1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Reportaże
  6. >
  7. Munich High End 2018 cz.1

Munich High End 2018 cz.1

Jak to mawiał klasyk „święta, święta i po świętach”, czyli monachijskie szaleństwo związane z coroczną, odbywającą się w przestronnych halach MOC, wystawą High End możemy uznać za zakończone. Wbrew wcześniejszym, mało optymistycznym prognozom, pogoda dopisała, niezliczone kilometry nadal czujemy w nogach a i bagaż nagromadzonych wrażeń pewnie będzie nam towarzyszył jeszcze przez ładnych parę tygodni. Mając jednak na uwadze, że nieuprzejmością z naszej strony byłoby trzymanie materiału do czasu opadnięcia emocji również i tym razem stawiamy na żywioł, zrealizowany na wystawie reportaż publikując niejako na gorąco. W końcu takie reguły narzuca sam internet, w którym to od ponad pięciu lat egzystujemy doskonale zdając sobie sprawę, iż to właśnie czas dla większości z Czytelników odgrywa kluczową rolę a zainteresowanie tematem danego wydarzenia utrzymuje się z reguły nie dłużej niż tydzień. Dlatego też serdecznie zapraszamy na pierwszą część naszej relacji z tego największego święta wszystkich audiofilów od razu zaznaczając, iż tak jak w poprzednich latach nawet nie mieliśmy ambicji być wszędzie i uwiecznić, opisać wszystkiego, co nieprzebrane rzesze wystawców zdołały na High End przygotować. Wyszliśmy bowiem z założenia, iż jeśli mamy do wyboru większą uwagę skupić na systemach, prezentacjach i ekspozycjach aniżeli latać po MOC-u jak przysłowiowy kot z pęcherzem z migawkami aparatów ustawionymi na tryb zdjęć seryjnych, to jednogłośnie opowiadamy się za opcją nr. jeden. Dlatego też do części z pokojów wracaliśmy kilkukrotnie, kilku wystawcom daliśmy drugą szansę, a całość potraktowaliśmy jako jedną z niewielu okazji do spotkania wielu znajomych rozsianych na co dzień po najdalszych zakątkach globu. I jeszcze jedno – kolejność w jakiej opisujemy poszczególne pokoje jest zgodna z chronologią i naszą marszrutą, więc proszę nie doszukiwać się w niej drugiego dna, czy też zawoalowanych sugestii. Po prostu tak właśnie wyglądało nasze wystawowe szwędactwo a jeśli ktoś nie wierzy to proponuję porównać poniższy opis z planem targów.

Tym razem, w związku z zamieszaniem jakie wywołuje zbliżające się wielkimi krokami RODO, dopchnięcie się do pressroomu graniczyło z cudem, co z resztą zapobiegliwie przewidzieli organizatorzy rozstawiając w ciągach komunikacyjnych kioski z aromatyczną kawą.

Niejako w ramach zasygnalizowania poczynionych podczas tegorocznej wystawy obserwacji i wprowadzenia do tematu, na początek pozwolę sobie zamieścić zbiorczą galerię o tematyce analogowej. Oczywiście gramofony i magnetofony przewijać się będą w większości dedykowanych, przypisanych poszczególnym wystawcom opisów słowno – obrazkowych jednak warto mieć świadomość, iż w chwili obecnej oprócz starych wyjadaczy, jak Dr.Feickert, Kuzma, S.M.E czy Transrotor za produkcję gramofonów biorą się również dopiero rozpoczynające swoją przygodę z audio marki. A czemu ten dość eklektyczny zbiór szpulowców i gramiaków znalazł się na starcie tegorocznej relacji? Cóż, powód jest, przynajmniej dla nas, oczywisty – wszędzie tam, gdzie w roli źródeł egzystowały obok siebie analog i cyfra reprezentowana w większości przypadków przez wszelakiej maści plikograje, to właśnie poczciwy winyl, bądź taśma spuszczały regularny łomot najnowszym, mniej bądź bardziej gęstym formatom cyfrowym.

