Zanim dostąpimy audiofilskiego raju za jaki większość uważa PGE Narodowy, chciał, nie chciał trzeba przejść swoiste katharsis, czyli istną drogę krzyżową wspinając się z mozołem po zatłoczonych schodach Hotel Radisson Blu Sobieski. Oczywiście jednostki cierpiące na ewidentny nadmiar wolnego czasu mogą ową podróż odbyć hotelową windą, jednak z racji natłoku spotkań i obowiązków na taki komfort pozwolić sobie nie mogłem. Dlatego też w tym roku nawet nie próbowałem być u wszystkich i wszędzie ograniczając wizyty do tych pokoi, gdzie była szansa usłyszeć coś, co usłyszeć chciałem, czego byłem ciekaw, bądź ze względu na zwykły sentyment i stare, dobre czasy, kiedy to system za pięć, czy też dziesięć tysięcy wydawał się spełnieniem wszystkich marzeń i biletem wstępu do audiofilskiej elitarności. Ot taki towarzysko – nostalgiczny spacer po zatłoczonych niczym Krupówki w środku sezonu hotelowych korytarzach. W dodatku nieco przewrotnie, zamiast zwyczajowej marszruty z siódmego piętra ku parterowi postawiłem na spontaniczność i łut szczęścia, czyli jeszcze przed oficjalnymi godzinami „urzędowania” umówiłem się na ekspresową sesję fotograficzno – odsłuchową mniej więcej w połowie Sobieskiego.
Za swoiste pole position obrałem bowiem zlokalizowany na czwartym piętrze pokój nr.411 warszawskiego Audiopunktu, gdzie wreszcie mogłem przyjrzeć się z bliska i niezobowiązująco rzucić uchem na Soul Note A-2 spiętą z Grahamami LS5/9f. Choć już desktopowe Soul Note’y wykazywały wielkie serce do grania to ww. „superintegra”, przynajmniej na tle ich dotychczasowego portfolio prezentuje się wprost wybornie.
Kontynuując tematykę zbliżoną zarówno do legendarnej szkoły brzmienia BBC, jak i swoistej wizualnej prostoty nie omieszkałem odwiedzić pokoi wrocławskiego Audio Atelier, gdzie oprócz kultowych Falconów LS3/5a z elektroniką Lumina można było przedpremierowo posłuchać, pomacać i porozmawiać z konstruktorami najnowszych, zachowujących złote proporcje i wzorowane na kanonach szkoły Bauhaus monitorów Trenner & Friedl PHI opartych na 8” szerokopasmowcu – Andreasem Friedlem i napędzanych również debiutującymi A-klasowymi 100 W monoblokami Westminster Lab – Angusem Leungiem. To jednak nie koniec nowości i zagranicznych gości, gdyż wraz z rozszerzeniem oferty o elektronikę Bladeliusa ekipa z Wrocławia pojawiła się w towarzystwie … Mike’a Bladeliusa i Roberto Barletty z przepięknie wykonanymi Xavianami.
A teraz pokój niespodzianka, w którym Jerry Bloomfield z Falcon Acoustics prezentował nie tylko swój „domowy” set z oczywistymi LS3/5a, lecz również dalece bardziej dynamiczne i spektakularne HP.80 zasilane imponującym systemem Balanced Audio Technology.
Jeśli zaś chodzi o właśnie wspomnianą elektronikę BAT-a, to można ją było spotkać w pokoju 4HIGHEND wraz ze streamerami Melco i wielce intrygującymi pompowanymi stopkami antywibracyjnymi Pneumance Audio.
Z ciekawych aplikacji plikograjów nietaktem byłoby pominąć set egzotycznych, wysokoskutecznych (96dB) kolumn Rethm Maarga z ociekającą złotem elektroniką LampizatOra. O walorach wizualnych nie będę się rozwodził, jednak brzmienie na pierwszy rzut ucha wydawało się całkiem, całkiem.
