1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Exposure 3010S2D PRE + 3010S2 PWR AMP

Exposure 3010S2D PRE + 3010S2 PWR AMP

Opinia 1

Kiedy powoływaliśmy z Jackiem do życia SoundRebels ambitnie (?) założyliśmy sobie, że po „pozakomercyjnym” okresie eksploracji praktycznie wszystkich przedziałów cenowych, przynajmniej jeśli chodzi o szerokorozumianą elektronikę odtwarzającą dźwięki, tym razem dokonamy swoistego zawężenia kręgu naszych zainteresowań i skupimy się na segmencie, gdzie punktem wyjścia jest 10 kPLN, a jeśli chodzi o górną granicę to … sky is the limit. Jak się okazało, pomimo pierwotnego zdziwienia, że „jak to, bez budżetówki?” pomysł okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę, gdyż z jednej strony jasno daliśmy do zrozumienia tak Czytelnikom, jak i Dystrybutorom w jaki „target” celujemy, a z drugiej automatycznie odfiltrowaliśmy obszar, gdzie fluktuacja modeli ma charakter niemalże sezonowy i próby nadążenia za aktualną ofertą kończą się z reguły ciężką nerwicą natręctw i poczuciem permanentnego déjà vu. Oczywiście nie jesteśmy jakimiś fanatycznymi ortodoksami kurczowo trzymającymi się wyznawanych dogmatów i jeśli tylko uda nam się z pozornie ignorowanego „planktonu” wyłowić coś ciekawego, to potrafimy się nad owym czymś pochylić. Ponadto, również i podmioty wytwórczo-dystrybucyjne przez ostatnich sześć lat z okładem „nauczyły się” owe zasady adaptować do własnych potrzeb, dostarczając zamiast pojedynczego urządzenia mniej bądź bardziej kompletne zestawy ww. kryterium kwotowe spełniające. I właśnie z tejże furtki postanowiło skorzystać białostockie Rafko dostarczając na testy dzieloną amplifikację 3010S2D PRE + 3010S2 PWR AMP debiutującej tym samym na naszych łamach marki Exposure.

