1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Charisma Audio ECO

Charisma Audio ECO

Bazując na dobiegających do nas informacjach o rozwoju poszczególnych rodzajów nośników muzyki jedno jest jasne – czy tego chcemy, czy nie, posiadanie toru analogowego obecnie jest „trendy”. I nie ma znaczenia, czy z najwyższej, czy rozpoczynającej ofertę półki cenowej, ważne, żeby dawcą informacji była czarna płyta. A jeśli tak, chyba nikogo nie dziwi mnogość ułatwiającej nam życie oferty tego typu akcesoriów od werków, przez ramiona, przedwzmacniacze, po wkładki gramofonowe. I gdy wydawałoby się, że w pewnym sensie mamy z górki, okazuje się, iż owa rozbudowana paleta jest pewnego rodzaju pułapką. Po prostu z braku choćby zdawkowej wiedzy o danym produkcie kolokwialnie mówiąc podczas zakupu często strzelamy w ciemno. Na szczęście jest na to rada. Oczywiście mam na myśli różne periodyki branżowe, które biorąc na tapet czasem całe konglomeraty w stylu ostatnio recenzowanego na naszych łamach gramofonu Well Tempered Lab Simplex Mk2, a czasem jak w dzisiejszym spotkaniu, poszczególne komponenty analogowe, nakreślają zainteresowanym ich ogólne cechy brzmieniowe. To daje pewien ogląd sytuacji i jeśli wiemy, co nam w duszy gra, znacznie łatwiej jest podjąć decyzję. Dlatego też spiesząc z pomocą przyjrzymy się dzisiaj początkowi powstawania sygnału analogowego, czyli wkładce gramofonowej mającej już swoje pierwsze pięć minut we wspomnianym przed momentem teście kompletnego gramofonu. I gdy wydawałoby, że z racji unikania powtórki z rozrywki nie ma o czym rozprawiać, jej intrygujące walory soniczne wręcz zmusiły nas do weryfikacji, jak tytułowy rylec spisze się na innym napędzie. Jak można się spodziewać, powodem takiej decyzji były z jednej strony bardzo prozaiczne, ale z drugiej istotne z punktu widzenia klientów poszukujących samej wkładki pytania typu: „Czy zachowa wcześniejsze cechy? A może całkowicie zmieni front działań? Niestety wstępniak to zbyt wczesne miejsce na odkrywanie kart, dlatego też wszystkich zainteresowanych jak dystrybuowana przez wrocławskie Audio Atelier kanadyjska wkładka Charisma Audio Eco MC tym razem spisała się w nieco zmienionych warunkach sprzętowych, zapraszam do lektury poniższego tekstu.

Tytułowy model Eco z racji unikania ostrych motywów w kwestii wizualizacji korpusu – front jest zaoblony, a dolne krawędzie bocznych ścianek łagodnie podcinają podstawę – jest bardzo przyjazny dla oka. To co prawda z braku prostopadłego do ścianek bocznych awersu podczas aplikacji na docelowym ramieniu nieco utrudnia ten proces, jednak po osobistym przedtestowym montażu Charismy Eco stwierdzam, iż posiadając choćby minimalną wiedzę na ten temat sprawa usadowienia na ramieniu i finalnej korekcji jej ustawienia jest banalna. Przybliżając kila informacji o technikaliach najważniejszymi są: aluminium jako materiał obudowy, wspornik na bazie białej ceramiki, rodzaj szlifu w postaci super eliptycznego Nude Diamond, cewka wykonana z mariażu czystego żelaza i miedzi OFC oraz zalecany nacisk na poziomie 1.9g. Tak prezentującą się analogową biżuterię usadowiono w wykonanym z przezroczystego akrylu, wyposażonym w stosowne akcesoria montażowe walcu i spakowano w zgrabne kartonowe puzderko.

