Opinia 1
Choć w medycynie ultrafiolet wykorzystywany jest m.in do sterylizacji narzędzi a w kryminalistyce wiadome lampy są niemalże na standardowym wyposażeniu (któż nie pamięta „listy zakupowej” z „Gone in 60 Seconds” i zajmującej tamże 47 pozycję zjawiskowej Eleanor ( Shelby Mustang GT 500 z 1967 r.)) , to w audio, przynajmniej do niedawna – poza oświetleniem eventowo – klubowym raczej nie cieszył się zbytnią popularnością. No może z wyjątkiem posługującej się tą nazwą budżetowej linii przewodów Wireworlda. Jednak sytuacja od pewnego czasu, tzn. mniej więcej od ostatniego (tego z 2022) High Endu uległa zauważalnej zmianie, gdyż do klubu miłośników fal o długości od 10 do 400 nm postanowił dołączyć znany nam z wcześniejszych występów na naszych łamach angielko-grecki Signal Projects powołując do życia otwierającą serię Signature linię przewodów UltraViolet. Skoro zatem w tzw. międzyczasie a dokładnie w zeszłym miesiącu zdążyliśmy sprawdzić jak radzi sobie pochodzący z niej przewód zasilający, to logicznym było, że gdy tylko nadarzy się ku temu okazja, kując żelazo puki gorące, postaramy się pozyskać na testy kolejne pyszniące się fioletowo-czarnym umaszczeniem węże. I tak też, dzięki uprzejmości krakowskiego High End Alliance się stało, czego dowodem jest zarówno poniższa, poprzedzona unboxingiem sesja zdjęciowa, jak i niniejsza epistoła poświęcona interkonektom XLR i przewodom głośnikowym, do której lektury serdecznie zapraszamy.
W kwestii aparycji i podstaw natury konstrukcyjnej mamy do czynienia z oczywistą unifikacją w ramach obowiązujących całą linię wytycznych, rozwiniętych o charakterystyczne „dodatki”. Nie owijając w bawełnę chodzi o obecność masywnych anodowanych na czarno aluminiowych bloków pełniących rolę splitterów i nośników informacji o producencie, modelu, numerze seryjnym (przewody są numerowane) i … kierunkowości, która co prawda w przypadku XLR-ów jest wymuszona, jednak już przy głośnikowcach lepiej mieć ją pod kontrolą i stosować się do zaleceni producenta. Miłym dodatkiem są zapinane na rzepy tekstylne pokrowce, które nie dość, że dodatkowo zabezpieczają przewody na czas transportu, to i podczas codziennego użytkowania okazują się wielce przydatne chroniąc nie tylko same puchy, lecz np. podłogę, czy też stolik przed zarysowaniem. Jak to zwykle u Nicka bywa oprócz typowo fizycznych, znaczy się laboratoryjnych wartości charakteryzujących parametry elektryczne jego wyrobów o samej geometrii, zastosowanych izolatorach i całej masie audiofilskich smaczków, na których konkurencja buduje narrację o własnej wyjątkowości, nie znajdziemy zbyt wiele. Ot na otarcie łez dostajemy informację o wykorzystaniu miedzi o czystości 7N (99,999996%) i … krzyżyk na drogę. Całe szczęście jestem dość upartą jednostką i lubię drążyć interesujące mnie zagadnienia, toteż co i rusz zaczepiany Nick koniec końców uchylił nieco rąbka tajemnicy zdradzając co nieco ze swoich rozwiązań. I tak zgodnie z obowiązującymi w serii UltraViolet prawidłami również i nasze dzisiejsze przedmioty badań zostały wykonane z miedzianych (PCOFC – Pure Crystal Oxygen Free Copper) drutów Perfect Surfaced Solid Core zabezpieczonych trzema warstwami izolacji o bardzo wysokiej rezystywności elektrycznej. Skręcone według autorskiej geometrii żyły zaplecione są wokół rurki ze sprężonym powietrzem dzięki czemu zachowują stałą od siebie odległość niezależnie od kąta pod jakim przewód zostanie ułożony. Dodatkowo owa misterna „skrętka” utrzymuje na bardzo niskim poziomie swoją indukcyjność oraz jest odporna na działanie zewnętrznych szumów RF.
Jak się z pewnością Państwo domyślacie walory brzmieniowe naszych dzisiejszych bohaterów również niezbyt odbiegają od tego, co zdążyło już pokazać (unausznić?) zasilające rodzeństwo. To utrzymany w bardzo podobnej estetyce amalgamat potęgi, soczystości i gęstości ujętych w ryzy iście hollywoodzkiego rozmachu i gdy tylko materiał źródłowy na to pozwala wręcz obezwładniającej dynamiki. Jednak od razu pozwolę sobie tutaj na małe „ale”, gdyż nie jest to usilne szukanie ekscytacji i adrenaliny wszędzie tam, gdzie owych dżuli nigdy nie było, lecz jedynie uwalnianie drzemiącej w reprodukowanym repertuarze energii. Proszę tylko sięgnąć po tytułowy utwór z niby dość wtórnego, lecz niewątpliwie miłego mym uszom „Fear Inoculum” TOOL-a, a zrozumiecie na czym polega fenomen UltraVioletów. Eteryczne, nieco senne, przywodzące na myśl orientalne klimaty intro (Danny Carey używa „udających” tablę Mandala Pads Synesthesii) a potem krok po kroku, takt po takcie robi się gęściej, ciężej i agresywniej. I ową przemianę, ewolucję i narastanie strumienia oddawanej do głośników energii doskonale z UV-kami w torze słychać. Nie brakuje też powietrza, otwarcia góry, które nie zawsze idą w parze z gęstością przekazu, więc nie zachodzi obawa zbytniej kondensacji i ściśnięcia całości w zbity, lepki zakalec. Jako dowód przywołam tylko „The Sick, The Dying… And The Dead!” Megadeth, gdzie nie dość, że góry, jak to w thrashu, nie brakuje, to jeszcze wokal Dave’a daleki jest od barytonowej atłasowości. Ot pozorna kakofoniczna galopada i szorstkie porykiwania podstarzałego szarpidruta, które w tej odsłonie zyskały na wyrafinowaniu i szlachetności zachowując natywny wygar i agresję. Dzięki temu można było grać nieco głośniej niż zazwyczaj mam w zwyczaju bez obaw o zbytnią, niestety męcząca na dłuższą metę, ofensywność góry.
Jak z pewnością zdążyliście Państwo zauważyć oba typy dostarczonych na testy przewodów niejako „zbiorowo” oceniam jedną miarą, gdyż zarówno ich zespolenie, jak i solowe występy niewiele w materii w odciskanego na moim systemie piętna zmieniały. Co ciekawe pojawienie się samego interkonektu, bądź głośnikowców dawało dokładnie takie jak powyżej opisane efekty a ich występy w duecie bynajmniej nie powodowały przekroczenia granicznego stężenia cukru w cukrze, tylko wyeliminowanie innych zmiennych mogących angielsko-grecką szkołę brzmienia może nie tyle wypaczyć, co nieco zaburzyć. A tak mamy pełną spójność i koherencję, którą oczywiście warto zintensyfikować firmowym zasilającym kabliszczem, co też w ramach pozakonkursowych eksperymentów pozwoliłem sobie zaserwować. Nie byłbym sobą gdybym również nie porównał tytułowego, głośnikowego UltraVioleta z dobijającymi dziesięciu lat stażu w moim systemie, usytuowanymi w firmowym portfolio oczko niżej Hydrami i … I z łatwością dało się zauważyć zarówno zgodne z rodzinną tradycją i więzami krwi DNA dotyczące podejścia do kwestii dynamiki i soczystości barw, jak i wynikające z blisko dekady dzielącej ich powstanie i usytuowania w firmowej hierarchii różnice. Przykładowo Hydry kreślą kontury mocniejszą, lecz zarazem cieńszą kreską i jednocześnie wyraźniej podkreślają obecną w nagraniach przestrzeń. Z kolei UV-ki bardziej akcentują koherencję i emocjonalność reprodukowanego materiału kusząc zmysłowością i dosaturowaniem partii wokalnych. Świetnie słychać to na „En El Amor” Natašy Mirković, Michela Godarda i Jarroda Cagwina, gdzie na Hydrach aura pogłosowa i czas jej wygaszania jest bezdyskusyjnie dłuższy a z kolei na UV-kach partie Mirković brzmią nieco niżej, bardziej zmysłowo a i sama wokalistka stoi nieco bliżej nas intensyfikując wielce pożądaną namacalność. Pół żartem, pół serio mógłbym wręcz stwierdzić, że moje dyżurne Hydry z racji braku skrupułów w obnażaniu niedoskonałości tak toru, jak i nagrań są bardziej audiofilskie, natomiast UltraViolety na pierwszym planie stawiają eufonię, przyjemność odbioru upłynniając i nieco zagęszczając przekaz. Dają tym samym wytchnienie skołatanym nerwom szukających ukojenia melomanów. Nie można odmówić im również pewnej dedykacji. Dedykacji wzmacniaczom nie dość, że mocnym i wydajnym, co też niekoniecznie popadającym w zbytnią pluszowość, czy też ospałość, gdyż co tu ukrywać lubią prąd i prądu potrzebują. Warto jednak mieć na uwadze, że nie oznacza to wyroku już na starcie wykluczającego konstrukcje lampowe, gdyż i z ich grona bez trudu można wyłuskać prawdziwe „spawarki” zdolne bez większych problemów prawidłowo wysterować przysłowiowy stół bilardowy. Za to z moją 300W końcówką Brystona dawały z siebie dosłownie wszystko ciesząc nie tylko oczy, ale i uszy swoją obecnością.
