Opinia 1
Przyglądając się nad wyraz dynamicznie zmieniającemu się rynkowi przetworników z łatwością można zauważyć dwa główne i jeden poboczny nurt, w których ów rozwój zmierza. Maistream reprezentują oczywiście wytwórcy czerpiący pełnymi garściami z ogólnodostępnych (biorąc pod uwagę obecne realia obracamy się w sferze pobożnych życzeń) kości AKM, bądź Sabre, w ich cieniu przykucnęli miłośnicy NOS-owych a tym samym zaimpregnowanych na najnowsze formaty kości TDA1541, a zupełnie odrębną grupę stanowią będący sobie sterem, żeglarzem, okrętem pasjonaci stawiający na własne-autorskie rozwiązania oparte o dyskretne drabinki rezystorowe pracujące pod kontrolą odpowiednio zaprogramowanej kości FPGA, czyli tzw. technologię R2R. Krótko mówiąc dla każdego coś dobrego, choć warto mieć również na uwadze głosy szepczące, że tak naprawdę sama kość przetwornika znaczenie ma co najwyżej drugorzędne a kluczową rolę odgrywa prawidłowa, czytaj świadoma, jego implementacja. I to chyba rzeczywiście jest klucz do sukcesu, gdyż na przestrzeni ostatnich kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu lat doświadczenie, czyli empirycznie zdobyta podczas odsłuchów wiedza, tylko utwierdzała mnie w przekonaniu, że dysponując komponentami z najwyższej półki można stworzyć zarówno raniącego uszy bubla, jak i z pozornie budżetowych części wycisnąć przysłowiowego maxa deklasując po wielokroć droższą konkurencję. Dlatego też z niekłamanym zainteresowaniem przystaliśmy na propozycję testu przetwornika cyfrowo – analogowego bazującego właśnie na autorskich rozwiązaniach konstruktora z zarazem dość egzotycznego na naszym rynku przetwornika cyfrowo-analogowego, czyli rumuńskiego i właśnie będącego reprezentantem obozu R2R flagowego DAC-a Rockna Audio Wavedream Signature.
Dostarczony przez pomorskie Premium Sound przetwornik okazał się nad wyraz okazałą, wykonaną z grubych płatów anodowanego na czarno aluminium maszyną. Próbując obiektywnie ocenić jej design nie sposób nie zauważyć pewnych, nieco brutalistyczno – industrialnych akcentów w postaci wystającej poza obrys korpusu, blisko centymetrowej grubości, płyty czołowej, widocznych na niej łbów mocujących wkrętów, czy niezbyt wyrafinowanych i spójnych wzorniczo opisów marki, modelu i funkcji poszczególnych przycisków umieszczonych wokół centralnie usytuowanego wyświetlacza. I tu ciekawostka, bowiem producent na swojej stronie uparcie twierdzi, w dodatku wbrew dostępnej na tejże instrukcji obsługi, iż w swych wyrobach implementuje żółte matryce OLED o rozdzielczości 128×64 a z tego co mi się udało dowiedzieć od blisko trzech lat obowiązuje widoczna na naszych zdjęciach błękitna odsłona. Mniejsza jednak z tym, choć na dobrą sprawę uważam, że warto byłoby z tym zrobić porządek, tym bardziej, że istnieje możliwość dokonania fabrycznego upgrade’u i jeśli komuś wcześniejsze podświetlenie z niczym nie koresponduje, to wygląda na to, że można temu w stosunkowo prosty sposób zaradzić.
Wracając jednak do meritum, patrząc od lewej szczęśliwy nabywca do dyspozycji otrzymuje włącznik główny i po parze chromowanych przycisków po obu stronach displaya. Z lewej mamy dostęp do menu i regulacji jaskrawości wyświetlacza a po prawej dwuprzyciskową regulację głośności (od -127,5 do 0 dB, co 0,5 dB), która po wbiciu się do menu pozwala na nawigację po kolejnych nastawach. A tych, wbrew pozorom, jest całkiem sporo, gdyż Rockna oferuje nie tylko dostęp do czterech opcji cyfrowej filtracji (Linear, Minimum, Hybrid, wyłączona), lecz również dedykowanych sygnałom DSD charakterystyk (szeroka i wąska), możliwość odwrócenia fazy, dodanie do sygnału dithera, czy też rezygnacji z wbudowanego zegara na rzecz układu zewnętrznego. Płytę górną zdobi za to centralnie umieszczony firmowy logotyp skomponowany z niewielkich otworów.
