Opinia 1
W ramach wstępu do dzisiejszego spotkania pozwolę sobie na pozornie odbiegającą od tematyki naszego portalu refleksję właśnie nad pozorami. Niby o fakcie, iż owe pozory mylą wiemy od maleńkości, jednak w czasach coraz doskonalszego (bardziej perfidnego) AI, zalewających Internet deepfake’ów, czy nawet automatycznych – fabrycznie włączonych w smartfonach filtrów upiększających coraz częściej łapiemy się na tym, że nomen omen pozornie oczywisty cytat z XVIII w. „Nowych Aten” autorstwa Benedykta Chmielowskiego jakoby „Koń, jaki jest, każdy widzi” nader boleśnie zaczyna rozjeżdżać się względem otaczającej nas rzeczywistości. Mówiąc wprost nie dość, że przyszło nam żyć w czasach, kiedy przewijające się w „X-Files” (wyjaśnienie dla małoletnich czytelników – był to poniekąd kultowy serial SF emitowany w latach 1993 – 2002) hasło „Trust no one” (Nie ufaj nikomu) stało się podstawą egzystencji, to jest jeszcze gorzej, bowiem nie dość, że nie możemy wierzyć innym, to tak na dobrą sprawą brak zaufania powinniśmy mieć również sami do … siebie. Przesadzam? Bynajmniej, bowiem jak już zdążyłem wspomnieć wiara w to co widzimy, może okazać się dla nas, jeśli nie zgubna, to zazwyczaj boleśnie rozczarowująca. Całe szczęście historia zna również przypadki, gdy ww. mylące pozory stają się powodem miłej niespodzianki, czyli do gry włącza się motyw „jajka niespodzianki”, „brzydkiego kaczątka”, bądź włoskiej / hiszpańskiej kuchni, gdzie potrawy swym wyglądem znacząco odbiegają od lansowanych przez francuskich mistrzów patelni wzorców, za to smakują … obłędnie zazwyczaj deklasując molekularne dziwolągi i inne skomplikowane „talerzowe instalacje”.
Do czego piję? A do klasycznych, podstawkowych monitorów. W końcu jakie są, każdy widzi. Ot w przeważającej większości po dwa drajwery na skrzynkę i temat zamknięty. Jeśli producent chce zaszaleć, to albo dorzuca dodatkowy przetwornik ewoluując do postaci dwu i pół, bądź trójdrożnej, bądź klasyczny bas-refleks zastępuje membraną bierną / stawia na konstrukcję zamkniętą. Generalnie, jeśli coś kombinuje, to w 99% przypadków widać to gołym okiem. Pozostały procent zagospodarowują krnąbrnie umykające prostemu zaszufladkowaniu przypadki kliniczne w stylu pięcioprzetwornikowych Neatów Ultimatum MFS (obecnie XLS), gdzie pomimo deklarowanej dwudrożności mamy … trzy tweetery i dwa (jeden ukryty wewnątrz obudowy) nisko-średniotonowce pracujące w układzie izobarycznym, goszczących u nas niemalże trzy lata temu trójdrożnych ELAC-ów Concentro S 503 z imitującym tubkę wykładniczą, okalającym wysokotonowy JET 5, średniotonowym 130 mm AS-XR AL, bazujące na podobnym rozwiązaniu TAD-ów CR1 TX-EB i … naszych dzisiejszych gościń. Jak się bowiem okazuje dostarczone przez sopoc … znaczy się gdańskie (chłopaki są w trakcie przeprowadzki) AudioSolutions Virtuoso B nie do końca są tym, na co wyglądają. Jeśli zastanawiacie się Państwo jakiż to mroczny sekret w sobie kryją, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaprosić Was na ciąg dalszy.
