1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. WELLFLOAT 3545 & 4548SF

WELLFLOAT 3545 & 4548SF

Link do zapowiedzi: WELLFLOAT 3545 & 4548SF

Opinia 1

Kontynuując temat walki z wibracjami w stricte audiofilskim ujęciu po wielce intrygujących i niezaprzeczalnie skutecznych stopach antywibracyjnych Delta & Delta Extreme przyszła pora na kolejne propozycje z portfolio japońskiej marki WELLFLOAT. Jednak tym razem, nieco ułatwiając sprawę docelowym odbiorcom i jednocześnie dbając o stabilność … emocjonalną wszystkich dotkniętych nerwicą natręctw, znaną w naszych kręgach jako Audiophilia Nervosa, zamiast kilku różnych opcji ustawień – z podfrezowaniem pod kolce, bez podfrezowania, różną wysokością walców i zastępowaniem, bądź nie firmowych nóżek, ekipa G-CLEF Acoustic (właściciela marki WELLFLOAT) za pośrednictwem rodzimego dystrybutora – katowickiego RCM-u dostarczyła nam do zabawy dwie platformy antywibracyjne – 3545 & 4548SF, których aplikacja ogranicza się do wyjęcia z kartonu i podłożenia pod mający zostać odizolowanym komponent audio. Ot klasyczne plug&play z którym nawet osobnik zupełnie nieobeznany z tematem powinien dać sobie radę. Jeśli zatem zastanawiacie się Państwo, czy lepiej, rozsądniej, bądź może jedynie łatwiej, nie kombinować i nomen omen postawić na pojedyncze akcesorium odsprzęgajace zamiast bawić się w poszukiwanie optymalnych punktów podparcia dla drogocennych urządzeń nie pozostaje nam nic innego, jak zaprosić Was na kilka naszych wybitnie subiektywnych refleksji o tytułowym duecie.

Jak już zdążyliśmy podczas sesji unboxingowej zaprezentować obie platformy dostarczane są w zunifikowanych kartonowych pudełkach, zabezpieczone płatami styropianu i otulone miękką pianką. Zero ekstrawagancji i zbędnej ornamentyki, która i tak po wyłuskaniu zawartości wyląduje w najlepszym wypadku w szafie a w najgorszym na śmietniku, więc inwestycja w tego typu atrakcje najdelikatniej rzecz ujmując oznaczałaby niefrasobliwość wytwórcy. Dlatego też zamiast marnować czas na opiewanie misternie rzeźbionych, wyściełanych atłasem puzderek możemy od razu przejść do meritum, czyli tytułowych platform. I tu od razu drobna uwaga, gdyż o ile nomenklaturowo pierwsza z platform, przynajmniej bazując na informacjach zawartych na stosownej naklejce, nosi oznaczenie 3545, co wskazywałoby na przynależność do Serii L, to już przy wypakowywaniu widać było, że trafiła do nas jej ekskluzywna odsłona oparta na założeniach Serii B, a w tym samym nastąpiło zastąpienie lakierowanego MDF-u zdecydowanie bardziej szlachetną sklejką z Czarnej Brzozy Fińskiej. To właśnie z niej wykonano obie odsprzęgnięte od siebie układem autorskich naciągów i pracujące na zasadzie wahadła platformy. Przy wykorzystującym identyczne rozwiązanie modelu 4548SF już żadnych kontrowersji nie ma. Górną platformę wykonano z lakierowanego na satynową czerń MDF-u, natomiast dolną ze stalowej płyty. Warto również wspomnieć, iż producent udźwig obu platform ustalił na poziomie 300 kg, co śmiało pozwala rozważać ich aplikację nawet pod potężnymi końcówkami mocy.