W pierwszym przez nas odwiedzonym pokoju całe szczęście królowała czarna płyta a japońska elektronika Air Tighta współpracowała z mającymi sporą szanse na pojawienie się w Polsce nad wyraz oryginalnymi (konstrukcje open baffle wyposażone w przetworniki field-coil) kolumnami autorstwa Wolfa Von Langi. Tutaj nie było pośpiechu, szarpaniny i pędu do nikąd. Wchodziło się, siadało i nie wiadomo kiedy mijało kilkadziesiąt minut, czyli mniej więcej tyle ile trwa jedna strona LP. Może i warunki wystawowe nie były idealne a brak adaptacji akustycznej dorzucał swoje trzy grosze, ale w tym pomyśle na swobodę i homogeniczność grania był spory potencjał.

Tuż za ścianą też królował analog i to w naszym ojczystym wydaniu, czyli duet J.Sikora + Horns wspierany przez kanadyjskiego producenta okablowania GutWire. Precyzji temu zestawieniu odmówić było nie sposób, jednak po analogu oczekiwałbym nieco więcej eufonii i soczystości.

Kharma, czyli iście bizantyjskie bogactwo ornamentyki, ceny potrafiące zawstydzić niejednego szejka i … trudny do przewidzenia efekt soniczny. W zeszłym roku grało źle, jednak w tym, gdy tylko weszliśmy całość grała zaskakująco miło, gładko i wciągająco. Zamiast korzystać z okazji dość niewielkiego obłożenia zwiedzającymi i robić zdjęcia usiedliśmy i zaczęliśmy słuchać i to słuchać z przyjemnością. Sielanka nie trwała jednak długo, gdyż gramofon zastąpił streamer a system uznał za stosowne po prostu na nas nakrzyczeć. Cóż, najwidoczniej topowe Clrearaudio i dwie szpulowe Nagry nie znalazły uznania w oczach wystawcy przedkładającego komfort obsługi z poziomu tabletu od jakości dźwięku.

Audia Flight/Albedo – włoską elektronikę Audii zdążyliśmy już poznać a i z kolumnami Albedo też mieliśmy swojego czasu krótką przygodę, jednak set zaprezentowany w Monachium jakoś nie porywał. Dziwnym zbiegiem okoliczności z natywnej dynamiki i soczystości topowych modeli Strumento (Audia Flight) na uzbrojonych w przetworniki Accutona kolosach Albedo słychać było naprawdę niewiele i po kilku minutach zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem na wystawę nie trafiła jakaś nie do końca wygrzana para kolumn.

Elektronika CH Precission, gramofony TechDAS i kolumny Steinheim Reference Ultime, czyli precyzja jak w szwajcarskim, albo japońskim chronografie.

Wiener Lautsprecher Manufaktur, czyli w skrócie WLM, to marka, która jakiś czas temu wykonała dość poważną woltę jeśli chodzi o design produkowanych przez siebie kolumn. W Monachium postawiła w tym roku na konstrukcje aktywne a okablowanie zapewniła serbska manufaktura Way Cables bazująca na otulonych bawełnianym dielektrykiem przewodnikach ze srebra. Jej właściciel – Miroslav Nune Popovic okazał się przeuroczym i pozytywnie zakręconym pasjonatem, który z niesamowitym entuzjazmem opowiadał o tym, jak wyjątkowe i unikalne są jego przewody i ile energii i „body” są w stanie przekazać systemowi, w którym się znajdą. Ceny zaczynające się od 650€ za metrowy IC nie wydają się zaporowe nawet jak na polski rynek, więc … pożyjemy, posłuchamy i ocenimy.

Topowe Living Voice’y stały w dwóch pokojach, jednak na potrzeby niniejszej relacji pozwoliłem sobie na zamieszczenie ich zdjęć w jednej galerii. W dodatku przy pierwszym podejściu pełniły one rolę jedynie tła do popisów swojego zdecydowanie bardziej budżetowego rodzeństwa, które co prawda z mającą swą światową premierę integrą Engström Arne grało nad wyraz miło i dynamicznie, lecz nie po to tłukliśmy się przez pół Europy. A jak zagrały Vox Olympian? Po pierwsze lepiej niż dane nam było usłyszeć na rodzimym AVS a po drugie najlepiej z dotychczasowych prezentacji w MOC-u. Bardzo możliwe, że to zasługa repertuaru, gdyż zamiast katowania słuchaczy Wagnerem, bądź free jazzem ktoś wreszcie poszedł po rozum do głowy i nie bał się sięgnąć np. po dorobek Massive Attack, ale wreszcie nogi same rwały się do przytupywania.

