Opinia 1
Jak już zdążyliśmy nadmienić w tzw. zajawce okrągła – trzydziesta rocznica urodzin miedzi wysokiej czystości minęła jakieś dwa lata temu, ale wypominanie tak zasłużonemu producentowi, jakim niewątpliwe jest japoński Acrolink, jakże nieistotnych nieścisłości byłoby nie tyle nieodpowiednie, co wręcz małostkowe. Zamiast zatem bawić się w jakąś pożal się Boże komisję śledczą i rozbijać czyjś życiorys na atomy do siódmego pokolenia wstecz zdecydowanie bardziej wolimy zająć się nie genezą a skutkami tegoż jubileuszu. A proszę mi wierzyć, że jest czym, gdyż tokijscy metalurgowie przygotowali nie lada gratkę dla wszystkich tych, dla których jeszcze do niedawna wyroby z miedzi o czystości 7N pozostawały co najwyżej w sferze marzeń, choć co roku zajmowały czołowe pozycje w listach pisanych do Świętego Mikołaja. O cym mowa? O najnowszym przewodzie zasilającym 7N-PC5500 Speciale Edizione, który dzięki uprzejmości dystrybutora marki – krakowsko – warszawskiego Nautilusa przez ponad miesiąc mogliśmy gościć we własnych systemach.
Jak sama nazwa wskazuje Acrolinka 7N-PC5500 Speciale Edizione wykonano właśnie z miedzi o najwyższej czystości, która do tej pory zarezerwowana była dla flagowych modeli i jakby tego było mało uzbrojono we wtyki, jakie do niedawna mogliśmy podziwiać w 7N-PC9500. Robi się ciekawie? I to jeszcze jak, a gdy dodamy do tego jeszcze znacząco niższą cenę, trudno oprzeć się wrażeniu, że Acrolink nie tylko rusza na podbój audiofilskiego świata, ale niejako już na dzień dobry wytacza naprawdę potężne działa. Zamiast jednak tracić czas i środki na dedykowane wyrobom jubilerskim, bądź kolekcjonerskim sztukom broni, szkatułki Japończycy zdecydowali się na co prawda eleganckie i metalizowane, lecz najnormalniejsze w świeckie kartonowe pudełko, nie zapominając jednak o chroniącej jej zawartość gąbkowej wyściółce. Sam przewód nie wyróżnia się niczym szczególnym. Jest nieprzesadnie gruby i raczej nie próbuje brylować pod tym względem w podobnym mu towarzystwie, pokryty elegancko opalizującą koszulką z czarnego semi-transparentnego poliuretanu. Uwagę zwracają za to zapożyczone z flagowca wtyki o charakterystycznych korpusach wykonanych ze specjalnej żywicy, mosiądzu, włókna węglowego i aluminium. Generalnie jest na czym oko zawiesić. Czyżby konkurencja dla 50-ek NCF Furutecha?
Z czysto kronikarskiego obowiązku wspomnę tylko iż każda z trzech żył 5500 składa się ze 100 miedzianych drucików o ø 0.26 mm i jest izolowana hybrydową poliolefiną. Dodatkowo ułożono je na planie trójkąta, w którego centrum biegną dwie nicie – jedna jedwabna, odpowiedzialna za niwelowanie drgań i druga – absorbująca promieniowanie EMI. Całość otulono hybrydową poliolefiną, okręcono pokrytą miedzią mylarową wstęgą i dla pewności dołożono jeszcze miedzianą plecionkę pokrytą tajemniczym materiałem „speziale”. Dzieło wieńczy wspominany zewnętrzny poliuretanowy płaszcz.
