Opinia 1
Kiedy trzy lata temu skontaktował się z nami Hendry Ramli z pytaniem, czy przypadkiem nie mielibyśmy ochoty rzucić okiem i uchem na jego wtenczas topowe interkonekty z niekłamanym entuzjazmem wyraziliśmy zainteresowanie. W końcu Indonezję a dokładnie Bali niespecjalnie można zaliczyć do czołówki źródeł audiofilskich specjałów, więc i chęć zasmakowania zupełnie nam nieznanych egzotycznych produktów była w pełni zrozumiała. Jednak prawdę powiedziawszy nawet przez myśl nam nie przeszło, iż niemalże jednoosobowa, położona w pozornie typowo wakacyjnej destynacji, manufaktura nie tylko przetrwa w iście morderczym środowisku jakim jest rynek Hi-Fi i High-End, lecz będzie w stanie nieźle w nim namieszać. Jak się jednak okazało do osiągnięcia całkiem niezłej rozpoznawalności i uznania w uszach nabywców wcale nie była potrzebna potężna i zarazem kosztowna kampania reklamowa, lecz jedynie pojedyncze recenzje, potem przemyślany wybór lokalnych dystrybutorów i cierpliwe czekanie na efekty. Efekty, na które wcale nie trzeba było zbyt długo czekać, gdyż jak to w życiu bywa dobry produkt broni się sam a Vermöuthy dobre były niezaprzeczalnie oferując ponadprzeciętne walory soniczne, fenomenalną – wydawać by się mogło zarezerwowaną dla największych graczy, jakość wykonania i to wszystko przy bardzo rozsądnie skalkulowanych cenach. Jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia, oczekiwania odbiorców również i choć tak na dobrą sprawę Reference’om niczego nie brakowało i nadal nie brakuje, to od jakiegoś czasu dochodziły naszych uszu sygnały, że Hendry zamiast odcinać kupony mozolnie pracuje nad kolejnymi nowościami. I jak w każdej plotce, również i w tych było ziarnko prawdy, gdyż najpierw balijskie portfolio zostało rozszerzone o … kolumny, w tym niedawno przez nas recenzowane Studio Monitor a niedawno światło dzienne ujrzała pozycjonowana ponad wspomnianą serią Reference nowa linia Statement, z której to, dzięki uprzejmości rodzimego dystrybutora – gliwickiego 4HiFi, udało nam się pozyskać interkonekty w wersji RCA i XLR. Jeśli zastanawiacie się Państwo, cóż tym razem przygotował zarówno dla swoich wiernych akolitów, jak i nowych chętnych poznania kablarskiej egzotyki Vermöuth Audio nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić Was do dalszej lektury.
Jak już przy okazji wcześniejszych recenzji Vermöuthów wspominałem chcąc zachować zarówno jak najwyższą jakość oraz, co wcale nie jest takie oczywiste, powtarzalność po dokładnym opracowaniu topologii, geometrii i rodzaju wykorzystywanych przewodników ich produkcja zlecana jest jednemu z czołowych potentatów (Wanlung Taiwan – jeden z czterech producentów przewodników OCC na świecie) ale już finalna konfekcja i testy jakości odbywają się na miejscu. Same Statementy, choć pod względem wzoru ochronnych koszulek i zastosowanych wtyków z rodowanej miedzi tellurycznej i carbonowych korpusów przywodzą na myśl znane z Reference’ów rozwiązania, to zamiast neutralnej bieli postawiono na łapiący za oko ciepły fiolet z delikatną białą nitką. Zgodnie z tradycją producent nie przesadzał ani ze średnicą, ani ze sztywnością swoich flagowców, więc ich aplikacja nie powinna nastręczać najmniejszych problemów.
Jeśli zaś chodzi o ich trzewia, to tutaj również nie ma rewolucji. O ile jednak zachowano geometrię znaną z serii Reference to już wiązki składające się z 26 przewodów o zróżnicowanych średnicach i przekrojach (w większości 0,74 mm²) zamiast jak dotychczas miedzi UPOCC wykonano z miedzi wzbogaconej domieszką złota i srebra. Nie zabrakło oczywiście wypełnionych powietrzem rurek PE i owijki z taśmy PTFE. Ekran to taśma aluminiowo-mylarowo-miedziana oraz plecionka z miedzi OCC. Całość ponownie jest owijana taśmą PTFE, płaszczem z PVC i finalnie przyodziewany jest w zewnętrzną koszulkę.