Skoro to nasze pierwsze spotkanie z Exposure, w ramach wstępu wypadałoby wspomnieć, iż jest to nieprzerwanie działająca od 45 lat, czyli od 1974 r., założona przez Johna Farlowe’a brytyjska, rezydująca w Lancing (West Sussex) marka. W dodatku pomimo mijających w tzw. międzyczasie najprzeróżniejszych mód na mniej, bądź bardziej ekstrawaganckie wodotryski, wielokanałowość i „ekologiczne” (czytaj zasilane impulsowo i/lub D-klasowe) wzmacniacze Anglicy uparcie stawiali na możliwie ponadczasowy miks prostoty, ergonomii i minimalizmu. Dopisując do powyższej listy dość archaiczne podejście po biznesu, gdzie klasę produktu ma definiować jego brzmienie a nie cena mamy do czynienia z prawdziwym klasykiem w stylu klasycznej londyńskiej taksówki LTI.
Powyższe skojarzenie, szczególnie w przypadku czarnych wersji 30-ek, wydaje się nad wyraz trafne, gdyż pomimo schyłku drugiej dekady XXI w. mamy do czynienia z designem mogącym spokojnie pojawiać się w niezmiennej formie w systemach audiofilów i melomanów przez ostatnie … czterdzieści lat. Nieskalane nawet jednoznakowym wyświetlaczem szczotkowane aluminiowe fronty zdobią jedynie niewielkie czerwone diody informujące o stanie pracy urządzenia, gałki siły głosu, wyboru źródła (przedwzmacniacz) i firmowe logo. Do ekstrawagancji można zaliczyć jedynie odbiornik IR, choć biorąc do ręki dołączonego do przedwzmacniacza plastikowego i nad wyraz mało atrakcyjnego tak wizualnie, jak i organoleptycznie pilota można odnieść wrażenie, że cofnęliśmy do czasów, gdy LG egzystowało jeszcze w świadomości odbiorców jako GoldStar i dopiero aspirowało do miana co najwyżej jakościowego średniaka. Mniejsza jednak o drobiazgi, gdyż korpusy obu jednostek, podobnie jak płyty czołowe wykonano z aluminium, co z założenia ma zminimalizować ich ewentualną ochotę na pasożytnicze wibracje, czy efekt dzwonienia.
Zaglądając na zakrystię i przyglądając się ścianom tylnym również niespecjalnie widać aby XXI wieczne realia odcisnęły na nich jakiekolwiek piętno, no może z jednym wyjątkiem, o czym dosłownie za chwilę. Otóż 3010S2D PRE oferuje pięć par wejść liniowych, pętlę magnetofonową i zdublowane wyjścia na końcówki mocy, wszystkie w standardzie RCA. Całości dopełnia zacisk uziemienia przydatny, gdy zdecydujemy się na dokupienie karty phonostage’a (w ofercie jest jeszcze moduł DAC-a). I w tym momencie drobna uwaga natury użytkowej. Ponieważ wejścia phono są pierwsze z lewej a zacisk uziemienia dopiero za skrajnymi prawymi wyjściami warto mieć to na uwadze i sprawdzić, czy nasz interkonekt „sięgnie”, czy też masę trzeba będzie „sztukować”.
Z plecami 3010S2 PWR AMP pójdzie szybciej, gdyż znajdziemy na nich jedynie parę wejść RCA i podwójne terminale głośnikowe, które … chyba jako jedyne stanowią mało chlubny przykład kreatywności współczesnych pokoleń homo sapiens. Chodzi bowiem o to, iż zamiast standardowych – zakręcanych gniazd głośnikowych, bądź chociażby popularnych w USA podwójnych Cardasów (jak np. w Jeff Rowland 625) zdecydowano się o zgrozo na „rekomendowane” przez UE otwory akceptujące jedynie wtyki bananowe/BFA.
Całe szczęście w trzewiach jest już wszystko w jak najlepszym porządku, czyli bez udziwnień. Solidne toroidalne trafa, dwa w przedwzmacniaczu i cztery w końcówce kondensatory Kendeil o pojemności 10 000µF budzą pełne zaufanie. W przedwzmacniaczu za regulację siły głosu odpowiada niebieski Alps a w końcówce w stopniu wyjściowym pracują po cztery tranzystory bipolarne na kanał. Tak na zdrowy rozsądek można dojść wręcz do wniosku, że 3010S2D PRE + 3010S2 PWR AMP to po prostu wariacja na temat integry 3010s2D z nieco bardziej dopieszczoną sekcją wejściową.

