1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Reportaże
  6. >
  7. Air Tight, magia lamp i winylu

Air Tight, magia lamp i winylu

Opinia 1

Po zaskakująco słonecznym przełomie października i listopada, przyroda niestety przypomniała sobie jaką porę roku mamy i postanawiając czym prędzej nadrobić zaległości zaserwowała tzw. opad ciągły. Zamiast jednak siedzieć w domu z parującym kubkiem herbaty z miodem i cytryną (w ramach tzw. przeciwgrypowych działań wyprzedzających) skorzystaliśmy z zaproszenia stołecznej siedziby SoundClubu, by w gronie podobnie zakręconych na punkcie najwyższej jakości dźwięku jednostek, móc delektować się specjałami, jakie na tę okazję przygotowali Gosodarze. Tym razem jednak to nie miał być zwykły odsłuch, gdyż spotkanie uświetnić mieli, i de facto uświetnili, Panowie Yutaka Miura z AirTighta – czyli producenta elektroniki stanowiącej trzon wczorajszego systemu (detale dosłownie za chwilę), oraz Mieczysław Stoch – właściciel jednej z największych (jeśli nie największej) kolekcji winyli w Polsce a zarazem właściciel niemalże kultowego w wiadomych kręgach sklepu płytowego Art Reco.

Jeśli chodzi o aspekt czysto sprzętowy to sprawa już od progu była jasna – do wyboru był winyl i winyl, ale żeby nie było zbyt monotonnie, to w dwóch odmianach mono- i stereofonicznej. W roli źródła wystąpił zatem wielce urodziwy gramofon Brinkmann Audio Balance, którego dwa ramiona zostały uzbrojone we wkładki Air Tighta – monofoniczną Opus-1 i stereofoniczną PC-1 Supreme. Dalej w torze, skromnie schowany z tyłu, spoczął step-up ATH-3, a następnie, już na industrialnym stoliku Artesanii, phonostage ATE-3011, przedwzmacniacz liniowy ATC-5, a na honorowym miejscu – na ustawionej w pierwszym rzędzie platformie Franc Audio Accessories jubileuszowy wzmacniacz ATM-300 Anniversary z budzącymi audiofilskie pożądanie 300B Takatsuki na pokładzie. Całość, przynajmniej jeśli chodzi o tę sygnałową, okablowano przewodami Jorma. W roli zakończenia toru, czyli głośników, wystąpiły wysokoskuteczne Cessaro Wagner.
Jak z pewnością nasi wierni Czytelnicy pamiętają, a jak nie pamiętają, to pozwolimy sobie przypomnieć, ze znaczną częścią niniejszego systemu mieliśmy okazję już się zapoznać podczas minionej wystawy High End w Monachium, gdzie trio ATH-3, ATE-3011, ATC-5 wspomagane potężnymi monoblokami ATM-3211 współpracowało z kolumnami autorstwa Wolfa Von Langi. Co innego jednak wystawowe warunki i permanentny niedoczas a co innego niezobowiązujące spotkanie z człowiekiem za danym projektem stojącym i odsłuch w znanym pod względem akustyki pomieszczeniu.