Niejako już na wstępie muszę jednak rozczarować wszystkich tych, którzy patrząc na zastanawiająco obszerną część wspólną z 7N-PC9500 dzisiejszego bohatera oczekują, iż oto stał się cud i za 1/3 wartości niegdysiejszego flagowca dostaniemy 99,9% jego brzmienia. Tak bowiem nie jest i … patrząc z perspektywy czasu na obie konstrukcje dochodzę do wniosku, że … bardzo dobrze, że tak właśnie się nie stało. Czemu? Otóż Acrolink 7N-PC5500 Speciale Edizione nadal gra firmową manierą sporego oddechu i świetnej przestrzeni kreowanej sceny muzycznej, jednakże zamiast ów dźwięk „robić”, jak to miał w zwyczaju jego dostojny protoplasta, stawia na neutralność, rozdzielczość i swobodę, czyli reasumując stara się tenże dźwięk wyswabadzać i uwalniać drzemiącą w nim dynamikę. 7N-PC9500 wysycał źródła pozorne, niemalże polerował ich krawędzie a 7N-PC5500 raczej je rozświetla szeroką wiązką o naturalnej, minimalnie, ale dosłownie ociupinkę ocieplonej temperaturze. Wspominam o tym muśnięciu ocieplenia jednakże jedynie po, to by nie uznali Państwo tytułowego przewodu jako zbyt chłodnego, czy wręcz klinicznego, gdyż takim nie jest, jednak próbując umiejscowić go w rodowej hierarchii uczciwie trzeba przyznać, iż 9500 gra z pewnością ciemniej. Czy to źle? W żadnym, bądź razie, gdyż podobne różnice można zauważyć u bezpośredniej konkurencji, czyli u Furutecha, gdzie flagowy NanoFlux-NCF rozkłada nieco inaczej akcenty aniżeli dajmy na to DPS-4.
Wracając jednak do naszego dzisiejszego bohatera warto podkreślić, iż wpięcie go w tor przynosi, bądź może bardziej obiektywnym byłoby sformułowanie, przyniosło u mnie i w moim systemie, wyłącznie pozytywne odczucia, które potwierdziły się zarówno w przypadku używania go do zasilania wzmacniacza, jak i odtwarzacza. W obu przypadkach uwagę zwracała wspominana wcześniej swoboda idąca w parze ze świetną rozdzielczością. Tego typu sposób prezentacji procentował szczególnie w sytuacjach, gdy w pozornie minimalistycznych, przepełnionych ciszą nagraniach można było odnaleźć nowe niuanse i audiofilskie smaczki. Weźmy na ten przykład album „Lucus” Thomasa Strønena i jego kolektywu Time Is A Blind Guide. Zredukowany do formy kwintetu zespół, z nową pianistką – urodzoną w Wakayamie Ayumi Tanaką, prezentuje niejednoznaczne, nieco poszarpane i przede wszystkim mroczne oblicze muzyki, której próżno szukać w popularnych rozgłośniach komercyjnych. Jednak pozornie oderwane od siebie pojedyncze dźwięki i improwizacje układają się w całkiem logiczną i spójną całość. Bardzo ciekawie wypada chropowate i szorstkie brzmienie sekcji smyczkowej stojące niejako w opozycji do lśniących partii fortepianu i „szeleszczącej” perkusji. Tak tak, tutaj gra dzierżącego pałeczki leadera ogranicza się głównie do delikatnego muskania czy to blach, czy to samych bębnów i utrata nawet najmniejszego niuansu, czy uśrednienie poczynań Strønena bardzo mocno zubaża cały przekaz. A 7N-PC5500 zdecydowanie staje na wysokości zadnia dostarczając nam mnóstwa zawartych tamże informacji. Jeśli dodamy do tego mistrzowską realizację samego Manfreda Eichera, który w studiu Auditorio Stelio Molo w Lugano, jak to zwykle ma w zwyczaju, na aksamitnie czarnym tle zawiesił z niesamowitą precyzją poszczególne instrumenty, jasnym stanie się, że po włączeniu ww. albumu wcześniej niż przed jego końcem z fotela raczej się nie podniesiemy.
