Opinia 1
O ile mnie pamięć nie myli z wrocławskim Audiofilem jesteśmy zaprzyjaźnieni niemalże od jej zarania, czyli od czerwca 2011 r. Co prawda na inauguracyjny – kwietniowy, organizowany przez Piotra Guzka event, z niewiadomych mi przyczyn dziwnym trafem nie dotarliśmy, lecz już na kolejnych staraliśmy się z Jackiem pojawiać się dość regularnie. Warto przy tym pamiętać, że w tamtych czasach na podróż samochodem z Warszawy do stolicy Dolnego Śląska należało zarezerwować około 6-7 godzin … w jedną stronę. Szaleństwo? Oczywiście. Czy warto było zatem spędzać niemalże dobę w rozjazdach by zaledwie przez kilka godzin posłuchać autorskich systemów krajowych dystrybutorów w hotelowych warunkach? Bezwzględnie tak. To było, jest i mam nadzieję jeszcze długo będzie zupełnie inne, aniżeli wystawowe – Audio Show-owe, podejście do tematu, gdzie wszyscy chętni mają praktycznie równie szanse, gdyż do dyspozycji otrzymują tę samą salę i jedynie od ich wiedzy, umiejętności i oczywiście posiadanej oferty, muszą zmierzyć się z zastanymi warunkami. Była to też niebywała okazja do nieformalnych spotkań i rozmów zarówno z samymi przedstawicielami konkretnych marek, co przede wszystkim z melomanami i audiofilami podzielającymi nasze wspólne zamiłowanie tak do muzyki, jak i możliwie najwyższej jakości dźwięku.
Nie da się jednak ukryć, że teraz jest już zdecydowanie łatwiej i przede wszystkim szybciej. Podróż zajmuje połowę czasu i w 3-3,5h z przerwą na rozprostowanie nóg i śniadanie, spokojnie da się dojechać. Jednak nie o sieci dróg krajowych będziemy w niniejszej relacji rozprawiali a o oficjalnym otwarciu sezonu anno domini 2018 i zarazem umownym debiucie nowego gracza na wrocławskim rynku audio, czyli salonu Art & Voice. Oczywiście reprezentację ww. przybytku znamy od lat i nie są to ludzie znikąd, lecz skoro postanowili wdrożyć w życie kolejny projekt poświęcony Hi-Fi i High-End to nie pozostaje nam nic innego, jak tylko trzymać za ich sukces kciuki.
Co ciekawe dopiero przy okazji tworzenia niniejszej relacji zorientowałem się, iż to właśnie z Krzysztofem Owczarkiem będącym siłą napędową Art and Voice, z którym to spotykaliśmy się w ciągu minionych lat wielokrotnie, i z proponowanymi przez Niego systemami, mieliśmy okazję spędzać we Wrocławiu czas zarówno podczas naszej pierwszej wizyty, jak i pierwszej opisywanej na łamach Soundrebels w 2013 r. , oraz właśnie otwierającej tegoroczną edycję. Przypadek? Nie sądzę.
Przypadkiem nie jest również tematyka sobotnio-niedzielnego mitingu, która tym razem oscylowała wokół reprodukcji muzyki ze wyłącznie źródeł cyfrowych, czyli oprócz będącej w zauważalnym odwrocie poczciwej płyty CD, również zgromadzonych w pamięciach masowych i dostępnych na platformach streamingowych plików. W roli źródeł wystąpiły odtwarzacz CD Norma Audio REVO CDP-1, oraz streamer LUMIN S1 zaopatrywany w kontent zarówno z serwera Fidata HFAS1-XS20U, jak i Tidala w wersji Hi-Fi. Rola amplifikacji przypadła wspomaganej końcówką mocy Norma Audio Revo PA150 integrze Norma Audio Revo IPA-140 a na końcu toru znalazły się Xaviany Calliope. Całość spoczęła na włoskim stoliku Music Tools z serii Alica a okablowanie pochodziło z oferty Harmonixa, Hijiri, Isol-8 i Fidata. Próbując okiełznać hotelową akustykę wystawcy wykorzystali rodzime ustroje Acoustic Manufacture. Patrząc na absurdalne wręcz szaleństwo cenowe, którego stajemy się mimowolnymi świadkami, śmiało a zarazem pół żartem, pół serio można powiedzieć – „skromnie, ale z klasą”.
Jak to zwykle na Audiofilu repertuar był na tyle eklektyczny, że każdy mógł znaleźć coś dla siebie, a jeśli takowy nie spełniał oczekiwań przybyłych melomanów nie było najmniejszego problemu z wybraniem czegoś nieprzewidzianego z nieprzebranych zasobów Tidala. Oczywiście nie zabrakło też opowieści i dykteryjek serwowanych przez Piotra Guzka. To właśnie one, jak i osoba samego Organizator sprawiają, że atmosfera wrocławskiego Audiofila jest właśnie taka a nie inna.