Podobnie jak w przypadku poprzednio przez nas recenzowanych trójkątnych stóp Delta i Delta Extreme również i nasze dzisiejsze bohaterki wykazują nader obszerny zbiór cech wspólnych, choć nie da się ukryć, że pod względem ich intensywności już się różnią. Zacznijmy jednak od podobieństw, czyli od swoistego zagęszczania przekazu bez naruszania jego rozdzielczości, czy też zabawy równowagą tonalną. Chodzi bowiem o to, że tkanka wypełniająca kontury staje się bardziej rzeczywista, soczysta i tętniąca życiem. Przykładowo balansujący pomiędzy art- a pop- rockiem „Only Passing Through” Pattern-Seeking Animals po podłożeniu zarówno pod wzmocnienie, w tej roli korzystałem wymiennie ze swojej dyżurnej końcówki Bryston 4B³ i A-klasowej integry Luxman L-595ASE, jak i lampowy odtwarzacz/DAC/preamp Ayon CD-35 dostało przyjemnego wypełnienia na średnicy i czegoś na kształt przyciemnienia prezentacji. Z premedytacją użyłem zwrotu „czegoś na kształt, gdyż zazwyczaj przyciemnienie oznacza automatyczną utratę detali a tym samym spadek rozdzielczości i czytelności. Tymczasem z WELLFLOAT-ami zauważalny był ich … wzrost i poprawa. Dziwne? Niekoniecznie. Po prostu niby pomijalnie i niezauważalnie zaszumione tło zostało wreszcie definitywnie zaczernione, wszelakiej maści pasożytnicze artefakty poszły tam, gdzie odesłany został pewien russkij wojennyj korabl, więc tak kontury, jak i definicje wszelakich dźwięków pozbawione owej patyny mogły zalśnić pełnią swoich możliwości. Wspominam o tym nie bez przyczyny, gdyż właśnie na „Only Passing Through” wieloplanowość, oddech i swoboda są kluczowe. Bez nich i bez rozdzielczości całość wypada płasko i nieprzekonująco, a de facto taka nie jest. Jednak zarówno misternie utkane orkiestracje, partie chóralne i zabawy z przechodzeniem dźwięków pomiędzy ścieżkami dzieją się na dalszych planach, więc jeśli nasz system nie jest w stanie dostarczyć nam pełnego wolumenu informacji, co tam się dzieje, to cała zabawa w audio przypominać będzie jedynie ślizganie się po powierzchni mętnej sadzawki zamiast nurkowania w kryształowo czystych wodach Morza Czerwonego u wybrzeży Marsa Alam.
Z kolei debiutancki krążek „3rd Secret” pozornie mało znanej formacji 3rd Secret to już zupełnie inna bajka. Jaka? O tym już dosłownie za chwilę, gdyż zanim skreślę kilka słów o dźwięku, to pozwolę sobie tylko nieśmiało wspomnieć, iż jej, znaczy się owej formacji, trzon stanowią dość rozpoznawalni w muzycznym środowisku jegomoście. Otóż gitarę dzierży tu niejaki Kim Thayil z Soundgarden, za bas złapał Krist Novoselic z Nirvany, a za perkusją zasiadł Matt Cameron z Pearl Jam, których na wokalu wspierają Jillian Raye i Jennifer Johnson a skład uzupełnia jeszcze jeden gitarzysta – Bubba Dupree. A co do zawartej na ww. krążku muzyce, to jest to bardzo przyjemna, choć na swój sposób garażowo-surowa, w końcu grunge’owy rodowód ojców założycieli zobowiązuje, lekkostrawna mieszanka folku i indie-rocka właśnie z „komercyjnym” – mocno uładzonym grungem. Pomimo dość prostych środków artystycznego wyrazu i wspomnianej surowości WELLFLOAT-y były w stanie wycisnąć z reprodukowanego materiału zaskakująco dużo blasku i słodyczy, co znacząco uatrakcyjniło kobiece partie wokalne nadając im zmysłowości i ciepła z jednoczesnym zachowaniem blasku i otwartości górnych rejestrów.
Jednak prawdziwe „cuda” zaczęły się, gdy na playliście wylądował album „Albéniz: Iberia” Nelsona Goernera, gdzie mamy tylko i wyłącznie … fortepian. W dodatku fortepian nagrany ciemno i gęsto a ponadto na tyle cicho, w porównaniu z mainstreamowymi pozycjami list przebojów, że przy standardowych poziomach głośności niejako z automatu godzimy się na utratę znacznej części informacji. Warto zatem nieco przekręcić gałkę Volume w prawo i dać szansę nie tylko Nelsonowi, lecz i japońskim platformom, które z pozornej ciszy i mroku jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki były w stanie wyłuskać zaskakująco bogatą paletę niuansów i wybrzmień. Tak, tak – właśnie wybrzmień. Okazało się bowiem, że o ile wszelakiej maści platformy antywibracyjne z reguły nieco skracają pogłos, którego ostatnie dźwięki są wygumkowywane wraz z pasożytniczymi zaszumieniami, o tyle WELLFLOAT za pośrednictwem swoich platform również czyści owe „śmieci”, lecz robi to całkowicie bezstratnie, za co należą mu się nie tylko gromkie brawa, co wręcz owacja po powstaniu z miejsc. Czyżby zachodziła w tym przypadku jakaś transcendentalna reakcja pomiędzy reprodukowanym instrumentem a stanowiącą element naciągu w obu platformach fortepianową struną? Nie mnie w tym momencie cokolwiek sugerować, jednak nie ulega wątpliwości, że realizm prezentacji śmiało zasługiwał na miano wyjątkowego.

