Opinia 1
Nie jest to nasz pierwszy i z pewnością również nie ostatni powrót do urządzeń, które na przestrzeni sześciu lat działalności SoundRebels przewinęły się przez nasze redakcyjne systemy. Ot mając do wyboru sięganie po niewiadomą, bądź coś, co nie dość, że znamy, lecz przede wszystkim podczas wcześniejszych kontaktów wpasowało się w nasze gusta i bardzo miło zapadło w pamięć, wybieramy opcję numer dwa. Możecie Państwo takie postępowanie uznać za swoisty asekurantyzm, ale dokonując oceny jednego z elementów misternej układanki wolimy mieć w niej tylko jedną niewiadomą i możliwie stabilny, a co za tym idzie dobrze nam znany punkt wyjścia. Dlatego też otrzymawszy propozycję zaopiniowania bądź co bądź pełnokrwiście high-endowych słuchawek Audio-Technica ATH-ADX5000 uznaliśmy, że nie ma co kombinować i szukać czegoś co może nie tyle zagra, co zgra się z ww. nausznikami, lecz lepiej zaufać dystrybutorowi – Sieci Salonów Top HiFi & Video Design i zainteresować się zestawem firmowym, w którym oprócz ATH-ADX5000 znajduje się goszczący swojego czasu z Audioquestami NightOwl Copland DAC 215.
Od polskiej premiery ATH-ADX5000 w listopadzie 2017 r. upłynęło półtora roku, więc zrozumiałym jest, iż ekscytacja związana z pojawiającą się na rynku nowością zdążyła opaść, kolejka chętnych do ich przetestowania stopniała i już bez presji czasu, czy też przebierających ze zniecierpliwienia, następnych na liście do odsłuchu melomanów mogliśmy wreszcie przyjąć je pod swój dach. Zupełnie nie wiem czemu, lecz dziwnym zbiegiem okoliczności do tej pory dane nam było poznać walory brzmieniowe jedynie zamkniętych konstrukcji. Mieliśmy przepiękne, wykonane z czeremchy amerykańskiej ATH-W1000X, oraz ich nowszą, już teakową (Tectona grandis) inkarnację o symbolu ATH-W1000Z, wraz z topowymi wtenczas, tytanowymi ATH-A2000Z i … to by było na tyle. Dlatego też oferta przetestowania otwartego flagowca szczerze nas ucieszyła.
O atrakcjach związanych z unboxingiem i dbałością o zabezpieczenie słuchawek przed trudami spedycji nie będę się rozwodził, gdyż mam cichą nadzieję udało mi się to całkiem obrazowo ująć w zamieszczonej jakiś czas temu zajawce, lecz jedynie nadmienię, iż widać, że Japończycy doskonale zrozumieli, że pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz, a to związane z wypakowywaniem 5000-ek jest jednoznacznie pozytywne. Pierwszy punkt dla ekipy z Tokyo. Drugi punkt pojawia się niemal natychmiast w momencie, gdy z kontemplacji li tylko wzrokowej przechodzimy do bardziej przyjemnych doznań natury sensorycznej, czyli do pierwszego obmacywania i orientujemy się, iż pomimo naprawdę znacznych gabarytów, w końcu przetworników o blisko 6 cm średnicy nikt w rulon zwijać nie będzie, tytułowe słuchawki praktycznie nic nie ważą (270 g to tyle co nic). Za taki stan rzeczy odpowiada zarówno nad wyraz ażurowa ich konstrukcja, jak i użyte do ich produkcji materiały. Do pierwszej grupy możemy z pewnością zaliczyć „niskoprofilowe”, lecz zaskakująco miękkie i komfortowe, pokryte alcantarą pady, podobnie obszyty podwójny pałąk nagłowny, oraz komory muszli wykonane z niezwykle sztywnego polimeru PPS (Polisulfid fenylu) i włókna szklanego zabezpieczone od zewnątrz przypominającą plaster miodu metalową siateczką. Zaś same membrany 58-milimetrowych przetworników pokryto … wolframem i dodatkowo zintegrowano je z napędem, czyli cewką i magnesem (w tym wypadku penmendurowym). Miłym detalem jest odłączany, wyposażony we wtyki A2DC przewód sygnałowy, który w razie potrzeby można zastąpić konstrukcją zbalansowaną. O takowy przewód należy jednak zadbać we własnym zakresie, gdyż na wyposażeniu znajduje się jedynie 3m sygnałówka wyposażona w standardowego 6,3 mm złoconego jacka.
