Opinia 1
Pewnie nie wszyscy z Was, ale mam nadzieję, że jednak ktoś pamięta – naturalnie myślę o czytujących nasze relacje z wszelkiego rodzaju wystaw audio, w jaki sposób na ostatniej wystawie AVS 2023 tytułowemu podmiotowi udało się mnie zwabić do swojego pokoju. Pokoju prawie zawsze pełnego i/lub zazwyczaj zamkniętego, otwieranego jedynie na moment wymiany następujących po sobie grup słuchaczy pokoju w hotelu Sobieski. To w dosłownym tego słowa znaczeniu było trafienie mnie przez uchylone drzwi w ucho. Z jakim skutkiem? Naturalnie po odpowiedź na to pytanie zapraszam do portalowej wyszukiwarki, bowiem dzisiejsze spotkanie jako pokłosie tamtego wydarzenia będzie odpowiedzią na kolejne. Czyli? Już zdradzam. Otóż po bardzo owocnej w pozytywne opinie wizycie w tym pokoju, tytułowy sztumski podmiot HiFi Ja i Ty złożył nam ciekawą propozycję związaną z moim konikiem w obcowaniu z muzyką. Ku mojej uciesze podniósł temat zaopiniowania kompletnego toru analogowego z okablowaniem włącznie. Interesujące? Naturalnie dla mnie jak diabli, dlatego mam przyjemność poinformować zainteresowanych, iż dzięki naprawdę sporemu wysiłkowi logistycznemu – panowie przejechali pół Polski, żeby osobiście skonfigurować będący głównym bohaterem set – w tym podejściu testowym zajmiemy się zestawem analogowym, w skład którego wchodził litewski gramofon Reed Muse 3C z firmowym ramieniem Reed 5T, japońska wkładka Hana MH, angielski zestaw step up-a EAR Yoshino MC4 z phono EAR Yoshino 88PB, polski pasywny przedwzmacniacz liniowy Vinius Audio oraz kompletne rodzime okablowanie z listwą zasilającą włącznie, Sulek Audio. Jak widać po wyliczance, temat raczej z tych grubych, a dzięki kompletności spod jednego szyldu handlowego śmiało można go zakotwiczyć w czasem pojawiających się na naszych łamach serii opisów zestawów marzeń.
Naturalną koleją rzeczy głównym graczem tego testowego rozdania był litewski gramofon Reed Muse 3C. Pokrótce, to projekt w postaci wielkiego walca z płynnie wyprowadzonymi ku tyłowi dwoma łukowatymi łapami, zakończonymi mniejszymi walcami będącymi punktami podparcia konstrukcji i oczywiście pełniącymi rolę podstaw do montażu dwóch ramion. Napęd w testowej wersji zrealizowano na bazie napędzających sub-talerz, przeciwstawnie usadowionych do siebie w osi silników prądu stałego rolek ciernych, jednak producent po drobnych zmianach dopuszcza zamianę tego pomysłu na wersję paskową. Jeśli chodzi o łożyskowanie, te wykorzystuje odwrócone łożysko kulkowe (ceramika lub stal) stabilizowane bocznie za pomocą polimerowego łożyska ślizgowego. Obroty kontroluje elektroniczny układ synchronizacji fazowej, a jego efekty są doskonale widoczne na obwodzie dolnej części talerza jako stabilnie, czyli nieprzemieszczający się po obwodzie pakiet mieniących się przyjazną dla oka zielonych diod. W dbałości o idealną aplikację gramofonu na dedykowanym podłożu, w lewej podstawie tuż nad guzikami funkcyjnymi (włącznik, oraz wybór dwóch prędkości obrotowych) producent zaaplikował bardzo przydatną elektroniczna poziomnicę.
