1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Goldenear Technology Triton Two+

Goldenear Technology Triton Two+

Link do zapowiedzi: GoldenEar Technology Triton Two+

Opinia 1

Jeśli w miarę regularnie czytacie nasze zmagania z materią audio, prawdopodobnie pamiętacie moje ostatnie dywagacje na temat poszukiwań ciekawych innowacji przez konstruktorów zespołów głośnikowych. Wówczas takim przedstawicielem okazał się być amerykański Polk Audio z modelem Legend L800. Jednak jak wiadomo, nikt nie ma monopolu na niecodzienne rozwiązania, dlatego też drogę tę obiera wiele gorących głów. Kto? Spokojnie, nie trzeba daleko szukać, bowiem podobne zainteresowania zdradza dostarczona do dzisiejszego testu kolejna marka zza wielkiej wody – Goldenear Technology, reprezentująca podejście do tematu budowy kolumn głośnikowych odmienne od znakomitej większość konkurencji. Co takiego wykombinowali? Na informacje na ten temat oczywiście zapraszam do lektury dalszej części tekstu, zaś w tym akapicie mogę zdradzić tylko, iż będziemy pochylać się nad niepozornie wyglądającymi, za to z wielkim sercem do grania, półaktywnymi kolumnami Goldenear Technology Triton Two+, o przybycie których do naszego OPOS-a zatroszczył się stacjonujący w Łodzi Audiofast.

Już na pierwszy rzut oka widać, że przygoda z tytułowymi Tritonami dla potencjalnego nabywcy będzie oznaczać obcowanie ze smukłymi, o zaoblonych wąskich przednich i tylnych ściankach, skrywającymi rozwiązania techniczne pod nadającymi ekskluzywności projektowi czarnymi maskownicami, rosłymi na około 120 cm wysokości obudowami. Być może fotografie tego nie oddają, jednak zapewniam, iż w kontakcie bezpośrednim te jakże spokojne wizerunkowo tekstylne pokrowce w połączeniu z połyskiem wyposażonej w stabilizujące kolumny wkręcane kolce podstawy i zakrywającą większość część górnej płaszczyzny skrzynki nakładki nadają konstrukcji pewnego rodzaju dostojności. To zaś automatycznie powoduje, że amerykańskie panny są w stanie, wpisać się wizualnie w nawet najbardziej wyszukane designersko warunki lokalowe. Tak wygląda temat aparycji, jednak jak to zwykle bywa, diabeł tkwi w szczegółach. Co takiego umyka naszym oczom? Po pierwsze rozmieszczenie zespołu wysokich (wstęga według własnego projektu) i średnich tonów w układzie D’Apollito, Kolejną ciekawostką są wymuszone niewielką szerokością frontu, napędzane D-klasowymi wzmacniaczami mocy (1200W) dwa zorientowane w pionie prostokątne basowce współpracujące z umieszczonymi na bocznych ściankach membranami biernymi. Zaś wieńcząc dzieło danych technicznych, idąc za informacjami producent należy dorzucić jeszcze zwrotnice o zbalansowanej topologii i na nowo zaprogramowany procesor DSP. Zamykając temat opisu kolumn pozostaje nam do przybliżenia usytuowany w dolnej części pleców panel przyłączeniowy, który realizując spore jak na zespoły głośnikowe zadania uzbrojono w gniazdo zasilania IEC, gniazdo bezpiecznika, pojedyncze zaciski dla przewodów, diodę sygnalizującą działanie sekcji basowej, pokrętło regulacji ilości niskich tonów i terminal RCA dla współpracy kolumn z procesorem kina domowego. Zaskoczeni poziomem mnogości wdrożonych w życie, co prawda znanych w wielu konstrukcjach konkurencji jako pojedyncze implementacje, tutaj zastosowanych w pełnym pakiecie rozwiązań technicznych? Mniemam, iż tak i od razu szczerze przyznam, że ja również. Dlatego tym bardziej pragnąłem skonfrontować ów pomysł z konkretną muzyką, a na wnioski zapraszam do kolejnego akapitu.

