1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. In-akustik Reference Power Station AC-4500 Full 6F

In-akustik Reference Power Station AC-4500 Full 6F

Pół żartem pół serio można byłoby uznać, iż cała nasza zabawa w audio w pewnym sensie przypomina … ogrodnictwo ze szczególnym uwzględnieniem róż, czyli iście królewskich kwiatów, z którymi bez chodzenia wokół nich, pielęgnowania i mniej, bądź bardziej zawiłych / tajemniczych praktyk raczej się nie zaprzyjaźnimy. Tak to już niestety w życiu bywa, że sam, to co najwyżej robi się bałagan i same z siebie rosną chwasty. Dlatego też chcąc cieszyć oczy (w przypadku róż) i uszy (w przypadku naszych zestawów Hi-Fi/High-End) warto zadbać o możliwie optymalne warunki ich egzystencji. I właśnie w ramach działań prewencyjno – dopieszczających, po misternie utkanych wewnątrz pajęczych kokonów przewodach Reference LS-2404 & LS-4004 AIR Pure Silver i równie filigranowych podstawkach Cable Base przyszła pora na zdecydowanie większy i cięższy kaliber z portfolio niemieckiego in-akustika – topową wersję Full 6F kondycjonera Reference Power Station AC-4500.

Już na wstępie warto nadmienić, iż Niemcy bardzo poważnie podchodzą do swoich produktów, na każdym kroku podkreślając, iż wbrew wszechobecnej globalizacji i optymalizacji kosztów własnych, m.in. poprzez korzystanie z dobrodziejstw azjatyckich centrów OEM-owych, tytułowy kondycjoner nie tylko został zaprojektowany w ich fabryce, lecz w niej wykonany i co istotne również w „zakładowym” – akredytowanym laboratorium po rygorystycznych testach otrzymał certyfikację CE/CB. W końcu mamy tu do czynienia z prądem a jak wiadomo z nim żartów nie ma, więc zamiast voodoo warto zaufać fizyce i twardej inżynierskiej wiedzy.
Korpus AC-4500 wykonano z ocynkowanej blachy stalowej o grubości 2mm a front to płat szczotkowanego aluminium w naturalnym, bądź kruczoczarnym umaszczeniu, ozdobiony jedynie mini diodą wskazującą na stan pracy urządzenia i równie nieabsorbującym włącznikiem, pod którym skromnie przycupnęło oznaczenie modelu. Jedynym elementem dekoracyjnym jest zlokalizowany tuż przy górnej krawędzi firmowy logotyp. Nazbyt skromnie? Au contraire, raczej można byłoby aparycję naszego gościa określić mianem dyskretnej i zarazem ponadczasowej elegancji. Skoro bowiem nie komunikuje Urbi et Orbi parametrów prądu pobieranego ze ściany i/lub obciążenia generowanego przez podpięte do niego urządzenia, jak daleko nie szukając czekający na swoje przysłowiowe pięć minut sławy na naszych łamach Tsakiridis Super Athena, to zbędna ornamentyka i iluminacja jest całkowicie nie na miejscu. Ba, prawdę powiedziawszy z chęcią przeniósłbym również ww. mini-diodę z frontu na np. spód (tuż za frontem – niech świeci w podłoże), gdyż przy ustawieniu urządzenia vis a vis słuchacza, szczególnie podczas wieczorno-nocnych odsłuchów, nawet tak niewielkie źródło światła potrafi być na tyle irytujące, że finalnie i tak i tak zostaje czymś przysłonięte (u mnie w tej roli świetnie sprawdziła się figurka Lego nieco przerośniętego Dartha Vadera).
Równie schludnie i nieprzesadnie prezentuje się rewers, na którym patrząc od lewej znajdziemy gniazdo wejściowe IEC C-20 oraz sześć wyjściowych Schuko podzielonych na dwie grupy filtracyjne dedykowane urządzeniom analogowym i cyfrowym. Komory bezpiecznika niestety na widoku nie ma, więc w przypadku konieczności/chęci jego wymiany trzeba będzie sięgnąć po wkrętak i dostać się do trzewi. A tam … iście niemiecki porządek. W dostarczonej przez Horna wersji Full 6F każde z gniazd posiada własny moduł filtracyjny, lecz jeśli ktoś nie czuje aż tak obsesyjnej potrzeby dopieszczania każdego z posiadanych komponentów może oczywiście wybrać nieco mniej doposażoną wersję – nawet taką z pojedynczym filtrem obsługującym wszystkie wyjścia. Ponadto wnętrze zostało zaprojektowane w taki sposób, aby grupy gniazd były od siebie ekranowane, a wszelkie zakłócenia związane z podłączonymi urządzeniami nie mogły się rozprzestrzeniać.
