1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Denon DCD-A110 & PMA-A110

Denon DCD-A110 & PMA-A110

Jedno jest pewne. Bez względu na historię danej marki na rynku audio, każdy jubileusz w jakiś sposób trzeba uczcić. Oczywiście im cyfra oznajmiająca takowe wydarzenie jest większa, szacunek do świętującego je solenizanta w oczach obserwatorów wprost proporcjonalnie wzrasta. Chyba przyznacie, iż obchody 10, 20, czy 30-ej rocznicy prowadzenia działalności to piękne wyniki. Jednak nie oszukujmy się, aby dotrwać do takich cyfr, trzeba być przygotowanym na ciągłe zmiany nie tylko specyfiki działania rynku, ale również oczekiwań potencjalnej klienteli. Jeśli sobie z tym poradzimy, w pewnym momencie może okazać się, że w dobrym tego słowa znaczeniu, staliśmy się przysłowiowymi dinozaurami. Do czego piję? Oczywiście do tytułowego producenta z kraju kwitnącej wiśni, bezapelacyjnie znanej dosłownie wszystkim miłośnikom muzyki, japońskiej marki Denon, która w zeszłym roku mogła pochwalić się nieprzerwanym umilaniem życia melomanom przez ostatnie 110 lat. Tak tak, stuknęła im niewiarygodnie brzmiąca w tym dziale gospodarki, z dobrą nawiązką poczciwa stówka. Jaki był tego skutek? Już zdradzam. Otóż w oparciu o zdobyte przez lata doświadczenia japońscy inżynierowie postanowili powołać do życia jubileuszowy zestaw odtwarzacza CD/SACD DCD-A110 i wzmacniacza zintegrowanego z funkcją przetwornika cyfrowo/analogowego oraz phonostage’a PMA-A110, który dzięki przychylności warszawskiego dystrybutora Horn, celem przyjrzenia się tej nietuzinkowej pozycji w portfolio marki, trafił do naszej redakcji. Jak ten, nie oszukujmy się, imponujący okres wpłynął na finalne brzmienie oferowanej elektroniki? Czy marka idąc za obecnymi tendencjami, odcięła jedynie kupon i bez specjalnego zaangażowania w zaoferowanie potencjalnemu użytkownikowi fajnego brzmienia, ostemplowała nowo zaprojektowane obudowy stosownym emblematem? Wszystkich zainteresowanych tym, co wydarzyło się podczas mojej kilkunastodniowej zabawy z wymienionym przed momentem zestawem zapraszam na kilka akapitów.