Zamiast jednak czysto marketingowego przekazu i prób udowadniania, że jego racja jest jedynie słuszną, Pan Yutaka Miura z niezwykłą szczerością wielokrotnie powtarzał, iż stworzona przez Air Tighta elektronika jest li tyko po to, by nie tylko dostarczać, co intensyfikować przyjemność, jaką odbiorcy powinni czerpać podczas kontaktu z reprodukowaną przez ww. urządzenia muzyką. Ponadto, aby ta przyjemność była w pełni adekwatna do poniesionych przez nabywcę kosztów, zrobili co w ich mocy, by możliwie zbliżyć się do tzw. „prawdy nagrania”, czy jak kto woli „prawdy czasów” w jakich dane nagrania powstawały. O co chodzi? O to, że od momentu pojawienia się na rynku płyt winylowych obowiązywały różne i niestety niezbyt ze sobą kompatybilne krzywe korekcyjne. Brak normalizacji doprowadził w rezultacie do tego, że koncerny fonograficzne stosowały własne krzywe korekcyjne a na końcowych odbiorcach spoczywał smutny obowiązek każdorazowego dopasowywania własnego systemu do konkretnej płyty. Po co była ta cała zabawa? Po to, by po prostu usłyszeć to, co tak naprawdę na danej płycie się znajdowało, gdyż korekcja charakterystyki częstotliwościowej (obniżenie poziomu niskich tonów i podwyższenie tonów wysokich) wykonywana jest przed nacinaniem płyty matki, więc do odsłuchu konieczne są przedwzmacniacze gramofonowe z układami zapewniającymi korekcję o odwrotnej charakterystyce – podnoszącymi poziom tonów niskich i obniżającymi tonów wysokich. Od 1955r. sytuacja ulegała sukcesywnej i znaczącej poprawie, gdyż amerykańskie stowarzyszenie przemysłu fonograficznego RIAA opracowało krzywą korekcyjną, która koniec końców stała się ogólnie przyjętym standardem, który w latach 70-ych doczekał się kolejnej modyfikacji (dodano jedną stałą czasową w celu zmniejszenia poziomu najniższego basu) i od tamtego czasu nosi nazwę RIAA/IEC. Żeby jednak nie było tak łatwo i różowo ówcześni (czyli sprzed normalizacji) „majorsi” niespecjalnie chwalili się jakiej korekcji podczas nagrania użyli, więc pomimo wybitnie analogowej tematyki do prawidłowej identyfikacji przyda się jakaś ściąga i właśnie po taką – online’ową, w trakcie sobotniego spotkania co i rusz Pan Yutaka Miura sięgał.
Jeśli zatem posiadacie Państwo w swoich płytotekach wyłącznie współczesne tłoczenia, to spokojnie możecie przestać sobie powyższą tematyką zawracać głowę, lecz jeśli z uporem maniaka polujecie na first-pressy sprzed półmetka lat 50-ych a jednocześnie niekoniecznie macie ochotę na kompromisy i przekłamania, to warto się ATE-3011 zainteresować.

Teoria teorią, ale nie ma jak zajęcia praktyczne i czysto empiryczne doświadczenia nauszne. Dlatego też na scenę wkroczył Pan Mieczysław Stoch i na konkretnych przykładach płytowych (oczywiście z epoki) unaoczniał o co w tej całej zabawie chodzi. Nie muszę chyba w tym miejscu wyjaśniać, iż słyszalne różnice były dalekie od kosmetycznych a w ekstremalnych przypadkach osiągały tak odległe stany jak „całkowita nie słuchalność” vs „balsam dla uszu”.

Jednak jak to zwykle podczas takich eventów bywa sztywne ramy da się utrzymać jedynie na samym początku, gdyż później górę bierze spontaniczność i nad wyraz aktywny udział w dyskusji przybyłych słuchaczy. Tym razem było podobnie a na talerzu Brinkmanna zaczęły lądować nawet „biedronkowe” wydania, gdyż w ramach porównań sięgano po kilka wersji jednego albumu (przykładowo „Kind of Blue” Milesa Davisa), które odsłuchiwano np. w wersji mono na monofonicznej i stereofonicznej wkładce a przy odsłuchu stereofonicznym w szranki stawały zarówno audiofilskie – japońskie wydania, jak i współczesne, jubileuszowe tłoczenia.

Serdecznie dziękując Organizatorom za gościnę a honorowym Gościom za chęć podzielenia się posiadaną wiedzą wszystkim zainteresowanym nieśmiało przypominamy, że na podobną dawkę doznań mogą liczyć podczas nadchodzącego wielkimi krokami Audio Video Show.

Marcin Olszewski

Opinia 2

Nie oszukujmy się. Dla zdecydowanej większości z nas, przy odpowiedniej organizacji pracy, miniony weekend w pełni zasługiwał na miano „długiego”. Owszem, podstawowym założeniem takiej konfiguracji tygodnia było odwiedzanie grobów bliskich, ale sądząc po sobie, prawdopodobnie spora grupa podobnie zakręconych na punkcie dobrej jakości muzy osobników, po zaliczeniu pełnej listy wytypowanych do bezwzględnej wizyty nekropolii miała sporo wolnego czasu. Jak spożytkowaliście go Wy, nie dane jest mi wiedzieć, ale prawdopodobnie kogoś zainteresuje fakt, na co wykorzystałem go ja. O co chodzi? Otóż dla wszystkich miłośników sztuki obcowania z torem analogowym mam ciekawe informacje. W minioną sobotę 03.1.2018 r. miałem przyjemność zapoznać się z najnowszym, i co ciekawe będącym jeszcze w z finalnej fazie projektu, phonostagem japońskiej marki Air Tihgt. Ale żeby dodatkowo podgrzać atmosferę dodam, iż wspomniany przedwzmacniacz gramofonowy był jedynie drobną składową całego systemu wspomnianego brandu. Pełna konfiguracja składała się z penetrujących rowek czarnej płyty, zawieszonych na topowym werku marki Brinkmann, również oferowanych przez japońskiego producenta, topowych wkładek stereo i mono, przedwzmacniacza liniowego i wykorzystujących królewskie lampy 300B kocówki mocy. Całość zestawu zaś wieńczyły spełniające oczekiwania wzmacniacza małej mocy kolumny niemieckiej marki Cessaro. Myślicie, że to koniec sobotnich ciekawostek? Bynajmniej, gdyż z całą pewnością dla wszystkich przybyłych tego popołudnia do siedziby dystrybutora tytułowej, pochodzącej z kraju kwitnącej wiśni marki słuchaczy najważniejszym punktem były zapowiadana od kilku tygodni obecność głównego inżyniera Air Tight-a Pana Yutaka Miura i znanego z miłości do płyt winylowych, posiadacza wielu tak zwanych first pressów Pana Mieczysława Stocha.