Jeśli zaś chodzi o wspominane różnice pomiędzy „sklejkową” a MDF-owo/stalową wersją, to dotyczą one właśnie intensywności oddziaływania na ustawione na nich urządzenia. Sklejkowa 3545 oferuje brzmienie głębsze, dojrzalsze i bardziej wyrafinowane, na tle którego 4548SF wypada nieco bardziej rześko, z większą spontanicznością stawiając na otwartość. Nie oznacza to bynajmniej, że „gra” przez to chudziej, lecz jedynie fakt łatwiejszego dotarcia z jej pomocą do „firmowego” brzmienia japońskich platform. Z nią w torze owe odkrywanie ukrytych do tej pory niuansów jest po prostu łatwiejsze, bo słuchacz jest na nie praktycznie za rękę naprowadzany. Z kolei wersja Black Finnish Birch to oczywisty ukłon w kierunku doświadczonych i zarazem posiadających najwyższej klasy systemy odbiorców, którzy niekoniecznie potrzebują „wspomagania” w odkrywaniu owych nieco schowanych w cieniu i pod kołderką kurzu detali. Oni bowiem o ich istnieniu doskonale wiedzą a aplikacja 3545 ma jedynie służyć nie tyle wyraźniejszemu ich zaakcentowaniu, co jedynie delikatnemu doświetleniu z jednoczesnym zdjęciem wspominanej patyny.

Reasumując, obie tytułowe platformy WELLFLOAT swe działania koncentrują dokładnie na tym samym obszarze, co Delta & Delta Extreme, lecz po pierwsze śmiał możemy uznać, iż ich aplikacja jest o wiele mniej problematyczna, po drugie skala poprawy idzie o krok, a w przypadku wersji Black Finnish Birch nawet o dwa dalej. Jeśli zatem szukacie Państwo naturalności, spokoju – w znaczeniu braku nerwowości a nie podaniu środków zwiotczających i wyrafinowania w Waszych systemach warto japońskimi platformami się zainteresować i we własnych czterech kątach zweryfikować, czy przypadkiem ich aplikacja pod którymś z posiadanych przez Was urządzeń nie spowoduje uwolnienia kolejnych pokładów informacji i emocji zapisanych w materiale źródłowym a do tej pory ukrytych za woalką utraty rozdzielczości.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Wzmacniacz zintegrowany: Luxman L-595ASE
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Chyba każdy z nas w swej zabawie w eksplorację jakościowych możliwości posiadanego zestawu audio nie raz spotkał się z faktem, że dosłownie każda najdrobniejsza zmiana konfiguracji zastosowanego systemu antywibracyjnego ma swoje reperkusje w postaci zmian jego finalnego brzmienia. Najprostszym przykładem jest użycie nawet kilkumilimetrowych podkładek pod firmowe stopki posiadanej elektroniki – kółko lub kostkę z gumy, twardej pianki, drewna lub metalu bez większych kosztów każdy może zrobić sam, żeby dotychczas znany od podszewki dźwięk zaczął ewaluować. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że efekt dryfuje w stronę specyfiki radzenia sobie danego absorbera z pasożytniczymi wibracjami. Niestety często efekt działania monolitycznych akcesoriów jest zbyt inwazyjny, dlatego też chyba nie dziwi nikogo próba łączenia przez producentów tego typu akcesoriów w mniej lub bardziej skomplikowane konglomeraty. W efekcie tego mamy do dyspozycji różnego rodzaju „kanapki”, tudzież miękko, sztywno lub płynnie odseparowane od siebie czasem podobnie, a czasem całkowicie inaczej radzące sobie z wibracjami półprodukty. I nie ma znaczenia, czy rozprawiamy o pojedynczych stopach, czy całych platformach antywibracyjnych, czego idealnym przykładem jest po raz drugi pojawiająca się dzisiaj na naszych łamach japońska marka Wellfloat. Marka, która dzięki katowickiemu dystrybutorowi RCM po ciekawie wypadających sonicznie stopach Delta i Delta Extreme, tym razem zaproponowała do oceny dwie korzystające z różnych materiałów platformy antywibracyjne Wellfloat 3545 & 4548SF.

