Opinia 1
Po blisko półrocznej przerwie i niejako podprogowo przypominając zainteresowanym, że tuż za rogiem czają się Mikołajki, wracamy do tematyki walki z wibracjami. W dodatku walki prowadzonej na tyle dyskretnymi i mało absorbującymi tak gabarytowo, jak i finansowo środkami, iż ich zakup z perspektywy obchodzonego 6 grudnia święta ku czci pewnego brodatego jegomościa wydaje się w pełni usprawiedliwiony. Zdajemy sobie bowiem doskonale sprawę, że o ile na mozolne kompletowanie upragnionego systemu z reguły ogólnie mówiąc domownicy (i tak wiadomo o kogo chodzi) potrafią przymykać oko, to już na dedykowane tymże stoliki, czy platformy zazwyczaj patrzą krzywo. Dlatego też proponujemy zdecydowanie mniej inwazyjną metodę małych kroków – przy użyciu stopek antywibracyjnych, w dodatku rodzimej produkcji – sygnowanych logiem Audio Stability – marki powstałej zaledwie rok temu. Wszystkich Państwa obawiających się typowego „jednostrzałowca” założonego przez sympatycznego, lecz stawiającego raczej na własne wizje a niekoniecznie „twardą” inżynierską wiedzę, pasjonata od razu uspokoję, że w tym wypadku mamy do czynienia z „bytem” będącym swoistą odskocznią od zdecydowanie bardziej, że się tak wyrażę, przyziemnej działalności, czyli od konstruowania, projektowania i badania mostów, oraz wiaduktów, jaką prowadzi twórca i pomysłodawca tematu dzisiejszego spotkania – stopek antywibracyjnych Audio Stability The ONE, Pan Grzegorz Łaba. Jeśli zatem ciekawi Państwa jakie rezultaty dało przejście ze skali makro do mikro nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić Was do lektury naszych dywagacji.
Przechodząc do opisu wrażeń organoleptycznych i niuansów natury technicznej uczciwie trzeba przyznać, że jak na debiutanta pan Grzegorz Łaba sumiennie odrobił pracę domową i wychodząc z nomen omen słusznego założenia, że „pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz” zadbał niemalże o wszystkie detale. Niemalże, gdyż dziwnym zbiegiem okoliczności od połowy sierpnia, czyli od chwili gdy tytułowe stopki do nas dotarły do chwili obecnej firmowa strona internetowa, czyli bądź co bądź oczywista wizytówka znajduje się w permanentnym przygotowaniu. Co prawda możemy uznać, że przedmiot niniejszej recenzji obroni się sam, jednak warto mieć na u wadze, iż jesteśmy na finiszu drugiej dekady XXI w a poczciwy papier jest coraz bardziej wypierany przez cyfrowy a tym samym powszechny content. Całe szczęście jest regularnie aktualizowany profil na Facebooku a już sam dostarczony do recenzji produkt nijakich objawów chorób wieku dziecięcego nie wykazuje. Stopki antywibracyjne The ONE standardowo w liczbie trzech (istnieje możliwość zamówienia zestawu czterech sztuk) dostarczane są w eleganckim, wyściełanym sztywną, dopasowaną do kształtu „wsadu” pianką, czarnym pudełku. Każda stopka ma własną komorę, więc nawet podczas trudów podróży nic złego nie powinno im się przydarzyć, choć znana nam (również z autopsji) nad wyraz destrukcyjna inwencja firm spedycyjnych może stanąć powyższej tezie na drodze. Zostawmy jednak kwestie logistyczne za sobą i przyjrzyjmy się samym nóżkom, bowiem już na pierwszy rzut oka widać ich podobieństwo do testowanych przez nas jakiś czas temu Stillpointsów Ultra Mini. Mamy bowiem do czynienia ze stalowymi, dwuczłonowymi korpusami i kulką w roli elementu odsprzęgającego. Na tym jednak podobieństwa się kończą, gdyż bardziej uważna analiza jasno wskazuje na oczywiste różnice tak w kształcie poszczególnych składowych, jak i samej konstrukcji. Zamiast jednak silić się na oryginalność i podejmować się mniej, bądź bardziej udanej interpretacji technikaliów fachowo opisanych przez osobę najbardziej kompetentną, czyli samego producenta po prostu oddam mu głos:
„Elementy obudowy wykonano ze stali nierdzewnej. Element górny, zewnętrzny – w kształcie dzwonu, z osadzonym ruchomym elementem tworzywowym w kształcie czaszy, stanowi bezpośrednie otoczenie dla ceramicznej, precyzyjnej kulki z azotku krzemu. Od strony podstawy kulka znajduje się w precyzyjnym łożu tworzywowym stanowiącym czaszę dolną, zabudowaną w podstawie stopki. Bezpośrednio pod czaszą dolną umieszczony jest elastomerowy element tłumiący.
