Opinia 1
Wydawać by się mogło, iż z racji uzewnętrzniania się w takiej a nie innej formie na łamach SoundRebels trzymamy rękę na pulsie i generalnie nadążamy za większością pojawiających się na interesujących nas pułapach branżowymi nowościami. Jednak po raz kolejny okazało się, że tylko tak nam się wydawało i pomimo najszczerszych chęci nie sposób śledzić wszystkich wątków, newsów, zapowiedzi i to nie tylko w zrozumiałych dla większości dialektach, lecz również w tych nieco bardziej zawiłych, jak chiński, japoński, czy koreański. Czasem po prostu trzeba cierpliwie czekać, licząc na łut szczęścia i uśmiech losu, by zupełnym przypadkiem natrafić na coś, co dziwnym zbiegiem okoliczności umknęło naszej uwadze. Tak też właśnie było z obiektem niniejszej recenzji, który wyskoczył nam pierwszy raz „na radarze” w październiku ub.r. podczas 3-kowego odsłuchu „‘Imagine’ The Ultimate Collection” Johna Lenona i dwukrotnie w tym roku – na spotkaniu z Gerhardem Hirtem i 30-leciu „Disintegration” The Cure. Uznałem więc, że dość tego metaforycznego „lizania cukierka przez szybę” i najwyższa pora zainteresować się ową „nowością” na poważnie. Jeśli zastanawiacie się Państwo nad powodem wzięcia terminu nowość w cudzysłów winien jestem Wam małe wyjaśnienie. Otóż zaglądając na produktową stronę Nautilusa – polskiego dystrybutora marki, jak i anglojęzyczną samego producenta – japońskiego Acrolinka, nie natrafiłem nawet na najbardziej lakoniczną wzmiankę o dzisiejszym bohaterze, czyli przewodzie zasilającym 7N-PC6700 Anniversario. Dziwne? Przynajmniej dla mnie na tyle intrygujące, że postanowiłem nieco uważniej zgłębić temat i tym oto sposobem dotarłem do newsa z … lipca 2017 r. o wprowadzeniu powyższego modelu do portfolio marki. Krótko mówiąc Acrolink 7N-PC6700 Anniversario zdążył, a przynajmniej powinien zdążyć, utrwalić się w świadomości odbiorców i całkiem nieźle rozpropagować się na rynku. O ile jednak w internetowych wyszukiwarkach i porównywarkach cenowych można go bez najmniejszego problemu namierzyć, to już z polskojęzycznymi opiniami na jego temat już tak różowo nie jest. Powiem nawet więcej –nasza radosna twórczość jest bodajże pierwszą polskojęzyczną publikacją na jego temat. Dlatego też nie przedłużając wstępniaka serdecznie zapraszam do dalszej lektury.
Mam cichą nadzieję, że przeglądając powyższą galerię zwrócili Państwo uwagę, iż pomimo niewyszczególnienia w tytule, dzięki uprzejmości krakowsko-warszawskiego Nautilusa otrzymaliśmy na testy nie jeden, nie dwa, a trzy egzemplarze i w dodatku w dwóch wersjach konfekcji – CBN i PCB. Różnice w klasie wtyków widać gołym okiem, więc na razie ograniczmy się do aspektów natury czysto wizualnej i organoleptycznej. CBN-y prezentują się bowiem iście biżuteryjnie i wydają się oczywista odpowiedzią na 50-ki NCF R Furutecha, natomiast PCB porównać można do 28/38-ek. Sam przewód pokrywa czarno-zielona poliuretanowa koszulka a jego sztywność / podatność na układanie można określić jako wysoce zadowalającą. Nie jest to może wiotkość przywodząca na myśl przysłowiowe sznurówki, albo rozgotowany makaron, ale nie przewiduję problemów przy jego aplikacji w standardowych – domowych warunkach. Przewody dostarczane są w eleganckich czarno-tytanowych kartonach ze stosownymi naklejkami, co z jednej strony podkreśla ich jubileuszowość a z drugiej uspokaja naszego wewnętrznego księgowego, że większość środków przeznaczono na sam produkt a nie jego otoczkę.
