Opinia 1
Nareszcie. Co oznacza to westchnienie? Spójrzcie na historię naszych spotkań z konstrukcjami tego producenta, a przekonacie się, że nieco żartobliwie mówiąc dotychczas bawiliśmy się „drobnicą”. Naturalnie rozbudowany, dwuczłonowy przedwzmacniacz liniowy to bardzo poważna i znakomicie grająca konstrukcja, ale fakt jest faktem, że nawet po dodaniu do listy spotkań z duńską myślą techniczną świetnego step-upa pełnego kompletu z portfolio tej stajni na razie u siebie nie gościliśmy. Na szczęście do dzisiaj, bowiem dzięki zaangażowaniu logistycznemu polskiego dystrybutora tym razem w nasze progi trafił pełny set sekcji wzmocnienia. Co prawda na pierwszy ogień z końcówką stereofoniczną, ale po pierwsze jak to mówią „lepszy rydz niż nic”, a po drugie to nowość w ofercie, co całkowicie rekompensuje oczekiwania na najbardziej rozbudowaną tego typu konfigurację, która niebawem ma także u nas się pojawić. Nad czym zatem będziemy się pochylać? Nieco zdradzając rąbka tajemnicy już we wstępniaku zapewniam, iż kontynuującym dobrą passę poprzednich urządzeń zestawem pre-power, w skład którego wchodzą dostarczony przez olsztyńskie Prestige Audio stacjonującej w Danii marki, mający już swoje pięć minut w solowym występie przedwzmacniacz liniowy Zikra Audio Preamplifier wraz z końcówką mocy Zikra Audio Stereo 300B XLS. Jesteście ciekawi jak na tle wcześniejszych, w moim odczuciu bardzo pozytywnych występów wypadnie ów kompletny zestaw wzmocnienia sygnału audio? Jeśli tak, to zapraszam do zajęcia wygodnego fotela.
Przybliżając ogólną aparycję naszych bohaterów, widzimy typowe rozwiązanie dla konstrukcji opartych o lampy elektronowe. Naturalnie mam na myśli zaproponowanie platformy nośnej dla wspomnianych szklanych baniek wraz z ukrytymi w prostopadłościennych kubkach transformatorami oraz ukrycie pod nimi w płaskiej skrzynce niezbędnych układów elektrycznych. Temat znany od zarania dziejów i wiedząc, że dla niektórych potencjalnych nabywców czasem okazuje się być nudnym, zawczasu uspokajam wiecznych malkontentów, ponieważ Zikra Audio chcąc nienachalnie ożywić i w pewien sposób unowocześnić design swoich konstrukcji wspomniane obudowy wykonała z kształtowanej własnym sumptem, w końcowej fazie wypolerowanej nierdzewnej stali. Nie chromowanej, aby uniknąć sztuczności, tylko doprowadzanej do końcowego efektu ręcznie wykonywanym procesem polerowania, co dodaje urządzeniom dodatkowego smaczku, jakim dla wielu jest wdrożenie w życie procesu produkcyjnego określanego jako „Hand Made”. Efekt? Ciekawy, gdyż mamy fajny i daleki od posmaku sztuczności połysk obudowy, który udanie kontrastuje z matową czernią osłonek transformatorów oraz bursztynową poświatą usadowionych przed lub pomiędzy nimi lamp. Mówcie co chcecie, ale mimo mojego obecnego omijania tego typu produktów na bazie wielu testów nawet po sobie widzę, że bardzo łatwo można się w ich wyglądzie zakochać, co naturalnie miało miejsce także w tym przypadku. Przechodząc z opisem do pakietu dotyczącego aparycji oraz zagadnień manualno-przyłączeniowych naturalną koleją rzeczy przedwzmacniacz i końcówka mocy spełniając inne zadania nieco różnią się od siebie. Rozpoczynając raport od pre liniowego w obu mamy do czynienia z platformami z umieszczonymi na bokach każdej górnej powierzchni seriami traf ukrytych pod estetycznymi pokrywkami oraz pomiędzy nimi zestawami lamp elektronowych, zaś na tylnym panelu z niezbędnymi do przyjęcia i wymiany pomiędzy sobą czerpanej z sieci życiodajnej energii elektrycznej terminalami przyłączeniowymi. Jedną różnicą pomiędzy obydwoma komponentami jest usadowienie na awersie sekcji sterującej dwóch gałek wyboru wejścia i głośności i zestawu wejść liniowych RCA w tylnej parceli górnego panelu. Niestety dla wielu, ale z doświadczenia wiem, że to w pełni świadomy, mający zapewnić jak najlepszy dźwięk urządzenia zabieg, producent nie przewidział zastosowania pilota zdalnego sterowania. To oczywiście podczas doboru stosownej głośności słuchania oznacza wycieczki w stronę stolika ze sprzętem, ale jak wspominałem, doświadczenie uczy, że dla topowych światowych konstruktorów – choćby w przypadku niegdyś posiadanego przeze mnie pre liniowego Koda – jest to standard.
