Opinia 1
W każdym, z głową i zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, zarządzanym przedsiębiorstwie obowiązuje pisana, bądź nie, mniej bądź bardziej formalna hierarchia i to nie tylko w domenie personalnej, co produktowej. Dzięki temu wiadomo, kto mówiąc wprost rządzi i co jest na topie a tym samym logicznie daje się wytłumaczyć zarówno pobory w pierwszym, jak i cenę końcową w drugim przypadku. Mocno zhierarchizowana a przede wszystkim zrozumiała struktura nie budzi wątpliwości a tym samym zapewnia jakże miłą stabilizację. Oczywiście personalna i produktowa fluktuacja w obu przypadkach zapewnia rozwój, jednak rozwój na drodze ewolucji a nie rewolucji. Wydawać by się mogło, że za typowo modelowy przykład może służyć Japonia, co poniekąd jest zgodne z prawdą, choć wyjątkiem potwierdzającym powyższą regułę jest nasz dzisiejszy bohater – pochodzący z Kraju Kwitnącej Wiśni przewód zasilający Acrolinka. Mowa o modelu 8N-PC8100 Performante, który w firmowej drabince, nomenklaturowo, znajduje się poniżej topowego 7N-PC9900 MEXCEL a jednocześnie nie dość, że jest od niego droższy (23 900 vs 19 900 PLN / 1,5m), to w dodatku wykonano go z wyższej klasy surowca – miedzi o czystości 8N a nie 7N, jak to ma miejsce w przypadku 9900. Dziwne? Teoretycznie tak, choć warto mieć na uwadze, iż w niniejszym przypadku mamy do czynienia z nader ścisłą, ograniczona bodajże do 99 sztuk limitacją, a te jak wiadomo rządzą się swoimi prawami. Jeśli zastanawiacie się Państwo o co w tym wszystkim chodzi, zamiast skupiać się na firmowej heraldyce proponuję zająć się konkretami, czyli co tak naprawdę w nim siedzi i jak owo „coś” po prostu gra.
Jeśli chodzi o walory natury estetycznej, to PC8100 zachowuje pełnię cech swojego rodzeństwa. Standardowe, lub jak kto woli zunifikowane, eleganckie kartonowe i wyściełane miękka gąbką pudełko kryje nieprzesadnie sztywny i gruby (ø 16 mm) srebrno-czarny przewód zakończony świetnymi i znanymi z poprzednio przez nas recenzowanych modeli masywnymi wtykami, których korpusy wykonano z żywicy, mosiądzu, łapiącego za oko włókna węglowego i aluminium a do styków użyto miedzi berylowej pokrytej rodowanym srebrem. O ich wpływie pisaliśmy przy okazji testów 7N-PC6700 Anniversario, więc zainteresowanych zachęcamy do eksploracji naszego archiwum. Z kolei sam przewód to umieszczone wokół rdzenia z nici jedwabnej i absorbera elektromagnetycznego trzy przewodniki złożone z 50 żył o ø 0.37 z miedzi 8N Stressfree w izolacji z wysoko-cząsteczkowej żywicy poliolefinowej. Całość szczelnie otula mieszanka poliolefiny monomerycznej, wolframu, struktury amorficznej i proszku węglowego, na którą naniesiona jest kolejna warstwa poliolefiny monomerycznej. Następne poziomy zabezpieczeń stanowią powłoka antywibracyjna, redukująca szumy BEAT, plecionka z drutów miedzianych emaliowanych poliuretanem i drutów srebrzonych, a od zewnątrz mamy widoczną gołym okiem koszulkę odpornego na promieniowanie UV poliuretanu.
Z kolei pochylając się nad brzmieniem naszego dzisiejszego bohatera warto już na wstępie, po raz kolejny, niczym mantrę, powtórzyć informację, że przewodów, a szczególnie Acrolinków, należy słuchać dopiero po porządnym, co najmniej kilkusetgodzinnym wygrzaniu, bo wyjęte prosto z kartonu grają na jakieś 20-25% swoich możliwości. Jest szaro, płasko i z jednej strony jazgotliwie a z drugiej bez nawet śladowej rozdzielczości. Jeśli więc nie macie Państwo możliwości wypożyczenia egzemplarza o solidnym przebiegu, lub co najmniej tygodnia na jego akomodację we własnym systemie, to lepiej sobie odpuśćcie temat, bo tylko się rozczarujecie a bajki z mchu i paproci o tym, jak taka funkiel-nówka „rozwalcowała” po wielokroć droższą konkurencję, bądź poległa z kretesem przy zwykłej komputerówce możecie ustawić na półce obok podobnych im urojeń leśnych dziadków i kitu jaki serwują nam politycy.