Jeśli chodzi o ramię 5T, podobnie do werku mamy do czynienia z bardzo zaawansowaną technologią, gdyż nie jest to prosty patyk, tylko stycznie śledzące ramię obrotowe wykorzystujące jedno z twierdzeń Talesa. Co to oznacza? Nie będę się rozwodził, tylko tłumacząc z polskiego na nasze chodzi o to, że ramię oprócz typowej osi działania prawo/lewo oraz góra dół dzięki laserowo sterowanemu „wózkowi” pozwala przesuwać po dość dużym łuku całość konstrukcji przód/tył. Taki układ działa bardzo blisko zasady ramienia tangencjalnego. Nie jest to rozwiązanie jeden do jeden, ale zasada minimalizowania błędu odczytu informacji z rowka jest bardzo bliska. Co to daje? Otóż żeby uzmysłowić Wam zasadność tych starań, przytoczę istotne liczby. Jak ogólnie wiadomo, błąd odczytu typowego ramienia potrafi osiągnąć poziom 1.5 stopnia, natomiast to zastosowane w gramofonie Reed ów błąd minimalizuje do … 6 minut. Co z tego wynika? Cóż, tak zwani techniczni łapią różnicę w mig, jednak zdając sobie sprawę, że nie wszyscy wiedzą, o co chodzi, wyłożę temat dokładniej, a tak naprawdę jedynie dokonam niezbędnych przeliczeń, aby uzmysłowić, z jakim błędem mamy do czynienia w obydwu przypadkach. A sprawa jest banalnie prosta. 1,5 stopnia jak wiadomo z geografii to 90 minut, co w odniesieniu do deklarowanych przez litewskiego producenta 6 pokazuje rząd wielkości na poziomie kilkunasto-krotności. A jeśli tak, to chyba nie muszę nikomu udowadniać przewagi jakości prowadzenia wkładki przez ramę Reed 5T nad każdym innym typowym obrotowym, gdyż przywołane liczby jasno dają do zrozumienia, iż jest bezdyskusyjna.
Dotarłszy z opisem do wkładki gramofonowej Hana, mogę o niej powiedzieć tylko tyle, że był to model wysokopoziomowy MC oznaczony sygnaturą MH. Niedroga, ale jak podczas testu się okazało, bardzo fajna, czyli pozwalająca nie tylko się zrelaksować, ale również mocno zagłębić w serwowane przez muzykę emocje.
Kolejne urządzenie z testu to step-up EAR Yoshuno MC4. Małe pudełeczko (srebrny front, czarna obudowa i dwa okrągłe chromowane kubki na górnej połaci) ze skrytymi wewnątrz transformatorami wzmacniającymi sygnał wkładek, zaś na zewnątrz, a dokładnie na tylnym panelu z zorientowaną serią przyłączy RCA realizujących wybrane wartości wzmocnienia.
Po step up-ie przyszedł czas na phonostage EAR Yoshino 88PB. W tym przypadku mamy do czynienia z konstrukcją lampową. Obudowa jest nieco większa niż step up. Również w kolorystyce i wykonaniu rodzeństwa, czyli czerń z chromem, z tą tylko różnicą, że na awersie znajdziemy jeszcze mieniące się złotem dwie gałki – lewa – większa – płynnej regulacji wzmocnienia sygnału, prawa – mniejsza – włącznik oraz z lewej strony dwa czarne przełączniki guzikowe – jeden wyboru wykorzystywanego wejścia 1 lub 2, a drugi Stereo/Mono. Naturalnie rewers w odpowiedzi na wspomniane na froncie funkcje dysponuje dwoma wejściami z wkładki w standardzie RCA wybieranymi przełącznikiem hebelkowym, wyjściami wzmocnionego sygnału RCA/XLR, dwoma zaciskami masy i gniazdami zasilania oraz bezpiecznika.