Przybliżając pakiet danych na temat tego spotkania chyba nikogo nie zaskoczę, gdy zeznam, iż każdy ze wspomnianych we wstępniaku gości miał swoje fantastyczne w odbiorze przez wypełnioną po brzegi salę odsłuchową pięć minut. I nie było znaczenia, czy wykład prowadził Pan Miura, czy Pan Stoch. Obydwaj swoją prezentacją wręcz przykuwali nasze ośrodki zarządzania ciałem dotychczas pozostającymi w naszych osobistych przemyśleniach jako przypuszczenia informacjami. Gość z Japonii nietuzinkowym możliwościami phono – dwustopniową konfiguracją obróbki odczytywanego sygnału – wręcz zachęcał do kupowania starych wydań płyt winylowych. Ale nie dlatego, że będą dla nas sentymentalną podróżą w czasie, tylko jego dzieło pozwoli nam odtworzyć takie pozycje według oryginalnej specyfikacji nagrywania, czyli w używając dedykowanej korekcji dla każdej wytwórni płyt, również, a powiedziałbym, że ze szczególnym uwzględnieniem tych tłoczących pozycje w swoim katalogu jeszcze przed wprowadzeniem światowego standardu RIAA. Myślicie, że to przerost formy nad treścią? Jeśli tak, lepiej nie zbliżajcie się do tego phono, bo po osobistym starciu z prawdą o starych wydaniach przepadniecie z kretesem. Ja już czekam na prywatne zderzenie we własnym systemie, a znając swoje zamiłowanie dla tego formatu, boję się o końcową decyzję zakupową takiego sparingu. Jeśli zaś chodzi o Pana Stocha, ten ze stoickim spokojem swoją wiedzą i umiejętnościami mówcy potrafił wykrzesać w nas zazdrość posiadania nawet zazwyczaj nikogo nie interesujących pozycji naszych rodzimych wytwórni spod znaku Polskie Nagrania typu pierwsze tłoczenie płyty zespołu pieśni i tańca Mazowsze. Czyżbym po raz kolejny wyczuwał nutkę drwin? Błagam, najpierw zaliczcie pogadankę z podobną osobowością, a potem ferujcie wyroki. Ja ze swej strony mogę wszystkich zapewnić, że każda minuta tej prezentacji, obfitującej w audiofilskie zagraniczne smaczki, była bardzo owocna w pełen pakiet doznań organoleptycznych, gdyż omawiane wyjątkowe krążki za sprawą występów będącego jeszcze oficjalnie w fazie prototypu phonostage’a Air Tihgt z uwzględnieniem odpowiedniego kodowania można było nie tylko posłuchać, ale również mówiąc kolokwialnie pomacać. Nie często ma się okazję zetknąć z płytą z „numerem numer jeden” zachodniej oficyny sprzed 50-60 lat. Dlatego jeśli chcecie coś takiego przeżyć, wertujcie internet w poszukiwaniu spotkań z Panem Mieczysławem. Zapewniam, że warto.

Zbliżając się ku końcowi tej bardzo skrótowej relacji z sobotniego mitingu miłośników analogu chciałbym podziękować organizatorowi za zaproszenie i skonfigurowanie ciekawego sonicznie zestawu audio, prowadzącym swoje prezentacje gościom za wyczerpujące liczne pytania odpowiedzi, a odwiedzającym włącznie ze mną tę mekkę dobrej jakości muzyki słuchaczom, za miłą atmosferę. Żadnych napinek na wszechwiedzę, tylko przebiegające w przyjacielskim tonie konwersacje. Jeszcze raz dzięki i do zobaczenia na zbliżającym się święcie muzyki AVS 2018.

Jacek Pazio

Pobierz jako PDF