Opinia 1
Na bazie „kilkuletniego” doświadczenia zdążyliśmy się już z Jackiem przyzwyczaić do sytuacji, gdy podczas niemalże „hurtowych” dostaw urządzeń na testy czasem coś pozornie nieistotnego z przekazu słowno-muzycznego kierowanego do nas przez dystrybutora/wytwórcę ulatuje uwadze, bądź z pamięci. Tak też było i tym razem, gdyż czymś całkiem oczywistym w momencie otrzymania przeuroczego combo Dave & Étude Chord Electronics było nasze skupienie na elektronice i towarzyszącemu jej „mebelkowi”, przy nieco pobieżnej weryfikacji dołączonego do ww. seta okablowania. Po prostu na podstawie oględzin i odczuć natury organoleptycznej założyliśmy, że skoro dystrybutor marki – cieszyński Voice, dorzucił je do puli, to najwidoczniej muszą spełniać kryteria tak jakościowe, jak i cenowe. Krótko mówiąc wkroczyliśmy na grunt tzw. „wartości postrzeganej”, a ta w przypadku przedmiotu naszych dzisiejszych dywagacji była adekwatna do klasy ww. elektroniki. Generalnie chodzi o to, że Cardasy Clear Reflection (otrzymaliśmy dwa przewody, stąd liczba mnoga) ewidentnie pasowały nam tak pod względem aparycji, jak i brzmienia (ups, i się wygadałem) do pułapu 10+ kPLN. Jakież było nasze zdziwienie, gdy odkryliśmy, iż przy kasie zapłacimy za nie rzeczywiście powyżej owej magicznej (przynajmniej pod względem psychologicznym) kwoty 10 000 PLN, o ile tylko zdecydujemy się na zakup … 3, słownie trzech, sztuk. Jeśli powyższy, nieco chaotyczny wstęp Państwa w jakiś sposób zaintrygował, to nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaprosić Was na dalszy ciąg moich osobistych wynurzeń.
Zaglądając do katalogu Cardasa niezorientowani w temacie złotousi akolici audio mogą ze zdziwieniem odkryć, iż pomimo swojej wielce nobliwej aparycji, nasz dzisiejszy gość plasuje się dokładnie po środku amerykańskiej oferty przewodów zasilających. Pod nim jest otwierający listę Iridium, a następnie Parces i Cygnus. Natomiast pnąc się w górę firmowej hierarchii napotkamy Clear, Clear Beyond i topowy Beyond XL. Stąd też zapewne jego zaskakująco przystępną cena.
Standardowe, kartonowe pudełka z firmowym logotypem kryją zabezpieczone cienkimi płatami szarej gąbki tytułowe przewody, kartkę z pozdrowieniami od producenta i certyfikat autentyczności. Oczywiście przewód na czas transportu spinany jest rzepem więc szanse na obtłuczenie przypominających ciekłą rtęć, albo inną „terminatoropochodną” substancję, wtyków śmiało możemy określić jako znikome. Ich połyskliwość, oprócz niewątpliwych zalet natury estetycznej niesie jednak ze sobą konieczność stosowania rękawiczek, gdyż wtyki zbierają materiał daktyloskopijny w tzw. okamgnieniu a opalcowane wyglądają mało elegancko. Sam przewód z kolei chroni jedynie taka sama jak w interkonektach i głośnikowcach czarna izolacja wykonana z materiału o nazwie Alcryn.
Jeśli zaś chodzi o wewnętrzną budowę, to Clear Reflection Power zawiera trzy, podobne do tych w Clear Power, przewodniki o średnicy 11,5 awg, z których dwa, poza żyłą uziemiającą, są podwójnie ekranowane a we wnętrzu zastosowano dielektryk PFA z cząsteczkami powietrza. Konfekcję wykonano z użyciem nad wyraz biżuteryjnych, firmowych wtyków 3455R (dostępnych również w wersji 20A) o miedzianych, pokrytych srebrem i rodem złączkach i zaciskach.