Całość zestawu tego starcia uzupełniało okablowanie od listwy zasilającej, przez sieciówki, po sygnałówki spod znaku Sulek Audio. Ich budowa widoczna jest gołym okiem. To są pakiety cienkich przebiegów miedzianych w większości wypadków w kolorze czerwieni, czyli model RED i jako zasilanie do końcówki mocy model o kolorze czarnym 9X9. Co w tym przypadku jest bardzo istotne. każdy, powtarzam każdy kabel skonstruowany jest kierunkowo. Co to oznacza? Zapewniam, temat potraktowany jest na tyle serio, że mamy do dyspozycji kable sieciowe lewe i prawe, czyli tłumacząc to w najprostszy sposób, w momencie potrzeby dostarczenia fazy w odpowiedni bolec w gniazdku, gdy mamy niestandardowo z prawej strony, tylko z lewej – zapewniam, tak czasem bywa, nie można tego wykonać obracając wtyk w listwie, tylko trzeba zastosować kabel lewy. Zaskoczeni? Pewnie tak, ale jest to pokłosie traktowania śmiertelnie serio kwestii kierunkowości przewodników. Naturalnie idąc na skróty, po obrocie wtyku urządzenie bez problemu też zagra, jednak sam miałem okazję przekonać się na przykładzie końcówki mocy, że owa kierunkowość ma sens, bowiem zmiany było słychać od startu. Subtelne, ale jednak. Tak więc finalnie nie pozostało mi nic innego, jak posłuchać producenta i dobrać okablowanie według tego wzoru.
No dobrze, niby zgrubną techniczną beletrystykę mamy z głowy, ale zanim przejdziemy do opisu zaproponowanego przez team HiFi Ja i Ty wespół z Sulek Audio konglomeratu analogowego, kilka istotnych zdań gwoli wyjaśnienia istotnej kwestii. Mianowicie chodzi o fakt pełnej swobody wspomnianych panów w postawieniu swoich zabawek. Tym razem zamierzeniem opisywanego działania było nie tylko sprawdzenie, jak gra docelowy zestaw, ale czy bazując na swoich zabawkach są w stanie sprostać wymaganej przeze mnie jakości grania. Naturalnie z całkowicie dopuszczalnymi przeze mnie, za to hołubionymi przez nich odmiennymi niuansami sonicznymi. Myślicie, że tym sposobem dawałem im fory? Bynajmniej, bowiem dobra jakość nawet z nieco innymi akcentami zawsze jest tak samo dobra. Czy zatem się obronili? Powiem tak. Sytuacja zmieniała się jak w filmie akcji, jednakże finalnie ustawili bardzo dobre brzmienie. Co ciekawe, cały czas w dobrym tego słowa znaczeniu będąc przeze mnie podpuszczani, że brną w złym kierunku, konsekwentnie robili swoje. Każdy wpinany komponent od elektroniki, po okablowanie konsekwentnie przybliżał ich do celu, aż doszli do przysłowiowej mety. Mety, na której z mojej zbieraniny została tylko końcówka mocy i kolumny, ale co z tego, gdy na swój sposób wyszli ze starcia z tarczą. Po co o tym wspominam? Z bardzo prostej przyczyny. Otóż jeśli już ich do siebie zaprosicie, zanim rzucicie biały ręcznik – panowie na wszystko mają swoją, często odmienną od większości osobników parających się naszym hobby wizję, dajcie im zrobić robotę do końca. Wiedzą, czego chcą i to osiągają. Czy finalnie będzie to idealne trafienie w punkt Waszych oczekiwań, to już insza inszość, Jednak bez dwóch zdań w wartościach bezwzględnych dźwięk będzie dobry. Co to konkretnie oznacza? O tym będzie kolejna część relacji z trochę nietypowego – rzadko na aż tak wiele pozwalam gmerać w swoim systemie – jak na dotychczasowe nasze działania procesu testowego w okowach mojej samotni?
