1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Bezpiecznik Refine (Ra)

Bezpiecznik Refine (Ra)

Choć rodzimy dystrybutor od momentu wprowadzenia ich na polski rynek jakoś nader nieśmiało się tym faktem chwali, o wpisaniu do własnego portfolio i udostępnienia cennika nawet nie wspominając, to starając się trzymać rękę na pulsie i wsłuchując się w to, co w trawie piszczy, udało nam się na początku kwietnia pozyskać z krakowskiej centrali Nautilusa na testy jeden z dostępnych z całkiem szerokiej oferty niemieckich bezpieczników Refine (Ra). Tak, tak, doskonale zdaję sobie sprawę z kontrowersyjności owego nawet nie tyle akcesorium, co wydawać by się mogło do bólu prozaicznego i czysto konstrukcyjnego elementu budowy egzystujących w naszych systemach urządzeń elektrycznych. Skoro jednak nie tyle możemy założyć, co po wielokroć na naszych łamach udowadnialiśmy wpływ tak okablowania zasilającego, jak samej konfekcji, czy wręcz „magicznych” pierścieni i podstawek pod nie, iż wpływ na brzmienie mają, to tak na czystą logikę, czemuż owego wpływu niepozornym bezpiecznikom mielibyśmy odmawiać. W końcu to właśnie przez niego przepłynie dopieszczony kondycjonerami, precyzyjne dobieranymi przewodami zasilającymi i pochodzący z odrębnego przyłącza możliwie najczystszy prąd. Natomiast wszystkim sceptycznie nastawionym do powyższego punktu widzenia, twardo stąpającym po ziemi i kierującym się li tylko książkową wiedzą a nie własnym słuchem, logikę litościwie przemilczę, czytelnikom chciałbym tylko przypomnieć, iż dla nas fakt działania nie jest celem samym w sobie a jedynie punktem wyjścia do dalszego udoskonalania owego stanu. A resztę Państwa, dla których usłyszeć znaczy uwierzyć serdecznie zapraszam do dalszej lektury.

Adekwatnie do standardowych rozmiarów rurkowego szklanego/ceramicznego 2A bezpiecznika 5×20 wydawać by się mogło, iż jest to klasyczny maluch jakich tysiące po kilkadziesiąt groszy / szt. zalegają na sklepowych półkach i jakimi raczą nas globalni producenci sprzętów elektrycznych. I jest w tym nieco prawdy, choć poza rozmiarówką i zasadą działania niewiele ze swym „masowym” rodzeństwem mają Refine (Ra) wspólnego. Jednak żeby była pełna jasność – niezależnie od całej swojej audiofilskości i kierunkowości Refine (Ra) zbudowany jest zupełnie standardowo, czyli pomiędzy jego zakończonymi „kapslami” krańcami rozciągnięty jest miedziany drucik, który po przekroczeniu ściśle określonej wartości granicznej ulega nieodwracalnej destrukcji. O ile jednak „masówka” produkowana jest by li tylko działać, o tyle od naszego dzisiejszego bohatera nie tylko działania się wymaga, lecz z równą atencją co jego funkcje zabezpieczające potraktowano również aspekt w cywilnych elektro-sprzętach z oczywistych względów pomijalny, czyli jego wpływ na brzmienie. Mamy zatem do czynienia z umownie rzecz ujmując „akcesorium” rozwiązaniom Hi-Fi / High-End dedykowanym. I to właśnie deklaruje sam producent podpowiadając przy tym, iż jego bezpieczniki tak naprawdę własnego charakteru nie posiadają, więc zamiast odciskać na dźwięku własną sygnaturę, bądź wręcz ów dźwięk robić, dążą do jak największej transparentności. Tyle teorii. A jak sprawdza się ona w praktyce?