Przechodząc do części poświęconej brzmieniu tytułowej „dzielonki” pozwolę sobie kontynuować myśl kończącą poprzedni akapit, gdyż tak od strony konstrukcyjnej, jak i właśnie sonicznej podobieństwa pomiędzy zestawem pre/power i integrą są tyleż oczywiste, co nieprzypadkowe. Zaznaczę jednak od tego, że chodzi o podobieństwa a nie próbę sprzedaży tego samego „dźwięku” w postaci dwóch a nie jednego urządzenia. Piszę to z pełną odpowiedzialnością, gdyż dziwnym zrządzeniem losu i dzięki uprzejmości dystrybutora, w tym samym czasie dysponowałem zarówno bohaterami niniejszego testu, jak i ww. wzmacniaczem zintegrowanym, przez co bynajmniej nie musiałem się opierać na zawodnej pamięci, lecz po prostu w przypadku ewentualnych wątpliwości wystarczyło ekspresowe przepięcie pomiędzy amplifikacjami i wszystko stawało się momentalnie jasne. To był dokładnie ten sam energetyczny i oparty na zaraźliwym drajwie sznyt grania, lecz w przypadku dzielonego wzmocnienia zaprezentowany z większym wolumenem i wyrafinowaniem. Czyli z jednej strony wzrastała intensywność doznań i skala generowanych przez Exposure’y dźwięków, a z drugiej poprawiała się ich czytelność, rozdzielczość i tym samym wgląd w samą ich definicję. Weźmy na ten przykład pozornie „sztuczną” elektronikę, lecz nie jakąś komercyjną rąbankę, lecz coś zrealizowanego zarówno z pomysłem, jak i szacunkiem dla inteligencji słuchacza. W tym celu sięgnąłem po nastrojowy „Det vi har” Kari Bremnes oraz niezwykle trudny do zaszufladkowania i wymykający się wszelkim próbom usystematyzowania „Spaces” Yosi Horikawy. W obu przypadkach angielski set zaoferował brzmienie przyjemnie gęste, lecz pozbawione jakichkolwiek oznak zamulenia, czy braku czytelności, za to czarujące świetnym oddaniem zarówno rytmu, jak i tkanki poszczególnych dźwięków. Dalsze plany i efekty przestrzenne nie pozostawiały niedosytu a każdy dźwięk miał swoje ściśle określone miejsce. Co prawda ostrość, z jaką kreślone były kontury źródeł pozornych odbiegała od tego, co na co dzień zapewnia mi mój dyżurny „zaledwie” 300W Bryston 4B³, jednak owe różnice rozpatrywać należy w kategoriach różnic ideologicznych a nie na zasadzie lepiej/gorzej. Po prostu stwierdzam fakt, jego interpretację pozostawiając Państwu. Uwagi co do prezentacji średnicy miałem całkowicie zbieżne z tym co przed chwilą napisałem o dole pasma a jeśli chodzi o najwyższe składowe, to z jednej strony trudno zarzucić im brak rozdzielczości i czytelności, lecz z drugiej, szczególnie na tle właśnie przeanalizowanych pozostałych 2/3 pasma, nie sposób sklasyfikować je jako specjalnie silnie zaakcentowane. Ich obecność spokojnie można uznać za oczywistą i nieabsorbującą zarazem, dzięki czemu niczego nam nie brakuje a w przypadku zbyt ofensywnych nagrań mamy pewien bufor bezpieczeństwa pozwalający nam na zachowanie strefy komfortu.
Taka estetyka sprawdziła się zarówno na tunezyjskim symphonic-metalu – „Shehili” Myrath, jak i australijskim thrashu pod postacią „Submission For Liberty” 4 Arm. Ściana dźwięku wręcz wgniatała w fotel, lecz jej struktura i wieloplanowość cały czas pozostawały czytelne, co dobrze świadczy o brytyjskiej myśli technicznej. Nic tylko odkurzyć swoje stare nagrania Iron Maiden, Running Wild i Helloween, by na nowo cieszyć się ich plastycznością i potęgą wydawać by się mogło już lata temu spisanymi na straty.

Jak się okazuje nawet za relatywnie, oczywiście jak na nasze standardy, niewielką kwotę da się znaleźć na rynku audio dzieloną amplifikację oferująca nie tylko zwykłą frajdę z odsłuchów, co zbudowaną tak, jak to dawniej się robiło. Exposure 3010S2D PRE i 3010S2 PWR AMP nie wyważają przy tym już otwartych drzwi i nie próbują na nowo wynaleźć koła. Jednk stawiając na sprawdzone przez dziesięciolecia rozwiązania i ponadczasowy design robią to, do czego zostały stworzone – pamiętają o muzyce.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature)
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³
– Kolumny: Dynaudio Contour 30
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable; Tellurium Q Blue
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+
– Stolik: Rogoz Audio 4SM