Gdybym miał w kilku zdaniach opisać sposób na muzykę według będącego bohaterem testu nadmorskiego teamu, powiedziałbym, że to dobrze osadzone w masie, barwne, bez poszukiwania ekstremum wyrazistości (czytaj twardości) w dolnym zakresie, za to z lekko doświetloną górną średnicą, ale przy tym umiejętnie dźwięcznymi wysokimi tonami granie. Wspomniana przed momentem bardziej błyszczące, czasem lekko drapieżne centrum pasma jest ich znakiem szczególnym, bowiem to właśnie ono, żywe, bo umiejętnie wyciągnięte na światło dzienne powoduje, że muzyka oferuje wiele odcieni i zarazem unaocznia tryskającą z muzyki radość. Nie ma szans na monotonię, a przez to nudę. Jak to osiągnęli? Z pozoru trochę ryzykownie, ale w ogólnym rozrachunku skutecznie, gdyż sygnał wysokopoziomowej wkładki najpierw przepuścili przez step up, by w kolejnym kroku wzmocnić go delikatnie lampowym phonostagem i doprawić wagowo okablowaniem. Z tej układanki dostali to co chcieli, czyli soczystość w całym paśmie, z feedbackiem w postaci podkręconego wyższego środka. Jednak to nie koniec możliwości takiej konfiguracji, gdyż w momencie poszukiwania przeze mnie większej plastyki średnicy, wystarczyło zmniejszyć wzmocnienie gałką w phono i świat ogólnie stawał się bardziej kolorowy ze środkowym pasmem włącznie. Całość była minimalnie mniej drapieżna, na tle przed korektą jakby delikatnie stonowana, ale nadal wielobarwna, dzięki czemu pełna analogowego ciepła i esencjonalności. Inna niż osobiście wolą panowie z północy, ale to ostatecznie my decydujemy, co nam się podoba, dlatego szacun dla nich, że dają możliwość z pozoru drobnej, ale jakże diametralnie inaczej aranżującej ogólne postrzeganie całości przekazu korekty. Niby niewiele, za to skutecznie, gdyż dzięki temu można było ciekawie modelować brzmienie systemu w zależności od słuchanego materiału.
Gdy na talerzu lądowała damska wokalistyka w postaci Diany Krall wespół z Tonym Benettem „Love Is Here To Stay”, startowa drapieżność fajnie pobudzała dźwięczność obydwu głosów. Bez nachalności, ale za to bardzo dosadnie, coś na kształt usłyszanego francuskiego wokalu podczas wystawy AVS, mogłem cieszyć się kunsztem bawienia się odgłosami gardłowymi wydobywanymi przez artystów. To było tym bardziej wskazane, że akurat ten materiał Diany na tle reszty dorobku artystycznego nie jest jakoś szczególnie dopieszczony, co akurat testowy zestaw nieco skorygował. Nie wyostrzał nadmiernie operujących w dolnym zakresie instrumentów, za to szczyptą otwarcia wyższego środka zwracał uwagę na najważniejsze byty tej produkcji płytowej.
Innym rodzajem muzyki, która również ciekawie wizualizowała się w moim pokoju był stawiający na granie ciszą jazz. W tym przypadku również sposób na muzykę według HiFi Ja i Ty był tym, co najczęściej sprawiało mi przyjemność. Chodzi oczywiście o podkreślenie swobody prezentacji, która niby wyraźniej niż mam na co dzień, ale nadal w ramach ciekawego wyniku ogniskowała tak lubiane przeze mnie, nadające mistycyzmu danemu utworowi pojedyncze dźwięki. Jakby bardziej świeciły, ale nie kuły w ucho. A gdyby nawet cos takiego się przytrafiło, bo przecież co płyta to inny pomysł masteringowca, jednym ruchem gałki sprawa była do natychmiastowego ogarnięcia. Jednak będąc szczerym, w tym przypadku ani razu z tego nie skorzystałem.
