Zmęczeni, ale jak zwykle naładowani pozytywną energią, z niekłamaną ulgą w głosie, parafrazując klasyka , możemy powiedzieć „wystawa, wystawa i po wystawie”, czyli po Audio Video Show 2018. Wystawie na swój sposób wyjątkowej, m.in. ze względu na to, że „naszej” – rodzimej, to w dodatku o na tyle ugruntowanej pozycji w audiofilskim kalendarzu, że nawet iście mordercza konkurencja przypadających na ostatni weekend imprez (m.in. Tokyo International Audio Show (TIAS), Hi-Files Show Serbia, paryski SALON HAUTE FIDELITE) niespecjalnie była w stanie zagrozić niezwykle licznie przybyłym zagranicznym gościom. Oczywiście stan obecny jest pochodną ciężkiej pracy i uporu organizatora – Adama Mokrzyckiego, który mając jasno obrany cel konsekwentnie, od ponad dwudziestu lat, do niego dąży, ale nie da się ukryć, że niebagatelną rolę odgrywa też frekwencja, czyli mówiąc otwarcie Państwa obecność, bez której Audio Video Show nie byłoby tym i w tym miejscu, czym i gdzie jest obecnie. I wcale nie chodzi o to, że w ramach wstępniaka do pierwszej części relacji z tegorocznego AVS próbuję komukolwiek słodzić i kadzić, bo powyższe obserwacje nie są li tylko moimi, lecz podczas minionego weekendu wielokrotnie padały z ust takich tuzów jak Paul Miller, Ken Kessler, czy Ken Ishiwata i śmiem twierdzić, że nie były to jedynie zwroty nazwijmy to oględnie grzecznościowe. Jeśli dodamy do tego fakt, iż gośćmi specjalnymi byli Anna Maria Jopek i … Jean-Michel Jarre, to trudno się dziwić, że stołeczna, listopadowa wystawa mocno okopała się na drugiej, tuż za monachijskim High Endem, lokacie najważniejszych wydarzeń w skali nie tylko europejskiej, ale i światowej. Nie ukrywam, że porównania do Monachium są całkowicie uzasadnione, gdyż w tym roku do niezwykle bogatego kalendarza konferencji, pokazów, spotkań i warsztatów doszedł iście niemiecki porządek w zakresie zapewnianej przez Organizatora komunikacji pomiędzy trzema wystawowymi lokalizacjami.
Jeśli zaś chodzi o samą skalę, to jak sam Adam, oficjalnie – na inauguracyjnej konferencji prasowej, raczył był stwierdzić punkt krytyczny został osiągnięty i AVS już większe być nie powinno. Trudno się z tym nie zgodzić, gdyż jak ktoś zdążył już policzyć, aby w ciągu trzech dni wystawy zobaczyć wszystko i być wszędzie na każdy z pokoi/systemów należało przeznaczyć maksymalnie 5, słownie „pięć” minut. Dlatego też nawet nie mieliśmy ambicji próbować powyższy cel zrealizować a tym samym mogliśmy spokojnie skupić się na prezentacjach i prelekcjach, które przynajmniej w naszych oczach i uszach, a więc wybitnie subiektywnie, na takową uwagę zasługiwały.
Na koniec jeszcze jedna sugestia może nie tyle do Organizatorów, co samych wystawców. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że staraliście się zapewnić jak najwięcej miejsc siedzących w zajmowanych przez siebie pomieszczeniach, lecz w części przypadków ilość wcale nie szła z jakością, gdyż ustawianie pierwszych rzędów w odległości około półtora metra od prezentowanych systemów nikomu i niczemu nie służyła, tym bardziej, iż miejsca te z lubością były zajmowane przez jegomości cierpiących na chroniczne zapalenie kolan objawiające się niemożnością zginania kończyn dolnych. Nie ma co się jednak zżymać, na coś, czego bez kija golfowego (spokojnie powinien wystarczyć lekki tytanowy Wooods) i kilku ostrzegawczych cisów po piszczelach ukrócić się nie da. Przejdźmy zatem do części właściwej niniejszej relacji, w której kolejność opisywanych systemów oparłem w głównej mierze na chronologii dodatkowo kumulując w poszczególnych galeriach zdjęcia z kilku pokoi o ile takowe dany dystrybutor zajmował.