Dokonując bardziej wnikliwej wiwisekcji warto wspomnieć, iż PC6700 Anniversario składa się z trzech wielodrutowych wiązek, z których zimną i gorącą (czarną i białą) wykonano z opracowanej przez Mitsubishi Cable Industries Co., Ltd. długokrystalicznej miedzi D.U.C.C (Dia Ultra Crystallized Copper) o czystości 7N a uziemienie (zieloną) z podobnego materiału, lecz o czystości 4N. Wiązki składają się z naprzemiennie skręcanych 50 drucików o średnicy 0.37 mm. W centrum każdej z żył biegnie rdzeń z niemagnetycznej, pochłaniającej fale elektromagnetyczne przędzy, oraz naturalnej przędzy jedwabnej, odpowiedzialnej za tłumienie ładunków statycznych. Owe trzy wiązki szczelnie pokrywa antywibracyjna amorficzna, poliolefinowa warstwa pośrednia zawierająca wolfram, a pomiędzy nią a kolejną warstwą osłony poliolefinowej zawierającej specjalny proszek o działaniu antywibracyjnym została umieszczona taśma NoiseBEATR opracowana przez NTT Advanced Technology Co., Ltd. (folia żywiczna laminowana folią magnetyczną o wysokiej absorpcji fali elektromagnetycznej). Zewnętrzny ekran stanowi aluminiowa taśma mylarowa, na którą naciąga się czarno-zieloną koszulkę poliuretanową o zwiększonej odporności na promieniowanie ultrafioletowe.
Z równym pietyzmem i troską potraktowano zagadnienie konfekcji, czyli wtyki z pinami z polerowanej miedzi berylowej o wysokiej czystości, którą następnie pokryto ultra grubą powłoką srebra i 0,3 μm rodu. W wersji CBN korpusy wtyków wykonano ze specjalnej żywicy PBT z wypełniaczem szklanym o wysokiej sztywności, pierścieni ze stopu aluminium, mosiądzu i Kevlaru. W wersji „budżetowej” korpusy wtyków PCB są z poliwęglanu o wysokiej sztywności.
O tym, co potrafi zdziałać wysokiej klasy konfekcja zdążyliśmy się już przekonać zarówno podczas testów Furutechów Fi-50 NCF(R), jak i „poza anteną” – z przewodami Oyaide Tunami uzbrojonymi we wtyki P/C-046 Special Edition „ITALIAN RED” (z brązu fosforowego pokrywanego złotem i palladem) i P/C-004 Special Edition „ASPIRIN WHITE” (z miedzi berylowej pokrytej platyną i palladem), więc bazując na wcześniejszych, empirycznych doświadczeniach byłem niezwykle ciekaw, co pokażą Acrolinki.
Na pierwszy ogień poszła tańsza, wyposażona w standardowe wtyki wersja, której odsłuch automatyczne skierował moje myśli ku podobnemu, nie tylko pod względem ceny, lecz również swojej „jubileuszowości” modelowi 7N-PC5500 Speciale Edizione, co z jednej strony powinno uspokoić wiernych akolitów marki, że „firmowa szkoła brzmienia” została zachowana, a z drugiej być pewnym, podprogowym sygnałem, że nie ma co liczyć na żadne niespodzianki i wyskakujące z kapelusza króliki. Chociaż … I w tym momencie dochodzimy do pewnego, niewielkiego dysonansu, bowiem mając do wyboru 7N-PC5500 SE w topowej konfekcji i 7N-PC6700 Anniversario z wtykami PCM nie do końca byłbym w stanie przekonać nie tylko siebie, ale i kogokolwiek innego do sięgnięcia po tytułowy przewód. Niby 6700 czaruje wysyceniem średnicy i soczystością barw, jednak nie jest w stanie pokazać takiego zróżnicowania i rozdzielczości na skrajach pasma jak 5500. Oczywiście mowa niuansach i dzieleniu włosa na czworo, jednak fakt pozostaje faktem i śmiem twierdzić, że zaoszczędzone w ten sposób środki sensowniej byłoby przeznaczyć na zestaw podstawek antywibracyjnych, co powinno przynieść zdecydowanie większą skalę zmian.