Gdy przyszła kolej na końcówkę mocy, pierwszą informacją jest wspomnienie o wykorzystaniu nieco innej rozmiarowo obudowy. Nadal w formie platformy, jednak raczej szerszej, niż głębszej, z inaczej rozplanowanym pokryciem lampami i transformatorami na jej górnej powierzchni. Pierwsze w skład których wchodzą kultowe 300B, stoją w pierwszym rzędzie, a za nimi w jednym zajmującym całą szerokość obudowy pojemniku ukryto trafa. Jeśli chodzi o pozwalający na aplikację wzmacniacza w zastany tor pakiet przyłączy, ten tropem przedwzmacniacza znajduje się także w tylnej części dachu skrzynki. Na zdjęciach widać, że znajdziemy tam gniazdo zasilania, bezpiecznikowe, jedno wejście liniowe RCA oraz terminale kolumnowe WBT. To wszystko? Nic z tych rzeczy. Ja jedynie przybliżyłem ogólny wygląd, by podobnie do testu Step-Up MC po zapoznaniu się z odezwą producenta, w której unika uprawiania monologu z pobożnymi życzeniami, kolejny raz wkleić jego szczegółowy opis.
„Końcówka mocy Stereo 300B XLS w wersji Amorphous High Gain Silver Wired z amorficznym rdzeniem transformatora wyjściowego, okablowana czystym srebrem w oplocie z bawełny i jedwabiu, z transformatorem między etapowym ze stajni Monolith Magnetics. Jak wszystkie projekty Zikra Audio, to konstrukcja w pełni point to point, bez drukowanych płytek PCB. Obudowa wyróżnia się minimalistyczną, giętą i ręcznie polerowaną obudową ze stali nierdzewnej. Nie przewidujemy dodania klatki zabezpieczającej lampy, czy innych gadżetów, gdyż lubimy skandynawską prostotę. Nie jest to konstrukcja „childproof”, ale właśnie tak powinien wyglądać prawdziwy wzmacniacz 300B! Lampy mocy to Emission Labs 300B XLS, które pozwalają osiągnąć jej poziom 17 W na kanał. Na wejściu pracują lampy Siemens EC 8010 Gold Pin, a całość oferuje szerokie pasmo przenoszenia – od 12 Hz aż do 150 kHz. Wzmacniacz obsługuje obciążenia od 4 do 16 Ω, posiada wejścia RCA/WBT i impedancję wejściową 10 kΩ. Jest to urządzenie dla wymagających purystów, gdyż łączy połączenie rzemieślniczej precyzji z najwyższą jakością komponentów i klasycznym charakterem lamp 300B z lepszą kontrolą i rozdzielczością. Dodatkowym atutem jest 10-letnia gwarancja, jaką oferujemy na wszystkie swoje wzmacniacze ( z wyjątkiem lamp). Dostarczony do recenzji model to flagowy i najdroższy wariant stereofoniczny w ofercie. Jeżeli chcemy zacząć przygodę z końcówkami w niższej konfiguracji, jest dostępna wersja ze zwykłym transformatorem Monolith Magnetics, o słabszych parametrach, wewnętrznie okablowana miedzią, a nie jak w przypadku flagowca czystym srebrem. Oferta nieco mniej zaawansowana technicznie, jednak równie ciekawa brzmieniowo.”