Z racji otrzymania fabrycznie nowego egzemplarza pierwsze dwa tygodnie przeznaczyłem na akomodację bezpiecznika. Nie ukrywam, że było mi niezwykle trudno nie kierować się pierwszymi wrażeniami zebranymi tuż po dokonanej podmiance w moim dyżurnym Ayonie CD-35 ze zwykłego rurkowego pobratymca na tytułowy okaz audiofilskiej metalurgii, gdyż zupełnie nie wiedząc w którą stronę, o ile w ogóle, ewentualne zmiany podążą dość szybko doszedłem do wniosku, iż to, co słyszę jest nie tylko zdecydowanie lepsze od tego, co było wcześniej, ale po prostu bardziej mi się podoba. Wbrew pozorom nie jest to wcale takie oczywiste i jednoznaczne, gdyż wielokrotnie dane mi było zasmakować dźwięku po wielokroć wyższej klasy aniżeli posiadany na co dzień, lecz zarazem będącego tak dalekiego od moich osobistych preferencji, że nie chciałbym go nawet za darmo. Po prostu każdy z nas poprzez lata doświadczeń wyrabia sobie własne – prywatne wzorce piękna i mozolnie do nich dąży. Dlatego też stwierdziwszy, iż wszystko zmierza w dobrą stronę do końca czasu akomodacji ograniczałem się do możliwie bezrefleksyjnego traktowania ww. źródła. Kiedy jednak godzina zero wybiła pełen werwy i najlepszych chęci usiadłem do krytycznych odsłuchów i doznałem lekkiej konsternacji. Było bowiem bezdyskusyjnie dobrze i lepiej niż ze zwykłym bezpiecznikiem, jednak powoli definiowanych zmian nie mogłem rozpatrywać w kategoriach poprawy, lecz … mniejszej degradacji. Zaskoczeni? Ja również, jednak już po chwili uświadomiłem sobie, że właśnie na tym to powinno polegać, gdyż każdy element w torze na swój sposób jest stratny a im wyższej klasy będzie, tym owe straty będą mniejsze. Dlatego też Refine (Ra) nie zwiększa dynamiki i nie poprawia rozdzielczości, lecz zgodnie z maksymą „Primum non nocere” nie szkodzi – nie degraduje prądu przez niego płynącego. Objawia się to między innymi tym, iż po przesiadce ze zwykłego rurkowego egzemplarza za kilkanaście – kilkadziesiąt groszy dźwięk staje się zdecydowanie bardziej swobodny, jednak nie ponadnormatywnie euforyczny, lecz zdecydowanie bliższy naturalności – temu, co znamy ze świata rzeczywistego. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zwiększa się, choć zdecydowanie bardziej adekwatnym określeniem byłoby „urealnia” scena, gdyż nie jest ona większa zawsze i wszędzie a jedynie dąży do realiów konkretnych nagrań. Dlatego też fenomenalna „Symphonica” George’a Michaela zabrzmiała z adekwatnym salom koncertowym rozmachem i oddechem właściwym dużym kubaturom a z kolei kameralny i minimalistyczny „Maggid” Sefardix (trio, w skład którego wchodzą bracia Olesiowie i Jorgos Skolias) tworzył własny mikrokosmos spokojnie mieszczący się w moim pokoju. W obu przypadkach dźwięk był niezwykle organiczny i komunikatywny. Źródła pozorne stały się wyraźniejsze, lecz zarazem dalekie od sztucznej, około-samplerowej ostrości a barwy soczyste, lecz również nieprzejaskrawione. Zmiana bezpiecznika bardzo pozytywnie wpłynęła również na mikro-dynamikę i rozdzielczość / definicję cichszych dźwięków i niuansów, które do tej pory niby gdzieś tam w tle były i mieliśmy świadomość ich obecności, jednak ich klarowność pozostawiała sporo do życzenia. Dlatego też z dużą przyjemnością przesłuchałem a potem wielokrotnie wracałem do „Sounds of Mirrors” Dhafera Youssefa. Aksamitnie czarne tło, delikatne a zarazem złożone muśnięcia tabli przez Zakira Hussaina i jak zwykle zjawiskowe partie oud leadera wspierane były przez intrygujące, orientalne dźwięki klarnetu Hüsnü Şenlendirici. Słowem dźwięk kompletny i idealny. Czy dobry? Oczywiście. Czy lepszy aniżeli w rzeczywistości? Nie, bowiem bezpiecznik Refine (Ra) niczego od siebie nie dodał i nie „wyczarował” a jego pojawienie jedynie zniwelowało kolejne „wąskie gardło” w moim systemie. Jego aplikacji również nie można było rozpatrywać w kategoriach zmiany równowagi tonalnej, podbicia któregokolwiek z podzakresów, czy jakiejś zaskakującej rewolucji. To było raczej usunięcie semi-transparentnej warstwy o dużej, acz nie 100% przepustowości, dzięki czemu widzimy / słyszymy więcej i lepiej, jednak nie więcej i nie lepiej aniżeli to, czym obiekt obserwacji – vide materiał źródłowy jest i co jest w stanie nam zaoferować. Tylko tyle i aż tyle.

Pomimo zupełnej niewiadomej, jaką początkowo stanowił dla mnie tytułowy bezpiecznik, Refine (Ra) okazał się jednym z najtańszych (najtańszy to stopery do drzwi dociążające switcha, transport i pełniącego rolę NAS-a Soundgenica HDL-RA4TB) i zarazem najbardziej udanych tuningów jakich dane mi było doświadczyć we własnym systemie. Dlatego też, jeśli tylko w swoich urządzeniach macie Państwo w miarę bezproblemowy dostęp do bezpieczników, to chociażby z czystej ciekawości wymieńcie przynajmniej jednego zwykłego rurkowca. Koszt pomijalny, ryzyko zerowe a przynajmniej sami – na własne uszy, przekonacie się, czy aby tak niepozorny „duperelek” nie okaże się postawieniem kropki nad „i” i kolejnym przesunięciem wydawałoby się trudnego do ruszenia bez nader bolesnych obciążeń finansowych „szklanego sufitu”.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Anort Consequence; Artoc Ultra Reference; Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Rogoz Audio 4SM
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Dystrybucja: Nautilus
Cena: 249 PLN
Dostępne wartości: 100mA, 125mA, 160mA, 200mA, 250mA, 315mA, 400mA, 500mA, 630mA, 800mA, 1A, 1.25A, 1.6A, 2A, 3.15A, 4A, 5A, 6.3A, 8A, 10A
Rozmiar: 5×20

Pobierz jako PDF