Całościowo połączone komponenty tworzą warstwowy ustrój o uwolnionych stopniach swobody, absorbujący drgania, stabilizujący komponent pod którym jest umieszczony. Drgania elementu są wygaszane poprzez elementy tłumiące jak i dopasowaną geometrię elementu łożyskującego.
Powierzchnie górna i dolna stopek są płaskie, przylegające do powierzchni obudowy urządzeń i podłoża. Nie ma możliwości regulacji wysokości stopek antywibracyjnych.”
Od siebie dodam jeszcze tylko tyle, że dostarczony na testy set posiadał płaską górną powierzchnię „roboczą” dzwonów, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by zamówić je w wersji z gwintem M6 lub M8. Wydaje się to ciekawym rozwiązaniem, gdyż nie uprzedzając faktów podczas użytkowania Audio Stability w ilości trzech sztuk pod moim Ayonem CD-35, który jest top loaderem, więc jego obsługa jest nieco bardziej inwazyjna aniżeli zwykłego „szufladowca”, stabilność takiej konstrukcji nie wzbudzała mojego zaufania o entuzjazmie nawet nie wspominając. Dlatego też mając świadomość pod jakim urządzeniem 1-ki będą „pracowały” najlepiej od razu zdecydować się na docelowe rozwiązanie, co w moim wypadku oznaczałoby set 4 szt. z gwintami.
Ponieważ dopuszczalny „udźwig” jedynek pozwalał na ich dość szerokie zastosowanie podczas testów nie miałem najmniejszych oporów (poza związanymi z zapewnieniem odpowiedniej stabilności) z aplikacją ich zarówno pod źródłem/przetwornikiem – Ayonem CD-35, jak i końcówką mocy – Bryston 4B³. Pod transportem plików – Luminem U1 Mini niestety pomimo najszczerszych chęci umieścić mi się ich nie udało, tzn. udało, lecz ze względu na nierównomierne rozmieszczenie środka ciężkości i swoistą dźwignię stwarzaną przez podpięte do niego okablowanie Streamer wykazywał permanentne i nad wyraz irytujące tendencje do zsuwania się tytułowych akcesoriów, więc po kilku próbach dałem sobie po prostu spokój. Jednak śmiem twierdzić, iż obserwacje poczynione z ww. urządzeniami dają już jakieś wyobrażenie o tym co Audio Stability The ONE robią a czego spodziewać się raczej po nich nie sposób.
Przechodząc do konkretów już na wstępie zaznaczę, iż „The ONE” wydają się być urzeczywistnieniem skądinąd słusznej idei „Primum non nocere”, czyli nie szkodzą, a to, z perspektywy blisko ćwierćwiecza spędzonego na zgłębianiu zagadnień Hi-Fi i High-End wcale nie jest takie oczywiste. Rodzime stopki zachowują bowiem umiar i zdrowy rozsądek nie popadając ani w zbytnie zmiękczenie, zachwalane przez marketingowców jako „muzykalność”, ani w osuszenie, czy też zbytnie wykonturowanie, nader często mylone z rozdzielczością. Nie twierdzę bynajmniej, że Audio Stability nie robią nic, bo robią i ich obecność „w torze” jest każdorazowo słyszalna, lecz nie wpływają one ani na równowagę tonalną, ani tym bardziej globalne postrzeganie przekazu. Ich aplikację należy bowiem rozpatrywać w kategoriach ostatecznego szlifu i finalnej postprodukcji w sytuacji, gdy de facto z brzmienia posiadanego systemu jesteśmy zadowoleni, jednak mamy świadomość, że jeszcze kilka % możemy z niego wycisnąć. Owe dopieszczanie z użyciem „jedynek” przejawiać się będzie eliminacją swoistego rozedrgania, czy też „mory” powodującej utratę pełnego wglądu i precyzji dalszych planów, czy też zaszumienia wydawać by się mogło aksamitnie czarnego tła – np. na „You Want It Darker” Leonarda Cohena. Co ciekawe ów efekt zyskuje na oczywistości nie po aplikacji „The ONE” a po ich usunięciu – dopiero wtedy zaczynamy zdawać sobie sprawę czego słuchaliśmy do tej pory. Z drugiej strony jest to świetny dowód na to w jak „zaszumionym” środowisku przyszło nam żyć i jak ludzki umysł nauczył się z tym sobie radzić stosując i zapewne udoskonalając atawistyczne mechanizmy jakie można byłoby porównać do znanych z kaseciaków Dolby B/C/S. Coś jakby z fenomenalnego albumu „Tomba sonora” Stemmeklang / Kristin Bolstad ktoś usunął odgłos gdzieś błąkającego się w tle przeciągu, czy też ledwo słyszalnych odgłosów instalacji elektrycznej, których de facto przecież tam nie ma, a więc i w głośnikach być ich nie powinno.