Zanim przejdę do konkretów odnośnie do wyżej przedstawionego zestawu Zikra Audio, aby zrozumieć końcową opinię tego testu, wyartykułuję kilka nurtujących mnie od samego początku kwestii. Pierwszą było przekonanie się, jak poradzi sobie z moimi gołym okiem widać, że bardzo trudnymi do wysterowania dla 17W mocy kolumnami. Drugą weryfikacja decyzji kontynuowania lub nie przez konstruktora, zaproponowanej przez sam przedwzmacniacz liniowy estetyki prezentacji muzyki. Zaś trzecią, a dla mnie w tym przypadku chyba najważniejszą udowodnienie, że dotychczasowe, skądinąd znakomite podejście do definicji i zejścia niskich tonów nie było li tylko efektem przypadku. Jak widać, spoglądając nawet ogólnie sprawy bardzo ważne, jednak dla mnie tym istotniejsze, że brzmiące w zaprezentowany przez Duńczyka sposób rozwiązania lampowe to duża rzadkość, żeby nie powiedzieć rodzynki potwierdzające regułę, iż świat lampy to muzyka mlekiem i miodem płynąca. Zawsze płynna, esencjonalna i bez krzty zazwyczaj niechcianej przez użytkowników agresji, co najzwyczajniej w świecie dla mnie na dłuższą metę staje się nudne. Być może to pokłosie obecnego zafascynowania znacznie bardziej nieobliczalną w artefakty dobrze rozumianej bezpośredniości i nieprzewidywalności prezentacji technologią tranzystorową, ale jak pokazują produkty spod znaku towarowego dzisiejszego bohatera – odnoszę się do testu przedwzmacniacza liniowego, szklana bańka przy zdroworozsądkowym zachowaniu swoich zalet w centrum i górze pasma może pokazać pazur krzemu w dolnych rejestrach. Czy zawsze? Naturalnie ostatnie pytanie padło nie bez przyczyny, tylko jako prowokacja odpowiedzi na serię zadaną na samym początku tego akapitu. Zatem odpowiadając na nią z pełna odpowiedzialnością stwierdzam, iż w przypadku Zikra Audio zawsze. Mianowicie chodzi o potwierdzenie kontynuacji pomysłu na muzykę według pre liniowego przez mocodawcę marki także w sekcji wzmacniającej. Efekt jest taki, że z często nudnej, bo ulepiającej dźwięk w jedną papkę lampy pozostawia jedynie kolorowe, za to bardzo żywe i zjawiskowo kreujące efekt 3D, dzięki temu wzmacniające namacalność wydarzenia scenicznego rozwibrowanie w średnicy. Górny i dolny zakres zaś to całkowicie inna od typowo zaaplikowanych pojemników próżniowych soniczna bajka. Wysokie tony nie stają się złote i słodkie, tylko skrzą się bezkresną transparentnością przy zachowaniu prawdy o ich kolorze i wadze choćby brylujących w niej talerzy perkusisty. Nie ma efektu gniecenia spożywczej folii aluminiowej, tylko uderzenie w twardy metalowy krążek z blachy, co pozwala rozpoznać nie tylko moment uderzenia weń drewnianą pałeczką, ale także dźwięk stawiającego jej opór dość grubego metalowego dekla. Kto przykłada uwagę do takich niuansów, wie o czym mówię. Jeśli chodzi o zakres basu, ten bez problemu potrafi pokazać często niedostępne dla lampiaków zejście tego rejestru, ale także w zależności od materiału muzycznego czasem punktowo twardą, a czasem pełną soczyście modulowanych impulsów energię. Dla mnie to wręcz zjawisko, gdyż bez problemu potrafi oddać różnorodność gry na kontrabasie od natychmiastowych zmian tempa i soczystości ataku na strunę, po pokazanie pełnej palety odcieni ich pracy po wzmocnieniu pudłem rezonansowym, z kiedy wymaga tego materiał drobiazgowym zaznaczeniem raz ostrej, a innym razem lekko krągłej jej krawędzi. Zaskoczeni? Ja z pewnością, bo bazując na wielu spotkaniach z tego typu