantastycznych spotkań przy muzyce. Na co w duchu naturalnie liczę.
Jacek Pazio