Reasumując, spotkanie z przewodami XLR i głośnikowymi z serii UltraViolet sygnowanymi przez Signal Projects nader dobitnie potwierdza konsekwencję Nicka Korakikisa i jego ekipy w dążeniu do uzależniającej muzykalności i dynamiki. Zamiast dzielić włos na czworo i rozbijać każdy dźwięk na atomy tytułowe UV-ki świetnie korespondują z sygnaturą swojego zasilającego rodzeństwa z jednej strony nieco obniżając środek ciężkości, lecz z drugiej nie powodując żadnych oznak ospałości, bądź utraty kontroli najniższych składowych. Jeśli zatem rozglądacie się Państwo za okablowaniem zdolnym dodać nieco ciałka i soczystości reprodukowanym przez Wasze systemy dźwiękom to wybór, czy to pojedynczego egzemplarza, czy też kompletnego zestawu UltraVioletów może definitywnie rozwiązać Wasze bolączki na długie lata.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Choć nie jest to standardem, lecz często bywa tak, że gdy po długim zabieganiu o otrzymanie czegoś na testy uda nam się dopiąć swego, następuje coś w rodzaju przysłowiowego rozerwania worka. Chodzi oczywiście o sytuację późniejszego może nie lawinowego, jednak na tle wcześniejszych problemów, znacznie częstszego otrzymywania propozycji testów przesyłanych przez danego dystrybutora. Taką też genezę pojawienia się na naszych łamach mają dzisiejsi bohaterowie, czyli okablowanie brytyjskiej marki Signal Projetcs. Pierwsze koty za płoty organizowaliśmy własnym sumptem, jednak gdy kolejne podejście z sekcją zasilania – listwa zasilająca Poseidon i kabel sieciowy UltraViolet – zainicjował już rodzimy opiekun marki, wiedzieliśmy, że to nie jest jego ostatnie słowo. I nie pomyliliśmy się, bowiem w dzisiejszej pogadance o okablowaniu audio dzięki zaangażowaniu krakowskiego Audio Anatomy kolejny raz przyjrzymy się niegdyś ocenianej serii Signal Projetcs UltraViolet, z tą tylko różnicą, że tym razem na tapet trafiły sygnałówka w specyfikacji XLR oraz kabel głośnikowy.
Niestety podobnie do poprzednich produktów, również w przypadku dzisiejszej łączówki i głośnikówki w temacie budowy wiemy jedynie (niestety coraz częściej producenci w obawie o nielegalne kopiowanie ukrywają know how swoich konstrukcji), że materiałem przewodnim w każdym z kabli jest miedź o czystości 7N. Ta natomiast w celach uzyskania danego brzmienia końcowego produktu została skręcona według firmowej geometrii splotów pojedynczych żył. A to nie koniec wykorzystania motywu warkocza, bowiem potem po ekranowaniu, odizolowaniu praz finalnym ubraniu każdej z żył w fioletowy oplot, ostatecznie również one – oczywiście poza końcowymi odcinkami przyłączeniowymi zwieńczonymi widłami w kablu głośnikowym i XLR-em w sygnałowym – zostały skręcone wokół siebie. To dla tego producenta znamienne i co ciekawe, w przeciwieństwie do konkurencji stosowane od dawien dawna.
Nie da się ukryć, gdyż unaoczniają to fotografie, że główny test rzeczonych kabli przeprowadziłem w komplecie. Jednak dla jasności wspomnę, iż pozwoliłem sobie na krótki research każdego z nich w występach solowych. Co z tego wynikło? Nic, czego bym się nie spodziewał. Po prostu każdy z osobna konsekwentnie kroczył drogą obraną przez tę linię produktową. Jednak w tym wszystkim najciekawsze było to, że sznyt grania UltraViolet-ów podczas wykorzystania kompletu w stosunku do pojedynczego kabla nie powodował nadmiernej dominaty sposobu SP na muzykę, tylko bez popadania w nadinterpretację delikatnie go wzmacniał. Chodzi o fakt, że system nadal oferował dobrą swobodę wybrzmiewania, odpowiednią dla utrzymania spójności przekazu nienachalną, ale pełną informacji iskrę, jednak myślą przewodnią malowania przezeń świata muzyki było świetne nasycenie i mocny, acz dobrze kontrolowany bas, a dzięki temu znakomita energia dźwięku. I gdy do tego dodam dobrą szerokość i głębokość wirtualnej sceny, chyba nikogo nie muszę uświadamiać, iż opisywany test był niekończącym się pławieniem w pięknie ulubionych przeze mnie płyt.