Stricte high-endowe i w dodatku tak urodziwe monitory goszczą u nas na tyle okazjonalnie, że śmiało możemy uznać dzisiejszą publikację za całkiem zrozumiały pretekst do świętowania. Tym bardziej, że zamiast standardowego malowania odwiedzająca nas parka otrzymała zjawiskowe umaszczenie Martino Copper, w którym prezentuje się wprost oszałamiająco. Jeśli dodamy do tego charakterystyczny, zwężający się ku tyłowi kształt obudów, idealnie dopasowane wzorniczo i fabrycznie zespolone z kolumnami standy, plus niezwykłą dbałość o bezpieczny transport w postaci widocznych w unboxingowej zajawce pancernych skrzyń, to tak o pierwsze, które jak wiadomo można zrobić tylko raz, jak i kolejne wrażenia szczęśliwych nabywców możemy być spokojni. A to przecież dopiero niewinne preludium do dalszej zabawy i bynajmniej nie szczyt możliwości twórczych Gediminasa Gaidelisa – założyciela, właściciela i głównego projektanta marki, który dla najbardziej wymagających odbiorców ma do zaoferowania topową serię Vantage.
Wróćmy jednak do meritum, czyli do „naszych” (I wish) Virtuoso B i skupmy się na detalach, bo nieco uchylając rąbka tajemnicy jest na czym. Jak na powyższych zdjęciach widać, lekko wypukłe fronty zdobi para zamawianych w SB Acoustics drajwerów – 16,5 cm średniotonowiec z papierową membraną Hard Pulp, oraz umieszczona tuż pod nim 30mm jedwabna kopułka wysokotonowa. Oba przetworniki okalają niewielkie tubki wykładnicze. Zgodnie z firmową tradycją boczne ścianki korpusów są mniej więcej w połowie swej długości „nadłamane” przez co przednia ich część nieco zwiększa szerokość kolumn a z kolei tylna zbiega się ku wąskim plecom nadając całości nieco trumiennego przekroju. Z kolei na ścianie tylnej znajdziemy pokaźnej średnicy ujście kanału bas-refleks oraz podwójne, umieszczone w płytkim podfrezowaniu na aluminiowym szyldzie terminale przyłączeniowe. Korpusy są połączone z firmowymi standami, lecz nie „na głucho”, gdyż pomiędzy podstawą kolumn a platformą nośną pozostawiono kilkucentymetrową dylatację zdradzającą obecność nie tylko stabilizujących całość nóżek i zespalającego trzpienia, lecz również wcale nie taką małą … niespodziankę. Okazuje się bowiem, że Virtuoso B nie są dwu a trzyprzetwornikowymi i zarazem trójdrożnymi konstrukcjami a to za sprawą zamontowanego w ich podstawie 19 cm basowca z membraną Hard Pulp. Skoro nieco głębiej zapuściliśmy żurawia, to pozwolę sobie kontynuować wątek anatomiczny a tym samym wspomnieć, iż skrzynie tytułowych monitorów to autorskie rozwiązanie box-in-a-box, czyli de facto dwie obudowy – jedna (lekka i sztywna) w drugiej (ciężkiej – pełniącej rolę tłumika masowego) zespolone cienką 0.1-0.15mm warstwą elastycznego kleju poliuretanowego. Jakby tego było mało nie zabrakło rozbudowanej struktury szkieletowych usztywnień i nierównomiernej grubości ścian na przekroju obudowy, co niezwykle skutecznie eliminuje powstawanie ewentualnych rezonansów a wraz z ww. kształtem korpusów walczy również z falami stojącymi.
Od strony elektrycznej mamy do czynienia z operującym w paśmie 30-30000 Hz układem trójdrożnym o częstotliwościach podziału ustalonych na 500 Hz i 7000 Hz, co jasno daje do zrozumienia, iż ww. średniotonowiec nie ma szans na nudę, gdyż pracuje w zaskakująco szerokim paśmie. Deklarowana przez producenta skuteczność wynosi 91,5 dB co przy 4 Ω znamionowej impedancji nie powinno stanowić większego problemu dla adekwatnych klasą kolumn wzmacniaczy.