Przechodząc do części poświęconej brzmieniu od razu zaznaczę, że w ramach pewnego uproszczenia pozwolę sobie oba typy interkonektów traktować jako jedną i tę samą odsłonę, gdyż różnice brzmieniowe między nimi wynikają w lwiej części z różnic natury konstrukcyjnej poszczególnych urządzeń nimi spinanych a nie samych przewodów. Dodatkowo sama losowość tego, czy konkretny komponent zagra lepiej po RCA, czy XLR jest na tyle nieprzewidywalna, iż praktycznie każdorazowo bez empirycznej weryfikacji wysnuć jakichkolwiek wiążących wniosków nie sposób. Jednakże akurat w moim, a dokładnie mojego systemu, przypadku XLR-y w 99,9% grają lepiej, bądź jak kto woli ich brzmienie bardziej mi się podoba i jeśli jest ku temu okazja właśnie taką drogę sygnału wybieram. I jeszcze jedno. Otóż będąc szczęśliwym nie tylko posiadaczem, lecz i aktywnym użytkownikiem (co wcale nie jest takie oczywiste, gdyż historia zna przypadki kolekcjonerów zbierających, acz nieużywających najprzeróżniejszych ustrojstw) Vermöuth Reference XLR już w trakcie zwyczajowej procedury wygrzewającej zachodziłem w głowę, w którą stronę pójdą ewentualne zmiany a jeśli takowe będą, to czy będzie można uznać je nie tylko za progres, co jego skalę określić adekwatną do różnicy pomiędzy cenami obu propozycji.
No to ad rem. Dla osób uczulonych na rozwlekłe formy literackie odpowiedź na pytanie, czy Statementy od Reference’ów są lepsze brzmi … Tak. Czy warto nieco mocniej nadwyrężyć domowy budżet i szarpnąć się na flagowce? Tak. Usatysfakcjonowani? Jeśli tak, to dziękuję za uwagę i co bardziej odważnych zachęcam do dokonania stosownych zakupów bądź to w ciemno, bądź li tylko na podstawie zdjęć i dziękuję za uwagę.
Pozostałych przy komputerowych ekranach zainteresowanych pozwolę sobie nieco dłużej pomęczyć, bowiem proszę mi wierzyć, przynajmniej na razie, na słowo jest nad czym się pochylić i o czym pisać. O ile bowiem Statementy swojego pochodzenia się nie wyprą, gdyż nadal mamy do czynienia z ponadprzeciętną muzykalnością i gładkością, to zarówno aspekt rozdzielczości, jak i dynamiki w topowych Vermöuth’ach uległ znacznej i bezdyskusyjnej poprawie. Z premedytacją piszę poprawie a nie zmianie, gdyż jak wiadomo oba pojęcia nie są sobie tożsame. Tzn. każda poprawa jest zmianą, lecz nie każda zmiana za poprawę może uchodzić. A tu progres jest oczywisty i bezdyskusyjny, jesteśmy zatem świadkami ewolucji a nie rewolucji w ramach proponowanej przez indonezyjską manufakturę szkoły dźwięku. To konsekwentne podążanie w raz obranym kierunku a nie spontaniczna i zazwyczaj niezrozumiała, nie tylko pod względem logiki, ale i odbioru przez dotychczasowych konsumentów, zmiana kursu. Co po pierwsze cieszy a po drugie potwierdza trafność wcześniej podjętych decyzji. Dlatego też niezwykle kontemplacyjny i zarazem minimalistyczny „Fiocco: Lamentationes Hebdomadæ Sanctæ” Ensemble Bonne Corde i Diany Vinagre nic a nic nie stracił