Opinia 1
Choć za każdym razem wahamy się z Jackiem, czy warto wybierać się na, przynajmniej teoretycznie, konkurencyjny dla odbywającego się w monachijskich halach MOC High Endu, oddalony zaledwie kilka minut jazdy hifideluxe, koniec końców jakoś udaje nam się wygospodarować czas, żeby i tam się pojawić. Niestety z roku na rok po dotarciu na miejsce i wizji lokalnej wnioski jakie wyciągamy nie należą do najbardziej optymistycznych. O ile bowiem jeszcze kilka lat temu o tytułowej wystawie w pełni zasłużenie można było mówić „niszowa”, o tyle obecnie mamy do czynienia z czymś, co niebezpiecznie zbliża się do stadium agonii. Bardzo przepraszam za niezbyt pozytywny przekaz wstępniaka, ale będąc brutalnie szczerym muszę przyznać, że gdyby nie zapowiedź dwóch prezentacji, o czym dosłownie za chwilę, trudno byłoby mi znaleźć argument do tego, by „łapać” kruczoczarnego busa kursującego między Lilienthalallee a Marriottem. Po prostu doba ma tylko 24 godziny, główna wystawa sztywne godziny otwarcia a i my swoje coraz bardziej napięte grafiki spotkań, konferencji i odsłuchów. Skoro jednak czytacie Państwo te słowa mamy niezbity dowód, że i tym razem udało nam się wygospodarować dłuższą „chwilkę” i udać się do mekki outsiderów audio, którzy w tym roku prezentowali przejawy swojej radosnej twórczości w … 19 hotelowych salach i pokojach. Aby pojąć „ogrom” tytułowej imprezy proszę sobie tylko wyobrazić sytuację, gdy nasze – stołeczne Audio Video Show odbywałoby się jedynie na parterze i dosłownie kilku pokojach rozrzuconych po Sobieskim. O dość irracjonalnym rozstrzeleniu garstki – inaczej ośmiu wystawców określić niestety nie byłem w stanie, na trzech piętrach pisałem już w zeszłym roku , więc tym razem powtarzać się nie będę, lecz patrząc na obłożenie znajdujących się na parterze sal konferencyjnych śmiem twierdzić, że i tam znalazłoby się dla nich miejsce. Najwidoczniej jednak organizatorowi zależy na nader kreatywnym zawyżaniu średniego czasu spędzanego przez statystycznego zwiedzacza na terenie wystawy a brak alternatywnej drogi przemieszczania się pomiędzy piętrami aniżeli pojedyncza winda idealnie powyższe założenia spełnia. Dość jednak marudzenia i najwyższy czas zająć się przeglądem zaprezentowanych na hifideluxie systemów.
1. FM Acoustics – nauczeni doświadczeniem w pierwszej kolejności ruszyliśmy w kierunku jednego z hifideluxowych pewniaków, czyli prezentacji szwajcarskiej manufaktury FM Acoustics. Tutaj po prostu i w dodatku jak co roku grało nie tyle dobrze, co bardzo dobrze a dodając do tego erudycję i entuzjazm prowadzącego pokaz Manuela Hubera spokojnie można było spędzić tam kilka kwadransów. Zaczęliśmy nawet z Jackiem żartować, że taka powtarzalność zaczyna być nieco nudna. Szkoda tylko, że … dla większości konkurencji taka „nuda” wydaje się niedoścignionym i nieosiągalnym celem.
2. Viva/Vertere – po szwajcarskim złocie monumentalność prezentowanego systemu mogła w pierwszej chwili przytłoczyć, lecz wbrew pozorom nikt nikogo nie próbował ogłuszyć a prezentując delikatną muzykę barokową z łatwością można było zapomnieć o nad wyraz absorbujących gabarytach prezentowanego systemu.
3. Jadis – Choć klasy francuskiej elektronice zarzucić nie sposób, o czym z resztą na własne uszy można przekonać na AVS w pokoju Grobel Audio, to tym razem całości zabrakło definicji. Dźwięk był zbyt niezdefiniowany, zbyt eteryczny. Źródłom pozornym brakowało realnych konturów przez co ich obecność trudno było uznać za namacalną. Nie chciałbym w tym momencie wróżyć z fusów i strzelać na oślep, ale za efekt końcowy obwiniałbym kolumny Audioplan Konzert III, które ewidentnie nie były w stanie oddać drzemiącego w Jadisach potencjału.
