Opinia 1
Doskonale zdajemy sobie sprawę z faktu, że część z Państwa dość regularnie zaglądając na naszą stronę może poczuć pewne znużenie zastanawiającą regularnością testów dedykowanego audiofilskim systemom okablowania. Nie ma jednak co się oszukiwać, czy też zaklinać rzeczywistości, więc grając w otwarte karty i co bardziej dociekliwe jednostki odsyłając do zakładki z zapowiedziami, by na własne oczy się przekonały ile wszelakiej maści przewodów ostatnimi czasy do nas dotarło, jasnym jest, że najwięcej dzieje się właśnie w segmencie kablarskim. W dodatku nie są to dyżurne i systematycznie goszczące na naszych łamach marki, lecz przedstawiciele wytwórców dopiero zabiegających o szersze grono odbiorców, a co za tym idzie o zdobycie choćby jako takiej rozpoznawalności, na naszym rynku. A jak inaczej ów cel osiągnąć jeśli nie poprzez goszczenie na łamach branżowych periodyków, w tym również naszych? Dlatego też i tym razem na redakcyjny tapet wzięliśmy podwójną „świeżynkę”, gdyż mowa będzie nie tylko o producencie ale i dystrybutorze debiutujących na naszym rodzimym rynku. Nie trzymając dłużej Państwa w niepewności spieszę z wyjaśnieniami iż w kręgu naszych zainteresowań znalazł się kompletny zestaw okablowania duńskiej manufaktury Dyrholm Audio przynależący do topowej serii Vision a za jego pojawieniem się w naszych systemach stoi olsztyńskie Prestige Audio.
Skoro niniejsza epistoła jest debiutem Duńczyków na naszych łamach a z tego co podpowiada Google również wśród rodzimej (niezależnie od postaci i dostępności) prasy audio wypadałoby chociażby w kilku prostych żołnierskich słowach wspomnieć kto zacz. I tak, siedziba Dyrholm Audio mieści się w Hammel a jeśli ktoś nadal nie za bardzo wie, gdzie kierować wzrok na mapie, to podpowiemy, że należy najpierw zlokalizować nieco bardziej znane (chociażby z ARoS – Muzeum Sztuki Współczesnej, Zamku Marselisborg, uniwersytetu, czy chociażby starówki) Århus a potem zerknąć na lewo i lekko w górę, by w odległości zaledwie 23 kilometrów natrafić właśnie na Hammel. Firmę założył i prowadzi od 2008 roku John Dyrholm, który, ekspresowo przechodząc do sedna i unikając irytującego rozwodnienia, wychodzi z założenia, że choć pomiary są przydatne, tak w produkcji, jak i rozwoju technologii kablarskiej, to ich wyniki dość przypadkowo przekładają się na efekty soniczne poszczególnych przewodów. Ot pewne parametry elektryczne z oczywistych względów okablowanie audio spełniać musi, ale i tak, i tak finalnej oceny dokonywać trzeba na ucho, czyli podczas mozolnych testów odsłuchowo-porównawczych. Ot takie klasyczne dla audiofilów nauszne R&D, którego żaden „oscyloskop”, przynajmniej na razie, zastąpić nie potrafi. I właśnie w trakcie takich testów doszedł do wniosku, iż najlepsze walory soniczne, przynajmniej jeśli chodzi o dielektryki, oferuje niebielona bawełna, która oprócz właściwości antystatycznych świetnie sprawdza się również w roli antyrezonansowej, a co do samych przewodników to oczekiwania projektanta i producenta w jednym, w większości przypadków spełnia miedź UPOCC (Ultra Pure Ohno Continuous Cast). Warto również wspomnieć, że wszystkie przewody Dyrholm Audio wykonywane są ręcznie a ich geometria i parametry dobierane są pod konkretną długość przewodu. Krótko mówiąc nie ma tu drogi na skróty a biorąc pod uwagę, że Dania nie należy do regionów o najniższych kosztach pracy już sam proces wytwórczy znacząco wpływa na finalne ceny produktów.
