1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Vitus Audio RI-101 MkII DAC/Streamer ver.

Vitus Audio RI-101 MkII DAC/Streamer ver.

Opinia 1

Zgodnie z opublikowanym w serwisie Otomoto (dostęp 15/08/2025) raportem „Kolor ma znaczenie” z 2023 r. „Czerwone samochody są najszybsze, żółte tracą najmniej na wartości, a srebrne się nie brudzą”, co niejako jest odzwierciedleniem powszechnych opinii i stereotypów miłośników czterech kółek. Jak się jednak okazuje umaszczenie wpływa nie tylko na postrzegane osiągi, lecz również … cenę, gdyż zazwyczaj mocniejsze wersje silnikowe i lepiej wyposażone wybierane są przez nabywców w odważniejszych aniżeli zachowawcze szarości i czernie kolorach jak właśnie wspomniany czerwony, żółty czy niebieski. A jak jest w Hi-Fi i High-Endzie? Cóż, co do szybkości, to różnie bywa, natomiast jeśli chodzi o aparycję, to nie da się ukryć, iż odstępstwa od asekuracyjnych czerni i naturalnego srebra aluminium/stali bynajmniej nie są może powszechne, choć też nie należą do jakichś ekstremalnych ekstrawagancji. Oczywiście zdarzają się wyjątki, jak np. wściekle różowy wzmacniacz mocy English Acoustics 21C wykonany dla redakcji Hifi Pig, nieco bardziej stonowany, zaprezentowany m.in. podczas Audio Show 2004 (w Hotelu Bristol) „strażacko” czerwony rodzimy RCM Bonasus, czy też goszczące w naszych skromnych progach uroczo pomarańczowe Extraudio XP5 & XP-A1500. Zazwyczaj jednak bardziej ekstrawaganckie opcje są właśnie dostępne na zamówienie, więc wyrwanie ich na testy graniczy z cudem. Jak się jednak okazuje cuda takowe się zdarzają i właśnie jeden z takowych nastąpił, bowiem dzięki uprzejmości katowickiego RCM-u trafił do nas na testy wzmacniacz zintegrowany Vitus Audio RI-101 MkII w kolorze … Midnight Blue. Zaraz, zaraz, czyżby customowe wykończenie było wystarczającym pretekstem do „odgrzania kotleta” nie tylko już raz (na jesieni 2020 r.) opisywanego, lecz od kilku lat, na co dzień przeze mnie użytkowanego? Bynajmniej, bowiem umaszczenie jest tylko miłym oczom bonusem do głównego powodu swoistej ekshumacji – wyposażenia testowanego egzemplarza w opcjonalną, najnowszą, będącą Roon Ready wersję sekcji DAC/Streamer.

Już w ramach sesji unboxingowej można było zauważyć, iż dostarczona do nas sztuka znacząco różni się od prezentowanych chociażby na stronie producenta opcji, bowiem poza zmianą kolorystyki płyty frontowej limitowane malowanie objęło również blaszany korpus (z wyjątkiem pleców). Ponadto, skoro o plecach mowa opisy gniazd we/wyjściowych dla prawego kanału wykonano podobnie jak i lewego w postaci białych a nie jak to było dotychczas czerwonych nadruków. Zmiany swym zasięgiem objęły również „ujemne” terminale głośnikowe, które zamiast czarnego „ebonitu” otrzymały błękitne nakrętki. O wypełnieniu dotychczas jedynie zaślepionych okien interfejsami opcjonalnych kart rozszerzeń nawet nie wspominam, bo to oczywista oczywistość a wszystkich zainteresowanych opisem topologii poszczególnych przyłączy odsyłam do naszych wcześniejszych wynurzeń. Jeśli jednak ktoś potrzebuje jedynie pobieżnie zapoznać się z możliwościami naszego gościa pragnę jedynie przypomnieć, iż dysponuje on całkiem pokaźną mocą 300 W na kanał przy 8 Ω i 600 W przy 4 Ω obciążeniu z których pierwsze 8 W przy 8 Ω i 16 W przy 4 Ω oddawane jest w klacie A. Natomiast za regulację głośności odpowiada drabinka rezystorowa pracująca w zakresie od -80dB do +8dB o kroku 1dB, więc przy zmianie ww. nastaw słychać charakterystyczne kliknięcia.