Zdecydowanie więcej dzieje się na zapleczu, gdyż jak na flagowca przystało Rockna Audio Wavedream Signature może pochwalić się nie tylko okupującymi obie flanki wyjściami RCA i XLR, lecz nad wyraz ciekawym wachlarzem wejść cyfrowych z klasycznym koaksjalem, AES/EBU zdolnymi obsłużyć sygnały PCM 24bit/44.1-192k a przez DoP również DSD64 i zdublowanymi I²S w standardzie HDMI oraz USB radzącymi sobie zarówno z PCM 24bit/44.1-384k, jak i DSD64-512. Gniazdo zasilające IEC jest zintegrowane z komorą bezpiecznika, więc bez większych problemów można niewielkim nakładem finansowym co nieco w brzmieniu przetwornika poprawić zastępując cywilny komponent adekwatnym do klasy urządzenia audiofilskim odpowiednikiem. Wraz z przetwornikiem dostarczany jest również pilot, choć ten pomimo firmowej naklejki pochodzi od włoskiego Gold Note’a.
Jeśli zaś chodzi o trzewia, to tak jak już zdążyłem nadmienić, zamiast mniej, bądź bardziej zgodnej z datasheetem implementacji ogólnodostępnej kości DAC-a z oferty AKM, bądź Sabre w Rocknie zastosowano autorskie moduły RD-0 kontrolowane przez programowalną kość FPGA i ultra precyzyjny zegar FEMTOVOX. Z kolei dyskretny, pracujący w klasie A stopień zgodnie z założeniem projektantów pełni rolę możliwie najbardziej transparentnego bufora i oparto go na tranzystorach bipolarnych i j-fetach. Na uwagę zasługuje również zaskakująco rozbudowane zasilanie wykorzystujące 3 klasyczne i przy tym solidnie ekranowane transformatory i aż 20 liniowych stabilizatorów.
Przechodząc do części poświęconej brzmieniu i zerkając na pułap cenowy na jakim operuje topowa Rockna z pewnością część z Państwa spodziewa się nie wiadomo jakich fajerwerków, opadu szczęki i generalnie rzecz ujmując efektu Wow! Tymczasem Wavedream jest urządzeniem niejako zaprzeczającym powyższym, przypisywanym High-Endowi stereotypom. O ile bowiem niezaprzeczalnie oferuje brzmienie najwyższych lotów, to nie sposób uznać go za przetwornik usilnie zabiegający o atencję słuchaczy, czy też próbujący na nowo pisać reprodukowane partytury. On po prostu robi swoje, czyli zamienia sygnał cyfrowy na analogowy dwojąc się i trojąc, by nic podczas owej konwersji nie zginęło a jednocześnie, by zgodnie z ideą wysokiej wierności (high fidelity) również samemu nie odciskać jakiegokolwiek piętna. Utopia? Na niższych poziomach zaawansowania z pewnością, lecz przy blisko 80 kPLN na stole trudno byłoby godzić się na jakiekolwiek kompromisy i uproszczenia. Tutaj po prostu wszystko jest takie jak należy i na swoim miejscu. Wszystko się spina i nie ma do czego się przyczepić. Oczywiście wieczni malkontenci z pewnością znajdą jakieś „ale”, ale proszę mi wierzyć na słowo, iż decydując się na topowy rumuński przetwornik raczej nie będą Państwo skorzy szukać dziury w całym, jeśli ten czas poświęcić będzie można na kontakt z ulubionymi wykonawcami. Chodzi bowiem o to, iż Wavedream Signature operuje w estetyce, którą na własne potrzeby ochrzciłem mianem naturalnej rozdzielczości, czyli brzmienia nad wyraz akuratnego i poniekąd będącego synonimem kulinarnego pojęcia al dente, gdzie uwalniając wszelkie walory smakowe zachowujemy