W kwestii brzmienia zachodziłem w głowę jak tytułowy przewód zasilający wpisze się nie tylko w firmową, co właściwą swojemu sygnałowo-głośnikowemu rodzeństwu estetykę. Pójdzie drogą dalszego zwiększania wolumenu i spektakularności, czy może wybierze własną i skupi się na temperowaniu tego, co ww. towarzystwo, w wielce przyjemny uchu sposób z iście hollywoodzkim stylu może nie „rozdmuchało”, bo to niezbyt eleganckie określenie, co „uatrakcyjniło”. Przewrotnie powiem, że Cardasowi Clear Reflection Power, którego w dalszej części pozwolę sobie w skrócie nazywać CRP, udało się znaleźć złoty środek pomiędzy owym – nieco „stereotypowym” amerykańskim podejściem do tematu dynamiki i skali generowanego spektaklu, a nieco bardziej wyważonej emocjonalności. Proszę mnie tylko źle nie zrozumieć. CRP to pełnokrwisty Cardas i wręcz śmiem twierdzić, że jeden z najciekawszych w ofercie, jednak jego „sygnatura” nie jest wcale tak prosta do zdefiniowania. Chociaż może źle się wyraziłem, gdyż w dużym uproszczeniu jest, bowiem CRP najłatwiej określić mianem szalenie muzykalnego i zamknąć temat. Dysonans natury poznawczej ujawnia się jednak, gdy próbujemy ową przysłowiową „muzykalność” dopasować do materiału źródłowego w stylu „In Requiem” Paradise Lost, czy „The Living Dead” Grave Digger, przy czym Nick Holmes z ekipą jeszcze potrafi wpleść nieco eterycznych smyczków i nastrojowych, akustycznych akordów. Niemniej jednak to dość ciężki i złożony kawałek muzyki, którą odmieniana przez wszystkie przypadki muzykalność po prostu by uładziła, zafundowała pluszowe papucie i podała ciepłe mleko z miodem. Tymczasem CRP zdolne były w pełni zachować konieczny ładunek agresji i brutalności a jednocześnie na tyle ucywilizować przekaż, że całość sprawiała zdecydowanie bardziej atrakcyjne, aniżeli do tej pory wrażenie. Poza delikatnie podbitym przełomem średnicy i wyższego basu, co dodawało przekazowi drajwu i motoryki, pojawiła się przyjemna soczystość i mięsistość środka pasma. Dzięki temu gitarowe riffy miały większy wygar (neologizm będący synonimem czadu) a ich górne rejestry niby intensywniej wwiercały się w nasze mózgownice, jednak zamiast chłodu ich barwa miała lekko szampańską poświatę. Nieco faworyzowane były też partie wokalne, jednak nie poprzez ich przybliżanie ku słuchaczowi, co kierowanie na nie dodatkowej wiązki światła i skupienie naszą uwagi. Co ciekawe tytułowy Cardas nie wykazywał większych chęci do majstrowania przy wolumenie i masie dźwięku, ponadto nie wybijał się na tle konkurencji większą głośnością, co np. jest jedną z głównych cech mojego dyżurnego Acoustic Zen Gargantua II.
Za to w kategoriach bezwzględnych z pewnością wypadałoby wspomnieć o lekkim przyciemnieniu przekazu, co z jednej strony sprawia, że nawet te nie do końca referencyjne nagrania mają okazję powrócić w nasze łaski, jednak z drugiej strony wybrzmienia kierowane są częściej w głąb sceny aniżeli ku sklepieniom pomieszczeń w jakich dokonano rejestracji. Czy to źle? W żadnym wypadku, po prostu inaczej. Jeśli bowiem weźmiemy na tapet takie perełki, jak „Monteverdi – A Trace of Grace” Michela Godarda i „En el amor” Natašy Mirković okaże się, iż z łatwością jesteśmy w stanie przystać na delikatne obniżenie sklepienia przy jednoczesnym przyroście głębokości kreowanej sceny. W dodatku, jeśli uwzględnimy fakt, iż CRP pracować będzie najczęściej w systemach zapewne operujących na pułapie ok. 10 kPN za komponent, to po pierwsze sama elektronika może, nazwijmy to delikatnie, nie być skora do kreowania hektarów trójwymiarowej przestrzeni, a po drugie bez porównania do znacznie droższej konkurencji (vide Furutech Nanoflux Power NCF) trudno będzie tytułowym przewodom cokolwiek zarzucić. Przewrotnie od siebie dodam, że nawet mając okazję bezpośredniego porównania patrząc na relację jakość/cena amerykańskie druty również świetnie się bronią.