Na koniec mocne uderzenie spod znaku Led Zeppelin „II”. Owszem, ta muza z założenia jest agresywna i niestety pozostawiająca wiele do życzenie w kwestii jakości obróbki i w teorii powinniśmy cieszyć się nią w takim wydaniu. Jednak w tym konkretnym przypadku system bez ingerencji gałką w phono na dłuższą metę był dla mnie zbyt ofensywny. Ale jak zaznaczyłem, do momentu zmiany ustawień w przedwzmacniaczu gramofonowym, bowiem po drobnej korekcie nie dość, że przekaz przestał krzyczeć, dodatkowo pozwolił podkręcić gałkę wzmocnienia na pre liniowym do wymaganych przez ten nurt poziomów szaleństwa. I to bez bólu, co dla mnie jest bardzo ważne, gdyż wspomniany rodzaj twórczości, mimo obecnie większej aktywności w słuchaniu muzyki intymnej, jakieś czterdzieści kilka lat temu był dla mnie wprowadzeniem w świadome obcowanie z muzyką i przez to dość często jest istotną pozycją budzącą mnie z mentalnego letargu. A jak Zeppelin-i zagrali z należną im, tym razem z odpowiednio uformowaną ekspresją, na przysłowiową drugą nogę puściłem sobie AC/DC „Highway To Hell”. A co. Jak szaleć, to szaleć. I to w pozytywnym tego słowa znaczeniu bólu.
Próbując zebrać powyższy słowotok w jedną strawną opinię, skonfigurowany przez salon HiFi Ja i Ty system analogowy z czystym sumieniem mogę polecić każdemu. Owszem, biorąc pod uwagę potencjalne koszty całości nie jest to zabawa dla wszystkich. Ale tylko z tego powodu, bowiem ogólny rys brzmieniowy według specyfikacji wspomnianego salonu audio z możliwością delikatnego dostrojenia finalnego brzmienia do swoich preferencji pozwala domniemywać, iż grono potencjalnych nabywców jest naprawdę duże. Naturalnie analizując całe opisane wydarzenie należy wziąć dodatkowo pod uwagę, że nie wszyscy będą chcieli aż tak mocno przearanżować swój przez lata składany system i przed ewentualnym kontaktem mogą mieć pewne obiekcje. Jeśli tacy się znajdą, przypominam o wspominanym gdzieś na początku tekstu drugim dnie całego przedsięwzięcia, czyli podprogowego sprawdzenia przybyłych do mnie miłych panów w kwestii dopasowania oferowanych przez nich komponentów do zastanej sekcji wzmocnienia i kolumn. To z pozoru jest bardzo łatwe. Ale zapewniam, tylko z pozoru, gdyż na tym pułapie jakości moich zabawek każde potknięcie natychmiast słychać. A jeśli poradzili sobie u mnie, to potrafię sobie wyobrazić, że przy zaangażowaniu znacznie mniejszych środków – mam na myśli ilość wprowadzanych nowych komponentów, również dadzą radę dojść do ciekawego konsensusu. Czy tak będzie, to może zweryfikować tylko osobiste starcie. Mnie panowie nie zawiedli. Reszta w Waszych i ich rękach.
Jacek Pazio
Opinia 2
Do tej pory testy, które prowadziliśmy dzieliliśmy na te poświęcone konkretnym urządzeniom i mniej, lub bardziej kompletnym systemom. Oczywiście od czasu do czasu okoliczności wymagały drobnej reorganizacji naszych systemów i aby np. w pełni oddać możliwości lampowej integry Western Electric 91 E posiłkowaliśmy się wysokoskutecznymi Klipschami Klipschorn AK6 75th Anniversary. O ile jednak pamięć mnie nie myli po raz pierwszy pojawienie się u nas li tylko źródła pociągnęła za sobą istną rewolucję a dokładnie zastąpienie całego naszego dyżurnego toru analogowego, oraz lwiej części okablowania przez peryferia towarzyszące owemu urządzeniu. Skoro jednak sam dystrybutor uznał, że właśnie taka odsłona w pełni pokaże potencjał drzemiący w wielce intrygującym gramofonie Reed Muse 3C, to nie pozostało nam nic innego, jak tylko dać ekipie HiFi Ja i Ty wolną rękę i zamiast własnym sumptem próbować wycisnąć z niego (gramofonu, nie dystrybutora) wszystko co najlepsze, zdać się na ich wiedzę. Jeśli zastanawiacie się Państwo cóż z owej rewolucji wynikło, to niepotrzebnie nie rozwlekając wstępniaka serdecznie zapraszam na ciąg dalszy.