Taki obrót sprawy zapowiadał już sam początek z czarującą Carlą Bruni w materiale „A l’Olympia”. To była magia w najczystszej postaci. W teorii wydaje się, że nastrojowa płyta sama się obroni, jednak często bywa zgoła inaczej. Czasem z powodu nadmiernego nasycenia i związanej z tym utraty lotności projekcji, jest zbyt „oleista” sonicznie, co w łatwy sposób stanie się nudne. Zaś innym razem z uwagi na zbytnią lekkość nie jest w stanie ukazać tak ważnych dla tego typu muzy aspektów plastyki i esencjonalności, co finalnie nie daje szans na wytworzenie namacalności odbioru. Oczywiście idąc za wspomnianymi obserwacjami w przypadku wykorzystania produktów Signal Projects nasycenie, energia i koherentność dźwięku wręcz zaprosiły Carlę do mojego pokoju. Na tyle czarującą, że w niebyt poszły zasłyszane od znajomych opinie, iż co by nie powiedzieć ta piękna istota dość średnio śpiewa. Ja niczego takiego nie zauważyłem, gdyż zaskarbiła sobie moje uczucia już pierwszym kawałkiem.
Innym wartym odnotowania aspektem budowania realiów scenicznych przez Anglików było nader udane oddawanie atmosfery koncertowej. W tym przypadku pomocny był dwupłytowy materiał kultowego trio EST „Live In Hamburg”. Energia, dobra kontrola niskich tonów i odpowiedni atak nie pozostawiały złudzeń, że okablowanie umiejętnie poradziło sobie z zapewnieniem czytelności przekazu. A to w przerwach między utworami, gdy do głosu dochodziła publiczność pokazywało dosłownie palcem, jak system radzi sobie z oddaniem pełnego spektrum zawartego na krążkach materiału. Nie tylko artystów, ale również licznie zgromadzoną wokół niuch publiczność.
Na koniec coś drapieżnego, czyli panowie z Dream Theater w produkcji „A View From The Top Of The World”. Powiem tak. Chłopaki pokrzyczeli, złoili mnie mocnym rockowym transem, nakarmili fajnymi popisami gitarowymi i w żaden sposób nie przeszkodziło im granie mocną barwą i większą niż wiele systemów strojonych pod tego typu muzykę wagą i minimalnie pogrubiona kreską źródeł pozornych. Dla mnie to było znakomite posunięcie, gdyż dostałem mocne uderzenie z lubianym przez mnie pakietem masy, a przez to dosadności zawieszonego w eterze instrumentarium.
Co mogę powiedzieć o tytułowym okablowaniu? Po pierwsze – nadaje muzyce przyjemnego, w żadnym wypadku nieprzekraczającego dobrego smaku, body. Po drugie – umiejętnie pokazuje realia nagrywanych płyt. A po trzecie – nadal tryska ochotą do pokazania muzyki pełnej werwy. A jeśli tak, to tak naprawdę oprócz orędowników szybkiego, często męczącego grania, w kwestii prób na własnym podwórku nie widzę przeciwwskazań dla nikogo. Powód? To są po prostu bardzo dobre kable.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II
Dystrybucja: Audio Anatomy / High End Alliance
Producent: Signal Projects
Ceny
Signal Projects UltraViolet XLR: 3 000 € / 1m stereo + 480 € za każde dodatkowe 0,5m stereo
Signal Projects UltraViolet Speaker: 4 000 € / 2 x 2m + 440 € za dodatkowe 2 x 0,5m
Dane techniczne:
Signal Projects UltraViolet XLR
Konstrukcja : Perfect Surface Solid Core Copper
Przekrój przewodników: 0,92 mm²
Materiał przewodników: Miedź 7N (99,999996%)
Kapacytancja: 13,86 pF/ft
Rezystancja: 5,60 mΩ/ft
Induktancja: 0,34 μH/ft
Signal Projects UltraViolet Speaker
Konstrukcja: Dual Section (1 x Solid Core / 7 x Stranded Sections)
Przekrój przewodników: 3,72 mm²
Metals: Miedź 7N (99,999996%)
Kapacytancja: 11,47 pF/ft
Rezystancja: 0,79 mΩ/ft
Induktancja: 0,43 μH/ft (1,41 μΗ/ft)