Jednak aby docenić klasę Acrolinka wcale nie trzeba się ograniczać wyłącznie do ECM-oskich perełek, gdyż zagrany z iście amerykańskim rozmachem (piętno Las Vegas?), pełen brudnych, na wskroś bluesowych riffów i charakterystycznie zachrypniętego wokalu krążek „Black Coffee” duetu Beth Hart & Joe Bonamassa również nie tylko rozczarowywał a wręcz rzucał nas w samo centrum wydarzeń. Akcent stawiany był bowiem na autentyczność i spontaniczność a nie próby studzenia emocji i lukrowanie pewnych, natywnych dla tego rodzaju muzyki, chropowatości. Czuć było rozmach i najprawdziwszą radość z grania, gdzie zamiast chłodnej kalkulacji Joe pozwala muzyce swobodnie kierować swoimi palcami. Pół żartem, pół serio można wręcz stwierdzić, że 7N-PC5500 podkreśla i zarazem potwierdza, iż 5 dni spędzonych w Studio at the Palms nie było li tylko smutnym, wynikającym z kontraktu z wydawcą, obowiązkiem. Blachom, w które radośnie tłucze Anton Fig, nie brakowało blasku i wypełnienia a wtórującym mu dęciakom (Ron Dziubla na saksofonie i Lee Thornburg na trąbce) zadziorności. Może to i trochę siłowe granie, ale właśnie w tego typu realizacjach cenię ich bezpośredniość i atak, którego całe szczęście japoński przewód ani nie osłabia, ani nie zaokrągla. Warto też podkreślić, iż owa bezpośredniość i namacalność ataku nie odbywa się na zasadzie uproszczeń i tanich trików polegającym na ordynarnym przybliżeniu i jak to się mówi „przewaleniu” pierwszego planu. Nic z tych rzeczy. Nikt nikomu muzyków na kolana nie pakuje, lecz zachowując właściwy poszczególnym realizacjom dystans jest w stanie oddać zawarty na nich ładunek energetyczny.
Na chwilę obecną nie mam nawet bladego pojęcia, jak Acrolink 7N-PC5500 Speciale Edizione przyjmie się na coraz bardziej wymagającym rynku kablarskim, lecz osobiście i oczywiście na wskroś subiektywnie, śmiem twierdzić, że przy takich walorach brzmieniowych i na takim poziomie skalkulowanej cenie spokojnie ma szansę zatrząść w posadach niejednego systemu, uwalniając nieodkryty do tej pory potencjał. W dodatku ze względu na swoją neutralność tytułowy przewód wydaje się być na tyle uniwersalną a zarazem bezpieczną propozycją, że z powodzeniem może się sprawdzić praktycznie w każdych warunkach. Chociaż nie, po chwili namysłu doszedłem jednak do wniosku, że nie w każdych. Acrolink bowiem nie maskuje i nie naprawia błędów popełnionych, czy to na etapie konfigurowania konkretnego zestawu, czy też wręcz projektowania poszczególnych urządzeń i jeśli coś będzie po prostu źle grało z pewnością nas o tym poinformuje. Jednak chwała mu za to, bo rozwijanie własnej pasji i dążenie do upragnionej audiofilskiej nirwany nie polega na bezkrytycznym poklepywaniu po plecach, lecz również na nauce na cudzych, bądź własnych błędach. A Acrolink, cytując klasyka, „bawiąc uczy, ucząc bawi”. Czy trzeba lepszej rekomendacji?
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-35
– Odtwarzacz plików: laptop Lenovo Z70-80 i7/16GB RAM/240GB SSD + JRiver Media Center 22 + TIDAL HiFi + JPLAY; Yamaha WXAD-10
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Shelter 201
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Wzmacniacz zintegrowany: Electrocompaniet ECI5; McIntosh MA 8900
– Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80 + spike extenders
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Amare Musica
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
– Kable głośnikowe: Organic Audio; Signal Projects Hydra
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+
– Stolik: Rogoz Audio 4SM3
– Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; Albat Revolution Loudspeaker Chips
Opinia 2
Analizując obecny rynek kablarski od strony nie tylko ilości produkujących owe odrutowanie podmiotów gospodarczych, ale także ich nad wyraz szerokiej oferty nietrudno dojść do wniosku, że ten wycinek szeroko pojętej branży audio w obecnym czasie ma się znakomicie. Zajmujące się tym kawałkiem tortu brandy dwoją się i troją, aby różnorodnością propozycji sprostać wymaganiom coraz to bardziej wyedukowanej klienteli, ale co jakiś czas ci starzy wyjadacze chcąc podkreślić wyjątkowość danego wyrobu, wypuszczają jubileuszowe, lub limitowane wersje. I właśnie nad takim, bo okraszonym w nazwie liczbą trzydziestolecia modelem kabla sieciowego będziemy mieli przyjemność się dzisiaj pochylić. O co dokładnie chodzi? Mam przyjemność przedstawić Wam jubileuszową wersję japońskiej przewodu zasilającego Acrolink 7N-PC5500 Speziale Edizione, która jest swoistym hołdem trzydziestolecia powstania miedzi o wysokiej czystości. Naturalną i chyba wiadomą wszystkim informacją jest fakt, iż opiekunem dystrybucyjnym tytułowej marki jest krakowski Nautilus.