ze swojej natywnej eteryczności nad wyraz precyzyjnie ogniskując skromne, bo obejmujące dwie wiolonczele, kontrabas i organy, instrumentarium towarzyszące wokalistom w przepięknych wnętrzach XVIII w. Igreja do Menino Deus w Lisbonie. Oddech, przestrzeń i długi, w pełni naturalny pogłos sakralnych wnętrz, to wszystko było na swoim miejscu, lecz nie w roli głównych graczy i pierwszoplanowych elementów prezentacji, lecz prawidłowo – jako swoisty mikrokosmos, w którym toczy się muzyczna akcja. Wspominam o tym nie bez przyczyny, gdyż część z odbiorców wpinając wysokiej klasy komponenty w swój system oczekuje od nich, że za przeproszeniem ściągną im majtki przez głowę. Tymczasem w High-Endzie chodzi zupełnie o coś innego – o naturalność i możliwe zbliżenie się do tego, co słychać na żywo a tam, może poza cyrkiem, raczej nikt takowych atrakcji raczej nie oferuje, więc i trudno oczekiwać od Vermöuth’ów iście kuglarskich sztuczek tam, gdzie raczej liczy, bądź liczyć się powinna naturalność i prawda. Za to składowymi, które nie tyle zostały podkreślone, co stały się bardziej namacalne i oczywiste są artykulacja i ekspresja wykonawców, jednak nie na zasadzie przerysowania a jedynie zmiany miejsca obserwacji z dalszych do pierwszych rzędów kościelnych ław. Nadal jednak zachowany jest właściwy dystans, więc nie ma mowy o sztucznym wypchnięciu pierwszego planu, bo to nie on się do nas zbliża a jedynie my zajmujemy lepsze miejscówki.
Z kolei będący jedną z najciekawszych wizytówek melancholijno-depresyjnych odmian ciężkiego grania album „City Burials” Katatonii pokazał Vermöuth’y od nieco bardziej zadziornej strony udowadniając tym samym, że wcześniej komplementowana przeze mnie jedwabista gładkość nie jest li tylko ich natywną sygnaturą odciskaną na każdym reprodukowanym materiale a jedynie oznacza zdolność do oddania takowych walorów zapisanych w materiale źródłowym. Trudno się temu dziwić, gdyż czym innym jest sopran Any Vieiry Leite, czy Any Quintans, choć powinienem raczej skupić się na barytonie Hugo Oliveira a czym innym ciepły, czy wręcz kojąco aksamitny, lecz na wskroś rockowy wokal Jonasa Renkse. Niby dalej, zgodnie z tym, do czego zdążyły przyzwyczaić mnie Reference’y, mamy do czynienia z lekkim przyciemnieniem przekazu, przez co nawet najostrzejsze riffy zyskują nieco na masie i wypełnieniu, jednak nie ma mowy o jakimkolwiek spowolnieniu akcji, czy też pogrubieniu konturów. Warto bowiem wspomnieć, iż rozdzielczość Statementów jest wprost wyborna a to, że za przeproszeniem nie krzyczą, to jedynie dowód na to, że ilość, wolumen przekazywanych przez nie informacji bynajmniej nie jest sztucznie multiplikowany, bądź też podkreślane są w nim sybilanty i wszelakiej maści artefakty nie tylko sztucznie przykuwające uwagę, co po prostu na dłuższą metę męczące. Tytułowe przewody są bowiem jak już zdążyłem wspomnieć szalenie rozdzielcze a nie li tylko detaliczne.