urządzeniami, to naprawdę jest najwyższą szkołą jazdy, którą kolejny raz Duńczyk zaliczył celująco. Jednak będąc w pełni szczerym muszę zasygnalizować, że nie z pełnym spektrum wolumenu – przynajmniej z bardzo trudnymi kolumnami. O co chodzi? Zwróćcie uwagę na moje pierwsze zadane pytanie odnoszące się do wysterowania posiadanych Gauderów. To smoki, które mimo pewnego rodzaju uniwersalności – wiele słabych wzmacniaczy spokojnie dawało sobie z nimi radę – dla lampy jednak są sporym wyzwaniem. Na tyle, że w będącej dla mnie znakomitym wynikiem jakości podania muzyki estetyce 300B XLS zagrał jedynie do średnich poziomów codziennego słuchania. Powtarzam, chodzi o znakomity wynik. Później mimo nadal dobrego odbioru spektaklu muzycznego niestety słychać było, że 4 woofery plus 3-głośnikowa sekcja średnio-wysokotonowa jednak dają o sobie znać. Ale zaznaczam, po to kupiłem duże zespoły głośnikowe, aby kolokwialnie mówiąc przestawiały ściany i z tej racji mam mocny tranzystor. I gdy wydawałoby się, że takie postawienie sprawy dyskwalifikuje moje i niektórych z Was ewentualne życie z lampą, set Zikry Audio sprawił, że zaskakująco wiele z oczekiwanej nieprzewidywalności prezentacji muzyki w nieco innych, jednak w ten sam sposób targających moim niespokojnym duchem aspektach da się zaprezentować przy niższym poziomie głośności. Zazwyczaj włączając swój system z automatu stawiam na doznania iście koncertowe, tymczasem w czasie tego, jak również poprzedniego testu z duńską wizją na muzykę ów pogląd był wywracany do góry nogami. Owszem, nie przestawiałem ścian, jednak nie samymi trzęsieniami ziemi audioferak żyje i wówczas przychodzi czas na celebrowanie muzyki w estetyce eteryczności. Ale nie w domenie przesłodzenia i przez to z utratą konkretnego wyrazu, tylko tak jak kolejny raz pokazał zestaw z Danii zawsze z mocnym kopnięciem oraz lotnością. I gdy wydawałoby się, że brak uzyskania koncertowej prezentacji naprawdę może czasem być pewnego rodzaju problemem, na swoją sesję testową wpadł do mnie Marcin. W najmocniejszym wariancie u siebie i u mnie słuchający co najmniej o połowę ciszej ode mnie, co rozbiło wspomniany problem wymogu koncertowych doznań w przysłowiowy pył. Słuchał w moim odczuciu bardzo cicho, a mimo to co chwila jego oczy pokazywały, że tytułowa lampowa zbieranina zaskakuje go zazwyczaj zagubionymi gdzieś w tle, z braku możliwości sekcji wzmacniającej źle odtworzonymi artefaktami typu rozdzielczość i wielobarwność każdego podzakresu. I zapewniam, nie były to jednorazowe „wybryki”, tylko feeria rzadko pokazywanych przez nawet wielokrotnie droższe urządzenia niuansów z tymi najniższym zakresie w szczególności. To natomiast tylko potwierdziło moje wnioski o klasie skonfigurowanego testowo systemu. Czy sesja testowa Marcina oznacza, że duże kolumny w takim razie są zbędne, bo ciche „brzdąkanie” daje tyle samo radości? Nic z tych rzezy, gdyż duże konstrukcje dają od pierwszych chwil poczucie większej swobody wizualizacji nawet najmniej zwariowanej emocjonalnie muzyki i jeśli macie szanse na życie z takimi w okowach swoich domostw, zalecam wykorzystanie okazji. Gdyby Marcin miał wybór, także skorzystałby z mojej wersji konfiguracyjnej, jednakże wspominam o nim tylko w celu pokazania, dwóch całkowicie różnych występów z różnymi oczekiwaniami sposobu kreowania muzyki, ale ku mojemu i jego zaskoczeniu wręcz identycznymi wnioskami. Zapewniam, taki poziom zgody to u nas rzadkość.
