Opinia 1
W trakcie dopiero co zakończonego monachijskiego High Endu oprócz wszelakiej maści atrakcji w stylu oczywistych odsłuchów, konferencji prasowych i mniej bądź bardziej oficjalnych pokazów nowości zdarzają się chwile, by zamiast ganiać po MOCu z aparatem, po prostu usiąść i na spokojnie porozmawiać z osobami za daną marką stojącymi. Oczywiście wspomniany „spokój” należy wziąć w porządny cudzysłów, gdyż przy takiej ilości wystawców, odwiedzających i grających równocześnie systemów tzw. szum tła osiąga poziom zbliżony do tego znanego z torów F1, bądź festiwali muzyki metalowej. Całe szczęście przygotowane przez organizatorów okrągłe „grajdołki” zlokalizowane na płycie atrium pozwalały na nieco iluzoryczną, ale jednak izolację i możliwość zamienienia kilku zdań bez prób przekrzykiwania. Korzystając zatem z nadarzającej się okazji w krzyżowy ogień pytań wzięliśmy Alona Wolfa – założyciela i właściciela Magico, czyli marki egzystującej w górnych stanach kolumnowego High-Endu.
Soundrebels: Będąc zarazem muzykiem (z zamiłowania) i inżynierem (z wykształcenia) nie korci Cię czasem by połączyć oba te światy w jeden projekt?
Alon Wolf: Absolutnie nie. Świat instrumentów rządzi się diametralnie innymi prawami aniżeli kolumn głośnikowych.
SR: Instrumenty muzyczne dźwięki generują a kolumny owe dźwięki mają za zadanie możliwie wiernie reprodukować …
AW: Dokładnie. To, co w instrumentach ów dźwięk robi, czyli drgania w kolumnach tylko przeszkadza i efekt finalny degraduje.
SR: To stąd Twoja niechęć, czy wręcz alergia na MDF i inne tworzywa drewnopochodne?
AW: Tak jest. Dawno, dawno temu, na początku swojej drogi podejmowałem próby z MDF-em i sklejką, lecz osiągnięte wtedy rezultaty najoględniej rzecz biorąc uznałem za wysoce niesatysfakcjonujące. Doskonale zdaję sobie sprawę, że przerażającej większości tak producentów, jak i konsumentów taki stan rzeczy zupełnie nie przeszkadza, ale … ja nie jestem „wszyscy”. Zaczynając robić kolumny, na początku dla siebie a potem dla coraz szerszego grona znajomych i znajomych – znajomych uznałem, że skoro poświęcam na to swój prywatny czas i traktuję to jako hobby, bo w końcu miałem „normalną – poważną” pracę, to niech to ma ręce i nogi i gra najlepiej, jak tylko może.
SR: Dlatego „poszedłeś” w aluminium?
AW: Tak, na chwilę obecną to właśnie ono zapewnia nam nie tylko wymaganą sztywność, ale i możliwość zadowalającego wytłumienia. Aluminium samo z siebie, nawet w swojej „lotniczej” – wykorzystywanej przez nas odmianie nie stanowi bowiem prostej i łatwej recepty na konstrukcję idealną. „Spontanicznie”, bez odpowiedniej wiedzy zrobiona z aluminium obudowa będzie bowiem koszmarnie dzwonić. Nie muszę chyba dodawać, że akurat tego typu atrakcji pragnęliśmy uniknąć.
SR: Ale od niedawna macie w ofercie carbonowo – aluminiową „hybrydę”
AW: Cóż, seria M to niezwykle kosztowne od strony R&D przedsięwzięcie, z którego jesteśmy bardzo dumni. Wbrew pozorom leżąca u podstaw Magico idea nie została jednak zdradzona, bowiem ich szkielet nadal jest aluminiowy a płyty z włókna węglowego mają niespotykaną na rynku grubość i sztywność, które zawdzięczamy wyspecjalizowanemu, działającemu m.in. w branży zbrojeniowej dostawcy.
SR: Skoro jesteśmy przy Waszych topowych osiągnięciach, to … nie korci Cię wprowadzenie na rynek jakiegoś bardziej cywilizowanego pod względem rozmiarów „rodzeństwa” flagowych Ultimate’ów?
AW: Mówiąc zupełnie szczerze nie, gdyż jest to praktycznie fizycznie niemożliwe. Jeśli chcemy, by konstrukcja była w pełni tubowa a przy tym przetwarzała możliwie szerokie pasmo, to … musi być duża. Fizyki pod tym względem nie da się oszukać, w przeciwieństwie do ludzkiego słuchu, ale takie kłamstwo ma krótkie nóżki i bardzo szybko wychodzi na jaw.