Oczywiście domyślam się, iż oczekujecie przede wszystkim odpowiedzi na kluczowe pytanie, czy i ewentualnie w którym kierunku ewaluowało ostateczne brzmienie Charismy Eco powieszonej na innym werku. Choćby z uwagi na inny układ rezonansowy napędu i zastosowanego w nim ramienia coś musiało się przecież wydarzyć. Jednak czy na tyle determinująco, że nasza bohaterka zatraciła swoje najciekawsze zalety? Albo była na tyle absorbująca, że zdominowała całkowicie inną konfigurację? Spokojnie, zachowała się jak najlepszy gracz, bowiem udzielenie odpowiedzi na tendencyjnie zdane złośliwe pytania obróci w tak zwaną perzynę. Chodzi mianowicie o jej umiejętne przemycenie fenomenalnej muzykalności mimo sztywniejszego zawieszenia ramienia gramofonu Clearaudio Concept. W pierwszej odsłonie Eco wisiała na ramieniu tłumionym gęstym sylikonem, co w głównej mierze przekładało się na prezentację w estetyce mocnej barwy, plastyki, masy i świetnej kolorystyki. Jednak całość była na tyle zdroworozsądkowo dozowana, że w nawet na najbardziej wymagających utworach nie udało mi się złapać jej na zbytnim spowolnieniu prezentacji. Nie wiem, jak to się działo, ale system trafiał w naturalnie stojący po stronie koloru i nasycenia, ale fajny w odbiorze punkt. Punkt, który z uwagi na różnice w naszych preferencjach naturalną koleją rzeczy może mieć swoich zwolenników i przeciwników, jednak nigdy nie powinien być kojarzony z czymś nieciekawym. Raczej innym, aniżeli posiadającym wady. Natomiast w dzisiaj opisywanej odsłonie niemiecki Concept oferował ramię zawieszone magnetycznie. To zaś powodowało całkowicie inne warunki rezonansowe pracy wkładki. Już bez łożyskowania ramienia w silikonowym, a przez to bezpiecznym dźwiękowo balsamie, tylko w oparciu o coś bardziej sprężystego. Nadal dobrze tłumiącego, jednak zgoła inaczej niwelującego szkodliwe rezonanse w punkcie podparcia ramienia. Jak zatem zachował się tak skonfigurowany set?
Pierwszym ważnym aspektem było wyczuwalne, acz bez odchodzenia od dobrej wagi przekazu, nabranie przez niego szybkości. Zyskał atak i co również dobrze wypadło, nieco wyostrzyła się kreska rysująca wirtualny świat. Jednak to nie jedyne ciekawe zmiany, gdyż w wyniku wspomnianych działań dawniej raczej masywne granie po korekcji szybkości narastania sygnału i dobrze odbieranym zebraniu się w sobie, teraz zaczęło pulsować większą energią. Efekt wydawał się być swoistą zamianą krągłości w wyczuwalny mocniejszy impuls, co z jednej strony nieco zmieniło determinującą odbiór całości żywość grania, ale z drugiej nie odeszło jakoś diametralnie od hołubienia przez zestaw dbałości o dobrą wagę i barwę słuchanej muzyki. Gdybym miał bardzo skrótowo opisać wynik niemiecko-kanadyjskiego mariażu, powiedziałbym, że przy zachowaniu dobrej kolorystyki i namacalności, prezentowany w przestrzeni międzykolumnowej spektakl poprawiając „talię” bez popadania w anoreksję, stal się ostatnimi czasy bardzo modnym „fit”. Czy to dobrze? Naturalnie, gdyż ewidentnie pokazuje, że owszem, wkładka oferuje swój oczekiwany od tego typu akcesoriów esencjonalny sznyt grania, jednak nie stosuje zamordyzmu, czyli tłumacząc z polskiego na nasze nie ustawia zastanej konfiguracji według jednego, powstałego podczas projektowania wzoru. Wnosi do niego swoje trzy grosze, jednak z oczekiwanym umiarem, co czyni ją pewnego rodzaju uniwersalną. Czy na pewno?
Spokojnie, jestem pewien, gdyż według mnie ową uniwersalność znakomicie potwierdziły widniejące na serii fotografii przykładowe płyty. A potwierdzały, gdyż repertuar otwierał Chick Corea, potem przyszła pora na Coldplay, a listę zamykał orkiestrowy materiał Earthy Kitt i mimo to wszystkie gatunki muzyczne zostały obdarowane przez tytułową wkładkę stosownymi, naturalnie odpowiednio wspomagającymi je smaczkami. Raz niezbędne okazywało się wspominane zebranie przekazu w sobie i przyspieszenie ataku prezentacji – mowa o popisach rockmenów, innym razem fajne body podczas projekcji damskiej wokalizy – znakomita E. Kitt, a jeszcze innym oprócz dobrego rysunku instrumentów, odpowiednie ich nasycenie – mowa o Chicku. Co ciekawe, to było na tyle płynne, że nawet przez moment nie zauważyłem, aby opiniowany rylec jakoś nieśmiało drukował mecz. Wszystko obywało się w tak naturalny, a przez to bardzo wciągający sposób, że po dosłownie pierwszym utworze danej krążka kończyło się analizowanie sytuacji sonicznej, a zaczynało bezwarunkowe wchodzenie w kompozycję. A muszę przyznać, że oprócz wyeksponowanych na zdjęciach czarnych placków, na talerzu testowej konfiguracji lądowały także tytuły w stylu free-jazzowego Kena Vandermarka, czarującego akustyczną gitarą Antonio Forcione, czy koncertowego szaleństwa buntowników spod znaku AC/DC. I gdy tak z perspektywy spojrzymy na fajnie odebrany, jak widać bardzo różnorodny repertuar, moja teza o uniwersalności wydaje się być w pełni uzasadniona. Zazwyczaj przy świetnym występie jednego z nurtów, inny nieco cierpi. Tymczasem w tym przypadku za każdym razem było ok. Dla mnie bez dwóch zdań nasza bohaterka wyszła z tego starcia z tak zwaną tarczą.