Zanim przejdę do opisu brzmienia, kilka słów o samym podłączeniu. Oczywiście fakt, iż Tritony Two+ są kolumnami półaktywnymi wymusza na nas doprowadzenie do nich życiodajnej energii z sieci, czego sukces oznajmia mieniąca się błękitem dioda. Po tej czynności podłączamy typowe przewody kolumnowe i w ustawieniu pokrętła ilości basu na godzinie 12-tej – mamy możliwość płynnej regulacji podczas słuchania – odpalamy system. Prawda, że łatwizna? Jeśli tak, nie pozostaje mi nic innego, jak skreślić kilka zdań o brzmieniu smukłych amerykanek.
Jak zagrały? Powiem tak. Zdziwi się ten, kto sądzi, że za niezbyt monstrualnymi gabarytami kolumn kryje się nieśmiałość generowania bezkompromisowej sceny muzycznej. Co to to nie. Już informacja o mocnym wzmacniaczu sekcji basowej sugeruje, iż będziemy świadkami – oczywiście jeśli wymaga tego materiał muzyczny – niczym niekrępowanych sejsmicznych pomruków. A gdy do tego dodamy zdublowaną sekcję średniotonową i oferującą niezliczoną ilość informacji wstęgę, możemy być spokojni, że czego jak czego, ale energii podczas nawet najbardziej ekwilibrystycznych pasaży nutowych z pewnością nam nie zabraknie. Skąd to przekonanie? Oczywiście wyrobione kilkunastodniowymi odsłuchami, które jasno określiły zakres umiejętności opisywanych kolumn. Czy zauważyłem w nich jakieś znaki szczególne? Oczywiście, jak w każdym przypadku. W tym było to mocne postawienie konstruktorów na bezkompromisowość grania w domenie szybkości, lotności i uderzenia dźwięku, co na wykresie neutralności stawia je w moim odczuciu delikatnie na prawą stronę od punktu zero bezwzględnej neutralności dźwięku. Ową manierę można lekko skorygować odpowiednim okablowaniem i elektroniką, jednak dla prawdziwości moich wywodów jestem zobligowany poinformować, iż piewcy szkoły grania rodem z radia BBC w brzmieniu Two+ nie znajdą ukojenia romantycznej duszy paletą soczystych krągłości. To jest pokaz punktualności, natychmiastowości reakcji na zadany materiał muzyczny, rozmachu w temacie prezentacji głębi i szerokości wirtualnej sceny i zjawiskowego napowietrzenia przekazu. Dlatego też wszelkiego rodzaju muzyka rockowa np. spod znaku „Back In Black” AC/DC, czy free-jazz Johna Zorna „Masada First Live In Sevilla 2000”, lub choćby elektronika „Liminal” zespołu The Acid były wodą na młyn ocenianych paczek. Co to znaczy? Zwyczajnie. Mocne uderzenia na dole były zjawiskiem zarezerwowanym dla najlepszych. Gdy elektroniczna kapela swoją komputerową muzyką miała na celu wprowadzić w życie plan zmiażdżenia moich membran w uszach miękkim, ale gęstym basem, ściany pokoju wyginały się niczym na filmie „Matrix”. Innym razem, gdy free-jazzowi artyści na swojej płycie zapragnęli udowodnić, iż materiał nagrywano podczas koncertu, scena nie dość, że wydawała się nie mieć ograniczeń, to dodatkowo swoim rozmachem i swobodą prezentacji udowadniała, iż nie jest to mały klub, tylko wydarzenie w kubaturze stadionu.
To oznacza, że nasze bohaterki były uniwersalne dla każdego materiału muzycznego? To zależy. Dla sporej grupy tak. Jednak tak po prawdzie w kilku aspektach owa bezkompromisowość przekazu miała swoje reperkusje. Chodzi mi o dość lekkie potraktowanie środka pasma. Owszem, podobnie do reszty podzakresów było naszpikowane informacjami, jednak brakowało nieco nasycenia i plastyki. Niby wszytko wyglądało OK., jednak przyglądając się poszczególnym instrumentom dokładniej, okazywało się, że zbyt lekkie w domenie wypełnienia potraktowanie dźwięku powodowało utratę tak ważnych informacji o wykorzystanym drewnie do wykonania stroika saksofonu, czy pracy pudła rezonansowego wespół ze strunami podczas szybkich przebiegów nutowych solówek kontrabasisty. Oczywiście to tylko przykłady, które sugerują, że kilka osób w podobny sposób, czyli zbyt lekko w nasyceniu może również odebrać wokalizę i brzmienie instrumentów w muzyce baroku, czy nawet klasyce. Jednak uspokajam, to jest mocno narysowana tylko informacja, a nie zarzut jako taki i każdy z potencjalnych zainteresowanych może odebrać to inaczej, a nie zdziwiłbym się, gdyby takie postawienie sprawy było nawet trafieniem w Wasz punk „G”. Reasumując, jeśli jesteście nastawieni na brak ograniczeń w dziedzinie rozmachu ponad wszystko, do czego Goldenear Triton Two+ zostały wręcz stworzone, jestem pewien, że powyższe wywody prawdopodobnie to okażą się pomijalnym, nawet nie problemem, tylko jedną z wielu obecnych na rynku opinii.