SR: A macie w planach coś większego z konwencjonalnej, opartej na zwykłych przetwornikach dynamicznych puli?
AW: Biorąc pod uwagę, że zarówno Q7MKII i S7 są całkiem spore raczej nie widzę takiej potrzeby. Oczywiście jeśli komuś brakuje w nich dołu, to spokojnie może wspomóc je dedykowanymi subwooferami (Q-Sub i S-Sub). Uczciwie powiem, że nie byłem zbytnim fanem rozszerzenia naszego portfolio o subwoofery, ale naciski ze strony rynku były na tyle poważne, że jednak podjęliśmy stosowne działania i muszę przyznać, że efekty przerosły nasze wstępne oczekiwania. Nie mówię w tym momencie o kinie akcji i innym tego typu repertuarze, ale nawet na wielkiej symfonice tutti orkiestry potrafi poderwać z kanapy.
SR: Chyba niezbyt często ulegacie takim rynkowym sugestiom?
AW: Spokojnie możemy powyższy incydent uznać za wyjątek potwierdzający regułę, choć nie powiem, żebyśmy byli jakoś ortodoksyjnie skostniali … w końcu można większość naszych modeli zamówić w innych aniżeli standardowe kolory.
SR: Peter (Mackay) też o tym wspominał, ale jakoś niespecjalnie się z owym faktem obnosicie.
AW: Wiesz, niektórzy najwidoczniej próbują zdobyć klientów kolorem, bądź wykończeniem brzmienie traktując jako rzecz drugorzędną. My stawiamy na jakość tak wykonania – zarówno od strony inżynieryjnej, czy wzorniczej, jak i brzmienie. Zresztą nie ma się co oszukiwać – brzmienie jest pochodną poprawności projektu a w następnej kolejności jego wykonania, więc mamy do czynienia ze zjawiskiem naczyń połączonych. Z kolei kolor to kwestia końcowych ustaleń i jeśli tylko ktoś głosuje swoim portfelem nie widzimy problemu, by spełnić jego oczekiwania i dostosować lakier zamawianych kolumn do jego ulubionego samochodu, czy motocykla.
SR: Jak wielokrotnie wspominałeś zaczynałeś praktycznie w garażu. W przypadku Walta Disneya, Billa Gatesa i paru innych jegomości było podobnie, więc tak towarzystwo, jak i perspektywy masz całkiem niezłe …
AW: Prawdziwy amerykański sen (śmiech)
SR: Pytanie zatem, co zmieniło się w porównaniu z czasami, gdy odpowiadałeś praktycznie tylko przed samym sobą a chwilą obecną?
AW: Jeśli powiem, że zaskakująco niewiele, to pewnie mi nie uwierzycie, ale … nadal jestem sobie sterem, żeglarzem okrętem. Oczywiście czuję na sobie odpowiedzialność za swoją kilkudziesięcioosobową, wysoce wykwalifikowaną załogę, ale jeśli tylko coś ciekawego wpadnie mi do głowy, to od pomysłu do wykonania prototypu z reguły nie mija dłużej niż tydzień. A jeśli efekt jest obiecujący zabieramy się wszyscy do pracy. Powiem nawet, że teraz jest mi nieco łatwiej, gdyż znając własne ograniczenia otaczam się ludźmi posiadającymi wiedzę z obszarów, gdzie nie poruszam się zbyt pewnie, więc ich pomoc jest niezwykle istotna a to z kolei przyspiesza pracę.
SR: Patrząc z boku można byłoby odnieść wrażenie, że to prawdziwa sielanka, jednak jak na taki model biznesowy patrzy księgowość? Nie ma co ukrywać, że nie bazujecie na gotowych, bądź lekko modyfikowanych, ogólnodostępnych na rynku przetwornikach. W dodatku postawiliście na niezbyt budżetowe materiały. Pokrywane diamentem berylowe kopułki wysokotonowców, grafenowe średniotonowce, Nanotechowe basowce, do tego aluminiowe obudowy to wszystko dość drastycznie podnosi koszty własne.