Przejdźmy jednak do głównej przyczyny naszej dzisiejszej pozornej powtórki z rozrywki, czyli modułu streamera/przetwornika, który pod względem interfejsów podzielono na dwie zlokalizowane na przeciwległych flankach sekcje, patrząc od tyłu – lewą streamera z portem Ethernet RJ45 i gniazdem USB do wpięcia dongle’a Wi-Fi, oraz prawą DAC-a z AES/EBU i Coaxialem. Jak łatwo zauważyć brak jest spodziewanego i wydawać by się mogło oczywistego w dzisiejszych czasach USB B (do połączenia z transportem / komputerem). Owo „niedopatrzenie” nie jest jednak przypadkowe, gdyż warto mieć na uwadze, iż w swym portfolio Vitus ma przecież pełnowymiarowe przetworniki, w tym przypisany do serii Reference RD-101 MkII a tym samym Duńczykom niekoniecznie byłaby na rękę jeśli nie kanibalizacja, to przynajmniej kompetencyjny konflikt pomiędzy koegzystującymi obok siebie urządzeniami. Tym bardziej, że zarówno ww. wolnostojący DAC jak i zaimplementowany w RI-101 MkII moduł DAC/Streamer bazują na tej samej, 8-kanałowej kości ESS Sabre ES9038PRO. Wracając do meritum nie sposób nie wspomnieć o fakcie, iż o ile konwencjonalne wejścia DAC-a (AES/EBU i coax) z pewnością zainteresują posiadaczy klasycznych transportów CD, bądź też przykują uwagę chętnych na możliwie najbardziej intuicyjny upgrade brzmienia posiadanego odbiornika TV, o tyle miłośnicy grania z popularnych serwisów i posiadanych plikozbiorów zdani będą na przewodową, lub kabli pozbawioną komunikację z sekcją streamera. I tu opcji jest kilka, bowiem poza certyfikowaną kompatybilnością z Roon Ready Vitus może pochwalić się wsparciem dla Spotify/Tidal Connect (zakładam, że w przyszłości i Qobuz Connect trafi na tę listę), a do bezkosztowej eksploatacji własnych plikoznbiorów producent poleca darmową aplikację MConnect i jej podobne, obsługujące UPnP/DLNA, twory.
Za swoiste novum wypada również uznać obecność systemowego pilota zdalnego sterowania, który nie dość, że bije na głowę swą wszechstronnością dotychczasowy apple’owski model, to jeszcze kusi gabarytami i masywnością aluminiowego korpusu adekwatnymi do postury samego wzmacniacza.

O ile czysto kosmetyczne zmiany rozmiarówki i wagi aktualnego wypustu najtańszej integry Duńczyków można było zrzucić na karb limitowanej wersji kolorystycznej i aplikacji opcjonalnej sekcji cyfrowej, o tyle zmniejszenie impedancji wejściowej z 22 na 16 kΩ idące w parze ze wzrostem czułości wejść z 0,7V RMS (RCA) / 1,4V RMS (XLR) na 2V RMS sugerują jakieś niekoniecznie zasługujące na zawirowania natury nomenklaturowej modyfikacje anatomiczne. Jak się jednak miało okazać, choć rzeczywiście bezpośrednie porównanie z moim dyżurnym egzemplarzem wykazało pewne różnice finalnej sygnatury dotyczące delikatnie lżejszego, bardziej zwiewnego sposobu prezentacji serwowanego przez tytułową wersję wsadu muzycznego, to warto wziąć pod uwagę po pierwsze fakt bez porównania mniejszego przebiegu testowanej sztuki, która dotarła do nas niemalże bezpośrednio z fabryki – z jedynie krótkim przystankiem w Katowicach, a po drugie doposażenia / bezinwazyjnego tuningu redakcyjnej 101-ki bezpiecznikiem QSA Violet. Chodzą też słuchy, że producent po prostu dokonał globalnego audytu swojej strony internetowej i po prostu zaktualizował dotychczas dziedziczone po starszych wersjach tabelki. Niemniej jednak niezmiernie cieszy mnie fakt kultywowania „nowej świeckiej tradycji”, czyli nad wyraz udanego połączenia transparentności i precyzji z muzykalnością, dynamiką i wyrafinowaną soczystością. Dlatego też z