Do kogo adresowałbym naszą bohaterkę Charisma Audio Eco? Szczerze powiedziawszy w oparciu o jej konsekwentne obracanie się – w zależności od napędu – w różnie akcentowanej estetyce nasycenia i barwy, teoretycznie do każdego. Jednak zdając sobie sprawę z faktu różnych, czasem ekstremalnych gustów, jedynymi potencjalnymi przeciwnikami tego typu prezentacji mogą być – choć nie muszą – wielbiciele ekstremalnej natychmiastowości zmian tempa i pewnego rodzaju agresywności przekazu. Kanadyjska wkładka stawia na inny rodzaj emocji i raczej nie da się skłonić do prób kruszenia szkliwa na zębach. Owszem, po zawieszeniu na odpowiednim gramofonie będzie umiała pokazać pazurki, jednak nie oszukujmy się, na żyletki w eterze nie ma co liczyć. To źle? Nic z tych rzeczy. Po prostu piewcy ekstremalnych, niestety z punktu widzenia przekazu analogowego, często wynaturzonych doznań muszą szukać gdzie indziej. A że takich jest naprawdę znikoma ilość, tak naprawdę to dla marki żadna strata. Z założenia nastawiona jest na melomanów, a nie masochistów. Jeśli zatem utożsamiacie się z pierwszą grupą, kanadyjski produkt powinien bezwarunkowo pojawić się na Waszej potencjalnej liście zakupowej.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition,
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II

Dystrybucja: Audio Atelier
Producent: Charisma Audio
Cena: 3 990 PLN

Dane techniczne
Charisma Audio Eco – wkładka gramofonowa MC
Waga wkładki: 11 g
Korpus wkładki: aluminium
Wspornik: biała ceramika
Szlif: super eliptyczny Nude Diamond
Kąt śledzenia w pionie: 20 stopni
Cewka: cewka z czystego żelaza z miedzią OFC
Napięcie wyjściowe: 0,38 mV przy 3,54 cm/s.
Impedancja wewnętrzna: 8 omów
Pasmo przenoszenia: 20 – 20 000 Hz ± 1 dB
Balans kanałów: lepszy niż 0,5 dB
Separacja kanałów: lepsza niż 25 dB
Zgodność dynamiczna: 12 μm/mN
Zalecane obciążenie: 100 – 1000 omów
Zalecana siła nacisku / tracking force : 1,9 g ± 0,1 g
Możliwość śledzenia przy 315 Hz / 2 g: 80 uM
Zalecana masa ramienia: średnia
Okres docierania: 30 godzin

Pobierz jako PDF