Jak zatem gra wygrzany Acrolink 8N-PC8100 Performante? W telegraficznym skrócie śmiem twierdzić, że … obłędnie. Koniec kropka. Zainteresowanych i usatysfakcjonowanych jednoznacznym werdyktem zapraszamy do kasy Nautilusa –dystrybutora marki. Dziękujemy i do widzenia.
Ale, że co? Za krótko? Przecież co i rusz spotykamy się z zarzutami, że zbyt się rozpisujemy, że zdania takie długie i pogubić się można, watek stracić a po przeczytaniu sążnistej epistoły i tak i tak samemu posłuchać trzeba. Jeśli jednak komuś taki masochizm pasuje i jednak zamiast zerojedynkowej odpowiedzi lubi nieco dłuższą formę, to zapraszam do zdecydowanie mniej lakonicznej oceny.
Jednak powyższy entuzjastyczny ton wypowiedzi pozwolę sobie utrzymać, gdyż 8100 jest pozycją w portfolio Acrolinka wyjątkową. Wyjątkową głównie ze względu na zauważalną i zarazem oczywistą ewolucję, jakiej japońskie przewody od pewnego czasu podlegają. Już kontakt z ww. 7N-PC6700 Anniversario pokazał, że do głosu doszły „młode wilki” a test 7N-PC9900 MEXCEL tylko to potwierdził. Chodzi bowiem o to, że Acrolinki na przestrzeni ostatnich kilku lat akcent z dystyngowanej gęstości przeniosły na rozdzielczość i dynamikę. Dzięki temu 8100 nie muli, nie limituje i nie zaokrągla, nic nie jest zawoalowane, wycofane, czy stonowane. Jeśli jednak w tym momencie komuś zapala się czerwona lampka, czy przypadkiem efektem nie jest zbytnia wyczynowość, czy wręcz ofensywność, od razu uspokajam, że nic takiego nie ma miejsca. Tu chodzi, podobnie jak w ww. modelach, o uwolnienie obecnych w materiale źródłowym potencjału, energii i informacji a nie ich jakąś autorską multiplikację i dosypywanie czegokolwiek z zaplecza. Przykładowo „Convergence” Malii i Borisa Blanka pokazał, że można zachować zjawiskowo gęstą i wysyconą średnicę, otwartą, mocną i szalenie rozdzielczą górę i potężny, acz świetnie kontrolowany bas przy jednoczesnym nieprzekraczaniu granic dobrego smaku i realizmu. Nie problem bowiem wywołać krótkotrwały efekt „Wow!” podkręcając wszystko na przysłowiowego maxa, gdyż schody zaczynają się gdy pierwszy zachwyt minie a my zostaniemy z takim koszmarkiem zbudowanym na wzór schematu „Loudness war”. A z 8100 ciche fragmenty są ciche a głośne – głośne, w dodatku nie zerojedynkowo, lecz z niezwykłym bogactwem stanów pośrednich. Proszę zwrócić uwagę, iż powyższy, utrzymany w dość leniwych tempach album tak naprawdę nie ma żadnych dramatycznych zwrotów akcji, orkiestrowych tutti i innych podobnych im ekstremów a jednak zarówno masywny, niemalże wszechobecny bas nie tylko nie jest monotonny i jednolity, bo taki nie jest, to również nie przykrywa blisko i zmysłowo podanego wokalu Malii, a jednocześnie stanowi oczywistą przeciwwagę dla bogactwa góry.