AW: To prawda, lecz poświęcając się produkcji kolumn uznałem, że tzw. wkład materiałowy powinien stanowić kilkadziesiąt a nie kilka procent ceny końcowej, bo trzeba być w stosunku do swoich nabywców po prostu uczciwym. Przykładowo koszt wyprodukowania konwencjonalnego – ogólnie dostępnego mid-woofera zamyka się z w 99,9% przypadków w kwocie nieprzekraczającej 10$. Oczywiście mówimy o górnej, czy też najwyższej półce. Nasze średniotonowce są niestety „nieco” droższe. Nieco, czyli jakieś 20-30 krotnie. Całe szczęście budżet się spina ;-)
SR: Z takim podejściem przestajemy się dziwić, że Magico nie ma w swoim portfolio adekwatnych cenowo do swoich kolumn kabli …
AW: Cóż … Tak jak powiedziałem – staramy się być uczciwi i przyzwoici w stosunku do swoich odbiorców.
SR: Teraz już rozumiemy powód stosowania pojedynczych gniazd głośnikowych w Waszych kolumnach.
AW: (Śmiech) Akurat z tej strony na to nigdy nie patrzyłem.
SR: A tak już na serio. Single wire i koniec?
AW: Zdecydowanie tak. Nie po to tworzymy produkt skończony i maksymalnie spójny tak pod względem nazwijmy to elektrycznym, jak i brzmieniowym, żeby potem ktoś cały nasz wysiłek mówiąc brutalnie niweczył stosując różne okablowanie, czy nie daj Boże różną amplifikację na poszczególne zakresy pasma. Od strony czysto inżynieryjnej jest to po prostu szkodliwe a że rykoszetem obrywa jeszcze dźwięk, to lepiej dmuchać na zimne i nie korcić. Licho nie śpi.
SR: Widzimy, że niespecjalnie podążasz za obecnymi trendami.
AW: Konstruowanie kolumn głośnikowych nie opiera się na modzie, tylko fizyce i obliczeniach. Jeśli one się zgadzają wtedy jest punkt wyjścia do pracy nad dźwiękiem.
SR: Czyli nie dasz się namówić na dopasowanie kolumn do gotowego, „łapiącego za oko” projektu plastycznego?
AW: Takie pomysły sugeruję kierować pod inny adres (śmiech).
SR: Serdecznie dziękujemy za rozmowę i do zobaczenia w Warszawie
AW: Do zobaczenia.
—-
Nie minął nawet dzień od zakończenia High Endu, ledwo zdążyliśmy złapać oddech po monachijskim maratonie i co nieco odespać a już trzeba było chwytać załadowany sprzętem fotograficznym plecak i przez zakorkowane w popołudniowym szczycie stołeczne ulice przebijać się na drugą stronę Wisły do żoliborskiego, mieszczącego się na ul. Gen. Andersa 12 salonu Top Hi-Fi na prezentację prasową. O ile jednak perspektywa typowej nasiadówki w gronie podobnych nam bajkopisarzy niespecjalnie wzbudziłaby nasz entuzjazm, to tym razem nikt nie grymasił, marudził i nie szukał wymówek, gdyż zamiast standardowych wykresów, tabelek i zgrabnie przygotowanego, podprogowego lokowania, czasem jeszcze zupełnie wirtualnego, produktu mieliśmy mieć okazję nie tylko posłuchać kolumn Magico S3MkII, lecz a raczej przede wszystkim spotkać się z ich twórcą i założycielem Magico, czyli Alonem Wolfem, z którym zaledwie dwa dni wcześniej mieliśmy przyjemność zamienić kilka zdań.
Zanim jednak danie główne zostało nie tyle podane, co udostępnione do „obmacania” i rzucenia uchem w głównym pomieszczeniu odsłuchowym warszawskiego dystrybutora w formie wielce smakowitej i wytwornej przystawki podane zostały niepozorne S1 MkII. Zwrotów smakowity i wytworny użyłem w poprzednim zdaniu z pełną świadomością, gdyż w ten dość bezbolesny sposób starałem się przygotować osoby nieobeznane z portfolio amerykańskiego producenta na pojawiające się z reguły na końcu recenzji … ceny. Proszę mnie tylko źle nie zrozumieć – po prostu wkraczając w strefę High-Endu lepiej trzymać emocje na wodzy i niczemu, ale to absolutnie niczemu się nie dziwić. Dlatego też ze stoickim spokojem powinniśmy przyjąć do wiadomości, iż ceny ww. dwudrożnych kolumienek zaczynają się od niewinnych … 83 999 PLN za parę. Oczywiście na tym pułapie cenowym nie sposób nie oczekiwać iście kosmicznych technologii i tak też jest w tym przypadku. 25 mm kopułkę wykonano bowiem z pokrywanego diamentem berylu, 178mm mid-woffer wyposażono w grafenową membraną Nano-Tec i cewki z czystego tytanu a same obudowy są typu monocoque, czyli przekładając to na język zrozumiały dla ogółu mamy do czynienia z pojedynczym kawałkiem tłoczonego aluminium o grubości 9,5 mm i średnicy 305 mm. Usatysfakcjonowani? Mam nadzieję, że tak i prawdopodobnie z podobnego założenia wyszedł dystrybutor podpinając pod nie potężny wzmacniacz zintegrowany PASS INT-250 współpracujący z odtwarzaczem CD MOON Neo 260D DAC . Całość została spięta przewodami AudioQuesta (Rocket 88 DBS, Earth XLR, NRG-10).