Wracając jeszcze na chwilę do standów wypada mi tylko pochwalić idealną spójność kolorystyczną z dzierżonymi na barkach monitorami i uzyskaną dzięki szerokim, finezyjnie wyprofilowanym platformom dolnym stabilność. W tym miejscu pozwolę sobie na małą dygresję natury funkcjonalnej, bowiem choć pojedyncza kolumna waży 23 kg a wraz ze standem zwiększa swą masę do 37 kg, więc nawet podpięcie ciężkiego i sztywnego okablowania nie powinno zrobić na niej większego wrażenia, to śmiem twierdzić, iż skoro fabrycznie Virtuoso docierają do odbiorcy końcowego zespolone ze standami, to można byłoby pomyśleć o opcji przeniesienia terminali przyłączeniowych właśnie na podstawy standów eliminując tym sposobem zwisające za kolumnami „warkocze”.
Nie będę ukrywał, iż biorąc się za odsłuchy cały czas zachodziłem w głowę jak należące do wyższej serii Virtuoso B zagrają na tle moich (a co, w końcu na 50-kę można sobie sprawić małe co nieco), oczko niżej urodzonych, acz zauważalnie potężniejszych, podłogowych Figaro L2. Oczywiście porównywalnego wolumenu i potęgi dźwięku się nie spodziewałem, bo przynajmniej pod tym względem praw fizyki oszukać się nie da, ale inne aspekty pozostawały jedną wielką niewiadomą. I powiem szczerze, że się nie rozczarowałem, bowiem już od pierwszych, stanowiących nader nieoczywiste połączenie progresywnego metalcore z … J-pop-em taktów „PALEHELL” Paledusk litewskie maluchy nie dość, że w trybie natychmiastowym uległy całkowitej dematerializacji na kreowanej przez siebie niezwykle obszernej i świetnie „poukładanej” scenie, to jeszcze zaoferowały dynamikę i skalę dźwięku godną niejednej podłogówki. Piszę to nie bez satysfakcji, gdyż serwowany przez kwartet z Fukuoki repertuar najdelikatniej rzecz ujmując nie tylko nie należy do najłatwiejszych, co i z samą delikatnością niewiele ma wspólnego. Składa się bowiem z grupowych ryków, piekielnie szybkich riffów i suto okraszonych elektroniką iście epickich partii perkusji. Nie brzmi to jak dedykowany monitorom materiał testowy, ba śmiem twierdzić, że i większość wystawców oraz producentów nawet potężnych podłogówek wolałaby tego typu ekstremów unikać. A tymczasem szalenie rozdzielcza góra Virtuoso z niezwykłą ekspresją oddawała wwiercające się w synapsy wizgi i świsty, cudownie komunikatywna średnica nie pozostawiała wątpliwości co do wypluwanych z szybkością karabinu maszynowego fraz a bas jedynie wieńczył dzieło zniszczenia bezlitośnie kopiąc nas po trzewiach. I tu od razu uwaga natury technicznej. Otóż najniższe składowe „miedziaków” są wyjątkowe a zarazem, przynajmniej dla przypadkowych słuchaczy, dość nieoczywiste, bowiem nie dość, że nie próbują cały czas przypominać o swojej obecności, lecz odzywają się dokładnie wtedy kiedy trzeba i z idealnie dobraną mocą, to jeszcze oferują taką rozdzielczość i motorykę, że nie zdziwiłbym się gdyby część posiadaczy niejednokrotnie droższych podłogówek i niezbyt obszernych salonów po ich (AudioSolutions a nie pomieszczeń) odsłuchu zaczęła rozważać na nie przesiadkę. Tutaj różnicowanie elektronicznych modulacji, bądź perkusyjnych blastów i szarpnięć basowych strun jest na iście studyjnym poziomie z tą tylko różnicą, że dalej obcujemy z koherentną muzyką a nie odseparowanymi od siebie pojedynczymi dźwiękami. I choć początkowo może się wydawać, że Litwinki stawiają na jakość aniżeli ilość, to wystarczy, że na materiale źródłowym znajdzie się odpowiednio nisko osadzoną częstotliwość, a takowych nie brakuje czy to na klubowym „are you listening?” Winterburn, czy też „wietrzącym” wystawowe sale (serdecznie pozdrawiam ekipę Martena) podczas ostatniego monachijskiego High Endu „Hymns in Dissonance” Whitechapel, a na własnych trzewiach się przekonamy, że tak energii, jak i wolumenu im nie brakuje.