System składający się z elektroniki Triangle Art i obeliskowych kolumn EgglestonWorks Viginti okazał się jedną z największych a w dodatku pozytywnych niespodzianek tegorocznej wystawy. To dość nieoczywiste połączenie ociekającej złotem i chromami estetyki Triangle’a i kanciastej surowości EgglestonWorks zaoferowało dźwięk niezwykle prawdziwy, krystalicznie czysty i bezpośredni. Różnicowanie jakości i sposobu realizacji nagrań było oczywiste, jednak choć całości nie brakowało muzykalności po kilkunastu minutach odsłuchu zacząłem się zastanawiać ilu ze słuchaczy byłoby w stanie się pogodzić z tak bezpardonowo podaną prawdą o posiadanej płytotece.

W szwedzkim Martenie wielkie święto – obchody dwudziestolecia działalności uświetnione światową premierą potężnych kolumn Coltrane Momento 2. W systemie nie zabrakło rasowego szpulowca Lyrec Frida MkII i monosów Vitus Audio MP – L 201 a walory tak akustyczne, jak i wizualne poprawiała imponujących rozmiarów instalacja dyfuzorów Golden Crystal produkcji SMT. A dźwięk? Pół żartem pół serio mogę stwierdzić, że jeszcze nikomu nie udało się z nowych driverów Accutona wycisnąć tyle muzykalności i dynamiki.

Odkąd pamiętam Ascendo chadzało własnymi ścieżkami, jednak tegoroczna prezentacja wskazywała na to, że nie zawsze prowadzą one we właściwym kierunku.

O ile przy jubileuszowych Martenach jeszcze można byłoby kombiować jakby tu je wcisnąć do standardowego M3, bądź M4, to błękitne kolumny Von Schweikert Ultra 11 wymagają zdecydowanie większych metraży. Nie wierzycie? No to zastanówcie się Państwo jak wkomponować w normalną przestrzeń nawet 30-40 metrowego salonu te mierzące 230 cm kolosy, z których każdy może poszczycić się dwoma zasilanymi 1000 W wzmacniaczami 15” subwooferami, czterema 9” ceramicznymi mid-wooferami, dwoma 7” również ceramicznymi średniotonowcami, dwoma berylowymi tweeterami i dwoma 5” super – tweeterami, z których jeden zdobi front a drugi ścianę tylną. Całe szczęście gigantomania ograniczała się li tylko do postury kolumn, bo już sam dźwięk nie próbował przytłoczyć słuchacza rozdmuchanymi poza granice rozsądku źródłami pozornymi.

Wanno – podobne tuby Tune Audio Avaton, dzielone źródło Rockna, przedwzmacniacz Trafomatic Audio Lara wraz po raz pierwszy pokazanymi publicznie monoblokami Pandora, oraz łapiące za oko okablowanie Scogrand okazały się pomysłem na żywe, dynamiczne, lecz pozbawione ofensywności granie.

Kolumny Wilson Benesch spotkać można było w dwóch pokojach – w jednym grały seksownie czerwone A.C.T. One Evolution P1 a w drugim zdecydowanie bardziej imponujący (każda kolumna waży 145 kg) model Eminence.

Rockportów Lyra też można było posłuchać w dwóch systemach – ze słynącą z muzykalności elektroniką Absolare, oraz z uwielbianą przez część audiofilów za precyzję i neutralność Soulution. Jednym słowem dla każdego coś dobrego.

Set Luxmana z „parawanami” Quada zdecydowanie lepiej wyglądał aniżeli grał, ale nic na to nie poradzę, że podoba mi się ten nieco oldschoolowy design. No i na postawie zdjęć dźwięku ocenić nie sposób ;-)

W Auralicu jak zwykle skromnie, ale z klasą. Najnowsze modele elektroniki plus nad wyraz rozsądnie wycenione (ok. 8000 $ para) praktycznie zupełnie u nas nieznane kolumny Ryan S840. To było naprawdę dobre granie a biorąc pod uwagę koszt całego systemu relacja jakość/cena wydawała się trudna do pobicia przez większość konkurencji.