Do obrazkowego przybliżenia przywołanego stanu rzeczy posłużę się jazzową płytą fuzji naszego trio Marcin Wasilewski Trio z saksofonistą Joe Lovano „Homage”. To jazz grający tak zwaną ciszą. Ogólnie spokojny, ale z wieloma akcentami łatwego w przyswajaniu nawet przez początkujących słuchaczy free. Co w tej muzie tak mnie zauroczyło? Prawdę mówiąc wszystko, a chyba najbardziej to, że całość podana została ze zjawiskową swobodą, lotnością i transparentnością. I gdy w wielu konfiguracjach kończyło się to męczącą nadinterpretacją, jedynie sygnalizowany przez Zikrę, umiejętnie podgrzewający atmosferę zadumy w tej muzyce „lampowy” środek – mam na myśli symboliczne ciepełko i rozwibrowanie” – dawał wypełnienie i dźwięczność tak fortepianu, jak i brylującego w nim posmakiem drewna stroika saksofonu, a dolny zakres punktowo dozowaną, pozwalającą na pokazanie najdrobniejszych, często powołanych do życia przypadkowym dotknięciem struny dźwiękowych bytów, energią dolnego zakresu zjawiskowo podkręcał emocje związane z cyzelowaniem nie tylko pojedynczego dźwięku, ale także pochłanianiem uderzenia pełnego składu tego wydarzenia muzycznego. I nie tylko w rozumieniu melomana, czym często usprawiedliwia się przekroczenie dobrego smaku esencjonalności i wagi dźwięku, ale dla mnie także będącego moim drugim „ja” audiofila. Płyta wypadła wręcz zjawiskowo, jednak nie chcąc rozwadniać sztucznie tekstu, nie będę rozbierać jej na jeszcze drobniejsze czynniki pierwsze. Jednak aby oddać emocje, jakie we mnie wzbudziła, z premedytacją opisałem swoje doznania w jednym, co prawda dość długim, przez to wielokrotnie złożonym zdaniu. Staram się takich tasiemców unikać, ale aby oddać prawdziwy stan ducha czasem się nie da lub nawet trzeba tak zrobić. Na koniec dodam jedynie, że w taki sam sposób odbierałem każdą muzykę. Naturalnie tę słabo zrealizowaną z uwypukleniem wszelkich bolączek, ale to wynik wyboru obcowania z wyrafinowanymi urządzeniami i nie można o to kruszyć kopii. A co z rockiem i jej podobnymi zapisami nutowymi? Nie powiem, czasem brakowało mocy tranzystora, a mimo tego w większości przypadków także brzmiało dobrze. A tylko dobrze, a nie znakomicie, gdyż wszyscy wiemy, iż lampowe wzmocnienie nie jest idealnym partnerem do odtwarzania zazwyczaj słabo zrealizowanego przez masteringowca muzycznego buntu. Owszem, zawsze można, tylko jeśli chce się przestawiać ściany w sposób jaki Zikra prezentuje nurty oparte o kontemplację i napawanie się zawartą w nich ciszą, nie tędy droga. Dla mnie to całkowicie zrozumiałe. Jeśli dla kogoś nie, zwyczajnie nie dorósł do najwyższej jakości prezentacji muzyki przez iście high end-owe systemy.
Czy tytułowy set pre-power Zikra Audio jest remedium na wszelkie potrzeby każdego melomana i audiofila? Moim zdaniem jeśli zgadzacie się z moją ostatnią myślą z poprzedniego akapitu, jak najbardziej tak. Każdy, powtarzam, każdy aspekt prezentacji przez będący tematem spotkania konglomerat sprawiał, że nie tylko nie było szans na oderwanie się od słuchanej w danym momencie muzyki, ale wręcz podprogowo czułem zmuszanie do automatycznego umieszczania kolejnej płyty na talerz gramofonu. To za każdym razem było coś magicznego. I nie tylko w rozumieniu słuchania ulubionej płyty, ale także rzadkiej powtarzalności przez konkurencję w odniesieniu do jakości jej projekcji. Dzięki zejściu i rozdzielczości dolnych rejestrów, namacalności dźwięku za sprawą wykorzystania szklanych baniek oraz czytelnemu zagospodarowaniu wirtualnej sceny system powodował, że cały czas siedziałem jak zaczarowany. Jednak nie słodyczą i gładkością, tylko dobrze rozumianą nieprzewidywalnością. Nic tylko słuchać, co z wielką przyjemnością przez kilkanaście dni robiłem. Czy dotyczyło to każdego materiału? Cóż, to już chyba sobie wyjaśniliśmy. Choć dla mnie rock w wielu przypadkach także spokojnie trafiał w akceptowalny punkt – pamiętajmy o ewidentnym niedopasowaniu kolumn do mocy wzmacniacza, to z moim tranzystorem karmiącym wielkie Niemki osiągałem wyższy stan zaangażowania. Tylko jest jedno „ale”, kto przy zdrowych zmysłach chcąc testować odporność swoich narządów słuchu rockowym graniem