Zdając sobie jednak sprawę, iż jedynie oscylujący wokół zera odsetek potencjalnych nabywców ww. monitorów gustuje w podobnych ekstremach karnie wróciłem do nico bardziej cywilizowanych klimatów rodem z prog-metalowych rubieży w stylu „Blood” OSI. Tak, tak, obecna tam jakże różnie prezentująca się – od niemalże garażowego thrashu po słodkie i gładkie frazy, gitara Jima Matheosa plus trudne do nierozpoznania klawisze Kevina Moore’a i jego, zazwyczaj przetworzony wokal (są też udzielający się paszczowo znamienici goście – Mikael Akerfeldt i Tim Bowness) są świetnym sprawdzianem zdolności tak systemu jak i samych kolumn pod względem umiejętności błyskawicznej zmiany strukturalno-barwowej reprodukowanych dźwięków. Dodajmy sprawdzianem zdanym przez Virtuoso celująco, bowiem w tzw. okamgnieniu były w stanie przejść z szorstkich chropowatości w gładką alabastrowość i z powrotem, prezentując idealną koherencję reprodukowanego pasma a tym samym potwierdzając w pełni świadomą aplikację poszczególnych przetworników. Idąc tym tropem i zarazem zamykając temat rozpiętości dynamiki i adekwatności barw do serwowanego instrumentarium nie mogłem odmówić sobie przyjemności sięgnięcia po wielką symfonikę w iście mistrzowskim wykonaniu The Philadelphia Orchestra, czyli najnowsze remastery „Stokowski: Gran Galà, vol. I” i „Stokowski: Gran Galà, vol. II” . I co? I wszystko w jak najlepszym porządku począwszy właśnie od wzorowego porządku na zajmowanej przez Filadelfijczyków scenie poprzez z iście laserową precyzją definiowane źródła pozorne na wspomnianej koherencji całości spektaklu skończywszy. O przyprawiających o palpitacje serca tutti nawet nie wspominam, bowiem skoro z radosną twórczością Whitechapel AudioSolutions sobie poradziły, to i klasyczny, nawet tak liczny, aparat wykonawczy nie mógł zmusić ich do choćby lekkiej kompresji. A właśnie, kolejną niezwykle miłą mym uszom cechą tytułowych monitorów jest zdolność grania zarówno na wieczorno-nocnych, oscylujących wokół szeptu poziomach głośności, jak i iście stadionowych dawkach decybeli. Czyli jeśli tylko nasza amplifikacja również takowymi cechami może się pochwalić, to śmiało możemy mówić o pełnej uniwersalności.
Nieuchronnie zbliżając się do finału, nie pozostaje mi nic innego jak tylko stwierdzić, iż AudioSolutions Virtuoso B są klasą same dla siebie i jeśli tylko rozglądacie się Państwo za niewielkimi kolumnami do mniej więcej dwudziestometrowego pokoju a jednocześnie pułap ww. TAD-ów jest nieco zbyt abstrakcyjny, to odsłuch Virtuoso B wydaje się czystą formalnością. W dodatku, wraz z nimi, niejako w gratisie, otrzymacie Państwo jeszcze coś jeszcze. Otóż doskonale zdaję sobie sprawę, że trudno będzie Wam oderwać od nich wzrok, bo co tu dużo mówić, są piękne, jednak, jeśli tylko w trakcie sesji zamkniecie oczy, to w większości przypadków będziecie mogli odnieść wrażenie, że ktoś automagicznie zastąpił je całkiem sporymi podłogówkami.