4. JMF Audio – O ile w zeszłym roku Francuzi z JMF postawili na naturalność i ciepło drewna to tym razem królowało szczotkowane aluminium elektroniki i elegancka czerń głośników. Całe szczęście brzmienie nadal przykuwało do hotelowego krzesła na długie minuty. Po dość bezpłciowych i rozmytych kolumnach Audioplan odsłuch ww. systemu okazał się wiece odświeżającym doznaniem.
5. Reymio – Japoński Combak Corp., czyli niekwestionowane królestwo mistrza Kendo Kazuo Kiuchi był drugim z „pewniaków” i powodów naszej wizyty. Począwszy od stolika i podkładek a skończywszy na kolumnach wszystko nosiło sygnaturę Pana Kazuo, więc i efekt trudno było uznać za kwestię przypadku. Grało dokładnie tak jak założył to sobie ich twórca, więc chyba trudno o lepszą rekomendację. Oczywiście jeśli tylko podzielamy Jego zdanie.
6. Kii – kupując kolumny Kii THREE kupujesz cały system, czyli recepta na sukces dla leniwych. A tak już zupełnie na serio to odniosłem nieodparte wrażenie, że podczas ostatniego AVS na Stadionie Narodowym te urocze maluchy zagrały „nieco” lepiej.
7. Vibex/Kroma Audio/Zanden – normalny system, normalny design i oszczędna, choć niewątpliwie przemyślana adaptacja akustyczna sprawiły, że tym razem nie było się do czego przyczepić. Uwagę zwracały przepięknie wykonane, oparte na 6,5″ Revelatorach Scan Speaka (po dwa na szt.) kolumny Kroma Audio Carmen, oraz elektronika Zanden Audio Systems z serii Classic.
8. Total DAC – Niby design tubowych kolumn d150 nie każdej (żadnej?) Pani domu może przypaść do gustu, to operowy repertuar prezentowany przez wystawcę powodował przysłowiowe ciary. Arie wyśpiewywane przez nieodżałowanego Pavarottiego powodowały, że ten świetny tenor znów był między nami. Nie ma się jednak czemu dziwić, skoro ww. kolumny mogły pochwalić się 98 dB skutecznością uzyskiwaną z 860 mm tub i 15″ wooferów a całość była dodatkowo wspomagana ustawionymi w drugim planie dwoma subwooferami uzbrojonymi w pojedyncze 18″ basowce.
9. Etalon – tutaj również postawiono na klasykę i to w tym bardziej spektakularnym – symfonicznym wydaniu. Wrażenie dodatkowo potęgowało usytuowanie systemu na swoistej scenie, dzięki czemu słuchacze mogli poczuć się jak na prawdziwym koncercie.
10. Omega – włoska Omega przez ostatnie kilka lat zdążyła już nas przyzwyczaić do swojej własnej recepty tak na dźwięk, jak i stylistykę własnych wyrobów, lecz o ile w zeszłym roku mroczna ekspozycja rodem z „Ósmego pasażera Nostromo” broniła się przynajmniej brzmieniem, to w tym roku całość wypadła zaskakująco blado.
11. La Rosita – w telegraficznym skrócie jak co roku mieliśmy okazję rzucić uchem na dość ciekawe połączenie plików, lamp i „papierzaków” w postaci streamerów La Rosita, wzmocnienia ZardoZ i kolumn Montespan. Całość nieco trąciła myszką, ale nie da sie ukryć, że odpoczywało się przy tym dźwięku świetnie.
12. Tannoy – w tym przypadku wspomaganie najniższych składowych przez akustykę hotelowego pokoju okazało się nad wyraz zasadne a jeśli ktoś poszukuje dźwięku kojarzącego mu się z dzieciństwem to koniecznie powinien kolumn Tannoya posłuchać. Połączenie z elektronika Unison Researcha dawało w gęste i niezwykle muzykalne brzmienie w klasycznym – oldschoolowym stylu.