jędrność i sprężystość przyrządzanych potraw, unikając zarzutów zarówno dotyczących niedogotowania, jak i rozgotowania. Przykładowo burza w „Raiders on the Storm” z „L.A. Woman” The Doors była w pełni namacalna i realistyczna, lecz nie przekraczała cienkiej czerwonej linii za którą zaczyna się samplerowa sztuczność i hiper-detaliczność ze śledzeniem każdej kropli deszczu w jakości już nie 4 a 8K. Tymczasem tutaj – z Rockną w torze, nikt nie musi mnie przekonywać, iż w nagraniu, czyli de facto na wykreowanej tuż przede mną scenie, pada a jednocześnie nie jestem wtłaczany w fotel tuż przed wielkoformatowym ekranem ustawionym w trybie ekspozycyjnym, gdzie dosłownie po kilku minutach łzy same płyną z oczu a spojówki pieką żywym ogniem. Zachowany jest bowiem zdroworozsądkowy umiar i właściwy prawidłowo kreowanej scenie dystans, które zdecydowanie lepiej wróżą na przyszłość niż ponadnormatywna emocjonalność, która po okresie pierwszej ekscytacji może być głównym powodem wykonywania dalszych roszad w systemie.
Kolejnym dowodem wyrafinowanej neutralności rumuńskiego przetwornika jest zdolność oddania właściwej agresji nagrań rockowych bez jednoczesnego piętnowania ich nieraz garażowej siermiężności i chropawości. Nawet na nad wyraz, całe szczęście jedynie fragmentami, hałaśliwym, czy wręcz kakofonicznie zagmatwanym, prog-metalowo-art-rockowym albumie „Ramagehead” formacji O.R.k., na którym oprócz stałego składu wśród którego znajdziemy Colina Edwina (Porcupine Tree) na basie i zasiadającego za perkusją Pata Mastelotto (King Crimson) gościnnie udzielającego się wokalnie samego Serja Tankiana świetnie oddane zostały niezwykle karkołomne spiętrzenia dźwięków, po których następowały chwile lirycznego wyciszenia. O ile bowiem w tych pierwszych nie sposób było mówić o nawet najmniejszym poluzowaniu dołu pasma, czy choćby śladowym bałaganie w dalszych planach, to w momentach wytchnienia również i tzw. gry ciszą nie próbowano zastąpić odwracaniem uwagi mniej bądź bardziej absorbującymi partiami wokalno-instrumentalnymi. Krótko mówiąc gdy miało byś ostro i piekielnie szybko tak właśnie było, a gdy spokojnie nikt nikogo nie popędzał sztucznie podkręcając leniwe tempa.
Co ciekawe równie angażująco zabrzmiały dość niestandardowo i nieoczywiście zrealizowane samplery Erzetich Audio Gold, które podobnie jak Rockna stawiały na brzmienie rozdzielcze, naturalne i nieprzesadzone z jakże daleką od skompresowanych koszmarków dynamiką. Niby to tylko lekkie, łatwe i przyjemne pop-rockowe, z przewagą popu, utwory niekoniecznie pierwszoligowych wykonawców, lecz właśnie ze względu na brak ciśnienia i uderzeń sodówki do głowy zaskakująco autentyczne w swym wyrazie. I właśnie ową autentyczność Wavedream z łatwością i wynikającą z własnej naturalności i transparentności przekazywał w pełni. Ani nic dla siebie nie zachowując, ani od siebie nie dodając. Oczywiście zabawa dostępnymi filtrami, czy też ditherem pozwalała na delikatne modelowanie charakteru rumuńskiego przetwornika, lecz owe zmiany odbywały się na zasadzie naprawdę delikatnego przenoszenia pola łapania ostrości w tym samym kadrze.