Cardas Clear Reflection Power to przewód szalenie trudny do zaszufladkowania. Z jednej strony jego wartość postrzegana jest iście high-endowa, z drugiej, przynajmniej jak na nasze redakcyjne standardy, śmiało możemy określić go mianem wręcz budżetowego, a z trzeciej i to właśnie na niej powinniśmy się skupić podczas dokonywania naszych wyborów, to jeden z przewodów, których grzech byłoby jeśli nie posiadać na stałe w swoim systemie, to na pewno posłuchać. Jego obecność w torze po prostu sprawia przyjemność słuchaczom, a jak by nie patrzeć na nasze hobby, właśnie o to w nim powinno chodzić.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature)
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini
– DAC: Chord DAVE
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Wzmacniacz zintegrowany: Accuphase E-800
– Końcówka mocy: Bryston 4B³, Chord Electronics Étude, Abyssound ASX-2000
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform; Finite Elemente Carbofibre SD & HD
– Stopy antywibracyjne: Finite Elemente Cerabase compact, Cerapuc, Ceraball
– Switch: Silent Angel Bonn N8
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+, Wireworld Chroma 8 + Starlight 8, Audiomica Anort Consequence + Artoc Ultra Reference + Arago Excellence, Cardas Audio Clear Network
– Stolik: Rogoz Audio 4SM
Opinia 2
Próbując przeanalizować retorykę piewców żonglowania różnego rodzaju okablowaniem w systemach audio tak na szybko widzę cztery główne przypadki. Pierwszy, naturalnie całkowicie zrozumiały i do tego w pełni akceptowalny przez pogromców zagadnień audio voo-doo, to zapewnienie przepływu prądu niosącego energię z życiodajnej sieci i wszelkiego rodzaju sygnałów zapisanych w impulsach elektrycznych. Drugi, naturalnie stojący już w opozycji do wszelkiej maści „audio-mierniczych” mówi o pozwalającej stroić zestaw audio pod konkretne potrzeby, różnorodności grania takich produktów. Trzeci, w moim mniemaniu mocno przesadzony, forsuje teorię, iż wytrawny audiofil kablem jest w stanie wprowadzić więcej pozytywnych zmian w dźwięku, aniżeli znacznie lepszym konstrukcyjnie komponentem. Zaś czwartym, patrząc na odwieczną wojnę damsko-męską o nie tylko eksponowanie zestawu audio w centralnym miejscu salonu, ale również nieplanowane w budżecie domowym jakiekolwiek w nim zmiany, dlatego tłumaczącym taką popularność zjawiska zabawy w podmianki drutów, jest łatwe ukrycie ich przed okiem żony, a co za tym idzie zapewnienie długiego domowego miru – kable zazwyczaj są za szafką, dlatego nietrudno je schować. Nie wierzycie w byt ostatniego punktu? Zapewniam potencjalnych niedowiarków, taka sytuacja jest bardzo częstym, nie zawahałbym się nawet powiedzieć, jedynym pozwalającym pozostać przy zdrowych zmysłach niejednego audiofila losem. Skąd to wiem? Od co najmniej dwóch znajomych. Po co aż tak się nad tym rozwodzę? Z prostej przyczyny. Otóż w dzisiejszym recenzenckim starciu będziemy mieli przyjemność przyglądać się wręcz idealnym przedstawicielom zabawy z żoną w chowanego w postaci dwóch kabli sieciowych Clear Reflection Power, pochodzącej zza wielkiej wody (USA), będącej jednym z głównych graczy na światowym rynku marki Cardas Audio, której dystrybucja u nas pozostaje w rękach cieszyńskiego Voice’a.
Nie muszę chyba nikogo przekonywać, iż clou budowy tego rodzaju akcesoriów jest pilnie strzeżoną przez każdego producenta tajemnicą, dlatego idąc za informacjami producenta jedyne co na temat tytułowych drutów mogę powiedzieć, to fakt, że mamy do czynienia z jakby rozwojem technologicznym niegdyś topowej serii Golden Reference. Czyli? Po zgłębienie się w temat budowy poprzedników zapraszam do studiowania Internetu, natomiast z tego co udało mi się ustalić, w najnowszej odsłonie wspomniany kabel oparty jest o trzy żyły – dwie sygnałowe podwójnie ekranowane, z prostą, niefiltrowaną żyłą uziemiającą. Zaś temat terminowania każdego przewodu rozwiązują firmowe wtyki Cardasa 3455R z miedzianymi złączami i klipsami, na które nałożono srebro i rod. Tak zbudowane i ubrane w grafitową otulinę kable spakowano w estetyczne pudełka. Koniec kropka. Tak Wiem, trochę skąpo z tymi informacjami. Jednak tak prawdę mówiąc nas interesuje głównie ich oferta brzmieniowa, dlatego też bezzwłocznie zapraszam zainteresowanych do kolejnego akapitu.