I już na koniec części poświęconej aspektom mechaniczno-technologicznym dość istotny fakt świadczący o pozycji 5000-ek, czyli ich ręczny montaż w tokijskiej siedzibie producenta.
No i najważniejsze, czyli brzmienie, bo cóż nam po iście kosmicznych rozwiązaniach konstrukcyjnych, skoro dźwięk byłby wyprany z emocji niczym wyjałowione prześcieradło na oddziale zakaźnym. Całe szczęście już od pierwszych dźwięków słychać, że ATH-ADX5000 dość bezpardonowo odsadzają swoje młodsze rodzeństwo i w tempie godnym podrasowanego GTR-a podjeżdżają pod zderzak Focali Utopia i Finali Sonorus X. Niemożliwe? Patrząc na różnice w cenach ww. modeli tak z pewnością mogłoby się wydawać, jednak akurat w tym przypadku usłyszeć znaczy uwierzyć i kwota, jakiej przy kasie żąda za nie producent niewiele wnosi do tematu. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że w High-Endzie za wręcz minimalny przyrost jakości płacimy jak za przysłowiowe zboże (to chyba jedno z najbardziej zdewaluowanych porównań biorąc pod uwagę coroczne awantury rolników przy punktach skupu), lecz tym razem różnice dotyczą głównie niuansów natury estetycznej a nie reprezentowanych klas.
Mamy zatem znacznie lepiej zdefiniowany, niżej schodzący a przy tym potężniejszy niż w ATH-W1000Z i ATH-A2000Z bas, który nic a nic nie stracił z natychmiastowości konstrukcji zamkniętych, fenomenalnie rozdzielczą, napowietrzoną, soczystą średnicę i górę, jakiej nie powstydziłyby się wspomniane Utopie. Co ciekawe ani natychmiastowość, ani rozdzielczość, czy bezpardonowość suma summarum nie oznaczają w Audio-Technicach automatycznej eliminacji nagrań dalekich od audiofilskich konotacji. Bowiem zarówno koncertowy „Almost Unplugged” Europe, jak i szorstki, przywodzący na myśl twórczość Rammstein album „Rübezahl” Joachima Witta mając właściwą sobie energię, wykop i drive wcale nie odstręczały surowością, tnącymi po uszach sybilantami, czy zbyt ubogą artykulacją. I tutaj od razu uwaga natury użytkowej. Otóż ATH-ADX5000 będąc konstrukcjami totalnie otwartymi nie tylko nie izolują nas od dźwięków otoczenia, lecz i nie chronią otoczenia przed tym, czym w danej chwili się raczymy, więc warto mieć to na uwadze i zawczasu zadbać odpowiednią „higienę” akustyczną odpowiednio aranżując swoją audiofilską samotnię.
Zmieniając jednak repertuar na nawet nie tyle bardziej wymagający, co wręcz kłopotliwy dla słuchawek, czyli wielką symfonikę i sięgając po zgraną do nieprzyzwoitości ścieżkę dźwiękową z „Gladiatora” nie sądziłem, że na konwencjonalnych nausznikach dane mi będzie uzyskać iście planarną holografię zbliżoną do tego, czym swojego czasu oczarowały mnie Audeze LCD-4. Rozmach i istne hektary przestrzeni to jedno i od biedy da się nawet na rozsądnych poziomach cenowych jakoś je „wyczarować”, jednak już precyzji w lokalizacji źródeł pozornych, a co za tym idzie również ich wieloplanowości przy tak licznym aparacie wykonawczym już nie. A tymczasem ATH-ADX5000 bez najmniejszego trudu były w stanie rozlokować daleko przed (przypominam, iż cały czas opisuję brzmienie słuchawek a nie konwencjonalnych kolumn) słuchaczem na szerokiej scenie poszczególne sekcje orkiestry i gdy tylko wymagały tego okoliczności wyłuskiwać z nich pojedyncze instrumenty.
