Parafrazując przedstawiciela grupy zawodowej mającej ostatnio najdelikatniej rzecz ujmując tragiczny PR „Jeśli w maju na Lilienthalallee zobaczysz wielki balon, to wiedz, że coś się dzieje”. A dzieje się co roku, oj dzieje, bo do ogromnych hal monachijskiego M.O.C z najodleglejszych zakątków kuli ziemskiej zjeżdżają najgorliwsi akolici reprodukcji dźwięku w najwyższej jakości. Z premedytacją napisałem, iż „zjeżdżają”, gdyż patrząc na ceny co poniektórych prezentowanych w tym roku atrakcji, zasadnym byłoby spodziewać się co najmniej pasa startowego dla prywatnych odrzutowców, bądź przynajmniej lądowiska dla helikopterów. Krótko mówiąc High-End, oczywiście jako segment rynku audio a nie sama wystawa, kompletnie odleciał już nie tyle w kosmos, co wręcz poza naszą galaktykę i patrząc na zainteresowanie tego typu ofertą nad wyraz szerokiego grona nabywców nic nie wskazuje na to, by ów szaleńczy trend miał się w najbliższym czasie skończyć. Dlatego też tym razem w większości przypadków nawet nie próbowaliśmy dociekać co i ile kosztuje a w zamian za to skupiliśmy się na czysto wizualno – towarzyskim aspekcie największej wystawy sprzętu grającego w Europie i tak na dobrą sprawę również na świecie. Dodatkowo mając na koncie już kilka maratonów po ww. powierzchni wystawienniczej nawet przez myśl nam nie przyszło podejmowanie próby bycia wszędzie a tym bardziej uwiecznienia wszystkiego na kartach pamięci. Ot zamiast ganiać po zatłoczonych salach i korytarzach przemierzaliśmy je adekwatnym do naszego (podeszłego?) wieku tempem. A właśnie – wiek. Otóż podczas niezliczonych kuluarowych rozmów i obserwując bądź co bądź dość hermetyczne środowisko recenzenckie wspólnie doszliśmy do wniosku, iż powoli zaczynamy czuć się jakbyśmy żyli w swoistym rezerwacie. Te same, coraz bardziej poorane zmarszczkami twarze, praktycznie zerowy napływ świeżej krwi i tylko miejsca spotkań się zmieniają, de facto zgodnie z ustalonym z góry kalendarzem. Maj – Monachium (High End), Listopad – Warszawa (Audio Video Show), a ewentualnie, w ramach zajęć fakultatywnych wrzesień – Berlin (IFA). Niby jest jeszcze ogrom wystaw i targów odbywających się w Azji, lecz ze względu tak na odległości, jak i nieco bardziej ograniczony zasięg tamtejszych eventów stanowią one z naszego – europejskiego punktu widzenia, swoistą ciekawostkę natury turystycznej.
No dobrze dość marudzenia, bo zdjęcia stygną. W tym roku, nauczeni doświadczeniem z lat minionych, do Monachium dotarliśmy już w środę wczesnym popołudniem, lecz zamiast wykorzystać nadspodziewanie przyjemną aurę na zwiedzanie starówki i innych atrakcji, na które nigdy nie mamy czasu prosto z lotniska pojechaliśmy … od razu do MOC-a. Decyzja ta nie była bynajmniej spowodowana jakąś naszą ułomnością wymuszającą koczowanie przed wystawienniczymi halami na dzień przed ich oficjalnym otwarciem, jakbyśmy próbowali osiągnąć poziom fanatyzmu znany jedynie miłośnikom marki z nadgryzionym jabłkiem w logotypie, dla których coś takiego nie byłoby niczym dziwnym, lecz po prostu otrzymaliśmy od zaprzyjaźnionych dystrybutorów i producentów informacje, iż ich systemy są już praktycznie gotowe i jeśli mielibyśmy ochotę rzucić na nie uchem i okiem to … serdecznie zapraszają. Nie muszę chyba nikomu tłumaczyć, iż z takich propozycji nie sposób nie skorzystać, bo monachijska starówka, miejmy cichą nadzieję, do przyszłego roku poczeka, a szansa na praktycznie prywatny odsłuch raczej się nie powtórzy. W związku z powyższym dla nas Munich High End 2019 rozpoczął się praktycznie przed godz. 17-ą w środę 8 maja a co udało nam się uchwycić w kadrze zamieściliśmy poniżej. Niniejszym zapraszam zatem na pierwszą część relacji z tegorocznego święta wszelakiej płci, rasy i wyznania audiofilów.
