W ramach wstępu do dzisiejszej epistoły pozwolę sobie na pewne obserwacje i wynikające z nich, wybitnie subiektywne, wnioski. Oczywiście dotyczyć będą one głównego obszaru naszych zainteresowań, czyli tematyki audio a dokładnie różnic w podejściu do kwestii kompletowania własnego portfolio przez … dystrybutorów. Chodzi bowiem o swoistą ideę, jaka przyświeca ludziom i zespołom odpowiedzialnym za pojawianie się na naszym rynku konkretnych marek. Nie sztuką bowiem jest, wzorem wielkopowierzchniowych hipermarketów RTV/AGD, kolokwialnie mówiąc brać jak leci „wolnych” – niedysponujących lokalnym przedstawicielem, producentów a potem zachodzić w głowę co z czym i jak spiąć, by pojawił się chociaż cień szansy na sukces, lecz świadome kompletowanie, że się tak wyrażę „autorskiego menu”. Wbrew pozorom analogie kulinarne wydają się jak najbardziej na miejscu, gdyż mając jako takie rozeznanie w temacie wybieramy konkretne salony / dystrybutorów z taką samą świadomością, jak restauracje. Wiedząc co „serwują” ich szefowie kuchni i w jakim obszarze smaków najchętniej się poruszają, to właśnie do nich udajemy się w pierwszej kolejności, gdy tylko najdzie nas ochota na takie a nie inne rozkosze podniebienia. Z jednej strony to oczywista świadomość własnego wyboru, a z drugiej swoiste zaufanie do ich wiedzy i „warsztatu” – biegłości w łączeniu poszczególnych komponentów w zachwycającą całość. Wiedzy wynikającej ze świadomości „charakteru” reprezentowanych marek, które mogą zarówno się świetnie uzupełniać, jak i chronicznie nie znosić. Zamiast jednak tracić czas i miejsce na analizę reakcji alergicznych, uważam iż lepiej skupić się na relacjach nieco bardziej symbiotycznych.
Za jeden ze sztandarowych przykładów właśnie takiego idealnego dopasowania z pewnością można uznać wykorzystywanie japońskich akcesoriów antyrezonansowych Acoustic Revive, oraz wykonywanych własnym sumptem stolików, tak pod elektroniką, jak i kolumnami znajdującymi się w ofercie Nautilusa. Oczywiście nikt nikogo do niczego nie zmusza, jednak będąc na miejscu – w którymś z firmowych salonów, bądź umawiając się na odsłuch we własnych – domowych pieleszach, trudno nie skorzystać z okazji i nie sprawdzić polecanych przez „Szefa kuchni” akcesoriów. I tym oto sposobem dotarliśmy do obiektu dzisiejszej mini-recenzji, gdyż po oryginalnych Acoustic Revive RST-38H i ich odpowiednikach – wykonywanych pod wymiar „kwarcowych” platformach Base Audio – marki krakowsko-warszawskiego Nautilusa używanych przez nas zarówno z, choć raczej wypadałoby napisać pod, ISIS-ami, jak i Dynaudio Excite X44 przyszła pora na kolejną, wygląda na to że ostateczną i zarazem najbardziej „customizowaną” odsłonę mariażu japońskiej myśli technicznej oraz rodzimego wychodzenia naprzeciw indywidualnym potrzebom odbiorców. Krótko mówiąc pochylimy się dzisiaj nad wersjami dedykowanymi naszym redakcyjnym Countourom 30, mając na uwadze fakt, iż oferta obejmuje swym zasięgiem praktycznie wszystkie modele Dynaudio.