Tytułowy kabelek, od strony czysto designerskiej nie jest znanym nam z np. produktów holenderskiego Siltecha przysłowiowym pawiem, tylko dość skromnym zewnętrznym izolatorem nawiązuje do wyższych linii 9300, 9500 i 9700 Acrolinka i w tym przypadku jego wygląd zewnętrzny determinuje lekko przebijająca przez ciemnografitowy poliuretan plecionka. Oczywiście pakiet informacji o budowie wewnętrznej z racji podkreślenia jubileuszu powstania czystej miedzi potwierdza nam użycie jej w odmianie D.U.C.C Stressfree 7N, hybrydowego poliolefinu do pracy w sferze izolacji i wypełnienia, miedzianych drucików i miedziowanej taśmy mylarowej do ekranowania i wspomnianego poliuretanu do wykonania płaszcza zewnętrznego. Temat wtyczek zaś zdradza wyprodukowanie styków z miedzi berylowej, na które nałożono polerowane srebro, by w końcowej fazie powlec je rodem, a samych obudów z wariacji materiałów typu: żywica, włókno węglowe, mosiądz i aluminium. Jedynym akcentem wyjątkowości tego modelu kabla sieciowego jest nadruk na obudowie wtyczek Speziale Edizione.
Co prawda do testu dotarł tylko jeden egzemplarz jubileuszowej 5500-ki, lecz po kilku tygodniach zabawy jedno mogę stwierdzić z bliską 100% pewnością, to co podczas krytycznych odsłuchów udało mi się wychwycić, w ogólnych wnioskach jest dla niej bardzo reprezentatywne, gdyż wyniki na poszczególnych komponentach niosły ze sobą bardzo zbieżne obserwacje. Jakie? Pierwsze co rzucało się w ucho, to zastrzyk energii niskich rejestrów. Ale chciałbym zwrócić szczególną uwagę na słowo zastrzyk, gdyż nie było to typowe pompowanie tego rejestru, tylko zwiększenie jego obfitości, lecz bez najmniejszej utraty szybkości jego narastania. Było go odczuwalnie, ale nawet podczas szybkich zmian drive’u materiału muzycznego w postaci free jazzu Petera Brotzmanna nie odnotowywałem opóźnień w oddaniu zamierzeń operujących w tym pasmie muzyków. To była masa z dobrą kontrolą i atakiem. Bardzo wyraźnie było czuć, że Japończycy postawili na nadanie ciężkiej muzie odpowiedniej siły przebicia, ale na szczęście bez częstych dla konkurencji skutków ubocznych typu spowolnienie przekazu i zlanie się basu w przysłowiową bułę. A jak ze środkiem pasma? W tym pasmie miałem nieco inne odczucia. Acrolink zawsze dobrze się w nim sprawuje (swą gęstością unika odchudzenia muzyki), dlatego też w stosunku do najniższych rejestrów będąc odpowiednio gęstym stanął jakby w miejscu. I chyba właśnie ten drobny soniczny myk sprawił, że 5500-ka przy ciekawej energii basu, rezygnując z podkręcania masy środka, uniknęła przegrzania dźwięku i postawiła na radość jego odtwarzania. Mało tego. Ową radość dość skrzętnie podkreślała bardzo świeża dźwięczność góry pasma akustycznego. I według mnie to jest drugi myk tego modelu, czyli delikatne doświetlenie pracy blach perkusisty, co sprawiało wrażenie niezwykłej witalności przekazu. Po prostu zasilany przez testowany kabel set tryskał ochotą do czarowania mnie odtwarzanymi srebrnymi krążkami. Ale przewrażliwionych na punkcie efektu “łał” czytelników natychmiast uspokajam, gdyż nic takiego nie miało miejsca, co potwierdza moje bezproblemowe użytkowanie Acrolinka przez dobre trzy tygodnie w systemie. A jak wiadomo, początkowy, zaskakująco dobrze wypadający sznyt grania po jakimś czasie staje się nieznośny, czego nawet w najmniejszym stopniu nie odnotowałem. No dobrze, ostra muzyczna jazda wypadała dobrze. A jak z plumkaniem? Słabo? Nic z tych rzeczy. Fakt, kontrabas z jazzowego Trio Bobo Stensona w stosunku do znanych mi wcześniej odtworzeń oddawał nieco więcej masy, ale robił to na tyle subtelnie, że nie odnosiłem wrażenia przesycenia jego bytu na scenie, czy szkodliwego dla odbioru jego ważności w zespole wychodzenia przed szereg. Był obfitszy, ale nadal zwarty. Jednym słowem i tym razem podczas użytkowania jubilata podobnie do stawiającej na energię muzy również w trakcie spokojniej kontemplacji nad każdą nutą zaznałem bardzo dużo ciekawych doznań duchowych. Dlatego według mnie takie umiejętne brylowanie w przecież bardzo przeciwstawnych sobie od strony oddania energetyki przekazu gatunkach muzycznych nie pozwala wystawić innej oceny jako bardzo dobra.