Marcin Olszewski
Opinia 2
Na przestrzeni wielu lat testowania kolumn podstawkowych wiem jedno, jedne udają znacznie większe aniżeli faktycznie są, zaś inne uwzględniając swoje techniczne ograniczenia bez pogoni za wyczynowością ponad wszytko, stawiają na pokazanie maksimum realizmu odtwarzanej muzyki. I gdy wydawałoby się, że dzięki wielkiej skali dźwięku nie lada frajdę sprawią nam przedstawicielki pierwszej grupy, tak naprawdę to właśnie druga powinna budzić takie emocje. Powodem jest sztuczne podkolorowanie i podbicie basu przez te grające wyczynowo, co może wydawać się zjawiskowe, jednak to ewidentne co najmniej uśrednienie, jak nie degradacja jakości przekazu. Mała kolumna, to czasem symboliczny, pojawiający się tylko w momencie występowania impuls lub mocniejszy bas, za to sposób prezentacji całości wydarzenia muzycznego jest wręcz nieosiągalny dla konstrukcji podłogowych. Niestety, jeśli maluch bombarduje nas nieadekwatnym do rozmiaru obudowy dolnym zakresem, jest to ewidentne oszustwo i zazwyczaj za sprawą monotonii tego pasma jakościowa nuda. Jeśli się zrozumie tę wydawałoby się naturalną, niestety dla wielu nieakceptowalną zasadę, dopiero wówczas jest szansa na dogłębne pojęcie o co chodzi w tego typu zespołach głośnikowych. A gdy do tego się dojrzeje emocjonalnie, także zakochanie się w nich nawet w monecie dysponowania pomieszczeniem spokojnie mieszczącym wielkie podłogówki. Jaki cel na powyższy wywód? Naturalnie wprowadzenia w dzisiejszą sesję testową. Sesję, której tematem będzie zestaw kolumn monitorowych z dedykowanymi podstawkami w postaci dostarczonych przez trójmiejski Premium Sound, pochodzących z Litwy AudioSolutions Virutoso B. Chcecie wiedzieć, jak wypadły? Jeśli tak, zapraszam na kilka strof o ich występach podczas kilkunastu dni testowej zabawy.
Co wiemy na temat Virtuoso B? To oczywiście kontynuacja marki w budowaniu kolumn polegająca na mającym na celu minimalizację szkodliwych drgań zastosowaniu podwójnej obudowy. Chodzi o elastyczne połączenie jej głównego, znajdującego się wewnątrz modułu z zewnętrzną nakładką, której scalenie widać na bocznych ściankach skrzynek. Takie postawienie sprawy daje dwa ważne aspekty, a są nimi wspominana sztywność minimalizująca wibracje konstrukcji i z automatu zwiększająca odporność na szkodliwe artefakty jej waga. Jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, mamy do czynienia z rozwiązaniem połączenia szerokiego frontu i węższych pleców najpierw lekko rozchodzącymi się, a potem w miejscu łączenia zewnętrznej nakładki schodzącymi się ku tyłowi bocznymi ściankami. Efekt jest przyjemny dla oka i zapewnia odpowiedni litraż skrzynki dla uzyskania odpowiedniej jakości zakresu pracy najniższych rejestrów. Co jest bardzo ciekawe, a na pierwszy rzut oka niewidoczne, to zastosowanie 3 przetworników. Dwa – wysokotonowy i średniotonowy – w dających efekt fajnego doświetlenia dźwięku lekkich falowodach ulokowano na awersie, zaś basowy w odseparowanej od podstawy standu stosownymi stopkami dolnej części kolumny. Na oko wydaje się, że to konstrukcja dwudrożna, a tymczasem są trzy drogi. Kreśląc kilka informacji na temat tylnego, wykończonego eleganckim karbonem panelu istotnymi wydają się być dwie kwestie, czyli zorientowany w centrum tej połaci sporej wielkości port bass-reflex oraz pod nim w lekkim zagłębieniu. zestaw podwójnych terminali przyłączeniowych WBT. W kwestii parametrów pracy producent zapewnia, że skuteczność kolumn jest na poziomie 91.5 db, a ich impedancja wynosi 4 Ohm-y. Tak prezentujące się podłogowe panny z Litwy są na stałe sprzęgnięte z firmowymi podstawkami i stabilnie pakowane w specjalne skrzynie ze sklejki.