Im dłużej gościłem w swoim systemie tytułowy przetwornik Rockna Audio Wavedream DAC Signature, tym częściej łapałem się na refleksji, że tak po prawdzie z chęcią zostawiłbym go u siebie i podobnie jak mam na chwilę obecną ze swoim dyżurnym Ayonem nadal mógłbym z powodzeniem obywać się bez standardowego przedwzmacniacza liniowego, wpinając go bezpośrednio pod końcówkę mocy. Jest to o tyle kusząca propozycja, iż 256-krokowa (co 0,5dB) regulacja głośności w rumuńskim DAC-u pozwala na naprawdę ultra-precyzyjne nastawy, co przy wieczorno-nocnych odsłuchach jest szalenie istotne. Dodając do tego wielce muzykalny i zarazem naturalny charakter brzmienia Rockna wydaje się idealną propozycją dla wszystkich tych, którzy gustując w delektowaniu się wszelakimi gatunkami muzycznymi w zaciszu domowego ogniska niespecjalnie chcą tracić czas na szukanie ciągłych podniet z wyławiania dotąd nieodkrytych szumów i trzasków egzystujących na granicy słyszalności.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
To, że świat High Endu przestał być domeną jedynie tak zwanego „zgniłego zachodu” wiemy nie od dzisiaj. Ktoś raczy oponować, gdyż naginam fakty? Bynajmniej, bowiem oprócz na obecną chwilę dość swobodnego poruszania się w meandrach absolutu światowego audio przykładowych rodzimych producentów typu David Laboga Custom Audio – okablowanie, czy ostatnimi czasy zdobywający zachodnie rynki Cirlcle Audio – sekcje wzmocnienia, świadczą o tym również takie brandy jak znany z naszych łamów bułgarski Thrax – elektronika, czy litewski AudioSolutions – kolumny głośnikowe. To już jest na tyle ugruntowany trend na rynku, że jeśli coś jest dobre, kraj pochodzenia dla potencjalnego klienta praktycznie nie ma znaczenia. I dobrze, gdyż świeża krew nie tylko przynosi nowe pomysły, ale również zmusza starych wyjadaczy do trzymania jakościowego fasonu. Wiedzą, iż każde potknięcie może być bolesne od strony biznesowej, dlatego cieszy fakt, że co chwila na szeroko rozumianym rynku audio pojawiają się manufaktury w stylu winnego „nowego świata”. Jakie? Choćby dzisiejsza. Co prawda z sukcesami działająca już od 1999 roku, jednak na naszym portalu mająca swoje pierwsze pięć minut. O kim mowa? O rumuńskiej manufakturze Rockna Audio, która dzięki zaangażowaniu sopockiego dystrybutora Premium Sound wystosował do zaopiniowania przetwornik cyfrowo/analogowy z regulowanym wyjściem Wavedream DAC Signature.
Próbując przybliżyć Wam rzeczonego bohatera dla jasności zaznaczę, że z uwagi na jego oszałamiającą wszechstronność w domenie odczytu wszelkich formatów, ich wielorakiej obróbki oraz wielu innych funkcji, odsyłając zainteresowanych do tabeli pod tekstem, wspomnę jedynie o z mojego punktu widzenia możliwości ominięcia przedwzmacniacza liniowego, bardzo ważnym aspekcie, czyli regulowanym wyjściu sygnału. Owszem, to często jest słabo wypadającą opcją, jednak podobnie do mojego przetwornika dCS Vivaldi w tym przypadku jest bardzo dobrym jakościowo atutem Rockny. Jeśli zaś chodzi o wygląd i uzbrojenie manualne, mamy do czynienia z typowej wielkości aluminiową, dzięki wizualnemu zabiegowi czołowego płata, trudną do przeoczenia bryłą. Wykonany z pogrubionego w centralnej części, dzięki temu przełamującemu wizualną nudę, masywnego płata aluminium front oferuje nam umieszczony w środkowej części czytelny wyświetlacz, symetrycznie rozmieszczone na obydwu flankach po dwa guziki – z lewej wybór funkcji i obsługa jasności wyświetlacza, a prawej sterowanie głośnością regulowanego wyjścia sygnału oraz całkiem z lewej strony główny włącznik. Kierując swój wzrok ku tyłowi mijamy przyjemną dla oka, bo ozdobioną wyfrezowanym w formacie kwadratu wielkim logo marki, górną połać obudowy. Zaś po dotarciu do rewersu zderzamy się wyjściami analogowymi w formacie RCA/XLR, wejściami cyfrowymi w specyfikacji SPDiF, AES/EBU, USB oraz HDMI (I²S) i wieńczącym każde urządzenie czerpiące energię elektryczną z sieci gniazdo zasilania IEC. Tak prezentujący się DAC posadowiono na 4 sporych rozmiarów, a przez to solidnych w kwestii eliminacji wibracji stopach i wyposażono w pilota zdalnego sterowania.