Niestety fotografie tego nie oddają, dlatego musicie uwierzyć mi na słowo, iż w przypadku tytułowych modeli Denona na tle im podobnej konkurencji, mówimy o pewnego rodzaju monstrach. Po pierwsze – są bardzo ciężkie, co pomijając zaskakująco masywny wzmacniacz, świetnie potwierdza również waga samego CD-ka, któremu w dotrzymaniu kroku w tej dyscyplinie będzie miała problem niejedna integra z tego pułapu cenowego. Zaś po drugie – designerzy sięgnęli do dotychczas niespotykanej dla japońskich produktów kolorystyki z pogranicza połączenia srebra i grafitu. Przyglądając się odtwarzaczowi, ciekawostką jest fakt, iż przy swojej niebagatelnej wadze osiąga typowe dla tego rodzaju komponentów rozmiary, dzięki czemu już podczas procesu logistycznego mamy szansę wykreować w swoich myślach solidny pakiet sonicznych oczekiwań. Jego front jest jakby wariacją spokojnej morskiej fali z pojawiającym się przed nią lekkim zagłębieniem tuż przy górnej krawędzi. Jeśli chodzi o zagospodarowanie, znajdziemy na nim usytuowaną w centralnej części, majestatycznie wysuwaną tackę na płyty, tuż pod nią mieniący się błękitem wielofunkcyjny wyświetlacz, a na zewnętrznych rubieżach kilka guzików funkcyjnych – z lewej strony główny włącznik i kilka trybów pracy, a z prawej pozwalających na manualną obsługę podstawowych funkcji. Plecy rzeczonego odtwarzacza nie epatują nadmierną ofertą możliwych połączeń, pozwalając jedynie użytkownikowi na przesył sygnału analogowego za pomocą pojedynczego zestawu gniazd RCA oraz cyfrowego via COAXIAL i OPTICAL. Oprócz wspomnianych przyłączy znajdziemy jeszcze jedynie gniazdo zasilania i dwa wejścia do ewentualnej kontroli znajdującej się w trzewiach elektroniki.
Kreśląc kilka zdań o wzmacniaczu, pierwszą informacją jest jego diabelska waga. Naprawdę mając na uwadze konkurencję, podczas logistyki można mocno się zdziwić. Jeśli chodzi o ogólną wizualizację, ta z naturalnych przyczyn jest powieleniem pomysłu na źródło. Jednak to jedyne wspólne aspekty, gdyż PMA jest o połowę wyższy i oczywiście nieco inaczej ubrany w pozwalające spełniać zadanie wzmacniania sygnału audio, manipulatory. Rozpoczynając od awersu, trzeba przyznać, iż został zdominowany przez wielką gałkę regulacji wzmocnienia, na bokach której zlokalizowano resztę użytkowego asortymentu. Z jej lewej strony kilka guzików funkcyjnych, gniazdo słuchawkowe i trzy typowe dla japońskiej elektroniki pokrętła: BASS, TREBLE, BALANS. Natomiast z prawej mniejszą gałkę wyboru wejścia i mały wyświetlacz pokazujący użytkowane w danym momencie wejście liniowe/parametry sygnału cyfrowego. Przemierzając obudowę ku tyłowi, na jej górnej powierzchni widzimy dwa bloki otworów grawitacyjnie wentylujących znajdujące się w jej wnętrzu układy elektryczne, a na bokach w celach estetycznych płaskie połacie blach osłaniających mogące zaburzyć całość ponadczasowego designu, radiatory. Po dotarciu do rewersu, ten dość bogatą jak na integrę ofertą przyłączeniową znakomicie potwierdza swoją niebagatelną funkcjonalność. Otóż znajdziemy na nim nie tylko sekcję wejść liniowych w standardzie RCA z przedwzmacniaczem dla wkładek MM i MC włącznie, ale również wyjście RCA na przedwzmacniacz, pakiet gniazd dla sygnału cyfrowego: OPTICAL, COAXIAL, USB, wejścia kontrolne w formie małego Jack-a, zaciski kolumnowe i naturalnie niezbędne do działania urządzenia gniazdo zasilania. Na koniec tego akapitu miłą informacją wydaje się być dodawanie przez producenta pilota zdalnego sterowania w pakiecie dla każdego urządzenia.