SoundClub w głównym systemie postawił na mocne 70 W lampowe, zbalansowane (m.in. oddzielne zasilacze dla stopni wejściowych i wyjściowych) końcówki mocy Engström Eric współpracujące z firmowym przedwzmacniaczem Monica, kolumnami Marten Coltrane 3, oraz gramofonem Brinkmann Balance z limitowanej serii Anniversary via combo Air Tighta pod postacią ATH-3 i ATE-3011. Dla równowagi domenę cyfrowa reprezentował serwer Roon Nucleus i przetwornik cyfrowo-analogowy Brinkmann Audio Nyquist.
Również w pokoju 206 zaprezentowany został tradycyjny, lampowy zestaw Airtight (ATH-3, ATE-3011, ATC-5, ATM-300 Anniversary, czyli starzy dobrzy znajomi z listopadowego spotkania z Panem Yutaka Miura) z gramofonem Brinkmann Audio Oasis Anniversary Final Edition i kolumnami DeVore Fidelity Orangutan O/96. Nie zabrakło też oferty skierowanej do wchodzącego w świat audio odbiorcy, czyli nad wyraz rozsądnie wycenionego, lecz zarazem charakteryzującego się zadziwiająca spontanicznością i dynamika systemu Emotivy.
Oczywistym wydaje się zatem fakt, iż najwięcej czasu spędziłem delektując się brzmieniem systemu głównego i to nie tylko ze względu na wielce urodziwe towarzystwo, lecz przede wszystkim na brak jakichkolwiek oznak nerwowości, czy też wyczynowości. Ten dźwięk po prostu koił i pozytywnie nastrajał do życia, co biorąc pod uwagę czekający nas maraton i wystawową gonitwę było przysłowiowym strzałem w dziesiątkę.
Warszawski Hi-Fi Club po raz kolejny udowodnił, że zaliczanie się do krajowej czołówki dystrybutorów wcale nie musi wiązać się z posiadaniem oszałamiającego salonu w którejś z najdroższych / najmodniejszych lokalizacji. Przecież i tak i tak potencjalny klient przed zakupem high-endowego urządzenia, bądź całego systemu będzie chciał odsłuchać go we własnych przysłowiowych czterech kątach, więc zamiast generować koszty własne (czynsze w W-wie mogą wywołać stany lękowe) ekipa z Kopernika woli przeznaczyć je na zdecydowanie bardziej interpersonalne relacje ze swoja klientelą. Kiedy jednak przychodzi listopad żarty się kończą i zaczyna prawdziwa jazda bez trzymanki. Nie inaczej było i w tym roku. Trzy potężne systemy, równie imponująca ekspozycja McIntosha (co najmniej na skalę Monachium) i jasny przekaz, że High-End nie tylko musi grać, ale i wyglądać, najlepiej jak milion Dolarów,
Powyższe kryteria, spełniał set oparty na kolumnach McIntosh XRT2.1K czyli wyposażonych w bagatela 81 przetworników każda (sześć 8-calowych głośników niskotonowych, dwa 6,5-calowe głośniki odtwarzające niższe tony średnie, 28 głośników 2-calowych dla pasma reprodukującego górną część tonów średnich, oraz 45 tweeterów 3/4 cala odpowiedzialnych za optymalne brzmienie tonów wysokich) obeliskach. Jakby tego było mało fundamenty systemu stanowiły cztery(!!) monobloki MC 1.25 KW, przedwzmacniacz C1100 i gramofon MT10 z ramieniem uzbrojonym we wkładkę Lyra Etna. Kilkukrotnie krążąc wokół tego systemu jasnym stało się dla mnie, że co jak co, ale opinii i to zaskakująco sobie przeciwnych zbierze on pewnie bez liku. Owa polaryzacja brać się bowiem będzie z faktu, iż tak naprawdę optymalnym miejscem do jego odsłuchu okazały się jedynie końcowe rzędy, gdyż ze względu na zarówno szerokie rozstawienie samych kolumn, jak i ich ponadnormatywną ilość przetworników w pierwszych trzech-czterech rzędach krzesełek można było zauważyć lekkie braki w homogeniczności i selektywności, rozdzielczości przekazu, jednak im dystans pomiędzy systemem a słuchaczem się zwiększał, tym było lepiej.