Jak zagrały rzeczone kolumny? Naturalnie odniosę się do wywodu ze wstępniaka, gdyż dla mnie dobre granie tego typu konstrukcji to wersja numer dwa, czyli bez sztucznego podbijania zakresu basu. I muszę powiedzieć, że Virtuoso B ze swoim brzmieniem idealnie wpisały się w estetykę poprawnego podejścia do tematu spójnego zaprezentowania całego pasma z nastawieniem na maksymalizację jakości kreowanych na wirtualnej scenie wydarzeń. Scenie szerokiej, głębokiej i niczym niezaburzonej – piję do nieosiągalnego dla nawet najlepszych, ale jednak kolumn podłogowych – podczas wizualizowania nawet najdrobniejszych niuansów danego nagrania. Kolumny całkowicie znikały, a ja mogłem poczuć smak bycia na danej sesji nagraniowej nawet nie za szybą reżyserki, tylko na sali koncertowej. I nie miało znaczenia, czy oczy miałem zamknięte, czy otwarte, bowiem małe skrzynki z dobrze zestrojoną, czyli równo prezentującą pełne pasmo zwrotnicą samoistnie dematerializują się w pomieszczeniu. Jest tylko jeden haczyk, nie mogą udawać większych niż są mocarnym basem, gdyż podbicie tego zakresu pewnego rodzaju dudnieniem w dwóch punktach pomieszczenia powoduje ich mimowolną lokalizację. Nasze bohaterki na szczęście są wynikiem wieloletnich prac konstrukcyjnych, dlatego projekcja muzyki z ich pomocą była zjawiskowa. Owszem, nierzadko czułem, że na tle moich czarnych wież basu mogłoby być nieco więcej, ale gdy w grę wchodziło pogorszenie jakości grania, dobrze podany impuls plus spójne z resztą pasma, nieco lżejsze, ale nadal pomruki w odbiorze prawdziwości podania muzyki całkowicie mi wystarczały. A powodem była jakość tego nieco mniejszego, ale jednak istotnego do zapewnienia podstawy danemu utworowi zakresu częstotliwości. Choć ogólnie uważa się, że więcej znaczy lepiej, akurat w przypadku obcowania z muzyką na najwyższym poziome grania nie zawsze się to sprawdza. A już na pewno, gdy w grę wchodzi sprzęt z segmentu High End. Tak tak, AudioSolutions Virtuoso B w moim odczuciu chodzą w tej lidze, co udowadniały bardzo dobrymi wynikami sonicznymi we wszelkiego rodzaju twórczości. Naturalnie z poprawką na swoje gabaryty i przez to konstrukcyjne ograniczenia, ale za to nie tylko nic nigdy mi nie doskwierało, tylko fajnym wybrnięciem z trudnej sytuacji pozytywnie zaskakiwało.
Pierwszą trudną sytuacją była choćby płyta Yello „Touch”. To w znakomitej większości mocne zejścia dolnego pasma z solidnym jego modulowaniem. I muszę powiedzieć, że gdy wkładając tę płytę do odtwarzacza byłem pełen obaw, co z tego wyjdzie, już pierwszy kawałek pokazał, że duże kolumny z basem potrafią zrobić większy efekt pozytywnego „łał”, ale te maluchy i tak sobie z tym poradziły. Poradziły, bo dobrze akcentowały inicjacje danego pomruku, a potem nieco oddając pola najniższym rejestrom, wchodziły umiejętnie na wyższe, aby bez efektu tak zwanej buły pokazywać targające basem impulsy. To oczywiście początkującym melomanom może nie do końca się podobać, jednak już wyedukowany wie, że bas to nie jest lejąca się po podłodze magma, tylko zbiór szerokiego spektrum informacji, co Virtuoso znakomicie pokazały.