Pierwsze kroki skierowaliśmy do sali, w której elektronika Timo Engströma (Engström Arne) i Computer Audio Design (CAD) została ustawiona na jubileuszowych, stworzonych specjalnie z okazji 10-lecia działalności stolikach, podstawkach i platformach Franc Audio Accessories. Całość została okablowana przewodami bibacord a zwieńczeniem toru były kolumny Verity Audio Sarastro IIs. W ramach swoistej ciekawostki warto było zwrócić uwagę, iż najbardziej absorbującym gabarytowo, przynajmniej jeśli chodzi o użytą elektronikę elementem wcale nie był lampowy wzmacniacz zintegrowany Arne, lecz … spoczywający na dedykowanej platformie kondycjoner uziemienia CAD GC-R Reference. A właśnie – rodzime akcesoria Franca w wersjach jubileuszowych wyglądały wprost obłędnie. Połączenie ciemnych fornirów, połyskującego aluminium i carbonu robiły nad wyraz pozytywne wrażenie. Miłym dodatkiem okazały się podstawki pod kable, które po przetarciu szlaków przez Boostery Furutecha na stałe zagościły w audiofilskim elementarzu.
Kolejnym gotowym przed oficjalnym otwarciem wystawy pokojem był zajmowany przez elektronikę Brinkmanna i wspomagane duetem potężnych subwooferów SUB NINE kolumny Seven Mk II Vandersteena. Z nowości pokazano przeuroczy a zarazem kompaktowy, wyposażony w bezprzewodowy sterownik gramofon Taurus i równie zaskakujący niewielkimi gabarytami wzmacniacz zintegrowany Voltair. Jeśli ktoś w tym momencie się zastanawia, czy na tak wyrafinowanym poziomie obecność sub-ów jest usprawiedliwiona, to … powinien kiedyś się pofatygować do Monachium, bądź najbliższego dealera i sam, na własne uszy się przekonać. Warto jednak mieć na uwadze, iż aplikacja wsparcia basowego bynajmniej nie polega na klasycznym plug&play, lecz świadomym i w większości mozolnym dostrajaniu generatorów najniższych częstotliwości zarówno do docelowego systemu, jak i zastanych warunków lokalowych. W środę mieliśmy okazję co nieco podejrzeć z przeprowadzanych przez ekipę zajmującą ww. salę procedurę kalibracyjną i muszę uczciwie przyznać, że chcąc dopiąć wszystko na ostatni guzik panowie musieli się sporo „nachodzić” by okiełznać akustykę oferowaną rzez MOC-a.
Niby set elektroniki Soulution z kolumnami Magico (M6) pojawia się w Monachium dość regularnie, jednak nie wiedzieć czemu nie pozwala pozostawać obojętnym na swoje walory brzmieniowe. Ot kawał porządnego dźwięku ze wzorcową, lecz niepozbawioną muzykalności i barwy kontrolą. Oko przyciągały również gramofony De Baer – zarówno topowy Topas, jak i zdecydowanie bardziej kompaktowy, stojący nieco z boku Saphir.