Jak już zdążyliśmy w relacji z unboxingu pokazać Dyrholmy do klientów końcowych trafiają w poręcznych i wyściełanych miękką gąbką czarnych walizkach a i same przewody utrzymano w równie stonowanej estetyce. Próżno szukać tu łapiącej za oko krzykliwości, no chyba, że ktoś się uprze i podczas codziennego użytkowania uzna za stosowne pozostawienie pomarańczowych i niebieskich siatek ochronnych. Jeśli jednak owe czysto spedycyjne bibeloty pozostaną w pudełkach to same przewody przyobleczone w szaro-czarne tekstylne peszele raczej nie będą zwracały na siebie uwagi.
W portfolio Dyrholm Audio przewód Vision Series Ethernet jest nie dość, że najmłodszym dzieckiem, co prawdziwym rodzynkiem, albowiem nie są planowane, przynajmniej na razie, żadne działania mające na celu stworzenie jego niżej urodzonego rodzeństwa. U podstaw takiej decyzji leży zapewne fakt, iż jego wykonanie odbywa się całkowicie ręcznie a do jego budowy nie używa się „cywilnej” – ogólnodostępnej skrętki, lecz do jego trzewi trafiają dokładnie tej samej klasy druty z miedzi UPOCC, co do pozostałych reprezentantów topowej serii Vision. W roli izolatora wykorzystywana jest bawełniana włóknina a impedancję przewodu ustalono na poziomie 100 Ω. I tu od razu ciekawostka, bowiem oprócz standardowych (o ile Telegärtnera za takowe można uznać) wtyków nie ma najmniejszego problemu zamówić również egzemplarz uzbrojony w M12-ki pasujące m.in. do referencyjnego Telegärtnera M12 SWITCH GOLD.
W reprezentujących domenę analogową interkonektach wykorzystano żyły z zabezpieczonych przed korozją pojedynczych drutów z miedzi UPOCC w izolacji z bawełnianej włókniny zoptymalizowanych pod kątem finalnej długości łączówki. Każdy przewodnik przed zakłóceniami chroni ekran z cynowanej miedzi, a odległość między przewodnikami i ekranami jest zoptymalizowana pod kątem możliwie najniższej pojemności, minimalizacji gromadzenia się ładunków elektrostatycznych i ochrony przed wibracjami. Do konfekcji użyto wtyków ETI Research z serii Kryo wykonanych z posrebrzanej miedzi.
Z kolei głośnikowce charakteryzuje już zauważalnie bardziej skomplikowana konstrukcja. Każdy z przewodów posiada cztery żyły AWG7 z których wszystkie zbudowano w oparciu o trzy siedmiodrutowe wiązki z miedzi UPOCC. W roli izolatora ponownie znajdziemy tu bawełnianą włókninę a ekran z cynowanej miedzi posiada wyprowadzenia na zewnątrz dzięki czemu możliwe jest jego uziemienie z pomocą dołączonych przez producenta „drenów”. Z konfekcją zachowano spójność z interkonektami i ponownie postawiono na ETI Research Kryo z posrebrzanej miedzi .
Nie mniej interesujące są trzewia zasilającego Vision, gdyż składają się z dwóch żył prądowych o AWG 10, z których każda zawiera nie mniej niż 36 przewodów z miedzi UPOCC a przebieg uziemiający to 12 posrebrzanych przewodów miedzianych OCC (AWG 9). Przewody są oplecione włókniną bawełnianą i zabezpieczone przed korozją. Nie zapomniano również o ekranie z cynowanej miedzi i wielce wyrafinowanej konfekcji wtykami z posrebrzanej miedzi Furutecha NCF z serii 48.
No dobrze. Było co nieco o samym wytwórcy, było o tym co widać z zewnątrz i co siedzi w środku, więc jeszcze tylko małe co nieco o ergonomii. I tak, jak widać na powyższych zdjęciach poza łączówką ethernetową tak XLR, jak i głośnikowce potrzebują nieco miejsca, gdyż odcinki pomiędzy wtykami a kończącymi pokrytą tekstylnymi koszulkami przebiegi metalowe splittery zabezpieczone zostały dość sztywną termokurczką. Nie mniej uwagi należy poświęcić przewodowi zasilającemu, który może nie imponuje średnicą, lecz z racji swojej wagi i sztywności połączonej ze sprężystością może sprawić nieco problemów.
A jak Duńska delegacja wypada brzmieniowo? W ujęciu globalnym, czyli wespół/zespół grając w komplecie Dyrholmy oferują kojący spokój i koherentność przekazu, więc ostatnie, co można o nich powiedzieć, to że grają spektakularnie, albowiem są tego oczywistym zaprzeczeniem. Nie oznacza to bynajmniej utraty dynamiki, czy wręcz zarzucenia na kolumny przysłowiowego koca, lecz jedynie brak jakichkolwiek oznak wyczynowości oraz chęci siłowego podkręcania tempa. Nie ma też mowy o tendencji do nerwowości, podkreślania sybilantów i podobnych im fajerwerkach, które może w początkowym stadium znajomości wydają się wielce ożywcze i sugerujące ponadprzeciętną rozdzielczość, lecz na dłuższą metę powodują co najwyżej irytację i nawracające migreny z racji swej bezwzględnej analityczności. A tu, nieco zmieniając perspektywę i punkt widzenia, przesiadamy się z fotela dzielącego włos na czworo audiofila na kanapę czerpiącego radość z muzycznych uniesień melomana. Anna Maria Jopek na „ID” szeleści i „wchodzi w przester” mniej niż zwykle a industrial-metalowe uniesienia serwowane przez ekipę Samaela na „Solar Soul” już nie są tak chropawe i ziarniste. Całe szczęście ucywilizowanie przekazu nie nosi znamion zbytniego uśrednienia i wygładzenia, więc przesterowane gitary Macro 'Marko’ Rivao i Vorpha dalej radośnie kąsają nasze synapsy, lecz zamiast rdzawej chropowatości pokrywa je lekka satyna, co wraz z towarzyszącymi im klawiszami Xy stanowi wielce udany, koherentny pod względem „konsystencji” podkład pod gulgocząco-chrypiące partie wokalne Vorpha
A co można powiedzieć o ich występach solowych? Niby to samo, choć np. przewód ethernetowy nieco przypominając pod względem soczystości i homogeniczności przekazu będącą ucieleśnieniem muzykalności Fidatę HFLC w kwestii wyrafinowania i niewymuszoności idzie o krok, bądź nawet dwa dalej. Z kolei w porównaniu z moim dyżurnym Next Level Tech NxLT Lan Flame Duńczyk może nie tyle nieco oszczędniej serwuje informacje o warunkach akustycznych w jakich dokonywano poszczególnych nagrań, co nie są one podawane w tak oczywisty sposób, więc o ile na naszym dyżurnym „Monteverdi – A Trace of Grace” Michela Godarda nadal mamy do nich nieskrępowany dostęp, to już na „How Long Is Now?” tria Iiro Rantala, Lars Danielsson, Peter Erskine bez odrobiny skupienia mogą zejść na dalszy plan.
Z kolei XLR-y i głośnikowe oferują dźwięk unikający nawet najsłabszych oznak ofensywności, oraz stroniący od przybliżania pierwszego planu do słuchacza. Dzięki temu przekaz jest niezwykle liniowy, eteryczny, na swój sposób swobodny i zachowujący właściwy dystans pomiędzy muzykami a odbiorcą. Trudno w tym przypadku mówić o jakiejś specjalnej zachowawczości, lecz tak emocjonalna, jak i energetyczna strona prezentacji są zaskakująco rozsądnie eksploatowane. O ile zatem czy to jazz, czy też kameralistyka stają się oczywistymi beneficjentami takiej szkoły grania, to już przy bardziej brutalnych odmianach rocka i free-jazu miłośnikom ekstremalnych doznań może nieco brakować pierwiastka szaleństwa i iście apokaliptycznych galopad blastów owa racjonalność może powodować lekki niedosyt. Nie po to jednak idzie się do Polskiej Opery Królewskiej w Starej Oranżerii, by spodziewać się serwowanej przez Behemotha death-metalowej bezpardonowości. Czas jednak na mały suplement, czyli możliwość uziemienia ekranowania przewodów głośnikowych, która to zauważalnie wpływa na poprawę mikrodynamiki dokładniej zaczerniając tło i zwiększając odstęp pomiędzy jego szumu od nawet najcichszych dźwięków „użytecznych”.
Mniej więcej w podobnej estetyce operuje również przewód zasilający ustępując pod względem dynamiki i wolumenu Furutechowi NanoFlux-NCF rekompensując to niezwykłym wyrafinowaniem i muzykalnością. Odwołując się do muzycznych analogii, czyli hitu „The Sound Of Silence”, to Dyrholmowi bliżej nie tyle do archaiczno – asekuracyjnej stylistyki Simona & Garfunkela co emocjonalnej głębi Disturbed aniżeli ekstremów w stylu Nevermore. Bas jest kojąco miękki, aksamitny i plastyczny, lecz odpowiednio zwarty, wiec nie ma obaw o gąbczastość, czy zbytnie rozmycie.
Nie pozostaje mi zatem nic innego jak tylko stwierdzić, że jak na debiutanta na naszym rynku, to Dyrholm Audio prezentując serię Vision pokazał zaskakująco intrygujące i zarazem nieoczywiste oblicze kablarskiego High-Endu. Zamiast bowiem działać zgodnie z popularnym trendem intensyfikacji doznań niczym kulinarne wzmacniacze smaku stawia na harmonię i muzykalność dając wytchnienie naszym zewsząd atakowanym i co tu dużo mówić przebodźcowanym zmysłom. Sporo w tym pomyśle na dźwięk elementów wspólnych z Kanadyjczykami z Luna Cables, co z racji, podobnie jak w Dyrholmie, zamiłowania do naturalnych materiałów, w tym bawełny, nie powinno dziwić. Jednak Duńczycy idą zauważalnie dalej tak pod względem rozdzielczości, jak i wyrafinowania, więc jeśli to, co oferowały „kanadyjskie ćmy” przypadło Państwu do gustu, lecz doszliście do przysłowiowej ściany, to przesiadka na okablowanie Dyrholm Audio z serii Vision wydaje się zupełnie zrozumiała.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Farad Super3 + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF; Esprit Audio Alpha
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Jeszcze kilka lat temu w polskich kuluarach często mówiło się, iż Dania w głównej mierze stoi kolumnami. To naturalnie dla reszty podmiotów działającym w zakresie tego hobby było krzywdzące, jednak nie oszukujmy się, pierwsze skojarzenie najczęściej kierowało nas w stronę choćby od lat wyspecjalizowanej w produkcji kolumn nie tylko dla zwykłego zjadacza chleba, ale również studiów nagraniowych marki Dynaudio. Takie są fakty. Jednak jak wiadomo, obecnie takie postrzeganie to już przeszłość, czego znakomitym przykładem – jednym z wielu – jest testowana przez nas kilkukrotnie, oprócz kolumn oferująca ciekawie prezentujące się, bo aparycją nawiązujące do popularnych u nas ciastek typu biszkopt, precyzyjnie wykonane konstrukcje Gato Audio. A to tylko pierwszy z brzegu przykład łamiący pewnego rodzaju dawne generalizowanie postrzegania Danii. Jakie są inne? A choćby po niedawno opiniowanym brandzie ZenSati dzisiejszy bohater, czyli stawiający pierwsze kroki na naszym rynku Dyrholm Audio, który za sprawą olsztyńskiego Prestige Audio dostarczył do nas pełen set okablowania od sieciowego, przez sygnałowe XLR, kolumnowe, po ethernetowe z serii Vision. Intrygujące? Jeśli tak, nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić zainteresowanych do lektury poniższego wyartykułowania wszelkich za i przeciw wspomnianych konstrukcji.
Idąc za informacjami producenta, które choć nie są zbyt wylewne, to na szczęście na firmowej stronie internetowej okraszone zostały przekrojami każdego produktu, żyły przewodników w serii Vision opierają się o wysokiej jakości miedź typu UPOCC. Naturalnie w zależności od spełnianych zadań każda z nich różni się grubością i ilością zastosowanych przebiegów drucików. I tak w zasilających znajdziemy dwa przebiegi sygnału po 36 cieniutkich drucików UPOCC każdy oraz 12-to żyłowe uziemienie wykonane z posrebrzanej miedzi OFC. Tak skonstruowane sygnały otulono włóknami bawełnianymi, następnie zabezpieczono ekranem, by finalnie ubrać go w czarno-szarą z motywem potocznie zwanego „zygzaka” materiałową koszulkę. Jeśli chodzi o wykorzystane wtyki, te pochodzą od japońskiego Furutecha z ostatnimi czasy wiodącej prym w tego typu akcesoriach serii NCF.
Kreśląc kilka zdań o sygnałowym kablu XLR najważniejszą informacją jest wykorzystanie na przewodniki pojedynczych, naturalnie grubszych drutów zamiast wiązek kilkunastu tak zwanych nitek. Naturalnie tak jak w kablu sieciowym sygnały otulono włóknami z bawełny, a z zewnątrz zastosowano bliźniaczy, materiałowy, szary z motywem czarnego zygzaka peszel. W calu zapewnienia odpowiedniej jakości połączenia z elektroniką rzeczony kabel zakończono wtykami matki ETI Research.
Z kolei kabel kolumnowy może pochwalić się trzema takimi samymi zbiorami cienkich drucików w służbie budowy każdej z żył. Tym razem mamy trzy linki po 7 włosów. Jak w całej linii produktowej standardowo całość została wzbogacona o otulinę z bawełny, ekran i szaro-czarny mundurek. Wykorzystane do połączeń kolumn z elektroniką widły tak jak w kablach sygnałowych pochodzą od ETI Research.
Wieńcząc opis budowy testowanego zestawu wartym podkreślenia aspektem ich powstawania jest fakt ręcznego formowania przebiegów sygnału, a nie konfekcjonowanie gotowców i dotyczy to nie tylko przewodów analogowych, lecz również Ethernetowego. Co prawda choć „rebranding” jest w modzie, to dla marki Dyrholm jest poza obszarem zainteresowań, gdyż na dłuższą metę nie daje ani szans na logiczne różnicowanie ani tym bardziej spójność brzmieniową oferty. Przyznacie, że to uczciwe podejście.
Co przykuło moją uwagę po wpięciu zestawu okablowania z Danii? Pierwszym aspektem był ogólny spokój przekazu. Bez obecnie często promowanego przez wielu producentów pompowania nadmiernej ilości energii, tylko dobierania jej ekspresji w zależności do potrzeb wirtualnej sceny. Ale żebyśmy się dobrze zrozumieli, chodzi li tylko o nadmierną ekspresję, która zamiast dawać poczucie udziału w danym wydarzeniu, na dłuższą metę staje się w odbiorze nie tylko sztuczna, ale często męcząca. Tymczasem w wydaniu Skandynawów dostałem dobrze wyważony przekaz z fajną plastyką, bez żadnego efekciarstwa. A, że cel unikania sztucznego efektu „łał” był celem samym w sobie, w sukurs ciepłego i bezpiecznie esencjonalnego podania całości muzyki szła ciekawie podana średnica i wysokie tony. Ta pierwsza delikatnie została doświetlona, zaś góra pasma choć była dobrze doprawiona pakietem informacji, chcąc brzmieć spójnie z resztą pasma planowo starała się być lekko powściągliwa. W pierwszych minutach po aplikacji testowanego zestawu kabli takie postawienie sprawy dawało poczucie jakby minimalnego ostudzenia dźwięczności, ale dzięki działaniu w środku przekaz nadal był pełen oddechu. Był to na tyle umiejętny ruch, że nie odczuwało się matowości, tylko raczej coś na kształt bardziej plastycznego, aniżeli mocno iskrzącego podania materiału. Jednak na tyle dobrze oddającego zamierzenia słuchanych w danym momencie artystów, że po kilku minutach temat stawał się niezauważalny. A to dlatego, że tak jak lubię, generowany pomiędzy kolumnami spektakl bardziej mnie zapraszał do posłuchania, niż na siłę karmił odtwarzaną muzyką. To wbrew pozorom bardzo istotne nawet w przypadku takich formacji jak Slayer i jego „South of Heaven”, gdyż rockowym popisom nie potrzebna jest nienaturalna dawka sztucznie wygenerowanej energii, tylko w estetyce swobody dobre osadzenie materiału w odpowiedniej masie i plastyce. Zbyt mocne i krągłe dociążanie spowoduje utratę odpowiedniego narastania sygnału, a tak dostaniemy wolne do nadwagi nasycenie podparte pracującymi w