Jak widać na załączonych zdjęciach wspomniany Reed Muse 3C dotarł do nas wyposażony w uzbrojone w całkiem przystępną cenowo wkładkę Hana MH autorskie ramię Reed 5T a tor analogowy tworzył duet EAR Yoshino 88PB / MC4 oraz pasywny regulator głośności Vinius TVC-05 SE XLR. Z kolei okablowanie sygnałowe i zasilające pochodziło od rodzimej manufaktury Sulek Audio i obejmowało przewody, oraz listwę zasilającą z serii RED wspomagane przez parę 20A 9×9 Power. Sam gramofon to dość unikatowa litewska konstrukcja, gdyż poza nieco futurystycznym kształtem napęd z dwóch ukrytych wewnątrz korpusu (podobnie jak w ostatnio u nas goszczącym BennyAudio Odyssey) silników prądu stałego na aluminiowy sub-platter może być przenoszony zarówno przekładnią cierną – poprzez rolki trakcyjne, lub po ich zmianie i przestawieniu stosownego przełącznika poprzez pas. Prędkość obrotowa osadzonego na odwróconym łożysku kulowym 4kg talerza z POM-u (Delrinu) jest stabilizowana przez kwarcowy układ synchronizacji fazowej (PLL) a prawidłowe pozycjonowanie ułatwia elektroniczny inklinometr (poziomica). W zestawie znalazła się również skórzana slipmata. Nie mniej intrygująco przedstawia się firmowe, styczne ramię Reed 5T, którego działanie opiera się na twierdzeniu Talesa a część obrotowa wykorzystuje ciche łożysko tulei oporowej i sekcyjny silnik o ograniczonym momencie obrotowym. Ponadto pozycję ramienia kontroluje laser i matryca czujników liniowych. Konstrukcja ta posiada regulację VTA, azymutu a rurki ramienia można samodzielnie wymieniać w zależności od oczekiwanej masy efektywnej (8-18g). Z kolei patrząc na parametry wkładki, czyli całkiem wysoki poziom wyjściowy (2 mV) oraz rekomendowane obciążenie (47 kΩ) można byłoby zakwestionować stosowanie step-upa EAR Yoshino MC4, jednak skoro dystrybutor uznał, że właśnie tak jest lepiej i takie a nie inne nastawy wpisują się w jego kanony piękna, do których nakłania swoją klientelę, to nam nic do tego, więc jedynie chcąc słuchać na nieco bardziej cywilizowanych, aniżeli koncertowe, poziomach głośności obniżaliśmy poziom wyjściowy EAR Yoshino 88PB.
Jak się z pewnością Państwo domyślacie tym razem opis brzmienia nie będzie odrębną wiwisekcją li tylko gramofonu, lecz wypadkową całości składowych dostarczonych przez sztumską ekipę, czyli de facto kompletnego toru analogowego zestrojonego przez HiFi Ja i Ty. I w sumie dobrze, bo to w założeniu miała być taka niezobowiązująca wariacja nt. okazjonalnie pojawiającego się u nas cyklu „system marzeń” a skoro z naszego redakcyjnego ostały się li tylko kolumny i końcówka mocy, to bez większego zaklinania rzeczywistości i dzisiejsze spotkanie pod ów mianownik jesteśmy w stanie podciągnąć.