Sytuacja ulega diametralnej zmianie a akcja nabiera rumieńców w momencie, gdy na scenę wkracza 7N-PC6700 Anniversario w konfekcji CBN i w tzw. okamgnieniu pokazuje kto tutaj rozdaje karty. Jego przewaga zarówno nad swoim „uboższym” bliźniakiem, jak i 7N-PC5500 SE jest bezdyskusyjna i na dłuższą metę wręcz miażdżąca. Zarówno pod względem rozdzielczości, jak i dynamiki, tak w skali mikro, jak i makro japońska jubileuszówka wyprzedza swoją rodzimą konkurencję co najmniej o swoją długość. Dźwięk charakteryzuje bowiem niezwykła motoryka i drajw oparte nie tylko na samych konturach, ale i wyraźnej fakturze wypełniającej je tkanki. Co ciekawe, aby tego doświadczyć wcale nie trzeba sięgać po nie przez wszystkich akceptowalne cięższe brzmienia w stylu „House of Gold & Bones, Part 2” Stone Sour, choć szczerze polecam właśnie taki sposób odkurzania membran głośnikowych, lecz równie dobrze sprawdzi się nawet szeroko rozumiana muzyka świata – „Grare: Paris – Istanbul – Shanghai” Joëla Grare. Wystarczy bowiem, że w instrumentarium pojawią się perkusjonalia, bądź do głosu dojdzie sekcja rytmiczna a Acrolink natychmiast raczy nas o tym poinformować, zachęcając do większej aniżeli zazwyczaj spontaniczności podczas odsłuchu. Nie chodzi jednak o ordynarne podkręcanie tempa, czy ponadnormatywny zastrzyk adrenaliny, lecz raczej o swoiste uwolnienie drzemiącego w nagraniach ładunku energetycznego. I bynajmniej nie mówię o przypisywanej głównie amerykańskim przewodom manierze powiększania źródeł pozornych, czy też stawiania na spektakularność przekazu, co poniekąd jest wpisane w DNA mojego dyżurnego Acoustic Zen Gargantua II, lecz możliwym braku limitacji tak w natychmiastowości transjentów, jak i wolumenie generowanych nawet największych spiętrzeń dźwięków.
Za kolejną i to niezaprzeczalną zaletę 7N-PC6700 Anniversario można uznać fakt, iż trudno mi wyobrazić sobie nawet czysto hipotetyczną sytuację przesadzenia z jego ilością w docelowym systemie. Bowiem dokładanie kolejnych egzemplarzy nie powoduje sumowania się ich cech, co w ekspresowym tempie mogłoby doprowadzić do oczywistego przesytu, lecz do ujednolicania – homogenizacji przekazu. Piszę to z pełną świadomością i na podstawie testów we własnym systemie, gdzie finalnie pracowały wszystkie trzy, dostarczone przez Nautilusa, Acrolinki i nijakich oznak „przedobrzenia” nie odnotowałem. Było rozdzielczo, z oddechem i dynamicznie, jednak bez utraty soczystości barw i konkretnego osadzenia w masie. Dzięki temu z niekłamaną przyjemnością mogłem do woli łomotać „Sign of the Dragonhead” Leaves’ Eyes, czy też przenieść się z surowej Norwegii do słonecznej Grecji i nie zwalniając tempa sięgnąć po „Someplace Better” ELYSION. Powyższy repertuar wybrałem świadomie, gdyż jakiekolwiek oznaki ofensywności, osuszenia, czy granulacji najwyższych składowych powodowałyby ciężką migrenę a tymczasem górze nie sposób było odmówić energetyczności, otwartości i bezkompromisowości, jednak to było granie z niezwykłą klasą i wyrafinowaniem, czyli nie dość, że było jej dużo, to jeszcze serwowano ją w najwyższej jakości. Nawet w mocno analitycznym towarzystwie ich brzmienia nie sposób było określić mianem właśnie … analitycznego, lecz co najwyżej rozdzielczego. Różnica może „na papierze” niewielka, jednak na tych poziomach wyrafinowania objawiająca się nie lapidarnym podkreślaniem konturów i siłowym wypychaniem na pierwszy plan detali, lecz umożliwieniem słuchaczowi swobodnego wglądu w najdalsze zakamarki muzycznego spektaklu. Sięgając po analogię fotograficzną można byłoby uznać, iż zamiast popularnego HDR-a Acrolink nie dość, że zainwestował w ostry jak brzytwa obiektyw, to jeszcze efekt końcowy jego „pracy” przypomina kadr powstały ze złożenia kilku ujęć ustawionych tak, by głębia ostrości w każdym punkcie była po prostu doskonała.