Natomiast bielskie (siedziba Audio Stability mieści się w Bielsku-Białej) stopki pozwalają podczas odsłuchów mózgowi odpocząć zwalniając go z konieczności ciągłej redukcji owych anomalii i artefaktów. Poprawie ulega również definicja samych źródeł pozornych, choć to oczywiste, skoro pozbywamy się czynników degradujących ostrość tak widzenia, jak i słyszenia.
Same pozytywy i kolejna „laurka”? Otóż prawie i niemalże tak, z jednym małym „ale”. Otóż jedynym aspektem, którego interpretacja zależeć będzie tak od naszych indywidualnych – subiektywnych preferencji, jak i ulubionego repertuaru jest dynamika zarówno w skali mikro, jak i makro. Chodzi bowiem o to, że każdy atak, czy też spiętrzenie dźwięków, których przecież np. na „Distance Over Time” Dream Theater nie brakuje, traciło nieco na swej zadziorności i brutalności. Jeszcze lepiej było to słychać na brudnych – industrialnych płytach Rammstein, gdzie wraz z pasożytniczą granulacją The One nieco przypudrowały i wypolerowały rdzawą chropawość krawędzi. Zakładam jednak, że dla okazjonalnego słuchacza taka zmiana wydawać się będzie jednoznacznie pozytywną, za to metalowym ortodoksom może nieco brakować owego „rdzawego pazura”. Jednym słowem „de gustibus …”.
Pojawienie się kolejnego gracza na rodzimym rynku akcesoriów i mebli antywibracyjnych (w portfolio sukcesywnie pojawiają się również platformy i stoliki) cieszy, gdyż nic tak nie normalizuje sytuacji od względem dostępności asortymentu a co za tym idzie również i cen, jak konkurencja. Audio Stability swoimi stopkami „The ONE” nie wyważa już otwartych drzwi i nie próbuje na nowo wynaleźć koła, lecz oferuje własny pomysł, wariację na temat powszechnie znanych rozwiązań. Warto przy tym zwrócić uwagę na świetną jakość i precyzję wykonania, oraz elastyczność producenta pod względem dostępnej kolorystyki, opcji wyposażenia w ułatwiające montaż gwint, czy też „liczebność” stopek w zestawie. Krótko mówiąc, jeśli tylko rozglądają się Państwo za podobnymi akcesoriami, to warto rzucić na nie uchem, bo to naprawdę światowy poziom zarówno pod względem jakości wykonania, jak i brzmienia.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature)
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³
– Kolumny: Dynaudio Contour 30
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+
– Stolik: Rogoz Audio 4SM
Opinia 2
Nie wiem, jak odbieracie obecną sytuację na rynku audio, ale w moim odczuciu mnogość ofert w praktycznie każdym dziale związanym z interesującą nas tematyką jakości fonii w warunkach domowych jest najlepszą rzeczą, jaka mogła nas spotkać. Przecież tylko w ten sposób ostatnio pozbawione racjonalnego wytłumaczenia ceny mają szansę zniżyć się do pułapu osiągalnego przez nawet początkującego melomana. I bez znaczenia czy rozprawiamy o komponentach audio, okablowaniu lub akcesorium antywibracyjnym, ważne, że jeśli nawet z opóźnieniem, to proces bessy jest nieunikniony. Ale nie o cenach, będziemy dzisiaj rozprawiać, bowiem słowa „drogo / tanio” są pojęciami względnymi, tylko o produkcie, który swoim pojawieniem się na naszym rynku jest kolejną kroplą drążącą monolit zawyżonych stawek za interesujące nas produkty. O czym, a tak naprawdę o kim mowa? A jakże, o próbującej wedrzeć się na nasz rynek z ofertą platform, stolików i stopek antywibracyjnych polskiej marce Audio Stability, która w tym podejściu wystawiła do walki podstawowy, a mimo to fenomenalnie prezentujący się od strony wizualnej model podstawek wygaszających szkodliwe wibracje podłoża pod sprzętem audio The One.