Starsze i bardziej wyrośnięte rodzeństwo, czyli S3MkII do swojej dyspozycji otrzymało nie tylko nieco większe pomieszczenie, lecz i adekwatną do swoich walorów elektronikę. Tym razem postawiono na dzieloną amplifikację – Pass Laboratories XP-30 + X250.8, MOONa 650D, okablowanie AudioQuesta (Wild Wood, Wild Blue Yonder XLR, Fire XLR, NRG-1000, NRG-100) i akcesoria Nordosta (QV2, QK1) . Zagłębiając się nieco bardziej w technikalia i próbując tym samym nieco oswoić sugerowaną cenę detaliczną startującą z pułapu 139 999 PLN (całe szczęście za parę) warto wspomnieć, iż również tym razem mamy na usprawiedliwienie berylowe, pokryte diamentem 25 mm kopułki wysokotonowe, pojedyncze 150 mm midwofery z nanografenowymi (odmiana XG) membranami i po parze 230 mm wykonanych w takiej samej technologii basowców. Temat kosztów wytworzenia takich przetworników przewinął się już z resztą w trakcie naszego monachijskiego wywiadu, więc tym razem nie będę się powtarzał.
Pomijając fakt, iż różnice pomiędzy ww. systemami były nad wyraz oczywiste o niuansach brzmieniowy na razie nie będę się wypowiadał, gdyż poniedziałkowe spotkanie miało charakter bardziej zapoznawczo-informacyjny aniżeli krytyczno-recenzencki a po drugie kilkunastoosobowe kworum wraz z zaledwie dwoma-trzema utworami prezentowanymi na danym secie nie pozwalało na nawet wstępną ocenę. Jednak jak to zwykle w trakcie „wieczorków zapoznawczych” bywa ich cel jest zupełnie inny – tu chodzi o pierwszy kontakt, pierwsze wrażenie a te były nad wyraz pozytywne. Nie dość bowiem, że całkiem na świeżo mieliśmy w pamięci wcześniejszą rozmowę z Alonem Wolfem to i Audio Klan zadbał o odpowiednią oprawę całego eventu, więc mniej, bądź bardziej niezobowiązująco chłonąc dochodzące z amerykańskich kolumn dźwięki można było delektować się specjałami bogato zaopatrzonego bufetu i bursztynowym irlandzkim destylatem.
Po części oficjalnej przyszła pora na zwyczajową wymianę zasłyszanych newsów i branżowych plotek w kuluarach, w których za tło muzyczne odpowiadał fortepian Yamahy wyposażony w system Music Cast.
Serdecznie dziękując Organizatorom za zaproszenie i gościnę szczerze gratulujemy świeżo pozyskanej marki i … bynajmniej, wcale nie kurtuazyjnie, czy grzecznościowo, wyrażamy chęć wzięcia pod redakcyjną lupę najnowszych inkarnacji kolumn Magico.
Marcin Olszewski
Opinia 2
Gdy nieco zmęczeni kilkudniowym bieganiem po dopiero co zakończonej monachijskiej wystawie wespół z Marcinem oczekiwaliśmy na samolot do Warszawy, teoretycznie rzecz biorąc powinniśmy snuć wizję przyjemnych, bo spędzonych w rodzinnym siole czynności z wylegiwaniem się do niedzielnego południa włącznie. I wiecie co? Szczerze mówiąc tak właśnie było, z takim tylko założeniem, że już w poniedziałek (22.05.2017) czekała nas powiązana w żegnaną wystawą atrakcja. Jaka? Już raportuję. Otóż warszawki dystrybutor Audio Klan amerykańskiej marki Magico wykorzystując pojawienie się na niemieckim MOC-u jej założyciela i właściciela w jednym Alona Wolfa postanowił zaprosić go do mieszczącego się na ulicy Gen. Andersa w Warszawie flagowego salonu Top Hi-Fi & Video Design, aby osobiście zaprezentował najnowsze wcielenia modeli S1 MkII i S3 MkII. To są światowe nowości, dlatego też ich oficjalna odsłona niejako z rozdzielnika prosiła się o osobiste pojawienie się pomysłodawcy obydwu projektów, na co bez większych problemów gość zza wielkiej wody dał się namówić. My z Marcinem byliśmy nieco uprzywilejowani, gdyż na wspomnianych targach mieliśmy już przyjemność spotkać się z Alonem sam na sam w krzyżowym ogniu pytań (o tym w stosownym tekście Marcina), ale bez względu na ten fakt byliśmy radzi z możliwości powtórnego zderzenia się z człowiekiem rozdającym karty w niekwestionowanym światowym High Endzie.
Jak to zazwyczaj bywa, podobne przedsięwzięcia są pewnym sparingiem pomiędzy twórcą, a przyjmującymi do wiadomości wykładane frazy słowne przedstawicielami czy to prasy, czy zaproszonymi gośćmi. Tak tak, impreza nie była jedynie odhaczeniem pojawienia się gryzipiórków, tylko ustawionym frontem do potencjalnego klienta pewnego rodzaju przedsięwzięciem PR-owym. Jak to przebiegało? Cóż, może zatrważającej ilości pytań po każdej z dwóch krótkich prezentacji nie było, ale wszelkie zgłaszane ze strony widowni niewiadome na ile było to możliwe, zostały skrupulatnie wyjaśnione. Próbując bardzo ogólnikowo od strony dźwiękowej przybliżyć przebieg spotkania należy przyznać, że przez cały wieczór panowała miła, okraszona ciekawie dobraną repertuarowo muzyką atmosfera. Jednak bez względu na stopień zaangażowania w jej asymilację podczas prezentacji dwóch przywołanych, bardzo różniących się konstrukcji łatwo dało się wychwycić, że jednak rozmiar ma znaczenie. Naturalną rzeczą manewru nadmuchiwania obudów jest fakt korelacji wzrostu gabarytów kolumn z większą ilością przetworników, a to ma bezpośrednie przełożenie na obdarowanie każdego zakresu częstotliwościowego w niezbędną dla dobrego odtworzenia każdego z nich ilość głośników. I gdy maluchy z linii S1 w niektórych pasażach w środku pasma potrafiły zagrać dość zgrubnie (bas i środek obsługiwał ten sam driver), to S3-ki pokazały (jeden midwoofer i dwa woofery), że tkwią tam pokłady bardzo ważnych dla melomana informacji. O dokładny opis jakości dźwięku z racji zbyt dużej ilości zmiennych raczej się nie pokuszę, ale jedno mogę powiedzieć na pewno, choć wiem, jakie kwoty dzielą w portfolio marki obie konstrukcje, to różnice pomiędzy nimi nie były kosmetyczne, gdyż był to zupełnie inny poziom wtajemniczenia. W kwestii pełnej specyfikacji sprzętowej tego wieczora już wypowiedział się Marcin, jednak aby poprawności relacji stała się zadość, powiem tylko, że jako źródło służyły cedeki kanadyjskiego Moon-a, wzmocnieniem zajmowały się amerykańskie piece od Nelsona Passa, a całość konfiguracji uzupełniało okablowanie ze stajni Audioquesta.
Puentując relację z tego fantastycznie obsadzonego od strony ważnych osobistości przedsięwzięcia pod tytułem: “Oficjalne wprowadzenie na rynek nowych modeli kolumn Magico” chciałbym podziękować gospodarzom za zaproszenie i wykwintny, bo okraszony znakomitą Whiskey poczęstunek, a przybyłemu z drugiej półkuli naszego globu Alonowi Wolfowi za możliwość usłyszenia garści informacji z pierwszej ręki o produkowanych przez niego kolumnach. Mam nadzieję, że specyfikacja MkII obroni się w walce o potencjalnego klienta, jednak jakie są na to szanse, mogę ocenić jedynie po posłuchaniu kolumn u siebie, na co z dużą dozą niecierpliwości razem z Marcinem liczymy.
Jacek Pazio