No dobrze, jak mam nadzieję wynika z moich powyższych wynurzeń Acrolink 7N-PC6700 Anniversario nie dość, że przypadł mi do gustu, to najwyraźniej podzielał moje upodobania do cięższych brzmień, gdzie nie biorąc jeńców mógł w pełni rozwinąć skrzydła i lśnić w blasku gitarowych riffów. Najwyższy jednak czas na finalne podsumowanie i końcową ocenę. Starając się zatem maksymalnie uprościć resume i nie pozostawiać zbyt dużego marginesu na ewentualne domysły, cytując klasyka … „mówię jak jest”. Otóż moim skromnym zdaniem jubileuszowa odsłona 7N-PC6700 pełnię swoich możliwości pokazuje dopiero w wersji z wtykami CBN, w przypadku której nie wykluczam sytuacji, że w niektórych systemach może sprawdzić się nawet lepiej aniżeli … flagowy MEXCEL 7N-PC9700. I nie jest to bynajmniej bluźnierstwo z mojej strony, czy też przysłowiowy strzał w stopę ze strony samego Acrolinka, lecz logiczna i w pełni zrozumiała pochodna obowiązujących w High-endzie reguł gry. Otóż 7N-PC6700 nie tylko więcej „wybaczy”, jeśli chodzi o docelowy system, od stojącego na szczycie rodowej hierarchii krewniaka, co poprzez wrodzoną liniowość jego zastosowanie wydaje się być zdecydowanie bardziej uniwersalne. Kolejnym, trudnym do zakwestionowania, argumentem jest fakt, iż w cenie jednego 7N-PC9700 możemy mieć dwa 7N-PC6700 Anniversario a tym samym, w większości przypadków okablować praktycznie cały system. A jeśli oczekujecie Państwo ode mnie jeszcze większego skondensowania opinii, to proszę bardzo – „Rewelacja”. I to by było z mojej strony na tyle.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature)
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³
– Kolumny: Dynaudio Contour 30
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+
– Stolik: Rogoz Audio 4SM
Opinia 2
Bez względu na Wasz osobisty stosunek do mającej swoje kolejne pięć minut na wizji marki Acrolink, niezaprzeczalnym faktem jest jej pełnoprawne zaliczanie się do czołówki segmentu High End. Oczywiście oferta jest bardzo bogata i z ciekawą propozycją soniczną rozpoczyna się już na pułapie dostępnym nawet dla początkującego miłośnika muzyki, ale nie oszukujmy się, Japończycy są na tyle zasobni w świetne produkty, że bez najmniejszych problemów odsyłają do kąta wiele innych brylujących na szczytach jakości dźwięku podmiotów gospodarczych. To zaś bazując na zdobytej opinii co jakiś czas w pełni uprawnia ich do wypuszczania serii jubileuszowych. Jednak nie o batalii tych najlepszych pomysłów dzisiaj będziemy rozprawiać. Mianowicie w ostatnim czasie udało nam się pozyskać na testy coś ze środka cennika, z tą tylko różnicą, że dany model oprócz pozycjonującego go w hierarchii ciągu cyfr otrzymał przydomek rocznicowy. O czym mowa? Chodzi o kabel zasilający Acrolink 7N-PC6700 Anniversario, którego honoru w teście broniły dwie sztuki oznaczone sygnaturą PCB – zaterminowane topowymi wtykami marki jak i jeden CBN z budżetowymi wtykami tej stajni. Wieńcząc rozbiegówkę nadchodzącego sparingu tylko dla formalności przypomnę, iż wspominany producent znajduje się pod skrzydłami krakowsko – warszawskiego Nautilusa.