Czym się owa dedykacja i „customizacja” przejawiają wszystkim z Państwa, którzy choćby musnęli wzrokiem powyższe zdjęcia, tłumaczyć raczej nie muszę, a wszystkich pozostałych (korzystających np. z usług elektronicznego lektora) pragnę poinformować, iż nie chodzi jedynie o widoczną gołym okiem optymalizację – dopasowanie kształtu pod konkretne modele duńskich kolumn, lecz również o drobne modyfikacje natury konstrukcyjnej. Jeśli chodzi o te pierwsze, to sprawa wydaje się jasna i niepodlegająca dyskusji – zamiast bowiem zmagać się z wystającymi poza obrys firmowych, uzbrojonych w kolce, cokołów rogi standardowych platform, mamy seksowne krągłości łagodnie otaczające ww. „pająka”. Oczywiście sama idea i wsad materiałowy są zgodne z japońskimi protoplastami, czyli komora zasypywana jest oryginalnym, dostarczanym przez Acoustic Revive kwarcem, natomiast korpus i platforma nośna wykonane są z autorskiej klejonki z brzozy fińskiej (w RST-38H blat był z hikorowej sklejki). Kolejne, różniące od poprzedników niuanse dotyczą przygotowanych pod znajdujące się w zestawie, czernione przez krakowsko-warszawskiego dystrybutora, mosiężne podkładki Acoustic Revive SPU-8, stosownych podfrezowań. Zanim jednak umieścimy w nich owe masywne krążki warto zwrócić uwagę, iż spód dedykowanych im łuz pokrywa gumowa okładzina zapobiegająca nie tylko przesuwaniu metalowych elementów, lecz również działając antyrezonansowo. Jak sami Państwo widzicie każda z platform dostarczana jest w dedykowanej, zasuwanej skrzyni wraz z precyzyjnie odmierzoną porcją kwarcowych kryształków.
I jeszcze drobiazg natury użytkowo – ergonomicznej a raczej pośrednio logistycznej, czyli kwestia posadowienia na tytułowych platformach bądź co bądź dość pokaźnych, niezbyt lekkich, niezbyt poręcznych i przy tym uzbrojonych w solidne kolce kolumn. Do owej czynności nawet przy 30-kach warto zaprosić kogoś do pomocy, kto będzie przynajmniej koordynował nasze próby utrafienia ww. kolcami w „dołki” SPU-8. Jeśli jednak z powyższą ekwilibrystyką sobie poradzimy, to na pocieszenie tylko dodam, iż od tej chwili będzie już tylko lepiej i łatwiej. Sama bowiem regulacja i poziomowanie w przypadku Dynaudio to przysłowiowa kaszka z masłem, gdyż dzięki stosownym pokrętłom wieńczącym trzpienie kolców odbywa się to nie dość że w iście błyskawicznym tempie, co bez użycia jakichkolwiek narzędzi.
Za niewątpliwą zaletę tytułowych podstaw warto również uznać fakt iż przesuwanie wraz z nimi kolumn na nich posadowionych wymaga nieporównywalnie mniej siły aniżeli samych kolumn ustawionych np. na podklejonych pod firmowymi cokołami gumowych podkładkach i w dodatku nie ma najmniejszego znaczenia, czy „jeździć” z kolumnami będziemy po dywanie, czy parkiecie. A gwarantuję, że nieco pojeździć Państwo będą musieli.
Powód? Nad wyraz oczywisty – bowiem platformy podnoszą kolumny o mniej / więcej 4 cm, co u mnie – z ostatnią inkarnacją Dynaudio Countour 30, oznaczało usytuowanie środka tweeterów na wysokości 113 cm i tym samym delikatną zmianę ustawienia. Jest to o tyle krytyczne, że duńskie kolumny są szalenie wrażliwe na dogięcie tak w orientacji poziomej, jak i pionowej, więc stosowne korekty są nawet nie tyle wskazane, co wręcz konieczne, o ile oczywiście dążymy poprzez wprowadzane zmiany do poprawy a nie zmian dla nich samych.