Jeśli natomiast chodzi o brzmienie, to organizatorzy na samym początku zagrali w otwarte karty i szczerze przyznali, że tym razem wcale nie chodziło o zaprezentowanie wszystkiego co najdroższe z ich portfolio, a jedynie próbkę możliwości, jak dość rozsądnie wyceniony (jak na audiofilskie realia) set nie tylko może, lecz po prostu powinien zagrać. Uczciwie bowiem trzeba przyznać, iż elektronika Normy z cenami nie przesadza i nawet niemalże topowe (na chwilę obecną niepodzielnie króluje model Prometeo) Xaviany Calliope i flagowy Lumin spokojnie egzystują z dala od granicy, za którą kończy się zdrowy rozsądek. Przy okazji proszę pamiętać, iż wystawcom zależało na możliwie najlepszym nagłośnieniu hotelowej sali konferencyjnej, której metraż po wielokroć przekraczał rozmiary standardowych pokoi odsłuchowych.
Niemniej jednak uzyskany we Wrocławiu efekt spokojnie można określić mianem wysoce zadowalającego. Nie dość bowiem, że amplifikacji Normy udało się okiełznać potężny bas Xavianów, to jeszcze nie utracono nic a nic z rozdzielczości i selektywności pozwalających na wychwytywanie nad wyraz oczywistych różnic w jakości tak materiału źródłowego, jak i samych realizacji. Ponadto całość mocną klamrą spinała bezdyskusyjna muzykalność i niezaprzeczalną przyjemność odbioru. A proszę mi wierzyć wcale nie było to takie łatwe. Mogliśmy z resztą przekonać się o tym na własne uszy, przyjeżdżając na tyle wcześnie, by niejako uczestniczyć w ostatnich działaniach dopieszczających prezentowany system. Chodziło oczywiście o dobór odpowiedniego okablowania, które wg. kablosceptyków wpływu nie ma żadnego, a tymczasem w Qubusie dziwnym zbiegiem okoliczności nad wyraz wyraźny był efekt roszad nie tylko drutami mającymi bezpośredni kontakt z sygnałem audio, lecz również zasilającymi i to m.in. zasilającymi serwer Fidata HFAS1-XS20U. Czyżbyśmy zatem padli ofiarą zbiorowej autosugestii? Szczerze śmiem wątpić, za to mając świadomość, iż tak naprawdę na finalne brzmienie naszych systemów wpływa niemalże wszystko co nas otacza, tego typu zjawiska akceptuję, ze stoickim spokojem wychodząc z założenia, że usłyszeć znaczy uwierzyć.
Czy sobotnio – niedzielne spotkanie przekonało nieprzekonanych i zarazem utwierdziło wiernych plikom akolitów tego nie wiem, jednak sądząc po reakcjach zgromadzonej publiczności i ciekawości , z jaką chłonęli nieraz czysto techniczne informacje dotyczące niuansów zapisu danych na dyskach SSD, czy też różnic pomiędzy poszczególnymi streamerami uważam, że tego typu prezentacje są szalenie przydatne. I wcale nie chodzi o to, by udowadniać wyższość jednych świąt nad innymi, lecz by oswajać odbiorców z technologią, która wcześniej, czy później stanie się nie tylko powszechna, co niemalże jedyna a zarówno winyl, jak i CD zyskają status formatów ewidentnie niszowych.
Serdecznie dziękuję Organizatorom i Gospodarzom za zaproszenie.
Marcin Olszewski
Opinia 2
Tak tak, pierwsza z trzech przewidywanych odsłon odbywającego się w stolicy Dolnego Śląska – Wrocławiu, organizowanego przez Piotra Guzka tegorocznego mitingu dla miłośników muzyki spod znaku „Audiofila” jest już za nami. Co prawda w kilku kuluarowych rozmowach na portalach internetowych zanotowałem delikatne narzekanie, że odbyła się trochę jakby znienacka, ale umówmy się, według mnie tydzień trąbienia na naszym facebooku i newsach. plus informacje w stosownych tematycznych wątkach wielu przybyłym gościom wystarczyły, aby w dobiegający końca weekend wygospodarować dla niej choćby przysłowiową godzinkę. Wniosek? Na tle przytoczonego procesu informacyjnego wszelkie utyskiwania są zwyczajnym szukaniem wymówki i nic więcej. Koniec kropka. A co takiego tym razem zaproponował gospodarz opisywanego wydarzenia? Zanim zdradzę tę tajemnicę, dodam, że wszystkie trzy spotkania zmieniając nieco formułę tego święta będą miały wspólny mianownik, jakim jest prezentujący swoje różne pomysły na dobry dźwięk w naszych domach wrocławski salon audio „Art & Voice”. Zatem co wystąpiło w pierwszej odsłonie? Powiem tak, choć na chwilę obecną mentalnie nie jestem przygotowany do takiego sposobu obcowania ze światem zapisanych na pięciolinii dźwięków, ale z autopsji wiem, że dla wielu zaawansowanych audiofilów jest to nieuchronna, a nawet jedyna przyszłość, dlatego z przyjemnością informuję, iż głównym daniem był zestaw skonfigurowany pod kątem grania z plików. I to nie tylko tych zgromadzonych na twardych dyskach, ale również dostępnych na internetowych platformach muzycznych (vide Tidal). Ciekawe? Jeśli tak, miło jest mi w tym monecie zdradzić głównych bohaterów w postaci kilku specjalizujących się w swoich działach marek typu: elektronika – Lumin Musik, Fidata Global, Norma Audio Electronics, kolumny – Xavian, okablowanie – Harmonix i Hijiri, akcesoria meblowe – Music Tools. Jeśli jesteście zainteresowani dokładną wyliczanką sprzętową, zachęcam do lektury tekstu Marcina, gdyż wiem, że w swojej solidności oprócz podania modeli wystawionego na pokazie sprzętu zdradzi nawet długość zastosowanego okablowania. On tak ma i szlus, a ja nie będę po raz kolejny tego powtarzał.