Jednak pełnię swoich możliwości tytułowy Acrolink pokazuje na zdecydowanie bardziej wymagającym repertuarze, gdzie liczy się nie tylko wolumen, lecz również precyzja odwzorowania wieloplanowości i właśnie wspomnianej rozpiętości dynamicznej. Dlatego też podczas testów wielokrotnie i z niekłamanym upodobaniem wracałem do fenomenalnego albumu „Smetana: Moldau; Liszt: Hungarian Rhapsody No. 2; Roumanian Rhapsody No. 1 – Sony Classical Originals” Leopolda Stokowskiego. Dodając do tego wyśmienitą – w pełni zgodną z rzeczywistością barwę i fakturę naturalnego instrumentarium wydawać by się mogło, że złapaliśmy Pana Boga za nogi. I jest w tym sporo prawdy, gdyż w porównaniu z nomen omen świetnym i lubianym przeze mnie Acoustic Zenem Gargantua II japoński przewód jest zdecydowanie bardziej rozdzielczy i bliższy prawdzie jeśli chodzi o skalę widowiska, którą to z kolei amerykański konkurent po hollywoodzku rozdmuchuje i spektakularyzuje. Jest mu zatem bliżej do topowego Furutecha i wspomnianego już wcześniej 7N-PC9900 MEXCEL. Jednak bliżej bynajmniej nie oznacza tak samo, gdyż jak to w życiu bywa diabeł tkwi w szczegółach, co akurat w tym przypadku oznacza nieco inną narrację układu przestrzennego. O ile bowiem 8100 akcent stawia na precyzję ogniskowania źródeł pozornych i niezwykle misterne kreślenie konturów poszczególnych instrumentów i wokalistów, co sprawia, iż ich namacalność jest wręcz czasami onieśmielająca, o tyle dwie powyższe kontrpropozycje z równą atencją traktują również mikro-informacje o kubaturach w jakich konkretnych nagrań dokonano. Mamy zatem sytuację, w której z jednej strony operujemy na naprawdę ekstremalnym poziomie jakościowym a jednocześnie nadal stajemy przed wyborem, czy lepiej mieć lepszy wgląd w to, co dzieje się pod sklepieniem Opactwa Noirlac w „Monteverdi – A Trace of Grace” Michela Godarda, czy jednak gościć we własnych czterech (w przypadku OPOS-a ośmiu) kątach kilkuosobowy, kameralny skład. Oczywiście w tym momencie z premedytacją przejaskrawiam całą sytuację i wyolbrzymiam dające się wychwycić różnice, ale jeśli takowe istnieją, a istnieją, to właśnie moją rolą jest o nich wspomnieć, wybór pozostawiając już Państwu. Proszę mnie tylko dobrze zrozumieć – tu nie chodzi o wybór między ciosem w brzuch, bądź twarz, jaki dawał swoim oponentom Bruce Willis w „Ostatnim skaucie” a jedynie, co z resztą podkreśliłem, swoiste zaakcentowanie poszczególnych składowych niezwykle misternej układanki jaką jest iście high-endowa reprodukcja naszego ulubionego repertuaru.
No i wygląda na to, że stajemy przed odwiecznym dylematem w stylu „osiołkowi w żłobie dano”, choć z mojego, czysto subiektywnego punktu widzenia, mając w ręku i mogąc sobie pozwolić na Acrolinka 8N-PC8100 Performante raczej już bym go dystrybutorowi nie oddał. Nie dość bowiem, że to ściśle reglamentowana limitacja, to jeszcze brzmieniowo nie można jej rozpatrywać w kategorii lepszej/gorszej alternatywy 7N-PC9900 MEXCEL a jedynie jako byt równoległy skierowany do grona szczęśliwców o jasno sprecyzowanych oczekiwaniach.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Anort Consequence; Artoc Ultra Reference; Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Rogoz Audio 4SM
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Prawdopodobnie się zdziwcie, ale osobiście mimo dogłębnego przekonania o wpływie okablowania na brzmienie systemu audio, na co chwila pojawiające się ich nowe inkarnacje reaguję bardzo zachowawczo. Owszem, obecny rozwój technologii jest oszałamiający, jednak co można zmienić w kawałku zazwyczaj wykorzystującego ten sam materiał przewodniku, aby co dosłownie kilka lat ogłaszać światu, że dokonało się znaczącego kroku naprzód. Naturalnie z wieloletniej recenzenckiej autopsji wiem, iż głównymi zmianami są czystość przewodnika, czasem splot i ilość nitek w każdej z żył, różnorodność oraz wielowarstwowość ekranowania tudzież izolacji, jednak być może komuś się narażę, ale to nie zawsze przekłada się na aż tak szokująco pozytywne wyniki podczas osobistych prób. Taki też stan ducha zaliczyłem podczas wstępnych rozmów na temat dzisiaj opiniowanych kabli sieciowych. I nie było znaczenia, że rozprawialiśmy o światowym gigancie. Powiem więcej. To na bazie dotychczasowych kontaktów jedynie podnosiło poprzeczkę oczekiwań. Nie było zmiłuj się, tylko konkretne, wytyczone w odpowiedzi na materiały reklamowe odpowiednio wysokie oczekiwania. Kto mierzył się z tak wymagającym kryterium? Otóż w tym spotkaniu przyjrzymy się znanemu japońskiemu Acrolinkowi i jego najnowszej odsłonie kabla sieciowego 8N-PC8100 Performante, którego pojawienie się w naszej redakcji zawdzięczamy Nautilusowi.