W ramach możliwie skondensowanego podsumowania pozwolę sobie jedynie powtórzyć to, co starałem się wyłuszczyć w nieco bardziej rozbudowanej stylistycznie formie. Otóż Vermöuth Audio Statement nie próbują w żaden sposób odkryć na nowo Ameryki i wyważyć już otwartych przez przynależne do serii Reference rodzeństwo drzwi. Zamiast tego idą o krok, bądź nawet dwa dalej pod względem dynamiki, rozdzielczości i wyrafinowania, co tylko potwierdza spójność oferty balijskiej manufaktury. Krótko mówiąc, jeśli więc przypadło Państwu do gustu to, co usłyszeliście przy udziale niżej urodzonych Vermöuth’ów, to po wpięciu Statementów powinno spodobać się Wam jeszcze bardziej. A że za owo „bardziej” trzeba będzie nieco więcej zapłacić przy kasie, to już zupełnie inna kwestia. Pragnąłbym jednak zauważyć, iż mając takową możliwość warto „szarpnąć się” na ww. flagowce, bo tak na dobrą sprawę w swojej cenie w pełni zasługują do zaliczenia ich do światowej czołówki.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Franc Audio Accessories Ceramic Disc TH + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Jeśli nawet zdawkowo śledzicie nasze perypetie, z pewnością znacie markę Vermöuth nie od dziś. To balijski producent niegdyś jedynie okablowania, a obecnie również kolumn, które swój dziewiczy występ na polskim rynku zaliczył na naszych łamach. Nie powiem, pierwszy testowany u nas kabel wypadł bardzo dobrze, jednak znając lokalną – nadwiślańską specyfikę obawialiśmy się o dalsze losy egzotycznego wytwórcy. Na szczęście owoc jego pracy okazał się na tyle ciekawy, że obecnie pojawiła się u nas pełna oferta. A jeśli tak, to aby podtrzymać dobrą passę nie dziwnym jest fakt dbałości gliwickiego 4HiFi o sukcesywne zapoznawanie potencjalnych zainteresowanych z jej nowościami. Naturalnie w formach podobnych do dzisiejszego testów, którego bohaterem będzie najnowszy sygnałowy flagowiec Vermöuth Audio Statement XLR.
W temacie budowy rzeczonego kabla wiemy, iż splot żył, zastosowane ekranowanie oraz izolacja są bardzo bliskie wersji Reference. Jednak jak zwykle, diabeł tkwi w szczegółach, dlatego wspominając choćby najważniejsze jestem zobligowany przywołać nieco inny rodzaj przewodnika. Otóż w tym przypadku również mamy do czynienia z miedzią OCC, jednak tym razem ze szlachetnymi dodatkami w postaci złotego i srebrnego kruszcu. Jeśli chodzi o skomplikowanie budowy każdej z żył, pojedyncza składa się 26 cieniutkich drucików o różnym przekroju. Tak zbudowane przewodniki zabezpieczono taśmą PTFE, zaekranowano miedzianą plecionką OCC, odizolowano z użyciem rurki powietrznej, ubrano w jasnofioletową, z krzyżującym się motywem białego cienkiego paska, elastyczną plecionkę, zaterminowano firmowymi wtykami na bazie rodowanej tellurycznej miedzi jako budulec styków oraz włókna węglowego jako korpus, zaś na koniec pojedynczo spakowano w eleganckie lniane worki i włożono do okraszonego certyfikatem oryginalności kartonowego pudełka.
Czy biorąc pod uwagę przecież niezbyt dramatyczne zmiany w budowie następcy serii Reference, temat wyrafinowania brzmienia systemu ewaluował w pozytywną stronę? Szczerze? Nie spodziewałem się, że będzie to aż taki skok. Może nie z naszych Rys na azjatycką Czomolungmę, ale sznyt brzmienia jest ewidentnie słyszalny i dla mnie z pewnością bardziej dojrzały. A chodzi głównie o fajne zebranie się dźwięku w sobie. Jednak nie odchudzeniem przekazu, czy jego rozjaśnianiem w zwyczajowym pakiecie jak u większości konkurencji, tylko przy nadal przyjemnie ciemnawym, pełnym energii i gęstym graniu wyraźnie wyostrza się krawędź dźwięku. To zaś sprawia, że dostajemy lepszy wgląd w nagranie, czytelniejszą wirtualną scenę i lepszy atak. A jeśli tak, chyba wiadomym jest, iż głównym feedbackiem takiego posunięcia jest uzyskanie lepszego drive’u słuchanej muzyki. I co bardzo ważne, każdej, bez wyjątku.