Jednym z gotowych już w środę wystawców był również system Göbela w którym Oliver Göbel wespół z Louisem Desjardinsem (Kronos) prześcigali się w udowadnianiu zalet zarówno źródeł cyfrowych i analogowych, w czym wielce pomocny kazał się zestaw z potężnymi kolumnami Divin Noblesse i nie mniej wyczynową dzieloną amplifikacją Engström – monoblokami Eric i przedwzmacniaczem Lars. O ile jednak gramofonów Louisa mogliśmy posłuchać już wielokrotnie, o tyle przyjemności z odpowiedzialnymi za tor cyfrowy urządzeniami WADAX raczej bezpośrednio nie mieliśmy. A szkoda, gdyż miniony „długi weekend” dał nam możliwość zasmakowania w ich autorkich rozwiązaniach. Wystarczy jedynie wspomnieć o wyposażonym w majestatycznie pracujący napęd THOR 1.3. multiformatowy (CD, SACD, DVD-Audio, Blu Ray pure Audio disc) transport Atlantis, którego obsługa dostarczała równie wiele radości, co pierwsza kolejka elektryczna w dzieciństwie. Miłym akcentem była obecność rodzimego Gigawatta, dzięki którego kondycjonerom (PC-4EVO+ i PC-3SE EVO+) można było zauważyć, iż różnica pomiędzy oddalonymi od siebie zaledwie o 5 metrów gniazdkami potrafiła wynosić nawet 10V.
Imponujący system przygotował w tym roku Marten, u którego podziwiać można było nie tylko majestatyczne kolumny Mingus Orchestra, lecz również bazujący na rozwiązaniach … Technicsa, powstały wespół z Marciem Gomezem (Swedish Analog Technologies – SAT) gramofon XD1 Record Player System. Nie dało się też przeoczyć potężnego kondycjonera Stormtank , który w wystawowych warunkach był nie tyle fanaberią, co niemalże koniecznością.
A teraz nie lada niespodzianka, czyli system Kharmy, który … wreszcie zachwycał nie tylko bogactwem i perfekcją wykonania, lecz również dźwiękiem, z którym to w latach ubiegłych wcale tak różowo nie było. Intrygujące kolumny Enigma Veyron EV-2 grały bowiem rozdzielczo, lecz zarazem karmelowo słodko i muzykalnie. Spora w tym zasługa nieprzesadzonych poziomów głośności, na jakich operowali prezenterzy, ale o ile do tej pory w autorsko i zarazem kompletnie zaaranżowanym (włącznie z podłogą !!!) pokoju Kharmy ograniczaliśmy się głównie do sesji zdjęciowych licząc w duchu, że nikt nie będzie zbyt intensywnie operował pokrętłem volume, to w tym roku uczciwie przyznam, że słuchałem ww. systemu z dużą przyjemnością i z niekłamanym niedosytem, w dodatku bez najmniejszego zmęczenia opuszczałem ww. pokój po kilku kwadransach.
Podczas tegorocznej wystawy w kilku pomieszczeniach można było zauważyć gramofony The R.E.A.L.® 101.3 marki Merrill-Williams. Sam producent deklaruje, iż proponuje najbardziej dramatyczną poprawę jak amiała miejsce w źródłach analogowych od 30 lat. Ile w tym prawdy nie mi oceniać, jednak musze przyznać, że tam, gdzie 101.3 grały źle nie było. Akurat w tym wypadku jedyny w katalogu ww. marki gramofon uzbrojono w ramiona Tri-Planar.
Dramatycznie zmieniamy klimat i z nieco mrocznych „kazamatów analogu” przenosimy się do lśniącej bieli kanadyjskiego Totema. To dość rześkie i szybkie granie, które w pewnym sensie wydaje się być odpowiednikiem europejskiego Tringle’a.