13. SPL – niby SPL to specjalista znany w branży pro-audio, ale i w High-Endzie potrafi nieźle namieszać. Uczciwie przyznam, że mam słabość do tej nieco studyjnej stylistyki okraszonej bursztynowymi wskaźnikami wychyłowymi. A dźwięk? Nad wyraz poprawny i prawdziwy, bez zbędnych i robionych nieco na siłę fajerwerków.
14. Prism Sound – niepozorna, wszystko robiąca jednostka CALLIA (DAC i preamp w jednym), aktywne kolumny ATC SCM40 i mamy minimalistyczny a zarazem świetnie grający system.
15. Audionote – estetyka grania dla fanów gatunku i o ile o elektronice złego słowa nie powiem, to niestety do takiego sposobu prezentacji sceny przez kolumny mimo dobrych chęci przekonać się jakoś nie mogę.
16. QUAD – czyżby przygotowania do nadchodzącego wielkimi krokami sezonu na „plażing”? Nic z tych rzeczy drodzy Państwo. To nie parawany, lecz klasyczne Quady, którym niestety nawet podbijający bas pokój niezbyt był w stanie pomóc.
17. Amplifon/CEC/Linn – topowe, dzielone źródło CEC-a i nasz rodzimy Amplifon SET42SE sprawiły, że stała się rzecz niewyobrażalna – kolumny Linna zagrały i to zagrały dobrze. Pojawiły się nieosiągalne w monoteistycznych systemach Linna barwa, soczystość i nasycenie. Jednym słowem bardzo miłe zaskoczenie i to z polskim akcentem.
18. Malvalve – pół żartem pół serio można powiedzieć, że „czarno to widzę”, ale trudno zaprzeczyć, że czerń jest myślą przewodnia prezentowanego seta a to, co w danym momencie grało można było nieco bliżej poznać jedynie po zrobieniu zdjęcia z włączoną lampą błyskową.
19. Acapella – tutaj również bez zmian – ustawione na środku długości pokoju kolumny automatycznie powodowały śladową ilość miejsc dla słuchaczy, co automatycznie przekładało się na sytuację, gdy cztery osoby w pokoju wywoływały permanentny ścisk.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o hifideluxe a czy w przyszłym roku będzie po co do Marriotta jechać pokaże czas. A na razie oddaję głos Jackowi …
Marcin Olszewski
Opinia 2
Będąca coraz bardziej marginalną konkurencyjną dla głównego majowego wydarzenia wystawa hifideluxe w hotelu Marriott odkąd pamiętam jest bardzo skromnym przedsięwzięciem. Oczywiście w fazie początkowej to dość normalna sytuacja, jednak sprawa zaczyna przybierać nieco innego wymiaru, gdy po latach cyklicznego pojawiania się w kalendarzu projekt nie nabiera wiatru w żagle. Nie wiem, jaka jest jej przyszłość, jednak jeśli gości w swoich okowach ciekawe marki, mimo braku progresu rozwojowego z uporem maniaka przemierzam hotelowe korytarze. Efekty poszczególnych wizyt bywają różne, jednak zawsze wydarzy się coś ciekawego. A jak było tym razem? Powiem tak, gdy na prezentację posiadanego systemu Reimyo jechałem jedynie w formie osobistego poparcia, to w jednym przypadku zaliczyłem do znudzenia fantastyczne potwierdzenie jakości dźwięku znanego również z naszego wystawowego podwórka – szwajcarskiego FM Acoustics, a w innym za sprawą koalicji japońskiego CEC-a i polskiego Amplifona zaskakującą metamorfozę kolumn szkockiego Linna. O co chodzi z przywołanymi paczkami? Na zgłębienie tej tajemnicy zapraszam do okraszonej krótkimi tekstami galerii zdjęć. Jako pewne wprowadzenie do dzisiejszej relacji dodam jedynie, że wymienione w nagłówkach każdego z akapitów marki nie zawsze są jedynymi znajdującymi się na fotografiach, gdyż jednej strony w każdym przypadku mamy do czynienia z rozmaitym okablowaniem i innymi akcesoriami, a drugiej całość moich spostrzeżeń nigdy nie wystąpi u Was na testach, dlatego często podaję tylko najważniejszych graczy danego pokoju.