A jak ww. układanka zagrała? Przewrotnie powiem, że zaskakująco dalece od stereotypowego analogowego rozmarzenia i lepkiej pluszowości. Zamiast nich pierwsze skrzypce grała niczym nieskrępowana dynamika a sam dźwięk, przynajmniej na „72 Seasons” Metallici oscylował na granicy w pełni zamierzonej agresji i ofensywności przekazu. Było piekielnie szybko, konturowo i wręcz ostro. Bez nawet śladowych ilości gładkości, czy też przynoszącego ukojenie zszarganym nerwom zaokrąglenia. Bas był krótki, „chrupki” i smagał z równą bezwzględnością, co surowe i garażowo brzmiące gitary. Powiem szczerze, że po takim wstępie doboru kolejnych płyt dokonywałem z większą aniżeli zazwyczaj atencją. Jak się jednak miało okazać tytułowy set nie tyle narzucił własną narrację, co jedynie zaakcentował estetykę w jakiej swój najnowszy krążek nagrała Meta, gdyż przesiadka na również nie najlżejszy „Fear Inoculum” TOOL-a pokazała, że o ile rozdzielczość i precyzję nadal mamy na tym samym, niezwykle wyśrubowanym poziomie, to już mięsistość basu jak najbardziej da się osiągnąć a kiedy trzeba, znaczy się takowe informacje znalazły się w materiale źródłowym, to i z ich prezentacją nie ma najmniejszych problemów. Podobnie sprawy się miały z warstwą wokalną, gdzie skrzeczący Hatfield ustąpił miejsca zazwyczaj (z pominięciem modyfikowanych fragmentów) miękko podanemu Keenanowi.
Z kolei na dość ciemnej i gęstej elektronice, czyli „AFR AI D” Mariusza Dudy owa precyzja w definiowaniu każdego dźwięku znacząco podniosła przyjemność odsłuchu, gdyż wyciągnęła z mrocznych zakamarków i basowych czeluści wszelakiej maści niepokojące szumy i trzaski podkreślające klimatyczność tego wydawnictwa. Całe szczęście ów proces nie polegał na sztucznym i nienaturalnym eksponowaniu dalszoplanowych składowych a jedynie na delikatnym podkreśleniu ich obecności. Z premedytacja nie użyłem tu zwrotu „doświetlenia”, gdyż tor analogowy przygotowany przez HiFi Ja i Ty nie majstruje przy równowadze tonalnej, czy też rozkładzie świateł na scenie a jedynie pozwala sięgnąć wzrokiem dalej i głębiej aniżeli mam to na co dzień.
No i niejako na deser jeszcze kilka słów o wokalach, bo co jak co, ale głos ludzki a dokładnie jego reprodukcja potrafi sprawić nie lada problemy naszym drogocennym zabawkom, szczególnie gdy sięgniemy po twórczość artystek o dość szeleszczących upodobaniach jak nasza rodzima Anna Maria Jopek („Minione”), Barb Jungr („Every Grain Of Sand”), czy Carla Bruni („Quelqu’un m’a dit”). Tymczasem Reed z przyległościami nie tylko nie poległ w starciu z przedstawicielkami płci pięknej, lecz wręcz podkreślił ich walory i … nie. Nie zasypał nas nadmiarem sybilantów, mlaśnięć i wskazujących na problemy natury laryngologiczno – foniatrycznej świszczących oddechów a jedynie postawił na realizm i tym samym na ich materializację w pokoju odsłuchowym eliminując semi-transparentną woalkę za jaką zwykle były prezentowane. Oczywiście początkowo taka bezpośredniość przekazu może wprawiać w zakłopotanie, lecz proszę mi uwierzyć, iż powrót do własnej konfiguracji może po takiej sesji okazać się z racji pewnego wycofania i emocjonalnej oszczędności nad wyraz zaskakujący i zarazem nie do końca satysfakcjonujący.