Opinia 2

Mam nadzieję, że dzisiejszy opiniotwórczy odcinek będzie dla Was ewidentnym potwierdzeniem faktu, iż mimo zabawy z urządzeniami audio z najwyższych segmentów cenowych nie mamy problemów również z opisywaniem konstrukcji dla niezbyt zamożnych miłośników muzyki. Ba, nawet nieczęsto przywoływanego przez nas zwykłego Kowalskiego – z którym wiążemy pułap na poziomie kilkunastu tysięcy, tylko naprawdę skromnie uposażonego w banknoty NBP, w wolnym czasie stawiającego muzykę ponad wszystko, osobnika homo sapiens. Nie wierzycie? Spójrzcie na bohaterów tego rozdania, a okaże się, że w naszych skromnych progach zawitał swojego czasu obiekt westchnień zdecydowanej większości populacji Polaków, a zarazem rasowy starter w świat Hi-Fi, w postaci zestawu 3010 S2 Pre i 3010 S2 PWR AMP angielskiej marki Exposure. Naturalnie w ofercie tego brandu znajdziemy jeszcze tańsze zestawienia, jednak po analizie jego portfolio stwierdziliśmy, iż ten set jest w stanie pokazać sporo aspektów brzmienia zarezerwowanych dla znacznie droższych konstrukcji, co pozwoli upiec nam dwie pieczenie na jednym ogniu w postaci wykazania jego ewentualnych zalet i wad, a także udowodnienia niedowiarkom naszych umiejętności w wyłuskiwaniu takowych detali również w budżetowych konstrukcjach. Jeśli przetrawiliście już zdziwienie takim obrotem sprawy, ostatnią informacją w moim wstępniaku jest fakt dostarczenia rzeczonej konfiguracji przez białostockie Rafko.

Stawiając na półce rzeczone konstrukcje mamy do czynienia z typowej szerokości i głębokości, przy niezbyt nadmuchanej wysokości korpusami. Idąc dalej tropem aparycji ważnym elementem wzrokowej spójności obydwu produktów jest ich unifikacja. Naturalnie spowodowane nieco innymi zadaniami podczas wzmacniania sygnału audio drobne różnice w wyglądzie każdego z podzespołów są nieuniknione, jednak śmiało można powiedzieć, iż są to konstrukcje z jednej linii produktowej. Rozpoczynając resume o technikaliach od przedwzmacniacza liniowego, ten na nieco większym w obrysie niż sama skrzynka, zaoblonym na krawędziach froncie, patrząc od lewej strony uzbrojono w włącznik główny i tuż nad nim diodę sygnalizującą stan pracy, w centrum okienko dla odbioru fal pilota zdalnego sterowania, a z prawej flanki dwie sporej wielkości gałki – wzmocnienia z zaimplementowaną weń diodą wskazującą aktualne położenie i wyboru oznaczonych w okręgu wokół niej diodami sześciu wejść liniowych. Plecy pre 3010S2 wbrew żądanej za nie cenie oferują użytkownikowi naprawdę sporo. Mamy 6 typowych wejść liniowych, jedną przelotkę dla magnetofonu i dwa wyjścia na końcówki mocy. Przyznacie, że jest w czym wybierać. A jesteśmy praktycznie na początku cennika oferty. Dlatego szacun dla Anglików za nielekceważenie klientów i na ile pozwala budżet, zaoferowanie maksimum możliwości. Kreśląc kilka informacji na temat stereofonicznej końcówki spieszę donieść, iż na podobnym do przedwzmacniacza, w dolnej części w celach przełamania monotonii lekko przefrezowanym w poziomie froncie znajdziemy jedynie bliźniaczy z przedwzmacniaczem układ włącznika i diody. Reszta połaci awersu jest oazą spokoju. Na górnej płaszczyźnie obudowy w dbałości o wentylację układów wewnętrznych producent zastosował skorelowane blisko siebie, nieco z lewej strony od osi skrzynki dwa rzędy poziomych otworów. Zaś rewers pełniąc prostą funkcję końcowego wzmocnienia jest ostoją dla pojedynczego wejścia liniowego i co ciekawe, co prawda przyjmujących tylko banany, ale za to podwojonych terminali kolumnowych. Przyznam szczerze, że przy lekkich oszczędnościach w dziedzinie przyłączy kolumn – piję tutaj do braku możliwości podłączenia widełek, dwie sekcje wyjścia na zespoły głośnikowe są pewnego rodzaju nonszalancją. Co prawda bardzo przydatną w momencie prób z bi-wire, ale na tle reszty wyposażenia jednak nonszalancją. Na koniec wspomnę o miłym akcencie marki, jakim jest standardowy dodatek do przedwzmacniacza w postaci pilota zdalnego sterowania.