1. FM ACOUSTICS
Jeśli ktoś choć raz, nawet dość przypadkowo spotkał się z prezentacją dźwięku przez tę markę, z pewnością wie, że jest to kawał dobrego soundu. Owszem, z uwagi na osobiste preferencje, a po własnych doświadczeniach powiedziałbym, że raczej emocjonalnego nieprzygotowania na bardzo neutralny dźwięk (ludzie lubią mocno nasycony, a przez to pogrubiony i spowolniony przekaz)nie wszystkim może przypaść do gustu. Jednak podczas wielu kuluarowych rozmów każdej z naszych jesiennych odsłon wystawy AVS w Warszawie najważniejszą konkluzją zderzenia ze szwajcarską manufakturą było potwierdzenie spójności, szybkości i neutralności generowanej przez nią muzyki. Powiem więcej, nawet ja, mocno optujący za nieco podkręconą kolorystyką wydarzeń w przestrzeni międzykolumnowej po każdym spotkaniu z FMA jestem sprowadzony na właściwe tory wzorca dźwięku, co wyraźnie pokazuje, że dobry, unikający szkodliwego dla prawdy o muzyce przypodobania się klientowi produkt potrafi obronić się sam.
2. VIVA AUDIO, VERTERE
Stado Hornów wspomaganych masywnymi, centralnie umieszczonymi subami pokazały, że w spokojnej muzyce barokowej realizm bycia tam i wtedy naprawdę nabiera całkowicie innego wymiaru. Dęciaki, dzwoneczki i wszelkie przeszkadzajki wykwitały z filigranową iskrą, jednak bez uczucia agresji w stosunku do moich bębenków usznych. Recepta? Bateria lampek w torze i niezobowiązująca głośność.
3. JADIS
Gdy na naszej wystawie wspomniana marka potrafi zaprezentować się jako piewca odpoczynku przy pięknie wykreowanej barwowo w formie 3D muzyce, to w Monachium było dość chłodno, niezbyt wciągająco i jakoś bez zbytniego angażowania słuchacza w swój świat.
4. JMF AUDIO
Rasowe tubowe granie. Jednak gdyby nie zbyt ochoczo przebijające się w eter wszelkie cyknięcia, to za sprawą dobrze wypadającej wokalistyki określiłbym je w domenie ciekawego brzmienia.
5. REIMYO
W tym przypadku jakakolwiek ocena byłaby rasowym lokowaniem produktu, dlatego też wspomnę jedynie, iż w trosce o rozpoznawalność marki i ewentualną odpowiedź na pytania potencjalnych zainteresowanych na pokaz przybył właściciel Combak Corp.Pan Kazuo Kiuchi.
6. Kii
System, którego praktycznie nie ma, czyli obrabiany od zer i jedynek po ruch membran głośników sygnał z biegnącego od komputera kabla LAN.
7. KROMA AUDIO, VIBEX DESIGN, ZANDEN AUDIO
Propozycja dźwiękowa tego zestawienia, to swobodne granie z dobrą podstawą basową w muzyce klasycznej i jazzowej. A wszystko przy użyciu gramofonu AUDIO UNION w którego powstanie zaangażowany jest pomysłodawca stajni Thrax’a Rumen Artarski.
8. TOTAL DAC, ABSOLARE
Odpowiednie gabarytowo pomieszczenie dla napędzanych firmowy elektroniką Absolare i Total Dac’a kolumn tubowych ostatniego z wyliczanki producentów pozwoliło bardzo ciekawie zaprezentować znane wszystkim frazy nutowe Walca Wiedeńskiego. Ale to nie jedyne pozytywne zaskoczenie, gdyż stawiająca na spokojne plumkanie muzyka również w sferze ubranej w strunowe instrumentarium wokalistyki potrafiła zaskarbić moje narządy słuchu. Nie wiem, czy jest to dźwięk na całe życie, ale przyznaję, było zaskakująco ciekawie.