Nie wiem, czy powyższy tekst wzbudził w Was obawę, czy zainteresowanie Tritonami. Jednak bez względu na wszystko zapewniam zainteresowanych, to są niepozornie wyglądające, ale za to pełne energii i co ważne ochoty do pokazania częstej nieobliczalności muzyki zespoły głośnikowe. Do tego z racji wizualnego spokoju świetnie wpiszą się w znakomitą większość potencjalnych pomieszczeń. Zatem jeśli tylko nadajecie na raczej stawiających na neutralność i swobodę, niż na słuchanie melancholijnego plumkania falach, nawet niezobowiązujące krótkie spotkanie na własnym podwórku może wywrócić Wasz świat do góry nogami. Czy tak się stanie, naturalnie musicie sprawdzić sami. Ja wiem jedno, gdy tylko wymagał tego materiał muzyczny, była to w pełni kontrolowana jazda bez trzymanki. A chyba o to, czyli unikanie sztampowej przewidywalności w obcowaniu z muzyką chodzi.

Jacek Pazio

Opinia 2

No to się porobiło. Wydawać by się mogło, że uzgadniając z rodzimym dystrybutorem, łódzkim Audiofastem, test wyrobów producenta, który do tej pory jeszcze nie gościł na naszych łamach, wypływać będziemy na zupełnie nieznane nam wody. Tymczasem szybki internetowy research wykazał, że nazwa może i jest dla nas pewnym novum, lecz ludzie za nią stojący już niekoniecznie. Mowa bowiem o amerykańskiej, założonej w 2010 r. przez Sandy’ego Grossa i Dona Givogue marce Goldenear Technology. Ktoś, coś? Jeśli nie, to już naprowadzam Państwa na właściwe tory. Otóż Sandy Gross to współzałożyciel Polk Audio i Definitive Technology a z kolei Don Givogue był współzałożycielem … Definitive Technology. Jakby tego było mało Goldenear Technology od stycznia 2020 jest częścią The Quest Group (TQG) – właściciela AudioQuesta. Krótko mówiąc jakiś „podkład”, bądź jak kto woli punkt wyjścia do dzisiejszego testu mieć powinniśmy, tym bardziej, że w listopadzie 2016 r. mieliśmy okazję poznęcać się nad Polkami LSIM705, zaledwie w zeszłym tygodniu podzieliliśmy się z Państwem wrażeniami z odsłuchów flagowych kolosów Legend L800, natomiast w lutym cieszyliśmy oczy i uszy wielce intrygującymi Definitive Technology Demand D17. A co tym razem wylądowało na soundrebelsowym tapecie? Nie mniej wymykające się łatwej kategoryzacji od swoich poprzedników półaktywne kolumny podłogowe Goldenear Technology Triton Two+, na których recenzję serdecznie zapraszamy.

