1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Reportaże
  6. >
  7. Analogowa sobota w RCM-ie

Analogowa sobota w RCM-ie

To miała być spokojnie i niespiesznie spędzona sobota. Nieprzyzwoicie długie wylegiwanie się w łóżku, równie rozwleczone w czasie śniadanie, a potem jakiś spacer i lody. Ot tak, żeby nabrać sił przed zapowiadanym na wieczór kolejnym koncertem z cyklu Jazz na Starówce, podczas którego na letniej scenie miała pojawić się formacja Marka Pędziwiatra EABS (Electro-Acoustic Beat Sessions) z gościnnym udziałem Adama Bałdycha. Jednym słowem błogie lenistwo i wypełniony muzyką wieczór. Jednak jak to zwykle bywa licho nie śpi i w piątkowe południe misternie ułożone plany beztroskiego nieróbstwa zaczęły się w iście ekspresowym tempie dematerializować, gdyż na horyzoncie pojawiła się wielce elektryzująca alternatywa. Otóż zmiana dystrybucji japońskich wkładek My Sonic Labs i analogowych różności sygnowanych przez Acoustical Systems na naszym rynku, czyli rozszerzenie o nie portfolio katowickiego RCM-u pociągnęło za sobą dokonanie pierwszego zamówienia i ściągnięcia na Śląsk praktycznie pełnej oferty ww. manufaktur. Oczywiście w samej dystrybucyjnej roszadzie, czy też w pojawieniu się czegokolwiek na sklepowych półkach nie ma nic nadzwyczajnego, lecz jeśli już owe coś, będące w dodatku reprezentantem nad wyraz wysokiej półki, automatycznie ląduje w referencyjnym systemie odsłuchowym, to jeśli nadarza się ku temu okazja grzechem byłoby zmarnowanie takiej okazji. Dlatego też zamiast smacznie chrapać i co najwyżej przewracać się z boku na bok bladym świtem (nieco po piątej rano) wyruszyliśmy z Jackiem na południe naszej pięknej ojczyzny.

