1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Furutech NCF Clear Line

Furutech NCF Clear Line

Link do zapowiedzi: Furutech NCF Clear Line

Opinia 1

Nie od dziś wiadomo, że Japoński Furutech oprócz nieprzebranego bogactwa zarówno dostępnych „ze szpuli”, jak i fabrycznie konfekcjonowanych przewodów nie zapomina o miłośnikach wszelakiej maści akcesoriów dopieszczających ich drogocenne systemy, czyli potocznie mówiąc audio – bibelotach. Poczynając od uniwersalnego Destat-a, czy pędzelków i prostownic do płyt winylowych, poprzez podstawki pod przewody (NCF Booster / NCF Booster Signal), na listwach zasilających (od budżetowej 60-ki po Pure Power 6) i właśnie uzdatniaczach prądu skończywszy. Krótko mówiąc jest w czym wybierać. Dlatego też trzymając rękę na pulsie i mając na koncie testy dedykowanego liniom zasilającym NCF Clear Line, gdy tylko zobaczyliśmy i co tu dużo mówić również pomacaliśmy podczas monachijskiego High Endu jego, znaczy się ww. Clear Line’a, sygnałowe rodzeństwo, z niecierpliwością czekaliśmy aż dopiero co zaanonsowane nowości dotrą do katowickiego RCM-u, a gdy pierwsza partia ww. akcesoriów nad Wisłę trafiła czym prędzej postanowiliśmy przygarnąć je pod swój dach. Jeśli zatem zastanawiają się Państwo czymże tym razem uraczył swych wiernych akolitów Furutech za sprawą NCF Clear Line RCA i dwóch wersji NCF Clear Line XLR nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaprosić Was na ciąg dalszy.

Jak widać na powyższej galerii nasi bohaterowie prezentują się zaskakująco klasycznie, albowiem przybrali nie tyle dla niepoznaki, co z czysto praktycznych względów postać topowych wtyków japońskiego wytwórcy. W związku z powyższym wersja RCA jest de facto delikatnie zmodyfikowanym CF-102 (R) a XLR-y odpowiednio CF-601M (R) / 602F (R). Widoczną gołym okiem różnicą w porównaniu ze standardowymi „końcówkami” jest jednak obecność stosownych zaślepek (NCF damping clips) w miejscu wejścia przewodu i zastąpienie carbonowej plecionki znaną z prądowej „zatyczki” jej nieco bardziej impresjonistyczną wersją. Dokonując nieco bardziej wnikliwej wiwisekcji okazuje się że korpusy uformowano ze specjalnej – antyrezonansowej odmiany stali nierdzewnej oraz, co z resztą wskazuje firmowa nomenklatura autorskiego materiału NCF (Nano Crystal² Formula) a wspomniana „impresjonistyczna” powłoka jest efektem „kucia” czterech warstw hybrydowych włókien węglowych NCF. Warstwę zewnętrzną wykonano ze specjalnego, odpornego na ciepło nylonu i NCF-u a całość skręcono za pomocą dedykowanych śrub ze stali nierdzewnej dokręconych ze znanym tylko producentowi momentem obrotowym, co jasno daje do zrozumienia, iż stanowią one znaczący element strojenia całości. We wnętrzu wtyków znajdziemy pół-zamkniętą komorę powietrzą pełniącą rolę dodatkowego elementu tłumiącego. Jak się z pewnością Państwo domyślacie to jedynie wstęp, przedsionek właściwego układu – serca Clear Line’ów, do roli którego zaangażowano hybrydowe kondensatory ceramiczne pokryte specjalną, wysokowydajną powłoką tłumiącą w kolorze srebrnym. Same kondensatory posiadają, przynajmniej zgodnie z zapewnieniami producenta, zdolność zaawansowanego „strojenia” zapewniającego eliminację wszelkich zakłóceń i szumów indukowanych w terminalach we/wyjściowych urządzeń audio.

Przechodząc do części poświęconej brzmieniu a dokładnie wpływowi tytułowych „pipków” nawet nie tyle na brzmienie urządzenia nimi obdarzonego, co de facto całego systemu idąc na łatwiznę moglibyśmy uznać, iż jest on w pełni spójny z tym, co reprezentowała wersja zasilająca. I byłoby to w pełni uprawniona i zarazem trafna obserwacja z jednym małym „ale” i właśnie owym „ale” pozwolę się zająć. Zacznijmy jednak od początku, czyli od wspomnianego w trakcie poprzedniego spotkania pozornego przyciemnienia, które również i tym razem jest nie tyle obecne, co lepiej zrozumiałe, namacalne i czytelne. Chodzi bowiem o to, że z sygnałowymi NCF Clear Line’ami już od pierwszych taktów słychać, że owe „przyciemnienie” dotyczy jedynie atłasowości i nieprzeniknionej czerni tła – mikrokosmosu, w jakim zawieszono muzyków i wokalistów a nie ich samych. Wzrasta zatem kontrast i precyzja ich ogniskowania a do naszych uszu dobiegają jedynie „właściwe” dźwięki a nie ich zdegradowane pasożytniczymi zniekształceniami i artefaktami irytująco niestabilne efemerydy. Mówiąc wprost obecność tytułowych „rezonatorów” nawet nie tyle poprawia, co niejako zapewnia szalenie trudną do osiągnięcia w dzisiejszych, potwornie zaśmieconych realiach, powtarzalność. Czyli bez nich jesteśmy zdani na trudną do przewidzenia losowość? Ano tak, gdyż w zależności od pory dnia (i nocy) ilość wszelakiej maści szumów i zakłóceń jest dramatycznie różna a z NCF Clear Line’ami ich wpływ może nie jest całkowicie pomijalny, tu pozwalam sobie na pewien bufor bezpieczeństwa, albowiem nie wykluczam, że da się je jeszcze bardziej zredukować, co nader skutecznie minimalizowany, czyli o ile za oknem developer nie prowadzi działań wyburzeniowo-rozbiórkowych, nie powstaje kolejna linia metra, bądź nie mamy wojskowego lotniska szanse na to, że nasz sprzęt będzie bladym świtem, w południe i w porze poobiedniej sjesty grał w tak samo i nie trzeba będzie czekać do północy, by wreszcie nacieszyć się szczekaniem psa otwierającego „Hunt” Amaroka są zaskakująco wysokie.
Warto również nadmienić, iż o ile w przypadku uzdatniającego zasilanie rodzeństwa wybór miejsca docelowej bytności był tyleż oczywisty, co nader ograniczony – do wolnego gniazda w listwie zasilającej, to z będącymi bohaterami niniejszej epistoły „dynksami” mamy praktycznie pełną dowolność aplikacji, gdyż z powodzeniem można je wpinać zarówno w wejścia, jak i wyjścia posiadanych urządzeń. I tu uwaga natury formalnej, czyli wskazówka, że jak ze wszystkim, tak i z tytułowymi Furutechami nie należy przesadzać a do pełni szczęścia w zupełności powinien wystarczyć jeden, bądź w bardziej rozbudowanych systemach dwa takowe bibeloty, jednak nie na urządzenie a na cały set.
Wracając jednak do meritum, czyli wpływu obecności Clear Line’ów wraz ze wzrostem rozdzielczości wzrasta również dynamika. Co ciekawe nie w swej makro a mikro odsłonie. Chociaż może to nie jest tak kategoryczne i zerojedynkowe jakby mogło się wydawać. Po prostu wydarzeniom prezentowanym w skali makro łatwiej przez ewentualny szum i pasożytniczą morę i rdzę się przebić. Oczywiście ich kontur i zróżnicowanie z Furutechami będą wyraźniejsze i kilka dodatkowych dżuli przypadnie im w udziale, jednak to właśnie w skali mikro intensywność poprawy będzie bardziej oczywista. I żeby nie było, że aby tego doświadczyć będę nakłaniał Państwa do obsesyjnego doszukiwania się niuansów w audiofilsko dopieszczonych, niemalże hermetycznych realizacjach 2L w stylu „Alt hva mødrene har kjempet” Kammerkoret Aurum, bądź nawet komercyjnego big-bandowego „Grit & Grace” Jennifer Wharton, gdyż również i na w pozornym totalnym chaosie i zagmatwanej kakofonii od jakich wręcz kipi „Disintegration” Hegeroth będzie to doskonale słyszalne. Jak? Ot chociażby w postaci lepszej separacji, unaocz(-usz?)nienia złożoności i wieloplanowości kompozycji i właśnie pozornie pomijalnych smaczków operujących na zdecydowanie niższych pułapach intensywności aniżeli pierwszoplanowe growle, riffy i blasty.

W ramach finalnego podsumowania przewrotnie stwierdzę, iż Furutech NCF Clear Line’y nie są dla każdego i nie wszędzie ich aplikacja ma sens. Są bowiem … za tanie w stosunku do tego, gdzie ich działanie będzie najbardziej sensowne, wytłumaczalne i de facto słyszalne w stopniu legitymizującym ich użycie. Jak to możliwe? Po prostu ich obecność nie uratuje złej konfiguracji, czy budżetowego urządzenia nie przemieni w high-endowego killera. Niby coś tam poprawi, jednak owa poprawa będzie jedynie krokiem w bok, bądź mało racjonalną próbą wyciągania za uszy czegoś, co i tak wypadałoby wymienić na komponent wyższej klasy. Dlatego powiem / napiszę do bólu szczerze i subiektywnie – w systemach budżetowych mając „luźne” 1,5kPLN zamiast ww. Furutechów lepiej zainwestować posiadane środki w lepsze okablowanie, bądź po prostu dać sobie na wstrzymanie, doskładać, zrobić przesiadkę na wyższą półkę i dopiero wtedy zacząć się bawić tego typu akcesoriami.
Jeśli jednak Posiadacie Państwo system w mniejszym, bądź większym stopniu reprezentujący docelowe stadium Waszych oczekiwań, to wypróbowanie iście zbawiennego wpływu tytułowych Furutechów wydaje się tyleż oczywiste, co nieuniknione.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable; Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Dzisiejsze spotkanie nie będzie zwyczajowym opiniowaniem elektroniki, ani kolumn. Ba, nie będzie nawet obracać się wokół akcesorium antywibracyjnego. Za to spróbujemy spojrzeć na efekty pozbywania się pasożytniczych ładunków elektrycznych skrywających się w niewykorzystanych wejściach lub wyjściach w posiadanych komponentach audio. Temat przez wielu z nas często pomijany, bo przecież co może psuć granie całego zestawu, gdy przez wolne gniazda nie płynie jakikolwiek sygnał. Niestety to błąd. Owszem, zawsze można go zbagatelizować, gdyż każda, nawet najbardziej po macoszemu skonfigurowana układanka obdarzy użytkownika dźwiękiem. Jednak sprawy wyglądają zgoła inaczej, gdy rozmawiamy o wyciskaniu z niej tak zwanych siódmych potów, czyli na ile to możliwe fundujemy jak najlepsze warunki do pracy. W jaki sposób? Być może to dla wielu będzie szokiem, ale kolokwialnie mówiąc pacyfikujemy potencjalne ładunki na wolnych gniazdach sygnałowych. Tak, tak, w wielkim świecie problem znany jest nie od dzisiaj i okazuje się być na tyle istotny, że wzięła się za niego kolejna zacna marka w postaci japońskiego potentata w dziedzinie okablowania i wszelkiej maści związanym z nim akcesoriów Furutech. Ten za pośrednictwem katowickiego RCM-u tym razem dostarczył do nas trzy rodzaje z wyglądu niepozornych, ale jakże brzemiennych w skutkach „czyścicieli” sygnału Furutech Clear Line RCA oraz damski i męski XLR.

Jak prezentują się tytułowe produkty? To obrazują fotografie, czyli w głównej mierze mamy do czynienia z czymś na kształt typowych wtyków RCA i XLR, z tą tylko różnicą, że nieco inaczej wykończone w kwestii kolorystyki oraz naturalną koleją rzeczy od strony zwyczajowego kabla są zaślepione. Ale to nie wszystko, bowiem w celu zbierania niechcianych ładunków z niewykorzystanych terminali japońscy inżynierowie zaaplikowali wewnątrz nich będące wynikiem wielogodzinnych testów, odpowiednio specyfikowane, tłumione pokrywającą je na zewnątrz specjalną powłoką ceramiczne kondensatory do zastosowań audio. Jeśli chodzi o korpusy Clear Line’ów, ich budowę oparto o ciekłokrystaliczną żywicę polimerową NCF, w której skład wchodzi nylon, włókno szklane, krystaliczne nano-cząstki piezoelektryczne, proszek węglowy oraz wykorzystany również podczas produkcji rodowanych styków z czystej miedzi Alpha w opisywanych „bulletach”, materiał antyrezonansowy również z technologią NCF. Jaki jest tego cel? Według producenta zastosowanie tytułowych wtyków ma zapewnić nam jak najlepsze wrażenia dźwiękowe. Jak to się ma do rzeczywistości? O tym opowiem w kolejnym akapicie.

Być może komuś wydać się to dziwne, ale przybyłe z kraju kwitnącej wiśni konstrukcje jak najbardziej działają. I co najistotniejsze, robią to w sposób opisany przez samego producenta, czyli oczyszczają dochodzący z kolumn sygnał dźwiękowy. Efektem tego jest pozbycie się ograniczającego swobodę podania materiału muzycznego nadmiernego szumu tła. Dźwięk staje się bardziej klarowny i wolny od niechcianej woalki spowijającej wirtualną scenę. To natomiast wprost proporcjonalnie przekłada się na wzrost energii i dynamiki prezentacji. Przecież mniejsze spektrum przykrywającego spektakl sonicznego brudu poza zwyczajowymi najgłośniejszymi dźwiękami z automatu pozwala zaistnieć tym najcichszym, a to sprawia, że nie tylko możemy słuchać przy mniejszych poziomach decybeli, ale również napawać się wcześniej niesłyszaną feerią w teorii symbolicznych, jednak suma summarum bardzo istotnych, bo świetnie ubogacających muzykę artefaktów. Nagle staje się barwniejsza, bardziej wirtuozerska, tętniąca zaskakująco większą paletą różnorodnych impulsów, a przez to jak nigdy wcześniej ciekawa. Na tyle odczuwalnie, że podczas obcowania z twórczością liryczną – jazz, klasyka oraz wokalistyka – może pochwalić się znacznie bardziej dotykającym naszą duszę pakietem emocji, a z drugiej strony barykady w postaci rocka i elektroniki bez większych szkód dla jakości prezentacji, jako feedback eliminacji wspomnianych sonicznych śmieci pozwala mocniej odkręcić gałkę wzmocnienia. Myślicie, że w tym drugim przypadku to nieistotne? Jeśli tak, jesteście w błędzie, bowiem w pierwszym i drugim przypadku zniekształcenia masakrują czytelność podania materiału, a przez to przyjemność jego odbioru. A to, że każdy nurt zyskuje w nieco innych aspektach swojego bytu, to jest już wypadkowa nie tylko zamierzeń samych artystów, ale także w dużej mierze, a pokusiłbym się o określenie, że w szczególności umiejętności realizatora danej płyty. Niestety to jest zmora rockowych produkcji, dlatego jeśli mamy narzędzia wpływania na finalną jakość ukochanej muzyki, trzeba je umiejętnie wykorzystywać. Co mam na myśli, pisząc frazę „umiejętnie”? Otóż, jak to często bywa, z każdym działaniem nie można przesadzić. Chodzi mianowicie o to, że gdy jedna sztuka NCF-ów Clear Line to co robi, daje spektakularne pozytywne wyniki, to już dwie nieco wzmacniają efekt spokoju w przekazie. Nadal jest to dobry ruch, ale dopuszczam sytuację, gdzie może okazać się już zbyt mocną ingerencją w ten stan. Niestety to należy już sprawdzić na tak zwanym żywym organizmie, czyli w swoim zestawie. A co dzieje się po użyciu 3 sztuk? Jak można się domyślić, finalne brzmienie dalej ewaluuje w stronę działania drugiego stick-a, co bardzo prawdopodobnie skończy poczuciem nadmiernej ilości cukru w cukrze. To oczywiście żaden przytyk dla akcesoriów Furutecha, bowiem zawsze co za dużo, to niezdrowo, ale jak wspominałem, reakcja na dane działanie jest indywidualną reakcją danego systemu. Ja swobodnie zastosowałem nawet dwie sztuki. Efekt? Powiem tak. Gdy w jazzie faktycznie czasem odczuwałem poziom zbliżania się do pogranicza sensowności zastosowania takiej ilości zaślepek, to już w rocku była to woda na młyn tego rodzaju wyzywania się na instrumentach i bez względu na jakość realizacji. Tak więc jak to zazwyczaj bywa i w tym przypadku dojdziemy do tematu wyboru mniejszego lub większego kompromisu. To źle? Nic z tych rzeczy. Przecież zawsze lepiej jest mieć wybór, niż z góry być skazanym na jedną opcję.

Gdy dotarliśmy do finału tej epistoły, jestem zobligowany określić, czy jest jakikolwiek sens stosowania tego rodzaju akcesoriów i komu bym je polecał. Mam nadzieję, że z powyższej relacji z odsłuchów jasno wynika, iż oferta Furutecha NCF Clear Line to nie jest zabawka dla bogaczy, tylko wręcz niezbędne narzędzie do realizacji dążenia do uzyskania jak najlepszej jakości dźwięku. Ile sztuk należy użyć, to jest już sprawa indywidualna. A jeśli wspomniałem o niezbędności naszego działania na tym polu, chyba jasnym jest, że grono potencjalnych beneficjentów wykorzystania u siebie tytułowych produktów jest bliżej nieokreślone. Na tyle, że z pełną świadomością tego czynu jestem w stanie wygłosić tezę, iż dosłownie każdy z nas powinien przynajmniej spróbować ich działania, gdyż mogą okazać się kolejnym wielkim krokiem w pościgu za przysłowiowym króliczkiem.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Sensor 2 mk II
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: RCM
Producent: Furutech
Ceny
NCF Clear Line RCA: 1 199 PLN
NCF Clear Line XLR: 1 675 PLN

Pobierz jako PDF