Nie da się ukryć, iż poprzednie, goszczące u nas, propozycje Polk Audio i Definitive Technology na tyle wysoko ustawiły poprzeczkę oczekiwań pod względem autorskich rozwiązań i mało mainstreamowego podejścia do konstruowania kolumn, że unboxing tytułowych podłogówek przynajmniej początkowo wywołał pewien niedosyt. Generalnie wszystko niby było OK, ale bądźmy szczerzy, tym razem za bardzo nie było na czym oka zawiesić. Jednak przecież jeśli czegoś nie widać, to wcale nie oznacza, że owego czegoś nie ma, bowiem choć korpusy Dwójek szczelnie zakrywają pończochy maskownic warto mieć świadomość, iż producent nie oszczędzał na materiałach i postanowił z niepozornych „słupków” wycisnąć przysłowiowe siódme poty. Na sekcję średnio-wysokotonową składają się bowiem po dwa 4 ½ ’’ mid-woofery MVPP™ z wielołopatkowymi korektor fazy (Mulit-Vaned Phase Plug) poprawiającymi liniowość charakterystyki ich pracy i przypominający konstrukcje AMT (jest to autorska wariacja nt. projektu Oscara Heila) wstęgowy tweeter HVFR™ w układzie d’Appolito. Nie mniej intrygująco przedstawia się … aktywna 1200W i sterowana procesorem DSP sekcja basowa wyposażona w dwa prostokątne (5˝x 9˝) przetworniki wspomagane w umieszczone już na bokach, również prostokątne (7˝ x 10˝) membrany bierne. Jakby tego było mało zwrotnice są w pełni zbalansowane i również tutaj księgowi podobno nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. Za to do woli mogli wypowiadać się zatrudnieni w Goldenear inżynierowie mający od 2001 r. do dyspozycji m.in. własną komorę bezechową będącą kopią pomieszczenia znajdującego się w Państwowym Komitecie Badań Naukowych w Ottawie.
Skoro front, podobnie jak i reszta ścian nie dysponuje niczym, co mogłoby złapać za oko, połyskujących dystyngowaną czernią nakładek górnych i cokołów nie biorę pod uwagę, gdyż z odległości kilku metrów ich obecność jest pomijalna, warto rzucić gałką na ścianę tylną. To właśnie tam wygospodarowano miejsce na całkiem pokaźnych rozmiarów szyld mieszczący nie tylko parę konwencjonalnych zacisków głośnikowych, lecz również wejście RCA LFE, gniazdo zasilające IEC z bezpiecznikiem i pokrętło regulatora natężenia najniższych tonów. A, i jest jeszcze błękitna dioda sygnalizująca stan pracy kolumn, niejako przy okazji generująca „ambientową” poświatę.

Kiedy do mych uszu dobiegły pierwsze dźwięki wygenerowane przez Tritony automatycznie pomyślałem o „Girls Just Want To Have Fun” Cyndi Lauper, bowiem 2+ już od progu oznajmiają donośnym głosem nie tylko to, na co mają ochotę, ale co im się parafrazując nienachalnego intelektualnie przedstawiciela kasty panujacej „po prostu należy”. Dlatego też z każdego utworu, gdzie choćby w tle, dalekim planie tli się odrobina rytmu, ów rytm wyciągną i na nim oprą cały spektakl, natomiast ciężki Rock, czy wielka symfonika to ich naturalne środowisko. Potężne dzieła Mahlera, czy Szostakowicza – na początek gorąco polecam „Shostakovich: Symphonies Nos. 1 & 11 – Khachaturian: Symphony No. 2, „The Bell”” w wykonaniu Houston Symphony Orchestra pod batutą Leopolda Stokowskiego, z pomocą Goldenearów nie tyko wgniotą Was w fotel, ale i zafundują istne trzęsienie ziemi. I tu od razu uwaga – potęga brzmienia, z jakim przyjdzie się Państwu zmierzyć nie będzie miała nic a nic wspólnego z bezkształtną, przypominającą lawinę, bądź falę tsunami przelewająca się przez Wasz pokój odsłuchowy, masą dźwięku, lecz precyzyjnym i niezwykle zróżnicowanym multisegmentowym tworem. Bowiem o ile całościowo tytułowe podłogówki można bezsprzecznie uznać za niezwykle „szybkie” kolumny, to skupiając się li tyko na reprodukowanym przez nie basie śmiało można uznać, iż jest on odpowiednikiem pioruna kulistego zamkniętego w ściśle kontrolowanym, laboratoryjnym środowisku. Jego ilość i wolumen co prawda jesteśmy w stanie precyzyjnie kontrolować z pomocą umieszczonych na tylnych ścianach pokręteł, jednak niezwykle trudno mi wyobrazić sobie sytuację, kiedy komuś udałoby się go zamulić i spowolnić. Po prostu 1200W D-klasowe i pracujące pod kontrolą procesorów DSP sekcje basowe wydają się być nieosiągalnym dla konkurencji połączeniem mocy i brutalności T-Rexa z precyzją i zwinnością kolibra przez co, przynajmniej na początku, możemy nawet nie wiedzieć skąd i z jak niszczycielskim impetem otrzymamy kolejne basowe kopnięcie.
Myliłby się jednak ten, kto uznałby, że decydując się na tytułowe Tritony, z resztą zgodnie z ich nomenklaturą otrzymujemy li tylko dwa potężne subwoofery i coś tam jeszcze, czyli 2+, gdyż zarówno średnica, jak i góra nie tylko nie wstydzą się swojej obecności, co wręcz podobnie jak dół pasma nader żywiołowo reagują na dedykowane im częstotliwości, co z jednej strony daje wysoki ładunek energetyczny w całym, reprodukowany paśmie, a z drugiej zapewnia świetne zszycie wszystkich przetworników. Jeśli dodamy do tego iście monitorową holografię i umiejętność natychmiastowego „znikania” robi się naprawdę ciekawie. Oczywiście nad taką synergią trzeba w każdym systemie i w każdym pomieszczeniu indywidualnie popracować, bo jak komuś wpadnie do głowy ustawienie aktywnej sekcji basowej na przysłowiowego maxa, to cudów nie ma i nawet wbudowane DSP rzuci ręcznik na ring.
Nie ma się jednak co oszukiwać, że Tritony, dla których żadne metalowe i symfoniczne ekstremum nie jest straszne, równie wybornie wypadają w nastawionych na skupienie i grą ciszą klimatach. Nie oznacza to co prawda, że miłośnicy jazu i kameralistyki nie powinni się nimi zainteresować, jednak przy jazzie 2+ zdecydowanie swobodniej czują się w big-bandach w stylu „We’ve Just Begun” Sinne Eeg & The Danish Radio Big Band, aniżeli „Pavane For A Dead Princess” Steve Kuhn Trio . Podobnie z oszczędną pod względem składu osobowego klasyką, chociaż …to też zależy od kompozycji, gdyż ociekające ozdobnikami i bogactwem alikwot „Les Plaisirs du Louvre, Airs pour la Chambre de Louis XIII” Ensemble Correspondances / Sébastien Daucé zabrzmiało inaczej aniżeli zdążyłem się przyzwyczaić, aczkolwiek sugestywne podkreślenie motoryki i linii basu pokazało powyższe wydawnictwo z nieznanej mi dotąd strony. W dodatku przy tak wyrafinowanym repertuarze doszła do głosu jeszcze jedna cecha amerykańskich kolumn. Otóż nie tracą one nic a nic ze swojej rozdzielczości nawet przy stosunkowo cichym słuchaniu a dzięki płynnej regulacji najniższych składowych również pod względem ilości basu wcale nie musimy godzić się na jakiekolwiek kompromisy. Niemniej warto aspekt zamiłowania dzisiejszych bohaterek do dynamiki mieć na uwadze i o ile akolici growlu, blastów i riffów mają wreszcie szansę złapać gonionego od lat króliczka, to pozostałe grono melomanów musi samo przed sobą odpowiedzieć a pytanie, czy tego typu prezentacja wpisuje się w ich gusta, czy też muszą szukać dalej.