zaskakującą regularnością podczas obecności tytułowej integry sięgałem po najnowszy album Tingvall Trio „Pax”, gdzie klimat budowany jest na poziomie mikro-dynamiki i gry ciszą a nie apokaliptycznych spiętrzeń dźwięków, gdzie liczy się z reguły ilość a nie jakość poszczególnych składowych. A tu z naturalnością barw, brył i ekspresją artykulacji każdego z instrumentów 101-ka trafiała w przysłowiowy punkt operując na poziomie niemalże studyjnej wierności. Oczywiście nic nie stało na przeszkodzie, by z jej pomocą od czasu do czasu rozpętać istne piekło, gdzie krzyki i wrzaski okraszone kakofonicznym death-metalowym łomotem w stylu „Survival of the Sickest” Bloodbath u nieobeznanych z tak intensywną eksploatacją środków artystycznego wyrazu słuchaczy wywołują ciężkie stany lękowe. Wwiercające się w synapsy bezpardonowe smagnięcia ognistymi riffami, dewastujące słuch i trzewia kanonady perkusyjnych blastów to najdelikatniej rzecz ujmując niezbyt często obecny na oficjalnych prezentacjach materiał, a szkoda, bo właśnie na nim wykłada się najwięcej systemów i urządzeń. A dla Vitusa to była woda na młyn, bo ani mocy, ani drajwu mu nie brakowało, więc trzymając moje 75kg AudioSolutions Figaro L2 na niezwykle krótkiej smyczy oddawał pełne spektrum zawartej w reprodukowanym materiale agresji.
Natomiast co do brzmienia opcjonalnej sekcji cyfrowej, to jeśli ktoś aspirując do grona Januszy biznesu (o co oczywiście naszych wiernych czytelników nie śmiałbym nawet podejrzewać) zastanawiał się, czy przypadkiem nie da się „zoptymalizować kosztów własnych” i zamiast min. 15 250 € na RD-101 MkII wysupłać z domowego budżetu „jedynie” 4 500 € na DAC/Streamer Board mk.II spieszę z wyjaśnieniami, że musiałby naprawdę mocno poćwiczyć myślenie życzeniowe i nagiąć rzeczywistość do własnych oczekiwań, chociażby dłubiąc gwoździem w uchu, by iść w zaparte i twierdzić, że oba rozwiązania są tożsame, bądź li tylko zbliżone do siebie pod względem sonicznym. Bo, mówiąc zupełnie wprost i nie owijając w bawełnę … nie są. Nie są tym samym ekwiwalentem bazującego na parze kości Analog Devices AD1955 firmowego odtwarzacza CD/DAC-a SCD-025 Mk.II. Ba, śmiem twierdzić, iż dystans je dzielący jedynie się powiększył. Czy to źle? Nie, jedynie logiczne, bowiem cyfrowe interfejsy DAC/Streamer Board mk.II idą, jeśli nie o krok, to przynajmniej pół kroku dalej w kierunku akcentowania konturowości i pewnej, nieprzesadzonej analityczności aniżeli wspomniany RD-101 MkII. Pociąga to za sobą niezwykle wyraziste różnicowanie jakości reprodukowanego materiału, więc referencyjne „TARTINI Secondo Natura” tria Tormod Dalen, Hans Knut Sveen, Sigurd Imsen jak i „Tomba sonora” Stemmeklang & Kristin Bolstad porażają holograficzną trójwymiarowością i realizmem, by przesiadka na „Rust In Peace” Megadeth, bądź „Agent Orange” Sodom oznaczała równie intensywny, choć już daleki od jakiejkolwiek przyjemności, szok natury poznawczej. O ile bowiem wcześniej przestrzeń – scena na jakiej rozgrywały się wydarzenia była w pełni definiowalna i jak już zdążyłem wspomnieć realistyczna a operujące na niej źródła pozorne precyzyjnie zawieszone w trójwymiarowej siatce współrzędnych, o tyle thrashowe klasyki brzmiały płasko niczym stolnica o iście papierowej głębi ostrości, czyli to, co rozgrywało się poza pierwszym planem ginęło w kakofonicznym jazgocie tła boleśnie zubażając przekaz. Po raz kolejny jednak zaznaczę, że nie jest to ułomność samej sekcji streamera/przetwornika a … wierność oryginałowi, który nader często, jak daleko nie szukając w obu ww. przypadkach jest cienki jak zadek węża. I tu dochodzimy do sedna będącej sprawcą dzisiejszego zamieszania funkcjonalności, gdyż bezpośrednia implementacja sekcji DAC-a/streamera w trzewiach 101-ki pozbawiła docelowych użytkowników możliwości czarowania i modelowania brzmienia za pomocą stosownego, analogowego okablowania, które zazwyczaj ma wyraźniejszą, bardziej intensywną sygnaturę aniżeli jego cyfrowe rodzeństwo, więc i pole manewru jest mniejsze. Słuchamy zatem mniej „skalanego” naszą ingerencją materiału i albo na takie skrócenie ścieżki się godzimy, albo powinniśmy do tematu podejść na poważnie i pomyśleć o wspomnianych wcześniej pełnowymiarowych, wolnostojących propozycjach Duńczyków. Nic nie stoi również na przeszkodzie, by opcjonalną sekcję DAC-a/Streamera w RI-101 MkII wykorzystywać w roli codziennych interfejsów cyfrowych (w tym uszlachetniania sygnału z TV) a ewentualne krytyczne odsłuchy prowadzić via RD-101 MkII.

Choć z jednej strony opcję rozbudowy Vitus RI-101 MkII o moduł DAC/Streamer Board mk.II można rozważać właśnie w kategoriach opcjonalnego upgrade’u duńskiej „podstawki”, to z drugiej jest to w pełni zrozumiały ruch producenta otwierający 101-ce możliwość nawiązania równorzędnej walki z podobnie bogato wyposażonymi konkurencyjnymi super-integrami. Pikanterii dodaje fakt, iż tak naprawdę 101-ka to przecież najniższy rangą wzmacniacz zintegrowany w portfolio Vitus Audio, więc to zaledwie początek a nie szczyt możliwości Skandynawów z AVA Group A/S.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II + 2 x bezpiecznik Quantum Science Audio (QSA) Blue
– Odtwarzacz plików: Lumïn U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + bezpiecznik Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: AudioSolutions Figaro L2 + Solid Tech Feet of Balance + zwory ZenSati Angel
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: WK Audio TheRay Speakers + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Furutech Evolution II Power; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: QSA Red + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super6 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody Ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Od pierwszego kontaktu z będącą tematem tej rozprawy konstrukcją wzmacniającą sygnał audio tytułowego, skądinąd bardzo uznanego i z uwagi na pochodzenie z uważanej za kolebkę High Endu Danii znakomicie rozpoznawalnego producenta Vitus Audio minęło bez mała pięć lat. Nie wiem, jak widzicie to Wy, ale dla mnie to szmat czasu. Jednak co ciekawe czas, z racji solidności rzeczonej integry nie wpłynął na kolokwialnie mówiąc jej osiągi techniczne, które nadal są takie same, a mimo to postanowiliśmy przyjrzeć się jej kolejny raz. Jaki zatem jest powód drugiego podejścia do tematu? Z jednej strony banalny, a z drugiej istotny, gdyż będący odpowiedzią na szybko zmieniające się potrzeby rynku. Chodzi oczywiście od dodatkowe wyposażenie, które w tym przypadku opiewa na dozbrojenie niegdyś bardzo dobrze odebranego, dystrybuowanego przez katowicki RCM wzmacniacza zintegrowanego Vitus Audio RI-101 MkII w przetwornik cyfrowo analogowy i streamer plików. Zainteresowani? Nie odpowiadajcie, tylko jeśli jesteście zdeterminowani dowiedzieć się, co wynikło z doposażenia startowej w cenniku marki integry w istotne w tych czasach funkcje DAC-a i streamera, nie krygujcie się, tylko poświęćcie kilka minut na lekturę poniższego tekstu, bo warto.

Tytułowy wzmacniacz zintegrowany Vitus Audio RI 101 MkII z funkcjami DAC/Streamer jak zwykle produkty tej stajni jest nie tylko sporych rozmiarów, ale także może pochwalić się niebagatelną wagą. To naturalnie pokłosie bezkompromisowego podejścia do kwestii zasilania, które będąc na najwyższym poziomie wykorzystuje wielkie gabarytowo i przez to wydajne prądowo transformatory, co automatycznie zmusza konstruktora do zastosowania dużej obudowy. Ta zaś będąc wykonaną z grubych płatów aluminium naturalnie musi swoje ważyć, co dodatkowo za sprawą minimalizacji szkodliwych wibracji wpływa na poprawę jakości brzmienia wzmacniacza. Przypominając kilka informacji o ogólnej aparycji zacznę od awersu. Ten idąc tropem całej rodziny Vitusów wykonano z dwóch pionowych połaci grubego aluminium, pomiędzy którymi wstawiono czerniony akryl w dolnej części skrywający bursztynowy wyświetlacz. Naturalnie jak każdym urządzeniem tego producenta oprócz sterowania obecnie wykonanym z aluminium pilotem dostarczanym w komplecie, możemy zawiadywać przy pomocy serii 6 przycisków, które rozlokowano po trzy w pionie na każdym bocznym bloku aluminium. Rozstawiono je symetrycznie na wysokości wyświetlacza, co dodatkowo daje poczucie dbałości projektanta o elegancki wygląd. Jeśli chodzi o tylny panel przyłączeniowy, ten z naturalnych względów większej uniwersalności wzmacniacza na tle poprzednika jest bogatszy w opcje. Te oczywiście opiewają na standardowe wejścia liniowe 3 x XLR i 2 x RCA, jedno wyjście prę out XLR, zacisk uziemienia, rozlokowane na zewnętrznych flankach zaciski kolumnowe, zintegrowane z bezpiecznikiem gniazdo IEC i oczywiście w odpowiedzi na zastosowanie streamera wejścia USB (dla adaptera Bluetooth) oraz LAN, zaś do nakarmienia sygnałem przetwornika D/A terminale AES/EBU i SPDiF. A to nie koniec ciekawostek, gdyż co prawda w ofercie temat był obecny już od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz rodzimy dystrybutor dojrzał do tematu zaproponowania klientowi produktu innego od standardowego srebrnego lub czarnego i zamówił na magazyn i teraz dostarczył do nas jego mieniącą się błękitem wersję. Zdjęcia tego nie oddają, ale na żywo naprawdę wygląda to znakomicie. Na koniec nie mogę pominąć informacji istotnej dla osobników obcujących z muzyką na bazie plików, a najważniejszą z nich jest obsługa sygnału PCM do poziomu 32/384 kHz, DSD 128, zaś wejście SPDIF pozwala obsłużyć protokół PCM do 24/192, ale bez możliwości grania DSD. Co do oferowanej mocy przez RI-101 MkII, ta nie zmieniła się od czasu powołania do życia tego modelu i wynosi 300W przy 8 oraz 600W przy 4 Ohmach. Jak widać, jest moc i wielofunkcyjność, co w obecnych czasach jest bardzo dużym plusem. Jak ów plus przełożył się na finalny dźwięk? O tym opowiem w kolejnym akapicie.

Jak zagrał wzmacniacz w swej głównej roli? Typowo dla tego przedstawiciela duńskiej myśli technicznej, czyli z pełną i przy okazji dobrze kontrolowaną energią dolnego zakresu, esencjonalną, ale pełną informacji średnicą, a wszystko w odpowiedni sposób, czyli bez nadinterpretacji, jednakże z nadaniem dźwiękowi rozmachu i swobody dopieszczają pełne życia wysokie tony. Ta szkoła naturalnie jakościowo w zależności od ceny urządzenia, ale jest tożsama dla całej linii produktowej tego podmiotu i już pierwsze dźwięki naszych ulubionych płyt z Vitusem w systemie jasno dają do zrozumienia, że będzie w dobrym tego słowa znaczeniu ogień. W przypadku naszej RI 101 MkII było na tyle z jednej strony ekspresyjny, a z drugiej umiejętnie dozowany, że każdy rodzaj muzyki bez problemu pokazywał skryte w sposobie grania zamierzenia artystów.
Rock smagał mocnymi kopniakami popisów perkusistów i częstymi gitarowymi, pełnymi energii przebiegami szarpaniami strun, które mimo wysokiego poziomu decybeli oraz zjawiskowych skoków energetycznych impulsów zawsze były podkładem dla czytelnego zaistnienia na scenie charyzmatycznego frontmena. Po co to piszę? Chodzi o to, że Vitus nie fundował jednostajnej ściany bliżej nieokreślonego, pozornie artystycznego, ale jednak finalnie nieładu, tylko to zazwyczaj będące clou tego rodzaju twórczości szaleństwo potrafił umiejętnie „rozczłonkować” w służbie pokazania danego źródła pozornego w odpowiednim dla danej sytuacji świetle. Przykładowo z szerokiej gamy twórczości zespołu Metallica raz dawał szaleństwo pełnej formacji – tytułowy utwór płyty „Master of Puppets”, by za moment w innym kawału pokazać się od strony romantyka w oczywiście nadal w estetyce ciężkiego brzmienia, ale już z niezbędną nutą nostalgii – projekt „Nothing Else Matters” z krążka „Metallica” .
Jeśli zaś chodzi o muzykę stawiającą na emocje związane z celebrowaniem czy to eteryczności, czy też mocno nasyconej wielobarwności, tytułowa 101-ka także znakomicie sobie z tym radziła. W zabawie w granie ciszą w kompilacjach zespołu RGG z płyty „Szymanowski” bez problemu potrafiła zawiesić prawie w nieskończoność najdelikatniejszy dźwięk talerza bębniarza lub uderzenia fortepianu pokazując swobodę operowania lotnością dźwięku, natomiast podczas odtwarzania muzyki barokowej w interpretacji Jordi Savalla materiału z płyty „Istanbul” pozwalała napawać się dla naszej nacji nieco obcym w brzmieniu, ale jakże ciekawym od strony kolorystyki i różnorodnej esencjonalności pochodzących z tego landu instrumentarium. W obydwu przypadkach wszytko podane było zgodnie ze sztuką każdej produkcji, co pokazywało, że popularny Vitek mimo grania barwą i energią jest daleki od monotonnego uśredniania przekazu.
Jak można się spodziewać, po przypominającej brzmienie wzmacniacza serii nagrań z wykorzystaniem mojego źródła kolejnym krokiem było wykorzystanie wewnętrznego przetwornika D/A. Jaki był efekt? Bardzo ciekawy, gdyż przekaz utrzymał ten sam stopień nasycenia, a jedyną różnicą był jedynie minimalnie mniejszy jego poziom. Nadal było różnorodnie w zależności od tego co włożyłem do transportu CD, z tą tylko różnicą, że lżej w kwestii tak wagi, jak i energii dźwięku. Ale żebyśmy się dobrze zrozumieli, to byłą li tylko kosmetyka, która zapewne była wynikiem zastosowania innego rodzaju kabla. Przecież zamiast analogowego, użyłem cyfrowy, co z automatu może być przyczyną korekt sonicznych, a i tak bez naciągania faktów mogę powiedzieć, iż było to to samo granie, z jedynie innym naciskiem na ilość muzyki w muzyce, co przez wielu może być nawet bardzo pożądane.
Na koniec pobawiłem się streamerem. Ta konfiguracja zabrzmiała jeszcze inaczej i powiedziałbym, że mocniej zauważalnie. Także podryfowała w stronę korekty masy, ale gdy wcześniej nie było to jakieś trzęsienie ziemi, to tym razem było jasne, że przekaz stawia na inne aspekty. A były nimi delikatne odchudzenie dźwięku, co naturalną koleją rzeczy spowodowało jego większą jego lotność i fajne przyspieszenie. Nadal daleko było do tak zwanej anoreksji, za to muzyka brzmiała jakby żywiej. Rock nabrał większego rozmachu i szaleństwa, a zabawa w czarowanie słuchacza cyzelowanymi nutami została podkręcona w domenie rozwibrowania. Efekt fajny, a najważniejsze, że mimo innego podejścia do muzyki tylko inny, a nie gorszy. A jeśli tak, dla kogoś będącego na rozstaju dróg w rozumieniu konsekwentnego pozostania przy odtwarzaczu płyt kompaktowych lub przejście na pliki to Vitus-owe rozdanie może być kropką nad „i” w procesie decyzyjnym. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Otóż mimo wspomnianego delikatnego przesunięcia poziomu wagi dźwięku w górę, choć nieco lżejsze, to nadal jest granie w typowej estetyce marki Vitus Audio, czyli barwa i uderzenie skondensowana energią. Inaczej skonfigurowaną wagowo, ale jednak wyraźnie odczuwalną.

Gdzie widzę naszego bohatera? Tak jak w pierwszym podejściu testowym wszędzie tam, gdzie dla odbiorcy istotnym udziałem w muzyce jest esencjonalność i kontrolowana energia. To jest wpisane w kod DNA tej marki i od lat się nie zmienia. A czy moja dedykacja odnosi się także do kwestii brzmienia dodatkowych opcji tego wzmacniacza? Otóż jak najbardziej. Owszem, każde doposażenie brzmi nieco inaczej, ale są to zmiany kosmetyczne, a nie wywracające stolik do góry nogami. To nadal rasowy Vitus, a jedynie w lekko skorygowanej odsłonie. Odsłonie, którą naturalnie zawsze można przeciągnąć na swoją stronę za pomocą stosownego okablowania tak w przypadku podłączenia przetwornika, jak i okablowania LAN wraz ze switchem w przypadku streamera. Nie wierzycie? Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak zachęcić Was do osobistych prób. Bez których niestety nic dobrego lub złego w Waszych systemach się nie wydarzy. A znając Vitusa, raczej dobrego.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– odtwarzacz CD Gryphon Ethos
– streamer: Lumin U2 Mini + switch QSA Red-Silver
– przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Commander
– końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
– kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
– kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
– IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
– XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1, Furutech Project V1
– IC cyfrowy: Furutech Project V1 D XLR
– kabel LAN: NxLT LAN FLAME
– kabel USB: ZenSati Silenzio
– kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC, ZenSati Angel
Stolik: BASE AUDIO 2.
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, QSA Silver, Synergistic Research Orange
– platforma antywibracyjna Solid Tech
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: Power Base High End, Furutech NCF Power Vault-E
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: RCM
Producent: AVA Group A/S (Vitus Audio)
Ceny
Vitus Audio RI-101 MkII: 18 250 € (Standard Color: Jet Black, Pure White, Warm Silver); 21 750 € (Unique Color – m.in. Titanium Orange, Dark Champagne, Titanium Grey; Midnight Blue)
DAC/Streamer Board mk.II: 4 500 €

Dane techniczne
Moc wyjściowa: 2×300 W rms @ 8Ω, 2×600 W rms @ 4Ω
Wejścia nanalogowe: 3 pary XLR, 2 pary RCA
Wejścia cyfrowe (wersja DAC/Streamer): RJ45 (PCM 384kHz / 32bit; DSD128; 384MQA) Roon Ready; Koaksjalne, AES/EBU (PCM 192 kHz/24bit)
Pasmo przenoszenia: DC – 800KHz
Odstęp sygnał/szum: >100dB
Zniekształcenia THD+N: 0.04% @ 100W / 1kHz
Impedancja wejściowa: 16kΩ
Czułość wejściowa: 2V RMS
Wyjścia: pojedyncze głośnikowe, pre-out (XLR)
Impedancja wyjściowa: 33Ω
Pobór mocy: <1W (Standby); 90W (bez sygnału wersja podstawowa); 120W (bez sygnału wersja DAC/Streamer)
Wymiary (W x S x G): 182 x 435 x 470 mm
Waga: 38 kg (wersja podstawowa – bez modułu DAC/Streamer)

Pobierz jako PDF