Nie wiem, czego w rozważaniach przed-testowych spodziewaliście się Wy, ale ja wpinając Acrolinka 7N-5500 Speziale Edizione może nie obawiałem się, ale byłem ciekawy, czy niższy niż dotychczas miałem okazję testować model z tej stajni, nie wprowadzi spowolnienia do generowanego przez mój, naładowany dawką masy zestaw dźwięku. Tymczasem patrząc przekrojowo otrzymałem bardzo dobrze odebraną we wszystkich produkcjach muzycznych korektę codziennego brzmienia. Co ciekawe, wszystko szło w ugruntowanym już przez moje zestawienie kierunku, a mimo to nie niosło ze sobą strat, tylko delikatne przewartościowanie niektórych aspektów, ale co ważne bez utraty ich jakości. Zatem komu dedykowałbym ten jubileuszowy model kabla sieciowego japońskiej myśli technicznej? Szczerze powiedziawszy po osobistym pozytywnym odebraniu możliwości wpływu na mój zestaw, nie widzę żadnych ograniczeń. Wystarczy być otwartym na drobne zmiany dotychczasowej estetyki rysowania wirtualnego spektaklu muzycznego, a może okazać się, że zadacie sobie pytanie, dlaczego tak późno zainteresowaliście się tym modelem, lub wręcz tą marką. A jeśli w ogóle takie pytania padną, z mojej strony pierwsze z racji bycia naszego tytułowego bohatera swoistą nowością jestem w stanie jeszcze Wam wybaczyć, ale już drugie, w kwestii rozpoznawalności, albo niczym nieusprawiedliwionego unikania zgłębiania oferty tej marki jest nie do wybaczenia.
Jacek Pazio
Dystrybucja: Nautilus
Cena: 6 990 PLN / 1,5 m; 7 990 PLN / 2 m
Dane techniczne:
Materiały i specyfikacja
– Przewodnik: D.U.C.C, technologia Stressfree, czystość 7N, ø 0.26 x 100 żył
– Izolacja: poliolefina hybrydowa
– Warstwa wewnętrzna: poliolefina hybrydowa
– Ekranowanie: powlekany przewód miedziany + wstęga mylarowa pokryta miedzią
– Warstwa zewnętrzna: poliuretan odporny na promieniowanie UV
– Oporność przewodnika: 2.7 mΩ / m
– Pojemność elektrostatyczna: 13 pF / m
– Średnica przewodu: 16.0 mm
Wtyki
– Styki: miedź berylowa
– Powłoka: rod posrebrzany (polerowany przed powlekaniem)
– Korpus: specjalna żywica + mosiądz + włókno węglowe + aluminium
System wykorzystywany w teście:
– źródło: transport CEC TL 0 3.0, przetwornik D/A Reimyo DAP – 999 EX Limited TOKU
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Reimyo KAP – 777
Kolumny: Trenner & Friedl “ISIS”
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond
IC RCA: Hijri „Milon”,
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
wkładka: MIYAJIMA MADAKE
przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA