Opinia 1
Jak wszem i wobec wiadomo akcesoria antywibracyjne najłatwiej podzielić na dwie grupy. Pierwszą, nazwijmy ją ogólnie „monolityczną”, której definicji raczej nie trzeba rozwijać i drugą – „telepiącą”, czyli opartą na mniej, bądź bardziej skomplikowanym odsprzęganiu poszczególnych składowych od siebie za pomocą cięgien, kulek i czego tam dusza zapragnie. Oczywiście są jeszcze stany pośrednie i nieokreślone – czerpiące z obu obozów i miksujące ichniejsze pomysły według własnego widzimisię, jednakże każdy z nas wiedząc czego w brzmieniu poszukuje i co chce danym akcesorium osiągnąć, przynajmniej na początku poszukiwań dokonuje wstępnej selekcji i w konkretnej domenie wybiera budzące jego zainteresowanie „bibeloty”. Co ciekawe o ile pamięć mnie nie myli do tej pory lwia część goszczących w naszych progach antywibracyjnych dodatków reprezentowała zazwyczaj drugą grupę, bądź też zasługiwała na miano swoistej hybrydy, gdyż nawet jeśli sama platforma nośna była właśnie monolitem, to już nóżki w jakie ją uzbrojono wykazywały tendencję do pływania i charakteryzowała je dość złożona forma. Tymczasem nasz dzisiejszemu gościowi, a właściwie gościni, takowego niezdecydowania przypisać nie sposób, bowiem platforma antywibracyjna Graphite Audio CLASSIC 40, choć wykorzystuje dwa rodzaje materiału, to jest na wskroś sztywna i nieregulowana, więc jeśli ktoś szuka sztywnej podstawy pod któryś ze swoich komponentów, to nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaprosić go na ciąg dalszy.
Przechodząc do opisu walorów wizualnych tytułowej „deski” mógłbym silić się na nie wiadomo jak kwieciste opisy rozwodząc się nad ekspresją zróżnicowania słojów, kosmicznymi technologiami i objawieniami jakich doznał jej twórca w trakcie kontemplacji prowadzonych podczas pełni księżyca. Tymczasem jaka Graphite Audio CLASSIC 40 jest każdy widzi i sam jest w stanie ocenić, czy taka forma spełnia jego estetyczne wymagania. O ile bowiem pomijając szatę wzorniczą, która jest w pełni kustomizowana sam projekt jest banalnie prosty – ot, wykonana ze sklejki platforma nośna oparta na trzech, wkręconych na sztywno, grafitowych nóżkach zdolna podołać 180 kg obciążeniu, której jedynym elementem mogącym uchodzić za czysto designerski dodatek jest firmowy logotyp w prawym narożniku frontu.
Jeśli zaś chodzi kwestie konstrukcyjne, to pozorna prostota Classica jest … właśnie pozorna, bowiem wykorzystana sklejka nie jest pierwszą z brzegu zalegającą markety budowlane, lecz odpowiednio wybraną, złożoną z cienkich (0,5mm) fornirów. W zależności od wybranej przez Klienta wersji może być pokryta bądź to naturalnym fornirem z matową/fortepianową powłoką lakierniczą, bądź też lakierowana na dowolny kolor z palety RAL. Jak widać na załączonych zdjęciach dostarczony na testy egzemplarz uzbrojony był w trzy firmowe, oczywiście grafitowe nóżki o ściętych wierzchołkach w układzie dwie z przodu i jedna z tyłu. Jak jednak w trakcie rozmów z producentem udało mi się ustalić nic nie stoi na przeszkodzie, by ww. układ 2+1 zamienić na 1+2 jeśli tylko takie będzie życzenie końcowego odbiorcy. Od siebie tylko dodam, iż właśnie za taką, znaczy się drugą, wersją bym głosował, gdyż o ile fronty posiadanych urządzeń traktuję z palca nad wyraz sporadycznie, to już na zakrystii, z racji ciągłego przepinania i majstrowania przy kablach, działam zdecydowanie częściej, a tym samym oczekuję pewnej stabilności a nie gibania się na boki.
Skoro tak aparycję, jak i budowę naszej gościni mamy opisane możemy z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku przejść do części poświęconej nie tyle brzmieniu, gdyż nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie na GaC40 (Graphite Audio CLASSIC 40) grać, lecz jej wpływie na posadowione na niej komponenty. A takowy bez zbędnych ceregieli musimy stwierdzić, że jest, gdyż jej aplikacja zarówno pod amplifikację, jak i źródło swoja sygnaturę na finalnym brzmieniu mojego systemu odcisnęła na tyle czytelną i bezdyskusyjną, że nikt przy zdrowych zmysłach, vide nieupośledzonym słuchu, negować jej nie powinien. Aby być fair w stosunku do naszych Czytelników spieszę jednak z wyjaśnieniem, iż obszar jej, znaczy się platformy, działania nie miał charakteru globalnego, lecz jego języczkiem uwagi okazał się przełom średnicy z dołem i same najniższe składowe. Zamiast jednak zaburzać równowagę tonalną GaC40 skupiła się na intensyfikacji wspomnianych podzakresów dosaturowując średnicę i może nie tyle dopalając, co zwiększając energetyczność basu. Lecz i tu nie chodzi o ordynarny efekt boomboxa i stricte loudnessową charakterystykę a jedynie dodanie kilku dżuli, przez co współczynnik PRaT awansował o kilka „oczek”, przekaz zyskiwał na namacalności a nóżka sama chodziła w rytm odtwarzanego repertuaru.
Przykładowo „Echoes” A Life Divided pokazało, że elektronika okraszona agresywnymi gitarowymi riffami potrafi zabrzmieć lirycznie i gęsto a więc wcale nie musi odstręczać surowością i kanciastością a z kolei eteryczny „Enfant du vent” Cécile Corbel daleki jest od pozbawionego basu anemicznego plumkania. Niby kontury prowadzone są nieco grubszą kreską a całość przekazu ewoluuje w stronę elegancji i dostojeństwie, ale bądźmy szczerzy – w czasach, gdy pewna, w dodatku nader liczna, grupa tak producentów, jak i odbiorców myli detaliczność z rozdzielczością tego typu „dodatek” w większości przypadków robi dźwiękowi dobrze sprowadzając go na właściwe tory. I wcale nie chodzi o leczenie dżumy cholerą, czy też zamulenie przekazu, lecz o ewidentną normalizację pewnych anomalii, czy też mówiąc brutalnie przegięć, gdzie ktoś, gdzieś, kiedyś zatracił się w poszukiwaniu prawdy czasów, czy też ekranu i zrobił o krok, bądź nawet dwa w niekoniecznie właściwym kierunku a dopiero post factum zorientował się, że nie tędy droga.
Z GaC40 większość serwowanego, nawet dotychczas traktowanego z racji swej ułomności nieco po macoszemu materiału, w tym pierwszych wydań U2, zyskuje na atrakcyjności, czy li tylko akceptowalności, przez co jasnym staje się czemu rodzime platformy cieszyły się taką popularnością na minionym monachijskim High Endzie, gdzie z racji szklano-blaszanego entourage’u część prezentowanych tamże systemów cierpiała na ciężkie objawy ofensywności i anemii. A powyższe dolegliwości GaC40 leczy niejako od progu, pozostałymi zajmuje się w dalszej kolejności. Tu, znaczy się w przypadku Carli Bruni („Quelqu’un m’a dit”) wygładzi sybilanty, tam, vide „Death Magnetic” Metallici, ucywilizuje kompresję i jazgotliwość i summa summarum sprawi, że zamiast mieć dylemat, czy wypada dany krążek umieścić na playliście, bądź ile będziemy w stanie z jego zawartością wytrzymać, nagle okazuje się, że praktycznie wszystko jest nie tylko grywalne, lecz potrafi sprawić przyjemność.
Czy mamy zatem do czynienia z cytując Krystynę Prońko „lekiem na całe zło i nadzieją na przyszły rok”? Poniekąd tak, o ile tylko nasz system nie cierpi z racji zbytniej ospałości i braku sił witalnych, bo tych sama z siebie Graphite Audio CLASSIC 40 nie wyczaruje. Ba, śmiem twierdzić, że jeśli macie Państwo problemy ze zbyt dużą ilością, bądź brakiem kontroli najniższych składowych, to rodzima platforma owe przypadłości tylko podkreśli, więc tytułowe akcesorium niekoniecznie jest dla Was. Warto również mieć na uwadze, iż z jej pomocą nie zniwelujecie odchyleń od poziomu, więc chcąc postawić na niej np. gramofon warto zadbać o to, by i półka na której GaC40 spocznie była prawidłowo wypoziomowana.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable; Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Dzisiejszy bohater znany jest na naszym i nie tylko, rynku audio już od kilku lat. Zapewne wiecie, iż to specjalista od walki z wibracjami, który nie tylko po znakomitych opiniach testowych (choćby stożków IC-35), ale również handlowych na rodzimym podwórku – nawet Marcin nabył dla siebie zestaw podstawek pod końcówkę mocy, od bodajże dwóch lat znakomicie radzi sobie na relacjonowanym przez nas co roku monachijskim High Endzie. A jeśli tak, aby utrzymać ten trend, wręcz naturalną koleją rzeczy jest konsekwentne rozwijanie swojego portfolio. I nie ma znaczenia, czy na poziomie High End, czy dla zwykłego Kowalskiego, ważne, żeby co jakiś czas oferować klientowi nieco inne, przez to inaczej wspierające dążenie do jakościowego absolutu naszych zestawów audio, rozwiązania techniczne. I właśnie z czymś takim, czyli swoistą nowością będziemy zajmować się w ramach niniejszej pogadanki. A dokładnie rzecz ujmując, przyjrzymy się z pozoru prostej, jednak wnoszącej sonicze zmiany w danym systemie platformie pod elektronikę Graphite Audio CLASSIC 40.
Kreśląc kilka zdań na temat budowy rzeczonego akcesorium z uzyskanych od producenta informacji wiemy, iż mamy do czynienia z pomysłem opartym o wykorzystanie sklejki jako element nośny, który w celach wizualnych ofornirowano egzotyczną okleiną i polakierowano na wysoki połysk. Tak przygotowaną do zadań odsprzęgania urządzenia od podłoża kompozycję na prawej flance niskiego frontu oznaczono grafitowym emblematem logo marki i finalnie posadowiono na trzech stożkowych, nieregulowanych stopach. Jak można się domyślić, całość wygląda schludnie, a przez to ładnie, a na czas logistyki do potencjalnego klienta spakowane jest w wyściełany profilowaną pianką, odporny na skutki działań kurierskich, solidny karton.
Na czym w walce o jak najlepszy dźwięk skupił się tytułowy „podest” pod komponent audio? Otóż na tle choćby podstawek IC-35 poszedł bardziej w stronę uspokojenia przekazu. Muzyka nabrała body i gładkości, dzięki czemu system znakomicie radził sobie z wszelkimi niedoskonałymi realizacjami. Naturalnie to powodowało ich minimalne uspokojenie, jednak na tyle ciekawie wypadające, że zazwyczaj wszelkie zmiany odbierałem jako inne spojrzenie na ten sam materiał. Jakie to zmiany? Po pierwsze – przekaz był bardziej krągły, a przez to oferujący wyższy poziom często oczekiwanego nasycenia. Po drugie – dzięki temu zabiegowi na energii zyskiwały wszelkiego rodzaju „generatory” dźwięku od instrumentów, po szeroko rozumianą wokalistykę. A po trzecie – feedbackiem takiego postawienia sprawy było nieco większe, bardzo często pożądane przez melomanów, skupienie się systemu na lekkim zbliżeniu wirtualnej sceny w stronę słuchacza, podnosząc tym sposobem poczucie bycia artystów w pokoju. Jak wynika z wyartykułowanych cech, w przypadku opiniowanej platformy jako efekt minimalizacji oddziaływania podłoża na odseparowywany komponent, mamy do czynienia z produktem stawiającym na umiejętne uspokojenie dźwięku. Nie zabicie go, jak często robią to proste gumowe podkładki pod przysłowiowe domowe pralki – tak tak, słyszałem o wielu takich, zaklinających rzeczywistość, finalnie źle wypadających pomysłach, tylko tchniecie weń większej wagi, przez to nasycenia w środku pasma z delikatnym zaokrągleniem skrajów pasma. Jednak co jest bardzo istotne, na tyle ciekawie, że przy jedynie drobnym utemperowaniu agresji słuchanej muzyki, nadal nie tracimy obcowania zawartym w jej przekazie wigorem. Nadal z fajnym timingiem i mocnym uderzeniem, za to pozbawionej niechcianych zniekształceń. A jeśli tak, mam nadzieję, że dla nikogo nie będzie zaskoczeniem ciekawy występ zespołów spod znaku szaleństwa typu Rammstein „Reise, Reise”, gdzie oprócz wyrazistej, pełnej mocnych uderzeń i ostrych cięć międzykolumnowego eteru oprawy muzycznej mamy do czynienia z bardzo ekspresyjnym, tak naprawdę nadającym ton tej muzie wokalem. To jest jazda bez trzymanki, która dzięki działaniu platformy Graphite Audio CLASSIC 40 z jednej strony faktycznie została nieco ukulturalniona, za to z drugiej dało się jej słuchać nie tylko z większą przyjemnością, ale również znacznie głośniej, co wielu fanów tego niemieckiego projektu ma w zwyczaju robić. A co z drugiej strony medalu, czyli choćby podczas napawania się melancholijnym jazzem w styli Bobo Stensona Trio „Cantando”? Naturalnie działanie jest podobne – tonizacja całości prezentacji, jednak w tym przypadku muzyka nie umiera, a jedynie przy minimalnym osłabieniu ostrości krawędzi rysowania świata, większego znaczenia nabiera jej esencjonalność i idące w stronę większej namacalności przybliżenie projekcji nadal dobrze rozstawionych na scenie źródeł pozornych. Czy ten ostatni aspekt jest oczekiwany przez każdego, to już inna bajka. Istotą takiego działania w tym konkretnym przypadku jednak jest eliminacja pozornie sprawiających większy oddech muzyki, jednak finalnie zacierających obraz całości, wprowadzanych przez niestabilne podłoże zniekształceń.
Czy bazując na powyższym opisie poleciłbym tytułową platformę każdemu bez wyjątku? Niestety nie. I nie dlatego, że zbytnio ugładza przekaz, tylko jej działanie w już mocno przesłodzonych zestawach może zostać odebrane jako przekroczenie cienkiej linii oczekiwanej gładkości. Jednak jeśli Wasz zestaw do takowych – zbyt mocno osadzonych w krągłości – nie należy, nawet jeśli platforma z jakiś drobnych powodów nie zostanie na stałe, powinniście próbnie ją zastosować. Zapewniam, to będzie inny, przyjemniejszy punkt widzenia na te same produkcje muzyczne, co finalnie dla kogoś może okazać się poszukiwanym przez lata „Świętym Graalem”.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II
– docisk płyty DS Audio ES-001
Producent: Graphite Audio
Cena: 8 999PLN (1 999€) RAL; 11 899 PLN (2 629 €) fornir naturalny
Dane techniczne
Wymiary (z nóżkami): 475 x 445 x 40 mm (+/- 3 mm)
Nóżki: 3 (nieregulowane)
Waga: 5.5 kg
Max. obciążenie: 180 kg