Jak sami widzicie, w przypadku okablowania serii 6700 mamy do czynienia z typową dla Acrolinka wizualizacją zewnętrznej otuliny, czyli wtopioną teraz w ciemnozielony poliuretan czarną plecionką. Jeśli chodzi o technikalia związane z wykorzystanym przewodnikiem, ten idąc za nazwą w obydwu przypadkach jest miedzią o czystości 7N. A jedyną różnicą pomiędzy modelem CBN i PCB są wykorzystane do uzbrojenia drutów wtyki. Te do wyprodukowania styków wykorzystują berylową miedź, która następnie w pierwszej fazie pokrywana srebrem, a na koniec berylem. Jeśli chodzi o obudowy droższego modelu, mamy przykład swoistego miksu żywicy, mosiądzu, włókna węglowego i aluminium. Tańsze akcesorium przyłączeniowe (czarne wtyczki) przy podobnej konstrukcji samych styków w temacie obudowy nie są już tak zaawansowane materiałowo i wykonano je z odznaczającego się wysoką sztywnością poliwęglanu. Tak wykonane i zaterminowane kable do docelowego klienta docierają z mieniących się wariacją srebra i czerni pudełkach.
Zanim rozpocznę monolog na temat cech brzmieniowych omawianych drutów sieciowych, zaznaczę, iż testowane konstrukcje nie miały lekkiej przeprawy. Mianowicie oprócz występów z polskim wzmacniaczem Struss DM 250 były zaprzęgnięte do ciężkiej pracy z diabelskim w kwestii oddawanych mocy, bo oferującym 150W w klasie „A” na kanał Gryphonem Antileon. To zaś nie pozostawia złudzeń, że musiały się sporo napocić, aby zaspokoić apetyt wzmacniacza na życiodajną energię wynoszący drobne 700W na kanał … w stanie spoczynku. Efekt? Sam byłem lekko zdziwiony, ale znakomity. Żadnego wydajnościowego, czy PRAT-owego potknięcia, tylko idealna współpraca na pełnych obrotach z obydwoma piecykami. Jakieś bliższe informacje? Proszę bardzo. Po aplikacji tytułowych Acrolinków bardzo mocno zyskała średnica. Ale nie był to zastrzyk z pozoru fajnego, jednakże na dłuższą metę nudnego, bo monotonnego podgrzewania atmosfery na wirtualnej scenie, tylko przy dodaniu szczypty masy jednoczesne nadanie jej zmuszającej mnie do tak zwanego „dygania nóżką” energii. Mało tego. Owa praca w środkowym paśmie nie przysłoniła nadal bardzo dobrze napowietrzonych wysokich tonów, które na tle brylowania instrumentów w postaci kontrabasu, gitary, czy fortepianu, konsekwentnie świetnie zawieszały w eterze wszelkiego rodzaju najdziwniejsze perkusjonalia.
A co z basem? Ten był akuratny, czyli dosadny i mocny, ale raczej jako podstawa dla świetnego środka, aniżeli chadzający swoimi ścieżkami jako rozdający karty podzakres, co notabene sprawiło, że dźwięk był spójny. Obdarzony drivem w centrum pasma i świeżością najwyższych tonacji, ale nawet w najmniejszym stopniu niedążący do pokazania dołu w roli głównego gracza, unikając tym sposobem artefaktów w stylu lejącej się po podłodze, pozbawionej kontroli lawy. To było bardzo zjawiskowe połączenie wspomnianych wartości, czego ewidentnym przykładem okazał się być krążek grup[y Medeski, Martin & Wood „Shack-man”. Powód? Na tej płycie mocnym akcentem są organy Hammonda, które dzięki wyartykułowanej przed momentem umiejętności pokazywania środka pasma nie tylko w estetyce euforycznego wybrzmiewania, ale również pełni energii pasaży nutowych, zagrały z werwą, barwą i odpowiednią dynamiką narastania szybko zmieniających się interwałów dźwiękowych. Ale to nie koniec dobrych wieści. Przecież organy to tylko część tej formacji. W jej składzie mamy jeszcze basistę i perkusistę nie pozostających dłużnymi frontmanowi i również bardzo widowiskowo uskuteczniających szaleńcze popisy, co rozliczając płytę od strony odbioru okazało się być dawno niesłyszanym, tak dobrym odtworzeniem tego materiału. W podobnej stylistyce wypadała każda energetyczna odmiana rocka i elektroniki, które zdawały się pełnymi garściami czerpać z walorów japońskiego okablowania.