Przechodząc do części odsłuchowej chciałbym niejako na wstępie nawiązać do wspomnianych dwóch wcześniejszych odsłon kwarcowych platform. Otóż chodzi o dość istotne różnice warunków, w jakich przyszło im pracować – u Jacka ustawione zostały na grubej wykładzinie, natomiast u mnie spoczęły bezpośrednio na „gołym” jesionowym parkiecie. Czemu zatem wspominam o tym przy okazji testu w „okolicznościach przyrody” dokładnie takich samych, jak w podczas pastwienia się nad Excite X44 ? Z racji poczynionych w ramach niniejszej publikacji obserwacji, co do zachowania tytułowych platform. Otóż wiedziony atawistyczną ciekawością i próbując alternatywne dla dyżurnego ustawienia miejscówki dla kolumn pozwoliłem sobie nieco z nimi po moim pokoju pojeździć, co wiązało się z tym, że oprócz wydzielonego „pasa” parkietu kilkukrotnie lądowały na dywanie i … momentalnie pokazywały swoje drugie, nad wyraz zaskakujące – „pluszowe” oblicze. Dźwięk stawał się bowiem znacznie ciemniejszy i kreślony grubszą kreską a nad wydawać by się mogło natywną żywiołowością zaczynała dominować lekka zaduma i powaga. Efekt ciekawy, choć każdorazowo wracałem do punktu wyjścia, czyli do ustawienia ich na parkiecie.
Warto jasno i wyraźnie zakomunikować, że tytułowe platformy może nie tyle zmieniają brzmienie 30-ek, bo nie da się ukryć, że to wciąż te same, nomen omen, świetnie grające kolumny, co owe brzmienie uszlachetniają i bezdyskusyjnie upgradowują do wyższego poziomu wyrafinowania i intensywności. Żeby tylko nie było niedomówień, jeśli ktoś w tym momencie się łudzi, że za przysłowiowego „piątaka”, czyli cenę obiektu niniejszej recenzji, zrobi z Contourów ich starsze rodzeństwo z serii Confidence, to … życzę mu powodzenia i szczerze zazdroszczę bujnej wyobraźni, bądź nad wyraz udanych relacji ze „szczodrymi” farmaceutami. Jeśli liczyliście na cud, to … nie tym razem mili Państwo. Jednak w ramach rekompensaty gwarantuję Wam, że ustawiwszy swoje kolumny na krakowskich platformach będziecie, mówiąc możliwie obrazowo, zbierać szczęki z podłogi i przecierać oczy ze zdumienia, plując sobie jednocześnie w brodę, choć wiem, że to fizycznie praktycznie niewykonalne, no bo jak tu pluć na cokolwiek z otwartymi ustami, że tak późno się nimi zainteresowaliście.
No dobrze, żarty na bok i tak już zupełnie na serio. Otóż kwarcowe platformy naprawdę działają w sposób na tyle spektakularny i zarazem pozytywny, iż powyższe opisy mimicznej akrobatyki wydają się jeśli nie w pełni, to przynajmniej w znacznej części uzasadnione. Ich pojawienie się w systemie z powodzeniem porównać można do wymiany okablowania głośnikowego, a wersji dla kablosceptyków do … wizyty u laryngologa z dokładnym czyszczeniem uszu w pakiecie. Po prostu dźwięk ustawionych na nich, znaczy się platformach, nie kablosceptykach, kolumn staje się zdecydowanie pełniejszy, potężniejszy a zarazem bardziej rozdzielczy. Bas zyskuje tak na wolumenie, jak i kontroli a co za tym idzie poprawia się drajw i motoryka przekazu. Odseparowanie, odsprzęgnięcie od podłoża sprawia bowiem, że pozbywamy się pasożytniczych artefaktów, interferencji, w jakie wchodziły z nim do tej pory kolumny, przez co eliminujemy swoiste maskowanie konturów, struktury i wieloplanowości najniższych składowych. Słychać nie dość, że więcej, to w dodatku lepiej – bez oblepiającego basowe szarpnięcia „brudu”. Szaleńcze tempa w „Into The Purgatory” GALNERYUS jeszcze bardziej przyspieszają tętno i próżno liczyć przy takim repertuarze chociażby na chwilę wytchnienia. Warto w tym momencie podkreślić, że na skutek powyższej kuracji bas wcale nie staje się bardziej zwiewny, lecz wręcz przeciwnie – pozbawiony sztucznego balastu uderza nie dość, że szybciej to w dodatku mocniej, jest twardszy i bardziej zwinny, żylasty.