Skoro mowa o zakłóceniach, to chyba nikogo nie trzeba uświadamiać, że to, co otrzymujemy ze ściennego gniazdka z pokazywaną w materiałach promocyjnych dostawcy idealną sinusoidą niewiele ma wspólnego. Pomijając to, co wrzucają do sieci wielkie zakłady przemysłowe, komunikacja miejska i sieci komórkowe nawet w obrębie naszych osiedli, bloków i domów dzieje się zaskakująco wiele zła. Bezlik odbiorników bazujących na zasilaczach impulsowych, coraz bardziej inteligentne i rozbudowane systemy oświetlenia, sprzęty AGD, czy w końcu fotowoltaika odciskają swoje negatywne piętno na tym, czym staramy się poić i karmić nasze drogocenne ołtarzyki. Krótko mówiąc lwia część audiofilów chciał nie chciał korzystając z przeciążonej sieci energetycznej, niezbyt ma wpływ na to co dzieje się przed przysłowiowym gniazdkiem w ścianie a jedynie nieliczni pozwalają sobie na szaleństwo w stylu dedykowanej linii zasilającej na osobnym bezpieczniku. Co nieco poprawia sytuację, choć i sama tablica sporo „w gratisie” z okolicy też zbiera. Mając na uwadze powyższe i co tu dużo mówić ewidentnie szkodliwe warunki pracy inżynierowie z in-akustika zakasali rękawy i przystąpili do działań naprawczych. Przejawem owego procesu tentegowania w głowie jest stanowiący pierwszy stopień uzdatniania „Rdzeń centralny” Power Station AC-4500, którego zadaniem jest możliwie wysokie tłumienie stałej składowej. Jeśli zastanawiacie się Państwo skąd ona bierze się w sieci już spieszę z wyjaśnieniem. Otóż zaskakująco wiele urządzeń gospodarstwa domowego wykorzystuje tylko połowę fali prądu przemiennego. Z tego powodu wielce pożądany przebieg sinusoidalny 50 Hz jest niesymetryczny i zawiera składowe napięcia stałego (przesunięcie DC) prowadzące do „niesymetrycznego” zasilania podłączonych komponentów Hi-Fi, co z kolei może prowadzić do nasycenia ich transformatorów a w rezultacie obniżenia wydajności i ich brzęczenia, o zainfekowaniu dźwięku pasożytniczymi anomaliami nawet nie wspominając. Tak uzdatniony prąd ponownie przyjmuje postać „symetryczną” i dalej redystrybuowany jest z pomocą solidnych miedzianych szyn zbiorczych i specjalnych bezlutowych złączy wysokoprądowych o niezwykle niskiej rezystancji pętli i wyjątkowej wydajności prądowej. I w tym momencie dochodzimy do dedykowanych poszczególnym gniazdom komór, w których na specjalnych dystansach zamontowano kolejne układy filtrujące. A na nich pierwszą linię frontu obsadziły umieszczone tuż za gniazdami rdzenie ferrytowe, które dzięki efektowi zwiększania indukcyjności tłumią zakłócenia HF. Kolejnym rozwiązaniem pozwalającym zminimalizować niepożądane zakłócenia są specjalnie dopasowane – odpowiadające zastosowaniu, do którego są przeznaczone, obwody filtrujące. Niezliczone testy i pomiary przy użyciu różnych konfiguracji obwodów wykazały, że urządzenia cyfrowe i analogowe powinny mieć różne konstrukcje filtrów. Reference Power Station AC-4500 jest zatem wyposażony w dwa różne typy takowych w zależności od konfiguracji: typ I dla urządzeń analogowych i typ II dla urządzeń cyfrowych. Typ I to szeregowa sieć filtrująca, w której cewki o wysokim poziomie odporności na zakłócenia przewodzą prąd użyteczny. Natomiast typ II to równoległa sieć filtrująca, która kieruje uciążliwe częstotliwości zakłócające do masy. Nie zapomniani również o zabezpieczeniu przeciwprzepięciowym zrealizowanym na bazie dodatkowej „poduszki wyładowczej” („gas discharge pill”) zdolnej pochłonąć większość energii.