Jeśli chodzi o kwestię zastosowanych materiałów i ogólnej budowy naszych bohaterek, temat pozornie nie opiera się o jakieś kosmiczne technologie. Jednak ostrzegam, iż słowem kluczem jest fraza „pozornie”, gdyż gdy same platformy nośne i ich podstawy wydają się być – choć zapewniam, że nie są, bo każdy rodzaj drewna lub materiału drewnopochodnego ma inne właściwości antyrezonansowe – banalnym budulcem, to już system ich separacji na bazie podwieszania za pomocą układu stalowych linek przy zachowaniu minimalnej wysokości, jest wynikiem wielu lat doświadczeń. Naturalnie w tym przypadku mamy do czynienia z powieleniem znakomitego rozwiązania z niedawno ocenianych stopek. Po co zatem dublować pomysły? Z bardzo istotnego powodu. Chodzi mianowicie o fakt innego wyniku walki ze szkodliwymi wibracjami podczas stosowania podstawek pod każdą z nóżek elektroniki i przy zastosowaniu jednego blatu dla czterech nóżek na raz. A to dopiero połowa możliwości kreowania ostatecznego wyniku, gdyż jak wspominałem we wstępniaku, w tym przypadku Japończycy postanowili połączyć dwa konfiguracyjne pomysły. Jeden na bazie sklejki z fińskiej Czarnej Brzozy – model 3545 – wykorzystujący ten sam materiał jako podstawa i platforma nośna. Zaś drugi – model 4548SF – posiłkujący się stalową płytą jako stabilizacja układu na półce i lakierowany MDF będący miejscem usadowienia komponentów audio. Przyznacie, że z uwagi na zastosowanie innych materiałów, a co za tym idzie inną odpowiedź rezonansową na zastane warunki pracy obydwa pomysły są ciekawe. Czy mają sens? A jeśli tak, co ich aplikacja finalnie oznacza? Po odpowiedź na zadane pytania zainteresowanych zapraszam do kilku poniższych strof opisujących wynik z wykorzystaniem dostojnego, bo flagowego transportu CD Accuphase DP-1000.

Próbując przelać na klawiaturę zaobserwowane zmiany brzmienia systemu po wykorzystaniu każdej z tytułowych platform choćby pokrótce muszę coś uzmysłowić. Chodzi o ważny dla uzyskanych wyników związek przyczynowo-skutkowy całego przedsięwzięcia, czyli bardzo dużej determinacji sposobu wygasania wibracji w zależności od materiału z jakiego zostały wykonane. Pierwsza, bazująca na będącej stosunkowo miękkim materiałem sklejce jako podstawa dla zawieszonej na linkach podobnej, jedynie grubszej platformy nośnej dla sprzętu audio, z wiadomych przyczyn powinna kierować brzmienie systemu w stronę większego wypełnienia, plastyki i czasem lekkiego, zazwyczaj przyjemnego w odbiorze przyciemnienia prezentacji. Drewno jest miękkie i nie ma siły, w stosunku do twardego podłoża – melomani bardzo często jako półkę dla sprzętu wykorzystują szkło lub granit – przekaz musi podryfować w tę stronę. Oczywiście inną kwestią jest, jak głęboko się w tym posunie, co zazwyczaj bywa pochodną jego twardości i skomplikowania konstrukcji – czasem mamy do czynienia z kilkoma sklejonymi warstwami różnej twardości tego budulca. Niestety takie monolity w wielu przypadkach mają swoje za uszami, gdyż potrafią nieco „spłaszczyć” przekaz. Owszem, będzie bardziej nasycony i gładki, jednak straci na oddaniu odpowiedniej energii. Dlatego też bazując na tej wiedzy marka Wellfloat w przypadku modelu 3545 dwie płaszczyzny ze sklejki odseparowała systemem stalowych linek. To sprawiło, że nadal mamy do czynienia z miękkim materiałem nośnym, jednak z jednej strony sztywny, a z drugiej mimo wszystko oferujący pewną miękkość zawieszenia stalowy drut powoduje, że muzyka nie traci witalności i tak ważnego dla pokazania radości jej wybrzmiewania, esencjonalnego pulsu. Tak, staje się cięższa, cieplejsza, jednak bez oznak zażycia Pavulonu. Niektórzy określają takie zjawisko jako unikniecie nudnej głuchości lub utemperowania namacalności przekazu. Bredzę? Bynajmniej, gdyż po zastosowaniu drewnianych akcesoriów innych producentów w swoim zestawie w momencie zwyczajowych obserwacji dociążenia, a przez wyssania pulsującej energii z muzyki, w przypadku japońskiej platformy jedyne na co zwróciłem moją uwagę, było zwiększenie wagi i esencjonalności dźwięku, bez utraty artykułowanego jako bardzo istotny w odbiorze muzyki pulsu. Nie wiem, jak im to wyszło, jednak efekt określiłbym jako zaskakująco ciekawy i zapewniam dla wielu posiadaczy nadpobudliwych zestawów wręcz niezbędny.