Jak wieść gminna niesie, produkty Cardas Audio są ostoją barwy, nasycenia i gładkości. Oczywiście udział każdej z wymienionych składowych zależy od stopnia zaawansowania danej konstrukcji. Niemniej jednak biorąc na tapet poprzedni i dzisiaj testowany model, bez dwóch zdań mamy do czynienia z idealną równowagą powyższych ingrediencji, do których dochodzi niezbędna dla pokazania żywiołowości muzyki nutka witalności przekazu. Jak to wygląda w najnowszej odsłonie? W moim odczuciu, a jak widać, wspomniane kable sprawdzałem nie tylko na źródle, czy przedwzmacniaczu, ale również na bardzo prądożernej końcówce mocy Gryphon Mephisto, dzisiejsi bohaterowie w zderzeniu z modelem Golden Reference zebrali się lekko na basie, przez co poprawili rozdzielczość środka pasma, by zwieńczyć przekaz świetnie wybrzmiewającymi, teraz dźwięczniejszymi niż wcześniej wysokimi tonami. Aplikacja Clear Reflection w mój tor nie skutkowała już siłowym szukaniem gęstości generowanej przez zestaw muzyki, tylko tchnęła weń odrobinę informacji i lotności. Ale spokojnie, to nie było wywrócenie szkoły brzmienia Cardasa do góry nogami, tylko symboliczne podążenie za światowym trendem nadania dźwiękowi odpowiedniego luzu, który powoduje, że muzyka staje się bardziej nieprzewidywalna w domenie błyskotliwości i swobody wybrzmiewania, co natychmiast przekłada się na zwiększenie jej przecież oczekiwanego przez nas pakietu emocjonalności. Co na to konkretna muzyka? Powiem tak. Z uwagi na wspomniany przypływ otwartości dźwięku, praktycznie każdy nurt, nawet szaleńcza w aspekcie przenikliwości międzykolumnowego eteru elektronika z najnowszym dziełem jankesów brzmiała wyraźnie lepiej. Był oddech, gdy trzeba ból spowodowany zaplanowanymi przez muzyków zniekształceniami i co jest domeną tej stajni kablowej, świetne, bo mocne i dobrze kontrolowane uderzenie na dole. Tak prezentował się również rock, free jazz, a nawet muzyka Baroku. I to bez względu na fakt, czy w odtwarzaczu lądowały składy symfoniczne, czy kameralne. Barwa w połączeniu z rozdzielczością i świetnym napowietrzeniem z dziecinną łatwością pozwalały oddać systemowi prawdę o środowisku, w którym realizowano dany projekt muzyczny z jego reakcją na dane wydarzenie, czyli zazwyczaj nieodłącznym echem w kubaturach kościelnych włącznie. Zaskoczeni, że Cardas potrafi zaczarować słuchacza zarezerwowanymi niegdyś jedynie dla rozdmuchujących przekaz produktów konkurencji, artefaktami rozwibrowania i eteryczności dźwięku? Jeśli tak, to nie znacie jeszcze jego nowego dziecka. Ale zaznaczam, to jest efekt aplikacji naszego punktu zainteresowania w rozdzielczy tor audio. Niestety wszystkie inne próby wykorzystania go jako leku na zbyt anorektyczne granie posiadanej zbieraniny mogą skończyć się co najwyżej doraźną pomocą, a nie wyciskaniem z systemu najlepszych aspektów. Owszem, będzie lepiej, ale nie wykorzystacie maksimum jego możliwości. Cardas Audio Clear Reflection Power powinien służyć jedynie jako delikatna przyprawa soniczna, a nie ratunek dla dźwiękowego Frankensteina. Jeśli się do tego zastosujecie, ten kojarzony jako ratunek dla zbyt jasnych zestawień kabel w najnowszej odsłonie pokaże Wam, o co w połączeniu muzykalności i swobody w wybrzmiewaniu systemu chodzi.
Jak sugeruje powyższy tekst, Cardas Audio nadal jest orędownikiem przyjemnego w odbiorze, bo solidnie nasyconego brzmienia naszych układanek. Jednak ten sam materiał udowadnia również, że w stosunku do poprzednika Amerykanie poczynili ciekawy, nieco zwiększający ilość powietrza w muzyce krok do przodu. To z jednej strony nadal jest oferta z fantastyczną barwą w tle, jednak w pakiecie wzbogacona o witalność przekazu. Czy dla wszystkich? Będąc bezwzględnym, powinienem powiedzieć, że posiadacze tak zwanych „audio ulepków” powinni trzymać się od niej z daleka. Jednak idąc za ważną informacją testu przypominam, jeśli ten ulepek nosi symptomy rozdzielczości, nie zaszkodzi spróbować. Jaki jest tego sens? Otóż z autopsji wiem, iż czasem nawet drobna ingerencja w kwestię oddechu dobiegającej do słuchacza muzyki może spowodować pozytywne zmiany w reszcie podzakresów. A przecież bardzo często wielu z Was właśnie o takie drobne zmiany walczy. Dlatego też znając pełne spektrum potrzeb melomanów, potencjalnego klienta widzę w każdym z Was.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– źródło: transport CEC TL 0 3.0
– przetwornik cyfrowo/analogowy dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy Mutec REF 10
– reclocker Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Sigma CLOCK
– Shunyata Sigma NR
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: Trenner & Friedl “ISIS”, Dynaudio Contour 60
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond
IC RCA: Hijiri „Million”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
– wkładka: MIYAJIMA MADAKE
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA
Dystrybucja: Voice
Cena: 3 990 PLN