To znaczy, że w klasyce i muzyce dawnej było gorzej? Naturalnie nie. Powiem więcej, było równie dobrze. A wszystko dzięki niezbyt siłowemu, a jedynie zdroworozsądkowemu podkręceniu nasycenia średnicy z jej nieskrępowaną skocznością i rozdzielczością. Inaczej wszelkiego rodzaju składy orkiestrowe nie byłyby w stanie dobrze, czyli czytelnie wypełnić szerokiej i głębokiej sceny dźwiękowej, a w muzie klasztornej odbite echo nie oferowałoby odpowiedniego pakietu danych o dziejących się na jej posadzce wydarzeniach. Jednym zdaniem mówiąc, aplikacja okablowania ze stajni Acrolinka w jubileuszowej wersji 7N-PC6700 Anniversario okazała się być zarezerwowaną dla najlepszych konstrukcji przygodą z muzyką.
Na koniec dwa zdania od różnicach w dźwięku spowodowanych użyciem tańszych wtyków. Owszem, było mniej wyczynowo, ale nie mam najmniejszych podstaw, aby stwierdzić, że znacznie gorzej. Po prostu te kable skierowane są do nieco tańszych zestawień, które z dużą dozą pewności delikatnego zmniejszenia poczucia realizmu nie odczują tego tak dosadnie, jak stojące na stoliku moje sprzętowe szaleństwo. Zapewniam, bez porównania jeden do jeden ciężko byłoby mi pokazać palcem, że tańszy kabel był mniej rozdzielczy, a to jest jedyna soniczna różnica pomiędzy obydwoma modelami. Reszta aspektów wypadała w opisanej w tym akapicie estetyce fajnego, bo naładowanego energią i świeżością, a przez to pozbawionego ociężałości grania.
Nie będę się krygował i z premedytacją napiszę, iż podczas testu bardzo mocno zastanawiałem się, czy w momencie potencjalnego zakupu będącego wzmocnieniem podczas testu Gryphona (potrzebuje dwóch kabli sieciowych), nie pokusić się o bezpośrednie starcie Acrolników z konkurencją ze znacznie wyższej półki. Powód? Wypadły zjawiskowo i do tego nawet droższa wersja jest co najmniej o połowę tańsza od tych rozważanych. Naciągam fakty? Spróbujcie sami 6700-ek, a przekonacie się, że nie ma dla nich problematycznej konfiguracji. Jedynym trudnością może być zachęcenie Was do sparingu. Jeśli jednak tak się stanie, zabawa ma szansę niespostrzeżenie zakończyć się poproszeniem dystrybutora o numer konta do przelewu w celu dokonania transakcji. Lojalnie ostrzegam.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– źródło: transport CEC TL 0 3.0
– przetwornik cyfrowo/analogowy dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy Mutec REF 10
– reclocker Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Sigma CLOCK
– Shunyata Sigma NR
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Reimyo KAP – 777, Gryphon Audio Antileon, Struss Audio DM 250
– wzmacniacz zintegrowany Hegel H590
Kolumny: Trenner & Friedl “ISIS”
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond
IC RCA: Hijiri „Million”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
– wkładka: MIYAJIMA MADAKE
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA
Dystrybucja: Nautilus
Ceny:
Z wtykami PCB: 7 900 PLN / 1,5m + 2 000 PLN za każde dodatkowe 0,5m
Z wtykami CBN: 10 900 PLN / 1,5m + 2 000 PLN za każde dodatkowe 0,5m
Dane techniczne
• Przewodnik: D.U.C.C, Stressfree, czystość 7N, ø 0.37 x 50 żył
• Izolacja: wysokocząsteczkowa żywica poliolefinowa
• Warstwa wewnętrzna: wysokocząsteczkowa poliolefina zawierająca wolfram
• Ekranowanie: żywica poliolefinowa z materiałem tłumiącym
• Warstwa zewnętrzna: poliuretan odporny na promieniowanie UV
• Oporność przewodnika: 4.4 mΩ/m
• Średnica przewodu: 16.0 mm
Wtyki
• Styki: miedź berylowa
• Powłoka: srebro + rod (polerowanie lustrzane przed powlekaniem)
• Korpus CBN: specjalna żywica + stop aluminium + mosiądz + kompozyt węglowy Kevlar
• Korpus PCB: poliwęglan o wysokiej sztywności