Goldenear Technology Triton Two+ to niezaprzeczalnie intrygujące konstrukcje, które miłośnikom hollywoodzkich superprodukcji, wielkiej symfoniki i ciężkich brzmień pozwolą za niezwykle przystępną cenę osiągnąć iście koncertowe poziomy głośności i rozbijającą w pył rodowe skorupy dynamikę, a jednocześnie, dzięki ponadprzeciętnej rozdzielczości, nawet przy niskich dawkach decybeli wydają się idealną propozycją dla nocnych marków. Krótko mówiąc nie ma co gdybać i wróżyć z fusów, tylko nie tyle umówić się na ich odsłuch, co na prezentację we własnym pomieszczeniu i z własnym systemem.

Marcin Olszewski

System wykorzystywany w teście:
– źródło: transport CEC TL 0 3.0
– przetwornik cyfrowo/analogowy dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy Mutec REF 10
– reclocker Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Sigma CLOCK
– Shunyata Sigma NR
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: Trenner & Friedl “ISIS”
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond
IC RCA: Hijiri „Million”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
– wkładka: MIYAJIMA MADAKE
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA

Dystrybucja: Audiofast
Cena: 20 250 PLN

Dane techniczne
Przetworniki: Dwa prostokątne przetworniki niskotonowe o długiej cewce, 5˝x 9˝
Dwa płaskie, prostokątne radiatory infradźwiękowe, 7˝ x 10˝
Dwa przetworniki nisko/średniotonowe typu MVPP™, 4-1/2″
Przetwornik wysokotonowy High-Velocity Folded Ribbon – HVFR™
Zalecana Moc Wzmacniacza: 20-500 W
Skuteczność: 91 dB
Pasmo Przenoszenia: 16 Hz – 35 kHz
Impedancja: 8 Ω
Wbudowany Wzmacniacz Subwoofera: Sterowany DSP, cyfrowy wzmacniacz ForceField o mocy 1200W
Wymiary (przy zainstalowanej podstawie, bez kolców)S x G x W: 13,33(przód) / 19,05(tył) x 38 cm x 122 cm
Waga: 27.2 kg netto / 33.1 brutto

Pobierz jako PDF