Jak odebrałem naszego bohatera? Być może na tle osobistych preferencji raczej cięższego przekazu zabrzmi to dziwnie, ale przyjemnie lekki. Nie, nie odchudzony, czy zdradzający cechy anoreksji, tylko bardzo angażująco otwarty. Bez siłowego kolorowania świata muzyki, a mimo to z dobrą wagą, plastyką i energią. Minimalnie mniejszą niż mam na co dzień, jednak odbierałem to jako inne, bardziej transparentne spojrzenie na ten sam materiał. Z luzem, ale bez męczącego natręctwa, czy ostrości. Z dobrym zaznaczeniem szybkości narastania sygnału, jednak z dbałością o pozostawienie niezbędnej ilości czasu na wybrzmienie każdej nuty. Całość epatowała witalnością okraszoną fajnym kolorem i idącą w sukurs swobodnej prezentacji, umiejętnie dobraną wagą. I gdy wydawałoby się, ze przy moich preferencjach nieco większego nasycenia przekaz mógłby być nieco meczący, okazało się, że podczas testu bez najmniejszych problemów z niekłamaną przyjemnością serwowałem sobie liczne serie kilkugodzinnych odsłuchów. Nic nie męczyło, nic nie popadało w nadinterpretację, co przy zachowaniu dobrej jakości dźwięku z dziecinną łatwością pozwalało mi zakochać się w oferowanej projekcji. Ale zaznaczam, powyższy wywód jest jedynie głębszym przybliżeniem z jednej strony minimalnych różnic zderzanych ze sobą przetworników, a z drugiej bez dwóch zdań zobrazowaniem teoretycznie innego, a mimo to fenomenalnego brzmienia. Bez zawoalowanego zgłaszania jakichkolwiek problemów, których na tym poziomie nie tylko nie powinno być, ale również nie było, dzięki czemu z przyjemnością można było słuchać dosłownie każdego rodzaju muzyki.
Na poparcie powyższej tezy wspomnę o ostatnio mocno eksploatowanej przeze mnie płycie „13” Black Sabbath. To jest gatunek, w którym zbyt swawolne podejście do wagi i transparentności prezentacji jest jawnym proszeniem się o problemy. Tymczasem przywoływane przed momentem aspekty swobody w graniu Rockny niczego takiego nie wywoływały. Ba, gitarowe riffy nadal były mocne, perkusja dobitna, a wokaliza wyrazista, z tą tylko różnicą, że minimalnie lżej w od sparingpartnera, a mimo to z niezbędnym pakietem przykuwania uwagi nawet tak wymagającego słuchacza – to jest muzyka mojej młodości – jak ja. Jak to możliwe? Tego nie wiem. Wiem jednak, że dosłownie po kilkunastu taktach rumuński pomysł na muzykę w sobie tylko znany sposób okazywał się być moim punktem widzenia i nawet na moment nie poszukiwałem wypracowanego przez lata swojego wzorca. To zaś oznacza, że musiało być dobrze nie tylko w kwestii odpowiedniego drive’u, ale również bez szkodliwego odchudzenia.