Idąc tropem nazwy tytułowego dawcy energii elektrycznej, zastosowanym przewodnikiem jest miedź o czystości 8N. Jednak jak wiadomo, użycie nawet najbardziej zjawiskowego półproduktu nie gwarantuje uzyskania zamierzonego, oczywiście pozytywnego wyniku sonicznego i konkretnej estetyki brzmienia. Do tego potrzebna jest wiedza, jak za pomocą kilku zabiegów technicznych z pozoru zwykłą miedź zmusić do pokazania prawdziwej natury muzyki. Co to za wiedza i zabiegi? Po pierwsze bazując na informacjach producenta należy zbudować kabel z trzech żył po 50 cienkich drucików ø 0.37 każdy. Następnie odizolować je dwoma warstwami wysoko-cząsteczkowej żywicy poliolefinowej z udziałem wolframu, struktury amorficznej i proszku węglowego w warstwie pierwszej oraz sekcją antywibracyjną w drugiej. W dalszej kolejności ekranować całość plecionką emaliowaną poliuretanem wespół z posrebrzanym drutem miedzianym. A na koniec otulić całość poliuretanem odpornym na promieniowanie UV. Jeśli chodzi o wtyczki, te w kwestii styków wykonać z berylowej miedzi powierzchniowo rodowanej srebrem, zaś korpusu z mariaż żywicy, mosiądzu, włókna węglowego i aluminium. Przyznacie, że z pozoru wygląda to na bułkę z masłem. Jednak nie oszukujmy się, diabeł tkwi w szczegółach, których z racji bycia pilnie strzeżoną tajemnicą nie zgłębimy, dlatego pozostaje mi przejść do opisu reakcji mojego zestawu na wpływ testowanego kabla sieciowego.
Jak zakończyła się prądowa batalia Japończyków o dobry dźwięk w moim sanktuarium? Sam jestem zaskoczony, ale nie mogę powiedzieć nic innego, jak znakomicie. Powiem więcej. To była przysłowiowa, w dobrym tego słowa znaczeniu petarda. Zaletą ósemki okazała się być znacząca odmienność prezentacji od zazwyczaj kojarzonego z Acrolinkiem dosładzania świata muzyki. Gdybym lekko przerysowując przekaz miał określić jego pracę w moim systemie, powiedziałbym, że 8N-PC8100 wyciskał z niego siódme poty. Muzyka została znakomicie zebrana w ryzach, przez co fajnie przyspieszyła, ale w sobie tylko znany sposób z tonacją nie poszybowała w górę. Nadal oferowała odpowiednią masę i barwę, z tą tylko różnicą, że zaczęła mocniej i szybciej tętnić życiem. Owszem, w pierwszej chwili dało się odczuć jakby zmniejszenie plastyki przekazu, jednak to nie była szkoda jako taka, tylko konsekwencja idealnego prowadzenia dźwięku, bez najdrobniejszych wycieczek w stronę rozmycia źródeł pozornych zwanego przez wielu piewców brytyjskiej szkoły grania, poszukiwaną przez nich muzykalnością. Po prostu mój zestaw został wzięty na fajną w odbiorze smycz. Co bardzo ciekawe, na takim postawieniu sprawy zyskiwała praktycznie każda twórczość od szaleńczego rocka, elektroniki, czy free-jazzu, po klasykę, mainstreamowy jazz i pewnie się zdziwicie, ale nawet muzykę dawną. Powód? Wyartykułowane wybitne kontrolowanie wydarzeń na wirtualnej scenie nie skutkowało najmniejszym skróceniem wybrzmień. To nadal były pełne najdrobniejszych, czasem trwających wieczność, niuansów przebiegi nutowe, jednak teraz jedynie w innym, bliższym srebra, przy okazji bardziej żywym, niż złota odcieniu. Ktoś może odebrać to jako pewnego rodzaju zbytnią techniczność, jednak będąc wyczulonym na słabe prezentacje moich ulubionych płyt spod znaku Johna Pottera, czy Jordi Savalla, ani razu nie odebrałem tego w ten sposób, gdyż japoński kabel oczyszczając nieco powietrze klasztornych budowli, we wcześniej mocno nasyconym przekazie pozwalał mi lepiej dostrzec lekko zatuszowane artefakty. Przyznam szczerze, że po znakomitej zabawie z płytami rockowymi – o tym za moment, trochę bałem się, iż owa wzorowa transparentność będzie zbyt dosłownym pokazaniem przecież często bardzo emocjonalnych barokowych utworów. Tymczasem poznawszy zalety takiej prezentacji, ku mojemu zdziwieniu, nawet kilkanaście dni po procesie testowym z wielką przyjemnością wracałem do Acrolinka. Powodem była jego zaskakująco nasączona życiem prezentacja. Bez najmniejszych oznak przerysowania, tylko zdroworozsądkowe pokazanie najdrobniejszych aspektów, z mocnym akcentem dolnych partii, dobrze osadzonego środka i otwartej, ale nie nadpobudliwej góry pasma, o co w ekstremalnym High Endzie przecież chodzi. Dlatego nawet tak wyrafinowana muza nie nic a nic nie traciła, a w pewnych aspektach typu swobodnie oddane realia wydarzenia, nawet zyskiwała.