Nie mniej imponująco zaprezentował się kolejny zamorski set, czyli monobloki VTL Siegfried seria II z referencyjnym przedwzmacniaczem TL-7.5 seria III, phono stagem TP-6.5, gramofonem VPI Avenger Reference z wkładką Lyra Etna, oraz kolumnami Rockport Lyra. Było o krok, bądź nawet dwa dalej w kierunku analityczności, ale już przy zajmowaniu miejsc nie trzeba było wykazywać aż takiej ostrożności, jak przy McIntoshach.
Z kolei honoru starego kontynentu broniły monofoniczne końcówki Nemo norweskiego Electrocompanieta, które wespół z preampem EC 4.8 i odtwarzaczem EMC 1 MKIV bez najmniejszego trudu radziły sobie z angielskimi podłogówkami Wilson Benesch A.C.T One Evolution. Patrzą na zdjęcia pół żartem pół serio można byłoby stwierdzić, że norweska elektronika chcąc przerosnąć amerykańska konkurencję specjalnie okręciła swe fronty folią, bo jak wiadomo „pod folią lepiej rośnie”.
Nie mniej miło zabrzmiał topowy system MBL z głośnikami Radialstrahler mbl 101 X-treme i firmową elektroniką z serii Reference: 4 monofonicznymi wzmacniaczami mocy mbl 9011, przedwzmacniaczem mbl 6010D, oraz dzielonym odtwarzaczem mbl 1611F/1621. Co ciekawe początkowo daleki byłem od zachwytów, gdyż prezentowany przez wystawcę materiał brzmiał zadziwiająco mało rozdzielczo a czasem wręcz szarawo, jakby „niemieckie cebule” otaczała delikatna mgiełka (warszawski smog?) a moduły basowe otulono polarowymi kocami. Sytuacja uległa jednak diametralnej poprawie, gdy zamiast Roona w roli źródła odezwała się poczciwa płyta CD i wszystko wróciło do nomy, czyli do niezwykle wyrafinowanej jakości dźwięku, jaki zazwyczaj prezentuje MBL w Monachium. Rozmach, przestrzeń, niepodrabialna omnipolarność i zarazem homogeniczność niemieckiego systemu nie pozwalały na obojętność. Jeden z najlepszych dźwięków nie tylko na PGE, ale i całym AVS.
Największy wycinek stadionowej powierzchni przypadł niewątpliwie Sieci Salonów Top HiFi & Video Design, która oprócz kilku lóż skrupulatnie zagospodarowała znaczną część „tarasów widokowych”, choć patrząc na nad wyraz bogate portfolio nie powinno specjalnie nikogo dziwić. Zanim jednak spróbuję choćby pokrótce wymienić co i gdzie grało pozwolę sobie w pierwszej kolejności skupić się na swoistym 3w1, czyli trzech systemach w jednej sali.
A co grało? Powiem szczerze, że było tego całkiem sporo, gdyż tuż przy lewej ścianie zainstalowano Devialeta Expert 440 Pro z Vienna Acoustics Liszt, na wprost od wejścia set AVMa (Ovation SA8.2 + Ovation PA8.2) z gramofonem ClearAudio Innovation i kolumnami Magico A3, a na prawo połyskujący fortepianową czernią zestaw Yamahy – gramofon GT-5000, przedwzmacniacz C-5000, końcówka mocy M-5000 i kolumny NS-5000. Miłym akcentem był widok rodzimych solików Audio Philar, na których ustawiono powyższe systemy.