Uff, tyle teorii i najwyższa pora na skonfrontowanie jej z praktyką. I tu od razu uwaga natury użytkowej, bowiem dostarczanego wraz z kondycjonerem przewodu zasilającego wyciągać z kartonu tyleż nie trzeba, co wręcz nie należy. Mówiąc bez ogródek – jego obecność w torze niweczy całe know-how jakie w AC-4500 zaimplementowano a samo działanie tytułowego ustrojstwa ogranicza do usypiającego mulenia. Wystarczy jednak sięgnąć po nawet niedrogi, żeby nie powiedzieć budżetowy Shunyata Research Venom HC, bądź pozostając w obrębie marki Referenz AC-2502 AIR Schuko – C19 (można też zaszaleć z AC-4004 AIR HQ), by nasz gość pokazał nie tylko swoje prawdziwe oblicze, ale i zaskakujące jak na jego budowę pazury. Nie ma bowiem co się krygować, tylko uczciwie powiedzieć, że filtracja filtracją, uzdatnianie uzdatnianiem, lecz fizyka fizyką i słuch słuchem, czyli w większości przypadków większość złotouchej braci staje przed dylematem czy filtrować i chronić, godząc się na spadek rozdzielczości i utratę powietrza, czy jednak tylko, możliwie bezstratnie rozdzielać i cieszyć się nieskrępowaną dynamiką i oddechem. Jak sami Państwo widzicie wybór tyleż trudny, co daleki od utopijnego wyniku win/win. Oczywiście są wyjątki potwierdzające powyższe reguły jak daleko nie szukając niestety już nieprodukowany, niegdyś topowy Keces Audio BP-5000, który z pobieranym ze ściany prądem czynił takie cuda, że biblijna przemiana wody w wino wydawała się przy nich niewinną igraszką. I nieco uprzedzając fakty śmiem twierdzić, że i tytułowy In-akustik, który pomimo braku w swych trzewiach potężnego trafa a więc bazowaniu li tylko na pasywnej filtracji, nie dość, że nijakich spadków czy to wolumenu detali, czy dynamiki nie serwował, co wręcz oba ww. aspekty znacząco … poprawiał. Serio, serio. Sam też początkowo w ów fakt wierzyć nie chciałem i potraktowałem to, co dobiegało moich uszu z daleko posuniętą i w pełni zrozumiałą nieufnością. Jednak tak jak z kobietami, tak i z nim, czyli faktem, dyskutować nie sposób. Skoro bowiem ani na świetnym prog-metalowym concept-albumie „Turbulence” Frontal nic a nic z zagmatwanych linii melodycznych i wieloplanowych spiętrzeń dźwięków się „nie zapodziało” i nie spłaszczyło a odsłuch międzygatunkowego (od klasycznego heavy, poprzez prog aż po death metal) „In The Court Of The Dragon” Trivium przypomina próbę polizania wystającego ze ściany przewodu zasilającego 230V, to nader namacalny znak, że In-akustik zna się na rzeczy i nie próbuje udowadniać, że czystość i bezpieczeństwo nie tylko kosztują, lecz muszą być okupione daleko idącymi kompromisami brzmieniowymi. Tutaj bowiem na żadne kompromisy miejsca nie ma, więc wszystko, co znalazło się w materiale źródłowym i co nasz system jest w stanie z niego wycisnąć zostanie do głośników dostarczone i to w nienaruszonym stanie. Skąd zatem wrażenie poprawy swobody, rozdzielczości i dynamiki, skoro dostajemy de facto tylko to, co teoretycznie powinniśmy znać z wcześniejszych odsłuchów? Cóż. Kluczem jest tu zwrot „teoretycznie”, bowiem tak jak w części poświęconej technikaliom wspomniałem AC-4500 oprócz dedykowanej poszczególnym komponentom filtracji w pierwszej kolejności zajmuje się eliminacją stałej składowej „zapychającej” i