na poziomie koncertu na bazie trudnych kolumn w ogóle zechce pakować się w oferujące symboliczną ilość mocy wzmocnienie lampowe? Ja naturalnie wiem, jednak żeby nikogo nie urazić, tę kwestię do rozwiązania pozostawiam Wam. Inna sprawa, gdy konfiguracja będzie zgodna ze sztuką, czyli słaba moc wzmacniacza we współpracy ze skutecznymi paczkami, wówczas to inna bajka. Nadal nieco różna od estetyki i rozmachu tranzystora, ale wówczas z pewnością bogata w ilość kontrolowanej nieprzewidywalności. W takim wydaniu będzie to już tylko wybór estetyki, a nie jakości brzmienia systemu, bo obie wersje pokażą najwyższy poziom. Przynajmniej ta z Zirką Audio w torze według mnie na pewno. Niestety opinii zestawu z posiadanym przez Was tranzystorem musicie dokonać sami, gdyż z naturalnych przyczyn go nie znam, ale zakładam, że jeśli szukacie zjawiskowej lampy w typie tytułowego Duńczyka, jest na podobnym poziomie.
Jacek Pazio
Opinia 2
Już podczas wcześniejszych spotkań z przedwzmacniaczem i step-upem sygnalizowaliśmy, iż stojący za nimi Michael Zingenberg – założyciel, główny konstruktor i właściciel duńskiej marki Zikra Audio operuje nawet nie na obrzeżach audiofilskiego mainstreamu, co raczej zadomowił się w eksplorowanym przez ortodoksyjnych audiofilów undergroundzie i niespecjalnie czuje potrzebę wyskakiwania z każdej lodówki. Nie dość bowiem, że przynajmniej obecnie nie dysponuje takimi mocami przerobowymi, by aspirować do grona ogólnoświatowych hegemonów a z drugiej, z racji swej w pełni zamierzonej niszowości i butikowości nie musi zbyt kurczowo trzymać się dotyczących „masówki” obwarowań, jak chociażby konieczności zamykania wszelakiej maści lamp w zupełnie nie przydających im urody klatkach. Dlatego też nie dysponując nie mogąc pochwalić się tak dziecio-, czy też zwierzęcio- odpornością kieruje swoje produkty do „dorosłych”, wyrosłych już z przysłowiowych krótkich spodenek odbiorców. I właśnie z owej puli, m.in. dzięki operatywności olsztyńskiego Prestige Audio udało nam się pozyskać na testy po raz wtóry przedwzmacniacz liniowy, któremu tym razem przypadła rola li tylko „przyzwoitki” głównej gwiazdy wieczoru, czyli oczywiście lampowego i w dodatku opartego o „kultowe” lampy 300 B wzmacniacza mocy Stereo 300B XLS.
Ponieważ tak z aparycji, budowy, jak i walorów sonicznych przedwzmacniacza zdążyliśmy się z Jackiem obszernie wyspowiadać tym razem w części opisowej całą swą uwagę skupię na tytułowej końcówce mocy, a jeśli ktoś z Państwa chciałby sobie odświeżyć pamięć o preampie serdecznie zapraszam do materiałów źródłowych. Przechodząc zatem do meritum i zerkając na powyższą galerię jasnym staje się, iż nasz dzisiejszy, pierwszoplanowy bohater okazuje się zaskakująco kompaktowy, przynajmniej w porównaniu ze swoją, prowadzącą go za rękę „przyzwoitką”. Do pełni szczęścia wystarcza mu bowiem pojedynczy a nie podwójny, minimalistyczny, wykonany z polerowanej stali nierdzewnej korpus, gdzie przednie lądowisko obsadzono wielce urodziwym zestawem lamp, o których dosłownie za chwilę, natomiast drugą linię zajął prostopadłościenny kruczoczarny katafalk kryjący w swym wnętrzu trafa. I w tym momencie warto wspomnieć, iż de facto będąca główną gwiazdą niniejszego spotkania końcówka mocy dotarła do nas w swej najwyższej specyfikacji, czyli Amorphous High Gain Silver Wired, co oznacza zastosowanie nie tylko amorficznych rdzeni w transformatorach Monolith Magnetics, lecz również srebrne okablowanie w oplocie z bawełny i jedwabiu. Dla porządku tylko nadmienię, że wersja podstawowa, czyli uzbrojona w „zwykłe” trafa i miedziane okablowanie kosztuje „zaledwie” 14 500 €. Całość połączeń wykonano zgodnie ze sztuką, więc w technologii point to point, eliminując ty samym płytki drukowane. W sekcji wejściowej pracują lampy Siemens EC 8010 Gold Pin natomiast w stopniu wyjściowym napotkamy lampy Emission Labs 300B XLS zdolne oddać po 17W na kanał. Listę uzupełnia pojedyncza lampa prostownicza Chatham JAN CAHG 5R4WGA. Włącznik główny zlokalizowano na lewym boku a wszystkie przyłącza (głośnikowe, para wejść RCA i zasilające) umieszczono pionowo na niewielkim „parapecie” wzdłuż tylnej krawędzi.