Powoli zbliżając się do końca tego testu, na moment powrócę do muzyki rockowej. Ta jak wiadomo często ma problemy z jakością realizacji, co zazwyczaj objawia się jej nerwowością, zbytnią lekkością, a czasem krzykliwością. To natomiast w połączeniu z transparentnością Acrolinka mogło zostać przekłute w męczącą nerwowość. Jednak jak wspominałem, 8100 przy okazji nienagannego panowania nad idealnym rysunkiem źródeł pozornych, nie zapominał również o ich masie i energii, co w efekcie przekuwało się jedynie na bardziej wyrazisty czasowo, ale przy tym nadal mocny w energię atak, a przez to tak oczekiwane tętnienie tego rodzaju środków wyrazu scenicznych artystów. Przecież wiadomym jest, że bez tego nawet najbardziej wrogo wykrzyczany rockowy tekst na tle złowieszczo tnącego powietrze instrumentarium nie stworzy odpowiedniego nastroju. To musi być ogień w najdrobniejszym aspekcie, w czym tytułowy Japończyk miał swoje niekwestionowane trzy grosze.
Mam nadzieję, że powyższy opis nie pozostawia złudzeń. W przypadku kabla sieciowego Acrolink 8N-PC8100 Performante próżno szukać pogoni za barwowym, często nie mającym nic wspólnego z prawdą uprzyjemnianiem życia. Ten kabel od pierwszych minut nie pozostawia złudzeń, że jego celem nadrzędnym jest dosłowne pokazanie tego, co zapisano na płycie. Co ważne, robi to nad wyraz udanie, bo bez przekraczania cienkiej linii dobrego smaku. Niestety jedno nie ulega wątpliwości. Jest bardzo wymagający dla potencjalnego systemu. Co to oznacza? Po pierwsze korzystający z jego usług zestaw musi być rozdzielczy, gdyż tytułowy samuraj bezlitośnie pokaże jego najsłabsze strony czasem nazywane zjawiskowym pakietem informacji, będącymi zwyczajnymi zniekształceniami. Zaś po drugie docelowa układanka powinna być co najwyżej neutralna, bowiem w przypadku jej startowego rozjaśnienia przekaz bez winy japońskiego okablowania sieciowego może stać się krzykliwy. Jeśli te założenia zostaną spełnione, nawet w przypadku odejścia znanego Wam na co dzień systemu od dawnej estetyki, koniec końcem okaże się to jedynie innym, jednakże nadal bardzo dobrym jakościowo spojrzeniem na ten sam materiał muzyczny. Zaskoczeni tak dobrą oceną? Jak wspominałem kilka akapitów wcześniej, tak ciekawego wyniku sonicznego ja również się nie spodziewałem. Dlatego jeśli jesteście na etapie poszukiwań okablowania sieciowego mówiącego prawdę o danym materiale muzycznym, tytułowy Acrolink powinien być jednym z pierwszych do potencjalnej przymiarki. Czy się sprawdzi, temat jest otwarty i zależny od zastanych realiów z preferencjami słuchacza włącznie. Jednak bez względu na wszystko, czas spędzony przy tak podanej muzyce będzie bardzo ciekawym doświadczeniem.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– źródło: transport CEC TL 0 3.0
– przetwornik cyfrowo/analogowy dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy Mutec REF 10 SE-120
– reclocker Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research OMEGA CLOCK
– Shunyata Sigma V2 NR
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
– streamer Melco N1A/2EX
– switch Silent Angel Bon n N8
Kolumny: Dynaudio Consequence Ultimate Edition, Gryphon Audio Trident II
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami””, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
– wkładka: MIYAJIMA MADAKE
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA
Dystrybucja: Nautilus
Cena: 23 900 PLN / 1,5m