DPS EAR Yoshino – bez zmian, taśma rządzi.

Smukłe niczym topole Raidho TD-4.8 z elektroniką Chorda (BLU MKII, DAVE, CPA 5000 i dwa monobloki SPM 6000 MKII) spięto okablowaniem Nordosta. Odważnie? Nawet bardzo, sęk jednak w tym, że całości ani nie brakowało wypełnienia, ani tym bardziej masy, czy muzykalności. Czary jakieś?

Za to w Vitusie zaskakująco skromnie – ze stereofoniczną końcówką RS-101 zestawiono jubileuszowe Marteny Mingus Twenty. Całe szczęście w tym przypadku rozmiar nie miał znaczenia i grało po prostu dobrze.

Jedno z pomieszczeń, do których zaglądałem kilkukrotnie i za każdym razem było co najmniej … świetnie. Najnowsze Audiovectory R 8 Arretè w przepięknej okleinie z włoskiego orzecha napędzała elektronika Gryphona w postaci niezwykle miło przez nas wspominanej integry Diablo 300 i odtwarzacza Scorpio. Nie ukrywam, że w brzmieniu było coś z wyczynowości, ale rozdzielczość, szybkość i gładkość były wręcz magnetyczne a odtworzenie nagrania z flamenco było w stanie poderwać do tańca umarłego. Nie mówię już o entuzjazmie z jakim Mads opowiadał o najnowszych konstrukcjach. W jego głosie czuć było pełną satysfakcję z osiągniętych rezultatów a biorąc pod uwagę obłożenie wystawowej sali również i słuchaczom takie witalne granie przypadło do gustu.

W Crystal Cable jak zwykle minimalistycznie, lecz elegancko a i obecność gramofonu nie powinna dziwić gdyż właśnie w Monachium zaprezentowano swoisty , sygnowany przez S.M.E analogowy all’in’one. Mowa o projekcie Synergy, czyli najnowszym transporcie/ramieniu S.M.E, ze zintegrownym przedwzmacniaczem Nagry, wewnętrznym okablowaniem (również ramienia) Crystal Cable i wkładką Ortofona.

Musical Fidelity z Triangle i Thorensem postawił na spokojny design i przystępną cenę, więc tym razem seria Nu-Vista podpierała ściany.

W Avantgardzie znów udało mi się posłuchać Trio (tym razem wersji Luxury Edition za bagatela 108 000€) na normalnych poziomach głośności, co należy uznać za spory sukces.

Niby Audioquest to przewody, kondycjonery, słuchawki i DACi, ale jak widać i pełnowymiarowy system wiedzą jak skonfigurować, bo Bowersy z najnowszej serii 800 D3 i elektronika Sugdena sprawiały, że muzyki słuchało się tam z niekłamaną przyjemnością.

Wygląda na to, ze w Avidzie dział marketingu zorientował się, że coraz częściej o zakupach audiofilskich zabawek decyduje płeć piękna.

Tym razem Gryphon w wersji statycznej.

Marantz, Sonus faber, Audio Research i E.A.T, czyli trzon oferty Horna.

Kolejna marka siedząca w prądzie i przesyłach sygnału, czyli Shunyata Research a grało co najmniej dobrze. Nie wnikam ile w tym było zasługi Passa, Emm Labs, czy Wilson Audio, ale jak na tak – po macoszemu, przynajmniej jeśli chodzi o adaptację akustyczną, potraktowanemu pomieszczeniu nie spodziewałem się niczego specjalnego. Nie da się ukryć miła niespodzianka.

W Magico niespodzianki nie było, chociaż … „budżetowe” A3-ki wcale ujmy na honorze marki nie uczyniły, jednak przesiadka na M6-ki to był skok na naprawdę głęboką wodę. Warto było jednak trochę pochodzić i zaglądać na prezentacje Magico co jakiś czas, bo niby z plików grało OK, ale zmiana źródła na Kronosa w sposób całkowicie bezlitosny obnażała braki toru cyfrowego.