Prawdę powiedziawszy przechodząc do części odsłuchowej, korelując deklarowaną przez producenta i tak zaskakująco wysoką jak na pojedynczą 300B, moc 17W z redakcyjnymi „czarnymi wieżami” Gauder Akustik cały czas asekuracyjnie przygotowywaliśmy plan awaryjny. Czyli jeśli zauważylibyśmy, że Zikry mają pod górkę i po prostu się męczą załadowalibyśmy duńską elektronikę do bagażnika i przewieźlibyśmy do mnie, by ulżyć im w cierpieniu i spiąć je z moimi, zdecydowanie bardziej litościwymi dla słabowitych lamp Audiosolutions Figaro L2, z którymi nawet 11,5 W (8Wrms) BonaWatt Tamesis nie bał się groźnych porykiwać Alissy White-Gluz na „Deceivers” Arch Enemy. Jak jednak wyszło w praniu wycieczka okazała się zbędna, bowiem wbrew naszym (bynajmniej nie bezpodstawnym, bo np. dla 16W (przy THD 5%) Western Electrica 91 E ściągnęliśmy wysokoskuteczne Klipsch Horn 75 TH Anniversary SE) obawom w tzw. okamgnieniu Stereo 300B XLS znalazł nić porozumienia z Berlinami i już od pierwszych taktów japońskiego tłoczenia „Agent Provocateur” Foreigner pokazał się od niezwykle atrakcyjnej strony. Co ciekawe zaskakująco mało … lampowej. Chodzi bowiem o to, że duet Zikry zagrał z onieśmielającą rozdzielczością i rozkoszną swobodą pokazując rozmach i wieloplanowość rockowych aranżacji. Bas charakteryzował nie tylko zaraźliwy timing, lecz również takie zróżnicowanie, jakiego po 17W lampie trudno było się spodziewać. Zero uśrednienia, zero ratowania się prowadzenia konturów grubą kreską, czy też stawiania na romantyczną oniryczność. Tutaj było rzetelne trzymanie się faktów i nawet jeśli perkusja grała unisono z basem, to oba źródła były z iście zegarmistrzowską precyzją, co do milimetra definiowane na wirtualnej scenie. Oczywiście profilaktycznie tylko nadmienię, że nie mieliśmy tak irracjonalnych pomysłów jak próby grania z iście koncertowymi poziomami głośności, jednak proszę i wierzyć, iż nawet przy nieco wyższych od naszych standardowych dawek decybeli nie odnotowałem żadnych niepokojących objawów świadczących o zadyszce duńskiej amplifikacji. Dopiero metalcore’owy „Searching for Solace” The Ghost Inside na właściwych tego typu radosnej twórczości poziomach głośności okazał się ponad możliwości Zikry, co uczciwie trzeba przyznać, niespecjalnie mnie zaskoczyło i zmartwiło, bowiem skoro z mniej problematycznym, bardziej cywilizowanym wsadem duńskie combo radziło sobie wprost wybornie zarówno, jeśli chodzi o kwestię rozdzielczości, co dynamiki, to pewną korektę playlisty byłem w stanie zaakceptować. A, że 300B rzucił ręcznik przy mogącym przyprawić niedoświadczonych słuchaczy o stan przedzawałowy łomocie trudno się dziwić, skoro potrafią się na nim wyłożyć zdecydowanie bardziej muskularne audiofilskie legendy.
Wracając do bliższego gustom większości domniemanych odbiorców tego typu konstrukcji, czyli pozbawionego miałkiej komercyjności jazzu, sięgnąłem po minimalistyczno – medytacyjny „Koptycus” Oleś Brothers i Dominika Strycharskiego, na którym pozornie oszczędne, zawieszone w przestrzeni dźwięki budowały misterne pajęczyny muzycznych instalacji. I tutaj również do głosu dochodziła wrodzona precyzja pozwalająca z uwagą śledzić zarówno poszczególne partie solowe, jak i zespołowe improwizacje. Nie była to jednak antyseptyczna wiwisekcja mająca na celu rozbijanie każdego dźwięku na atomy, lecz wciągająca skuteczniej aniżeli chodzenie po bagnach intymna prezentacja oparta na niezwykle pieczołowitym oddaniu nie tylko zapisu nutowego, lecz również faktur i barw wykorzystanego instrumentarium a także przepływów energii pomiędzy uczestnikami nagrania. Czuć było flow i wzajemne zrozumienie panujące podczas sesji a granica między muzykami a słuchaczami może nie tyle całkowicie znikała, co stawała się zupełnie pomijalnym elementem reprodukcji.
Może i z racji swej niszowości a co za tym idzie dopiero mozolnie budowanej świadomości Zikra Audio nie jest (jeszcze) marką pierwszego wyboru dla miłośników lampowego High-Endu, to śmiem twierdzić, iż sygnowane przez Michaela Zingenberga Preamplifier i Stereo 300B XLS z powodzeniem można uznać za szczyt marzeń większości złotouchych melomanów. Grają bowiem absolutnie fenomenalnie, z drajwem, rozdzielczością i swobodą, które może nie tyle nie mają sobie równych, bo w końcu czy to Kondo, Audio Tekne, czy Air Tight jeńców też nie biorą, lecz tytułowy duński zestaw z powodzeniem zasługuje na zaliczenie go do wielce elitarnego grona niedoścignionych dla wielu konkurentów referencji.
Marcin Olszewski
System wykorzystywany w teście:
– odtwarzacz CD: Gryphon Ethos
– streamer: Lumin U2 Mini + switch QSA Red-Silver
– przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Commander
– końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
– kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
– kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
– IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
– XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1, Furutech Project V1
– IC cyfrowy: Furutech Project V1 D XLR
– kabel LAN: NxLT LAN FLAME
– kabel USB: ZenSati Silenzio
– kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC, ZenSati Angel
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, QSA Silver, Synergistic Research Orange
– platforma antywibracyjna: Solid Tech
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: Power Base High End, Furutech NCF Power Vault-E
– panele akustyczne: Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon: SME 60
– wkładka: My Sonic Lab Signature Diamond
– przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty: Omicron Luxury Clamp
– przyrząd do centrowania płyty: DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy: Studer A80
Dystrybucja: Prestige Audio
Producent: Zikra Audio
Ceny
Zikra Audio Preamplifier: 40 000 €
Zikra Audio Stereo 300B XLS: 23 500€
Dane techniczne
Zikra Audio Preamplifier
– Lampy: 4 x EC8010; zasilacz – 2 x GZ34 lub 2 x 657G (prostownicze)
– Wejścia: 1 para RIAA (MM), 2 pary RCA (liniowe)
– Wyjścia: Para RCA, para XLR
– Pasmo przenoszenia: 12-115 kHz
– Wymiary (szer. x gł. x wys.): 440 x 330 x 210 mm
– Waga: 25 kg + 28 kg (zasilacz)
Zikra Audio Stereo 300B XLS
– Lampy wyjściowe: Emission Lab 300B XLS
– Lampy wejściowe: EC 8010
– Moc wyjściowa: 2 × 17 W / 4–16 Ω
– Impedancja wejściowa: 10 kΩ
– Pasmo przenoszenia: 12–150 kHz
– Wejścia: RCA / WBT
– Wymiary (S × G × W): 44 × 33 × 21 cm
– Waga: 28 kg