Nieco inaczej, acz dość blisko brzmieniowo, sprawy miały się w przypadku drugiej platformy. Zauważcie. Mamy do czynienia ze stalą w służbie stabilizacji konstrukcji na podłożu i zawieszoną na podobnej stalowej lince płaszczyzną wykonaną z lakierowanego MDF-u. Obydwa materiały twardsze – stal dramatycznie, a MDF znacznie mniej. Co to dało? Nic nadzwyczajnego, tylko wynik oparty na fizyce. W tym przypadku przekaz również zmienił swoją trajektorię w stronę zwiększenia wagi i plastyki z identyczną dbałością o oferowany puls i energię, jednak na tle poprzedniego rozwiązania okazał się być orędownikiem lepszej krawędzi dźwięku. Ta z automatu pozwalała znacznie czytelniej rysować źródła pozorne na oferującej jakby czarniejsze tło, a przez to czytelniejszej wirtualnej scenie. To było na tyle mało inwazyjne w kwestię rozmachu prezentacji mojego systemu, że ku mojemu zdziwieniu przez moment przeszła mi myśl – zapewniam, że to jest rzadkość, czy nie zaaplikować sobie tej zabawki pod posiadany streamer. Muzyka tętniła z tą samą radością, z tą tylko różnicą, że była kolokwialnie mówiąc jakby bardziej „tłusta”. Bez dwóch zdań nabrała masy i krągłości, jednak bez większych szkód w kwestii skoczności i rytmiki. Jak to możliwe? Już wspominałem. Producent w podobny sposób zawiesił produkty całkowicie inaczej tłumiące rezonanse, co w połączeniu z firmowym radzeniem sobie danej elektroniki z wibracjami dało nieco inny niż poprzednio, jednak tym razem wręcz zjawiskowy efekt.

Jak widać na załączonym obrazku, podczas opisu swoich wrażeń z sesji testowych z racji decyzji nie wdawania się w kwieciste opisy, tylko wyłożenia tak zwanej kawy na ławę, nie posiłkowałem się żadnymi przykładami płytowymi. W moim odczuciu przy tak oczywistym wpływie platform na dźwięk są całkowicie zbędne. Jednak mimo to, wieńcząc powyższy opis dwóch występów winny jestem Wam podania grup docelowych każdego z opiniowanych produktów. Czy to zabawki dla każdego? A może dla wąskiego grona melomanów? Przecież za każdym razem miałem do czynienia z nasyceniem przekazu, co wielu posiadaczom gęstych zestawów zwyczajnie może wyjść bokiem. I tutaj pewnie wszystkich zaskoczę. Otóż tytułowe platformy mogą nie wpasować się jedynie w układanki z wyraźnymi objawami nadwagi. Tego nie da się uleczyć nawet zwiększeniem energii i pulsu dźwięku. Jednak bazując na swoim pozytywnym zaskoczeniu z pełną świadomością czynu twierdzę, iż posiadacze już dobrze wagowo, a tym bardziej zbyt lekko skonfigurowanych systemów choćby dla własnego spokoju powinni spróbować oferty z kraju kwitnącej wiśni. Być może platforma ze sklejki (3545) okaże się zbyt zachowawcza, jednak już mariaż stali i MDF-u (4548SF) ma szansę pokazać, gdzie w danym środowisku sprzętowy da się jeszcze coś ciekawego wycisnąć. Wiem, bo nawet mnie, na co dzień posiadacza nasyconego i pełnego kontrolowanej krągłości systemu bardzo pozytywnie zaskoczyła.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition,
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II
– transport CD Accuphase DP-1000

Dystrybucja: RCM
Producent: WELLFLOAT
Ceny
WELLFLOAT 3545: 890 €; 1 200€ wersja Black Finnish Birch (sklejka z Czarnej Brzozy Fińskiej)
WELLFLOAT 4548SF: 980 €

Dane techniczne
WELLFLOAT 3545
Wymiary (S x G x W): 450 x 350 x 55 (31 wersja S) mm
Udźwig: 0-300kg

WELLFLOAT 4548SF
Wymiary (S x G x W): 480 x 450 x 31(mm)
Udźwig: 0-300kg

Pobierz jako PDF