Tak się złożyło, że do testu tego zestawu podchodziłem dwa razy. Raz była to sama końcówka, jednak po krótkiej chwili dotarł firmowy przedwzmacniacz. Naturalnie moim zadaniem jest opisać, jak gra pełny set, jednak dla choćby zdawkowego nakreślenia co niesie ze sobą każdy z komponentów zdradzę Wam, że sam piecyk w swym pomyśle na fonię w znacznym stopniu stawiał konturowość basu i otwartość wysokich rejestrów przy unikaniu kolorowania średnicy. Naturalnie nie można tego nazwać jakimkolwiek problemem, ale w momencie posiadania zbyt opasłego systemu i szukania ratunku w doborze odpowiedniego wzmocnienia, warto wiedzieć, co potrafi Stereo Power Amplifier 3010 S2. Sprawy nabrały nieco innego wymiaru, gdy w tor wpiąłem zalecany przez producenta przedwzmacniacz. Jednak bez obaw, nie doszło do żadnego puczu w kwestii ogólnego brzmienia, tylko do wspomnianych aspektów wyraźnego rysowania basu i wysokich tonów doszła szczypta nasycenia, co pozwalało postawiać tę konfigurację na pozycji ogólnie pojętej neutralności. Jeśli chodzi sprawy typu budowanie wirtualnej sceny dźwiękowej, nie było z tym większego problemu. Była dobrze wypełniona w wektorach szerokości i głębokości, a to pozwalało już z przyjemnością posłuchać tak wymagającej muzyki, jak szeroko rozumiana twórczość Jordi Savalla, czyli w głównej mierze zapisów sakralnych. Nie żebyśmy złapali za nogi przysłowiowego Boga, ale zderzenie z tego typu muzą przy użyciu angielskiej myśli technicznej mogłem oceniać jako bardzo ciekawe. W czym tkwi trudność odtworzenia tego typu materiału? Jak to w czym. Bez oddania realiów sesji nagraniowych w kościołach nie zrozumiemy, co mieli nam do przekazania np. artyści Baroku. Tymczasem wyraźnie namalowana (czytaj stosunkowo ostrymi krawędziami) pomiędzy kolumnami opowieść przy wsparciu odpowiednio dociążonego środka pasma z łatwością była w stanie wciągnąć mnie w wir tamtych wydarzeń. Owszem, można lepiej, ale niestety wówczas trzeba wspiąć się na znacznie wyższe stopnie wtajemniczenia, co oczywiście znajdziemy w ofercie Exposure, ale oznaczać znacznie większe wydatki. Ale wspomniana muza nie jest jeszcze konikiem tego zestawu, gdyż przywołany, wyraźny rysunek źródeł pozornych jest na tyle dosadny, że znacznie lepiej od muzyki dawnej wypadał wszelkiego rodzaju bunt i elektronika. Był drive, atak, mocne uderzenie i wyrazistość na górze, czego wypisz wymaluj potrzebują wszelkie szybkie i energetyczne przebiegi nutowe. Tak więc gdybym miał wskazać główny nurt sukcesów tytułowego tandemu, postawiłbym na muzykę rockową, free-jazzową i elektronikę. Naturalnie przywołana sakralna dała się świetnie słuchać, jednak w starciu z rasowym szaleństwem Exposure radził sobie znacznie lepiej. I przyznam szczerze, w momencie odkrycia tego aspektu, końcowa faza testu pozwoliła mi przypomnieć sobie wiele dawno niesłuchanych płyt. Jeśli zapytacie, czy było warto, natychmiast ripostuję, że tak. Powód? banalny. Powiedzcie mi, ile można żyć słuchając powolnego pitu pitu. Czasem trzeba się odpowietrzyć, co przy pomocy zestawu pre-power serii 3010 S2 Exposure z odpowiednim repertuarem przyszło mi z łatwością.