Bułgarski Thrax z jednej strony rozszerza swoje portfolio (vide step-up Trajan MC1) a z drugiej sukcesywnie udoskonala obecne od dłuższego czasu w katalogu produkty (m.in. DAC). Nie boi się też dość egzotycznych konfiguracji, do których niewątpliwie wypadałoby zaliczyć bazujące na rozwiązaniach Altec Lansing z magnesami Alnico kolumny Hellena MKII Troy Audio. W tym przypadkiem ewolucję dźwięku w przypadku tego systemu można było porównać do dobrego, „starego” wina, które „otwiera” się czasem, po dekantacji. W czwartek rano dźwięk był bowiem dość „megafonowy” i szorstki, by z każdą godziną stawać się coraz bardziej wyrafinowanym i koherentnym, by już w sobotnie przedpołudnie skłaniać do spędzenia z nim długich kwadransów.
W Zellatonie bez zmian – śnieżnobiałe okablowanie, dodatki i fortepianowa czerń, czyli sterylnie i nieco sucho.
Jedną z ciekawszych tegorocznych prezentacji przygotowali specjaliści od wszelakiej maści podstawek antywibracyjnych IsoAcoustics – w trakcie odtwarzania dowolnego utworu można było do woli przełączać się pomiędzy dwiema parami Focali – jedną ustawioną na firmowych kolcach a drugą uzbrojoną w stopy IsoAcoustics Gaia. Cóż mogę powiedzieć? W tym przypadku usłyszeć znaczy uwierzyć, ale różnice bynajmniej nie należały do kosmetycznych.
Van den Hul wespół z dość z oryginalnymi, mającymi swoją premierę na Axponie 2019 kolumnami Credo Cinema LTM pojechał po przysłowiowej bandzie. Każda „zaledwie” trójdrożna kolumna dysponowała bowiem 32 wysokotonowcami o średnicy 22mm , czternastoma 4” średniotowcami i czterema 12” wooferami. Bateria godna nagłośnienia koncertu Metallicy? Możliwe, jednak tym razem nijakiej spektakularności i wgniatającej w fotel dynamiki nie odnotowałem.
Co innego w Audiovectorze, gdzie mniej i normalniej znaczyło po prostu lepiej. Z elektronika Gryphona zarówno goszczące w naszych skromnych progach niemalże topowe R8 Arettè, jak i młodsze rodzeństwo oferowało świetna dynamikę i nieprzesadzoną rozdzielczość pozwalającą na delektowanie się muzyką przez długie kwadranse, z czego z resztą skwapliwie korzystałem, gdyż zamiast łapać oddech w zgiełku i szumie ciągów komunikacyjnych zdecydowanie sensowniejszym rozwiązaniem była półgodzinna regeneracja z aromatycznym espresso w dłoni u przemiłych Duńczyków.
W zagajanym na naszych łamach „polskim pokoju” też było na czym oko i ucho zawiesić, tym bardziej, że ekipa z roku na rok coraz lepiej się brzmieniowo „dociera”, co po prostu słychać.
Nadspodziewanie skromnie zaprezentował się Air Tight, dysponujący podobno jeszcze jednym stanowiskiem w którejś zlokalizowanych na poziomie 0 budek, do której jednak pomimo najszczerszych chęci nie udało mi się dotrzeć.
W Siltechu i Cristal Cable wchodzących w skład IAH (International Audio Holding) zmiany widać było gołym okiem. Wraz z nowym CEO – (od 1 maja stanowisko to pełni Robert Winterhoff) pojawił się dość zaskakujący produkt – Symphony – pięciodrożna i zarazem aktywna (częściowo da się to obejść) referencyjna kolumna głośnikowa. O odsłuchu, z racji obecności jedynie pojedynczej sztuki niestety nie było mowy. Mowę też odbierała spodziewana cena, która za parę skalkulowana została na poziomie … 400,000€.
Audionet wraca do gry – z nową aplikacją, sprawdzonymi pomysłami i przyjemnym połączeniem z najnowszymi Dynaudio.