Gdybym miał określić ofertę brzmieniową tytułowej konfiguracji testowej, powiedziałbym, iż była w pozytywnym znaczeniu, kontynuacją swoich walorów wagowych i wizualnych. Już zdradzam, co mam na myśli. Otóż chodzi mi o ciężar dźwięku, który z jednej strony spełniając moje oczekiwania, był odpowiednio nasycony, z drugiej zaś idąc tropem delikatnej morskiej fali, przy wspomnianej pracy w domenie pełni wybrzmiewania zapisów nutowych, nie zdradzał oznak braku kontroli nie tylko w dolnych rejestrach, ale również utraty rozdzielczości w środku pasma. Reasumując powyższy wywód, Denon idealnie wpisując się w bardzo pożądane oczekiwania znakomitej większości melomanów lekkiej dominaty barwowej, z jednym, naprawdę drobnym wyjątkiem, prezentował się ze świetnej, gdy trzeba dobrze osadzonej w basie, a innym razem pełnej pakietu informacji, strony. Nie było znaczenia, czy złośliwie szukając dziury w całym, w odtwarzaczu lądowała stawiająca spore wyzwania natury barwowej i energii wybrzmiewania mocnych bitów, muzyka rockowa zespołu Black Sabbath, czy zaraz po tym grający tak zwaną ciszą ECM-owski jazz spod znaku Tomasza Stańki z trio Marcina Wasilewskiego lub co gorsza, rzucająca kłody pod nogi wielu konfiguracjom, sakralna muzyka barokowa z portfolio Johna Pottera, czy Jordi Savalla. Za każdym razem japoński konglomerat w umiejętny sposób zamierzenie wzmacniał wokalizę frontmana i wybrzmienia mocnych rockowych gitar, zaś po zmianie nurtu na stawiającą na eteryczność muzykę kościelną, świetnie dozował kolor, wagę i lotność nie tylko pojedynczego głosu, ale również wieloosobowych składów chóralnych i co bardzo istotne często akompaniujących artystom instrumentów z epoki. Oczywiście po takim postawieniu sprawy, natychmiast wielu mogłoby się doszukiwać szkodliwego spowolnienia dźwięku w brutalnych kumulacjach rockowego szaleństwa. Przecież cechą nadrzędną tej konfiguracji była nieważne jak świetnie dozowana, ale jednak w głównej mierze zawsze mogąca nieco opóźnić moment ataku poszczególnych dźwięków, ich bogata barwa. Wszystko się zgadza, tylko w tym wypadku nie było to odczuwane jako szkoda mogąca cokolwiek uśredniać, a jedynie postawienie punktu ciężkości nadal bardzo swobodnie prezentowanej muzyki o pół oczka niżej, niż szukająca ponadprzeciętnej witalności przekazu, a przez to często tracąca poziom odpowiedniego bilansu wagowego, konkurencja. Ja wolę muzykę przez duże „M”, jak to robili opiniowani przedstawiciele samurajów, niż pełną nadmiernego wigoru, a przez to daleką od spędzania z nią miłych chwil, dźwiękową ekwilibrystykę. Dlaczego? A choćby z powodu świetnego oddania przez będące dzisiejszym punktem zapalnym komponenty istoty zazwyczaj soczystego w brzmieniu saksofonu, dobrego wyważenia dostojności w dolnym zakresie i lekkości wybrzmiewania w wyższych rejestrach fortepianu i oczywiście pokazanie w pełni uzupełniających takie podejście do sprawy, odpowiednio witalnych, jednak bez zbytniego epatowania swoimi możliwościami, blach i przeszkadzajek perkusisty. Moim zdaniem o to w muzyce chodzi. Nie o wyśrubowaną, a przez to na dłuższą metę wyczynowość prezentacji, tylko zaproszenie melomana na długotrwały miting, gdy wymaga tego materiał, raz pełen romantycznych, innym razem zaś rodem z piekła, ale za każdym razem wyrażanych przez muzyków, a nie przez sznyt grania zestawu, uczuć. W takim razie, co miałem na myśli pisząc o drobnym wyjątku? Pewnie zdążyliście się zorientować, że chodzi o muzykę elektroniczną. Nie, żeby jakoś szczególnie źle wypadała, ale w połączeniu testowym z nie oszukujmy się, trudnymi kolumnami PMC, nie była dość brutalna w oddawaniu wszelkiego rodzaju przenikliwych pisków i przesterów. Ale tylko w tej materii, bowiem już bardzo częste w tego typu twórczości mini trzęsienia ziemi i wszelkiego rodzaju soczyste modulacje wypadały znakomicie. Dlatego wspomniałem o tym jako drobne odejście od bezwzględnego wzorca. Jednak przypominam, iż test zawsze obarczony jest pewną przypadkowością komponentowych połączeń, zatem z pełną świadomością jestem w stanie podnieść tezę, iż przy odrobinie innej konfiguracji ta sprawa prawdopodobnie wyglądałaby diametralnie inaczej. Ale zaznaczam, nawet w wyżej opisanym przypadku nie kruszyłem kopii o zbytnie odstępstwo od zamierzeń muzyków, tylko spełniając obowiązek na ile się da obiektywnego napisania otrzymanego wyniku brzmieniowego, zwyczajnie o tym wspomniałem.