Weźmy choćby najnowszy krążek grupy Megadeth „The Sick, The Dying…, and The Dead” . Ten materiał zaskarbił sobie moje uznanie za sprawa perkusisty. To co wyprawia, to czyste szaleństwo. A teraz tym lepiej wypadające, bo znakomicie poprawił się atak każdego uderzenia pełnej serii wzbudzeń membrany bębna oraz słyszalność początku i końca inicjacji tego wydarzenia. Jednak bardzo ważnym w tym działaniu jest brak poczucia przykrywania przez perkusistę reszty muzyków, bowiem również oni na lepszym ogniskowaniu i czytelniejszym oddaniu ich bytów bardzo zyskali. Suma summarum z porządnej jazdy bez trzymanki zrobił się znakomicie odbierany karkołomny, ale w pełni kontrolowany atak przecież z znanych ze scenicznego wariactwa rockmenów.
W podobnym tonie, czyli czerpiąc zyski z wpięcia Statementa w tor wypadł do niedawna zagubiony, ale ostatnio odnaleziony i wydany na płycie koncert na trzy gitary „Saturday Night In San Francisco” takich muzyków jak Al Di Meola, John McLaughlin, Paco De Lucia. Nie chodzi o rozmach prezentacji, choć ten również zyskał, ale o rysunek i akcentowanie gry gitar. Nie straciły na masie, czyli nadal świetnie dozowały ilość pudła w dźwięku w stosunku do struny, za to poprawił się akcent pracy palców na strunach. Czy to takie ważne? Cóż, współpraca palca, struny i pudła jest solą dobrego brzmienia tego typu instrumentów, dlatego tak ważne jest, aby każda z tych składowych była na jak najwyższym poziomie. I gdy w serii Reference atak i jego rysunek był najsłabszym ogniwem prezentacji, tak Statement wynosi ten aspekt o oczko wyżej. Dostałem nie tylko dosadne, ale również raz ostre, a innym razem miękkie, jednak bardzo wyraźnie pokazane szarpnięcie, przez co muzyka jakby lekko ożyła, a dzięki temu zrobiła się bardziej angażująca. A przypominam, rozprawiamy o kilkudziesięciominutowym słuchaniu trzech „wioseł”, co nawet przy odrobinie poczucia monotonności skazuje ten krążek na słuchanie jedynie kawałkami, a nie od deski do deski, jak miało to miejsce podczas opisywanego testu.
Na koniec dowód na nieszkodzenie topowego Vermöutha. W tej roli wystąpi znakomicie zrealizowana Patricia Barber z projektem „Cafe Blue”. Wydawałoby się, iż dodatkowe utwardzenie ataku i zwiększenie energii i tak już mocno podkręconego realizacyjnie dźwięku skończy się sromotną porażką. Tymczasem nic takiego się nie stało. Nadal artystka czarowała wokalizą, a poszczególne instrumentalne popisy świeciły maestrią cyzelowania każdej nuty, co jasno dało do zrozumienia, że nasz bohater nie forsuje siłowo swoich zalet, tylko wdraża je w życie w odpowiednim momencie, bez przejaskrawiania już dobrych wydań muzycznych.
Próbując zamknąć powyższy test jakimś sensownym podsumowaniem, bez jakiegokolwiek naginania rzeczywistości poleciłbym ten kabel dosłownie każdemu potencjalnemu zainteresowanemu. Po pierwsze dlatego, że przy propozycji solidnej wagi dźwięku dba o jego kontrolę i czytelny rysunek. Po drugie – spokojnie radzi sobie nawet w już na starcie dobrze osadzonych w barwie systemach jak mój. A po trzecie – w tym co robi, nie przekracza linii dobrego smaku. Czy każdemu przypadnie do gustu, to już inna bajka. Jednak z pewnością nigdy nie zabije ducha w muzyce czyniąc ją nudną. A chyba o zabicie nudy przy pomocy muzyki nam chodzi.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Commander
Końcówka mocy: Gryphon Audio Apex Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition, Klipsch Horn AK6 75 TH Anniversary
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II
Dystrybucja: 4HiFi
Producent: Vermöuth Audio
Ceny
Vermöuth Audio Statement RCA: 11 900 PLN
Vermöuth Audio Statement XLR: 21 900 PLN