Pomimo braku szumnych zapowiedzi i oficjalnej agendy w Studio TV1 działy się nie tyle cuda, co dzięki obecności prowadzącego prezentacje Marcina Majewskiego – kierownika kieleckiego salonu, można było zaczerpnąć wiedzy, co tak naprawdę w danych nagraniach słychać, bądź co usłyszeć powinniśmy, gdyż część prezentowanego repertuaru nagrywana i realizowana była właśnie z udziałem ww. Począwszy od rozlokowania mikrofonów, poprzez technikę wykonawczą, aż na post-procesie skończywszy, kolejne utwory rozkładane były na czynniki pierwsze a następnie odtwarzane na jednym z trzech, bądź czasem na wszystkich po kolei, dostępnych systemach. Dzięki temu całkiem pokaźna grupa słuchaczy mogła świadomie doświadczyć tego, co osoba stojąca za daną realizacją chciała swoim odbiorcom przekazać. Efekt? Pełne obłożenie sali, dociekliwe pytania i wyczerpujące odpowiedzi. Krótko mówiąc pełen profesjonalizm.
Lecz dobrze grało nie tylko w TV1, gdyż bardzo miłym zaskoczeniem okazał się system Elaca (kolumny Vela FS407 + gramofon Miracord 90) zestawiony z włoską integrą Pathosa. Rozmach, dynamika i rozdzielczość zasługiwały na duże brawa, a biorąc pod uwagę, że zamiast smętnych samplerów usłyszeć można tam było m.in. ostatni album Riverside trudno się dziwić prawdziwym tłumom szczelnie wypełniającym niewielką lożę.
FNCE, czyli rodzimy dystrybutor takich marek jak Focal, Naim, Micromega, czy Atlas Cables na tegoroczne AVS przygotował m.in. premierę kolumn Focal Kanta 3 i 1, oraz flagowego streamera Naim ND555. O ile jednak Kanty można było pooglądać, to w głównym systemie gościło nagłośnienie zdecydowanie cięższego kalibru, gdyż były to śnieżnobiałe, 170 kilogramowe Focale Stella Utopia EM EVO napędzane równie imponującym, bo 300 kg topowym Naimem Statement. O ile jednak podczas ogólnodostępnych prezentacji dopchać się, o zajęciu w miarę komfortowego miejsca nawet nie wspominając, było nie sposób, to już podczas zamkniętej konferencji prasowej i krótkiej demonstracji możliwości ww. systemu takowych trudności nie mieliśmy. Ponadto zasłyszane walory brzmieniowe okazały się dla naszych uszu na tyle intrygujące, że koniec końców całość dzień po wystawie … wylądowała, dzięki niezwykłemu zaangażowaniu ekipy dystrybutora w naszym redakcyjnym OPOS-ie.
Kolejnym przedstawicielem extraklasy, którego loże odwiedziłem był EIC, który tegoroczną wystawę postanowił uświetnić premierą strzelistych kolumn PMC Fact Fenestria współpracujących z elektroniką Esoteric: parą potężnych końcówek mocy Esoteric Grandioso M1 (300W/8Ω; 600W/4Ω; 1200W/2Ω), dzielonym odtwarzaczem CD/SACD P-05/D-05 oraz przedwzmacniaczem C-1 i phonostagem K-03. Sygnał analogowy najwyższej klasy popłynie z gramofonu Oracle Delphi mkVI. Oracle Delphi mkVI to szósta wersja obecnej od 1980 roku konstrukcji z ramieniem SME 345, wkładkę Micro BENZ, granitową podstawą i zewnętrznym zasilaczem Turbo Power Supply MkII.
Długo przyszło nam czekać na kolejną polską premierę, czyli przepiękne, wyposażone w 10″ przetworniki koncentryczne IsoFlare flagowe FYNE Audio F1-10, które tym razem (podczas monachijskiego hifideluxe grały z topowymi Regami) zasilała lampowa integra Synthesis Action 100 Taurus, a rolę źródła pełnił odtwarzacz Esoteric K-03.
Najwyższa pora na jeden z najobszerniej promowaną gwiazdę tegorocznej wystawy, czyli przygotowane przez łódzki Audiofast w sali TV3 high-endowe i zarazem najdroższe na wystawie ekstremum w najczystszej postaci – oszałamiające swym przepychem monobloki Dan D’Agostino Relentless (drobne 250 kg sztuka) zasilające nie mniej intrygujące kolumny Wilson Audio ALEXX. Resztę toru stanowiły kolejne biżuteryjne wyroby Dana – przedwzmacniacz Progression, Momentum Phonostage a w roli źródeł wystąpiły czteroelementowy dCS (Vivaldi DAC, Upsampler Plus, Clock, CD/SACD Transport) i gramofon Acoustic Signature Thunder.