Pomimo drobnych zawirowań natury personalnej Raidho nadal na powierzchni, co nie ukrywam bardzo mnie cieszy. Jest to bowiem dowód na to, że High End wcale nie musi oznaczać wszechobecnej gigantomanii.
W Vitusie premierowo – światło dzienne ujrzała zaskakująco kompaktowa, oczywiście jak na styl Hansa Olego, superintegra SIA-030, która wespół z Rockportami oferowała ciepłe, acz niezaprzeczalnie rozdzielcze brzmienie.
Nie mniej udaną konfigurację zaproponował syn Hansa Olego – Aleksander i jego Alluxity, gdzie również miała miejsce premiera – nowego, wyposażonego w moduł streamera i phono przedwzmacniacza. Niepozorne kolumienki Joseph Audio PERSPECTIVE2 Graphene też doczekały się dość istotnego tuningu, o czym z resztą świadczy nazwa – ich przetworniki wykonywane są z Grafenu.
Trzytubową nowością pocwalił się również Odeon. Nie da się ukryć, iż design jest najdelikatniej mówiąc odważny. Brzmienie też nie pozwalało na obojętność.
W Steinie było podobnie, lecz na „nieco większą” skalę. Idealna propozycja dla byłych pracowników lotnisk.
Zdecydowanie spokojniej do tematu podszedł Wilson Benesch stawiając wspomagane parą Torusów flagowe Eminence i korzystając z nad wyraz popularnej w tym roku elektroniki CH Precision. z okazji okrągłego – 30 jubileuszu nie zabrakło też stosownego „drobazgu”, czyli prototypowego systemu GMT One w skład którego weszły m.in. transport Omega Drive z zawieszeniem magnetycznym i trzy nowe ramiona – Moment, CTi-30 i Graviton.
Jak widać poniżej nie tylko Kharma dba zarówno o brzmienie, lecz również o aspekt natury czysto estetycznej swoich wyrobów. Wśród producentów przewodów trudno przeoczyć markę Skogrand.
Żarty się skończyły – monoteistyczny system MSB z Magico M3 nie brał jeńców. Pełna kontrola, niszczycielski atak i uzależniająca barwa.
Prawdę powiedziawszy po zeszłorocznym szaleństwie spodziewałem się czegoś więcej aniżeli, tego, co pokazał w tym roku Von Schweikert Audio.
Na wizytę w tym pokoju i możliwość rzucenia okiem i uchem na najnowsze dziecko Duńczyków z Gryphona szykowałem się od momentu, gdy w sieci pojawiły się pierwsze zajawki Ethosa. Niestety za każdym razem, gdy do nich zaglądałem widoczny na zdjęciach system milczał.
Na równie statyczną formę autopromocji, z resztą zgodnie z tradycją postawił również McIntosh a nieukrywaną dumą obsługę ekspozycji napawała możliwość zmiany koloru podświetlenia lamp …
Za to w Silbatone, również zgodnie z tradycją grało jak z bajki a dokładnie, jak ze starego kina. Dynamika, swoboda i rozmach na odpowiednim repertuarze wydawał się niedościgniony dla konkurencji.
Tegoroczny mariaż Nagry z YG Acoustics przypominał zarówno Dr. Jekylla, jak i Mr. Hyde’a. Ze źródeł cyfrowych było szaro, płasko i nieco bez wyrazu, za to taśma wprowadzała ww. system na szczyty wyrafinowania. Warto było tam zaglądać od czasu do czasu, aby w końcu załapać się na „szpulaka”.
Oj pięknie tym razem Cessaro Beta II zagrały. Pomimo zdecydowanie mniej kontrowersyjnego designu i zdecydowanie większej uniwersalności okazały się całkiem sensowną alternatywą dla Silbatone.
Skromnie, ale z klasą, czyli Magico M2, Soulution, MSB i analogowa wieża Kronosa. Chyba nie muszę mówić, że LP grało lepiej niż cyfra.