Podobne zmiany zachodzą na średnicy, która nie tyle wychodzi przed szereg, czy też zostaje wypchnięta, lecz zajmując swoją dotychczasową pozycję „otwiera” się dla słuchaczy. Stając się bardziej nasyconą, różnorodną i wielowarstwową daje możliwość lepszego, swobodniejszego wniknięcia w tkankę nagrań, zajrzenia tam, gdzie do tej pory wydawało się, że niespecjalnie jest czego szukać. W dodatku im bardziej zagmatwany, poszarpany, czy też gęsty i mroczny materiał Państwo zaserwujecie, tym bogactwo nowoodkrytych szczegółów będzie większe. Dotyczyć to będzie nie tylko opartej na naturalnym instrumentarium symfoniki, w tym tej pozornie trudnej – współczesnej, lecz również w pełni syntetycznych brzmień stworzonych na najprzeróżniejszych konsolach i komputerach.
Niejako na deser zostawiłem górę pasma, której dziwnym zbiegiem okoliczności ewolucja idąca wraz z kwarcowo – drewnianymi sandwichami nie ominęła, choć zmiany jakie można zaobserwować dotyczą nie tyle wolumenu najwyższych składowych, co ich jakości. Chodzi bowiem o fakt, iż używane przez Dynaudio 28 mm kopułki Esotar² (w Contourach) oferują, przynajmniej jak na stereotypowe postrzeganie duńskich kolumn, niezwykłą rozdzielczość, więc dalsza intensyfikacja wysokoczęstotliwościowa niekoniecznie skierowałaby charakterystykę brzmieniową we właściwa stronę. W zamian za to akcent położony został na ich klarowność i krystaliczną czystość, w związku z powyższym nawet operujący na nieraz dość bolesnych dla zwykłych śmiertelników alikwotach repertuar, jak „’Round M: Monteverdi Meets Jazz” Roberty Mameli zachwyca bogactwem i wyrafinowaniem. Brak jakiejkolwiek ziarnistości, czy też przybrudzenia będących niczym innym jak zniekształceniami degradującymi sygnał źródłowy sprawiają, iż słuchać można na wyższych aniżeli do tej pory poziomach głośności i to bez uczucia zmęczenia, bądź obawy przed nieprzyjemnymi „pikami”.
I już na sam koniec, poniekąd w ramach małego bonusu dla wszystkich cierpliwych, którzy przebrnęli przez zawiłości mojego słowotoku, jeszcze mała niespodzianka. Otóż dosłownie na chwilę przed publikacją niniejszej epistoły dystrybutor dostarczył nam zdjęcia platform wykonanych nie pod Dynaudio, lecz pod Avantgarde Mezzo. Tym samym przekazał oficjalną informację o gotowości przygotowania takowych pod praktycznie dowolny model kolumn.
Jak sami Państwo widzicie, z pozornie niewinnie zapowiadających się, czysto akcesoryjnych spotkań, temat dedykowanych konkretnym kolumnom platform ewoluował do rozmiarów pełnowymiarowej recenzji. Okazało się bowiem, iż akcesorium, które wydawać by się mogło co najwyżej opcją po jaką sięgają znudzeni audiofile skalą wprowadzanych przez siebie zmian zasłużyło na miano pełnoprawnego elementu toru audio. Dlatego też zamiast mnożyć kolejne kwieciste opisy ograniczę się do wydawać by się mogło oczywistej zasady – „usłyszeć, znaczy uwierzyć” i do tego gorąco Państwa zachęcam – posłuchajcie. Posłuchajcie swoich kolumn na kwarcowych platformach Base Audio i usłyszcie co tak naprawdę one potrafią.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature)
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³
– Kolumny: Dynaudio Contour 30
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+
– Stolik: Rogoz Audio 4SM
Producent: Base Audio
Dystrybutor: Nautilus
Cena: ok. 5 000 PLN kpl. do Dynaudio Countour 30, ok 6 000 PLN kpl. do Dynaudio Contour 60, możliwość wykonania pod kolumny innych marek – projekt wyceniany indywidualnie