Vis-à-vis „polskich złotek” również można było usłyszeć lampy, jednak w zdecydowanie bardziej industrialnym wydaniu, gdyż niemieckie monosy Octave MRE-220 z zaskakującą skutecznością w iście zamordystycznym stylu panowały nad wydawać by się mogło zdecydowanie za dużymi do hotelowego pokoiku Dynaudio Confidence 50. Jeśli ktoś do tej pory twierdził, że Dynki maja poluzowany bas i generalnie to „muły bagienne” to powinien być w miniony weekend w Sobieskim i posłuchać jak brzmi na nich Kraftwerk. Oczywiście miłośnicy doznań ekstremalnych jak co roku mogli oddać się decybelowej rozpuście w Sali Wilanów II w towarzystwie najnowszej odsłony Avantgarde’ów.
No dobrze, skoro na tapecie pojawiły się tuby, to od razu zajrzyjmy za ścianę, gdzie równie imponująco prezentowały się majestatyczne Apollony Acapelli w towarzystwie rodzimej elektroniki Martona, Ancient Audio i Sikory. O odpowiednie uzdatnienie życiodajnej energii zadbał Gigawatt.
W ramach parterowych spacerów nie omieszkałem też zajrzeć do Struss Audio, gdzie oprócz recenzowanego przez nas jakiś czas temu wzmacniacza zintegrowanego DM250 światło dzienne ujrzał wyższy model Ultimate.
Pozostając w kręgu rodzimych wytwórców najwyższy czas przyjrzeć się tematyce najbardziej polaryzującej audiofilską brać, czyli okablowaniu. Nieco asekuracyjnie na pierwszy ogień idzie zatem Audiomica, która w tym roku postawiła na pokaz „niemy”, czyli statyczną ekspozycję ¾ swojej oferty. Uważne oko było w stanie spośród owego kablowego bogactwa wyłowić m.in. dedykowaną skromnie stojącej z boku najnowszej inkarnacji wzmacniaczy Pivetta Oltre, przeprojektowaną serię Excelence, oraz autorskie wtyki dla serii Consequece i Ultra Reference, których korpusy wykonano z opatentowanego materiału antystatycznego POM-CAP50TM.
Diametralnie odmienne podejście do zagadnienia podeszło WK Audio decydując się na czysto empiryczne doświadczenia z udziałem publiczności, czyli przepinanie pomiędzy zwykłymi – „komputerowymi” i własnymi przewodami zasilającymi. Po raz kolejny okazało się, że dla części niedowiarków usłyszeć znaczyło uwierzyć.
Z nowych, jeszcze szukających własnej drogi i walczących o rozpoznawalność marek warto wspomnieć o „młodych – gniewnych” chłopakach z manufaktury DearWolf, którzy tym razem swoje śnieżnobiałe sarenki (Roe Deer ) zaprezentowali w towarzystwie elektroniki T+A.
O podobną atencję, z pomocą 4HiFi, zabiegała też Jeleniogórska Manufaktura Audio, która zaprezentowała model Deva 1.0 w towarzystwie steampunkowego przedwzmacniacza Line Magnetic 129 B i zdecydowanie mniej kontrowersyjnego pod względem designu wzmacniacza mocy Sky Audio.
Elektronikę Sky Audio w postaci OTL-a Flash znaleźć można było spotkać również w towarzystwie przytłaczających swą posturą Tannoy’ów Westminster.
4HiFi odpowiedzialne było także za powrót kultowej w pewnych kręgach marki AudioWave w postaci przepięknych modeli 141 SE prezentowanych na firmowych standach z elektroniką YBA Genesis. Czego by nie mówić, lata lecą, wymagania rosną a te maluchy nie przestają zachwycać wyrafinowaniem i muzykalnością brzmienia. To taki rodzimy Sonus faber, tylko całe szczęście jeszcze nie „zepsuty” przez księgowych i globalizację.