Jak się miało na miejscu okazać na znużonych wędrowców czekała nie tylko aromatyczna kawa i wyborny sernik, lecz również próbka możliwości wspomnianych manufaktur i „mała” niespodzianka (o czym pod koniec dzisiejszej relacji). Zagłębiając się nieco bardziej w detale domeny analogowej ku naszej uciesze Gospodarze przygotowali dwa gramofony, trzy ramiona i trzy wkładki. Set startowy obejmował gramofon Dohman Helix 2 z ramieniem Shroeder CB uzbrojonym we wkładkę My Sonic Lab Eminent EX a tuż obok pysznił się topowy TechDAS AIR Force III uzbrojony w dwa ramiona – Swedish Analog Technologies – SAT LM-09 z wkładką My Sonic Lab Signature Platinium i jeszcze ciepła nowość na naszym rynku – ramię Acoustical Systems Aquilar 10″ z wkładką Palladian. Reszta toru obejmowała będący w nieustającej fazie developerskiej szczytowy phonostage RCM-u (niestety sporo droższy od Therii), dzieloną amplifikację bułgarskiego Thraxa pod postacią recenzowanych jakiś czas temu na naszych łamach przedwzmacniacza Dionysos i monobloków Teres, oraz najnowszej inkarnacji kolumn Gauder Akustik Dark 100. Niby od przybytku głowa nie boli, ale patrząc na powyższe smakołyki zakręcić się w niej może. Dlatego też nauczeni doświadczeniem i postępując zgodnie z logiką odsłuchy rozpoczęliśmy od dołu oferty My Sonic Lab, czyli od „budżetowej” (drobne 16 900 PLN) Eminent EX. Oczywiście doskonale zdaję sobie sprawę, iż dla większości Czytelników taka wkładka może być spełnieniem marzeń i kresem wieloletnich poszukiwań, lecz proszę mieć na uwadze, iż zarówno Roger Adamek – właściciel RCM-u, jak i my niekoniecznie twardo stąpamy po ziemi, więc i urządzenia jakimi się zajmujemy bardzo często krążą na iście stratosferycznych orbitach. Dlatego też przekraczając próg katowickiego salonu warto mieć świadomość, że tanio to już było a teraz liczy się jedynie dobrze i bardzo dobrze, a jak wiadomo jakość kosztuje i to słono. Wspominam o tym nie bez kozery, gdyż rzut okiem na cennik w celu chociażby mocno pobieżnego oszacowanie stojącego tuż obok TechDAS-a może u co bardziej wrażliwych osobników wywołać ciężkie stany lękowe. Dlatego też wróćmy jeszcze na chwilę na ziemię, czyli do wielce eleganckiego, połyskującego ponadczasową czernią Helixa. Otóż abstrahując od drugiej części sobotniej sesji spokojnie można byłoby uznać, iż dynamika, rozdzielczość i homogeniczność dźwięku prezentowanego przez ww. zestaw były po prostu wyborne, bo takie przecież bez wątpienia były. Wszystko brzmiało jak należy a i iście koncertowe poziomy głośności nie były w stanie ani sprzętu zmusić do kapitulacji, ani tym bardziej nas wygnać z salonowej kanapy. Ot brak kompresji i związanych z nią zniekształceń pozwalał na całkowicie komfortowy odsłuch przy mocno zabójczych dawkach decybeli.
Przesiadka na AFIII TechDAS-a z Signature Platinium była tyleż miła, co szokująca, gdyż przecież nie startowaliśmy z poziomu drapaka za tysiaka z wkładką za stówę, lecz z zestawu w pełni zasługującego na miano High-Endu a tymczasem różnice dalekie były od kosmetycznych. Okazało się bowiem, że nasycenie, dynamika i precyzja mogą być jeszcze lepsze. Co ciekawe wielkość źródeł pozornych pozostała bez zmian, za to wyraźnej poprawie uległy definicja konsystencji i rysunek ich konturów.
Nie mniej intrygująco prezentował się kolejny nabytek RCMu, czyli dziesięciocalowe ramię Acoustical Systems Aquilar z autorskim headshellem i topową wkładką Palladian a biorąc pod uwagę, iż ww. ramię było blisko pięć razy tańsze od pracującego na tym samym gramofonie Swedish Analog Technologies – SAT LM-09 śmiem twierdzić, iż dla miłośników ekstremalnego High-Endu może okazać się prawdziwą okazją do rozbudowy własnego systemu.
Wielkie brawa należały się też Gospodarzom, za brak jakichkolwiek ograniczeń repertuarowych, gdyż zamiast wszechobecnych na większości wystaw i komercyjnych pokazów, „bezpiecznych” pseudo-audiofilskich smętów na talerzach gramofonów gościły nie tylko pochodzące „z epoki” jazzy, lecz również fenomenalne współczesne wydania rosyjskiej Melodii z Chórem Aleksandrowa na czele i np. daleki od jakichkolwiek delikatności album „Ten Thousand Fists” Disturbed. Wielce pozytywne wrażenie zrobił na nas odsłuch wydanego z okazji Record Store Day limitowanej 10” edycji „Moths” Jethro Tull. Niby to tylko dość archaiczny jak na obecne kryteria Rock, jednak nie dało się obok tego repertuaru przejść obojętnie.

Miłośnicy srebrnych krążków i jednostki chcące prowadzić kuluarowe dysputy do dyspozycji mieli małą salkę, w której za tło muzyczne odpowiadały m.in. niedawno przez nas recenzowane Neo Alpha.

Serdecznie dziękując Gospodarzom za gościnę sugerujemy naszym Drogim Czytelnikom zbytnio nie oddalać się od komputerów, gdyż lada moment nie omieszkamy pochwalić się kilkoma „drobiazgami”, które ważąc nieco ponad pół tony udało nam się przywieźć na redakcyjne testy.

Marcin Olszewski

Pobierz jako PDF