Furutech w akcji, czyli w systemie Progressive Audio. Szybko, czytelnie i z pełną kontrolą.

System Accustic Arts w tym roku zestawiono z kolumnami SN/SL 770.1AMT Fischer & Fischer.

Jak się okazuje Elaci z elektroniką Burmestera też potrafią się całkiem nieźle dogadać.

W Pathosie po zeszłorocznej promocji nowości przyszedł czas na nieprzemijająca klasykę.

Oldschoolowo, koszmarnie drogo, ale być na High Endzie i nie zajrzeć do Silbatone, to jak zwiedzając Włochy nie konsumować ichniejszych win, past i pizzy.

O ile w zeszłym roku nad setem Nagry z Kronosem i Wilsonami Alexandria się rozpływałem, tak tym razem z Alexiami już tak dobrze nie było.

Ponownie Alexie, tym razem z kompletnym setem Constellation Audio i ponownie pewien niedosyt. Brakowało pazura, dynamiki, życia.

Zjawiskowe, fioletowe Cessaro ilością generowanych decybeli zdolne były kruszyć mury. Całe szczęście prezenterzy pilnowali głośności, choć tubowej maniery całkowicie uniknąć się nie udało.

Paradigmy z Passem? Czemu nie.

Bardzo miły polski akcent – w topowym systemie TAD-a okablowanie zapewniła … Audiomica Laboratory.

Odkąd pamiętam Göbel stawiał na smukłe, wyposażone w wysokotonowe „tablety” konstrukcje kolumnowe. I choć w tym roku za sprawą modelu Epoque Aeon Reference ich nie zabrakło, to całą uwagę zwiedzających skradły monstrualne Divin Majestic. Jeśli zaś chodzi o niuanse natury akcesoryjno – meblarskiej, to elektronikę CH Precission ustawiono na platformach Wood Block Fat i stoliku Wood Block Rack Franc Audio Accessories.

Okablowanie i akcesoria Nordosta nad wyraz dobrze sprawdzały się z elektroniką Moona i kolumnami Raidho.

W Focalu i Naimie rozwoju portfolio ciąg dalszy – do linii głośników Utopia III Evo dołączyły Grande Utopia EM oraz Stella Utopia EM a jeśli chodzi o plikowe źródła Naima, to informowaliśmy o nich w stosownym newsie.

Dr. Roland Gauder w tym roku zamiast zwyczajowo postawić na potężne konstrukcje tranzystorowe nieco przekornie sięgnął po eteryczne lampowce WestEnd i Western Electric.

Kaiser Acoustics Kawero Classic z monoblokami Kondo Kagura nadal nie pozostawiają złudzeń jak powinien wyglądać i grać prawdziwy High End.

Do klubu jednych z bardziej elektryzujących premierowych odsłon dołączył również Chord z dumą prezentując 150 W stereofoniczny wzmacniacz Choral Étude i desktopowy, DAC/wzmacniacz słuchawkowy Hugo TT 2. Po zaskoczonej minie samego Johna Franksa widać było, że nie spodziewał się takiego oblężenia przedstawicieli mediów, co dość jednoznacznie świadczy o popularności rozwiązań lansowanych przez Anglików.

Nieco skromniej i z nieco mniejszym rozmachem Primare forsował swoją autorską i nad wyraz ciekawą platformę Prisma.

W Octave zaprezentowano pozornie bardzo „odważne” zestawienie z Bowersami serii 800 D3 i okablowaniem Nordosta, jednak efekt finalny okazał się nad wyraz akceptowalny.

W Dynaudio oprócz bezprzewodowych „soundbarów” nie zabrakło też elektryzujących nowości z serii Confidence.

Za to w Audionecie, zamiast zapowiadanej integry Humboldt, którą niestety jedynie prezentowano w witrynie, grała dzielonka – przedwzmacniacz Stern z monoblokami Heisenberg, która nie da się ukryć, z Dynaudio robiła co tylko chciała.

Pro-Ject jak zwykle postawił na dość statyczną ekspozycję z jednym dość humorystycznym akcentem, czyli z zanurzoną na głębokość peryskopową żółtą łodzią podwodną.