Inną, już nie pozytywną, ale wręcz świetną sytuacją płytową była muzyka Cassandry Wilson „Blue Light ‘Til Down”. To oczywiście muzyka dla osobników kochających zatracać się w damskiej wokalizie. Do tego fenomenalnie zaaranżowana i zrealizowana, co tylko teoretycznie było wodą na młyn testowanych dziś kolumn. Dlaczego teoretycznie? Powodem jest oczywiście realizacja, która mocno hołubi solidnemu pokazaniu dolnego rejestru. Ten zaś jeśli jest sztucznie podbity, natychmiast wypadnie słabo. Na szczęście nasze bohaterki to poważna konstrukcja i nie tylko nic takiego nie miało miejsca, to jeszcze dzięki umiejętności alienacji się monitorów z pokoju byłem z piosenkarką wręcz sam na sam. Z najdrobniejszymi smaczkami wokalnymi, co będąc audiofilem było dla mnie nie lada kąskiem brzmieniowym tego krążka.
Czy tytułowe kolumny podstawkowe są na tyle uniwersalne, że rozkochają w sobie każdego melomana? Niestety ich rozmiar jest bardzo determinującym potencjalnego zainteresowanego. I nie ma znaczenia, czy grają znakomicie, czy nie, po prostu dla wielu z Was będą zbyt małe, bo lubicie sobie kolokwialnie mówiąc przyłożyć. Jeśli jednak dysponujecie niezbyt dużym pomieszczeniem i wiecie co oznacza perfekcyjne granie tak małych konstrukcji, już pierwsze dźwięki pokażą, że to jest znakomity produkt i za takie pieniądze ciężko będzie konkurencji dotrzymać im kroku. Nie mówię, że się nie da, ale tym stwierdzeniem chcę zaznaczyć ich jakość. Jeśli zatem kolumny podstawkowe są w Waszym kręgu zainteresowania, AudioSolutions Virtuoso B bezapelacyjnie powinny znaleźć się na liście odsłuchowej. Wizualnie prezentują się bardzo ładnie, jak rzadko podstawkowce są konstrukcją 3-drożną i co najważniejsze oferują dojrzały dźwięk. Co oznacza „dojrzały” oczywiście wyłożyłem w powyższym opisie sesji testowej.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– odtwarzacz CD Gryphon Ethos
– streamer: Lumin U2 Mini + switch QSA Red-Silver
– przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
– końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
– kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
– kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
– IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
– XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1, Furutech Project V1
– IC cyfrowy: Furutech Project V1 D XLR
– kabel LAN: NxLT LAN FLAME
– kabel USB: ZenSati Silenzio
– kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord,
Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2.
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, QSA Silver, Synergistic Research Orange
– platforma antywibracyjna Solid Tech
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: Power Base High End, Furutech NCF Power Vault-E
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80
Dystrybucja: Premium Sound
Producent: AudioSolutions
Cena: od 74 990 PLN; 82 489 PLN testowana wersja (Martino Copper)
Dane techniczne
– Skuteczność: 91,5 dB @ 2,83 V 1 m
– Moc znamionowa: 130 W rms
– Moc maksymalna: 260 W;
– Impedancja: nominalna 4 Ω
– Częstotliwość podziału: 500 Hz; 7000 Hz
– Pasmo przenoszenia (w pomieszczeniu): 30-30000 Hz
– Przetworniki:
– głośnik wysokotonowy: 3 cm jedwabna kopułka,
– średniotonowy: 16,5 cm papierowy Hard Pulp,
– niskotonowy: 19 cm Hard Pulp
– Wymiary (W x S x G): 450 x 297 x 478 mm
– Wymiary ze standem (W x S x G): 1225 x 391 x 547 mm
– Waga bez standu: 23 kg/szt
– Waga ze standem: 37 kg/szt
– Waga transportowe wraz ze skrzynią: 60 kg/szt