1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Signal Projects Hydra Speaker

Signal Projects Hydra Speaker

Link do zapowiedzi: Signal Projects Hydra Speaker

Opinia 1

Choć mitologiczna hydra (Λερναία Ὕδρα) była mało sympatycznym bagiennym bytem, to nasz dzisiejszy mroczny obiekt pożądania, poza nieco wężową, zgodną z aparycją ww. wielogłowej córki Tyfona i Echidny, nijakich negatywnych emocji budzić raczej nie powinien. No chyba, że wśród kablosceptyków, u których wszystko ponad przysłowiowy kabel od lampki wywołuje silne reakcje alergiczne. Skoro jednak czytają Państwo te słowa, to śmiem twierdzić, iż do ww. grona nie należycie a jeśli jednak takowe przekonania macie, to dalszą lekturę kontynuujecie wyłącznie na własną odpowiedzialność trzymając gdzieś na podorędziu solidną dawkę antyhistaminowych medykamentów. Krótko mówiąc tym razem na redakcyjny tapet trafiły przewody głośnikowe Signal Projects Hydra Speaker, których pierwszą odsłonę mam przyjemność gościć w swym systemie od niemalże … dekady, a tym samym niniejszy test będzie miał charakter nie tylko czysto poznawczy, co również nosić będzie znamiona międzypokoleniowej konfrontacji. Będziemy mieli zatem okazję bezpośredniej weryfikacji w którym kierunku poszybowała grecko-angielska myśl techniczna i jak w tzw. międzyczasie zmieniały się gusta odbiorców wiernych tytułowej manufakturze.

Jak na powyższych zdjęciach widać w stosunku do swoich protoplastek aktualna inkarnacja głośnikowych Hydr przeszła nie tyle delikatny tuning, co wręcz daleko posuniętą metamorfozę. Zamiast dość luźnych, wykonanych z otulonych srebrzysto-tytanowymi koszulkami żył „warkoczy” tym razem mamy całość przebiegu ukrytą wewnątrz jednolitego, czarnego tekstylnego rękawa o przyjemnie opalizującej powierzchni. Przez minioną dekadę urosły a dokładnie nieco wydłużyły się i przybrały na średnicy (co nie omieszkałem złapać w kadrach unboxingu) masywne tuleje splitterów, które otrzymały również nowe – już nie czarne a błękitne termokurczliwe koszulki ze szczegółową charakterystyką serii (Hydry nadal ulokowane są na szczycie linii Reference) , modelu, użytych surowców i co istotne również kierunkowości.
W roli przewodników wykorzystano hybrydowe żyły wykonane z miedzi o czystości 7N z domieszką srebra oraz złota. Żeby było ciekawiej owe domieszki szlachetnych kruszców dobierane są z iście aptekarską precyzją w zależności od konkretnej długości zamawianych przez końcowego odbiorcę przewodów, więc wszyscy miłośnicy teorii spiskowych tym razem mogą sobie odpuścić wertowanie popularnych serwisów aukcyjnych w poszukiwaniu bliźniaczych „kopii bezpieczeństwa”. Zgodnie z zapewnieniami producenta opierającego swoje twierdzenia na szeregu przeprowadzonych we własnych laboratoriach testów oraz badań naukowych właśnie taka a nie inna kombinacja odpowiednich proporcji Cu/Ag/Au zapewnia najlepsze walory brzmieniowe, bowiem żaden jednorodny „surowcowo” przewód nie jest w stanie zaoferować odpowiednio wysokiej jakości dźwięku w pełnym spectrum reprodukowanego pasma a stosując powyższą, hybrydową strukturę Signal Projects pełnymi garściami korzysta z zalet użytych metali uzyskując, niejako przy okazji, niskie wartości rezystancji i płaską charakterystykę częstotliwościową. Jest to również oczywisty progres w stosunku do poprzedniej wersji, gdzie wykorzystywano wyłącznie miedź.

Przechodząc do akapitu poświęconego brzmieniu naszych gości w pełni zasadnym wydaje się ich porównanie nie tylko z poprzednią generacją, lecz również z niedawno u nas goszczącymi, oczko wyżej urodzonymi UltraVioletami. Powodem takiego stanu rzeczy jest oczywiście fakt, iż wraz z ww. rodzeństwem Hydry są rówieśnikami i poniekąd reprezentują aktualną politykę i soniczny światopogląd ich wytwórcy, co niejako pokrywa się z zebranym przeze mnie podczas odsłuchów materiałem badawczym. Mówiąc wprost tak UV-ki, jak i Hydry nie wyprą się swego pochodzenia oraz więzów krwi już od pierwszych taktów oferując uzależniającą soczystość i gęstość reprodukowanych dźwięków, ponadprzeciętną spektakularność przekazu z wyraźnie wykraczającą poza wyznaczone przez rozstaw kolumn i kubaturę pomieszczenia ramy sceną. Tutaj jednak ich drogi się rozchodzą, bowiem nowe Hydry nie mogąc równać się z wyżej urodzonymi UltraVioletami pod względem zdolności oddania tak realistycznego dla wielkich wydarzeń muzycznych rozmachu i iście hollywoodzkiej spektakularności (vide „Wagner Reloaded” Apocalyptici) obrały nieco inną drogę do zapewnienia ich nabywcom audiofilskiej nirwany. Otóż korzystając pełnymi garściami ze spuścizny swoich protoplastów a jednocześnie pozostając w obszarze uzależniającej gęstości kierują uwagę słuchaczy w stronę znanej z pierwszej odsłony Hydr rozdzielczości i otwartości. Otrzymujemy zatem nieco „lżejszą” i mniej niszczycielską dawkę muzycznych doznań, lecz od razu pragnąłbym zaznaczyć i podkreślić, że chodzi w tym momencie li tylko o stopniowanie intensywności i to w sytuacji, gdy punktem odniesienia są wspomniane UltraViolety o sile rażenia mogącej konkurować ze Schwerer Gustavem (działo kolejowe kalibru 802 mm). Nie sposób zatem uznać, że Hydry wprowadzają do przekazu lekkość, czy też zwiewność, bo nic takiego się nie dzieje, lecz czułem się w obowiązku nadmienić, iż jeśli chodzi o potęgę, to da się iść o krok, bądź nawet dwa dalej. Jednak nawet na „Hydrograd” Stone Sour drący się wniebogłosy Corey Taylor w niczym nie przypomina pień Philippe’a Jaroussky’ego bądź Artura Rojka. Mamy właściwy ciężkiemu łojeniu wygar, oczekiwaną agresję i co najważniejsze za wściekłym atakiem idzie odpowiednia energia i masa, bez których właśnie uzasadnionym byłoby doszukiwanie się odchudzenia przekazu. A tak jest piekielnie mocno, szybko i co już zdążyłem w tzw. międzyczasie nadmienić rozdzielczo. Dzięki czemu zamiast monolitycznej ściany zlepionych ze sobą dźwięków mamy nie tylko świetny timing, lecz i całkowicie naturalny wgląd w strukturę nagrania niezależnie od jego złożoności, czy prędkości z jaką cała akcja się toczy. Ogniste riffy tną powietrze niczym katany samurajów w azjatyckim kinie akcji, perkusja z wtórującym jej basem dewastuje otoczenie piekielnie gęstymi kanonadami a my, siedząc w fotelu, z rosnącym przeraże … znaczy się zachwytem trafiamy w samo oko tego apokaliptycznego cyklonu.
Na nieco bardziej cywilizowanym materiale testowym, jak daleko nie szukając „The Köln Concert” Keitha Jarretta, bądź „Kristin Lavransdatter” Arilda Andersena do głosu dochodzi zdolność tytułowych przewodów do nader wiernego oddania nie tylko artykulacji i różnic w operowaniu dynamika tak w skali makro, jak i mikro, lecz również aury otaczającej muzyków. W porównaniu z poprzednią generacją Hydr nowe pokolenie gra nieco bardziej skupionym, skondensowanym dźwiękiem akcentującym konsystencję i soczystość tkanki użytego instrumentarium, przez co zarówno fortepian Jarretta, jak i kontrabas Andersena zyskały na definicji. Warto przy tym nadmienić, iż ów przyrost namacalności bynajmniej nie oznaczał jakiegokolwiek przerysowania, bądź rozdmuchania ich brył a jedynie niemalże organoleptycznie – sensorycznie wyczuwalną materializację instrumentów na scenie. W końcu większość z nas wchodząc do tonącego w mroku pokoju jest w stanie się po nim poruszać unikając obijania się o rozstawione tam meble i właśnie taką umowną „echolokację” najnowsze Hydry nam oferują.

Signal Projects Hydra Speaker to przewody zaskakująco, jak na swoją nader przyjazną, jak na audiofilskie realia, cenę, wyrafinowane i dojrzałe a co niezwykle, przynajmniej z mojego punktu widzenia/słyszenia, istotne pozbawione irytującego na dłuższą metę zmanierowania, czy też imitującego rozdzielczość rozjaśnienia i podkreślenia sybilantów. Udaje im się bowiem zachowywać wręcz wzorową równowagę pomiędzy masą, wysyceniem i rozdzielczością, oraz otwartością dźwięku nie zapominając tak o muzykalności, jak i dynamice. Czy z czystym sumieniem mógłbym je polecić każdemu z Państwa? Z całkiem sporą dawką pewności śmiem twierdzić, że tak. Wyjątkiem potwierdzającym regułę będą Ci, których systemy cierpią na zbytnie przyciemnienie i brak swobody, bądź wręcz przeciwnie – operują w iście prosektoryjnej estetyce a ich posiadacze właśnie w takich klimatach czują się jak ryba w wodzie. Reszta audiofilskiej braci może po Hydry sięgać niemalże w ciemno, bowiem Hydry po aplikacji żadnej dramatycznej brzmieniowej wolty i rewolucji w nich nie uskutecznią a jedynie sprawią, że docierające do naszych uszu dźwięki zyskają na atrakcyjności, soczystości i namacalności. Dzięki temu znajdziemy się bliżej naszych ulubionych wykonawców i zamiast na chłodno analizować każdą nutę wreszcie będziemy mogli oddać się czysto hedonistycznej przyjemności delektowania się wyrafinowanymi frazami dobiegającymi z głośników.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable; Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Gdy usiadłem do skreślenia kilku strof na temat tytułowego okablowania głośnikowego, próbując zebrać dotychczasową wiedzę na ich temat lekko się żachnąłem. Co tak mnie uderzyło? Oczywiście nieubłaganie mijający czas, którego przemijanie ewidentnie obnażył dzisiejszy test. Chodzi oczywiście o okrągłą dekadę od pojawienia się testu pierwszej odsłony naszego bohatera. Tak tak, od tamtej pory minęła dyszka. Jak wpłynęła na rozwój będącej zarzewiem spotkania marki? Czy konstruktorzy utrzymali ciekawy poziom jakości grania? A jeśli tak, to w którą stronę podryfowały będące następstwem naturalnej kolei rzeczy zmiany w brzmieniu? Przyznacie, że pytań jest co niemiara, na które w poniższym tekście postaram się odpowiedzieć. O czym konkretnie będziemy rozprawiać? To wynika z udowadniającego słuszność powołania marki do życia, bo sygnalizującego jej co najmniej dziesięcioletni, co istotne owocny byt na rynku audio wstępniaka, czyli o dystrybuowanej przez krakowskiego opiekuna marki Audio Anatomy, najnowszej, wzbogaconej o lata doświadczeń odsłonie angielskich kabli głośnikowych Signal Projets Hydra.

W temacie konstrukcji tytułowego głośnikowca jak zwykle u tego producenta wiadomo niewiele. Z uzyskanych informacji mogę powiedzieć jedynie, iż jako typ kabla milti-core obecnie miedź nadal o czystości 99.997% wzbogacono dodatkami złota i srebra. Dodatkowo zastosowano większe mufy rozdzielające sygnały na plus i minus. Zaś najbardziej widoczną zmianą zaraz po wspomnianych niebieskich baryłkach jest ubranie finalnej średnicy kabla w jeden wspólny peszel kryjący warkoczyk z pierwszego rozdania. Naturalnie wszelkie wprowadzone przez producenta zmiany zaowocowały nieco innymi, do znalezienia pod naszymi relacjami parametrami konstrukcyjnymi. Finalnie nasz bohater pakowany jest w drewniane skrzynki wyściełane gąbką i opatrzony stosownym certyfikatem oryginalności.