Z krajowych manufaktur niewątpliwym powodem do dumy jest od kilku lat Tentogra, która w tym roku nie dość, że przekazała model Oscar o numerze 001 na licytację na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy (wielki szacun!), to pochwaliła się kosmicznym projektem Gramy, który mając aparycję intergalaktycznego krążownika z azjatyckiego serialu SF wyceniono na całkiem rozsądne 15 000€ i to z ramieniem Kuzmy S12.
Rodzimy pierwiastek odnaleźć można było w pokoju GoldNote, gdzie pod ścianą skromnie przycupnął sobie referencyjny, słuchawkowy „brzydal” Fulianty Audio ST-18. Nieco przekornie o brzmieniu głównego – włoskiego systemu się nie wypowiem, gdyż ze względu na obłożenie czynnikiem ludzkim nijakich sensownych możliwości nie było.
Nieco więcej szczęścia miałem za to w bydgoskim Audio-connect, gdzie moją uwagę zwróciła przepięknej urody elektronika Riviera w postaci niepozornej hybrydy AIC10 i zdecydowanie bardziej „bizantyjskiej”, dzielonej amplifikacji – przedwzmacniacza APL-01 Special Edition i monobloków AFM-50. Grało toto co najmniej tak dobrze jak wyglądało, a wyglądało co najmniej tak dobrze jak młoda Monica Bellucci.
Ile potrafi zdziałać w nawet hotelowych, najdelikatniej rzecz ujmując mało przyjaznych warunkach, przemyślana adaptacja akustyczna (Artnovion) można się było przekonać w pokoju CORE trends, gdzie YG Acoustics Hailey 2.2 (testowaliśmy wcześniejszą wersję 1.2) wraz z monstrualną superintegrą Audionet HUMBOLDT zachowywały pełną czytelność i kontrolę w całym, reprodukowanym przez siebie paśmie.
Niejako na deser zostawiłem pokój w którym spędziłem chyba najwięcej czasu. Otóż system skompletowany pod banderą Sound by Hari obejmował elektronikę FM Acoustics, gramofon Vertere Acoustics (z nową, całkiem rozsądnie wycenioną wkładką Blue, za ok 2k€) i kolumny Zellaton Legacy. Wszystkie powyższe marki miały swoich reprezentantów, i tak za koordynację całości odpowiadał sam Hari Štrukelj, za gramofon Toruaj Moghaddam a kolumny firmował sam prezes Zellaton Michael Schwab. Efekt? Kiedy zasiadłem na kanapie pretekstu do tego, by z niej się zwlec szukałem przez dobre trzy kwadranse. Reprodukowana muzyka miała rozmach, swobodę i niesamowitą rozdzielczość, jednak bez nawet najmniejszych oznak ofensywności, czy ziarnistości. W tym systemie słuchać można było praktycznie każdego rodzaju muzyki i to poczynając od kameralnych jazzowych składów a kończąc na wielkiej symfonice. Zakres dynamiki oferowany przez podstawkowe Zellatony skłonił mnie do bliższego z nimi kontaktu organoleptycznego, co doprowadziło do odkrycia, iż oprócz zajmujących fronty przetworników wysoko (20 mm) i średnio (130mm)-tonowych dysponują one na ścianie tylnej 200mm membranę pasywną.
I już „poza konkursem” przedpremierowy bonus muzyczny, czyli odsłuch najnowszego albumu „20 Years Live” Tomka Pauszka z udziałem samego Artysty na systemie skonfigurowanym przez krakowskie Audio Anatomy. Przepięknie wydany winyl wylądował na talerzu gramofonu New Horizon, rola wzmocnienia przypadła integrze Audii Flight a zakończenie toru stanowiły kolumny German Physiks. W telegraficznym skrócie mogę powiedzieć tylko tyle, że wizyta pod względem muzycznym wypadła wybornie, jednak prezentacja albumu cieszyła się takim powodzeniem, że pokój dystrybutora opuszczałem z objawami delikatnego niedotlenienia. A mówią, że audiofile nie interesują się muzyką. Jasne …
cdn. …
Marcin Olszewski