1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Muzyka
  4. >
  5. Amarok „The Storm”

Amarok „The Storm”

Wykonawca:  Amarok
Tytuł:  „The Storm”
Gatunek:  Rock progresywny, muzyka ilustracyjna
Dystrybucja:  On-Art

Z formacją Amarok mam pewien problem. Problem ów zaczął się u mnie praktycznie dokładnie dwa lata temu, czyli na zakończeniu sezonu 2016-2017 w Studiu U22, gdy Gospodarze na wywiad i krótki, promujący album „Hunt”  koncert, zaprosili Michała Wojtasa z zespołem. W dodatku trwa on do dzisiaj i objawia się dość zastanawiającą przypadłością wymuszająca niemalże codzienne odtwarzanie ww. albumu. Co ciekawe przypadłość ta okazała się zaraźliwa, gdyż przeszła na mą Małżonkę i nawet jeśli ja robię sobie „detox”, to wtedy Ona nadrabia zaległości w systemie słuchawkowym. Uzależnienie? Niewykluczone, jednak nieszkodliwe i świetnie kojące skołatane codziennymi troskami nerwy. Nie muszę chyba w tym momencie wyjaśniać, iż na wieść, że Amarok wypuszcza na rynek kolejne wydawnictwo oboje ustawiliśmy się w blokach startowych do wyścigu po zapowiadany krążek. Traf jednak chciał, że dzięki uprzejmości stołecznego Sound Clubu dane nam było pojawić się na przedpremierowym, kameralnym spotkaniu z Artystami i nie tylko usłyszeć kilka zdań o powstawaniu albumu i oczywiście sam album, co przede wszystkim po raz kolejny stać się uczestnikami mini koncertu. Oczywistym jest również fakt pozyskania jeszcze pachnącego tłocznią egzemplarza „The Storm” a tym samym zdobycia materiału do subiektywnej analizy, co też niniejszym czynię.

O ile jednak „Hunt” był typowym prog-rockowym koncept – albumem swą estetyką nierozerwalnie zespolonym ze spuścizną Pink Floyd, czy współczesnymi działaniami rodzimego Riverside, o tyle „The Storm” jest tak naprawdę podkładem muzycznym, lub jak kto woli ścieżką dźwiękową, do spektaklu tanecznego brytyjskiego choreografa Jamesa Wiltona i jego James Wilton Dance Company. Od razu zaznaczę, że przedstawienia jeszcze nie widziałem, więc swoje doznania opieram jedynie na tym co udało mi się z tytułowego krążka, usłyszeć a słychać na nim całkiem sporo, z tą tylko różnicą, że to co słychać dość znacznie różni się od tego, czym do tej pory raczył nas Amarok. Nieco zagmatwane? No to spróbuję odrobinę jaśniej. Otóż oprócz łkających gitar doszło sporo elektroniki a samego, udzielającego się wokalnie frontmana usłyszymy jedynie na dwóch („The Song of All Those Distant” i „The Storm”) , z dziewięciu wykorzystanych w tym projekcie utworów. Czy to źle? Śmiem twierdzić, że nie, choć pewnie ortodoksyjni wyznawcy gatunku prog-rock mogą kręcić nosem. Proszę jednak nie zapominać, że to nie tylko soundtrack, co przede wszystkim podkład muzyczny do mniej, bądź bardziej, a zakładam , że bardziej skomplikowanych układów tanecznych i ktoś w te, nie zawsze proste linie melodyczne, musi wpleść ruchy swych kończyn. Aby jednak wszystkich pogodzić, polubownie stwierdzę, że tak naprawdę każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie. Zatwardziali „Amarokowcy” mają tu bowiem klasyczny i utrzymany w wiadomych klimatach „The Song of All Those Distant” i ewentualnie tytułowy „The Storm”, choć akurat w nim ilość ambientowo – trip – hopowych wstawek może nie być im w smak. Prosiłbym jednak o chwilę uwagi i wsłuchanie się w warstwę instrumentalną, gdzie pomiędzy syntetycznymi samplami pojawia się prawdziwa perełka, czyli theremin.
A z resztą, wystarczy rozsiąść się wygodnie w fotelu i dać się ponieść muzyce, co powinno przyjść o tyle łatwo, że już otwierający album blisko siedmioipółminutowy „Warm Coexistence” oparto na ambientowym, falującym tle, trip-hopowych wstawkach i zapewne w celu nadania autorskiego sznytu kilku gitarowych „wejściach” Michała. Jest tajemniczo, i nieco mrocznie, jednak zamiast jednowymiarowej syntetycznej papki dostajemy wieloplanowy majstersztyk pozwalający na wielokrotne eksploracje jego zakamarków.
„Dark Mode” ma w sobie coś z odległego, intrygującego orientu i tzw. muzyki relaksacyjnej. Mamy gongi, szemrzącą wodę i taką przestrzeń, że słuchając można się zgubić nawet w osiemnastometrowym mikro-apartamencie. Kontemplacji i to jeszcze głębszej, służy również minimalistyczny „Natural Affinity” z miarowo pulsującym w tle i wprowadzającym w swoisty trans rytmem sukcesywnie oplatanym przez wspominany już theremin rozedrganą eteryczną poświatą. Za to w „All the Struggles” spokojnie można odnaleźć Floydowskie inspiracje. I tak praktycznie można pochylać się nad każdym utworem, co już pozostawiam Państwu.

A jak „The Storm” prezentuje się od strony audiofilskiej? Przewrotnie odpowiem, że nie jest źle, a wręcz jest całkiem dobrze, choć poprzeczki zawieszonej przez „Hunt”  przeskoczyć się nie udało, bo udać nie mogło. Czemu? Z powodu wszechobecnej elektroniki, która jakby jej nie dopieszczać i uczłowieczać, to i tak w bezpośrednim starciu z realnym, konwencjonalnym instrumentarium po prostu dostaje łupnia, a właśnie instrumentów z krwi i kości na „Hunt” było więcej . Może i jest ciekawa przestrzeń, czy też rozlewające się po pokoju plany, jednak bez precyzyjnego ogniskowania źródeł pozornych, których de facto tam nie znajdziemy, mamy li tylko impresjonistyczne plamy. Dlatego też, jeśli „podeszło” Państwu poprzednie wydawnictwo Amaroka i nie przeszkadzała Wam jego ambientowość i „kontemplacyjność”, to w „The Storm” zapadniecie się jak w pluszową kanapę.

Marcin Olszewski

Lista utworów
1. Warm Coexistence (7:28)
2. Dark Mode (5:10)
3. Natural Affinity (11:04)
4. All the Struggles (7:30)
5. Uplifting (10:42)
6. Subconsciousness (3:18)
7. Facing the Truth (The Grand Finale) (3:18)
8. The Song of All Those Distant (5:04)
9. The Storm (4:35)

Pobierz jako PDF