Skoro jesteśmy przy analogu, to warto było zajrzeć na stoisko Clearaudo, gdzie oprócz bieżących modeli uwagę zwracały starsze, wycofane już z produkcji modele.

Cayin, czyli coraz lepiej brzmieniowo i jakościowa a nadal dość rozsądnie, jeśli chodzi o ceny.

Kolejny rodzimy akcent, czyli duet Fezz Audio & Pylon będący świetnym przykładem na to, że rynki azjatyckie, to nie tylko źródło dóbr wszelakich, ale niezwykle łakomy na nasze wyroby odbiorca. Tak, tak drodzy Państwo – to właśnie obie powyższe marki praktycznie nie nadążają z eksportem.

Jak widać Sugden udowadnia, że Hi-Fi wcale nie musi być nudne.

W Audio-Technice słuchawkowa ofensywa trwa. I bardzo dobrze, bo nowe, zarówno konwencjonalne, jak i te bezprzewodowe modele grają świetnie.

W Gato Audio świętowano 10-co lecie istnienia. Oby tak dalej, bo zarówno elektronika, jak i kolumny Duńczykom wychodzą lepiej niż dobrze.

Portugalskich paneli Artnovion przedstawiać raczej nie musimy, bo sporo stoi ich u nas i bardzo sobie je chwalimy.

W Thraxie najnowsze monobloki Spartacus 300 można było niestety jedynie pooglądać a grała integra Ares. Nasze zainteresowanie wzbudziła dopiero co zrecenzowana Enyo w pełni uzbrojonej w cyfrowe interfejsy odsłonie.

Metronome, czyli nieco chłodno i nieco sterylnie, ale bez przekraczania granicy, za którą wieje po kostkach z prosektoryjnych chłodni.

W Davisie też nasycenia średnicy i słodyczy góry nie było zbyt wiele, więc albo Francuzi tak lubią, albo Karlom nie do końca podpasował Gryphon Diablo.

Co innego w Alluxity, tutaj było gęsto, wręcz karmelowo i z przyjemnym wypełnieniem wszystkich podzakresów. Co prawda niepozorne kolumienki Joseph Audio Perspective reklamowane są jako niezwykle przyjazne pod względem impedancji, to monachijska prezentacja pokazała, że ich efektywność, która producent niespecjalnie się chwali, choć jak się chwile poszuka to można w odmętach internetu dogrzebać się, że wynosi 84dB(B)/2.83V/m wymaga solidnej amplifikacji. Całe szczęście duński system lifestylowy ma jedynie design a trzewia już rasowe, więc problemów z nagłośnieniem wystawowej loży nie było najmniejszych.

Kolumn YG Acoustics Sonja 2.2 dane nam było posłuchać w dwóch systemach – z elektroniką Nagry, gdzie całość spełniała raczej rolę muzycznego tła i w zdecydowanie lepiej przystosowanej do odsłuchów „budce” z dzielonką Bouldera i najnowszym analogowym setem SME Synergy. Nie ukrywam, iż w towarzystwie drugiej konfiguracji spędziliśmy zaskakująco dużo czasu, gdyż nie dość, że całość grała ze świetną równowagą tonalną i dynamiką, to jeszcze wystawcy nie zapomnieli o odpowiednio wydajnej klimatyzacji. W takich okolicznościach przyrody przyszło nam delektować się wielce atrakcyjnym spektaklem muzycznym, który mamy nadzieje kiedyś uda nam się powtórzyć na własnym „podwórku”.

Dan D’Agostino udowadnia, że takie pojęcia jak umiar i spokój akurat jego „zabawek” nie dotyczą.

Flagowe kolumny Silver Dragon Lawrennce Audio wyglądają bosko, jednak podczas monachijskich odsłuchów swym brzmieniem niespecjalnie mnie porwały. Możliwe, że wszystkiemu winny dość jazgotliwy repertuar i zbyt wysokie poziomy głośności podczas prezentacji, ale tym razem wychodziłem z odsłuchu lekko zawiedziony. Aha – żeby nie było, platformy Franc Audio Accessories też można było tam uświadczyć.

Futurystycznych kształtów rodzimych kolumn Pancin Art Technology nie da pomylić się z niczym innym. Ekipa producenta postawiła na ekspozycję w wystawowym open spejsie i na brak zainteresowania narzekać nie mogła. Trudno się dziwić, bo burgundowe pociski łapały za oko z daleka.