Czy w przypadku dysponowania środkami pieniężnymi tylko na poziomie kwoty żądanej za tytułowy set postawiłbym go sobie w domu? Bez dwóch zdań. Powód? Jak wynika z powyższego tekstu, z uwagi na bardzo bliskie mojemu sercu pokazanie muzyki w oparciu o umiejętnie osadzenie jej w barwie. Co naturalnie dla mnie jest dodatkowo niezwykle istotne, to fakt niezłego radzenia sobie japońskiego zestawu z trzymaniem w ryzach soczystego i energicznego basu, a także przyjemne wspomaganie całego pasma transparentnymi, jednak bez nadmiernej ekscytacji, wysokimi tonami. Przyznam szczerze, że bez względu na tak wyśrubowany jubileusz marki na taki wynik nie liczyłem nawet w najskrytszych oczekiwaniach. Tymczasem jak widać na załączonym obrazku, 110 lat marki Denon na rynku nie poszło na marne i jak trzeba było zrobić coś nietuzinkowego dla tak zwanego zwykłego Kowalskiego, to nie dość, że się udało, to można było nawet pozytywnie zaskoczyć tym kogoś chadzającego ścieżkami ekstremalnego High Endu. I nie ma znaczenia, że da się lepiej. Zawsze się da. Tylko na tym pułapie cenowym otrzymany wynik soniczny jest pewnego rodzaju majstersztykiem. I zapewniam wszystkich, bez względu na Wasz odbiór mojej opinii, z pełną świadomością podpisuję się pod nią obydwoma rękami.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– źródło: transport CEC TL 0 3.0 , Melco N1Z/2EX-H60
– przetwornik cyfrowo/analogowy dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy Mutec REF 10
– reclocker Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Sigma CLOCK
– Shunyata Sigma NR
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: PMC MB2 XBD SE
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond
IC RCA: Hijiri „Million”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
– wkładka: MIYAJIMA MADAKE
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA

Dystrybucja: Horn
Ceny
Denon DCD-A110: 14 499 PLN
Denon PMA-A110: 16 499 PLN

Dane techniczne
Denon DCD-A110
Pasmo przenoszenia: 2 Hz-50 kHz
Obsługa formatów CD: CD / CD-R/RW / SA-CD / WMA / MP3 / AAC
Obsługa formatów audio: DSD max.5,6 MHz; WAV max. 192 kHz; ALAC max. 96 kHz
DAC: 4x PCM1795, Burr Brown Mono-Mode
Stosunek sygnał/szum: 122 dB
Dynamika: 118 dB
Zniekształcenia THD: 0.0015%
Mechanizm: SVH
Wyjścia analogowe: para RCA
Wyjścia cyfrowe: Coax, optyczne
Pobór mocy: 42W, 0,1W stand-by
Wymiary (S x G x W): 434 x 405 x 138 mm
Waga: 16,2 kg

Denon PMA-A110
Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 100 kHz (0 – -3 dB)
Moc wyjściowa: 2 x 80 W (8 Ω, 20 Hz – 20 kHz, T.H.D. 0,07 %), 2 x 160 W (4 Ω, 1 kHz, T.H.D. 0,7 %)
THD: 0,01 %
DAC: 4x PCM1795, Burr Brown Mono-Mode
Czułość/Impedancja wejściowa:
EXT/PRE: 0,9 V/47 kΩ
PHONO (MM): 2,5 mV / 47 kΩ
PHONO (MC): 200 μV / 100 Ω
CD, NETWORK/AUX, RECORDER: 135 mV/19 kΩ
Wzmocnienie (Gain): 29 dB
Odstęp sygnał/szum:
PHONO (MM): 84 dB
PHONO (MC): 72 dB
CD, NETWORK/AUX, RECORDER: 101 dB
Wejścia analogowe: phono, 3 pary RCA + para RCA Ext.Pre
Wyjścia analogowe: para RCA Rec Out
Wejścia cyfrowe: Coax, 3 x optyczne (max. 192 kHz / 24-bit), USB (max. DSD 11,2MHz)
Pobór mocy: 400W, 0,2 – 0,4 W stand-by
Wymiary (S x G x W): 434 x 450 x 182 mm
Waga: 25 kg

Pobierz jako PDF