Podobne sprawy miały się na „Jazz at the Pawnshop” Arne Domnérusa, gdzie grany na scenie niewielkiego sztokholmskiego klubu radosny be-bop miesza się z otaczającymi nas zewsząd odgłosami najoględniej rzecz ujmując konsumpcji, czyli brzdękiem sztućców, gwarem rozmów i standardowej krzątaniny. Audio-Techniki ich nie segregują, nie dzielą na sceniczne i „widowniane”, lecz asymilują je we wspólny, koherentny, żywy zapis chwili, czyli 6 i 7 grudnia 1976. I choć nie ma tu nawet śladu sterylności każdy z obecnych na klubowej scenie muzyków jest tak „trójwymiarowo” zdefiniowany, że nawet siedząc przy dalszych stolikach i mając przed sobą jegomości z pasą kopcących cygara jesteśmy w stanie śledzić zarówno każdy, nawet najmniejszy ruch sceniczny, jak i każdy dźwięk wychodzący spod ich palców. Jeśli trzeba, a czasem człowieka nachodzi taka potrzeba by usłyszeć jeszcze więcej, to z 5000-kami na uszach można się poważyć o stwierdzenie, iż oprócz samych muzyków słychać również sygnaturę aparatury nagrywającej użytej podczas tamtej sesji czyli dwóch, pracujących naprzemiennie magnetofonów Nagra IV i również dwóch, tym razem działających nieprzerwanie mikrofonów Neumann U47. Przesadzam? Jeśli tak Państwo uważacie, to wypożyczcie na co najmniej weekend proponowany przez Sieć Salonów Top HiFi & Video Design zestaw, nakarmcie odpowiednio wyrafinowaną strawą i sami się przekonajcie.
Po kilkutygodniowej przygodzie z otwartymi flagowcami Audio-Technici doprawdy nie rozumiem, czemu jest o nich tak cicho. ATH-ADX5000 są bowiem nie tylko lekkie i szalenie komfortowe, lecz przede wszystkim oferują klasę brzmienia zarezerwowaną dla blisko dwukrotnie droższej konkurencji. Dlatego też, jeśli poszukujecie Państwo referencyjnych nauszników w pierwszej kolejności sugeruję skierować swe kroki ku portfolio tytułowego producenta i mając już odpowiedni punkt odniesienia kontynuować dalszą eksplorację. O ile oczywiście pierwszy odsłuch nie będzie zarazem finalnym.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature)
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³
– Kolumny: Dynaudio Contour 30
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Audiomica Laboratory Pebble Consequence USB; Fidata HFU2
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence
– Stolik: Rogoz Audio 4SM3
Opinia 2
Śledząc rynek producentów audio nie trzeba być jakoś ponadprzeciętnie rozgarniętym, aby zorientować się, że panowie z tego działu gospodarki doszli do wniosku, iż tanio i byle jak już było. O co chodzi? To proste. Spójrzcie na ilość dodawanych do każdego smartfona słuchawkopodobnych produktów, które owszem przypominają wspomniane umilacze codziennego życia, ale nie do końca spełniają warunek co najmniej przyzwoitej jakości generowanego dźwięku. Ktoś raczy oponować? Jeśli tak, znaczyć będzie jedynie, że nie miał do czynienia z dobrym produktem. Jednak nie mam zamiaru nikogo na siłę przekonywać do mojego punktu widzenia. Mamy wolny kraj i każdy wybiera własną ścieżkę życia. Mój wstępniak ma inne zadanie. Jakie? Otóż ostatnimi czasy brandy słuchawkowe zaczęły fantastyczny wyścig mający jeden cel: zaproponować jak najlepsze brzmienie w przyzwoitej cenie. To naturalnie nie oznacza topowego High Endu za cenę dousznych pchełek z pudełka telefonu komórkowego, ale również jest dalekie od oferty konstrukcji za przysłowiowy worek dukatów. Do czego piję? Proszę bardzo. W tym odcinku naszych rozważań na temat zabawek audio przyjrzymy się bardzo ciekawym przedstawicielkom omawianego działu. Co prawda z racji bycia flagowcem nie będą mogły pochwalić się zjawiskowo niską ceną. Jednakże biorąc pod uwagę odbyty test, ta jest bardzo dobrze skorelowana w stosunku do oferowanego dźwięku. O czym mowa? O pochodzących z Japonii nausznikach Audio-Technica ATH-ADX5000, o pojawienie się których na soundrebelsowej wokandzie zadbał warszawski dystrybutor – Sieć Salonów Top HiFi & Video Design.
