Jak co roku w ostatni weekend października (a wcześniej, przez długie lata drugi weekend listopada) większość oczu i uszu audiofilsko zorientowanych jednostek skierowane są ku trzem wiadomym punktom zbornym. Będącemu od zawsze na liście Hotelowi Radisson Blu Sobieski, nieco świeższemu Golden Tulipowi i oczywiście oferującemu największą przestrzeń tak dla wystawców, jak i gości stadionowi PGE Narodowy. Dla zorientowanych w temacie powód jest oczywisty, a niezorientowanych jedynie wypada uświadomić, iż powodem owego zainteresowania jest coroczne Audio Video Show, które czego by o nim nie mówić w pełni zasłużyło, a tak po prawdzie ciężko i uczciwie zapracowało, na miano drugiej co do wielkości oraz rangi imprezy tego typu w Europie, plasując się tuż za monachijskim (do przyszłego roku) High Endem. Skoro zatem kalendarz dość jednoznacznie wskazał wiadomą datę, to i tym razem nie było innego wyjścia jak tylko ruszyć w morderczym maratonie próbując w dość ograniczonym jak na skalę przedsięwzięcia czasie zobaczyć i choćby rzucić uchem na część z bezliku przygotowanych przez wystawców atrakcji. Zamiast jednak pojedynczego tasiemca, poniekąd zgodnie z redakcyjną tradycją, zebranymi wrażeniami dzielimy się stopniowo – sukcesywnie odgrzebując się z setek popełnionych zdjęć, porządkując notatki, wspomnienia i przypisując napotkanych przyjaciół do konkretnych lokalizacji. Nie przedłużając niepotrzebnie rozbiegówki zapraszam zatem serdecznie na pierwszy odcinek naszych okołowystawowych impresji poświęcony najmniejszemu z ww. obiektów, czyli hotelowi Golden Tulip.
Uprzejmie proszę o wybaczenie wszystkich tych, których obszerność materiału zdjęciowego może nieco onieśmielać, ale nie wzięła się ona z chęci przytłoczenia, czy wręcz zniechęcenia Czytelników do dalszej lektury, lecz jest pochodną co najmniej trzech dość luźno związanych ze sobą zdarzeń. Pierwszym z nich jest (prawie) światowa premiera kolumn Gauder Akustik Elargo 200. Czemu „prawie”? A temu, że choć pokazano je podczas ostatniego High Endu, to o ile pamięć mnie nie myli był to pokaz czysto statyczny, a więc niemy, czyli de facto pierwszy raz można ich było posłuchać właśnie w Warszawie. Za drugie pozwolę sobie uznać tzw. podmiot zbiorowy, czyli kompletne źródło analogowe, gdyż do grona obecnych w sali katowickiego RCM-u „świeżynek” z pewnością należy również zaliczyć powietrzne ramie Air Force 10 marki TechDAS, które finalnie uzbrojono we wkładkę My Sonic Lab Signature Diamond i zamontowano na „kompaktowym” gramofonie TechDAS Air Force 3 Premium. A trzecim były dwa spotkania z Kenem Kesslerem z cyklu „The Reel To Reel Tape Revival”. I tu od razu pozwolę sobie na małą retrospekcyjną dygresję, bowiem wśród prezentowanych przez Kena taśm znalazła się jedna szczególna – „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band” The Beatles. Cóż w niej takiego szczególnego? Otóż może poczynania Czwórki z Liverpoolu nie należą do moich ulubionych, ale trudno nie znać ich niemalże na pamięć, a tym samym mieć chociażby mgliste pojęcie jak one brzmią, bądź brzmieć powinny. Jeśli do tego zbioru doświadczeń dołożymy wspomnienia z wieczoru z czarną płytą, bądź z prezentacji szpuli w trakcie AVS 2015r., to tzw. bazę śmiało możemy uznać za w zupełności wystarczającą. O ile jednak w 2015 r. słuchana była kopia przygotowana na potrzeby tłoczeń wykonywanych przez Jugoton z 1967r., to tym razem przywieziona przez Kena miała dorównywać oryginałom z Abbey Road i coś czuję w kościach, że tak właśnie było, gdyż to, co dobiegło naszych uszu było czymś absolutnie wyjątkowym i niepowtarzalnym dalece wyprzedzającym pod względem namacalności, rozdzielczości i dynamiki „demoludową” wersję. Nawet nie próbuję wnikać ile w tym zasługi samego toru, ale uczciwie trzeba stwierdzić, że najnowsze „wypusty” dr.Rolanda Gaudera nie tylko cieszyły oko piękną okleiną (wielce przyjemna zmiana po ostatnich zachowawczych czerniach), co i zaskakującą na gabaryty kolumn potęgą brzmienia. A jeśli na kimś ich rozmiarówką nie robi większego wrażenia, to sugeruję uzbroić się w odrobinę cierpliwości, gdyż z dobrze poinformowanych źródeł doszły mnie słuchy, że właśnie trwają prace nad modelem mającym zdetronizować niepodzielnie królujące od ponad dekady w niemieckim portfolio Berliny RC11 .
A skoro o rozmiarówce XXL mowa, to dosłownie kilka kroków dalej pysznił się zdecydowanie bardziej imponujący system złożony z topowej elektroniki Accuphase (w tym dzielonego źródła DP-1000/DC-1000 i A-klasowych monobloków A-300), oraz strzelistych Estelonów Extreme Mk II SE. O ile jednak wygląd w 100% przynależał do wierchuszki ligi mistrzów, to już pod względem brzmieniowym zauważalne były następstwa pewnej niefrasobliwości odnośnie akustyki hotelowego wnętrza, czyli m.in. nawet przy wielce cywilizowanych poziomach głośności problematyczny – mający tendencję do wzbudzania dół pasma. Całe szczęście odpowiedni dobór repertuaru sprawiał, że obłożenie sali przez ekipę Nautilusa zajmowaną rzadko kiedy pozwalała na swobodne przemieszczanie się pomiędzy rzędami w celu ustalenia idealnego sweet spotu.
Niespodzianek za to nie było w Grobel Audio, gdzie można było pieścić tak oczy jak i uszy wdziękami zestawu Revox PR99, Jadis DA88S i Franco Serblin Accordo Goldberg. Minimalistycznie, ze smakiem i przy odpowiednim repertuarze wręcz urzekająco.
Wrocławska Galeria Audio postawiła za to wszystkie karty na system złożony z elektroniki Goldmunda wspomaganej DAC-iem Aries Cerat Kassandra oraz kolumnami Zellaton Plural Evo i przynajmniej na klasyce, na którą ilekroć tam wstępowałem każdorazowo dziwnym zbiegiem okoliczności trafiałem było wybornie. Ba, śmiem twierdzić, że Galerii udało się osiągnąć coś, czego nie dane mi było ani razu doświadczyć w Monachium, czyli tak skonfigurować system z Zellatonami, żeby chciało się go słuchać dłużej aniżeli wymagałaby tego wystawowa konieczność.
Niejako na deser wypadałoby jeszcze wspomnieć o obowiązkowym punkcie na mapie Tulipa, czyli prezentacji Natural Sound, gdzie oprócz ultrahigh-endowej a zarazem niszowej japońskiej lampowej elektroniki Audio Tekne można było posłuchać tub Western Electric 22A.
Cdn. …
Marcin Olszewski