9. ETALON SOUND
Pierwsze dźwięki z tego zestawienia zdawały się głośno krzyczeć: „Tutaj nic się nie wydarzy”. Tymczasem te naprawdę choć duże gabarytowo, ale niepozornie prezentujące się kolumny z każdym, generowanym przez siebie taktem pokazywały, że w muzyce nie chodzi o efekt „łał”, tylko niewymuszoną, długotrwałą przyjemność ze słuchania ulubionych realizacji. W tym przypadku owym palcem „Bożym” ponownie była fantastycznie podana klasyka.
10. OMEGA AUDIO
Jak to parawany, w wartościach bezwzględnych spektakularne, ale wszystko trochę duże i jak dla mnie zbytnio naładowane wręcz narzucającymi się informacjami. Ale to tylko mój punkt widzenia, dlatego określiłbym ten dźwięk jako warty przyjrzenia się.
11. LA ROSITA
Stara szkoła brzmienia, czyli papierowy koncentryk stawiający na oddanie prawdy o brzmieniu instrumentów w swej budowie opartych drewno i pięknym tembrze wokalistyki. Coś dla wiedzących czego pragną od muzyki.
12. TANNOY
Cóż. Wszelkie aspekty brzmienia bez napinania się na ich wyczynowość. Dla mnie mimo podobnych klimatów austriackich ISIS-ów nieco zbyt stara jakościowo, trącająca myszką estetyka dźwięku.
13. SPL
Monitory podpierające się subwooferami i firmową elektroniką zagrały otwarcie i energetycznie. Jednak z uwagi na całkowicie obcy mi repertuar podczas wizyty w tym pokoju nic więcej o tej konfiguracji nie mogę napisać. Ale warto dodać, że marka swoim portfolio potrafi zadbać o brać słuchawkową.
14. CALLIA
Jednopudełkowy syetem z kolumnami ATC bez specjalnych ochów i achów. Sądzę, że jego siłą jest wielofunkcyjność i kompaktowość, jednak w kwestii dźwięku idąc za pierwszym zdaniem mogą jedynie powiedzieć, że dzielnie walczył.
15. AUDIO NOTE
Anglicy podążając drogą Tannoy’a robią to jednak bardziej wyraziście. Owszem, to nadal granie bez fajerwerków, ale mimo wszystko coś ciekawego w nim jest.
16. QUAD
O, i to są pierwsze „parawany”, nad którymi mógłbym się bardziej pochylić. Słowo klucz jak na elektrostaty brzmi zaskakująco: ogólny „spokój”.
17. CEC, AMPLIFON, LINN
Ten pokój był jednym z poruszanych we wstępniaku. Dlaczego? Podczas dotychczasowych sparingów ze szkockimi paczkami za ceną dążenia do analogowości brzmienia zawsze brakowało mi przekładającej się na ostrość rysunku wirtualnej sceny krawędzi dźwięków. Tymczasem gdy wszedłem do goszczącego je pomieszczenia, nie wierząc własnym uszom dla upewnienia się czy to prawda i w celu wykonania stosownej, dokumentującej ów przypadek fotki wykonałem klasyczny pokłon. Puenta? A jednak da się z nich wykrzesać odrobinę witalności.
18. ACAPELLA
Tuba w najczystszej postaci. Można ją lubić lub nie, ale ta grała bez szkody dla uszu. Jedyny mankament? Konstruktor nie potrafi odlać symetrycznych lejków.
Ps. Przepraszam, ale nie mogłem odpuścić sobie tego trochę złośliwego, ale w zamierzeniu niewinnego żartu.
I tym optymistycznym akcentem pragnę zakończyć tę może niezbyt rozbudowaną, ale pokazującą sporo egzotycznej elektroniki relację. Jak wspominałem, to jest impreza rządząca się swoimi prawami, jednak trochę dziwi mnie, że mimo zdecydowanie przyjaźniejszych dla dźwięku możliwości lokalowych nie umie przebić się do zasłużonej rozpoznawalności i oglądalności. Tak tak, mimo darmowego, kursującego co 15 minut spod wystawy MOC busa odsetek odwiedzających nawet w stosunku do naszej jesiennej wystawy jest znikomy. Jak temat jej bytu na rynku audio potoczy się w przyszłości, pokaże czas. Osobiście liczę, że coś w materii jej rozwoju drgnie na plus.
Jacek Pazio