Borgi Fink Team zagrały całkiem nieźle, choć odniosłem wrażenie, że w Warszawie było nieco lepiej.
Pomimo sporego szumu jaki wywołały w pełni aluminiowe kolumny w tym roku Avid próbował sił z nieco mniej „kuloodpornym” designem nowej linii EVO.
Firmowana i okablowana przez Nordosta misterna układanka w skład której wszedł jubileuszowy – powstały z okazji 40-lecia gramofon VPI HW-40 z ramieniem Fatboy, elektronika Moon-a i kolumny YG sama z siebie już grała niczego sobie. Jednak Amerykanie w tym roku przeszli sami siebie i oprócz obcmokanego przez nas kondycjonowania masy z użyciem akcesoriów QKORE pokazali coś jeszcze bardziej odjechanego – QPOINT, czyli synchronizatory rezonansów. Audio Voodoo w najczystszej postaci? Nie wykluczam, ale działa jak jasna cholera i generalnie robi dobrze czemukolwiek pod czym się znajdzie. Był to jeden z niewielu pokoi do których wracałem z niekłamaną przyjemnością a za możliwość przesłuchania od początku do końca LP Niny Simone przy niemalże pustej „widowni” jestem dozgonnie wdzięczny.
Classé, po jak się okazało chwilowych trudnościach, wraca do gry i robi to z przytupem wprowadzając serię Delta – z monoblokami – MONO, stereofoniczną końcówką STEREO i przedwzmacniaczem PRE. Nomenklatura logiczna , wykonanie z tego co udało nam się zobaczyć, pomacać i posłuchać nie pozostawia niedosytu a świadomość, iż nowe zabawki zamiast w CHRLD powstają w japońskiej Shirakawa Audio Works może znacząco wpłynąć na postrzeganie marki.
Esoteric w tym roku swoje pomieszczenie odsłuchowe ukrył za częścią ekspozycyjną, więc z tego co widziałem docierli do niego jedynie najgorliwsi akolici marki.
Lansche Audio bez większego medialnego szumu wzbogaciło portfolio o wyposażony w plazmowy tweeter model 9.2.
Nieco skromniej, choć równie w dystyngowanej czerni prezentowały się z Peak Consult Phoenix z towarzyszącą im elektroniką Ypsilona. W roli źródła miło było zobaczyć i usłyszeć gramofon Döhmann Helix 1 MKII z ramieniem Schröder i wkładką My Sonic Lab Signature Platinum.
Nic a nic ze skromnością nie miał za to wspólnego system, w którym na honorowym podium spoczął topowy Atlantis Reference DAC WADAX-a a na zakończeniu równie „nieskromnych” przewodów Fono Acustica stanęły znane z początku relacji Kharmy.
Kondo, to Kondo, więc obecność obowiązkowa.
Transrotor po raz kolejny pochwalił się Metropolisem I niejako przy okazji wyciągnął ze swoich przepastnych archiwaliów zdecydowanie starsze modele, jak AC z … 1976r.
Focal i Naim w jednym stali domu … czyli kilka słów o historii, współczesności i planach na przyszłość a przy okazji nowe okleiny, jubileuszowe wspominki pod postacią odświeżonych na tenże okoliczność kolumn Spectral 40th.
Piega i Primare to dość nieoczywiste połączenie a tymczasem grało toto nad wyraz przyjemnie.
Duńczycy z Gato Audio postanowili nieco przeorganizować nie tylko własną stronę www, lecz również tematykę dystrybucji i spróbować szczęścia ze sprzedażą bezpośrednią. Co przyniesie przyszłość czas pokaże, ale trzymamy za nich kciuki, bo ich elektronika i kolumny grają po prostu świetnie.
Ekipa Octave zapowiedziała premierę amplifikacji opartej na 300B I słowa dotrzymała. Jeśli jednak ktoś liczył na coś filigranowego, to … srodze się zawiódł, gdyż nowe 300-ki swą posturą dorównują topowym monosom z serii Jubilee.