Teoretycznie akapit przybliżający zarzewie spotkania mogły wyglądać tak: Jak sugerują fotografie, w przypadku tytułowych konstrukcji mamy do czynienia ze słuchawkami otwartymi. To zaś sprawia, że dobrze widoczny z zewnątrz, osadzony w okrągłej, dla celów odczuwania przyjemności podczas użytkowania w miejscu kontaktu z głową miękko wyściełanej muszli, przed uszkodzeniem mechanicznym chroni estetycznie wyglądająca, bo czerpiąca swój wzór z plastra miodu kratownica. Tak uzbrojone przetworniki spina pokryty podobnym materiałem co pady muszli, umożliwiający łatwą regulację pałąk. Temat zasilania sygnałem zaspokaja kabel ubrany w nadający sznytu wykwintności czarny materiał. Zaś dla celów bezpieczeństwa podczas ewentualnej logistyki wspomniane Japonki spakowano w ekskluzywny kuferek. I gdyby nie fakt rozprawiania o szczycie oferty, akapit wizualizacyjny mielibyśmy z głowy.
Tymczasem okazuje się, iż w tym przypadku diabeł tkwi w szczegółach. Czyli ni mniej ni więcej użytych podczas ręcznego wykonania każdej sztuki słuchawek materiałach. Jakich? Wspomniane wyściełanie wokółusznych padów i stelaża nagłowia to Alcantara. Materiał na obudowy głośników jest wariacją polimeru PPS z włóknem węglowym i magnezem. Mało? Proszę bardzo. Oto kilka informacji technicznych. Japończycy dla celów zmniejszenia szkodliwych drgań głośnika, jego membranę, cewkę i magnes zintegrowali w jedną całość i dodatkowo powierzchnię membrany pokrli wolframem. Idźmy dalej. Precyzyjne pochylenie głośników w obudowach zapewnia odpowiedni przepływ powietrza, co przekłada się na zdecydowanie lepszą reprodukcje każdego z podzakresu częstotliwościowego. Zaś aby postawić przysłowiową kropkę nad „i”, inżynierowie postanowili, że każda pieczołowicie wykonana w siedzibie firmy para otrzyma laserowo grawerowany numer seryjny. Amen.
Zwyczajowo przy każdorazowej decyzji opiniowania słuchawek powstaje problem ich napędzenia. Ten oczywiście z łatwością rozwiązujemy, czego skutkiem jest kolejne wsparcie testu przez duński przetwornik cyfrowo/analogowy z funkcją wzmacniacza słuchawkowego DAC 215. Dlatego też aby uniknąć pewnego rodzaju pisania w kółko o tym samym, w przypadku potencjalnego zainteresowania któregoś z czytelników tą konstrukcją zapraszam do testu Copland 215 plus Audioquest NightOwl. Zatem jeśli wszystko mamy już wyjaśnione, przejdźmy do clou, czyli flagowych konstrukcji ADX500 Audio-Technici.
Gdybym miał luźno określić, jaki kierunek dźwiękowy obrali japońscy inżynierowie, bez naciągania faktów powiedziałbym, iż postawili na duży oddech muzyki okalającej nasz ośrodek zarządzania czynnościami życiowymi. 5000-ki w pierwszej chwili wydają się być dość zwiewne, jednak już po kilku minutach okazuje się, że owszem, nie epatują siłowym kolorowaniem świata, jednak z dobrą masą zdroworozsądkowo starają się zaimponować nam szybkością narastania dźwięku. Ale nie chodzi o szkodliwy z racji skracania wybrzmień instrumentów atak za wszelką cenę, tylko przy dobrym timingu wydarzeń muzycznych pokazują fajną dbałość o przyjemną dla ucha wielobarwność każdego instrumentu. A wszystko jak wspomniałem, przy zjawiskowym oddechu na wirtualnej scenie. I gdy wszystkie wspomniane aspekty zbierzemy w jedną całość, nagle okazuje się, że mamy do czynienia z przypadkiem zagospodarowania zdecydowanie większego obszaru wokół naszej głowy niż konstrukcje konkurencji z podobnego przedziału cenowego. I chyba fakt zjawiskowego rozmachu spowodował, że że mimo osobistego hołubienia raczej cięższej aniżeli zbyt zwiewnej prezentacji 