Podobnie było w kolejnej polskiej enklawie, gdzie udomowione śnieżnobiałe kolumny Sveda Audio Blipo kontrastowały z ociekającymi złotem Lampizatorami w otoczeniu ustrojów akustycznych acoustic manufacture.

Einstein Audio Components, czyli sposób na to jak mieć w pełni monoteistyczny system od wkładki począwszy na kolumnach skończywszy.

W gablocie przy wejściu zwiedzających kusiła mała „bestia” jednak w grającym z „turbinami” MSB M204 systemie pazury pokazywał szwajcarski flagowiec.

Tym razem nawet elektronika Trinnov Audio nie była w stanie wyczarować średnicy z kolumn, których ktoś w średniotonowca najzwyczajniej ś wiecie wyposażyć zapomniał.

W Zellatonie uwagę zwracał … tor analogowy, gdzie grała optyczna wkładka DS. Master1.

Sukces! Wreszcie udało mi się załapać na odsłuch flagowców Estelona. Cś mi się wydaje, że od premiery producent co nieco musiał w nich pozmieniać, bo tym razem nikt z aptekarską dokładnością nie pilnował głośności.

Kolumny Manger Audio P2 z elektroniką Mola Mola i gramofonem Scheu Analog Das Laufwerk No.2 w torze zagrały urzekająco homogenicznie.

Po tegorocznej prezentacji C.E.C-a będę się upierał, że powinni pozostać przy produkcji źródeł.

Prawdę powiedziawszy do sali z potężnymi kolumnami Arcadian Audio Pnoe wchodziłem z duszą na ramieniu i stoperami za pazuchą. Jednak okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują, bo całości co prawda nie brakowało swobody i oddechu, ale o próbach wywiewania publiki nie było mowy.

Duet Ayon Audio / Lumen White zdążył już nas przyzwyczaić, że nawet jakby się chciało, to nie ma się do czego przyczepić. Tak też było i tym razem – brzmienie najwyższej klasy i tyle.

Budka Brystona okazała się ostoją starych dobrych czasów, gdy samcze samotnie zdobiło surowe drewno i zwierzęce skóry. Zaprezentowany system nie brał jeńców grając niezwykle dynamicznie i czysto pokazując całą prawde o prezentowanych nagraniach. Szkoda jedynie, że obsługa postawiła na ok. minutowe fragmenty z przygotowanej plikoteki, gdyż po około kwadransie takiego repertuarowego rollercoastera miałem lekki przesyt wrażeń.

Całe szczęście w rodzimej Melodice ekspozycja miała charakter bardziej statyczny, więc podczas wymiany wystawowych ploteczek i newsów można było spokojnie ochłonąć. Cieszy fakt, iż kolejna Polska marka świetnie sobie radzi za granicą.

Nasi przyjaciele z Block Audio nabrali nieco odwagi i zaczęli bawić się kolorami, co tylko im potężnym A-klasowym końcówkom wyszło na dobre. W dodatku firmowe katalog został wzbogacony o okablowanie, listwy zasilające a i co nieco zmieniło się w samym montażu przewodów zasilających a czeskiej elektroniki można było posłuchać w systemie ze szwajcarskimi kolumnami Audiodata.

Skoro elektronika Wadaxa gościła w systemie Avantgarde’a, to nie dziwi fakt, że i pomarańczowe niemieckie tuby grały w pokoju Wadaxa.

A na deser, niejako rzutem na taśmę prawdziwa sensacja – najnowsze, flagowe isodynamiczne słuchawki Meze Audio Empyrean. Lekkie jak piórko a grają jak marzenie.

W tym roku czasu na niezobowiązujące szwendanie się po openspejsie mieliśmy jak na lekarstwo, więc standardowy mix ciekawostek, które wpadły nam w oko ograniczony został do absolutnego minimum.

Bardzo dziękuję za uwagę i proszę jeszcze nie oddalać się od komputerów, bo lada moment swoimi wrażeniami z MOC-a podzieli się z Państwem Jacek.

Marcin Olszewski

Pobierz jako PDF