Reasumując dzisiejszą, zamykającą rok 2023 rok, epistołę nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wszystkim miłośnikom „dochodzenia do prawdy” (niekoniecznie w spaczonym przez ostatnie lata znaczeniu) gorąco polecić zainteresowanie się będącą przedmiotem powyższego zbioru refleksji układanką. Nie ukrywam, że szczególną atencją sugerowałbym obdarzyć nad wyraz intrygujące źródło, które w prezentowanej – wyposażonej w fenomenalne ramię 5T w sposób niezwykle realistyczny oddaje zapisane w rowkach winyli informacje a z racji wyeliminowania, zazwyczaj trapiących gramofony dolegliwości pozwala dotrzeć do sedna reprodukowanej muzyki, czyli poznania jej taką jaka ona rzeczywiście jest a nie próbowania omamienia nas własną interpretacją na jej temat. Pytanie tylko, czy będziecie Państwo gotowi na taką dawkę prawdy.
Marcin Olszewski
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Sensor 2 mk II
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80
Dystrybucja: HiFi Ja i Ty
Producenci: EAR Yoshino, Hana, Reed, Sulek Audio, Vinius
Ceny
Reed Muse 3C: od 104 400 PLN
Reed 5T: od 83 700 PLN
Hana MH: 4 990 PLN
EAR Yoshino 88PB: 32 700 PLN
EAR Yoshino MC4: 10 900 PLN
Vinius TVC-05 SE XLR: 33 000 PLN
Sulek Audio Red XLR: 40 000 PLN / 2 x 1m
Sulek Audio Red Speaker: 57 000 / 2 x 4m
Sulek Audio Red Power: 35 000 / 2m
Sulek Audio 9×9 Power: 25 000 / 2m
Sulek Audio Red Power z listwą zasilającą: 40 000 PLN / 3m
Dane techniczne
Reed Muse 3C
Napęd: Tarcie lub pasek (opcjonalnie), dwa silniki prądu stałego (DC)
Prędkość: 33 1/3 obr/min, 45 obr/min
System stabilizacji prędkości: Pętla synchronizacji fazowej na bazie kwarcu (PLL)
Maksymalne odchylenie średniej prędkości: 0,05%
Napięcie zasilania: DC 12V, przez zasilacz 100 – 240V AC
Zakres dokładności inklinometru: 1 mm na metr
Wymiary produktu (dł. x szer. x wys.): 550 x 420 x 240 mm
Wymiary opakowania (dł. x szer. x wys.): 650 x 520 x 350 mm
Waga produktu netto (bez opakowania ): 25 kg
Waga produktu brutto (w opakowaniu): 29 kg
Ramiona gramofonowe: do dwóch, dowolny standardowy uchwyt; długość efektywna od 9,5” do 12”
Reed 5T
Odległość montażu: 251 mm (średnica talerza max.= 330 mm)
Błąd śledzenia: +/- 5 minut kąta (MOA)
Masa efektywna: 8-16 g, w zależności od materiału na ramię (wymienna armwandka)
Regulacja wysokości: Kompatybilny z talerzami o wysokości 28÷48 mm
Korekta VTA: Precyzja +/- 0,2 mm
Regulacja azymutu: +/- 8 stopni
Zakres docisku: 10÷30 mN (masa wkładu 5,5 g – 19,5 g,(4,0 g – 25,0 g))
Trakcji: Sekcyjny silnik liniowy o ograniczonym momencie obrotowym
Napięcie: bezpośrednie 12 V, przy użyciu źródła zasilania bateryjnego Kontaktron 12V
Dostępne wykończenia muszli: srebrna, złota
Dostępne wykończenie ramienia: Wenge, Macassar Ebony, Cocobolo, Teak light, Teak dark
Hana MH
Szlif igły: Nude Micro Line
Wspornik: aluminium
Magnesy: Alnico
Napięcie wyjściowe: 2 mV / 1kHz
Nacisk igły: 2g
Śledzenie ścieżki: 70 μm/2g
Separacja między kanałami: 30 dB/1kHz
Pasmo przenoszenia: 12 – 45 000Hz
Impedancja: 130 Ω/1 kHz
Podatność: 10×10^-6 cm/dyne
Sugerowana impedancja obciążenia: 47 kΩ
Masa wkładki: 9,5g