Innym przykładem na fajne podanie muzyki był spokojny jazz. Weźmy choćby najnowszą płytę braci Oleś z Piotrem Orzechowskim „Waterfall”. To dość spokojny, rzekłbym nawet kontemplacyjny materiał muzyczny, co przy zbyt lekkim podejściu elektroniki do nasycenia instrumentów mogłoby skończyć się spektakularnym kruszeniem szkliwa na zębach. Tymczasem opiniowany przetwornik pokazał całość jedynie w estetyce przyjemnej lotności, ale z zachowaniem dobrego bilansu pudła rezonansowego i strun kontrabasu, energii stopy perkusji oraz dostojności i dźwięczności fortepianu. Wcześniej wydawało mi się, że lżej niż mój wzorzec może otrzeć się o ostrość. Niestety, choć w tym przypadku dla wyniku testu pozytywne „stety”, nawet nie wiedziałem, jak bardzo się myliłem, co dobitnie pokazał mi tytułowy produkt serwując mi ewidentnie lżejsze, a mimo to na swój sposób barwne i wciągające popisy rodzimego trio.
Jako finał wystąpi ścieżka dźwiękowa filmu „Incepcja”. To znowu wbrew pozorom jest bardzo wymagający materiał. A wymagający dlatego, że raz musi tąpnąć podłogą, a innym razem przeszyć eter ostrym cięciem. Niby bułka z masłem, jednak to jest muzyka generowana sztuczną inteligencją, dlatego wspomniane przestawianie ścian musi mieć nie tylko swoją amplitudę, ale dodatkowo energię, a mocne akcenty szybkość i ostrość. A jeśli tak i przy wiedzy czego można spodziewać się po naszym obiekcie zainteresowania, chyba wiadomym jest, że jeśli przywołuję ten przykład, był kolejną ewidentną wodą na młyn konstrukcji. Gdybym miał opisać to w trzech słowach, powiedziałbym, że było ostro, szybko i mocno, co bez dwóch zdań oddało ducha nie tylko tego materiału muzycznego, ale również nieobliczalności wydarzeń na ekranie odwiedzanego swego czasu kina.
Reasumując powyższy test jedno chyba jest jasne. Nasz bohater mimo przyjemnie otwartego i przy okazji witalnego sposobu prezentacji nie przekracza granicy dobrego smaku. Jest zwiewnie, ale również z dobrą, bo mimo, że daleką od lubianej przez sporą grupę osobników homo sapiens, bardzo dobrze zbilansowaną w stosunku do założeń sposobu prezentacji masą. To natomiast sprawia, że Rockna Audio Wavedream DAC Signature w kwestii predyspozycji potencjalnych zainteresowanych praktycznie nie ma większych przeciwwskazań. A jeśli już na siłę miałbym szukać potencjalnych malkontentów, to byliby to jedynie piewcy tak zwanego „mułu i wodorostów”, czyli tłumacząc z polskiego na nasze miłośnicy wszechobecnego sonicznego syropu, na co w obozie inżynierów Rockny zwyczajnie nie ma zgody. Owszem, ma być barwnie, ale w granicach zdrowego rozsądku.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition,
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II
Dystrybucja: Premium Sound
Producent: Rockna Audio
Cena: 79 200 PLN
Dane techniczne
Wejścia cyfrowe
S/PDIF; AES/EBU: 24bit/44.1-192k PCM , DoP DSD64
USB; 2 x HD-Link1 (LVDS): 24bit/44.1-384k PCM, DSD64-512
Wyjścia analogowe: para RCA, para XLR
Zniekształcenia THD+N (@ -6db): 0.0008% lub -102 dB
Odstęp sygnał/szum (0 dB): 132 dB
Dynamika: 132 dB
Impedancja wyjściowa: 0.5 Ω
Max. napięcie wyjściowe: 10Vpp(RCA); 20Vpp(XLR)
Częstotliwość sygnału na wejściach cyfrowych: 560MHz
Pętla PLL, wyłącznie sygnał cyfrowy: 300fS jitter
Filtry: liniowe, minimalnofazowe, x16
Typ filtrów: Parks-McClellan, 4820 taps
Precyzja matematyczna: 68 bitów
Tłumienie: -145dB
Dewiacja amplitudy: 0,0001 dB
Sterowanie głośnością: 256 kroków co 0,5dB
Wymiary (S x G x W): 440 x 360 x 90mm
Waga: 7,8 kg