Analiza załączonej serii fotografii jasno pokazuje, iż w przypadku nabycia tytułowego zestawu zderzymy się z ewidentna audiofilską biżuterią. To co prawda w głównej mierze jest zimna w odbiorze stal nierdzewna, jednak jak to zwykle bywa, diabeł tkwi w szczegółach. Jakich? Jak to jakich. Pierwszy to kształt zaoblonego od góry stożka, drugim w teorii pomagające w stabilizacji całej konstrukcji znacznie większe w wektorze średnicy od wspomnianej wariacji piaskowej babki, a przez to łamiącej monotonię bryły, ozdobione grawerowanym insygniami, zintegrowane z całością marki podstawki, zaś trzecim jest sposób wykończenia wszystkiego w technice szczotkowania powierzchni zewnętrznej. Mało? Jeśli to nie spełnia Waszych oczekiwań w domenie estetyki, nie mam więcej pytań. Kreśląc kilka strof o samej budowie rzeczonych mechanicznych poprawiaczy dźwięku, idąc za informacjami producenta (jak przed momentem wspominałem), w zdecydowanej większości mamy do czynienia ze stalą nierdzewną. Jednak jest to tylko pewnego rodzaju nośnik dla clou tematu w kwestii wygaszania drgań, bowiem omawiana konstrukcja jest modułem kanapkowym (zastosowano wielowarstwowość materiałową). O co chodzi? Całą antywibracyjną pracę w teorii wykonuje ceramiczna, wykonana z azotku krzemu kulka. Jednak widomym jest, że sama kulka nie załatwia sprawy. Mianowicie bardzo istotnym tematem jest jej bezpośrednie otoczenie (bezpośrednia powierzchnia współpracy), które w tym konkretnym produkcie wykonane z tworzywa sztucznego łoże, jak i sam tłumik drgań w postaci wsadu elastomerowego. Ale zaznaczam, to nie jest przypadkowe połączenie różnych półproduktów, tylko wypadkowa wielu mozolnych prób testowych, okraszona niezliczoną ilością porażek, według opinii producenta najlepiej spełniająca założenia tłumienia drgań ich wariacja. Całość zestawu stopek spakowano w nadający produktowi wyjątkowości, wyściełane sztywną gąbką zgrabne pudełko.
Może zabrzmi to brutalnie, ale w mojej nieco podszytej zdrową ironią opinii wszelkie akcesoria antywibracyjne w odniesieniu do systemu wzorcowego (oczywiście to utopia, ale na potrzeby testu byt takowego można założyć) dzielą się na mulące, zwiększające krzykliwość lub łączące obydwie wypadkowe w jednym. To naturalnie po przełożeniu na nasze oznacza wprowadzające spokój, wzmacniające energię i otwartość, tudzież próbujące łączyć to co najlepsze z obydwu poprzednich sposobów wpływu na dźwięk. Oczywiście zamierzenie przerysowuję fakty, ale tak mniej więcej można podzielić opisywane zabawki. Dlaczego tak jest? Jak wiadomo, efekt w największym stopniu zależy od zastosowanych materiałów i sposobu ich aplikacji w danym produkcie. Zatem jak na tle tych trzech typów plasuję opiniowaną dzisiaj konstrukcję Audio Stability The One? Dla mnie w najlepszym, czyli w działającym umiarkowanie w całej materii dźwięku trzecim obozie. Co to oznacza? W moim odczuciu same pozytywy, czyli delikatnie zwiększając body dobiegającej do naszych uszu muzyki, nadaje jej ciekawej witalności. Co ważne, owa szczypta wypełnienia nie wpływa szkodliwie na zwartość najniższego zakresu, a próba otworzenia się dźwięku nie nosi znamion nadmiernej nadpobudliwości i męczącego rozjaśnienia średnich tonów. Nadal mamy zwarte granie, ale ku miłemu zaskoczeniu przyjemnie pełniejsze i przy tym świeższe w odbiorze. Owszem, w wartościach bezwzględnych krawędzie źródeł pozornych rysowane są nieco grubszą kreską i środek pasma jest nieco lżejszy, ale nawet w moim, kreowanym przez lata na mocno kolorowy zestawie nie przynosiło to najmniejszych szkód, tylko przesuwało punkt widzenia na słuchany materiał w nieco inne rejony odbioru. Nadal ciekawego, bo delikatnie skorygowanego w kwestii krągłości niskiej