obniżającej sprawność traf pracujących w naszych drogocennych zabawkach. Nie chodzi w tym momencie o cudowne rozmnożenie a jedynie zapewnienie na tyle komfortowych warunków pracy, by poszczególne sekcje zasilania mogły dać z siebie wszystko co najlepsze skupiając się na sygnałach „roboczych” a nie walce z przeciwnościami losu. I to po prostu, z jednej strony jako przyrost a de facto odetkanie, słychać. A po im cięższy, gęstszy i bardziej zagmatwany materiał sięgniemy, tym benefity wynikające z obecności in-akustika będą bardziej oczywiste.
I tu kolejny aspekt, obok którego nie sposób przejść obojętnie. Mowa o absolutnie perfekcyjnym zaczernieniu tła. Jednak niemiecki kondycjoner zamiast je przybliżać i iść na łatwiznę z aksamitną kotarą rozpościeraną tuż za ostatnim rzędem muzyków stawia na absolutnie nieprzeniknioną mroczną otchłań, gdzie dźwięki trwają w niemalże nieskończoność a nie są „gaszone” od razu po zetknięciu z nią. Efekt? Porażający, wystarczy tylko sięgnąć po nasz dyżurny papierek lakmusowy, czyli „Tomba sonora” Stemmeklang i Kristin Bolstad, czy ograny niemalże do znudzenia „Monteverdi – A Trace of Grace” Michela Godarda, by poczuć jak włoski na rękach i karku wstają a wydobywające się z instrumentów i ust wokalistów frazy szybują hen ponad ich głowami i odbijając się od sklepień katakumb w mauzoleum na terenie Muzeum Emanuela Vigelanda w Oslo i Opactwa Noirlac w całkowicie naturalny sposób, niespiesznie wygasają. W oczywisty sposób ujawnia się również namacalność źródeł pozornych, które kreślone szalenie precyzyjną, acz zaskakująco mocną kreską materializują się, o ile tylko realizator nie miał innego pomysłu, niemalże na wyciągnięcie ręki. Co ciekawe, czerń tła i czystość – klarowność sceny niekiedy wywołują niezbyt pożądany efekt zbytniej sterylności, gdyż wraz odfiltrowaniem pasożytniczej mory i rozedrgania krawędzi zbliżonego do znanej w fotografii aberracji chromatycznej eliminowany jest tzw. audiofilski plankton. Tymczasem in-akustik śmieci niweluje, lecz w pełni naturalną aurę otaczającą wokalistów i muzyków pozostawia, przez co nie wyglądają oni jak nieudolnie z żurnala wycięci i wstawieni w nowe tło w Photohhopie.

W ramach podsumowania przewrotnie mógłbym stwierdzić, że pomimo wstępnego sceptycyzmu jestem na tak. Ba nawet nie na historyczne 3 x TAK a stricte audiofilskie i potwierdzone wnikliwymi odsłuchami 6 x TAK, bo właśnie taką ilością wyjść In-akustik Reference Power Station AC-4500 Full 6F dysponuje. Jeśli więc poszukujecie Państwo bezkompromisowego uzdatniacza prądu dla Waszego, nawet całkiem rozbudowanego (kilkusetwatowe końcówki i integry i tak najlepiej wpinać bezpośrednio w ścianę) systemu to tytułowy kondycjoner, lub posługując się firmowa nomenklaturą „Referencyjna elektrownia” powinna stać się jedną z pierwszych pozycji na liście urządzeń wartych „posłuchania” w Waszych czterech kątach.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable; Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Dystrybucja: Horn
Producent: in-akustik
Cena: 24 999 PLN

Dane techniczne
Ilość wyjść: 6 Schuko
Gniazado zasilające: IEC C-20
Max. obciążenie: 16A(sum) / 3.680W(VA)
Wymiary (S x G x W ): 450 x 386 x 122mm
Waga: 15 kg

Pobierz jako PDF