Próbując zebrać wszystkie informacje w jedną całość nie mogę napisać nic innego, jak wyrazić bardzo pozytywny odbiór tego przecież stosunkowo niedrogiego zestawienia. To z pewnością nie był złapany przysłowiowy króliczek, ale mimo tego cała zabawa przebiegła w bardzo pozytywnym poczuciu przyjemności słuchania całego repertuaru z Barokiem włącznie. Co prawda były nieco lepiej oddane nurty muzyczne, ale przyznajcie szczerze, na jakiej półce cenowej nie ma wyborów typu coś za coś. Naturalnie im wyżej w portfolio tym ze znacznie mniej bolącymi startami, ale zawsze znajdziemy coś, co chcielibyśmy przedstawić nieco inaczej. Nawet w momencie pozornego ukontentowania. Zatem reasumując – po pierwsze ważną informacją dla Was jest fakt lepszego wyniku cena/jakość pełnego firmowego seta niż jego pojedynczych produktów, po drugie bez względu na rodzaj słuchanej muzyki, przy pomocy Exposure’ów zawsze znajdziecie w niej coś ciekawego. Dlatego też w momencie bycia na rozstaju dróg i borykania się z brakiem większej gotówki powinniście sprawdzić, jak w Waszych konfiguracjach sprawdzą się niegdyś utożsamiani ze szczytem jakości dźwięku, teraz jako solidne Hi-Fi dwaj Anglicy.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– źródło: transport CEC TL 0 3.0
– przetwornik cyfrowo/analogowy dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy Mutec REF 10
– reclocker Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Sigma CLOCK
– Shunyata Sigma NR
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Reimyo KAP – 777, Gryphon Mephisto
Kolumny: Trenner & Friedl “ISIS”
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond
IC RCA: Hijri „Million”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
wkładka: MIYAJIMA MADAKE
Step-up Thrax Trajan
przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA

Dystrybucja: Rafko
Cena:
Exposure 3010S2D PRE + 3010S2 PWR AMP: 11 980 PLN

Dane techniczne
Exposure 3010S2D PRE
Maksymalne napięcie wyjściowe: 2V RMS
Pasmo przenoszenia: 20Hz – 20000Hz
Całkowite zniekształcenia harmoniczne: <0,008%
Stosunek sygnału do szumu: 100 dB, A ważony
Wejścia liniowe: 5 x RCA + pętla magnetofonowa (TAPE IN/TAPE REC)
Wyjścia liniowe: 2 x RCA
Pobór mocy: < 25 W
Wymiary (W x S x G): 90 x 440 x 300 mm
Masa netto: 5 kg

Exposure 3010S2 PWR AMP
Maksymalna moc wyjściowa (1 KHz): 110W na kanał RMS (8 Ω)
Impedancja wejściowa: >18 kΩ
Pasmo przenoszenia: 20Hz – 20000Hz
Całkowite zniekształcenia harmoniczne: <0,015% przy mocy znamionowej
Stosunek sygnału do szumu: 100 dB, średnio-ważony , przy mocy znamionowej
Separacja kanałów: 20Hz-20KHz > 60 dB
Pobór mocy: < 400 W
Wymiary (W x S x G): 115mm x 440 mm x 300 mm
Masa netto: 12 kg

Pobierz jako PDF