Jak wspominałem w akapicie rozbiegowym, chyba najważniejszą niewiadomą tego rozdania jest rozwikłanie sposobu na muzykę według nowej Hydry w odniesieniu do poprzednika. Dlatego nie chcąc trzymać Was w niepewności zdradzę, iż to bardzo podobne brzmienie. Jednak podobne tylko w odniesieniu do estetyki, bowiem jak to zwykle bywa, diabeł tkwi w szczegółach. Otóż to nadal jest kreowanie świata w oparciu o dobrą barwę, esencję i mocne osadzenie w masie, jednak do tego wszystkiego dochodzi lepsza rozdzielczość i pewnego rodzaju lekkość dźwięku, co z automatu dostaje nam lepszy wgląd w nagranie. Co w tym wszystkim jest bardzo istotne, muzyka nadal operuje fajną plastyką i wypełnieniem bez problemu pozwalając na podkręcenie gałki wzmocnienia do naprawdę czasem koncertowych poziomów głośności bez oznak nasilania się bolesnych zniekształceń. Dlaczego o tym wspominam? Wbrew pozorom to bardzo ważne, gdyż pokazuje wiedzę konstruktora, jak nadać wydarzeniom scenicznym dobrego konsensusu pomiędzy nasyceniem, dzięki temu energii, a transparentnością podania. Zazwyczaj dostajemy często spotykane coś za coś – nasycenie spowalnia dźwięk, a zebranie w sobie mocno go odchudza, tymczasem w tym przypadku nawet jeśli tak jest, to bez jakichkolwiek niechcianych reperkusji. Mamy podobny do starzej wersji poziom barwowy, który mimo tchnięcia weń dawki lekkości podania w wyższej średnicy i górnych rejestrach nie sprawia problemów natury nadinterpretacji A jeśli tak, chyba nie dziwne jest, że podczas testu nowa Hydra fajnie radziła sobie z szerokim wachlarzem słuchanego materiału.
Pierwszym z brzegu dowodem na taki stan rzeczy jest płyta grupy Yello „Toy”. To naszpikowana elementami zamierzonej agresji i wyrazistości muzyka elektroniczna, która bez kontroli frywolności górnych rejestrów systemu, a w tym przypadku testowanego okablowania głośnikowego mogłaby czasem być bolesna. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca, bowiem z jednej strony wpisany w kod DNA Hydry wypełnienie dolnego pasma znakomicie pokazywało dynamikę pełnych zaskakujących artefaktów dźwiękowych, zaś z drugiej lotność całości nie rozjaśniała zbytnio spektaklu muzycznego, a jedynie zapobiegało limitacji jego ekspresji. A wszyscy wiemy, że panowie w czarnych „gajerach” z okładki nie przebierają w środkach wyrazistości i cała zabawa polega na tym, aby nie zabić ich starań i przy okazji pozwolić im na nieco szaleństwa, co testowany Signal Projects bez problemu udźwignął.
Kolejne, tym razem wymagające znacznie większego wyrafinowania, ważne, że udane podejście odbyło się podczas słuchania płyty Tomasza Stańki z chyba ostatnią międzynarodową formacją pod swoją egidą New York Quartet zatytułowanej „Wisława”. To jak przystało na naszego flagowego trębacza na przemian energetyczny i spokojny jazz. Jednak w dzisiejszym opisie wylądował nie z racji omówienia wspomnianych różnorodnych instrumentalnych interwałów, tylko w celu pokazania palcem, że kolor kolorem, masa masą, barwa barwą, ale okraszenie tego wszystkiego fajnym blaskiem i różnorodnością doświetlenia to nie są proste rzeczy. Zbyt mocna emanacja aspektu lekkości wybrzmień spowoduje utratę ich kolorystyki. W drugą stronę zaś nie pozwoli im fajnie zawisnąć. Tymczasem w wydaniu testowanego Anglika wszystko dozowane było z umiarem. Owszem, zawsze da się pokazać więcej, swobodniej i mocniej z zachowaniem równowagi pomiędzy każdym z wymienionych przed momentem artefaktów, ale nie oszukujmy się, opiniowany kabel nie jest topem oferty, co przy robocie jaką wykonuje i tak wydaje się być niedoszacowanym. A niedoszacowanym dlatego, że umiejętnie nasycił każde źródło pozorne i nie zapomniał fajne wykreować go na dobrze rozbudowanej wirtualnej scenie. Nie powiem, to był udany pokaz, jak zachować ducha raz drapieżnego, a innym razem spokojnego jazzu według Tomasza Stański.

No dobrze, przyszedł czas na najważniejsze, czyli ocenę grupy docelowej dla punktu zapalnego naszego spotkania. A ta w moim mniemaniu jest bardzo szeroka, gdyż tak naprawdę nie po drodze z najnowszym Signal Projects Hydra będzie tylko melomanom stawiającym na szybkość narastania sygnału i wyczynowość całości ponad wszystko. A wedle mojej wiedzy takich pośród nas jest garstka. Reszta populacji osobników parających się naszym hobby zaś, jeśli nie zakocha się w nim bez opamiętania, to bez problemu powinna znaleźć z nim co najmniej nić porozumienia. Nasz bohater to co robi, czyni bardzo racjonalnie, co sprawia, że naprawdę trzeba mieć albo całkowicie źle skonfigurowany system lub bezwiednie kochać przysłowiowy „jazgot”, aby wytknąć mu jakieś braki. Naciągam fakty? Nic z tych rzeczy. Tym bardziej, że nawet niezobowiązującym wypożyczeniem na domowe odsłuchy bardzo łatwo to zweryfikować. Wystarczy chcieć.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II
– docisk płyty DS Audio ES-001

Dystrybucja: Audio Anatomy / High End Alliance
Producent: Signal Projects
Cena: 14 137,50 PLN / 2 x 2m + 2131,50 PLN za dodatkowe 2 x 0,5m

Dane techniczne
Konstrukcja: Plecionka
Przekrój przewodników: 3,32 mm² (niskotonowa) & 3,32 mm² (wysokotonowa)
Materiał przewodników: Miedź 7N (99,99997%), Srebro & Złoto
Kapacytancja: 11,90 pF/ft
Rezystancja: 1,15 mΩ/ft
Induktancja: 0,42 μH/ft

Pobierz jako PDF