W sali 219 ustawiono niewątpliwie mniej absorbujące gabarytowo Wilson Audio Sasha DAW (europejska premiera), które zagrały razem ze wzmacniaczem Gryphon Antileon Evo, przedwamacniczem Gryphon Zena, oraz referencyjnym przetwornikiem dCS Vivaldi + ROON Nucleus.
Tuż za ścianą (sala 220) po raz kolejny można było posłuchać Gryphona, lecz w nieco bardziej przystępnej tak cenowo, jak i gabarytowo formie, czyli integrę Diablo 300 w topowej specyfikacji (z modułami DAC i phono na pokładzie) z firmowymi głośnikami MOJO-S. W roli źródeł wystąpiły gramofon Acoustic Signature Double-X i CD Gryphon Scorpio. Efekt? Śmiem twierdzić, że ciekawszy niż w Monachium, gdzie zazwyczaj załapanie się na grający system Gryphona graniczy z cudem. A w Warszawie do wyboru, do koloru i o dziwo bez zbytniego oblężenia, które z kolei permanentnie dotyczyło topowego seta. Całe szczęście przyjęta przeze mnie strategia odpuszczenie prezentacji Anny Marii Jopek okazała się słuszna i tuż po przewaleniu się przez TV3 dzikiego tłumu mogłem względnie spokojnie posiedzieć i posłuchać. A było czego, bo Relentlessy najwidoczniej bardzo ALEXX-om przypadły do gustu, co zaowocowało dynamicznym a zrazem świetnie kontrolowanym dźwiękiem utrzymanym lekko-złotej tonacji.
J.Sikora z hORNS postawili wszystko na jedną kartę, czyli innowacyjne – pierwsze na świecie ramię wyprodukowane z Kevlaru i pianki Rohacell. Ww. ramię zamontowano na gramofonie Reference a w roli kolumn wystąpiły hORNS Symphony. Niestety pomimo lamp w torze i analogowego źródła dźwięk był nad wyraz analityczny i momentami wręcz chłodny. Czyżby fascynacja starymi konstrukcjami Octave? Możliwe, że nie miałem szczęścia, ale przynajmniej na PGE większość systemów opartych o cyfrowe źródła potrafiło zagrać z większym nasyceniem barw i słodyczą.
Z resztą nie trzeba było daleko szukać, gdyż nieopodal stacjonowała Intrada z elektroniką Nagry i kolumnami Stenheim Alumine FIVE o skuteczności 94dB. Muzykalność przez duże „M” i to pomimo faktu, że podczas mojej wizyty gramofon akurat miał wolne. Za to u współpracującej z Intradą Esy, czyli u Pana Andrzeja Zawady królowała czarna płyta a z elektroniką Avida grały popielate kolumny Credo 3 Illuminator.
Hi-Ton Home of Perfection z dumą prezentował jubileuszowe T+A M40HV Anniversary Edition, które wraz z firmowym systemem okablowano drutami Tellurium Q.
A teraz system, na spotkanie z którym od dłuższego czasu ostrzyliśmy sobie zęby, czyli japoński TAD Labs w najnowszej i to premierowej odsłonie. Katowickiemu Audio stylowi udało się bowiem na AVS zdobyć podłogowe TAD Evolution One 1 TX (E1TX), końcówkę mocy TAD-M1000. Powyższe nowalijki uzupełnił preamp TAD-C2000 i odtwarzacz TAD D1000. Czy zazdrość konkurencyjnych (zagranicznych) dystrybutorów była zasadna tego osobom, które nie były na zeszło-weekendowej wystawie jeszcze nie zdradzę, lecz w ramach niezobowiązującej podpowiedzi nieśmiało tylko napomnknę, że jest cień szansy, aby nad powyższym zestawem pochylić się nieco dokładniej i w nieco bardziej komfortowych warunkach. Niemniej jednak śmiało można stwierdzić, że Japończycy do perfekcji opanowali dostosowywanie swoich wybitnie high-endowych wyrobów do nawet niezbyt dużych pomieszczeń.