Jak możecie zorientować się na podstawie fotografii, w opisywanej konfiguracji znalazł się również uważany już przez wielu za przeżytek odtwarzacz płyt kompaktowych. Niestety w przedpołudniowej serii odsłuchów nie udało mi się załapać na prezentację jego możliwości, ale od razu zaznaczam, było tylko pewnego rodzaju uzupełnienie toru audio, dlatego też na temat jego występów nie jestem w stanie nic ciekawego napisać. Jak zatem wypadł secik z tak zwanym „plikograjem” w roli głównej? Naturalnie idąc za artykułowanymi w takich przypadkach oświadczeniami typu: zbyt mało czasu na dogłębne poznanie tematu, czy obce warunki lokalowe, nie będzie to wiążąca opinia. Jednak bez względu na wszystkie przeciwności losu na podstawie tych kilku spędzonych we Wrocławiu godzin dla mnie jedno jest pewne. Pliki dają się oswoić nawet przez takiego ortodoksyjnego audiofila jak ja. Ale jak to w życiu bywa, często mają kilka twarzy. O co chodzi? Nie nie, nie będę prowadził jakiejkolwiek krucjaty, tylko na podstawie repertuaru jaki zaproponował obsługujący pokaz pracownik salonu Art & Voice i tego, co zażyczyli sobie przybyli goście oświadczam, że jakość dźwięku tego dnia zależała od materiału muzycznego. Gdy tylko z kolumn wydobywała się muzyka co najmniej dobrze nagrana i generowana przez naturalne instrumenty, na mojej twarzy natychmiast pojawiał się potwierdzający delektowanie się projekcją dźwięku uśmiech. Natomiast, gdy na prośbę gościa w eterze pojawiał się mówiąc kolokwialnie „popowo elektroniczny plastik” moje przez lata uczulane na zniekształcenia i kompresję narządy słuchu natychmiast zgłaszały głośne veto. Po co ten prowokujący wywód? Otóż tylko po to, aby uświadomić niektórym, że gdybym wszedł do pokoju w momencie wywołującym sprzeciw moich uszu, oceniłbym ten zestaw całkowicie inaczej, aniżeli w swoim repertuarze. To zaś w pewien sposób daje do zrozumienia, że delikatnie przymykając oczy na obce warunki będący gwiazdą spotkania set w mojej opinii zaliczył co najmniej kilka punktów na plus. Nie wiem, na ile jest to dla Was wiążące, ale jeśli bez względu na wszystko miałbym wyrazić swoje bardzo ogólne wnioski, bez naciągania faktów podpisałbym się pod opinią złożoną ze sporej liczby pozytywów.
Reasumując będące już historią pierwsze tegoroczne spotkanie pozytywnie zakręconych na punkcie muzyki osobników homo sapiens „Audiofil 2018” pragnę podziękować organizatorowi Piotrowi Guzkowi za zaproszenie, a salonowi A&V za przygotowanie ciekawego zestawu plikowego. Tak, na chwilę obecną nie jestem przedstawicielem targetu takiego podejścia do słuchania muzyki, ale jeśli podczas mojej wizyty system ani razu mówiąc wprost nie padł lub się nie zawiesił, oznacza to, że mój udział w tej pogoni za wygodą jest coraz bliższy. Nie wiem jak tę prezentację odebrali licznie przybyli goście, ale ze swojej strony mogę wypowiedzieć się w bardzo pozytywnym tonie. Dlatego też jestem bardzo ciekawy, czym będący punktem zapalnym cyklu imprez podmioty w osobie Piotra Guzka i salonu audio A&V zaskoczą nas w kolejnej odsłonie, na której jeśli tylko pozwoli mi na to czas, z przyjemnością postaram się dotrzeć.
Jacek Pazio