średnicy i otworzeniu się jej wyższych zakresów, ale na dobrą sprawę mógłbym z tym spokojnie żyć. Jak to udowodnię? Kilkoma przykładami płytowymi. Jakimi? Począwszy od szeroko pojmowanej muzyki kościelnej i jej jednego z głównych interpretatorów w postaci Jordi Savalla, przez ECM-owski, czyli grający ciszą jazz, każde odtworzenie krążka z tego typu materiałem skutkowało świetnym odbiorem nieco bardziej nasyconego, za to bardzo mocno determinującego barwę instrumentów typ viola, fortepian wokaliza środka i równie ciekawym nasączeniem informacjami jego wyższego podzakresu. Nie będę rozprawiał nad każdym niuansem z osobna, tylko jednym zdaniem opisując całość powiem, iż ów świat owocował jeszcze większym udziałem z jednej strony ważnej dla tego typu nurtów muzycznych barwy, ale przy okazji pokazywał, jak przy takim postawieniu punktu ciężkości tchnąć weń nutkę oddającego prawdziwość wszelkich pogłosów i pozwalającego wybrzmiewać w nieskończoność każdemu dźwiękowi oddechu. Tak wypadała muzyka dla ducha. A co z walczącą z jego spokojem ciężkim rockiem i elektroniką? Spokojnie, w tych rejonach The One również potrafiły pokazać sporo ciekawych aspektów. Jakich? Weźmy na przykład na tapet wyartykułowany sznyt nasycenia. Toż to idealny zastrzyk dla równoprawnego zaistnienia popisów wokalnych na tle zewsząd chcącej zabić ich istnienie fraz instrumentalnych. Ale przecież nie samym głosem jako takim, czyli owszem zaznaczającym swoją obecność, ale bez jego zrozumienia człowiek żyje. Dlatego też bardzo istotną jest kolejna pozytywna przypadłość recenzowanych podstawek w postaci napowietrzenia przekazu, gdyż dzięki temu poprawia się jego rozdzielczość, a to natychmiast poprawia artykulację poszczególnych strof tekstowych. A przypominam, mimo że wszystko ma idealnie współgrać, zazwyczaj mamy do czynienia z ewidentną walką o prym w danym przedsięwzięciu artystycznym. Nie mam racji? Myślę, ze nikt nie będzie oponować. A jeśli tak, zatem na tych co prawda bardzo ogólnych, ale jakże reprezentatywnych przykładach pozwolę sobie zakończyć ten tekst. Jeśli kogoś zaciekawi, temat i tak jest do własnej weryfikacji. Innej opcji nie ma.
Jak wynika z powyższych akapitów, dostarczony do oceny zestaw podstawek antywibracyjnych Audio Stability The One może być bardzo owocną w pozytywne doznania soniczne aplikacją nawet w tak zmanierowanej barwowo konfiguracji jak moja. Bez najmniejszych problemów słuchać było ich wpływ. Ale co ważne, mimo nawet lekkiego podkręcenie temperatury brzmienia i tak nasyconego przekazu, nadal pławiłem się w pięknie muzyki. A weźcie pod uwagę fakt dość przypadkowego, bo testowego występu tego akcesorium. Zatem co może wydarzyć się w przypadku trafienia na docelową, czyli od lat oczekującą na w taki sposób wygaszania szkodliwych dla odbioru muzyki drgań podłoża zestaw audio? Ja już wiem. Czas na Was.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– źródło: transport CEC TL 0 3.0
– przetwornik cyfrowo/analogowy dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy Mutec REF 10
– reclocker Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Sigma CLOCK
– Shunyata Sigma NR
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Reimyo KAP – 777, Gryphon Audio Mephisto
– wzmacniacz zintegrowany Hegel H590
– kolumny: Trenner & Friedl “ISIS”
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond
IC RCA: Hijiri „Million”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
– wkładka: MIYAJIMA MADAKE
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA
Producent: Audio Stability
Cena: 1 990 PLN
Dane techniczne
– Średnica podstawy D=48 [mm]
– Średnica części górnej d=20 [mm]
– Wysokość 48 [mm]
– Maksymalne obciążenie 0-90 [kg] (zestaw 3 sztuk)