W ramach działań kooperacyjnych oferta cieszyńskiego Voice’a w tym roku dość mocno przeplatała się w dystrybuowanymi przez Audio Center Poland markami, co wyszło ogółowi tylko na dobre. Trudno bowiem inaczej, aniżeli pozytywnie oceniać zestawy elektroniki Primare’a lub Moona z kolumnami Audiovectora. A odsłuch Rage Against the Machine na Audiovectorach R8 Arreté uznaję za jeden z przyjemniejszych momentów tegorocznej wystawy.
Nie mniej udanie wypadł proponowany przez Rafko mariaż Triangli z elektroniką Musical Fidelity.
Tuż nieopodal napotkać można było wielce intrygującą mieszankę (niekoniecznie krakowską) w skład której wszedł multiformatowy odtwarzacz Metronome AQWO otoczony istną zgrają maluchów SOtm (streamer sMS-200 ultra Neo, master clock sCLK-OCX10, izolatorem i reclockerem tX-USB Ultra i zasilaczem sPS-500. Całości dopełniały rodzime, lampowe monobloki CUBE i tubowe kolumny Blumenhofer Genuin FS 2 a brzmienie nad wyraz dalekie było od przypadkowego.
O Wrocławskiej Galerii Audio może zbyt często i głośno nie słychać, ale proszę mi wierzyć, że pracujący tam ludzie doskonale znają się na swoim fachu. Tym razem było podobnie a biorąc pod uwagę, że prezentowanych w Skybox 202 marek próżno szukać w większości sklepów tym bardziej było zatrzymać się tam na dłuższa chwilę. Chwilę, którą umilał system złożony z dość charakterystycznych kolumn Davone Grande, debiutujących w Polsce monobloków SPEC RPA MG-1000 z firmowym przedwzmacniaczem a w roli źródeł wystąpiły SPEC M3 EX, oraz gramofon Bauer Audio dps3 wspomagany phonostagem Steelhead Manley Labs.
Odkąd pamiętam zarówno w Monachium, jak i podczas AVS Skandynawowie z Gato Audio stawiają na prostotę, minimalizm i dźwięk, którego chce się słuchać. Nie inaczej było i tym razem , gdzie niepozorne podstawkowe monitorki FM-8 napędzane integrą (m.in. Roon Ready) DIA-400S z powodzeniem nagłaśniały Skybox 102. Dźwięk był na tyle dynamiczny i dobrze osadzony w dole pasma, że część słuchaczy uparcie szukała ukrytego subwoofera.
Stołeczny MiP nieodłącznie kojarzy się z systemami słuchawkowymi i desktopowymi a tymczasem w tym roku źródła i przetworniki Auralica pojawiły się wespół z dzieloną amplifikacją Audio Analogue (przedwzmacniacz Bellini Anniversary + końcówka mocy Donizetti Anniversary) i kolumnami Audiovector SR3 Avantgarde Arreté.
Najwyższa pora na analogowe czary mary, czyli gramofon Mag-Lev z jak sama nazwa wskazuje lewitującym talerzem. Ot ciekawostka.
Horn w tym roku postawił przede wszystkim na tzw. ofertę dla ludzi, czyli porządne, markowe i co ważne rozsądnie, nawet jak na polskie realia, wycenione propozycje. Nie zabrakło zatem brytyjskich kolumn Q Acoustics często i gęsto komplementowanych przez samego Kena Ishiwatę, niemieckiego Cantona, elektroniki Denona, nieśmiertelnych kolumn Dali a dla miłośników specjałów z nieco wyższej półki Sonus faberów Sonetto 7 zasilanych elektroniką Audio Researcha (LS28, VT80 SE, DAC9 i CD6).
Miłośnicy sprzętu vintage też mieli swój kameralny kącik, o wystrój którego zadbał niezastąpiony Nomos.
A niejako na deser prawdziwy słuchawkowy zawrót głowy, czyli ekstremalny koktajl na i do-usznych generatorów dźwięków wśród których warto było zwrócić uwagę na debiutujące na naszym rynku zamknięte konstrukcje Focal Elegia.
Cdn …