Mała powtórka z rozrywki, czyli system TAD-a, który mieliśmy przyjemność już dla Państwa opisywać po ostatnim Audio Video Show.
Dynaudio w tym roku postanowiło uwagę odwiedzających ich ekspozycję skupić na serii Confidence i trzeba przyznać, że spięte z elektroniką Moona 30-ki świetnie się w roli wabika sprawdziły.
Dan D’Agostino, czyli skromnie i tanio już było. Tutaj liczy się iście bizantyjski przepych i zegarmistrzowska precyzja. Nie ma jednak co rozpaczać, jeśli bowiem topowe monosy są poza zasięgiem, to niejako na otarcie łez w ofercie Dana pojawiła się „budżetowa” i w dodatku „usieciowiona” integra z serii Progresion.
W ramach powrotu na Ziemię zaserwowałem sobie kilka minut w towarzystwie kolumienek Dali i elektroniki NAD-a. I wiecie Państwo co? Da się z tym dźwiękiem żyć, tylko szkoda, że wystawcy „zapomnieli” o kolcach, o bas jak to się ładnie mówi nieco się „luzował”.
Śmiało mogę stwierdzić, że High End bez wizyty w „budce” Ayona nie byłby tym samym, c odo tej pory. Nie chcąc więc przerywać wieloletniej tradycji i tym razem zajrzałem do Gerharda i to dwukrotnie, by za drugim podejściem załapać się na pasjonujące opowieści samej Lyn Stanley dotyczące realizacji jej najnowszego albumu.
Do budki Lumina dotarłem w czwartkowe późne popołudnie, czyli w porze, gdy wystawowe alejki open space’a mocno się wyludniły, więc korzystając z okazji mogłem jedynie w towarzystwie obsługi spokojnie posłuchać całego systemu. Systemu, w którym oprócz wiadomej elektroniki zagościły „budżetowe TIDAL-e”, czyli kolumny Vimberg. Bez napinki, bez wyczynowości, ale ze wszystkim co w muzyce niezbędne. Idealne miejsce na dłuższą chwilę wytchnienia.
Wytchnienia, które niestety prysło jak bańka mydlana po wizycie w „kiosku” ESD Acoustic. Doprawdy nie wiem, co im odwiedzający takiego strasznego zrobili, ale po kwadransie z tym systemem bałem się, że pisk w uszach będę słyszał do końca wystawy. Gwałt przez uszy pełną gębą. Gombrowicz byłby kontent jak diabli.
Przesiadka do pokoju Kii podziałała jak prawdziwy balsam. Może to i bardziej lifestyle’owe aniżeli audiofilskie podejście do reprodukcji dźwięku, ale … przynajmniej odsłuch nie boli a i domownicy nie muszą się habilitować z zawiłości obsługi.
Najbardziej nowościami obrodziło chyba w Chordzie, gdyż oprócz wzmacniaczy Ultima 2 i 3 światło dzienne ujrzało wielce intrygujące, dedykowano fanom analogu maleństwo – phonostage MM/MC Huei, którego cena została wstępnie ustalona na całkiem rozsądne 999 £.
AVM postawił na minimalizm, prostotę i oczywiście własny gramofon z przepięknie podświetlonym talerzem. McIntosh ma groźnego rywala ;-)
No dobra, żarty na bok, bo jeśli chodzi o gramofony, to TechDAS wytoczył najcięższe i to dosłownie, bo 400 kg, działo, czyli flagowy i w dodatku limitowany do zaledwie kilkudziesięciu sztuk gramofon Air Force Zero.
Métronome i Kalista to pokrótce kwintesencja francuskiej estetyki dźwięku. Jest rześko, zwiewnie i nieco sterylnie, jednak również niezwykle gładko i swobodnie.
