1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Reportaże
  6. >
  7. „Dyjak Gintrowski”

„Dyjak Gintrowski”

Od czasu do czasu, na scenie muzycznej, pojawiają się głosy jedyne w swoim rodzaju. Na tyle charakterystyczne, niepodrabialne i wyjątkowe, że raz usłyszane zapadają w pamięć permanentnie i na zawsze. Jakby jakaś niewidzialna ręka dokonywała swoistej trepanacji i na żywym organizmie tatuowała nam na korze mózgowej niezmywalną świadomość ich istnienia. W moim przypadku do powyższego grona mogę w pierwszej kolejności zaliczyć Louisa Armstronga, Toma Waitsa i bohatera wczorajszego spotkania, czyli Marka Dyjaka. Jak sami Państwo widzicie nie są to wokaliści charakteryzujący się jedwabistym tembrem, lecz wręcz przeciwnie a jednak ze względu na niezwykłą „granulację” wyśpiewywanych fraz na swój sposób piękni i zarazem unikalni. O ile jednak z dwoma pierwszymi Panami niestety nie dane mi było spotkać się na żywo, to już naszego rodzimego barda miałem okazję widzieć m.in. w ramach projektu „Dyjak Intymnie” 15 lutego 2011 w warszawskim klubie Chłodna 25, którego zlokalizowana w niewielkiej piwnicznej salce zdolna była pomieścić zaledwie 40 osób, w niewiele większej kubaturze Klubu Huśtawka 9 czerwca 2011, czy też na deskach Och Teatru 27 kwietnia 2013 w ramach promocji projektu „Kobiety”.

Tym razem było jednak inaczej, gdyż o ile w miniony czwartek w Studiu U22 Marek Dyjak pojawił się osobiście, to już jego najnowszy album „Dyjak Gintrowski” zaprezentowany został przedpremierowo nie „na żywo”, lecz z jeszcze ciepłych, pachnących tłocznią srebrnych krążków. Wieczorne spotkanie poprowadził Gospodarz – Piotr Welc, a o atmosferę zadbali zarówno dostarczyciele dyżurnego systemu – krakowsko/warszawski Nautilus (elektronika Accuphase) i Sveda Audio – producent aktywnych zespołów głośnikowych Blipo + Chupacabra, jak i jakże przydatny w tym smutnym okresie „opiekun” studyjnego baru – Ballantine’s.

Zanim jednak zlinczują mnie Państwo za rozrywkowość w tym pełnym zadumy okresie żałoby po brutalnym i niewyobrażalnie bezsensownym zabójstwie Prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy proszę jedynie o chwilę cierpliwości, najlepiej do najbliższego piątku – gdy tytułowy album się ukaże i własnouszną ocenę, z jak bardzo „rozrywkowym” kontentem przyszło nam się zmierzyć. Nieco uprzedzając fakty i dokonując swoistego rozwinięcia nad wyraz lakonicznej charakterystyki stylistyki prezentowanego materiału przez samego jego odtwórcę, który z rozbrajającą szczerością raczył był stwierdzić, iż są to … ballady, chciałbym jedynie stwierdzić, że przy 10 utworach, akurat w tym przypadku słowo „piosenkach” wydaje się tak płytkie i banalne, że aż niestosowne, Przemysława Gintrowskiego w aranżacjach Marka Tarnowskiego i Jerzego Małka skąd inąd mocno depresyjne „Murder Ballads” Nick Cave & The Bad Seeds wydają się radosne i beztroskie niczym podkład muzyczny w reklamie płatków śniadaniowych.
Już same tytuły – vide „Birkenau”, czy „Karol Levittoux” nad wyraz jasno dają do zrozumienia z jakim ciężarem gatunkowym przyjdzie nam się zmierzyć. I tak też jest w istocie, gdyż nawet pozornie beztroskie i znane szerszemu, niespecjalnie śledzącemu nurt „muzyki moralnego niepokoju” gronu odbiorców, tematy w stylu tytułowego tematu serialu „Zmiennicy” podane są w formie dalekiej od optymistycznego i niezobowiązującego wydźwięku. Całe szczęście odsłuch miał formę zbliżoną do tej znanej z prezentacji wydawnictw winylowych i po pierwszych pięciu trackach miała miejsce przerwa na dalszą część prowadzonego przez Piotra wywiadu, by po dłuższej chwili wytchnienia ponownie zderzyć się z kolejną porcją wyśpiewywanych przez Dyjaka z autentycznym trudem emocji.
Jeśli zaś chodzi o aspekt brzmieniowo – realizacyjny, to pomimo dwuletniego okresu nagrań i korzystania z gościny aż czterech studiów – Woobie Doobie Studios w Sulejówku, Jaroo Studio w Lublinie, Studia Nagrań Akademii Dziennikarstwa i Realizacji Dźwięku w Warszawie, oraz również stołecznego Studia Rewak całość brzmi zaskakująco spójnie i czego by nie mówić, zdecydowanie lepiej od poprzednich wydawnictw Artysty.

Żeby jednak nie kończyć relacji w minorowych nastrojach, w ramach puenty jedynie pragnę złożyć Piotrowi najserdeczniejsze życzenia z okazji obchodzonych w środę urodzin, które stały się całkowicie zrozumiałym przyczynkiem do małej niespodzianki i pojawienia się przyozdobionego podobizną Dartha Vadera i wianuszkiem świeczek tortu. 100 lat i oby kolejne spotkania miały szanse odbywać się w zdecydowanie weselszych okolicznościach.

Marcin Olszewski

Pobierz jako PDF