służbie spójności przekazu pełnymi informacji średnimi i wysokimi tonami. Czyli suma summarum będzie i mocno i dźwięcznie, tak jak powinna atakować nas tego typu twórczość. Naturalnie równie ciekawie wypadała muzyka jazzowa i jej podobne, stawiające na innego rodzaju, związane z wybrzmieniami emocje. Jak w przypadku wspominanego, nienachalnego podania górnego rejestru możliwe jest utrzymanie dobrego poziomu dźwięczności takich produkcji? Otóż słowo klucz to minimalnie doświetlona wyższa średnica. Nadal gładka, jak wspominałem bez efektu niekontrolowanego pogrubiania, ale nadal odpowiednio wyważona, a przy tym pełna lotności gwarantującej dobre zawieszenie nawet pojedynczych dźwięków w eterze. A dobrym przykładem takiego stanu rzeczy był pachnący jeszcze nowością, bo mający swój rynkowy debiut w tym tygodniu krążek Leszka Możdzęra i Adama Bałdycha „Passacaglia”. Dwa z pozoru mało dźwięczne instrumenty – naturalnie przerysowuję ten aspekt i to w odniesieniu do blach perkusji, a mimo to każdy z nich miał odpowiednie body i znakomicie czarował mnie wirtuozerią. I nie chodzi jedynie o długie zawieszenie poszczególnych fraz w powietrzu, tylko również o rozmowę artystów przy pomocy dźwięcznych, raz twardych i krótkich, a raz miękkich dłuższych w wektorze eterycznego bytu popisów przy użyciu swoich atrybutów. W zależności od nastroju utworu było melancholijnie, by za moment popaść w dobrze rozumianą brzmieniową agresję. A gdyby ta płyta była podana z naciskiem na mocne wypchnięcie monotonnej energii w grę każdego instrumentu, jak serwuje nam obecnie sporo producentów okablowania? Nie było by odpowiedniej lekkości prezentacji, tylko zostałaby w nas dosłownie i w przenośni wciśnięta. A gdzie przyjemność z obcowania z muzyką?
Komu poleciłbym tytułowy zestaw okablowania? W pierwszej kolejności melomanom stawiającym na muzykalność swojego zestawu. Produkty Dyrholm Audio starają się podać wydarzenia sceniczne w estetyce uroczego zaproszenia do uczestnictwa w nich, a nie brutalnego wepchnięcia w ich wir. Nie dostaniemy czasem oczekiwanej przez osobników z syndromem ADHD brutalności przekazu, tylko wyważoną propozycję pastelowego malowania świata muzyki. Naturalnie tego sentymentalnego, opisywanego na przykładzie polskiego duetu Możdżęr/Bałdych, ale również wyrazistego w stylu grupy rockowej Slayer, jednak za każdym razem z odpowiednim dozowaniem emocji, a nie serwowaniem jej beż żadnej kontroli. To zaś sprawia, że nie po drodze z Duńczykami może być jedynie piewcom ekspresji ponad wszystko w stylu kopania słuchacza muzyką, których aż tak wielu nie ma. Reasumując, jeśli szukacie w przekazie utrzymania dobrego smaku – czytaj serwowania emocji w zgodzie z danym materiałem muzycznym, tytułowy konglomerat kablowy powinien choćby na próbę wylądować w Waszych systemach. Nawet jeśli kolokwialnie mówiąc coś nie pyknie i tak zabawa będzie przednia.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Sensor 2 mk II
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80
Dystrybucja: Prestige Audio
Producent: Dyrholm Audio
Ceny
Dyrholm Audio Vision Series Ethernet: 2 838 € / 1 m; 3 231 € / 1,5 m; 3 625 € / 2 m
Dyrholm Audio Vision XLR (wtyki ETI Kryo): 6 281 € / 2 x 1m; 7 025 € / 2 x 1,5m
Dyrholm Audio Vision Speaker: 13 319 € / 2 x 2 m; 15 263 € / 2 x 2,5 m; 17 206 € / 2 x 3 m
Dyrholm Audio Vision Series Power: 6 594 € / 1,2 m; 6 988 € / 1,5 m; 7 381 € / 1,8 m