Diametralnie inną stylistykę, tak pod względem wzornictwa, jak i brzmienia można było poznać w pokoju, gdzie stały intrygujące Blumenhofery Gran Goia zasilane monoblokami KR Audio DX 100 a odłam cyfrowy reprezentowały Aqua La Formula xHD DAC wraz z transportem CD La Diva. Niby swobodą i rozdzielczością powyższy set niczym nie ustępował francuskiemu sąsiedztwu, jednak poziom wysycenia i soczystości Blumenhoferów był zdecydowanie bliższy moim prywatnym preferencjom.
W Avantgarde bez zmian – tuby wspierane korzystającymi z dobrodziejstwa DSP modułami basowymi nie wychodzą z mody.
Kef + Hegel to od lat zggrany tandem. Nie inaczej było w tym roku.
Nie inaczej sprawy się miały z Wilson Audio Sasha DAW i elektroniką Spectrala, z tą tylko różnicą, iż ww. set operował na zdecydowanie wyższych pułapach audiofilskich doznań.
Thöress swój system okablował równie undergroundowymi, co jego elektronika przewodami Luna Cables, w roli źródła wykorzystał dwa gramofony 101.3 Merrill-Williams a o adaptację akustyczną zadbał Cezary Woś z acoustic manufacture .
Ustroje acoustic manufacture można było „usłyszeć” również w systemach Gauder Akustik, gdzie Dark-i grały z lampami Westend i legendarnymi Western Electric.
Mag-Lev, czyli zaklinania rzeczywistości i praw fizyki ciąg dalszy. Tym razem pomóc w sprzedaży, bo przecież nie dźwiękowi, pomóc ma biała i czarna limitacja (142 szt.) obsypana kryształkami Swarovski’ego. Krzyżyk na drogę.
Powrotem do normalności okazała się wizyta na stanowisku KECES-a oferującego nie tylko wyśmienite zasilacze i kondycjonery, lecz również operującą na sygnałach audio elektronikę. Moje zainteresowanie wzbudził nowy przedwzmacniacz gramofonowy Ephono, który w cenie 699€ może okazać się trudny do pokonania przez zdecydowanie bardziej utytułowaną konkurencję.
Podobnie korzystną relacją jakości do ceny charakteryzują się fińskie kolumny Amphiona, które nie wiedzieć czemu cały czas nie mogą przebić się na naszym rynku.
Za to najmniejszych problemów z rozpoznawalnością nie ma elektronika Musical Fidelity. Zunifikowany design, brak udziwnień i solidne brzmienie bronią się od lat. Oby tak dalej.
O tym, czy „słychać kable” na własne uszy można było przekonać się w AudioQueście a patrząc na to, że wbicie się do ich pokoju ze względu na pełne obłożenie i zajęło mi bez mała trzy dni świadczy tylko o tym, że chętnych i niedowierzających nie brakowało.
W temacie kabli co nieco do powiedzenia miał również Furutech dopieszczający swe przewody z pomocą NCF Boosterów , również w odmianach Signal-L.
W tegorocznej relacji nie mogło również zabraknąć Estelona, które swoją elegancją i wysublimowaniem potrafią zauroczyć nawet najbardziej nieprzejednaną Panią domu oraz dekoratorów wnętrz.
A na deser, dla najwytrwalszych czytelników bonus w postaci fikuśnego turladełka, czyli kruczoczarnego Bugatti Chiron do którego wstęp był jedynie pod warunkiem pozostawienia na zewnątrz … obuwia. Doprawdy trudno sobie wyobrazić co czuli „opiekunowie” stanowiska po 10-godzinnych inhalacjach w nieco klaustrofobiczny wnętrzu tego bolidu.
Ja w tym momencie dziękuję już za uwagę i przekazuję głos Jackowi, który lada moment podzieli się z Państwem swoimi wrażeniami zarówno z hifideluxe, jak i High Endu. Do zobaczenia w przyszłym roku.
Marcin Olszewski