5000-ki bardzo przypadły mi do gustu. A z ręką na sercu przyznaję, iż próbowałem niecnych sztuczek, aby położyć test. Niestety nie pomogła tak uwielbiana przeze mnie wykonywana przez różne formacje Jordiego Savalla muzyka dawna. Mimo dalekiej od wysycenia prezentacji żaden instrument z epoki w najmniejszym stopniu nie ucierpiał. Owszem, nie kipiał soczystością, ale również nie zdradzał oznak anoreksji. Mało tego. W jego odbiorze fantastycznie pomagała rozświetlona sznytem grania słuchawek z rozmachem wizualizowana sceneria klasztorna z wszechobecnym echem w roli głównej. Jeden zero dla Japonek. Kolejnym wilczym dołem miał być jazz spod znaku ACT z Adamem Bałdychem w kompilacji „Brothers” https://tidal.com/album/77240951 na czele. Niestety i tym razem Audio-Technici wyszły z tarczą, a główną przyczyną była znakomita czytelność grania pana Adma rozedrganym smyczkiem i swobodą jego wypełnienia wirtualnego świata. Na koniec wiedząc, że chyba nie dam rady zmusić naszych bohaterek do rzucenia ręcznika, w napędzie CD-ka wylądowała będąca wodą na ich młyn formacja John’a Zorna Masada „First Live 1993”. Szybkość, energia i zarezerwowana dla tego typu muzy spontaniczność pokazały dogłębną znajomość tematu budowy słuchawek przez panów z kraju kwitnącej wiśni. To zaś skutecznie utwierdziło mnie w przekonaniu, że kupując punkt zapalny dzisiejszego spotkania nigdy nie będziemy się nudzić. Gdy mamy zatopić się w kontemplacji muzyki kościelnej, AT bez problemu potrafią przenieść nas do wymarzonej budowli. W momencie delektowania się muzyką typowo studyjną, nasze zmysły kierowane są na wirtuozerię artystów. A gdy zapragniemy udać się na free jazzowy koncert, natychmiast lokowani jesteśmy tuz pod sceną. Nie wiem, jak, ale zapewniam, że to dzieje się naprawdę.
Nie wiem, czy powyższy tekst nie wypadnie zbyt tendencyjnie. Jednak na swoje usprawiedliwienie powiem tylko jedno. Sam jestem pozytywnie zaskoczony, że coś w założeniach chadzające nieco mniej wysyconymi ścieżkami potrafiło mnie aż tak urzec. Z autopsji wiem, że jestem odporny na działanie podprogowe, a to świadczy tylko o jednym. To są wyśmienite konstrukcje i tylko bardzo ortodoksyjne, czyli pozbawione najmniejszego marginesu odstępstwa od obranej ścieżki sonicznej podejście do tematu może spowodować, że po osobistym zapoznaniu się z możliwościami ATH-ADX5000 wrócą do sklepu. W innych przypadkach, jeśli nie jesteście przygotowani mentalnie na zmiany w systemie słuchawkowym, lepiej omijajcie je z daleka. Nawet niezobowiązująca próba a żywym organizmie prawdopodobnie będzie nokautem.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– źródło: transport CEC TL 0 3.0, przetwornik D/A Reimyo DAP – 999 EX Limited TOKU
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Reimyo KAP – 777
Kolumny: Trenner & Friedl “ISIS”
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond, Statement
IC RCA: Hijri „Million”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
wkładka: MIYAJIMA MADAKE
przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Ceny:
Audio-Technica ATH-ADX5000: 10 999 PLN
Copland DAC 215: 8 499 PLN
Zestaw promocyjny Audio-Technica ATH-ADX5000 + Copland DAC 215: 13 333 PLN
Specyfikacja techniczna
Rodzaj: Otwarte, dynamiczne
Średnica przetwornika: 58 mm
Czułość: 100 dB/mW
Pasmo przenoszenia: 5 – 50 000 Hz
Maksymalna moc wejściowa: 1000 mW
Impedancja: 420 Ω
Waga: 270 g (bez kabli)
Złącza: A2DC
Wtyk: 6,3 mm, pozłacany, stereo
Akcesoria: Odłączany przewód (3,0 m), pozłacany wtyk stereo 6,3 mm, sztywne etui ochronne